Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zosia_samosiaaa

nikt mnie nie lubi, nie wiem czemu - zawsze tak bylo...

Polecane posty

Gość nielubiamnie
mlode ladne ,powinno byc ok.wychodzic do ludzi-a i owszem wychodzilam-efekt jest taki ,ze dzis sie boje zblizyc do kogokolwiek.jestem sama,choc tego nie chce-dlaczego ? nie wiem..moze wy podpowiecie jak to zmienic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt mnie nie lubi
nikt w klasie mnie nie lubi, czemu? Mam wrażenie że .................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kazdy z nas ma swoja historie, ale czy warto wracac w przeszlosc.Trzeba zastanowic sie co mozna zrobic TU i TERAZ zeby moje zycie nie bylo zawsze beznadziejne, zeby zyc, a nie istniec. Dzisiaj kazdy zajmuje sie soba i jesli pierwszy sie nie odezwiesz : nikt do ciebie reki nie wyciagnie.... taki swiat. Jesli ty nie zawalczysz o siebie , nikt tego za ciebie nie zrobi, a co najwyzej pomoze ci sie pograzyc . Bol odrzucenia jest straszny, szarpie za serce i juz nawet nie chce sie walczyc, bo nie wiadmo jak, im bardziej sie probuke zblizyc do ludzi ttym bardziej oni uciekaja.... Żebranie o akceptacje i falszywe przyjaznie a z drugiej strony pozostawanie samemu.....znam to.Bycie miedzy mlotem a kowadlem.Ludzie od ciebie uciekaja, bo ty uciekasz od nich, dlatego , ze oni uciekaj od ciebie...bledne kolo. Nikt cie z niego nie wyciagnie, jesli nie zrobisz tego sam. \"czekanie ma to do siebie,ze zazwyczaj trwa dlugo. W przypadku samotnosci trwa cale zycie\" - jesli nic niezmienisz. Jesli nie lubisz siebie, to wydaj ci sie oczywiste, ze innicie nie lubia ciebie, a jesli nie lubia ciebie, to ty nie lubisz ich. Zawsze poszukujesz potwierdzenia swojej wartosci u innych ludzi, a kiedys zastanawiales sie czy sam lubisz siebie?? Ktos ci kiedys powiedzial ze Twoim najwiekszym przyjacielem powinnas byc Ty sama? Dlaczego pozwalasz, zeby nic nie znaczacy ludzie wydawali opinie o Twojej osobie? Dlaczego uzalezniasz swoje szczescie od tego jak cie potraktuja? Co zrobiles zeby uwierzyc w siebie? Czy tak naprawde nie jest swietnym czlowiekiem, ktory cale zycie sluchal co inni maja do powiedzenia na swoj temat i wmawial sobie, ze oni mowia prawde??? Wyobraz sobie, jak wygladaloby twoje zycie gdybys lubil i szanowal samego sibie....pi prostu cudownie. Podejmij walke, ja podejmuje i nie jest latwo, ale czy nie warto?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, to ja się dołączam do forum. Od zawsze ludzie stronili ode mnie. Najpierw dzieciaki w przedszkolu, potem w szkole, liceum, na studiach( ktore przerwałam). wróciłam znowu na studia i sytuacja znowu się powtarza. Nie wiem w czym tkwi przyczyna. Uchodzę za atrakcyjną osobę, faceci od zawsze uganiali się za mną, dopóki mnie bliżej nie poznali. Jestem dość sympatyczna, nie blużnię, staram się mówić pełnyi zdaniami i nigdy nikomu nie ubliżam. Nie uwazam się równiez za skonczonę idiotkę. Obecnie mam 29 lat, ngdy nie byłam w zadnym związku, mam tylko jedną koleżankę. Do tej pory nie udało mi się z tym uporać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobry chlopak
