Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nie lada problem

sex a spowiedź

Polecane posty

Ostatni raz, w y r a ź n i e: chodzę do kościoła. Przykładnie, co niedziela, czasem częściej. Nie nadinterpretuj, bo się na tym przejedziesz kiedyś. I to mój ostatni wpis tutaj. Nie lubię dyskutowac z ludźmi, którym się wydaje że pozjadali wszystkie rozumy. A Pismo sobie poczytaj, może się czasem zdziwisz... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie za bardzo rozumiem, piszesz do mnie? Bo nie mowisz zadnych konkretow. Natomiast jedno mi chodzi po glowie, nie rozumiem zegos takiego, piszesz o PS, o chodzeniu do Kosciola, ok. Ale co z tego niby ma tutaj wynikac? W tej dyskusji? Poza tym zauwazylem jedna dziwna rzecz. Napisalem co wywnioskowalem czytajac PS, sam do tego doszedlem. Wydaje mi sie ze jest to podstawa wiary, ktora i Ty wyznajesz. Ogladalem Pasje w TV, znalazlem tam te same slowa. A Ty piszesz ze ja niby jestem nawiedzony? Czy dobrze zrozumialem? To jaka jest Twoja wiara? W co tak naprawde wierzysz. To jest jakies horendalne nieporozumienie? Zastanow sie jak postrzegaja to inni ludzie, czy nie jak np. Gadhi, ktory powiedzial ze bardzo piekne jest to co jest napisane w PS ale wy tak nie postepujecie. To chyba mowi za wszystko. A uciekanie od tylematow jest tylko wyrazem ignorancji i nieczego nie rozwiazuje. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No dobra, dobra, zawieszam broń na kołku!! :D Peace!! Kuna, chodziło mi konkretnie o jedną rzecz, od której się wszystko zaczęło - wciąż uważam, że kościół to jednak instytucja i nie można sobie samemu wyznaczać, co jest grzechema co nie, bo od tego są duchowni przywódcy. Dla mnie głupotą jest ganiać od jednego księdza do drugiego w poszukiwaniu tego, który rozgrzeszy. Inna sprawa, że księża też powinni jakoś ujednolicić swoje \"preferencje\" rozgrzeszania, tak to nazwijmy. Natomiast widzę nadmiernie dużą dowolność w tej sprawie, co się przekłada na zagubienie wiernych. I nadal będę twierdzić, że zatajanie faktu współżycia zchłopakiem/dziewczyną to spowiedź świętokradcza. Podobnie jak świadomość, że będzie się to dalej robiło po 2 tygodniowej przerwie na święta. To jest dla mnie śmieszne. Już ktoś napisał wcześniej, ze konieczne jest MOCNE POSTANOWIENIE POPRAWY. Skoro jesteśmy katolikami, to się tego musimy trzymać. A z drugiej strony, znam przypadek, gdzie para żyła ze soba przykładnie BEZ spowiedzi i komunii, bo ona była po nieudanym związku. Chodzili do koscioła, ochrzcili swoje dzieci. Ale musieli sie obejsc długie lata bez sakramentów. Starali się o unieważnienie tego pierwszego zwiazku, nie udało sie. Potepisz ich? Bo ja absolutnie nie!!!! Czy przez to odmówisz im prawa nazywania siebie katolikami? Bo ja absolutnie nie!!! Tu akurat skonczyło sie szcześliwie, bo ten pierwszy \"niedobry\" maż umarł.. i mogli wziać ślub koscielny wreszcie. Niestety, kosciół orócz tego idealistycznegi podejscia, ze jesteśmy braćmi/siostrami w Chrystusie, to jednak instytucja.Niestety. I już się ze mna nie kłóć!! Wystaczy!! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie chodze do spowiedzi. spowiadam sie sama przed Bogiem. a co do tego czy sex jest grzechem czy nie, to uwazam ze nie jesli nie jest to jakis przelotny incydent (taki na 1 noc), jesli prawdziwie kocha sie druga osobe i sie z nia wspolzyje to grzechu tutaj nie widze. jestem aktywna katoliczka uczeszczajaca w kazda niedziele we mszy sw a co do ksiezy - oni tez maja swoje kochanki....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Wczoraj pomyslaem to samo - peace ale nie moglem odpisac - rodzina nie pozwalala. Mysle ze jesli ktos idzie do spowiedzi i ztaja swiadomie cos co uwaza za grzech to oczywiscie to nie jest zadna spowiedz, mogly wogole nie isc do spowiedzi ale to chyba jest oczywiste. Co do reszty, definiowania zasad to podam Ci taki przyklad, jakis czas temu, ze 3-4 lata temu w gazetce parafialnej do ktorej mialem dostep zaczely sie pojawiac ciekawe artykuly, ktore moza nazwac popularnoanukowymi, tak mnie to zachecilo ze pomyslalem ze napisze cos tam i wtedy ukazal sie artykul (pisali je mlodzi studenci) totalnie powiem brzydko bo chyba nie znajduej innego slowa i przepraszam za to, zjebujacy internet jako cos bardzo zlego, itp. to byl odziwne i ciekawe w ciagu kilku nastepnych miesiecy ukazal sie encyklika mowiaca o roli intenetu jako medium, narzedzia, itp. zupelnie cos innego niz w tej gazetce. Takze podsumuje to tak, ze ja bym nie patrzyl co mowia tzw. przywodcy ale na to co ejst sednem, zrodlem. Ktos pisze ze ktos postepuje tak a tak, ale jaki to jest % osob (np. z puli ksiezy) czy spotkalam sie z tym przypadkiem osobiscie czy to jest zaslyszane na zasadzie anegnoty i plotki (a wiec nic nie warte, rownie dobrze moglo by tak nie byc, jest to tryb przypuszczajacy mogacy nie miec odzwierciedlenia w rzeczwysistosci). Albo ze sa pewne prawa, ktore jednak jakos negatywnie moga sie odbijac na ludziach. Ale tak anprawde sa to interpretacje podstawowych praw i nauk, ktore zmieniaja sie w czasie. Dlatego rzeczywiscie lepiej jest nie sadzic. Tyle ze bardzo dziwne dla mnie jest to, ze np. jak zauwazylem sady pod kierunkime ksiezy (ogolu ksiezy? jakos bardzo ogolnie) przedstawiaja osoby, ktore same pisza o sobie ze nie maja zasad. Racjonalnie podchodzac do tego takie sady nie maja duzego znaczenia a jedynie poprawiaja tym osoba samopoczucie. Natomiast co do dylematow moralnych, mozemy miec dwie skrajen postawy, albo ktos odrzuca zasady (zeby ich nie prestrzegac) albo traktuje je dogmatycznie bez wgladu w sedno, sens, geneze twierdzac ze jesli ktos wyzej jak sadzi - herarcha mowi tak czy tak to ma racje. Otoz dlaczego niby hierarcha ma byc blizej prawdy skoro jest czlowiekiem a podstawy wiary zawieraja sie nie w az tak dlugim tekscie? Albo kto jest pasterzem? Czy mozna byc z tak zaslepionym zeby isc na slepo za hierarcha a nie za prawdziwym nauczycielem? Fakt ze samemu jest trudno sie oprzec na sobie i uwierzyc w swoj trafny osad. Jak widac wiele osob nie traktuje dogmatycznie pewnych zasad. Czy to dobrze czy zle? Wymaga sie od nas strosowania prawa naturalnego (w domysle, w wielu sytuacjach) a to sie opiera na sercu, intuicji, sumieniu. WRocmy teraz do konretenj sytuacji. Sex ma byc niby przeciw przykazani nie cudzoloz. I teraz pomyslmy co to oznacza? W koncu w ST byly malzenstwa wielopartnerskie, poligamia a nie bylo to przeciw temu przykazaniu. Bylo tez wspolzycie bez slubu - np. Salomon. Co nie oznacza oczywiscie ze moglo to byc przedefiniowane, spolczenie, przez nauke, itp. Ja tylko poakzuje pewne fakty ale kazdy musi sie nad tym sam zastanowic. Wtedy poza zasada wazna jest celowosc, milosc, wiernosc, itp. Ktos moze byc mezem i zona i sie krzywdzic nawzajem, gwalcic, mozna krzywdzic siebie, itp. Kwestia jest wiec swiadomosci grzechu, co nim jest. to tak jak z sabatem. JCH uzdrawial w szabat mimo ze prawo tego zakazywalo - ale jakie prawo? Tak samo np. dekalog, nie jest on trscia przymierza i nie byl wyryty na tablicach - wystarczy przeczytac ST ale jest trescia nauki, z ktora wiekszosc z nas sie zgadza, nauki danej od M, ktora oczywiscie mogl uzyskac i pewnie uzyskal (jako prorok) od istatncji wyzszej - ale nie byla to tresc przymierza ja kto sie wszedzie przedstawia. Wiec kwestia bezwglednosci zasad od okrelsonych okolicznosci pozostaje dyskusyjna co nie oznacza autmatycznie ze okolicznosci moga wszystko usprawiedliwiac. Np. malzenstwo, czym sie rozni malzenstwo niesakramentlane (bo sa przeszkody) od malzenstwa sakramentalnego, po swmierci poprzedniego parnerta? Mysle ze bardzo siwadmoscia a wiec wiele zalezy od wiary ludzi i myslenia. Same myslenie o odrzuceniu stawarza taka otoczke odrzucenia. To nie jest dobre. Cos bylo przedtym. Ale racjonalnie nie mozna bylo moze inaczej niz tylko poswiecajac sie zyciu w samotnosci. Czy Ci ludzie temu by podolali? Dlatego dylematy moralne pozostana. Kwestia bezwglednosci zasad dla niektorych rowniez pozostanei dyskusyjna. Tak samo jak kwestia zrozumienia sibie i innych, wczucia sie w dana sytuacje. Zasady sa po to, ze pomagaja omijac trudne sytuacje, wbrew pozorom ulatiwaja zycie. Natomast jesli juz ktos w cos wdepnie to nie jest tak prosto u musi sie zmagac z tym wszystkim co uwaza za nie tak, mysli o dylematach, chce byc w zgodzie ze soba, miec wewnetrzny spokoj. Zupelnie nie roznie sie w tym od innych, sytuacje opisane powyzej przezywalem, przezywam. Takze moje zdanie jest tez obarczone okreslona sytuacja rowniez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×