Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mika321

Kiedy kończy sie miłość.........?

Polecane posty

Gość mika321

Jestesmy ze soba 4,5 roku. Kiedys bylo cudownie, strasznie sie kochalismy. Przekonalam sie jednak, jak ta najblizsza osoba potrafi ranic, jaka jest obojetna, nieczula i egoistyczna. Łudzilam sie wiele razy, ze bedzie lepiej i bylo, ale na krotko. Po rozstaniu (on mnie zostawil, podobno mial depresje) walczylam do konca, zebysmy byli razem i udalo sie, ale wypalilo mnie to od srodka i zostawilo trwale slady, o ktorych staram sie zapomniec kazdego dnia, ale jakos nie umiem. Dzisiaj laczy nas nasza 3-miesieczna coreczka. Oboje nie moglismy sie jej doczekac.Jest cudowna:) Z dnia na dzien staje sie bardziej obcy i zimny, nasze klotnie wygladaja coraz gorzej, jest coraz bardziej opryskliwy i przykry. Nie umie przepraszac, a ja juz nie bede, bo choc swieta nie jestem, potrafie to robic. Dostrzeglam, ze rozni nas spojrzenie na wspolne zycie. Dla mnie najwazniejsza byla rodzina - On i corka na rowni , teraz tylko corka. Dla niego jakies pozory, wyjscia. Jest nieszczery i obludny, o czym dowiaduje sie dlugi czas po jakims zdarzeniu w formie wyrzutu. Przytakuje dla swietego spokoju.Wyniosl to z domu.Jedynak wychuchany przez mame, niesamodzielny, gdzies gleboko zakompleksiony o niskim poczuciu wlasnej wartosci,do wszystkiego trzeba popychac, dosc leniwy, niezdolny do jakiegokolwiek poswiecenia.Czuje, ze nie moge na nim polegac tak naprawde, tak do konca.W domu rodzinnym tak bylo, mimo iz jak wszedzie nie bylo idealnie, ale jeden za drugiego dalby sie pokroic. Nie czuje sie bezpiecznie, czesto czuje sie sama,nie samotna, ale sama - "umiesz liczyc, licz na siebie", wiem, ze tak bedzie w trudnych chwilach. Mamy tez cudowne chwile, dni, tygodnie, ale nigdy miesiace... wtedy mysle, moze dojrzeje, moze bede czula sie tak naprawde dobrze, ze bedziemy razem i nic nas nie zniszczy, bo jedno zawsze wesprze drugie, ze On dostrzeze cos wiecej niz czubek wlasnego nosa. ale tak sie nie dzieje. przychodzi kolejny kryzys, coraz wieksza obojetnosc i ozieblosc. nie chce mi sie juz starac, walczyc, zeby bylo lepiej, bo w tym tez czuje sie sama.wypalam sie od srodka juz do konca, wiem, ze juz niedlugo wypale sie do konca, bo juz teraz czuje, ze kocham Go coraz mniej z kazdym dniem, wlasciwie nie wiem, co dzis czuje, ale chyba nie jest to juz milosc...jakies nedzne resztki jej wspomnienia... Czy tak konczy sie milosc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WR CDNA
też to przerabialiśmy czasami warto przeczekać teraz jest super tylko trzeba dużo rozmawiać i to naprawdę o wszystkim głowa do góry jeszcze może być dobrze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WR CDNA
dodam jeszcze ze teraz nie możemy żyć bez siebie ze skrajności w skrajność - dziwne to troche prawdw??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
NIe dziwne... Takie jes zycie. ALe chyba na tym polega zwiazek - by przezwyciezac trudnosci ;) A nie, ze jak cos zle to rozwod od razu :( Wiekszosc rozwodow to chyba z lenistwa ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika321
nie jestesmy malzenstwem, wiec to raczej nie kwestia lenistwa, bo przeciez o wiele latwiej rozstac sie, gdy zyje sie w wolnym zwiazku. kiedys naprawde szalenczo sie kochalismy, ale ostatnio nasze drogi jakos zbyt czesto sie rozchodza. rozmawiamy bardzo duzo i zawszetak bylo, bo gdyby nie to, to dawno juz bysmy nie byli razem. mam takie poczucie tylko, ze to ostatnio ja wkladam wiecej staran w to, zeby bylo dobrze, a On liczy na to, ze jakos sie ulozy. godzimy sie - jest stan - ze skrajnosci w skrajnosc, po czym znow to samo. ja mam ciezki charakter, ale wyciagam wnioski, ucze sie na bledach, przeszlam istna metamorfoze w tym zwiazku i pracuje nad soba dalej, a moj partner, mam wrazenie, przestal sie starac, bo odnosi wrazenie, ze zawsze z nim bede, tym bardziej, gdy mamy teraz dziecko. oswiadczyl mi sie, a ja wiem dzis, ze za niego nie wyjde, choc kiedys sie zgodzilam. nie chce cale zycie "walkowac" w kolko tego samego i ciagle tlumaczyc, jak malemu dziecku, co jest wazne, co mnie boli itd. czuje sie jakbym miala go wychowywac i wpajac pewne zasady o wzajemnym szacunku, milosci i wspolnym zyciu, jak malemu dziecku, a przeciez nie jestem Jego mama, ktora niestety jest z gatunku toksycznych, zaborczych matek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miłość koczy się, kiedy nie ma się sobie już nic do dania. Tak naprawdę, kończy się, kiedy ludzie nie potrafią ze sobą spokojnie porozmawiać, co złego jest teraz, w ich związku, kiedy nie rozumieją, że kobieta i mężczyzna różnią się nie tylko płcią ale i sposobem pojmowania wszystkiego co dotyczy związku, kiedy nie znają kompromisów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość t67855