Ja opowiem moja historie , która trwa do dziś. Jak poszedłem do przedszkola tam miałem jednego kolegę, który mieszkał koło mnie, inni koledzy i koleżanki, nie bawiły się ze mną, a moim kolega TAK. W podstawowe identyczna sytuacja, ja nie byłem przymusem ani najgorszym uczniem, średniakiem byłem. Szkoła średnia to samo, jeden kumpel, z malym ALE w szkole git wszystko Oki, ale jak już pisali poprzednicy, jak poszliśmy na imprezę, to mnie równie dobrze mogło tam nie być, nie zwracali na mnie uwagi, Kolejna rzecz studia, sytuacja się powtarza, jeden kumpel mieszka ode mnie 30 km, wiec spotykamy się rzadziej. W pracy nie mam kolegi wyczuwam, ze lubią mnie, rozmawiają ze mną ale np. jak są imprezy to mnie nie zabierają. Ostatnio jeden z kolegów robił urodzinowe zaprosił 99% tym jednym % jestem ja, którego nie zaprosił. I tu pytanie, które zadaje sobie od kąd się urodziłem, co jest ze mną nie tak, jestem normalnym chłopakiem, potrafię rozmawiać na wszelkie tematy, chodzę na imprezy pije piwko ,kiedyś paliłem, uroda normalna. Dziewczynę poznałem przez kolegę na siłowni (bez skojarzeń :P ) ale nie jestem z nią, nawet ona mi powiedziała mi ze jestem dziwny ;/ Nie mam problemu z zapoznaniem dziewczyny ale jak już poznam jakąś dziewczynę, to drugiego spotkania nie ma. ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Waqat
Ale się przejmujecie!! Ja nauczyłem się żyć ze świadomością, że nikt mnie nie lubi...i tak szkoda byłoby mi czasu na znajomości, nawet się cieszę, że jest jak jest. Tu gdzie żyję ludzie są naprawdę beznadziejni i puści w środku, więc dla mnie chyba lepiej, że nie muszę się z nimi przyjaźnić. Fakt, uważają mnie za innego - bo nie wychodzę na imprezki, bo nie mam kolegów, koleżanek , bo nie jestem jak oni...ale ch** z takimi znajomymi, jak mam mieć takich, to już wolę zostać sam do końca życia... już nawet z nikim ze starych znajomych nie utrzymuję kontaktu..po pójściu do innych szkół nasze drogi się rozeszły, a ja od gimnazjum mam w zwyczaju zrywanie wszelkich znajomości i palenie za sobą wszystkich mostów. Nawet jak ktoś chce mnie lepiej poznać(co zdarza się niezwykle rzadko), to od razu się wycofuję z takich znajomości. Nie chcę być później do czegoś zobowiązany... Kiedyś chciałem mieć prawdziwego przyjaciela/przyjaciółke...ale odechciało mi się nawet gadać z ludźmi, więc o przyjaźniach nie ma mowy...ale cóż, wcale nie jest źle, wbrew pozorom bez ludzi da się żyć, ja się tego nauczyłem- kwestia przyzwyczajenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mada61
Też nie mam znajomych. W podstawówce bardzo mi dokuczali a teraz już mniej chociaż i tak wszyscy traktują mnie jak powietrze :/ idąc ulicą nie wiem gdzie patrzeć, jak iść bo wydaje mi się, że wszyscy się patrzą i śmieją. Albo i nie wydaje. Nawet w sklepie nieraz słyszę jak ktoś coś o mnie mówi, śmieje się. I to na pewno mi się nie wydaje. To jest takie męczące. Moim jedynym przyjacielem jest mój kotek. Przynajmniej wiem, że nie wygada moich tajemnic ;-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziwny jestem xP
Hej... pewnie i tak mnie nie zrozumiecie, ale okej. Po prostu nie wiem co się ze mną dzieje, ale... ehh może opowiem od początku. Ogólnie jestem lubiany (sorry, że się w jakiś tam sposób chwalę ale xD) i dużo osób mi mówi "ej Ciebie to wszyscy lubią...", "Ty to masz fajnie, każdy Cię lubi"... lecz ja tego w ogóle nie odczuwam. Różne osoby, z ... różnego przedziału (?) - chodzi mi o charakter - po mnie przychodzą abym wyszedł na dwór. Po prostu koleguję się z wieloma osobami, mówią mi, że jestem fajny itp. ALE