Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ymcia

totalne uzależnie od mojego faceta

Polecane posty

Gość ymcia
Obawiam się że niektórzy nie zrozumieli mojego problemu. Mój facet przestał się starać. Po pracy siada do komputera i siedzi tam (mówiąc że się odpręża w ten sposób) do późnych godzin nocnych, nastepnie ogląda ze mną trochę tv i idzie spać. Prawie w ogóle z nim nie mam kontaktu. Wcześniej, gdy byłam jego Naj Naj Naj Królewną - nie było tak że "kochałam mocniej". Kochaliśmy się tak samo. Dopiero to jego zachowanie postawiło mnie w tej sytuacji że "kocham mocniej". Bo ciągle się dopominam o czas, o rozmowy, o słowa, o zapewnienia, o czyny itd... Im on bardziej się odsuwa - tym ja bardziej go chcę i bardziej się uzależniam od niego. Moje odsuwanie się od niego nie daje takich skutków jakich pragnę, czyli on wtedy nie zaczyna "latać" ze mną, tylko - mam wrażenie - sprawia mu ulgę że może być sam a ja nie zawracam mu dupy zrzędzeniem że ma mi poświęcać czas. Moje odsuwanie się (szukanie znajomych, hobby, wyjazdy) tylko nas - moim zdaniem - oddala. Tytułowym "uzależnieniem" jest to, że ja wciąż cierpię, a on nie. Ja - mimo iż robię coś "dla siebie", tak naprawdę i tak robię to z myślą o nim (żeby zatęsknił, żeby docenił, żeby zaczął się starać etc). To ja mówię że kocham, to ja się staram, to ja mu nieba przychylam. A on wciąż twierdzi "skoro już siebie mamy, to po co się starac, nie muszę ci mówić że cię kocham, bo powinnaś towiedzieć". Ja nie chcę się zgadzać na takie traktowanie. Nie jesteśmy 30 lat po ślubie, żeby wciskał mi takie teksty. Jesteśmy przed ślubem. taka jedna niewiedząca >> niedokładnie przeczytałąś? napisałąm że coś jest nie halo, więc nie pisz "zastanówcie się nad tym". Co radzisz? Bo jeśli kolejna rada typu "wyjedź, poszukaj sobie nowych zajęć", to uprzedzam że robię to CIĄGLE i to nic nie daje. Ani z jego (bo wcale wtedy nie zaczyna za mną szaleć) ani z mojej strony (bo wcale nie czerpię radości z nowych zajęć). pH*** >> no ja akurat o każdą minutę zazdrosna nie jestem :) tamma>> jesteś sama bo chcesz? wybacz, ale odkąd istnieje świat, ludzie szukają miłości. Migdy nie wierzyłam w samotność z wyboru (chyba że krótko po bolesnym rozstaniu). Człowiek to zwierzę stadne. I nie ma osoby, która nie chciałaby mieć kogoś przy swoim boku. Ale być może to tylko moja teoria. Nie powiedziałam mu też "kocham" jako pierwsza. Ja też mam przyjaciół, tylko że OBECNIE ich towarzystwo mnie nie cieszy gdy ON JEST DALEK(O. Z nim - cieszy mnie wszystko. Bez niego - wszystko wydaje mi się bezsensowne. I co, nigdy (nawet mężowi) byś nie powiedziałą że go kochasz? :) Dziwaczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurcze dziewczyny w takim razie mogę wam tylko współczuć. Byłam w związku jakieś 4 lata temu, z mężczyzną, z którym myślałam, że jestem w stanie przeżyć całe życie, ale w porę uświadomiłam sobie, że się uzależniam, że On to wykorzystuję, że ja cierpię. Mimo tego, że kochałam odeszłam...odeszłam w porę, bo pewnie teraz bym żałowała, a może nie? może by się zmieniło,ale ja czekać się bałam, nie chciałam, więc zakończyłam znajomość chociaż było ciężko. Teraz od 2 lat jestem z mężczyzną, którego na wstępie aż po dziś dzień staram się trzymać od siebie na mały dystans, kocham go całym swoim sercem On mnie też, ale nie chcę powtórki z rozrywki dlatego wszystko z dystansem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dlaczego wspolczuc.... jesli ja mowie ze kocham... slysze to samo.... mam troszke inaczej niz autorka topiku....my rozstawalismy sie pare razy ....a to na miesiac ... a to na 2 miesiace... powodem byly wyjazdy za ranice... i kazde z nas potem wracajac uswiadomilo sobie ze jedno bez drugiego nie moze zyc.......mowie ze ja tak kocham bo ja to odczowam... ...wiem ze on mnie kocha... moze inaczej ale nie mniej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ymcia no to moze jednak zastosuj sie do ksiazki o zolzach... choc dla mnie nie byla i nie jest potrzebna...bo nie musze zwracac na siebie