Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Przygnebiony

Jak odzyskać straconą miłość??

Polecane posty

Dzis mam taki poj...y dzien ciagle mi sie plakac chce ,,nie potrafie byc silna nie umiem sobie wmowic ze nie jest wartmoich lez ....blagam pomozcie co ja mam zrobic?????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!! wiem jedno ze nie bede sie pierwsza do niego odzywala bo nie ja zawinilam ale dlaczego on ma mnie tak gleboko w dupie??!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
najchetniej bym zdechla jak pies i nie musiala bym o nim mylec i kochac go tak bardzo nienawidze siebie za to!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
najchetniej bym zdechla jak pies i nie musiala bym o nim mylec i kochac go tak bardzo nienawidze siebie za to!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MALA26
Sengax wiesz co tez juz nie mam siły, mineło juz tyle czasu a mam wrazenie ze to bylo wczoraj. czas stanal dla mnie w miejscu. pamietam dokladnie wszystkie jego slowa ktorymi mnie zabijal. tez placze, nawet w tej chwili ale co my teraz mozemy zrobic. NIC kompletnie NIC. dlatego ja wiem ze sie nie odezwe do niego, nie chce mnie, nie chce ze mna rozmawiac, nie teskni to nie bedzie NIC. znikam dla niego, znikam na zawsze.juz mnie nigdy nie zobaczy, nie uslyszy. na pewno w koncu sie zastanowia co sie dzieje i sie odezwa. dlatego radze to samo. wiem ze dobrze pisac i sama nie wiem czy do konca w to wierze i wytrzymam, ale do K...wy nedzy (przepraszam) dlaczego mamy sobie flaki wyprowac, dusic sie od wlasnych lez jezeli oni naprawde maja to gdzies. moze juz nawet o nas nie mysla tylko sie ciesza ze w koncu sie pozbyli tej natretnej, placzacej, proszacej o powrot i ponizajacej sie laski. dzis jade do rodzicow, obiecalam sobie ze postaram sie o nim nie myslec. bede odganiac go od siebie jak tylko sie da. a najgorsze jest to ze pisze tak w tej chwili bo tak wlasnie teraz czuje, a jutro a nawet dzis wieczorem a moze za godzine rozplyne sie i te slowa pojda w zapomnienie bo sily jednak brak. zycze tobie duzo wytrwalosci. chyba tylko to nas uratuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olga86
Dzisiaj sobota jak ja nieznosze tego dnia no raczej wieczoru wszystkich wieczorów bo znowu będę sama siedziec i beczeć bo a on nawet nie pomyśli o mnie:-( Jest taki mi ciężko i nie wiem co zrobić bo nie chce mieć nikogo na siłe momo,ze nie mam problemu z facetami ale nie mam jeszcze odwagi.Głupie co???Musze jakoś stanać na nogi bo nie ma już sensu siedzenie i myślenie bo on i tak nie wróci:-( Wy przynajmniej macie nadzieje bo ja juz jej nie mam.Co mam zrobić?Jak zapomnieć?Czy dam rade jeszcze kogoś pokochać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MALA26
Olga86 nie wiem czy mozemy jeszcze kogoś pokochac to chyba zalezy od tego jak barzdo kochamy naszych ex, czy czekamy na nich, az wroca i ile mamy na to nadziji. ja tez nie chce teraz nikogo, nawet sobie nie wyobrazam zeby ktos zamiast Niego mial mnie pocalowac lub przytulic i odwrotnie. nikomu nie dam Tyle uczucia ile On dostal. jak dlugo to potrwa? nie wiem. dla mnie jeszcze niestety nie czas:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olga86
