Doradźcie coś...

Zakochałem się w kobiecie, która już sporo lat pali i to w dużych ilościach. Początek tej znojomości był taki, że bardzo się w niej zauroczyłem i tak szczerze "wisiało" mi to wtedy. Ale od pewnego czasu zaczęło mnie to po prostu przerażać. Bez problemu zaakceptowałem fakt palenia przy mnie, ale strasznie wystraszyłem się skutków tego w przyszłości. Co z nią będzie za, powiedzmy, 10 lat? Wiem, że ona po prostu nie ma zdrowia na palenie. Sam prowadzę bardzo zdrowy tryb życia. Rozsądek mówi mi kategoryczne nie, a serce... bardzo ciągnie mnie do niej. Bardzo przygnębia mnie ta sytuacja, bo wygląda to tak, jakbym ją kochał, ale nie w pełni... (?). Czy to miłość??? Nie wiem, co mam zrobić...

niestety twoje dylematy są na miejscu- za chwilę zacznie przeszkadzać ci smród wydobywajacy sie z jej gęby - bo przecież sam wiesz, że palaczom z pyska wali jak shrekowi :O - zobaczsz, że na całusy z nią nie bedziesz miał najmniejszej ochoty - a seks bez pieszczot i całowania to jak dmuchanie gumowej lali albo walenie konia :O

nie o to chodzi... nie o te chwilowe skutki palenia... może "pachnieć" czymkolwiek, i tak bardzo lubię się z nią całować, przytulać, pragnę jej. Zresztą dla mnie już nawet znacznie ograniczyła palenie. Myślę poważnie o naszym związku, o przyszłości. Ja się boję o to, że ona ma już zrujnowany organizm... Nie wiem, czy słusznie... Boję się w przyszłości nieszczęścia ukochanej osoby. Czuje, że ją kocham, dobrze mi z nią. Tak, jakbym równocześnie bardzo chciał i nie chciał z nią być...

19,5 jeżeli to ma w czymś pomóc ;)