Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość łezka_za_łezką

boję się odejść, boję się zostać

Polecane posty

Gość łezka_za_łezką

Znamy się "od zawsze", czyli od podstawówki. Przez długi czas się przyjaźniliśmy, później kontakt się trochę urwał bo poszliśmy do innych LO. W okresie moich studiów kontakt powrócił, i przyjaźń odżyła. Wiedziałam, że zawsze mu się podobałam, on też nie był mi do końca obojętny, często zastanawiałam się jakby to było stworzyć związek z przyjacielem. Sprawa przyblakła, gdy pojawiły się problemy w mojej rodzinie. Okazało się że mój tata jest ciężko chory.. odszedł szybko.. Nastąpił ciężki okres dla mnie, zaproponował mi wtedy bym wyjechała z nim na tydzień na wieś (to był okres wakacji), do domku jego cioci. Czas tam leciał leniwie, ja często płakałam, on mnie wtedy przytulał i starał się uspokoić. Zbliżyliśmy się na pewno emocjonalnie, fizycznie do niczego nie doszło. Po jakimś czasie, pod koniec wakacji, wyjazd z kilkoma znajomymi w to samo miejsce. Pod wpływem procentów całujemy się (nie pierwszy raz, ale poprzednim razem po rozmowie doszliśmy do wniosku że lepiej zostawić wszystko tak jak jest). Potem rozmowa, i decyzja - próbujemy być razem. Ja nie byłam do końca przekonana, nie byłam pewna czy chcę z nim czegoś więcej, bałam się że stracę bliskiego przyjaciela. Ale stało się. Pomyślałam, że dla odważnych świat należy. Miałam jednak gdzieś głęboko cały czas obawy co do słuszności decyzji. Po śmierci taty mnóstwo komplikacji, mnóstwo rzeczy takich typowo "męskich" do zrobienia, okazuje się wtedy że On jest bardzo pomocny, na wielu rzeczach się zna, o co poprosiłam to zrobił bez chwili zawahania, mało tego, sam proponował często że coś pomoże. W między czasie mój pierwszy raz z nim, myślałam że już chcę, później trochę żałowałam że za szybko. Teraz jestem z nim prawie dwa lata (mamy po 22 lata).... I nie wiem co czuję. Nie ma tego uczucia co na początku.. mamy kryzys od listopada.. i oczywiście rozmawiamy, on wie co we mnie siedzi, że nie wiem czy chcę z nim być i czy go kocham. Potrafimy rozmawiać o problemach. Gorzej wychodzą nam rozmowy o czymkolwiek innym.. sprawy przyziemne, typu "co dziś robiłaś/eś, na którą jutro masz, musisz wreszcie zrobić z tym komputerem" strasznie mnie nudzą, powiedziałam mu ostatnio że nie rozmawiamy o rzeczach ciekawych, ale to nic nie zmienia. Przecież nie zmienię go, on taki jest po prostu. Przeraża mnie myśl, że mogę być ślepą głupią babą niedoceniającą cudownego człowieka u swego boku. Bo on jest cudowny. Dobry. Opiekuńczy. Ciepły. Ale przy tym wszystkim jest nudny. Brzmi to strasznie, ale tak jest. Nudzę się będąc z nim, niczym mnie nie zaskakuje, a przez to i ja przestałam się starać. Nie chce mi się starać już, zwłaszcza że wiem, że on mnie tak strasznie kocha, że odpowiadam mu taka jaka jestem. A chciałabym mieć taki "power", motywację do działania.. on mi tego nie daje. Czasem myślę, że on się pojawił i tak "wpasował" w moją rodzinę, po śmierci mojego taty. Wtedy potrzebowałam kogoś kto.. jakby mi go zastąpi.. wiem jak to brzmi.. Myślałam o przerwie, ale on czegoś takiego nie akceptuje. Powiedział że nie da mi przerwy, bo to dla niego będzie okropny okres. Akurat to rozumiem. Powiedział też, że on nie podejmie decyzji o rozstaniu, że muszę to zrobić sama. A ja się boję. To nie jest kwestia obawy o samotność. To jest obawa o utratę najbliższej osoby która mnie tak strasznie kocha, która nieba by mi uchyliła, która oddana jest mi całą sobą. Obawa, że obudzę się za późno. Równocześnie wiem, jakie to musi być okropne dla niego..Ale ja też chciałabym tak mocno kochać. Czuć to całą sobą. Czy to przyjdzie z czasem? Możecie mnie krytykować, ja naprawdę nie robię tego specjalnie, nie chcę go ranić, ale nie wiem co mam zrobić, jak się przekonać o swoich uczuciach. Czy może samo zastanawianie się oznacza, że nie kocham? Pomóżcie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz
Czesć:) każdy ma takie rozterki w związku,poza tym zawsze w związku pojawiają sie kryzysy.Powiem Ci jedno,jeśli facet jest blisko kiedy go potrzebujesz,to go nie zostawiaj.Mam wrazenia ze zapewne chciałabys sie wyszalec jeszcze,rozumiem:) doskonale,ale szanuj tego swojego chłopaka.Ja dużo bym dała aby takiego mieć.Mój partner traktuje mnie koszmarnie,nie umiem odejść ,jest to toksyczny związek,ale mój partner jak mam problem nie przytuli,tylko bardziej zgnoi.Daj sobie czas,niczego szybko nie rób,jak poznasz kogoś innego,zakochasz sie,wtedy pomyśl,który lepszy.Pozdrawiam Cie goraco