JA TEGO NIE ODCZUWAM. Nie mam takiego kumpla na serio - takiego przyjaciela. Bawię się z wszystkimi a zarazem z nikim. To jest okropne... :( każdy ma swojego kumpla , kumpelę z którą się wyżali itp. a ja nie. :/ Teraz ogólnie mam dołka bo kolegowałem się z koleżanką od jakiś 2 lat i cały czas po mnie zachodziła, była o mnie cholernie zazdrosna i ... raz się nawet popłakała jak wyszedłem z inną dziewczyną na dwór xD zbytowałem z nią i byliśmy tacy zwariowani ... ehh :p a teraz ona zaczęła się kolegować z osobami z takiego ehhh środowiska.... nie będę w ogóle pisał bo szkoda gadać. Po prostu niby przyjaciółka a dupe upier**** za plecami. :/ Nie wiem komu mam ufać i z kim się naprawdę zadawać. Bo takie kolegowanie z wszystkimi jest bez sensu. Nie musicie odpisywać na tę wiadomość ja po prostu musiałem to tutaj napisać xDD. Pozdrawiam... :) ciepło :) xD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Waqat
Moim,jakże skromnym zdaniem, powinieneś sobie kogoś poszukać(a może już kogoś takiego znasz), z kim naprawdę dobrze się rozumiesz.Może wśród tych wszystkich Twoich kolegów/koleżanek jest ktoś, kto nadaje na tych samych falach co Ty? Najlepiej jest też mieć jak najwięcej wspólnych zainteresowań, bo, jak wiadomo - ich brak prowadzi do braku tematów do rozmów, a z kolei te prowadzą do nudy...a te znowu do zaniku zainteresowania ze strony tej drugiej osoby. I co najważniejsze - taką znajomość trzeba pielęgnować, czyli często się razem spotykać, rozmawiać itp. Skoro jesteś lubiany, to nie powinieneś mieć żadnych problemów ze znalezieniem osoby, której bedziesz mógł(nawet bezgranicznie) zaufać. Trzeba się tylko dobrze rozejrzeć za odpowiednim kandytatem/kandytatką na takiego powiernika.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niktmnl
Tzw. błędne koło - sami siebie nie lubimy, więc nie wierzymy w to, że inni mogą nas lubić, a skoro inni nas nie lubią, to my przestajemy lubić ich, a oni nam się odwdzięczają tym samym. A im więcej lat, tym ten stan niepewności siebie się utrwala i tracę już nadzieję, że można to zmienić. Za każdym razem obiecuję sobie, że będzie inaczej (nowe miejsce pracy... nowi ludzie...), ale zawsze jest tak samo, bo zawsze mi się wydaje że muszę zrobić wszystko, żeby zasłużyć na cudzą akceptację, a przecież sama nie wierzę w to, że na nią zasługuję. Nadal szukam rozwiązania, choć powoli tracę nadzieję... Może np. pomoże zasypanie komplementami...? Może znalezienie bratniej duszy? A może jest jakiś lepszy sposób na poprawienie poczucia własnej wartości? Ja bym się chętnie spotkała z kimś, kto myśli podobnie i pomyślała o tym razem. Myślę że szczera rozmowa może być bardzo pomocna. Jest ktoś chętny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slave10
Mam ten sam problem co wy i cieszę się że nie jestem sam :). Mnie też od samego początku nikt nie lubił. W szkole podstawowej miałem praawdziwą gehennę . Przezywali mnie i wyśmiewali, nie tylko dzieciaki ale i nauczyciele (pytania co osiągne , gdzie ty pojdziesz, obmwaianie na forum klasy jaki ze mnie uczeń) . Mocno to przeżyłem i się całkowicie zamknąłem w sobie. Nie licząc już że miałem kompleksy na punkcie mojego wyglądu. . W okresie szkoły średniej i studiów zmieniłem się całkowicie. Poświęciłem się nauce , zapisałem się na basen, dostałem się na studia. Mam z górki. Ale czy coś się tak