Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ewera

W noc sylwestrową zdradziłam mężą bardzo tego żałuje Co robić?

Polecane posty

Gość Ram pam pam
Jak tak ci dobrze z kochankiem to idź do niego i zostaw córkę i męża w spokoju

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do dobry anioł. Ty umiesz czytać czy nie? Bo mam wrażenie że coś nie tak ze zrozumieniem tekstu czytanego. Tak może będę się smażyć w piekle ale daj spokój z takimi tekstami, bo nie robi to na mnie na razie wrażenia. Do Madzia-lena. Wiem co chcesz powiedzieć. Właśnie dobrze to ujęłaś. Fakt każdy chce być kochany. Ale ja też chciałabym poczuć się wyjątkowo pomimo że jesteśmy prawie 10 lat po ślubie. Nie brakuje mi wyść. Sama kilka razy w miesiącu zapraszam męża na dobry obiad do restauracji, chodzimy do kina, teatru. Ale mam wrażenie że zawsze inicjatywa wychodzi ode mnie. Ja po prostu chciałabym aby on też co ś inicjował. Czasami mam wrażenie że jak sama czegoś nie zaproponuje to byśmy tak po prostu osiedli. Jeśli sa jakieś święta imieniny, urodziny, itp. zawsze dostaję w prezencie to o czym kiedyś napomknęła. Mam wrażenie że ostatnio wszystko jest takie przewidywalne że po prostu nudne. Chciałabym po prostu odrobiny szleństwa takiego jakie było kiedyś. Znajomi uważają nas za idealne małżeństwo; ale chyba tak jednak nie jest. Sama często zaskakuję męża różnymi prezentami tak nawet bez okazji bo takie sprawiają największa radość. Cieszę się jak mogę zrobić mu przyjemność prezentem, wyjściem gdzięś, wyjazdem na weekend itp. Miałam nadzieję że może się domyśli albo zastanowi czemu to robię ale nic z tego. A niestety jak nawet już powiem i to zrobi to nie zadawala mnie to; nie jest to już takie przyjemne niż kiedy miałoby być to niespodzianką. Pewnie się teraz zrobi tu raban że jestem jakaś walnięta i sama wyszukuję sobie problemy. Od jakiegoś czasu zaczynam sama bać się swoich myśli. Mam wrażenie że dziecko, którego tak oboje chcieliśmy zaczyna stawać między nami i zamiast nas łaczyć po prostu nas dzieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Norbert 30
DO CIEBIE MADZIA-LENO Czytam twoje wypowiedzi wyróżniające się wsród innych forumowiczek. Twój facet musi byc dumny, ze ma taka zone ja ty! Jestes bardzo wartosciowa kobietą i tak trzymaj. Czy mogę zapytać o twoje wykształcenie-jesteś psychologiem prawda? POGRATULUJ MĘZOWI, zazdroszczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 50 lat i więcej
Kobieto zostanów się co ty wypisujesz-jak dziecko może dzielić? Ono może jedynie żałować w przyszłości, że jego matka rozbiła jego rodzinę, bo miała ochotę na seksik z kolegą taty! Żal serce ściska. Co do Madzi-leny zgadzam się z poprzednikiem. Za mało takich kobiet na tym chol...świecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brrrrr_p
madzia-lena nie moze byc psychologiem, a jesli jest, to jej facet na pewno nie jest szczesliwy, to po prostu calkiem normalna babeczka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ulianka
A ja cię rozumiem... Mój mąż po trzech latach przestał widzieć we mnie kobietę. Jestem tylko kucharką, sprzątaczką, niańką i policjantem, który nie pozwala mu sie bawić. Nigdzie razem nie wychodzimy, bo jest o mnie zazdrosny, choć nigdy nie dałam mu powodów do zazdrości. Muzyka, której słucham, jest dla niego do bani (Grechuta, poezja śpiewana, jazz etc). Moje zainteresowania (teatr, ksiażki, film) też. Nie pracowałam, siedziałam na wychowawczym - miał do mnie pretensje, że mnie musi utrzymywać. Teraz pracuję - znów źle, bo nie czuje się mężczyzną. I to nie to, że jestem nieatrakcyjna - jestem zadbana, mam świetną figurę, inni faceci zwracają na mnie uwagę. Poprostu, mój facet uważa mnie za swoją własność, moje uczucia do niego za coś zwykłego i pospolitego, i uważa, że nie musi się o mnie starać, okazywać mi czułość, miłość, dawać poczucie bezpieczeństwa i bliskości. Bo mnie już ma. I może robić mnie traktować jak powietrze, bo ja i tak zostanę. Ale się myli. Bo ja zbieram siły i już niedługo poprostu frajera zostawię. Rozwód nie boli (w przeciwieństwie do zycia z popaprańcem).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ulianka
I jeszcze jedno - żałujesz, czyli wiesz, że popełniłaś błąd. to znaczy, że masz skrupiły i jesteś w porządku. znam wiele lasek, które puszczają kantem swoich mężów ot tak, dla zabawy. A dla mnie z tego, co piszesz wynika, że z tym kumplem to nie była tylko zabawa. Wiem jak to jest - jeśli ktoś, kto na codzień czuje się jak "szara myszka" poczuje sie dzięki komuś jak ktoś wyjątkowy... i dlatego cię nie potępiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich i dziękuje że zachcieliście podzielić się swoimi uwagami; zarówno tych neutralnymi jak i tymi oceniającymi. Tak ulianko masz rację popełniłam błąd ale w zasadzie to mnie nie usprawiedliwia. Powinnam się trzymać na baczności. W ten weekend zbierała się żeby powiedzieć o wszystkim mężowi, ale niestety nie wyszło. Przyjechali znajomi i było po ptakach. Tak więc dalej noszę to w sobie i mam wrażenie że się zadręcze. Targają mną sprzeczne uczucia. Jesli powiem to mężowi to może zepsuć to relację nie tylko między nami. Tego suię nawet tak nie boję. Zawsze byłam zwolennikiem terapii szokowych. Boję się że to zniszczy relacje między nim i jego kolegą. Przecież razem pracują i chcąc nie chcąc muszą kontynuować tą znajomość. Ponadto dochodzi jeszcze jeden problem za dwa tygodnie mamy wspólny wyjazd (ja+maż + inni znajomi wsród nich i kolega mężą) do Zakopanego na Puchr Świata w skokach narciarskich. Wyjazd był już planowany jakiś czas temu. Teraz chciałam się wycofać, ale mąż powiedział że jesli zostanę w domu to on też. A ja jestem w rozterce. Wiem jak bardzo zależy mężowi na tym wyjeździe i jaka to dla niego przyjemność a z kolei nie czuję się na siłach na konfrontację z tym kolegą. Bardzo Ci współczuję ulianko choć nie jesteśmy w takich samych sytuacjach to jednak potrafię się postawić w Twojej sytuacji. Choć to sprawa może z punktu widzenia podjęcia konkretnej decyzji łatwiejsza to jednak nie zazdroszczę. No cóż każdy musi podejmować własne decyzje i chociasz konsekwencje ich są nie zawsze zgodne z naszymi życzeniami to cieszę si że jednak nawet w najtrudniejszych sytuacjach można je podejmować samodzielnie i nie czekać aż inni zrobią to za nas. Życzę Ci dużo szczęścia i mam nadzieję że znajdziesz miłość swojego zycia i spotkasz takiego faceta na jakiego zasługujesz. Grunt to nie dać się stłamsić i tego się trzymajmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×