MALA26 Miłość to beznadziejna sprawa!Ja nie licze na jego powrót bo go znam i wiem,że jak ma już kogoś to nie mam szansy a ta dziewczyna to jego ideał ładna,intrligentna,okazuje mu uczucie i sie stara a ja tak nie umiałam.Nie moge zrozumieć bo twierdził,że mnie kocha ale szybko się pocieszył!Wieczorem musze gdzieś wyjśc bo oszaleje z takim kumplem byle nie mysleć co on robi:-( Musimy jakos życ bo oni radzą sobie beznas to my też musimy mimo,że nam cieżko i to bardzo boli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój dołek chyba się pogłębia siedzę, płaczę i nie wiem co ze sobą zrobić. Czas miał leczyć rany wierzyłam w to, tylko dlaczego moje są coraz większe, dlaczego nie potrafię przestać o Nim myśleć. Jemu to przychodzi z taką łatwością, więc pewnie już nic do mnie nie czuje. Gdyby Mu choć trochę zależało to nie pozwalałby na to, żebym teraz tak cierpiała. On się zajął Swoim życiem mnie z niego wymazał jakby miał cudowną gumkę. Dlaczego ja nie mam takiej gumki? Nic nie pomaga. Wczoraj żeby było zabawniej widziałam w końcu wesele na którym byliśmy RAZEM szczęśliwi. Teraz się zastanawiam po co je oglądałam chyba żeby jeszcze większy ból sobie samej zadać. Mam ochotę zniknąć. Znowu, ostatnio coraz częściej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MALA26
Olga86 dokladnie, musimy sobie radzie przede wszystkim dlatego, ze oni sobie swietnie radza bez nas. zeby cos mozna bylo naprawiac niestety trzrba obojga, same nic nie wskoramy. nawet stajac na uszach nie damy rady jesli Oni tego nie chca. ale musimy byc twarde chociazby tylko po to zeby utrzec im nosy. nie chca teraz nas ale nie wierze ze nas ni epamietaja. przeciez z nami tez bylo fajnie, cudowne poczatki, pierwsze buziaki i nie tylko, byly wyznanaia milosci i byly mimo tego co mowia teraz uczucia. tylko teraz potrzebuja czasu zeby przyszly wspomnienia. i niestety ale nie moze nas przy tym byc i nie mozemy naciskac bo efekt bedzie odwrotny. sama kiedys bylam w takij sytuacji, zostawilam chlopaka a kiedy po roku znalazl sobie kogos od razu wrocilam, niestety i tak nic z tego nie wyszlo ale sam fakt ze to prawda ze czlowiek zaczyna fdoceniac dopiero przy stracie, wiec niech ONi tez straca, straca nas. sama nie wierze w to co pisze. nie mam pojecia jak dam to wprowadzi w zycie i swoja sytuacje:-(( Pytanie do chlopakow....bo to ze dziewczyna po czasie potrafi zrozumiec to wiem chociazby po sobie i po kolezanakach. a jak jest z chlopakami, czy znacie jakies przypadki ich powrotow po tym jak zostawili swoje "kochane dziewczyny, przyszłe zony" prosze napiszcie, chce wiedziec jak jest z chlopakami, czy decyzje raz podjeyte sa juz ostateczne......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olga86
żaba1982, MALA26 Nie wiem co Wam poradzić bo wiem jak to jest ale czas naprawde leczy rany!jakieś 3 lata temu byłam z chłopakiem który bardzo mnie zranił a ja go kochałam to była pierwsza miłość ale wtedy byliśmy zbyt młodzi i długo sie zbierałam naprawde myślałam,że mi nie przejdzie a potem spotkałam tego no teraz też ex ale z czasem coś poczułam i mu zaufałam i pokochałam tylko,ze nie umieliśmy ze sobą rozmawiać i wyszło jak wyszło:-( A ten pierwszy potem chciał wrócic ale swoje błedy zrozumiał dopiero po 2 latach jak zobaczył,że mam kogoś i wiem,ze do dzisiaj żałuje. Więc może Wam się jeszcze uda bo ja musze zapomnieć i liczyć,że tak miało być

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olga86