uwagi poprzez inne zachowanie... ale jesli mowisz ze jest jak jest..to moze wystarczy zwykla rozmowa??...albo poprostu pokaz mu ten topik :)i co w nim napisalas :) moze slowa pisane(tak jak kiedys listy) docieraja inaczej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ymcia moze za krótko się odsuwasz od niego? tak ze on nie zdązył jeszcze zatęsknic do Ciebie? Czy chesz tak całe życie latac za nim? Dźwigać na swoich barkach ten związek? Dopominac sie o czas? Moze po prostu nie znalazłaś tego czegoś co by Cie fascynowało takze bez niego? Rozumiem Twoj problem bo wiekszośc kobiet ma coś takiego. Mi też brakuje mojego chłopa i najchętniej spędzałabym z nim czas. Ale wiem, że jak będę sie tak go wieszać to zwieje. Zresztą jestem sama po toksycznym związku i ograniczanie komuś czasu, domaganie się ciągłej obecności moze zabic największa miłość. Potem człowiek chce już tylko uciekać. Tak samo Twój moze kiedyś poczuć. Będzie miał dość Twojej obecności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wielki cycor
No nie wiem, co napisać. Dla mnie to jest kosmos. To wasze pierwsze zwiaązki ? Mój pierwszy facet mieszkał bardzo daleko ode mnie, widywaliśmy się raz na mniej więcej 2 miesiace. I dałabym sobie dla niego flaki wypruć, ale to pewnie z powodu tych rzadkich widzeń. Macie może taki przykład z domu ? Że mama zawsze skacze koło taty, ze chce mu nieba uchylić ? Ja bym sie udusiła. Po prostu nie mogłabym tak. Ciągle i wszędzie razem. Lubię jexdzic sama do rodziców i jak on też jexdzi sam, dla zmiany srodowiska, dla pobycia z innymi ludźmi niż na co dzień. Kocham swojego faceta, ale potrzebuję czasem sie od niego odizolować. Jak jestesmy na urlopie, to tez muszę przynajmniej raz dziennei gdzies wyjść sama , bo jakbyśmy się kisili dniami i nocami tylko we własnym sosie, to by można oszaleć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamma
ymcia: "odkąd istnieje świat, ludzie szukają miłości." - i w 99przypadkach na 10 - są to poszukiwania bezowocne. Jeśłi w coś wierzysz czy nie wierzysz - to Twoja indywidualna sprawa. Jesteśmy różne. Mam wiele wspaniałych osób w swoim otoczeniu, nie jestem samotna. Nigdy nikomu, chyba, że wypsnęłoby mi się przy trzecim orgaźmie! :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wielki cycor --- zalezy do kogo piszesz.... ja jednak chyba nie bardzo tu pasuje...bo ja jestem 7 lat juz po slubie i dzieciata...wiec mi chyba nie pasi taka oddzielna jazda itp....on do swojej mamy a ja do swojej wiadomo ze razem jedziemy... mysle ze trzeba nauczyc sie zyc ze soba ... a potem oddzielac bycie razem a bycie komus ciezarem ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ymcia
pH*** >> po pierwsze: książkę o zołzach czytałam, dostosowywałam się, ale ponosiło to inne niż chciałam skutki: - on najczęściej sądził że jestem obrażona, albo że "coś mi jest" i wyciągał to ze mnie - nie szalał za mna przez to, wrecz chyba się cieszył że mu daje spokój - ja sama się męczyłam, bo to nie ja. To wszystko było gierkami, a jak długo mozna grać? po drugie: BO TEGO WCZEŚNIEJ NIE NAPISAŁAM zawsze jak wyjeżdżałam, to on po kilku dniach (ew. niecałym tygodniu) przyjeżdżał po mnie, czego nie planowaliśmy, bo "nie mógł już beze mnie wytrzymać). Super. Byłam w 7 niebie. Ale wracaliśmy do domu i po 2 dniach działo sie to samo: on i jego komputer, a ja zbędna i idiotycznie dopraszająca się o chwilę czasu. Słowem: jak wyjeżdżam, on przez pierwsze powiedzmy 2 dni czuje ulge, potem zdaje sobie sprawe że może mnie "stracić", że jestem nieosiągalna, pędzi po mnie, odwozi mnie do naszego domu i gdy już czuje że znów mnie "ma" - przestaje się starać. taka jedna niewiedząca >> tak jak pisałam wyżej wielki cycor >> nie, to mój kolejny związek (wczesniej powazniejszych miałam 4), ale pierwszy raz stykam się z takim problemem. Poprzedni faceci nieustannie o mnie dbali i zabiegali, a ten sobie odpuścił, a to ciągnie za sobą to że to ja za nim "latam". tamma >> naprawdę, nikomu? na serio?! nawet mężowi nie powiedziałabyś że go kochasz? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strzała amora