naprawdę zmieniło. Z zakompleksionego dziecka , z którego się śmiali przeszedłem metamorfozę w przystojnego i wykształconego człowieka (oczywiście to moje odczucie oraz kilku osób z bliskiego mi grona ). Teraz też mnie olewają ale już się nie śmieją. A dlaczego ? -- bo teraz ta banda widzi we mnie zagrożenie . Oni się nic nie zmienili , nadala bedą dziadami , którzy nic nigdy nie osiągną . Dlatego się z nas śmiali. Dlatego traktowali jak wiatr. Bo widzieli w nas to czego sami nigdy mieć nie bedą Pozdrwaiam "wszystkich innych" -- To w nas jest prawdziwość w tym oschłym i nieczułem świecie. Tylko myśmy zachowali prawdzowość siebie. Nie poddaliśmy się baranom którzy tylko wszystkim przytakują żeby się przypodobać. Prawda cierpimy na samotność. Ale czy nie warto ? ... . My możemy stanąć przed lustrem i powiedzieć : Jestem sobą i jestem z tego dumny/a

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niktmnl
Ja mam zupełnie inny problem w takim razie, bo ja nie uważam innych za bandę baranów, tylko za normalnych ludzi, którzy mają prawo mnie nie lubić, bo na ich miejscu ja też bym siebie nie lubiła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sexowne mniam ale trudneeee
mysle,ze jestescie nudni. warto zainteresowac soba otoczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja czasem jestem w takiej
sytuacji,ze te zczuje,ze zupelnie odstaje od reszty. Ale jak slucham o jakich pierdolach gadaja,na jak zenujacym powiomie i jak na sile probuja sie wykazywac,zeby byc 'popularnym', to mi ich jest po prostu zal. Czasem takie towarzycho sie dobierze,ze jak na nich patrze to mysle ,ze nikt z nich nie jest soba,kazdy na sile probuje blysnac. A ja mam to w d.. i mam swiety spokoj. Znam swoja wartosc i wiem kiedy i z kim o jakich rzeczach moge pogadac. Nie bede sie podniecac ciuszkami z firmy X zeby miec temat do rozmowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak nie inaczej
u mnie to róznie bywało, najlepiej było w gimnazjum, praktycznie wiekszośc mnie lubiła. Ale liceum to porażka. Gdy chcę coś powiedzieć i włączyć się do tematu rozmowy to nikt mnie nie słucha, to mnie strasznie irytuje, poza tym dla większości osób zabawne jest wysmiewanie innych np. biedniejszych osób którzy nie ubierają sie w markowe ciuchy, tak samo jak uwielbiają sie przechwalać. Ich sensem życia są rozrywki związane z alkoholem. Nie rozumiem kompletnie tych ludzi i ich poczucia humoru. Poza tym nikt z klasy nigdzie mnie nie zaprasza, chodzą tylko na jakieś popijawy a mnie to nie kręci, więc nawet gdyby ktoś chciał mnie zaprosić z grzeczności to i tak bym odmówiła a wtedy już masakra uchodziłabym za kompletnego drętwusa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podobna sytuacja. dziewczyna.
w podstawówce dziewczyny raczej mnie lubiły. Lecz w gimnazujm to masakra ( chociaż jestem dopier w I klasie gim.) We wrześniu spokojnie miałam parę koleżanek z podstawówki luzik. Lecz od niedawna na pzrerwach siedzę sama. Jest ich 6 czasami do mnie coś zagadają ale to raz na ruski rok. Jestem osoba spokojną, nie lubię zbytnio dokuczać. Mam wadę..chociaż... boję się życia. nie okazuję tego na codzień ale tez nie umiem z tym żyć. Boję sie ze pzrez to ze teraz nie lubią mnie dziewyczny nie znajdę chłopaka. Jestem Rakiem. ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podobna sytuacja. dziewczyna.
