Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość pomozcie mi bo sama nie wiem

JAK PRZETRWAC ROZSTANIE??

Polecane posty

Gość madziulka8989
a ja jestem z chlopakiem prawie rok, pierwszy raz tak kogos kochalam jak jego, na poczatku klasyczna sytuacja wszystko pieknie i wogole, pokochalam na zaboj, zaplanowalismy juz wspolna przyszlosc, imioma dla wspolnych dzieci. wszystko! tylko ja tak bardzo nie znosze alkoholu, nie znosze tego co alkohol potrafi zrobic z czlowiekiem.a on sie czasem upija, ja sie denerwuje placze po nocy bo on wtedy jest oschly i jakby mu nie zalezalo, natsepnego dnia on przeprasza i mowi jak bardzo go kocha, juz pare razy blagalam zeby tego nie robil bo ja nie potrafie tego zaakceptowac, dla mnie jak jest upity raz na tydzien to za duzo. on obiecuje ze przestanie, a ja wierze za kazdym razem i potem historia znow sie powtarza. wczoraj sie upil,dzis sie upil i ja teraz rycze i nie wiem bo boje sie przyszlosci, co bedzie potem, odejsc by nigdy zalowac ze nie odeszlam w pore? ale znowu jak odejdde czy nigdy nie bede zalowac ze odeszlam??? pomocy bo nie wiem co robic, nie wyobrazam sobie zycia bez niego ale nie wyobazam sobie zycia z nim i z alkoholem w domu!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jamella25
Do tabasco86 Dziewczyno nawet sie nie zastanawiaj czy do niego wrocic, sorry ale gdyby mnie tak chlopak traktowal to bym na niego wiecej nie spojrzala. Uwierz mi to nie jest normalne, to jest jakas patologia a Ty mu obiadki gotowalas, az mi bylo przykro to czytac. Szanujcie sie dziewczyny, czemu wiekszosc wierzy w kazde mile slowko faceta i ma zero godnosci i poczucia wlasnej wartosci. Ten facet to smiec a Ty jestes od niego 100 razy lepsza, on nie zasluguje na Ciebie!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciniii
cześć, nie wiem co robić i postanowiłam napisać. jestem z nim od ponad 4 lat. Był/jest moją pierwszą miłością:) Od początku ten związek nie byl taki jaki powinien być. Źle mnie traktował, krzyczał, wyzywał zdarzało mu sie szarpnąć. Ja idiotka byłam mega zakochana, dobra. Obiecywał poprawę i wierzyłam. Wiecie wierzyłam, że jego miłość do mnie i moja do niego "uleczy go". Tłumaczyłam sobie wszystko jego ciężkim dzieciństwem i sytuacją w domu. Nie pozwalał mi spotykać się ze znajomymi. Właściwie poświęciłam mu wszystko. Dawałam całą siebie nie dostając praktycznie nic. Zostawiałam go sto razy, ale jak tylko obiecywał poprawę, mówił, że kocha to wracałam mówiąc, że to to ostatnia szansa. poza tymi chwilami było super, dobrzy sie przy nim czułam, pomagał mi w domu itd. Po pewnym czasie zmienił się, mogłam normalnie wychodzić, przestał mnie wyzywać itd., ale zaczęlo się co innego. trochę za dużo pił. nie kontrolował tego. Kazałam mu przestać. Zmniejszył picie ale pił nadal, ukrywając to przede mną. kłamał mi w żywe oczy, oszukiwał, robiąc ze mnie idiotkę. Potem obiecywał, ze to ostatni raz i tak w kółko. Zaczęliśmy się kłócić, coraz częściej. Miałam do niego żal, ze po ym wszystkim "nie wynagrodził" mi tego jak mnie traktował. Do tego miałam duże problemy rodzinne ( moi rodzice zmarli), stałam się nerwowa. Zaczęłam go ustawiać, próbowałam zmusić go żeby traktował mnie jak księżniczkę. Chciałam żeby było idealnie. Uważałam ze jest mi to winien. czepiałam się, obrażałam i ja zaczęłam go wyzywać:(( . Ale on ciągle mnie okłamywał, mówiąc ze jakby powiedział prawdę zrobiłabym mu awanturę bo o wszystko się czepiałam. Coś w tym jest, ale ja nie mogę tak dłużej żyć. Mam już taką schizę, że cokolwiek on powie to ja doszukuje się w tym kłamstwa....i te ciągłe kłótnie....postanowiłam kochać mądrze i skończyć to. Myślę, że za dużo złego sie między nami wydarzyło...nie potrafie zapomnięc mu jak mnie traktował, mam wrażenie, że on nie żałuje tego...wiem,że żałuje, ale czuje jakby to było za mało. wstydzę się tego jaka ja się zrobiłam, jak ja zaczęłam go traktować. Nie chce dawać nam już kolejnej setnej szansy bo wiem, że za miesiąc znowu sie pokłócimy.A JEŚLI NIE? to są teraz moje myśli...może tym razem by się udało??? jestem typem osoby, która o sobie myśli na końcu...jeśli w ogóle myśli. Ciągle go przepraszam i martwię się, że go skrzywdzę, ze sobie nie poradzi ze się załamie...marzę o tym żeby mnie zrozumiał i dał błogosławieństwo. On nie chce się rozstać, wiem ze teraz obieca mi wszystko się zmieni i ja też mu obiecam..ale nie wierze że się zmieni. Oboje zasługujemy na lepsze życie, na normalne życie bez ciągłego wyzywania się, kłócenia. Nie chce żebyśmy się wzajemnie znienawidzili. Nie che żeby mi obiecywał bo i ta nie uwierzę i będę mu wypominać że już to słyszałam...ale co jeśli tym razem byłoby inaczej??? Zagmatwana jestem:) zawsze byłam i zawsze za dużo myślałam i analizowałam. ciężko mi cholernie. z jednej strony wiem, że dobrze robię a z drugiej...a co jeśli nie?? ciężko....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie chcę cię-rozumiesz