dokładnie..związki sie koncząkiedy ..nie ma rozmowy..i zrozumienia..chociaz czasami jest tak..ze naprawde cos sie wypala i okazuje sie ze to nie to nie ma regoły..ale jedno jest pewne ze gdy juz jestesmy pewni tej drugiej osoby to dawajmy z siebie wszystko ..bo to tylko procentuje,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość t67855
Ja tak miałem..niestety..zakochałem sie i dałęm siebie całego..i za wczesnie chyba..ale wiem ze to było doceniane przez nią..jednak u niej to wolniej szło..i doszły do tego wspomnienia o porzednim chłopaku...no i przyszły cięzkie chwile i se rozpadło..narazie...ja licze ze sie jeszcze zejdziemy ale nic na siłe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jesteś pewna
ze on nie ma nawrotu depresji? Bo tak jak czytam .... takie zachowanie i skupienie na sobie sa jej typowymi objawami :( A nie obwinia Cię (czy osób trzecich) o większosć problemów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moim zdaniem miłość kończy się wtedy kiedy patrzy się na kiedys kochaną osobe a teraz mysli się ze w zasadzie ONA/On mogłaby zniknąc a serce by nawet nie zabolało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sabcia2006
tez bylam przekonana ze moja milosc sie wypalila i doprowadzilam do rozwodu mimo tego ze on sie nie zgadzal ale bylo coraz wiecej zlosci, bylismy opryskliwi, zlosliwi, warczelismy na siebie. w dniu rozwodu wieczorem poplakalismy sie jak male dzieci, zaczelismy wiecej rozmawiac (to byla glowna przyczyna-brak rozmów) okazuje sie ze jak chcemy to potrafimy. Kazde z nas kogos ma ale oboje wiemy ze to nie to samo, laczy nas dziecko, ten maly slodki usmieszek i jak patrzy na nas z miloscia bo dziecko kocha jednakowo swoich rodzicow i nie krytykujemy siebie przy dziecku bo uwazamy ze nie nalezy psuc autorytetu jaki wyrobilismy sobie u naszego dziecka. Ale co dalej? Próbowac jeszcze raz czy dbac o obecne zwiazki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika321
a jestes pewna - nie sadze, poprzednim razem zamknal sie w sobie i chcial zniknac, stracil radosc i chec zycia. teraz doszla do glosu egoistyczna strona jego natury. zawsze byl nastawiony na siebie, jak siegne pamiecia wstecz, tylko ze czlowiek gleboko zakochany wszystkiego nie dostrzega, ja nie dostrzegalam az tak ... teraz, gdy mieszkamy razem -usamodzielnil sie, wyrwal spod klosza odzicow nabral troche pewnosci siebie, dostal wymarzona prace( to podaje jako glowna przyczyne swej depresji) i nie wiem, czy nie zaczyna sie, jak to ma czesto miejsce u takich "typow"(brak pewnosci siebie, kompleksy, pewna nieporadnosc, niesamodzielnosc)wyrwal sie na wolnosc, nowi znajomi , zachlysnal sie tym wszystkim i przyslonilo Mu to, co naprawde wazne - bliskie osoby i relacje z nimi. ma niestety slaby i podatny na wplywy charakter... ami27 - serce boli teraz, bo czlowiek ciagle wierzy, ze bedzie lepiej, a to jest tylko dobrze na chwile, a tak nie da sie zyc. serce boli, bo rani czlowiek, z ktorym chcialo sie spedzic cale zycie. a dzisiaj odczulabym gleboka ulge, gdybym od niego odeszla...i wiem, ze za jakis czas bylabym bardzo szczesliwa z tego powodu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika321
sabcia2006 - "coraz wiecej zlosci, bylismy opryskliwi, zlosliwi, warczelismy na siebie"- dokladnie tak jest w takich sytuacjach ostatnio pierwsza dazylam do zgody, bo zawsze powtarzam sobie, ze szkoda zycia na pierdoly, klotnie itd. ale juz nie moge Jemu nie zalezy, brzydko mowiac "zwisa mu to", zmnienia sie w obcego, obojetnego czlowieka, ktory nie ma dla mnie szacunku i ktoremu nie zalezy na zgodzie tylko kisi sie w swym gniewiei zlosci. ostatnio nachodzi mnie taka mysl coraz czesciej, ze jest zlym czlowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika321