a i jeszcze. jestem harcerką, ale w drużynie jest sporo dziewczyn z klasy. nie mam więcej znajomych. moje środowisko ograniczka sie do skzoły i harcerstwa. zabić sie raczej nie zabiję, ale cięzko mi z tym żyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barnett
U mnie najgorzej ze znajomymi było akurat w gimnazjum. Trzy lata w nim spędzone wpędziły mnie w stan beznadziejności życiowej. Teraz nie mam nikogo, w miejscu gdzie mieszkam jestem chyba traktowany jak dziwak, bo nigdy nigdzie nie wychodzę(chodzi mi oczywiście o \\\"wypady\\\" na imprezy itp.). Nie pasowałem swojej ówczesnej klasie, bo byłem nie w ich typie-spokojna, małomówna osoba zdecydowanie im \\\"nie leżała\\\". Zaczęli mnie gnębić, wysmiewać, wyzywać od idiotów i niedorozwojów...ale starałem się tym nie przejmować. Wytrzymałem jakoś te trzy lata, ale teraz żałuję, że od razu nie zmieniłem szkoły na inną. Dzieki temu teraz pewnie byłbym w innej sytuacji. Ale niestety czasu nie da się cofnąć. Teraz w liceum jest już trochę lepiej, ale tylko z tą różnicą, że ludzie mnie nie gnębią i nie znęcają się psychicznie. I tak nie mam nikogo bliskiego, przyjaciół. Czas gdy mogłem ich zdobyć już minął, więc już nawet nie liczę na to, że kogoś poznam. Zresztą niemal zupełnie straciłem zaufanie do ludzi, w kontaktach z nimi zachowuję się z bardzo dużą rezerwą. A tak naprawdę, to nie jestem pewien, czy chcę mieć z kimś bliższe relacje(np. na stopie przyjacielskiej). Jak widzę, jacy ludzie mnie otaczają, to zastanawiam się, czy nie lepiej będzie mi samemu. No a Wam życzę abyście znaleźli swoje szczęście. Czytam już ten temat od dłuższego czasu i doszedłem do wniosku, że są tutaj bardzo wartościowi i inteligentni ludzie. Każdy z Was zasługuje na to, aby być szczęśliwym. I nie przejmujcie się ludźmi, którzy sprawiają Wam ból i nie okazują Wam swego zrozumienia. Są sprawy ważniejsze niż przejmowanie się takimi ludźmi, nie warto na nich tracić zdrowia. Każdy z Was jest o wiele więcej wart niż wiele takich \\\"pustych osób\\\", które nie mają zupełnie nic do zaoferowania. Jesteście wspaniałymi ludźmi...a ci, którzy Was nie lubią i nie okazują szacunku oraz zainteresowania-wiele tracą. Ale cóż, ich wybór... POZDRAWIAM I ŻYCZĘ POWODZENIA :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podobna sytuacja. dziewczyna.
masz rację, ale....ja boję się być sama, nie chcę być sama. gimnazujm nie chcę zmieniać. poczekam do liceum, może tam m se da z kimś zaptzyjaźnić. Śmieszy mnie to ze moja mama tez nie miała przyciólki, a moi dwaj barcia mieli tylko jako takich kumpli, nigdy prawdziwej przyjaźni. Jeden brat znalazł dziewczynę. ALe to też nigdy nie wiadomo. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barnett
Tylko że zaprzyjaźnianie się z kimś na siłę to też nic dobrego. Sam coś o tym wiem, kiedyś, zresztą nie tak dawno temu, próbowałem nawiązać z kilkoma osobami bliższą znajomość. Ale to z reguły nie kończyło się dobrze, ba-zawsze kończyło się totalną klapą. Przez brak zaufania do ludzi nie jestem chyba w stanie z nikim się zaprzyjaźnić...a wogóle wszyscy, na każdym kroku potwierdzają regułę, o której wiem od dawna-że nikomu nie można zaufać. Wszyscy są tylko zapatrzeni w siebie, a jeśli widzą osobę w ich mniemaniu gorszą od siebie, odrzucają ją. Tak było i ze mną. Prawdę mówiąc ludzie mnie już maksymalnie wkurzają i ograniczam z nimi kontakty do minimum. Mam wszystkich dość. Wolę popracować nad sobą, aby w przyszłości ułożyć sobie życie, samotne życie i aby o tą przyszłość się nie martwić. Niby nikt nie chce być sam, ale osobiście uważam, że to moje przeznaczenie. Nawet matka, której zresztą też nienawidzę, powiedziała mi, że nie nadaję się do kontaktów z ludźmi. I ma rację...próbowałem już wiele razy z kimś złapać dobry kontakt, ale po kilku dniach znajomości uciekam, ludzie mnie po prostu męczą, nawet jeżeli początkowo dobrze się z nimi rozmawia. Ale im dalej, tym czuję większe znużenie daną osobą. I raczej nie da się tego wszystkiego zmienić, nawet nie będę próbował. Mimo chwilowych kryzysów związanych z samotnością, czuję jednak, że najlepiej mi samemu. Coraz częściej myślę, że nie potrzebuję nikogo, ani przyjaciół, ani tym bardziej "drugiej połówki". No cóż, najwyrażniej tak już musi ze mną być , to już wszystko zaszło zbyt daleko, by cokolwiek zmienić w swoim życiu i nastawieniu do otaczającej mnie społeczności. Nawet nie wiem, czemu to wszystko tutaj piszę, przecież nie szukam już kontaktu, a jednak wciąż odwiedzam takie miejsca jak to...może to z przyzwyczajenia...więc z tym trzeba równiez skończyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cyborg44
Witam wszystkich Czytam te Wasze wypowiedzi i widzę ,że jestem w podobnej sytuacji jak wielu uczestników tego tematu. Wielokrotnie analizowałem podobne sytuacje życiowe i moje osobiste wnioski są następujące: - lubimy raczej ludzi podobnych do siebie w sensie fizycznym i psychicznym - zazdrość możemy wywoływać u innych kiedy jesteśmy w czymś lepsi - są ludzie , którzy nie lubią inteligentniejszych od siebie - nie lubi się ludzi którzy świadomie się wywyższają - uroda często jest powodem zazdrości - ludzie czasem testują poznawane osoby w sposób dość wyrafinowany(nie mylić z wyrachowaniem);wg mnie nie jest to złe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taki sam
Czytając wiele postów można dojść do wielu wspólnych cech. Czesc osob pogodzila sie ze swoim losem i juz nie probuje szukac akceptacji w innych, inni natomiast sa mili dla innych bez wiekszych zmian, czesc szuka odpowiedzi na pytania. Moze nie ma na to zadnej odpowiedzi jestesmy efektem genow i zwyczaji jakies zaobserwowalismy podswiadomie w domu rodzinnym. Najlatwiej byloby powiedziec wszyscy inni sa zli, a ja niewinny/na ale to zawsze wina obu stron i obwinianie innych jest ucieczka od odpowiedzialnosci. Najtrudniej byloby sie zmienic, ale to trzeba miec samozaparcie i zmieniajac sie trzeba robic rzeczy ktore przerazaja inne nie beda mialy rezultatu trzeba wyjsc z tzw comfort zone. Moja historia nie jest dużo inna, jak bylem w podstawowce w skrocie zostalem zjechany przez otoczenie, nie bylem specjlanie inteligenty. W LO ograniczylo sie do tego ze czulem ze nie naleze do tego miejsca, dobre liceum, ale bylem zwyklym szarakiem, nie robiacym wrazenia ze dojde gdzies dalej. Zaczaly sie jedne studia, pragnalem ''mocy'' inteligencji, ktora moglbym przewyzszyc innych szukalem i sprawdzalem najrozniejsze rzeczy i mysle ze podswiadomie zbudowaly one swoj udzial w umysle, chociaz przez caly ten czas czulem brak wiary w samego siebie, brak mozliwosci uwierzenia ze potrafie osiagnac co chce. Poprawilem mature i teraz jestem na elitarnym kierunku medycynie, w sumie nie jest specjalnie lepiej niz wczesniej, jak bylem nie lubiany tak i to zostalo, coz szukanie kontaktu z innymi ludzmi na sile nie jest tego warte, bo udzieli sie tyle pomocy ile sie potrafi o oni i tak nie odzwajemnia tego, studia niby sa stworzone dla tych as-ow ale jakos wytrzymam 6 lat. Juz teraz widze zazdrosc w innych, coz powinnienem sie do tego przyzwyczaic, a po studiach ludzie nie beda mogli mnie nie szanowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podobna sytuacja. dziewczyna.