półtora roku temu spotkałam kolegę ze szkoły podstawowej i wiecie co nigdy nie sądziłam że spotka mnie takie szczęście. ale to szczęście było burzliwe i właśnie się skończyło!!!!!! nie potrafię sobie wybaczyć że pozwoliłam mu odejść. nie rozumiem tak naprawdę czemu to się stało. kochaliśmy się nad życie,tak to prawda bo wiem że on mnie kochał bardzo. mimo tego że kłótnie między nami były często ale po kilku dniach wszystko wracało do normy.jednak nie tym razem-z dnia na dzień zabrał mi to co tak naprawdę kochałam zabrał mi siebie i to w co tak bardzo wierzyłam. tak nam było miło takie plany kupił samochód,mieliśmy remontować sobie mieszkanie i z dnia na dzień o wszystkim zapomniał. tak po prostu.wczoraj powiedział mi że nie może założyć rodziny z taką kobietą jak ja bo ciągle są kłótnie a wszystko dlatego że jesteśmy z dwóch różnych światów. i nie ważne jest to że bardzo go kocham on mnie podobno przestał już kochać i nie będzie się zmuszał. wiecie jakie miałam wrażenie? że sam nie wieży w to co do mnie mówi. znam go tak dobrze że wiem kiedy nie jest szczery. coś tu jest nie tak. powiedział że nie obchodzi go kompletnie co się ze mną teraz stanie. ma to gdzieś. mówiąc to leciały mu łzy. rozumiecie coś z tego?????? przez półtora tygodnia nie pisał do mnie nie dzwonił nie pokazywał się mimo tego że ja za wszelką cenę chciałam żeby się odezwał. wczoraj sam napisał mi smsa i sam chciał się spotkać. coś mi tu nie gra mam wrażenie że chce bym go za wszelką cenę znienawidziła tylko po co? a co najlepsze na koniec powiedział mi NIE CHCĘ CIĘ ROZUMIESZ??? wiecie jak to boli? wiesz że ktoś cie kocha i to bardzo ale chce odejść nie wiadomo czemu. nic nie możesz zrobić. pozostaje ci wybór żyć dalej czy sobie ulżyć??????? przez ten półtora tygodnia o którym wspominałam chciałam za wszelką cenę spotkać się z nim by zabrał swoje rzeczy ale on po to wszystko nie przyszedł. i nadal nie przychodzi. też nie wiem dlaczego bo to nie chodzi o stare skarpetki czy majtki,jest kilka rzeczy wartościowych które są mu niezbędne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie chcę cię-rozumiesz
ktoś mi odpowie co robić kiedy czuję że nie dlugo pęknie mi serce???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie chcę cię-rozumiesz
tyle w tym wszystkim dobrego że mogłam z siebie wyrzucić to co chciałam wyrzucić. nie pomogło ale przynajmniej przez godzinę się czymś zajęłam. zastanawiam się kiedy znowu zacznę się wysypiać i normalnie jeść. nie jestem w stanie funkcjonować normalnie. schudłam,wyglądam jak trup.nie chcę mi się normalnie żyć wstaje codziennie rano ale nie wiem po co bo nic nie robię zamykam się sama ze sobą i cały czas płaczę i myślę,myślę,myślę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
prawdziwa milosc to taka ktora przetrwa nawet nie zyjac z ta osoba ktora nawet cie nie kocha a ty bys zrobila wszytsko,... on ci pluje w twarz a ty go kochasz on cie olewa a ty go kochasz to jest milosc.!!!!!! Wieszkosc zwiazkow to nie milosc tylko rutyna i przyzwyczajenie.... :) Teraz to wiem ... :) Wiec czemu plakalam jak zucil mnie chlopak... to bylo przyzwyczajenie a ja kocham bez konca juz tyle lat :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieszczęśliwie zakooochana
Dokładnie rok temu poznałam Łukasza. 8 listopada 2008roku. To było na moim półmetku. Przyszedł z moją koleżanką jako osoba towarzysząca. Zwykli kumple. Od razu wpadliśmy sobie w oko. Od chwili, gdy pierwszy raz zatańczyliśmy poczułam, że to jest coś. Niczym miłość od pierwszego „tańca”(?). Cała noc była nasza. Oczywiście było nam głupio, w stosunku do koleżanki z którą przyszedł. W końcu to była jej osoba towarzysząca a nie moja (ja byłam sama). Przeprosiliśmy ją. Ona nie miała nic przeciwko. Nawet nie wiem kiedy minęła cała noc.. Następnego dnia spotkaliśmy się. Spędziliśmy ze sobą cały dzień, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Było cudownie, znaleźliśmy wspólny język. Byliśmy tacy podobni. Oboje byliśmy po przejściach. On kilka miesięcy temu rozstał się z dziewczyną, ja z chłopakiem. Znalazłam w nim swoją drugą połówkę. Było pięknie. Nie widziałam nic oprócz niego. On pierwszy wyznał mi, że mnie kocha. Nie zapomnę nigdy tego momentu. Nie wierzyłam, że tak szybko znajdę szczęście. Że ktoś taki jak on mnie pokocha. Mówił że jestem jego gwiazdką która spadła mu z nieba tak znienacka. Byliśmy tacy szczęśliwi. Moje życie kręciło się tylko wokół niego. Nie trwało to niestety zbyt długo.. Po około 2 miesiącach zaczęło się psuć. Już nie słyszałam tego słodkiego „kocham Cię myszko”. Już nigdy tego nie usłyszałam. Zaczął mieć dla mnie coraz mniej czasu. Wszystko zaczynało być ważniejsze. Jego tłumaczeniem było to że jest przyzwyczajony do bycia sam. Że sam nie wie co czuje. Przepraszał mnie.. Bolało coraz bardziej. Byliśmy bardzo blisko siebie, gdy nagle jakby jakiś mur stanął między nami. Pocieszał mnie że wszystko będzie dobrze. Bardzo przeżywał jeszcze rozstanie z byłą dziewczyną. Mówił że śni mu się po nocach to jak go potraktowała. To było 18 grudnia. Pamiętam ten dzień dokładnie. Pogoda była okropna. Łukasz nie odzywał się od 2 dni. Zadzwoniłam do niego, spytałam o co chodzi. Odpowiedział że sam nie wie już. Chciałam się spotkać, powiedział że lepiej będzie jak się nie spotkamy. To był cios w samo serce. W jednej chwili straciłam oddech, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. To było straszne. Nie pamiętam jak wyglądał ten dzień do końca. Następny dzień był ostatnim dniem przed świętami. Na jednej z lekcji w klasie dzieliliśmy się opłatkiem. Pamiętam tylko jak wszyscy składali mi życzenia, życzyli szczęścia w miłości, żebym była zawsze taka szczęśliwa z Łukaszem (bo od półmetku wszyscy o nas wiedzieli). Miałam cały czas łzy w oczy. Ledwo powstrzymywałam się od płaczu. Jedną osoba która to zauważyła był ksiądz (to była religia). Nie wytrzymałam tego gdy spytał co się stało. Rozpłakałam się i wybiegłam z klasy. Po lekcjach poszłam na dworzec autobusowy. Pogoda było okropna jak na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Padał deszcz, było mokro. Byłam cały czas taka rozkojarzona. Ciągle łzy w oczach i ten strach. Nie wiedziałam jak to wszystko się skończy. Nagle zobaczyłam go. Stał w drzwiach dworca ze swoim najlepszym kumplem Jackiem. Zupełnie nie wiedział jak się zachować. Podejść do niego czy nie. Jednak musiałam to zrobić gdyż chciałam wejść do środka. Popatrzyłam mu prosto w oczy. Tak bardzo je kochałam. Były takie duże, brązowe. Zobaczyłam w nich tylko smutek. Przeszłam obok niego. Stanęłam kilka kroków dalej. Popatrzył na mnie takim smutnym wzrokiem. Podszedł do mnie. Poprosił mnie żebyśmy poszli gdzieś porozmawiać bo tam było zbyt dużo ludzi. Wyszliśmy na zewnątrz. Nie wytrzymałam napięcia. Rozpłakałam się jak małe dziecko. To był najgorszy dzień w moim życiu. Zaproponował że możemy zostać przyjaciółmi. Że nie może mnie dłużej ranić. Jakby ktoś wbił mi w serce ostry nóż. Powiedział że chce być sam, że lepiej tak będzie, że nie wie co czuje, boli go tamto i najlepiej jak będzie sam. Przytulił mnie ten ostatni raz. Zaoferował swoją pomoc. Spytał czy może coś dla mnie zrobić. Nie zdawał sobie sprawy jak to bardzo boli.. Skończyło się.. Tak nagle i nieoczekiwanie.. To było moje najgorsze Boże Narodzenie. Nigdy nie byłam tak nieszczęśliwa.. Mijały miesiące. Ja wciąż o nim myślałam. Nie przestawałam nawet na chwilę. Miałam durną obsesję. Śledziłam wszystkie jego czyny wszędzie gdzie się dało. Robiłam to wbrew sobie. Usunęłam jego numer z telefonu, z gg ale to nic nie dało. Znałam je na pamięć więc jak głupia pisałam do niego co czuję, jak jest mi źle, to było bardzo głupie z mojej strony. Narzucałam mu się po prostu. Nie potrafiłam tak łatwo się poddać, zrezygnować z tego uczucia. To było silniejsze. Mijały kolejne miesiące. Było źle. Schudłam dużo. Na weselu u mojej siostry poznałam kogoś. Zaczęłam się z nim spotykać. Myślałam (a raczej wmawiałam sobie), że zapomniałam o Łukaszu. Chciałam normalnie zacząć żyć. Tak było. Z Grześkiem czas mijał bardzo szybko. Nie było to nic poważnego. Spotykaliśmy się, on niestety się we mnie zakochał. Ja nie mogłam tego odwzajemnić. W moim sercu wciąż był Łukasz. Zerwałam z Grześkiem. Pod koniec roku szkolnego, pewnego słonecznego dnia włączyłam gg i oczom moim ukazała się pewna wiadomość. Od numeru 12757**3. Niby numer nieznany ale jednak. Napisał do mnie. To był najmniej oczekiwany moment w moim życiu. Gdy straciłam całkowicie nadzieję.. Chciał się spotkać, porozmawiać, mówił że jest mu bardzo źle że nie może już. Brakowało mu mnie. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Niby na to właśnie czekałam ale z drugiej strony przecież to przez niego tak cierpiałam. Byłam wtedy na niego taka zła. Chciałam dać mu w twarz za to wszystko. Poprosiłam o czas. Musiałam to wszystko przemyśleć, czy chcę znowu... Serce wygrało. Nie mogłam inaczej. Spotkaliśmy się. Przepraszał mnie za wszystko. Powiedział że chce to wszystko naprawić. Żebym dała mu szansę.. zrobiłam to.. może chyba to był największy błąd. Co prawda byliśmy ponad pół roku znowu razem.. Nie powiedział mi ani razu że mnie kocha. Prosił żebym czekała. Że on coś czuje tylko nie wie co. Jak jak głupia czekałam na to jedno słowo. Niby było mi dobrze. Był zawsze taki czuły i kochany. Czułam że coś jest na pewno. Kochałam go z całego serca. Pragnęłam żeby mnie pokochał. On też bardzo chciał. Mówił że jestem jego „skarbcem”. Ze kocham go tak bardzo jak nikt w zyciu. Że bardzo chce mnie pokochac. Nie doczekałam się... Przed wczoraj rozstaliśmy się. Powiedział że jestem mu najbliższa ale on nie potrafi odwzajemnić mojego uczucia. Nie potrafi mnie tak pokochać. Że chce się ze mną spotykać, rozmawiać, żartować. Ale to nie jest „to”. Że tak będzie najlepiej…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieszczęśliwie zakooochana
proszę poradźcie mi jak to przetrwać;( z każdym dniem bez niego jest coraz gorzej. pogrążam się. moje życie nie ma sensu. jak żyć z taką miłością??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość suczyzz
POMOCY!!!! Bylam z facetem 8 mies. zostawil dla mnie dziewczyne, a ja go oklamywalam,i spotykalam sie z kolegami (nie zdradzajac) wybaczal kilka razy ale ostatnio ''miarka sie przebrala'' zerwal na dobre, oddal mi rzeczy ja jego tez, zadzwonil do mojej matki i powiedzial ze to koniec na dobre- nie odpisuje na moje upokarzajace i plaszczace smsy!jest dla mnie wszystkim! czuje ze go nigdy nie odzyskam! mysle tylko jak odebrac sobie zycie za te bledy ktorych zaluje...po fakcie. Bardzo chce zeby wybaczyl bo podobno jesli sie kocha to najgorsze rzeczy sa do wybaczenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga suczyzz a czy Ty chcesz z nim być? czy to nie jest tak ze chcesz z nim byc bo on nie chce byc z Toba? bo jest dla Ciebie wyzwaniem? bo nie mozesz dostac tego czego pragniesz? a czego pragnełaś jak z nim byłaś? też jego czy kolegów? a co jeśli znowu bedziecie razem? znowu zaczniesz spotykac sie z kolegami, bo uznasz ze dostałaś to co chciałaś? przypuszczam ze tak bedzie. gdy z nim byłas pewnie to on był osobą ktorej "bardziej" zależało, bo To on Ci ciągle wybaczał a Tobie to odpowiadało. Pasowało Ci że masz go owinietego wokół małego paluszka?! Role się odwrociły i to Cie wkurza. Rada? Nie rób nic! A juz napewno nie pisz upokarzających i płaszczących smsow! Tego kobiety nigdy nie powinny robić! Wiem że jest Ci cięzko ale bedzie lepiej! Uwierz przezyłam niejedno rozstanie :] na to trzeba czasu. Podczas waszego zwiazku czegos Ci ciagle brakowalo np. kolegow, pozniej bedzie tak samo. Tego kwia... "chwastu" jest pół świata!! :D P.S. Ciekawe podejscie do zycia : "Bardzo chce zeby wybaczyl bo podobno jesli sie kocha to najgorsze rzeczy sa do wybaczenia!" Ty byś mu wszystko wybaczyła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga suczyzz a czy Ty chcesz z nim być? czy to nie jest tak ze chcesz z nim byc bo on nie chce byc z Toba? bo jest dla Ciebie wyzwaniem? bo nie mozesz dostac tego czego pragniesz? a czego pragnełaś jak z nim byłaś? też jego czy kolegów? a co jeśli znowu bedziecie razem? znowu zaczniesz spotykac sie z kolegami, bo uznasz ze dostałaś to co chciałaś? przypuszczam ze tak bedzie. gdy z nim byłas pewnie to on był osobą ktorej "bardziej" zależało, bo To on Ci ciągle wybaczał a Tobie to odpowiadało. Pasowało Ci że masz go owinietego wokół małego paluszka?! Role się odwrociły i to Cie wkurza. Rada? Nie rób nic! A juz napewno nie pisz upokarzających i płaszczących smsow! Tego kobiety nigdy nie powinny robić! Wiem że jest Ci cięzko ale bedzie lepiej! Uwierz przezyłam niejedno rozstanie :] na to trzeba czasu. Podczas waszego zwiazku czegos Ci ciagle brakowalo np. kolegow, pozniej bedzie tak samo. Tego kwia... "chwastu" jest pół świata!! :D P.S. Ciekawe podejscie do zycia : "Bardzo chce zeby wybaczyl bo podobno jesli sie kocha to najgorsze rzeczy sa do wybaczenia!" Ty byś mu wszystko wybaczyła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i tak jeszcze na marginesie do wszystkich dziewczyn i do mnie :] dlaczego za kazdym razem pokazujemy ze to my jestesmy ta słabą płcia? Dlaczego to my płaczemy... dzwonimy... piszemy... walczymy...??? Czy faceci tez tak robia? owszem ale to przypadki bezcenne :P wiekszosc facetów wogole sie tym nie przejmuje! Tak ja rozumiem ze Bog nas obdarzyl niedoborem testosteronu ale i bez tego potrafimy sobie poradzic :] Nastepnym razem jak bedziecie siedziec w domu bedziecie płakac i uzalac sie nad soba pomyslcie co robi w tym czasie Wasza "miłość"?? Siedzi i płacze czy właśnie gdzieś wyszedł z kolegami i świetnie się bawi? A my co? my nie mozemy bo co? ;/ Bo.. nic mi nie przychodzi na mysl. Owszem bo jest ciezko jest Wam przykro ale dalej tak bedzie jezeli bedziecie sie uzalac nad soba! Wynocha z domu! Wezcie sie w garść i pokazcie jakie jestescie silne! bo jestescie! To nie Wy macie biegać za facetami to faceci maja biegać za Wami! Konstrukcja faceta jest dość prosta: mowi tak mysli tak mowi nie mysli nie. Aaa i sa przypadki ktore mowia nie a mysla tak psychologiczna gierka, ale to tylko my kobiety mozemy w nia grać! Nie dajcie sie podporzadkowac facetowi! To wy macie sie nimi bawic! nie odwrotnie! Nie wiecie jak przetrwac rozstanie? Bardzo prosto... znajdzcie sobie zajecie, nie myslcie! Wyjdzie gdzieś, zapisz sie na basen aerobik nauke jezyka wieczorem spotkaj sie ze znajomymi... Tak jest własnie z nami ze wszystko przezywamy analizujemy a taki sposob w ktorym nie masz na to czasu jest bardzo dobry ;] i najwazniejsze: nie daj sie ponizac, nie upokarzaj sie przed facetem! Trzymaj klase zawsze i wszedzie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasienka03
własnie wczoraj definitywnie zakonczyłam zwiazek. Po 5 latach. Myslalam, ze to juz bedzie do konca zycia, mielismy bac ślub, miały byc dzieci... a jest boł , taki niesamowity... mieszkalismy razem prawie 3 lata, ciagle obok siebie. on był dla mnie podpora, kiedy juz nie mogłam, ja go wspierałam, kiedy on miał zalamania. Wszytscy mowili, ze jestesmy jak z filmu, genialnie sie dogadywalismy... W czersu po raz pierwszy powiedział mi, ze nie chce ze mna być. CAły świat zwalił mi sie na głowę.... resztkami sił obroniłam licencjat, pozaliczałam wszytskie egzaminy, jakos poukładałam sobie zycie bez niego. ALe on w lipcu poprosił, zebym wrociła do niego. Obiecywał nie tylko mi, ale całej mojej rodzinie, ze sie to nie powtórzy, ze on mnie kocha nad zycie i beze mnie nie moze funkcjonować... wyjechalismy na wspolne wakacje, było cudownie...poprosi łmnie, zebym się do niego wprowadziła. tak zrobiłam, mimo, ze wszyscy mnie przestrzegali... mowił o ślubie, wspolnym zyciu, urzadził mieszkanie "pode mnie". ALe po jakims czasie, 2 miesiacach bajak zaczeła sie psuć... kompletnie nie moglismy soe dogadac. Kiedy mowiłam do niego, on z kpiacym usmiechem odpowiadał" wygadałaś się juz"? żadna próba rozmowy nie pomagała, a pogarszała sytuacje. To, ze zagroziłam rozstaniem nie zrobiło na niego wrazenia. Od połowy grudnia szukam mieszkania. Wrócilismy na Świeta do naszego miasta rodzinnego, nie widzielismy prawie wcale, tylko złozylismy sobie zyczenia. Tak mi strasznie go brakuje... wiem, ze sie zmienił niesamowicie, troche szemrane towarzystow itp, ale ja ciagle mam w głwoie ta osobe która pokochałam 5 lat temu, która mi tak strasznie zaimponowała i sprawiła, ze pokochałam zycie.... czemu to tak niesamowicie boli????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AsicaK
1 grudnia, w 30 urodziny mojego partnera T. skończył się mój 6 letni związek. Tak niezupłenie z zaskoczenia , bo nie układało się między nami już jakiś czas. Wszystko było by nawet dobrze, gdyby nie to, ze mój były nie szczególnie chętnie się ze mną kochał. Przestał jakiś czas temu (kilka lat) jak miał bardzo dużo pracy, pracował w innym mieścieo ok. 100 km oddalonym i był chronicznie zmęczony, a potem jakoś mu to zostało. Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Było to też powodem rozstania jakieś 2,5 lata temu, a po tym rozstaniu wybaczyliśmy sobie (bo mnie też można wiele zarzucić niestety) z mocnym postanowieniem, ze psycholog może jakiś pomoże z tym seksem, ze będziemy się starać i, że bardzo się kochamy. Ehhhh.... Potem się staraliśmy - ale życie życiem, przerowadziliśmy się do większego miasta, potem jego problemy z praca w związku z tym i z pieniędzmi, moja narastająca frustracja z powodu zycia w celibacie w wieku lat 29 czy 30. Moje wielkie żale za nieco zapomniane moje "30" urodziny, za rózne inne rzeczy. Rożnimy się mocno charakterami - ja jestem córką alkoholika, podobno dlatego mam silny charakter , bo od 16 roku życia musiałam sobie radzić sama, mam za sobą młodzeńcze małżeństwo, które miało miejsce chyba tylko dlatego, ze bardzo chciałam mieć rodzinę. To oczywiście nie wystarczyło - ale dziś na myśl o tym tylko się uśmiecham. On jest cichy i spokojny, unikjacy konfrontacji. Nie umiał rozmawiać o uczuciach, o problemach jak się poznaliśmy prawie wcale. Z czasem się to oczywiście zmieniło. Przez ostatni rok mocno się od siebie oddaliliśmy - brak fizycznego kontaktu, brak seksu myślę, ze bardzo się do tego dołożył. Nie muszę chyba dodawać jak bardzo spadła moja samoocena z tegoż powodu. Przez ten ostatni rok - cały 2009 starałam się rozmawiać - bez odzewu, prosiłam o rozmowy, pomagałam , wspierałam jak miał problemy z pracą, jak zakładał włąsną działalność, ale też szantażowałam , ze odejdę jak się nie zmieni, jak nie bedzie rozmowy i komunikacji, groziłam , mówiłam, że sprawił, ze zaczynam go nienawidzieć, ze przestaję go kochac , chociaż kochałam oczywiście - miałam nadzieję, że to go jakoś obudzi i skłoni do działania, ze zacznie coś robić, coś co naprawi NAS, bo ja sama naprawić nie mogę. Strasznie mnie bolało, że nie rozmawia ze mną, ze tylko czasami pozoruje rozmowy. Bo nic nie wynikało z tych rozmów, mówił mi to co myślał, ze chciałabym usłyszeć, składał obietnice, których wiedział, ze nie dotrzyma, bo bał się jakoś powiedzieć mi tę prawdziwą wersję. Taki typ - przez psychologów określany jako bierno-agreywny. Taki typ co woli unikać konfrontacji z problemem ( wydaje mi się ze ma to "z domu") . Boli mnie to , ze nie powiedział mi prawdy jak rozmawialiśmy - ze nie zaufał mi , ze myslał, ze ja potrzebuję od niego tylko wyników, ze nie przyszło mu do głowy, ze gdyby powiedział jak jest to powiedziałabym "ok, to plan jest taki a taki, ale damy radę". Razem przeżyliśmy wiele ciężkich chwil, pomagał mi ja pomagałam jemu. Dla mnie stanowiło to dużą wartość , wydawało mi się , ze te 6 lat coś znaczy, ze trzeba naprawiac walczyć jak coś złego się dzieje. Nawet kila miesięcy temu zaproponowąłam, żebyśmy razem porozmawiali z nasza wspólna przyjaciólką, starszą od nas o jakies 20 lat i bardzo mądrą kobietą, która zna mnie bardzo dobrze a i T. tez całkiem , całkiem. Ale nie chciał, najpierw nie miał kiedy, potem był jakiś inny powód - a potem mówił,ze co to da. Na terapię mówił , ze pzrecież nie mamy pieniędzy... WIem, ze ostatnie miesięce nie byłam miła, byłam wręcz agresywna, u skraju wytrzymałości psychicznej, bo czekałam już tyle czasu na poprawę, na to , ze w końcu bedzie lepiej, bo to wartościowy człowiek jest i kiedyś pokochał mnie tak jak wydaje mi się , ze nikt mnie już nie pokocha. 2 lata temu rozmawialiśmy o ślubie ( ale nie doczekałam się pierścionka - co było kolejnym bolesnym doświadczeniem ). Więc psychicznie i fizycznie wyczerpana po prostu gryzłam już coraz mocniej z nadzieją ,ze takie mocniejsze ugryzienie pokaże mu , ze ja już nie mogę, skoro lekceważy moje słowa. 1 grudnia miałąm okropny dzień w pracy - wracając do domu płakałam i dzwoniłam do T. , zeby opowiedzieć co się działo, pytałam kiedy będzie w domu. Powiedział, ze bedzie k. 19 - przyjechał po 21, byłam już mocno wściekła, bo jak dzwoniłam to powiedział ,ze był na ciastku ze swoim wspolnikiem w interesach. ... Jak przyszedł zaptałam co to ma znaczyć i tak się wywiązała niemiła kłótnia, w której dowiedziałąm się, ze on się wyprowadza do swojej cioci.... Co oznaczało ,ze wcześniej zaplanował, rozmawiał z ciotką itd. DOdam tylko , ze miesiąc wczesniej wynajeliśmy nowe, większe mieszkanie. I momo tego, ze nie było dobrze w tym związku NIE SPODZIEWAŁAM się tego ! Wszystko miał jużobmyślone, a pzrecież takiej decyzji nie podejmuje się w tydzień. Powiedział ze, wyprowadzi się do świąt i żebym znalazała wspólokatorkę... Prosze o rozmowy - żeby mi wytłumaczył dlaczego nie chce naprawiac , dlaczego nie dam nam i mi szansy ? Powiedziął mi , ze on wie, ze nic z tego nie będzie, ze robi to dla mojego dobra , bo wie, ze ja jestem nieszczęśliwa. Dlaczego więc nie może zrobić czegoś, ze naprawi związek który był kiedyś taki dobry i pełen miłości ? Przeciez to mnie właśnie uszczęśliwi. Co z naszymi planami ? Z dzieckiem , które chcieliśmy mieć ? POwiedział mi tez, ze ja potrzebuję silnego mężczyzny a on taki nie jest. Tego tez nie rozumiem, mam taki charakter od kiedy mnie zna - nic się w tym względzie nie zmieniło. Nie rozumiem DLACZEGO taką podjął decyzję. Skoro się kogoś kocha, to nie robi się tak... Nie poddaje się ot tak.. Ja przecież 2 ostatnie lata się nie poddałam a było mi bardzo ciężko. Bardzo mnie to boli, bardzo. Jak słyszę jak się teraz do mnie odzywa, pamietając jak bylo kiedyś - nie moge tego znieść. Do tego czuję się staro, mam 31 lat, bardziej już 32, boję się przyszłości , straciłam właśnie przyszłosć, tę którą mielsiśmy wymyśloną dla siebie. Czuję się jak wyrzucony do śmieci kwiatek. Dlaczego kwiatek ? TTo taka metafora naszego związku - wyobraz sobie , ze masz kwiatka na parapecie, nie podlewasz go wodą to nieco zbrzydł , wysechł albo coś podobnego. A T. zamiast podlać ( czyli naprawić ) uznał, ze ja musię jużnie podobam taka stawiająca mu zarzuty jakieś , wiec zamiast podlać ( przytulić ? ) wyrzucił mnie do śmieci. Nie wiem czemu, ale chciałąbym to zrozumieć, zeby umieć się poskłądać do kupy. NIe chcę myślec, ze zmarnowałam te 6 lat. Boli mnie to, ze tak się stało, szukam wytłumaczeń dla siebie i dla niego. Ale i tak boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AsicaK
Nie mogę pojąć jak można kochać i zaniechać działania – przeciez to się wyklucza nawzajem. Więc rozumuję w ten sposób, ze nie kocha. Przestał mnie kochać , a ja głupia nie chciałam pewnie tego przyjąć do wiadomości. Ale co ciekawe, miesiąc wczesniej, zapewniła mnie, ze jestem jego jedyną kochaną A. Jestem niedoskonała, jednak zna mnie tyle lat, wie dokładnie co i jak ze mną, Przerabialiśmy to. Nie mogę zrozumieć dlaczego nie porozmawiał ze mną o tym. Rozmawiał po tym jak obwieścił, ze się wyprowadza. Poprosiłam o pół roku na próbę – bo mówił, ze on WIE, ze i tak nie wyjdzie, zaproponowałam więc, ze damy sobie pół roku, będziemy się starać, nauczyć czegoś z tego kryzysu, jak nie poprawi się to będziemy przygotowani na rozstanie. Ale nie chciał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AsicaK
Cztałam to forum i zastanawiałam się dlaczego on przestał sie ze mną kochać. Jak rozmawialiśmy o tym – to było tak najpierw był zmęczony i przepracowany – ok. Potem mówił, ze boi sie, ze coś zle zrobi a ja będę niezadowolona, wiec woli nic nie robić niż mnie zawieść. Efekt był taki, ze jak się kochaliśmy raz na pół roku, i coś nie wyszło to ja się potem rozpłakałam, z kilku powodów : nagromadzonych emocji, z zali, że następny raz to nie wiadomo kiedy. On to odbierał, że on coś zrobił nie tak i kółko mamy zamknięte. Wiec próbowałam rozmawiać, tłumaczyć, co jak i dlaczego jak ja się z tym czuję i prosić, żeby zrozumiał też moje uczucia. Ponieważ spaliśmy w jednym łóżku, czasem było mi bardzo żle, jak on szedł spać i się przytulał do mnie i zasypiał ze mną jak z żywym termoforem , a ja chciałam więcej, czułam dokładnie , ze mam ciało do dotykania. Czasem nie dawałam rady i mówiłam, ze tak nie można, ze jak on się do mnie przytula ale nie chce nic dalej to jakby głodnemu machał kromką chleba przed nosem. W sierpniu zastrajkowałam i spałam na sofie w pokoju dziennym. Potem, jak mi obwieścił, ze się wyprowadza do owej cioci, postawił mi to jako zarzut. Zaniemówiłam, naprawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Balbinka215
faceci to idioci,.moj chlopak tez oczywiscie mieszkam w Holandii od 3 lat od 2,5 roku jestesmy razem ,wszystko dla niego robilam ,ciagle sie staralam a on jaki mi piekny numer na koniec zrobil 1 dzien przed podpisaniem kontraktu na wspolne mieszkanie tydzien przed moja wyprowdzka powiedzialmi ze jednak nie jest gotowy a ja co????od pol roku mi mowil ze tego chce a doppeiro dzien przed sie przyznal,a ja co ze mna w obcym kraju za tydzien musze miec mieszkanie a on sie boi?????????wiec zerwalam z nim a on teraz dzwoni jaki to blad popelnil ,ale juz za pozno niestety!!jest mi ciezko ,ale jak pomysle o tym ile czekalabym na niegoi ile klamstw mialabym zniesc to juz wole byc sama,a nie marnowac kolejne lata mojego zycia na kogos kto niepotrafi zrobic dlamnie nic!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość daaaagaaa
witam ja rowniez jestm w podobnej sytuacji a wiec w ostanie wakacje poznalm kogos wspanialego obcokrajowca dodam ze mieszkam zagranica napoczatku sie nie angazowalm bo dodam ze bylam w trakcie roztania sie z mojim mezem z kturym mamy dwoje dzieci,ale jak by nie bylo wszystko potoczylo sie tak szybko i nawed bylo mi na reke ze z jednego zwiazku weszlam w drugi nie mailm nawed kiedy tesknic on oczywisie byl mlodszy odemnie o 4 lata i rowniesz dziewczyna go rzucila tak wiec oboje dopasowalismy sie idealnie i oczywiscie po 2 miesiaca znajomosci napisalm mi ze chce sie roztac bo mysli ze mnie nie kocha itp....wiec cios dlatego ze przy nim bylm naprawde szczesliwa ale jakos tak pare dni pozniej stwierdzil ze jenak cos czuje do mnie i jednak chce byc ze mna mialm wielki metlik w glowie ale co zgodzilam sie bylam tak szczeliwa znowu ze jestem z nim az do dzis kiedy wrocilam do domu nie zastalm jego tylko list w kturym napisal ze jestesmy tak rozni i mimo ze mnie kocha nie moze byc ze mna jestm zrozpaczona tak bardzo za nim tesknie co robic :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniolek k*** jego m***
hej, tak ON mnie nazywal, co mu nie przeszkadzalo wyrwac mi skrzydelka oswiadczajac ze mnie zostawia... a juz najgorsze to ze bez powodu wlasciwie. jestesmy mlodzi, a on ma dosc mojego narzekania. no jak z kims mieszkasz od 3 lat to milo zeby palcem w domu ruszyl...!! a jeszcze bardzie j deprymujacy jest fakt ze przez 4,5 roku naszego zwiazku to on byl zwiazkomanem!!! a teraz 180 stopni odwrot. wiedzialam ze nie powinnam mu ufac. szmaciarz jeden...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joanna328
Odszedl po 9 latach.Przedwczoraj dostalam sms 'nie chce mi sie z toba gadac'.Zadnych klotni ,tydzien wczesniej kupowalismy marynarke dla niego na nasz slub.Ja juz nie wiem czy trzeba byc dobrym ,a moze nie.Nie moge sie pozbierac.Wiem ,ze on nawet o mnie nie mysli ,bo podjal taka decyzje i juz. Zawsze wszytskiemu bylam winna.Dwa dni temu kochal mnie nad zycieTeraz juz nie. wiem,ze nie powinnam plakac,bo on nie placze.Tyle to bylo warte?Nie rozumiem ,ale zycze mu szczescia.Niech poszuka gdzie indziej ja juz wiecej nic mu nie moge dac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vvmartusiavv
Najgorsze jest wlasnie u nas kobiet to, ze gdy nam zalezy, gdy tak bardzo kochamy to obwiniamy siebie nawet jesli tak naprawde nie jestesmy same w tej winie. A ich to nie obchodzi. Tez chcialabym umiec podchodzic do tych spraw na luzie ale nie umiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Na poczatku chciałbym zaznaczyc ze jestem mężczyzna i wiem ze to forum dla kobiet. Piszę własnie tutaj ponieważ chciałbym żeby na tą sprawe spojrzały kobiety. Otóż zakończyłem ze swoją partnerką 5 letni zwiazek (moja pierwsza milosc). W sumie oboje uznalismy ze musimy dac sobie przerwe. Lecz po tych slowach doszlo miedzy nią a jej kolegą który od dluzszego czasu spotykał się z nią do czegos więcej. Strasznie mnie to zabolało gdy się o tym dowiedziałem poniewaz miałem ogromne nadzieje ze to moze chwilowy, większy kryzys. Powiedziała ze nie chciala tego, ze bedzie walczyc o mnie i o nas. Uwierzyłem jej jednak bylo inaczej. Zamiast walczyc mam wrazenie ze sie odwróciła. Malo sie odzywa, gdy chcem się z nią zobaczyc to mowi "nie". Nie rozumiem tego. Jest jakas dziwna :( Mimo tego ze boli mnie ze miedzy nią a jej kolegą do czegos doszlo to postanowiłem ze wyjde z inicjatywą. Napisze milego smsa, zostawie kwiaty pod wejsciem - po prostu powalcze. Jednak mam wrazenie ze ona ciagle widzi we mnie same wady... Co zrobic zeby spojrzała na mnie inaczej? Żeby spojrzała na mnie w innym swietle, z tej lepszej strony w jakiej mnie zawsze widziała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak tak wiemy