bo z premedytacja rani mnie i nic sobie z tego nie robi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sabcia2006
nie wiem czy to tak jest do konca to fakt ze jest sie bardzo rozczarowanym ,serce płacze i pęka z żalu czemu nie wyszło, przecież był taki kochany, wybralam go na reszte zycia, tez myslalam ze odczuje ulge, ze bedzie mi lepiej, wcale nie, nie da sie wymazac z zyciorysu 7 lat a teraz kiedy doszlam do tego ile ja rowniez bledow popelnilam, jak wielu rzeczy nie chcialam widziec, do wielu nie chcialam sie przyznac to wiem ze juz teraz mogloby byc lepiej gdybysmy sie tylko oboje postarali, ale do tego musialyby sie przylozyc obie strony. Poprzez takie przezycia jak rozwód, ktory naprawde stawia caly ten okres kiedy bylo sie razem przed oczami czlowiek staje sie bardziej dojrzalszy i zupelnie inaczej patrzy na drugiego czlowieka i na dalsze swoje zycie poprzez bledy i wysnute z nich wnioski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika321
sabcia2006 -przerabialismy to juz wiele razy i nic nowego to wnioslo. zawsze po jakims czasie znow robi sie naprawde zle, obco o zimno. nie mam juz sily przechodzic tego wkolko. staram sie byc obiektywna, tez wiem ze robilam i robie bledy, ale ja staram sie je naprawiac.naprawde mam wrazenie, ze tylko mi zawsze zalezalo i zalezy bardziej, zeby sie pogodzic i naprawiac wszystko. po tlumaczeniach czesto przyznaje mi racje o dostrzega swoje bledy tak jak ja, ale ciagle je powtarza. jak wygrac z egoista, ktory w nim siedzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sabcia2006
to strasznie skomplikowane i trudne, mój były mąz też jest egoistą. Ze wgledu na to co sama przezylam zal mi rozpadajacych sie zwiazkow bo wiem jakie to trudne, tak byc nie powinno. Ja wiem ze wielu jego wad nie wyleczylabym, bo nie da sie przekonac i koniec ale co zrobic? czasami to lepsze niz zostac samemu i martwic sie jak przezyje sama z dzieckiem za 900 zl(lacznie z alimentami), oplaty po czesci bo cos tam daje opieka a jak sie rozchorujemy a ciuchy bo dzieciak ze wszystkiego wyrasta? z drugiej strony mamy jakis cel i sens zycia wiedzac ze On wroci z pracy ze gotujemy dla rodziny obiad, sprzatamy, pierzemy, po prostu dbamy o nich. Tez jestem w strasznej rozsterce i tez nie wiem co lepsze, z drugiej strony czasami zyc biednie a szczesliwie jesli oczywiscie ktos samotnosc uwaza sa szczescie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gender
Miłośc jest skończona kiedy nie można wrócić do tego co było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ci mówię
mam podobny problem z moim mężem i prawie zdecydowalam sie na odejście, tylko czasami boję sie,że zniszcze coś co jeszcze byc może bylo do naprawienia i ciągle w tym tkwie... ja natomaist zastanawiam sie, czy to możliwe by dwie osoby sie teoretycznei kochaly, a w praktyce nie mogly życ szczęśliwie ze sobą.. kiedyś myślalam,że milość jest najważniejsza i ona rozwiaże wszystkie problemy i to że to ona jest podstawą na której tworzy sie udany zwiazek , okazalo się ,że sie mylilam, to musi być coś więcej, ale jak odejść skoro sie wciaż kocha i jak tkwic jeśli jest sie nieszcęśliwym, milość nie jest i nie może byc cierpieniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do sisi72 - przykro mi ale to Ty ukradłaś mój 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zgadzam się że miłość jest skonczona gdy nie można wrócić do tego co było. Życie idzie do przodu i człowiek powinien się rozwijać, jeśli wejdzie do rzeki to nie do tej samej. W przypadku miki321 mogłoby pomóc rozstanie. On przejrzał by na oczy. Chociaż nie jestem zwolenniczką rozstań to czasami pomagają spojrzeć z peryspektywy.Nigdy nie wraca się do tego co było, zaczyna się od zupełnie nowego miejsca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika321
minelo kilka kolejnych dni nic sie nie zmienia, procz mnie... sama siebie nie poznaje, jestem odarta z uczuc i chce odejsc, bo sie udusze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×