m a d z 1 Napisano Grudzień 19, 2008 mój wójek mial raka pluc i z tego wyszedl a ja kiedys mialam gruzlice, o ktorej nie wiedzialam, dopiero po latach to sie okazalo jesli masz jakie spytania pisz na meila Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
GABI41 0 Napisano Grudzień 19, 2008 JOBI3 moj tata palil papierosy 50 lat.Teraz ma 72 lata .My tez ukrywalismy przed nim prawde.Wiedzial tylko tyle,ze ma guz na plucach,ale po pobycie w szpitalu w listopadzie przeczylal wypis i tam wszystko pisze czarno na bialym,ze ma prawdopodobnie drobnokomorkowego raka pluc z przerzutami na watrobe.Zalamal sie nie chce nigdzie wychodzic z domu,caly czas siedzi w fotelu i patrzy na tv,nic go nie interesuje.Pozdrawiam wszystkich. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość zrospaczona.... Napisano Grudzień 20, 2008 Witajcie. Ja tez należe do osób.którym ten sk... zabrał jedna z najbliższych mi osób...mojego kochanego teścia. nie wiem czy ktos mnie pamięta..pisałam tu troche w czerwcu,,,,niestety mój najukochanszy tesć zaraz potem wkrótce zmarł ++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++ Az boje sie pisać.....ale bardzo sie boje o mojego meza........ Tez dzieje sie z nim cos niedobrego....pokasłuje ,szybko sie męczy i wogóle cały osłabł.Jak tesc zmarł to dostałam obsesji na punkcie obserwowania meża...i widziałam objawy...lecz uspokajałam siebie,ze to moja obsesja. Maz miał robione w lipcu przeswiatlenie płuc..na opisie napisano,ze patologii brak,ale jak pokazałam to zdjecie lekarce rodzinnej to ona powiedziała ,ze te płuca nie wygladaja na całkiem zdrowe i dała meżowi skierowanie na badania do przychodni chorób płuc.Powiedziała ,ze w zwiazku z choroba teścia woli dmuchać na zimne..... Niestety maz powiedział,ze nigdzie nie pójdzie,bo jest zdrowy,a to ze jest taki osłabione jest spowodowane ostatnimi przezyciami.Codziennie na tym tle dochodziło miedzy nami do kłótni Maz mi powiedział,ze wmawiam mu chorobe......i że jak pójdie do lekarza i mu cos znajdą to bedzie przeze mnie.......wystraszyłam się tego i.... ja to sobie w końcu tez zaczęłam to tak tłumaczyc,ze maż jest załamany smiercią swojego ojca i dlatego jest taki. Po tych wszystkich kłótniach przestałam nalegac,zeby maz poszedł na dalsza diagnostykę tym bardizej,ze przychodnia chorób płuc jest w tym samym budynku co szpital,gdzie zmarł tesc...... Pomyślałm,ze to byłoby za duze obciążenie psychiczna dla meza,zeby tam iść...to wszystko było takie trudne. Ciągle sie pytałam meza jak sie czuje...mówił mi,ze dobrze...lecz ja widziałam,ze nie jest taki jak dawniej.Ale cały czas sobie tłumaczyłam,ze to wszystko sposodowane jest smiercia tescia,ze maz stał sie markotny i ciągla jais osłabiony. Niestety teraz moje obawy wróciły ze zdwojona siłą...maz mi mówi ze dlatego tak słabo się czuje,bo ta pogoda tak na niego wpływa lecz ja widze,ze cos się z nim dzieje niedobrego.jest ciągle zmeczony.I wiecie jaki sie zrobił ...ciagle czyta klepsydry......kto umarł i ile miał lat.....czasmi powie coś takiego,ze az mi sie gorąco robi..np.kupie ci laptopa to będziesz miała pamiatke po mnie.......sa to słowa wypowaiadane zartem,a mnie sie wtedy płakac chce. Bardzo sie boję......wiem,że z ta choroba tak trudno walczyc i wygrac udaje sie jednostkom i wyjątkowym szcześliwcom,a podstawą jest wczene wykrycie prawdopodobnie jedynie wtedy,gdy nie ma jeszcze żadnych objawów. jak widzicie objawy u mojego meża są i sie nasilają,w dodatku mąż jest niesamowicie