wiesz nawet po studniach mozesz być nie lubiany, no chyba, że zmienisz swoje otoczenie i poznasz ludzi, którzy są naprawdę ciebie warci. Ja mam tylko 14 lat i myśle sobie, ze wszystko mogę jeszcze zmienić, ale tak naprawdę chyba nic nie da się zrobic. Bo zmiana siebie na siłe też jest zła. To było by takie udawanie kogoś kimś się naprawde nie jest. A trudno byc samemu np. w szkole. Bo są prace w grupach, śpiewanie piosenek na ocenę itp. To trochę przytłaczające, i chce sie płakać. ( hmm...płacze od jakiś 2 miesięcy kiedy się wszystko zepsuło).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taki sam
Jest powiedzonko fake it till you make it. Jezeli bedziesz udawal przez wystarczajaco dlugi okres czasu to sie taki staniesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podobna sytuacja. dziewczyna.
jak juz po cytatach: Nie pragnij być lepszym od innych, najpierw bądź samym sobą.--- Fiodor Dostojewski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do bani
A ja wam powiem że od samotności tak zbzikowalem ze chyba nic mnie juz nie uratuje. Niemam zadnego celu zyje z dnia na dzien i czekam juz tylko na jedno............................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barnett
Domyślam, że chodzi Ci o czekanie na śmierć...Ja też do niedawna myślałem tylko o tym i marzyłem, aby moje nędzne życie jak najszybciej się zakończyło. Ale dostrzegłem w samotnym życiu również pozytywy...i może nie ma ich zbyt dużo-jednak fakt, że wogóle takowe pozytywy istnieją, zachęcają mnie do walki, do walki o godne życie. Chociaż czasami rzeczywiście do głowy i tak przychodzą również niezbyt przyjemne myśli. Może jednak warto wyznaczyć sobie jakiś cel w życiu, zaczynając od celu mniej ambitnego, żeby było łatwiej go osiągnąć...a później krok po kroku "wspinać się" coraz wyżej. Trzeba uwierzyć w siebie, każdego na wiele stać, nawet jeśli myśli że jest beznadziejny i do niczego się nie nadaje...każdy z nas może coś w życiu osiągnąć, wystarczy tylko mieć wiarę w to, że wszystko czego pragniemy się spełni...no i trzeba być konsekwentnym w podjętych działaniach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barnett
Chociaż fakt - sam mało kiedy stosuję się do tego co napisałem:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SoSmall
Witam;) Zainteresował mnie ten temat więc postanowiłam się wypowiedzieć. Może to pozwoli Wam zrozumiec przyczynę swojej sytuacji. U mnie w klasie jest pewna dziewczyna, typowy przykład outsiderki. Ubiera się non stop na czarno, wiecznie ze spuszczoną głową, wiecznie z dala od innych, wiecznie cicha. Chciałam się z Nią bliżej zapoznać i udało mi się. Ale wiecie co? Non stop zarażała mnie swoim pesymizmem, mówiąc jaka to jest beznadziejna, jacy wszyscy są beznadziejni, zawsze narzekała na swój wygląd, wyolbrzymiała każdy problem, analizowała każde spojrzenie mijanego człowieka.. Ciągle zadawała pytanie :" Ale powiedz mi, co ze mną jest nie tak?". Najlepszym tematem był zawsze ten, w którym mogła zalać wszystko swoją goryczą. Ta dziewczynę tłumaczy wiele rzeczy takich jak zła sytuacja w domu itp... Ale czy ktoś chciałby bliżej znać się z taką osobą, która tworzy sobie sztuczne kompleksy? Pozatym, czy Wy oczekujecie że każdy z uśmiechem na twarzy będzie wciągał Was do grona kumpli zanim wypowiecie jedno słowo? Pogadajcie na luzie, bez nacisku, przyzwyczajajcie ludzi do siebie. Pozdro i 3MCIE SIĘ:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×