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość weroni..ka
więc porozmawiaj zmotywuj go, nie marnuj tego co masz, możesz żałować! dbaj o to , wiele zalezy także od Ciebie, a może to Ty jesteś nudna??? uważaj, bo możesz potem bardzo żałować, to co najwazniejsze masz... kocha cię i otacza opieką, ciepłem, walcz dziwczyno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość onanaia
moim zdaniem prawda jest taka ze nie powinnas sie byla z nim wiazac bo od poczatku masz watpliwosci co do uczuc do niego. a Twoje uczucia widze w tym co napisalas jak na dloni- kochasz Go jako przyjaciela, czlowieka, wiesz jakim jest cennym przyjacielem, ale nie widzisz w nim tego czegos, brak tu pociagu, fascynacji, ktora jest niezbedna w zwiazku. niektorym osobom by nie przeszkadzala taka nuda, ale widac Ty potrzebujesz czegos innego. Ja bym za zadne skarby nie wypuscila takiego faceta, ale zwiazalabym sie z takim jesli bym kochala i Go pragnela, a nie chciala miec kogos zeby nie byc samotna, kogos komu moge sie wyplakac w razie potrzeby. Moim zdaniem na to co w Tobie siedzi nie masz wplywu, skoro od 2 lat masz te watpliwosci. Popelnilas blad wiazac sie z nim, samo podobanie sie nie wystarczy jak widac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łezka_za_łezką
Dziękuję Wam bardzo za opinie. Każda z Was ma trochę racji.. może i było błędem wiązanie się z nim, bo miałam obawy od początku, ale kto by ich nie miał? To ryzyko utraty przyjaciela.. po pewnym czasie bycia ze sobą "wpadłam" czyli pojawiły się motylki, uśmiechnięta buzia, miłe smsy itd. minęło mi to mniej więcej po roku, z jego strony nic się nie zmieniło. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nigdy nie było fascynujących rozmów do rana, a bardzo mi takich brakuje, nie było tak naprawdę tej fascynacji - bo przecież znamy się tyle lat, wiemy o sobie tyle rzeczy, ale w większości nie wynikało to z rozmów, z pytań, opowiadań o sobie. My to po prostu wiedzieliśmy, żyjąc koło siebie tyle lat. To taka naturalna wiedza była. Wiem, że nigdy nie można mieć wszystkiego. I wiem, że niektóre z Was chciałaby mieć takiego partnera. Ale jeśli on nie ma żadnych zainteresowań? No, oprócz piłki nożnej o której porozmawiać nie możemy. Słuchamy innej muzyki, on nie czyta książek które ja uwielbiam i o których nie mogę z nim porozmawiać, bo to jak opowiadanie snu - ciekawe tylko dla opowiadającego. Kiedy prowokuję go do jakichś dyskusji, usilnie stara się pokazać że ma swoje, inne od mojego zdanie, a na końcu okazuje się że zgadza się ze mną. Jest tak ZAWSZE. Nie ma innych propozycji spotkania jak u mnie, u niego, lub ewentualnie spacer po osiedlu/nad rzekę. Może to są drobiazgi, ale życie mamy tylko jedno. Poza tym obserwuję jego relacje z rodzicami, oraz relacje między rodzicami. To są przecież wzorce które się przenosi. Więc u nich wygląda to tak, że oni prawie nie rozmawiają.. tzn zawsze o takich przyziemnych rzeczach.W moim domu było inaczej gdy tato żył. Często prowadzone były dyskusje, lub też monologi taty, ale zawsze bardzo ciekawe. Tęsknię za tym bardzo. Ohh, znowu się rozpisałam.. przepraszam..po prostu to tak we mnie siedzi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łezka_za_łezką
Izz.. też myślałam kiedyś o tym, czy ja nie powinnam się wyszaleć jeszcze, czy dojrzałam do takiego związku. Może nie, może jestem za głupiutka.. zdarzyło mi się zafascynować jakimś znajomym, a później zastanawiać się...... czy może..... czy może on coś do mnie... i jakby to było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kicikicikici
Ach Łezko nawet nie wiesz jak bardzo ja ciebie rozumiem... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łezka_za_łezką
Kicicici.....:) a jak to jest u Ciebie? Może wspólnie dojdziemy do jakichś wniosków...? ja się boję podjąć jakąkolwiek decyzję. tak źle i tak niedobrze. Wczoraj np. miło spędziliśmy wieczór, starałam się nie myśleć o tym i nie nakręcać się. Bo to jest najgorsze. Ja już mam od razu negatywne nastawienie do niego:/ jakbym zabrnęła w ślepy zaułek..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łezka_za_łezką
może ktoś się jeszcze wypowie...?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fddffdfdfd
fascynacja bedzie z nowym na poczatku , poznacie sie i potem znowu to samo , nastepny stanie sie nudny ? okres zakochania trwa okolo 30 miesiecy gora , to udowodnione naukowo i potem mija czyli po takim okresie bedziesz sobie szukala nowego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łezka_za_łezką
podnoszę temat...:) to nie chodzi o to, że jak mi się facet znudzi to szukam sobie nowego. Ja po prostu nie wiem czy to, co mam teraz, to to, czego tak naprawdę szukam, czego pragnę. Przecież każdy dąży do szczęścia, też mam do niego prawo.. boję się, że nie zaznam go z nim.. paradoksalnie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×