słaby psychicznie i panicznie boi sie lekarzy. od zawsze taki był,ze na widok strzykawki prawie mdlał.Niedawno mi powiedział,ze jak będę chciała, go kiedys dobic to mam go dac do szpitala,to on tego nie przezyje... I co ja mam zrobic?........Mąz ma dopiero 50 lat i jest najwspanialszym,najcudowniejsym i najukochańszym człowiekiem jakiego znam. Jak sobie przypomne to co przeżył tesć i że mu to nic nie pomogło to sama trace w iarę w sens uciązliwego leczenia.I czy przypadkiem to leczenie nie przyspiesza wszystkiego Ja chyba oszaleję..........pomyslicie,ze jestem wariatka i że powinnam walczyc,a nie pisac tu głupoty,ale ja i tak wiem,że jest to walka z wiatrakami i co nie zrobie to i tak będzie żle..... Przepraszam że taki tu wprowadzam nastrój,ale wyyyyyć mi sie chce........!!!!!!!!!!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wiki1006 Napisano Grudzień 20, 2008 MOAJA CIOCIA NIGDY NIE PALILA I ZMARLA NA RAKA PLUC:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość agniechajjjj Napisano Grudzień 20, 2008 mój dziadek tez miała traka płuc a nie plaił od 10 lat i jak skonczył palic to nagle cos sie zaczeło dziać i umarł:(:(:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość zrospaczona... Napisano Grudzień 20, 2008 No własnie.....mój mąż tez nie pali od osmiu lat! A mój tesć też zmarł na tego raka 9 lat po tym jak rzucił palenie............... Wydaje mi się,że coś w tym jest............lekarze tego głosno nie mówią,ale chyba jak się paliło od młodości papierosy to nie powinno sie ich rzucać. Słyszałam opinię,że organizm ludzki jak mu od młodych lat podawano nikotyne to nauczył się z nia funkcjonować i jak po latach przestaje mu się jej dostarczać to zaczyna wariować i wtedy zaczynają sie mutowac komórki......................NIESTETY ja za póżno się o tym dowiedziałam..................a to ja zmusiłam męża do zaprzestania palenia..........BUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU Już bardzo wiele historii słyszałam o raku u osób,które rzuciły palenie,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość eclipse1 Napisano Grudzień 20, 2008 Przeczytajcie samych siebie ....palisz ....dostaniesz raka....paliłes i rzuciles dostaniesz raka....niepaliłes ...tez mozesz dostac raka.Obsesja Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość tres Napisano Grudzień 20, 2008 do zrozpaczona z opisu wydaje mi sie ze Twoj maz cierpi na depresje. Powinien zaczac sie leczyc bo ta choroba daje sie we znaki zarowno chorujacemu jak i rodzinie. Swoja droga ze na przeswietleniu czesto nic nie widac- najwiarygodniejsze jest TK. A tak ogolnie to prosze Was nie piszcie takich glupot ze rzucenie palenia sprzyja rozwojowi raka pluc!! 50% chorych na nowotwor pluc nie palilo reszta to palacze. U tych ktorzy palili zmutowane komorki moga pojawic sie juz na 10 lat przed ogolnie rozpoznawanymi symptomami choroby. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
rio 0 Napisano Grudzień 21, 2008 http://rakpluc.frix.pl/ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość sandlaa Napisano Grudzień 21, 2008 DO KAJA Kaju, przeczytałam wsystkie twoje posty i mam wrażenie, jakbym ich część pisała sama... moj tato miał 50 lat, zmarł na raka pluc miesiąc temu... to była dla nas straszna nerwówa, sama nie wiem jak przez to przeszłam...tatuś był strasznie nerwowy, byłam na niego o to zła, dziś wiem, że strasznie cierpiał i to wszystko przez ten ból i strach nigdy nie zapomnę lekarza hospicjum.odprowadziłam