"v" wiesz to zalezy tez od tego jakie bylo to rozstanie, kto co zrobił, kto co powiedział i dlaczego i wiele czynników ku temu. Ja z mojej pierwszej milosci która ja odtracilam przezywałam dwa lata. Dwa lata nie dałam sie zadnemu zblizyc do mnie, nikt mi sie nie podobał. A pozniej ajkos bardzo szybko szło. Mam wrazenie ze im dalej w las :P ...tym szybciej idzie : o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie sama ale samotna
Ojjj troche temu ten topik był aktualny ale może nadal ktos tu jest??? i szuka tak jak ja??? Ja rozstanie mam przed soba (ale to juz chyba nieuniknione ;( ) Byłam z moim prawie 10 lat zabrakło na 4 miesięcy do okrągłej dekady, wszystko było super... aż pewniego dnia zaczeło sie psuć w sumie niewiem czemu, zaczął byc małomuwny, ciągle naburmuszony i jakis taki "niedostępny" trwało to z cztery dni aż w końcu go przycisnelam i pow. mi że potrzebuje więcej luzu, przestrzeni że się dusi (pare miesięcy wcześmiej przeprowadziliśmy do jeso mamy - potrzbowala opieki) że potrzebuje spotkań z kumplami itp (dodam że nigdy mu nie broniłam bo i po co)a z planów slubu i dzieci nieci bo on juz nie chce... a tego czasu w naszym związku jest tylko gorzej... ostatnio zaczoł sie zamykać z kom. w łazience i wogule nie odkłada tel... wogule juz nie rozmawiamy, nie dotyka mnie juz ... nie przytula... znowu rozmawialismy o tym co dalej pow ... ale ja juz nie widze dla nas przyszłości niechce wracac z pracy i mysleć czy dzisiaj znów bedzie tylko gorzej czy może akurat ma dobry chumor... napisałam w tym topiku bo czuje ze niedługo bedę przeżywać to samo juz w sumie placze co wieczór w poduszke gdy on jeszcze przed tv siedzi... mam 28 lat i młodość prawie juz za sobą myslałam ze bede już miała z nim rodzine i dzieci ale nic z tego więc pozostaje tylko rozstanie, łzy, i ból po stracie... i do tego chyba bede musiała do rodziców wrócić bo na własne m mnie niestety nie stać - porażka... ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anyyyy
Powiem ci tak, jestem troche młodsza od ciebie ale też mieszkalam z facetem tez przeszłam podobną sytuację i powiem ci jedno NAJGORSZE BYŁO TO, ŻE TRWALAM PRZY NIM. Dokładnie tak jak ty leżalam w łóżku i ryczałam w poduszkę, on oglądał TV albo kład sie obojętnie do łóżka i zasypiał w ciągu 5 minut co doprowadzało mnie do jeszcze wiekszego ryku. Wiesz co mi pomoglo? Rozłąka, wyprowadzka, odejście! Było starsznie, ciężko, wypłakałam całe morze łez, odchodziłam od zmysłów myslałam wrecz ze oszaleje albo co najmniej wpadne w depresje. Trwało to jeszcze jakiś czas, olewka z jego strony, moje próby kontaktu zeby poznac sytuacje bo wciaz do końca nie wiedziałam co z nami dalej, czego on chce a czego nie... ale ten czas pozwolil mi spojrzec na to z perspektywy, zauwazyłam jak sie poniżałam, jak pozwalalam mu soba pomiatać, pozatym nic nim nie wstrząsnie tak jak twoj krok, jeżeli Cię kocha to opamięta się ale on potrzebuje ZIMNY PRYSZNIC. jeżeli cie nie kocha to dobrze wiesz ze lepiej teraz nawet jezelit o jest 10 lat niz po 20/30 po slubie, gdy łącza was dzieci. To starszna meka i kara rozstanie ale pomyśl ile osob daje rade i potrafi zacząć normalnie żyć. Moja rada to bądz stanowcza, zawalcz o wasz związek ale nei zatrać w tym siebie, nie pozwól soba gardzić, lepiej żałowac ze sie sprobowalo niż na odwrót ale zawsze pamietajz e ty jestes najwazniejsza Pozdrawiam i zycze powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem z gatunku osób, które po prostu nie dają radę przetrwac rozstania. Musiałam Go odzyskać. I odzyskała. Dzięki urokowi miłosnemu ze strony http://magicznerytualy.pl. On znow jest mój:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zostawił mnie 27 grudnia po prawie 10 latach razem. Nie radzilam sobie z tym kompletnie, cały czas tylko płacz i płacz...ale postanowiłam być twarda i zrobić wszystko, aby Go odzyskać. Szybko przeszłam do czynów. Zamówiłam urok miłosny ze strony http://urokmilosny24.pl . Na efekty przyszło mi czekać prawie 10 tygodni. Ale najważniejsze że podziałało. Wrócił i znowu jest jak dawniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zalamana

Hej wszystkim mam ogromny problem ze swoim partnerem i nie wiem co robić..chce to zakończyć bo czuje się nie szczęśliwa z nim...bardzo go kocham ale boję się rostac boję się bólu proszę pomuszcie mi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×