Może dlatego teraz jest mi tak ciężko bo musze zbierać sie drugi raz a to jest straszne!Teraz jest gorzej bo jest też w tym moja wina a poza tym ten był tym pierwszym i tak łatwo mnie olał:-( Jak uwierzyć w szczęśliwą miłość???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mala 26 dziekuje za pare milych slow ;) U mnie jednak jest troche inaczej nie widzial nigdy ze placze nie prosilam go by wrocil ,poprostu zerwalam z nim prawie 5 tygodni temu i od wtedy zero kontaktu ,naklamal mnie o czym sie dowiedzialam i nie mialam innego wyboru,,,,jednak mialam nadzieje ze mnie przeprosi za to i bedzie chcial wrocic ale jak widzisz mylilam sie on nie probuje nawet sie w jakis sposob ze mna skontaktowac nie jest mu zal tych wspanialych chwil razem spedzonych . Jest mi tak ciezko sie z tym pogodzic ciagle mam nadzieje ze jak pojade za tydzien do polski on jakos zagada albo napisze sms zebysmy o tym wszystkim pogadali ...ale w glebi serca ze nie mam po co sobie nawet robic nadzieji:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...choc go przy mnie nie ma, tak naprawde jest... jest w moim sercu i je niszczysz... juz zniszczyl... potargal na strzepy i teraz nie chce stamtad wyjsc... po co tam siedzi?? Przeciez tam juz nic nie ma wszystko zniszczyl, wszystko zabral.. i co? i po porostu zostawil... Klamal, a ja chcialam wierzyc w jego slodkie klamstwa, wierzylam.. zylam tym.. i czym zylam?? Tylko pustymi slowami? Jak mam teraz zyc? Tak bardzo bym chciala choc raz wiedziec co tak naprawde mysli co czuje.. zaraz zaraz \'czuje\' on w ogole cos czuje? Myslal choc raz o mnie jak o mnie, a nie jak po prostu o \'jakiejs dziewczynie\'? Tak bym chciala choc raz znac jego mysli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mała Olga Sengax Czytając wasze wypowiedzi zastanawiam się dlaczego kobiety lokują swoje uczucia w kimś kto na nie absolutnie nie zasługuje. Jeżeli ktoś nie potrafi docenić uczuć innego człowieka i zdradza, kłamie etc. to tak naprawde nie jest wart nawet ułamka tego co wy oferujecie. Ja kibicuję (o ile mozna tak powiedzieć) wam wszystkim i kazdemu z was zyczę powrotu do szczęśliwego związku. Mnie się udało choć nie jestem ideałem i popełniam masę błędów w moim zwiazku nawet po 5 latach. Tylko zastanówcie się proszę czy tego naprawdę chcecie. Czy osoba która w jakiś sposób was skrzywdziła zasługuję na Was? Zdrady i kłamstwa nigdy bym nie wybaczył, nawet jeśli miłość wybacza wszystko to rozum nie. Jestem w stanie zrozumieć ze ktoś się przestraszył tempa czy zachowania drugiej osoby ale jeśli jest w tym miłość to wczesniej czy później rozmawia się o tym. Ja wiem że to wszystko łatwo się pisze. Wiem ja się teraz czujecie, sam tak się czułem inaczej nie byłoby nie tym forum. Teraz dla Was świat jest bez sensu, bez nadzieji. Ale tak naprawde czas leczy rany. U jednych szybciej u innych wolniej ale leczy. Pamiętajcie o tym. Czasem życie potrafi zaskoczyć nas czymś pozytywnym, przykład Ulusi na tym forum znakomicie to ilustruje. \"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mała Olga Sengax Czytając wasze wypowiedzi zastanawiam się dlaczego kobiety lokują swoje uczucia w kimś kto na nie absolutnie nie zasługuje. Jeżeli ktoś nie potrafi docenić uczuć innego człowieka i zdradza, kłamie etc. to tak naprawde nie jest wart nawet ułamka tego co wy oferujecie. Ja kibicuję (o ile mozna tak powiedzieć) wam wszystkim i kazdemu z was zyczę powrotu do szczęśliwego związku. Mnie się udało choć nie jestem ideałem i popełniam masę błędów w moim zwiazku nawet po 5 latach. Tylko zastanówcie się proszę czy tego naprawdę chcecie. Czy osoba która w jakiś sposób was skrzywdziła zasługuję na Was? Zdrady i kłamstwa nigdy bym nie wybaczył, nawet jeśli miłość wybacza wszystko to rozum nie. Jestem w stanie zrozumieć ze ktoś się przestraszył tempa czy zachowania drugiej osoby ale jeśli jest w tym miłość to wczesniej czy później rozmawia się o tym. Ja wiem że to wszystko łatwo się pisze. Wiem ja się teraz czujecie, sam tak się czułem inaczej nie byłoby nie tym forum. Teraz dla Was świat jest bez sensu, bez nadzieji. Ale tak naprawde czas leczy rany. U jednych szybciej u innych wolniej ale leczy. Pamiętajcie o tym. Czasem życie potrafi zaskoczyć nas czymś pozytywnym, przykład Ulusi na tym forum znakomicie to ilustruje. \"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdy z nas ma gorsze i lepsze okresy. Czasem jest tak, że potrafimy w ciągu godziny upaść i pogrążyć się w bólu, czasem jest tak, że przez kilka dni potrafimy funkcjonować w miarę normalnie. Wiecie, dobrze, że macie o tym z kim pogadać, że możecie wrócić do rodziców, do domu i przynajmniej tam odpocząć. Ja tego komfortu nie mam. Nie chcę o tym mówić swoim rodzicom, nie chcę ich do tego mieszać, bo przecież tylko dla Niej zmieniłem całe swoje życie. Moja matka dostałaby przysłowiowego zawału, gdyby okazało się, ze jestem już teraz całkowicie sam bez Jej wsparcia. Nie pomogłoby tłumaczenie, że jakoś sobie radzę, musiałbym się ze wszystkiego tłumaczyć i na nowo rozdrapywać rany. Poza tym jeszcze jak naiwny nastolatek wierzę, że kiedyś nam się uda i dlatego nie chcę psuć Jej stosunków z moją rodziną. Póki co niestety muszę kłamać, na ślubie mojego brata byłem sam, całe swoje wakacje udawałem, że pracuję i nie mogę przyjechać z Nią do moich rodziców nawet na tydzień w odwiedziny. Głupio robię, ale z czasem i z tego się wyleczę... szczęśliwego trzynastego:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Darko zgadzam sie z Toba kto mnie(nas )oklamywal nie jest wart naszych lez sama dobrze o tym wiem ,dziwie sie samej sobie ze tak za tym oszustem tesknie bo nie powinnam ...ale zastanawiam sie dlaczego jemu to jest takie obojetne dlaczego nawet nie wytlumaczyl to mnie naprawde zasmuca;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko dlaczego tych gorszych jest dużo więcej niż tych dobrych i to jeszcze zależy co mamy na myśli pod słowem \"dobry dzień\". Czy to taki w którym się uśmiechniemy chociaż raz? Czy taki w którym ani razu nie zapłaczemy? Czy taki w którym chcemy wstać z łóżka, nie dlatego że musimy tylko, że chcemy? Czy taki w którym nie myślimy o Nim/Niej przez 24h? Czy taki w którym przesypiamy chociaż 5 godzin w miarę spokojnie? Czy taki w którym potrafimy się powstrzymać od napisania chociaż 1 słowa do Nich? Czy taki w którym chce nam się z kimś rozmawiać nie tylko z grzeczności i na temat inny niż On/Ona? Powoli zdaje sobie sprawę z tego, że On się już nie odezwie. Zastanawiam się ciągle czy już odwołał wszystko co było związane z Naszym ślubem, bo jeżeli jeszcze nie - to może jest jeszcze szansa? A może On zwyczajnie o tym nie myśli, nie pamięta, że trzeba wszystko odwołać. Ja nie mam na to siły. Widziałam Go przelotnie w sobotę - pomachał. A mi łzy same poleciały z oczu. To dalej tak bardzo boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariusz 85
Witam wszystkich ;) czy mógłby ktoś wysłac ta książkę o którą wszyscy czytacie? teken020@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od samego rana mam wrażenie jakby mi ktoś siedział na klatce piersiowej i powoli ją wgniatał a ja mam coraz większy problem z oddychaniem. Czy to się kiedyś skończy? Zamiast być lepiej to mam wrażenie, że z każdym dniem jest gorzej, ja już nie chcę się tak czuć. Jak mam Go wyrzucić z serca, ono już nie ma siły ma to wszystko. Co zostanie po sercu jeżeli uda mi się kiedykolwiek od Niego uwolnić? Do czego będzie ono zdolne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żaba 1982 Niestety nie da się ot tak wyrzucić z serca osoby która się kocha, z którą spędziło się lata. Po tylu latach śa miejsca, filmy, piosenki które będą Ci się z nim kojarzyć.Do pewnego momentu. Kiedyś poajwi się koś kto bedzie lekarstwem i wtedy przypomnisz sobie o byłym ale teraz pomyślisz \"kurcze... on robił tak i tak, spieprzył to i to\" i przestanie być kimś o kogo warto tak walczyć jak Ty to robisz. Może to teraz wydać się niemożliwe ale każdy ma szanse na nową miłość. Ani lepszą ani gorszą. Po prostu inną. Nowe miejsca,nowe filmy, nowe piosenki. A moze to właśnie ta nowa osoba obok Ciebie będzie tą która wreszcie zasłuży sobie na Twoje uczucie? Tego nie wiesz ani Ty ani Ja ale zyczę Ci tego z całego serca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Imisssomuch
Spotkalo mnie cos strasznego, 12.10 jeszcze pisal ze mu na mnie zalezy i ze mu zawrocilam w glowie a 13.10 powiedzial ze nic do mnie nie czuje... Bylo tak wszystko idealnie, czulam ze moge zrobic dla niego wszystko, a on tak poprostu mnie zostawil, nie moge przestac plakac od tamtej pory, mimo ze nasz zwiazek nie byl tak dlugi pokochalam go. Prosze Pomuszcie bo na mysl nasowajmi sie tylko nie zbyt madre mysli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MALA26
juz jestem. pameitacie pisalam ze jade do rodzicow i zrobie wszystko ze by o nim nie myslec. DUPAAa nie da rady, na dodatek zaczal mi sie snic. tak jak nie bylo go w moich snach tygodniami tak teraz sni mni sie co noc. ze mnie tuli bardzo mocno i mowi ze u niego wszystko w porzadku. a te tulenie jest tak prawdziwe, czuje cale jego cieplo, tak jak kiedys.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MALA26
Darko. masz racje, tez czesto o tym mysle. dlaczego placzemy, przezywamy i tesknimy skoro to wszystko wlasnie przez nich. to przez nich cierpimy a i tak oddalibysmy wszystko zeby wrocili, odezwali sie. czy naprawde warto, mysle ze teraz nam sie tak wydaje, przemawia za tym bol ktorego nie chcemy a wydaje nam sie ze powrot naszych ex to jedyna rzecz ktora moze ten bol zatrzymac. chce zeby wrocil ale sama na 100% nie wiem jak by bylo. znajac siebie pewnie bym nie zapomniala tego co mi zrobil a z czasem zaczeklyby sie wyrzuty, pretensje i wracanie do tego. on mieszka daleko ode mnie, na pewno nie moglabym spokojnie siedziec na miejscu, bo ciagle bym sie tylko zastanawiala co, kiedy i z kim robi. ZAYUWAZYLAM JEDEN POSTEP, WCZESNIEJ OBWINIALAM SIEBIE ZA TO CO SIE STALO, ZE DOPROWADZILAM DO TEGO ZE MNIE ZOSTAWIL BO ZA MALO SIE STARALAM, NA PEWNO JEST W TYM DUZO MNOJEJ WINY ALE I JEGO TAKZE. TO ON NIE DAL MI SZANSY NA POPRAWE, TO ON NIE CHCIAL SPOROBOWAC RAZ JESZCZE MIMO IZ JA STAWALAM NA GLOWIE. TO ON NIE CHCIAL, JA ROBILAM DUZO I JESTEM W STANIE JESZCZE WIELE TYLKO POTRZEBUJE JEGO ZGODY. ALE ON NIE CHCE I JA JUZ NIC NIE PORADZE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mmouse
Pora na mnie. Kolejna historia, jakich wiele. Wszystkie są takie same, choć każda jest inna... Moja ukochana rzuciła mnie po dwóch latach związku (a trzech znajomości). Ostatni rok mieszkaliśmy razem, gdyż zaczęła studiować w innym mieście, a ja uznałem, że muszę z Nią być. Więc się wyprowadziłem do Niej (choć sam studiuję zaocznie w jeszcze innym mieście). Decyzja o wspólnym zamieszkaniu jest najlepszą decyzją jaką kiedykolwiek podjąłem. Było jak w Raju. Zasypiać i budzić się przy Niej - to jest szczęście, którego opisać słowami się nie da. Kochaliśmy się z największą mocą, jaką można sobie wyobrazić. Znajomi często mówili, że jesteśmy niesamowitą parą. I mieli rację... Na początku tego roku mieliśmy kryzys. Okazało się, że mnie okłamywała (zresztą tak, jak wszystkich innych). Potrzebowała pieniędzy, więc zaczęła pracować w sposób, w jaki żadna dziewczyna pracować nie powinna... A co dopiero mój Aniołek. Zagubiła się. Po miesiącu przypadkiem się dowiedziałem. Przyznała się. Źle się z tym czuła. Ja byłem załamany. ALE... Mimo, że problem był poważny, daliśmy sobie z tym radę. I znów było cudownie. Do pewnego dnia... Po zakończeniu semestru, gdy wróciliśmy w rodzinne strony, po prostu mnie rzuciła. Ot tak. Bez powodu. Nigdy jej nie okłamałem, zawsze przy Niej byłem. Oczywiście, jak każdy mam wady, ale nigdy nie zrobiłem nic złego. Ona twierdzi, że byłem zazdrosny. To prawda (choć trzeba przyznać, że powody miałem – Ona często flirtowała, choć nieświadomie, bo nie potrafiła wyczuć facetów, ukrywała przede mną znajomych, rozmowy no i tą przeklętą „pracę”...). Ale nie była to zazdrość na zasadzie podejrzeń o zdradę, ale na zasadzie obawy, że może poznać kogoś, kto będzie zwyczajnie ode mnie lepszy (ja nie grzeszę urodą i nigdy dziewczyny na mnie nie leciały – a moja ukochana jest dziewczyną przepiękną). To już prawie cztery miesiące. Przez ponad dwa pisałem i dzwoniłem. Ona nie chciała się spotkać. Ani razu. Jeszcze w lipcu wróciła do tamtego miasta. Obecnie nie piszę od paru tygodni. I wciąż jestem załamany, mimo że wziąłem się za siebie, szkołę, hobby... Mam problemy ze snem, koncentracją. Usycham. Bywało, że była blisko zmiany zdania. Mieliśmy porozmawiać. Ale za każdym razem, na parę dni przed spotkaniem, zmieniała zdanie... Twierdzi, że Jej też było z tym ciężko, bo bolało Ją, gdy wiedziała, że cierpię. A teraz cisza. Zmieniła numer telefonu. Zerwała kontakty z wszystkimi naszymi znajomymi. Wg jej słów, z naszej ostatniej rozmowy telefonicznej, nie możemy być razem, bo „tak uznała, bo nie, bo jest głupia i uparta”... A ja kocham ją tak bardzo. Wciąż, z każdym dniem, czuję jakbym kochał ją jeszcze mocniej... Wiem, jak ona ma trudny i skomplikowany charakter. Wiem, że potrafi podejmować złe decyzje i gubi się w życiu. Ale jest cholernie uparta i to chyba moja największa przeszkoda... A ja głupi, wciąż w nas wierzę... Łudzę się... Kocham ją... Wiem, że jedynym sposobem, abym sobie