go na korytarz, a on na schodach powiedział: Tato prawdopodobnie umrze dziś w nocy... nie ,ylił się...tata odszedł po cichu, odwrócił się plecami, nie chciał bym na to patrzyła... tato miał guza na prawym płucu z naciekami na tchawicę, ponadto był w III stopniu zaawansowania więc o operacji nie było mowy. dostał jednocześnie chemię i naświetlania, czuł sie bardzo dobrze, a że mieszkamy niedaleko centrum onkologii w gliwicach, to na chemię i lampy chodził sam, jak na spacer... do końca funkcjonował samodzielnie, nie potrzebował opieki, zzaś dwa tygodnie przed śmiercią dopiero zaległ w łóżku, kompletnie opadł z sił, nie chciało mu sie nawet ze mną rozmawiać. dzień przed jego śmiercią spadł śnieg...tato już go nie widział bo nie miał siły by wstać do okna... dzień po jego pogrzebie odebrałam jego wyniki tomografii. pisali w nich że w miejscu guza zrobiła się dziura ok. 9 na 9 cm a w końcowych wnioskach napisano, że organizm za mocno zareagował na zastosowane leczenie... do dziś nie wiem co to oznacza...może dostał za dużo chemii lub naświetlań... nie wiem Od jego śmierci minął miesiąc, nie wiem jak sobie poradzę, tak bardzo za nim tęsknię... Tylko śpij i aż śpij A mnie prowadź tam Tam gdzie jesteś Chcę być tam gdzie ty W niebie, czemu nie W piekle aż na dnie Będę wszędzie, wszędzie będę Czy to ważne gdzie to będzie Więc przytul się i śpij tylko czas nie chodzi spać Bo ma czas, jest twardy O tak jak głaz jutro zbudzisz dzień Jutro ja twój cień Będę wszędzie, wszędzie będę Nawet, gdy mnie już nie będzie Tylko śpij i aż śpij Wniebowzięty chór Wszystkich świętych Patrzy na nas w dół A to tylko ty A to tylko ja Ty maleństwo niepojęte Boże życie bywa piękne Już przytul się i śpij Czekolady pełna noc Gwiazdy jak cukierki Ech czas je zdjąć Jutro obudź dzień Jutro ja twój cień Będę wszędzie, wszędzie będę Nawet, gdy mnie już... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Jobi3 0 Napisano Grudzień 22, 2008 Według statystyk 85-90% chorych na raka płuc jest palaczami lub dlugo palilo , po 10 latach od zaprzestania znacznie spada ryzyko . Do zrozpaczona poczytaj forum depresja, nerwica ja mam przeczucia w tym kierunku Mój tato wychodzi jutro ze szpitala do domu , na pewno jeszcze cos napisze . Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość 15 lat Napisano Grudzień 22, 2008 Moj ojciec tez mial raka pluc z przerzutami. Niestety on z tego nie wyszedl. Nie zyje juz 15 lat. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anet22ka 0 Napisano Grudzień 22, 2008 Witajcie, święta tuż tuż a ja nie potrafię się z nich cieszyć, chociaż powinnam bo moga to byc ostatnie święta z moim kochanym tatusiem. W domu nie pokazuje tego , żartuje z tatą i wszyscy udajemy. Tata dziś po południu ma mieć prześwietlenie płuc , Boże jak bardzo się boje żeby wyniki nie wyszły gorsze........... Kaju prosze odezwij się , mam nadzieje że u Ciebie lepiej. Życze wszystkim spokojnych i wesołych świąt, mam nadzieję że chociaż przez chwile uda Wam się zapomniec o zmartwieniach i będziecie się cieszyć świątecznym nastrojem, pozdrawiam serdecznie Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Kaja32 0 Napisano Grudzień 22, 2008 Witajcie Kochani......buuuuuuuuuuuuu sytuacja sie radykalnie zmienila..tatus juz nie chodzi ,nie poznaje nas...lezy i jeczy,wciaz wola swoich zmarlych rodzicow..jest juz na pampersach..Nic wiecej nie jestem w stanie napisac...:((((((((((((((( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość sandlaa Napisano Grudzień 22, 2008 Kaju tak mi przykro, musisz być silna, wiem że to strasznie brzmi, ale kiedy odszedł mój tato, poczułam ulgę że już się nie męczy, a cierpiał bardzo...