Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

pomykam

FACECI zdolni do wyrzeczeń

Polecane posty

Gość tez Marek
Raczej nie. Mi zalezalo na pewno bardziej. Ale jak czlowiek kocha to na nic nie patrzy. Kiedy zostawila mnie ta pierwsza postanowilem sobie ze jak kogos pokocham to bedzie miala ze mna jak w niebie. I z calych sie staralem sie zeby tak bylo. Ale jednak... To nie wystarcza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zrezygnował ze swojego ułożonego już życia: pracy, \"znajomych\" i przeprowadził znacznie bliżej mnie :) na szczęście bez problemu się tutaj zaklimatyzował i pracuje w tym samym zawodzie - ufff ale często odwiedzamy jego rodzinę :) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja Ci powiem Marku....cóż....miałam faceta, z któr6ym można powiedzieć...pewnie wiele dziewczyn by powiedziało, że miałam jak w niebie....jednak...co dla innych jest niebem , dla drugich niekoniecznie....cóż cieszyłam się kiedy dostawałam kwiaty, chodziliśmy do knajp, ale....cóż....czułąm, że brakuje w tym wszystkim zrozumienia...niestety nie w smak mu było, że chciałam po ślubie...złąmałam swoją zasadę...cóż człowiek jest słaby...jeszcze mocniej się zaangażowałam...lecz co? nic...było coraz gorzej a wszystko się zaczęło od tego, że cokolwiek nie powiedziałam, że mienie pasuje to...od razu było , że robię \" akcje\"...... czułam się coraz gorzej...nie mówiłam o swoich pasjach , bo wedziałam, że jego to nie interesuje, że słucha tak jakby z musu....nie mógł ze mną pójśc do kina czy teatru czy nawett opery...nawet na dyskotekę....rzadkko...jeśli coś było rzeczywiście trudnego to....tak jakby wykręcał się swoimi chorobami...które oczywiście dałby się wyleczyć gdyby chciał.... bolało mnie to....bo jak przychodziło do kłotni kryzysowych....to mówił , że będzie się starał....ale dla niego staranie to....było jakby....wziąc mnie na spacer czy zrobić kolację...a mi wciąż nie o to chodziło...:( ciężkie to było...bo nie słuchał moich potrzeb , naprawdę nie wygórowanych ....nie umieliśmy raozmawiać...każda rozmowa...o nas kończyła się tym ,że jego zdaniem robię mu wyzuty jaki jest beznadziejny...a przecież gdyby był...to bym z num nie była...cóż ja....wierzyłąm...żę jego słowa są prawdziwe...że rzeczywiście mnie kocha...powiedział mi tak po miesiącu...ale nawet rozmawiał o tym z moją mamą, że dostał los na loterii poznając taką dziewczynę...ja ja...niestety ... życie we dwójkę to wyrzeczenia...ale i przede wszystkim umiejętność rozmowy...wniknięcia w t drugą osobę...poznania jej poprzez właśnie ROZMOWĘ>>>> tego mi bardzo brakowało...takiej rozmowy nie o dupie maryni...tylko prawdziwej konstruktywnej rozmowy...jeśli już rozmawialiśmy okazywao się ,że on ma inny pogląd...i ...tak to się zakończyło....nie pasowaliśmy do siebie...nie byliśmy dla siebie.... trudne to....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez Marek
Ok rozumiem. Tylko jest taki problem, ze ja rozmawialem z nia. Byla rozmowa, pytania czego oczekuje, jakie ma plany, czy ja w nich tez jestem. Na koncu powiedziala ze sama nie wie jeszcze czego chce od zycia i ze jest "niestabilna emocjonalnie" :/ Zadreczalem sie ze moze to jednak moja wina. Mialem duze problem, nie moglem sie wziac w garsc. Ale wiesz co... nie to nie ja. Sorki ale nie bede bral na siebie odpowiedzialnosci za czyjes lawirowanie po innych wymiarach. Z mojej strony byla chec rozmowy. Problem byl taki ze ona byla zbyt skryta, Bala sie otworzyc przedemna....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
namawiam wszystkich goraco, zeby nawet w obliczu wielkiej miłości nie zapominali o sobie miłość to przyjaźń również, a ona jest otwarta i wsłuchana na wzajemne potrzeby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×