poradził, to znaleźć nową dziewczynę. Tak, abym mógł całą tą energię, która we mnie kipi, przelać na nową partnerkę. Abym przestał idealizować moją byłą. Bo wiem, że ona ideałem nie jest, robiła mi świństwa, rzuciła w okropny sposób i nie dała Nam szansy na naprawę. Ale nowej nie znajdę, bo dziewczyny nie lubią takich, jak ja. A jeśli lubią, to tylko na stopie koleżeńskiej. A ja tak bardzo bym chciał być w związku. Choć wiem, że największym szczęściem byłby dla mnie powrót mojej Ukochanej... Ale ona chce chyba nowego życia. Tym razem, z Miłością wygrały chyba pieniądze... Póki co, czas mi nie pomaga. I sam nie wiem, jak mam funkcjonować, skoro nie potrafię się cieszyć z niczego, jeśli nie mogę się cieszyć razem z Nią... Wybaczcie długość, ale mówienie i pisanie o tym jakoś mnie uspokaja. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, zacznę tak, jak zaczęli wszyscy. jestem tu świeżynką. mój związek rozpadł się (?) przedwczoraj. i oczywiście- wcześniej to prawie sielanka. poznaliśmy się ponad 3 lata temu. byliśmy razem przez około pół roku, później ON wyjechał za granicę, ja zostałam w kraju. rozstaliśmy się na 2 lata. w międzyczasie oczywiście płacze, zgrzytania zębów, powrót, rozstanie itd. wrócił do kraju. chwila ciszy. nagłe olśnienie - odezwał się. zaczęliśmy się spotykać, na początku ostrożnie, a później... hmmm... później to już historia. i było dobrze, było idealnie, tak, jak tylko kobieta może sobie wymarzyć, że będzie.po 5 miesiącach takiego raju na ziemi nagle bum! zerwał. płakałam, gryzłam poduszkę z bezsilności. ale postanowiłam walczyć. wbrew wszystkim i wszystkiemu. udało się. wróciliśmy do siebie. na początku znowu ostrożnie. badałam na czym stoję. później kolejny okres sielanki. no i w zeszłym tygodniu sielanka się skończyła. spędziliśmy razem weekend, jak zawsze było świetnie. w poniedziałek wyszedł do pracy. wieczorem nie spotykaliśmy się, bo przecież trzeba było też o swoje własne sprawy i przyjaciół zadbać. ja miałam spotkanie z przyjaciółką, on- piwko z kolegami. no i we wtorek coś się stało. jak to ładnie określił- złapał dołek. nie chciał się spotkać, nie chciał rozmawiać. spotkaliśmy się w czwartek i wtedy poczułam, że to już nie mój ON. ale pomyślałam, cóż, trudno, każdy ma prawo do gorszego okresu, każdy ma prawo przezywać swoje dołki, jak chce. wyjechał na weekend do rodziców. prawie się nie odzywał. w niedzielę nie wytrzymałam- wysłałam smsa. chciałam wiedzieć co z nami dalej, czy jesteśmy razem, czy może jednak chce zerwać. odpisał, że na razie chce zrobić sobie tydzień przerwy a później zobaczymy jak to będzie. spotkaliśmy się wieczorem tego samego dnia. i był taki daleki, taki zamknięty w tej jego skorupie.próbowałam negocjować, ale nie dałam rady. powiedział, że nie wie teraz niczego, że jest w takim dołku, że niczego nie jest pewien ( tak tak, wiem, nie jest to szczególnie dojrzałe, ale nie za dojrzałość go pokochałam). no i zrobiliśmy sobie tę \\\"przerwę\\\". jednak ja się już nie czaruję, że będzie dobrze. myślę o tym, że nas już nie ma. i powiem wam, że jest cholernie ciężko. ból niemal fizyczny. są dobre momenty. jasne. wtedy myślę sobie \\\"a co tam!odzyskałam raz, odzyskam kolejny!