Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zagubiona łezka

niepewność w związku, niepewna miłość...

Polecane posty

Gość zagubiona łezka

Po trzech latach trace pewność. Z jednej strony niby jest ok, jest umiejętność rozmowy, słuchania, podobne zainteresowania, umięjętnosć wymiany uśmiechów itp. Niestety są też i kłótnie, ale przecież jak w każdym związku więc wszystko powinno być ok ale nie jest. To zawsze ja muszę pierwsza wyciągać rękę na zgdę, nawet jak zawini On potrafi wywinąc kota ogonem i nawet jeśli Mu się to nie udaje to nie przeprosi, dopóki ja nie będę o to prosić. Czasem mam wrażenie, że tylko ja walcze o ten związek. Wierzę w Jego miłość ale nie mogę pojąc jak można być tak zawziętym w męskiej dumie. Czyż dobro drugiej strony nie powinno być ważniejsze od złośliwego zacięcia ?? Nigdy w chwili kryzysu nie wykazał inicjatywy która pokazywała że byłby zdolny zawal;czyć o nas. Kiedyś pokłóciliśmy się o coś co było ewidentnie tym razem Jego winą ( ja też nie zawsze jestem święta ), powiedziałam Mu wtedy co mnie boli a On milczał, stwierdził że nie będzie się odzywał bo przecież co kolwiek nie powie będzie złe, więc po co ma się odzywać. Stanełam w drzwiach spytałam czy mnie zatrzyma, nic sie takiego nie stało. Wyszłam. A chciałam wtedy tylko usłyszeć, żebym została, że mnie kocha i jestem dla Niego najważniejsza. Potem z czasem doszliśmy do porozumienia. Jednak mnie to wciąż boli, jak mogę czuć się bezpiecznie w związku skoro wiem, że druga osoba nigdy nie bedzie chciała o mnie zawalczyć jeśli coś sie wydarzy. On wie, że to mnie boli a jednak nic z tym nie robi, mówi że mnie kocha, że jestem najważniejsza, że chce ułożyć ze mną życie, że mu przykro że Go tak odbieram, że On po prostu taki jest. Jak to jest, że ja się staram zmienić jeśli wiem że coś Mu sprawi radość a On "po prostu już taki jest" ?? Czy ktoś jest w podobnej sytuacji ?? Czy to naprawde po prostu męska duma czy może o inną dziewczyne byłby w stanie zawalczyć bo jeśli się prawdziwie kocha potrafi się zmienić ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hejkahjmh
ja mam bardzo podobnie... jestem z chłopakiem 4.5 roku i czasami wydaje mi się że tylko ja wyciągam pierwsza rękę. po tylu latach wkracza rutyna (dodam że nie jesteśmy po ślubie) jest to straszne ale prawdziwe... czasem jest cisza której on nie potrafi przerwać... czeka aż ja coś będę mówiła bo przecież "jestem gadułą" lecz nie na tym polega związek boli mnie to bardzo tak jak ciebie... raz rozmawialismy szczerze... ale on wtedy był pod wpływem alkoholu, mieliśmy jeszcze do tej rozmowy wrócuić ale jak on stwierdził "ja jej nie zaczynam to on nie będzie" cholernie mnie to wkurza... jestem z tobą zagubiona łezko... damy radę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona łezka
Witaj hejkahjmh ( ale wymyśliłaś pseudonim :) ) :). My już setki razy rozmawialiśmy na ten temat i to mnie właśnie wkurza, że On wie co mnie boli a ciągle robi to samo :(. Czasami już sama nie wiem, czy nie jestem zbyt wymagająca, zwłaszcza gdy słysze od Niego że on sie stara a ja jak zwykle mówie że nie mam poczucia pewności bycia naważniejszą, kochaną. No ale jak mam ją mieć kiedy przy każdym kryzysie on przyjmuje pozycję wyczekującą. Gdybym tylko miała w sobie dość odwagi i powiedziała że odchodzę, pewnie by stwierdził że to moja decyzja i ja musi uszanować. Ciagle sie zastanawiam czy dla innej by to zmienił. Przyznam Ci sie, że nie wiem jak Ty ale ja sie już chyba wypalam w tym związku, kocham i czuje że mogłoby być super i tym bardziej wnerwia mnie jego zaciecie. Byc moze powinnam odejść ale boje sie że będę tego żałowała, może lepiej poczekać aż moje uczucie sie wypali :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pppp
dajcie sobie z nimi spokoij

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zanim ten związek sie wypali sam pocierpisz jeszcze troche, bo niestety (wiem z własnego doświadczenia) ze bedzie coraz gorzej!!!Nie mozna walczyć o związek,można go pielęgnować!Ty walcząc o was bedziesz zawsze na pozycji przegranej- to jak walka z wiatrakami!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona łezka
Dzięki za rady :). Już nie wiem co robić, bo jak mówie wszystko jest na pozór ok ale tak strasznie siedzi we mnie myśl, że On mógłby tak łatwo ze mnie zrezygnować gdyby sie coś stało. Oboje akceptujemy się i ze wszystkimi wadami i zaletami, czuje że to miłość ale świadomość tego co się stało i dzieje przy każdym konflikcie chyba mnie niszczy :/.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kaziurra
Ja mam podobnie tyle, że z wątpliwościami zmagam się już od samego początku(tj 5 lat...). Od początku jestem z nim dlatego, że to bardzo dobry i spokojny człowiek, do tego inteligentny i wszyscy go lubią. Tak jak przedmówczynie niestety całkowity ignorant i ja jestem zawsze na 10-tym miejscu. Myślę, że trudno jest mi się z nim rozstać, bo to mój pierwszy chłopak, a za młoda już nie jestem. Poza tym jesteśmy zaręczeni( od bagatela 2 lat i ani nie wspomniał o ślubie-nie to, żebym się upominała, bo i tak mam wątpliwości, ale chodzi o jakąś inicjatywę). Kolejnym problemem jest to, że wydaje mi się, że jest maminsynkiem. Jak go poznałam to mieszkał z mamą (mimo, że całkiem nieźle zarabiał), dopiero jak powiedziałam, że wyjadę( nie mogłam znaleźć pracy w swoim mieście, a nie chciałam mieszkam już w domu rodzinnym)- to zaproponował, żebym zamieszkała z nim i z jego mamą(!!!). Akurat teściowa całkiem fajna, więc się zgodziłam. Jednak życie we trójkę, kiedy nie ma się do końca swobody wyrażania swojego zdania ze względu na szacunek na dłuższą metę mi nie odpowiadało, a że on i tak dojeżdżał do pracy do innego miasta gdzie rynek był łaskawy również dla mnie-namówiłam go na przeprowadzkę( po jakimś czasie powiedział mi, że się dla mnie poświęcił!!!). Mogłabym tak jeszcze pisać o masie sytuacji, które przy nim mnie spotykają. Chciałabym przeczytać jakąś obiektywną opinię na temat mojej sytuacji. Wspomnę jeszcze, że jesteśmy całkiem inni. Ja nie znoszę siedzenia w domu, ciągle jestem w trasie, uwielbiam podróżować, nie potrafię usiedzieć na miejscu, lubię wysiłek fizyczny, a on najchętniej zamknął by się w domu włączył grę i otworzył piwo-to jest jego świat. Boję się, że jeśli będę z nim kolejne lata to się znienawidzę, mimo że tak jak pisałam to bardzo fajny człowiek. Pozdrawiam Was i proszę o jakąś podpowiedź:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×