żaden człowiek nie zasłużył na to by umierać w takich męczarniach, jak moj i twój tato. Pomodlę się dziś za niego i za całą twoją rodzinę, byście to znieśli. Wiesz już chyba, że zbliża się nieuniknione...pamiętam jak było mi miesiąc temu ciężko, życzę Ci więc wiele siły. Pomyśl, że jesli odejdzie, to do lepszego świata, tam już go nie spotka żadna krzywda...jeśli po drugiej stronie na prawde coś istnieje, to jestem pewna, że mój tato zajmie się twoim, zaprzyjaźnią sie:) bądź więc silna, ciesz się tymi chwilami, kiedy jeszcze masz go przy sobie, a gdy przyjdzie czas, pozwól mu odejść... przeczytałam wszystkie twoje posty, sama nie wiem czemu tak się zaangażowałam w twoją historię, może dlatego że jest tak podobna do mojej? trzymaj się dzielnie i wiedz że są ludzie, których nie znasz, a którzy cierpią i są razem z tobą, tak jak ja i wiele innych osób na tym forum. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość tres Napisano Grudzień 22, 2008 Kaju u mnie jest podobnie. Tato z dnia na dzien stal sie bezradny jak dziecko. Jeszcze nas poznaje ale tez stale rozmawia ze swoja mama ktora nie zyje od 15 lat. A moze ona jest z nami i tylko tatus ja widzi a ona pomaga mu w cierpieniu???? Dla mnie moglo by nie byc swiat. Nie wiem jak je przezyjemy... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mała mini Napisano Grudzień 22, 2008 Kochane!!! ostatnio tylko Was czytam bo brak mi sił zeby pisac...boje sie...i ten strach przed swietami...jak to wszystko bedzie...:/ KAju nie wiem co powiedziec...dzieki Tobie tu wszyscy jestesmy i kazdy od poczatku sledzil Twoje losy...trzymam kciuki mocno i obyście przetrwali jakos te święta...niech DOBRY BOG nam nikogo nie zabierze.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Ania_29 Napisano Grudzień 22, 2008 czytam Wasze historie dziewczyny i placze, bo przezywam to samo, zabieram sie do opisania swojej, ale nie potrafie, moj tato walczy od kwietnia tego roku, od 2 dni lezy i nic nie je, cokolwiek mu dajemy nie ma ochoty, boje sie, ze sie poddal, prosze go blagam zeby cos zjadl, on nie chce, ile ja juz lez wylalam, nie chce go stracic, tak bardzo go kocham... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość sandlaa Napisano Grudzień 23, 2008 Aniu, przykro mi, że nie możecie namówić tatę do jedzenia. Ja miałam z moim podobny problem, gdyż tato miał raka płuc z naciekiem na tchawicę i to bardzo utrudnialo mu jedzenie, bywało, że przez kilka dni z rzędu nic nie jadł a pił bardzo niewiele... Kiedy zmarł, ważył może ze 40 kilo... Ja trochę za późno się o tym dowiedziałam, ale istnieje cos takiego jak NUTRI DRINK, można to kupić w aptece, kosztuje ok 7 złotych i jest to napój odżywczy, który ma tyle wartości odżywczych, że zastępuje normalny posiłek. Mój tato żywił sie pratycznie tylko tym przez ostatnie dwa miesiące życia... Pozdrawiam Was Cieplutko, trzymajcie się Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Coreczka Tatusia Napisano Grudzień 23, 2008 Mój Tata zmarł na raka płuc (z przerzutami do mózgu i jamy brzusznej) 2 m-ce temu. Pieprzony rak zabrał mi go w niecałe 2 miesiące. Straszna śmierć. Trzymałam go za rękę w chwili gdy umierał. Nigdy nie zapomnę tego cierpienia, jego oczu błagających o śmierć. I niech nikt nie życzy mi Wesołych Świąt... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Ania_29 Napisano Grudzień 23, 2008 dziekuje za dobre slowo!!! Spokojnych Swiąt wszystkim zycze!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Kaja32 0 Napisano Grudzień 24, 2008 Witajcie...tatus od wczoraj jest w szpitalu,stan jest krytyczny,nerrki przestaja funkcjonowac,serce pomimo tego ze jest jak dzwon, tez juz oslablo....jest nieprzytomny.Ktos kiedys tu napisal,ze bedziemy prosic Boga o to by przestal cierpiec ,by odszedl do Pana...wlasnie my teraz o to prosimy ,by zabral GO do Wiecznosci, by przestal cierpiec,bo cierpi bardzo,pomimo tego ze nie wydaje juz zadnych dzwiekow...Na przemian siedzimy przy nim,by nie czul sie samotny w tej ostaniej drodze buuuuuuuuuu.Pomimo ogromnego bolu jaki przepelnia moje serce,bede naprawde szczesliwa jezeli juz odejdzie,bo nic tak nie boli jak patrzenie na czlowieka ciepiacego ogromne meki ktorego bardzo kochasz. Pomimo mojej rozpaczy zycze wszystkim spokojnych i rodzinnych Świąt Narodzenia Panskiego i oby zawsze Jezus Malusnienki byl przy Was i Waszych bliskich!!! buuuuuuuuuuuuu Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość sandlaa Napisano Grudzień 24, 2008 Kaju jestem myślami z Tobą i Twoim Tatusiem... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość tres Napisano Grudzień 25, 2008 ta noc byla straszna. Byly chwile ze myslalam ze juz wszystko skonczone. ale Tato ma taka wole walki. Jeszcze kiedy bzl w stanie mowic- powtarzal nam ze te Swieta spedzimy razem. Przy skladaniu wigilijnych zyczen tak sie do nas usmiechnal. Ciesze sie ze jest z nami. Nie dal rady sprobowac wigilijnych potraw. Tylko jedna lyzeczke barszczu. A i to sprawilo mu wielki wysilek. Lezy pod kroplowka. Gdy jest niespokojny zakladam mu plaster- ale tak na troche, bo mimo iz o najslabszej dawce jest za silny. Zadaje sobie pytanie- czy na przekor rozsadkowi mozna miec jeszcze jakas nadzieje? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość tres Napisano Grudzień 25, 2008 ta noc byla straszna. Byly chwile ze myslalam ze juz wszystko skonczone. ale Tato ma taka wole walki. Jeszcze kiedy bzl w stanie mowic- powtarzal nam ze te Swieta spedzimy razem. Przy skladaniu wigilijnych zyczen tak sie do nas usmiechnal. Ciesze sie ze jest z nami. Nie dal rady sprobowac wigilijnych potraw. Tylko jedna lyzeczke barszczu. A i to sprawilo mu wielki wysilek. Lezy pod kroplowka. Gdy jest niespokojny zakladam mu plaster- ale tak na troche, bo mimo iz o najslabszej dawce jest za silny. Zadaje sobie pytanie- czy na przekor rozsadkowi mozna miec jeszcze jakas nadzieje? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Kaja32 0 Napisano Grudzień 26, 2008 MOJ TATUŚ ODSZEDL DZIS DO PANA O 22.30 buuuuuuuui Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość eclipse1 Napisano Grudzień 26, 2008 wola walki jest bardzo wazna ..kiedy ona odchodzi to raczej juz niewiele pozostaje Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość smmmutna Napisano Grudzień 26, 2008 Kaju.moje szczere wyrazy współczucia.................................... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość zrospaczona.... Napisano Grudzień 26, 2008 Kaju z całego serce składam Tobie oraz Twojej rodzinie wyrazy głębokiego współczucia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość zrospaczona.... Napisano Grudzień 26, 2008 Tres,a Tobie życzę siły i nie trać nadzieji..trzeba ją mieć do końca. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach