Moja spowiedź. Historia 356 dni.

Jeszcze raz desperacko rozejrzałem się za papierem..Niestety, babcia klozetowa była bezwzględna i kategoryczna pod tym wzlędem, zawsze ale to zawsze dzieliła po równo..łokieć papieru dla każdego, czy to prezydent czy obszczymur. A ja swój oddałem Halinie. No więc byłem w kropce, ba, byłem ugotowany. Ale i zdesperowany podjąć odpowiednie i jedyne możliwe do zrealizowania w takiej sytuacji kroki.

Podtarłem się dżinsami....

Wbrew pozorom taka pisanina wymaga niezwykłej inteligencji.

Cichutko zdjąłem haczyk u drzwi, przy okazji zerknąwszy na swoje palce prawej ręki..Kurcze, niedobrze, całe w fekaliach..szybkim ruchem machnąłem na ścianie sto jedynastkę i na palcach wymknąłem się z toalety. Podbiegłem do kontaktu i wyłączyłem światło. Rzuciłem się w te pędy po schodach, słysząc za sobą jedynie krzyki babci klozetowej i rozpaczliwe wołanie Halyny. "KIotz, KIotz!!!! Nie zostawiaj mnie, boję się ciemnościiiiiiiii!!!"

Zatrzymałem się dopiero po 5 kilometrach, byłem zdruzgotany. Przesrałem jedyną szansę na wielką miłość. I tyle wam powiem, drodzy czytelnicy, 356 dni kurwa o niczym innym nie myślę, jak o Halynie i moich nieodżałowanych dżynach z promocji.

Podobały mi się 2 pierwsze posty, potem chała, ale te 2 są -> :D paruro :D

No to mi smutno, następnym razem postaram się Cię nie zawieźć..:) PA

- ŚĆ naturalnie :)

Jeszcze dobre było o tych skrzydłach much.:D

rozmarzyłam się az do rozmazania:P

nr tel do babci poprosze

To co z ta opowiescia? Rok Niebiezpiecznego Zycia? Ej! Co bylo po "czujesz glod"??

srałeś z zapiętym rozporem??????????????