\\\", a później przychodzi dół i czuję, niemal fizycznie, jak moje serce pęka na setki kawałeczków, płaczę, histeryzuję i wszystko znowu jest dla mnie czarne. myślę, nie, on już nie wróci. tym razem nie. tym razem jest zdecydowany, że mnie nie chce.tylko wicie co? trafiłam na to forum i najpierw zaczęłam tylko czytać. aż nagle mnie olśniło- łatwiej będzie przez to przebrnąć z ludźmi, którzy czują to samo, a przynajmniej podobnie. i jeszcze jedno - niezależnie od całego świata, będę o niego walczyć. wszelkimi dostępnymi mi sposobami. i tak jak poprzednim razem, wbrew całemu światu. męczy mnie tylko pytanie zadawane mi przez przyjaciół -czy to ma sens, żeby kolejny raz walczyć o człowieka, który pewnie nie raz zrobi mi coś podobnego, jeśli moje starania o powrót zostaną zwieńczone sukcesem? i wiecie, co wam powiem? warto!a jeśli się nie uda? nie biorę na razie tej opcji pod uwagę. uda się, bo musi.ot co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Imisssomuch
Proszę was pomóżcie:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Znowu bezsenna noc, ile czasu można tak funkcjonować. Ciągły brak apetytu, niedługo będę musiała wymienić wszystkie ubrania. Dziś od rana czyje jakiś wewnętrzny niepokój. Tak jakby coś się stało albo coś miało się stać. Nie mogę się skupić, myśleć, pracować. On nie daje żadnego znaku życia :( zero kontaktu. Ostatnio nawet nie mam szczęścia żeby trafić na Niego \"przypadkiem\". Męczę się cho***nie się męczę. On sobie chyba dobrze radzi, skoro mnie nie potrzebuje. To dlaczego ja Go tak potrzebuje, chociaż mam coraz większą świadomość, że nic się już nie zmieni :( Po co prawie codziennie robię 15 km na rowerze żeby tylko przejechać koło Jego zakładu pracy. Chociaż mam świadomość, że spotkanie Go graniczy z cudem. Może ja właśnie liczę na cud, bo tylko On może coś zmienić. Co z tego, że ja tak bardzo chce, skoro On nie chce. Co z tego, że ciągle się staram, skoro to i tak nic nie zmienia. Co z tego, że tak bardzo pragnę Jego powrotu, skoro On tego nie chce. Sama nic nie zdziałam, żeby dało się coś zrobić potrzebne są 2 osoby. Jedna nic nie poradzi, choćby była gotowa na wszystko żeby wszystko naprawić. Chociaż zmieniła się nie do poznania z pewnej siebie, gadatliwej i szczęśliwej osoby, w płaczliwą, smutną, cichą i nieszczęśliwą osobę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olga86
Imisssomuch,Mmouse,innabajka26 Mi sie wydaje,że oni sami nie wiedzą czego chcą i najlepiej będzie jak dacie im czas i zajmiecie się sobą.Wiem,że to nie jest łatwe ale przynajmniej spotykajcie się ze znajomymi i starajcie sie nie siedzieć sami w domu bo wtedy łapie się najgorsze doły. No w sobote byłam na imprezie i był mój ex ze swoją dziewczyną myślałam,że umre ale udawałam,że świetnie sie bawie i go nie widze.Nawet sobie cześć nie powiedzieliśmy ale kumpela mówiła,że mnie obserwował ale co z tego jak widziałam jak ją przytula i całuje:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olga86
A swoją "panią ideał" przedstawił naszej znajomej.Pewnie chciał mnie dobić jaki jest szczęśliwy i mu sie udało:-( Jeszcze pytał kiedy może wpaść do niej na kawe no super może jeszcze z nią tego już nie zniose naprawde:-( a ja staram sie zapomniec ale dupa nie wychodzi i czuje,że brakuje mi sił:-(Macie jakieś rady i wie ktoś czemu on mi to robi bo zemścic to już chyba to zrobił tym,ze potraktował mnie jak szmate to co teraz chce???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×