to tamma>>>>> Wiesz nie wierze w to co mowisz, poprostu jeszcze nie spotkałąś TEGO JEDYNEGO w którym byś sie do szaleństwa zakochała. Jak już cię złapie strzała amora to reszta jest nieważna, to wszytsko o czym pisałaś: "moje plany, cele, przyjaciele" wszytsko idze na dalszy plan, zaczyna się mieć wspólne cele, plany itd... Jak już pisała pH*** wcześniej. I teraz może jesteś święcie przekonan ze nikomu nigdy nie powiesz ale kiedyś na pewno nadejdzie ten czas. Sama kiedyś nie wyobrażałam siebie w związku, ogólnie byłam bardzo skryta w uczuciach i nie wiedziałam jak tak łatwo przychodzi mówiemnie komuś "kocham cię" ale teraz sytuacja odwróciłą się o 360 stopni teraz to przychodzi mi to bardzo łatwo. Nawet jak sie ze mną nie zgodzisz i dalej bedziesz uparcie trwaął przy swoim i ze ci jest dobrze samej to się przekonasz kiedyś prędzej czy później ze miałąm racje. Teraz może sie poprostu tak bronisz taki pancerz, bo jestes sama albo nie spotkałąś jeszcze tego jedynego. Wiadomo jak się jest samym to każdy mowi ze tak lepiej itd mnostwo argumentów można wtedy znaleźć, ale w głębi serca gorąco się tęskni za drugą połówką...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strzała amora
tam miało być DO TAMMA>>>> wielkie sorki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Wiem jak to jest bardzo kochać, bo sama kocham. Każda myśl że mogłabym stracić ukochanego powoduje panikę. Nie znaczy to jednak że nie odstępuje go na krok. Myślę, że u was problem właśnie tu leży, obawa przed utratą ukochanej osoby powoduje to uzależnienie. Tymczasem może to przynieść odwrotny skutek- zagłaskania kota na śmierć...Każdy człowiek potrzebuje trochę swobody, nawet w najbardziej udanym związku, dla mnie wręcz to jest wyznacznikiem, że związek jest dobry, jeśli jest w nim równowaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strzala amora
do moi>> Chyba nie czaisz tematu. Nie chodzi o o bawe przed utratą. To bez sensu przecież. My wiemy ze oni ans kochają tylko że oni nie okazują tego tak jak muy to robimy kochają inaczej. My kochamy całą sobą, jesteśmy na zabój zakochane, do szaleńswta nie wiem jak to jeszcze okraślić poprostu BARDZO MOCNO KOCHAMY i okazujemy to w takim samy stopniu jak kochamy czyli BARDZO MOCNO, a oni... Cóż też BARDZO MOCNO kochają ale niestety nie potrafią tego tak oakzać... i tu leży problem od wieków.... moze kiedyś znajdzie lekarstwo??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość baha
Przeczytalam tak mniej wiecej (bardziej mniej niz wiecej:))Faceci juz tak maja (moze nie wszyscy- tego nie wiem), ze zbyt czesto nie mowia KOCHAM CIE.To jest normalne. Oni okazuja milosc czynami. my kobiety powinnysmy starac sie to docenic. Ja doceniam to , ze czasami jestem sama, spedzam czas bez mojego faceta, tesknie za nim, ale taka rozlaka jest potrzebna. Nie kontroluje go co robi, z kim jest i czy akurat nie obmacuje jakiejs panienki. To bybyla paranoja. To jest chyba zle w zwiazku, kiedy nie potrafimy spedzac pare godzin, dni bez ukochanego. Ciagle przebywanie ze soba, 24 h na dobe po jakims czasie jest meczece. Moze dlatego Twoj facet sie nudzi, komputer jest dla niego rozrywka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość x15
"Kompletnie Was nie rozumiem (?) Jestem sama, bo chcę. Życie mnie ciekawi. Mam plany na przyszłość. Mam marzenia. Mam cele. Mam przyjaciół. Mam tyle wspaniałych swoich własnych rzeczy, cały świat. I nie wyobrażam sobie, nie wyobrażam (a wyobraźnie mam bogatą), żebym miała powiedzieć pierwsza "kocham Cię, jesteś moim światem". Kłamałabym. A kłamać nie zwykłam. I nawet gdybym pokochała (jakimś cudem) faceta, to prędzej język bym sobie odgryzła, nizbym miała Mu to na głos powiedzieć. Niech, cholera nie wie, niech się głowi, główkuje, zdobywa, kombinuje, żyje w niepewności - On to lubi, a ja , jeśłi go kocham, to chcę mu przecież dostarczyć dreszczyka emocji i niepewności." ---> tamma, kocham cię. będę sobie codziennie powtarzać twoje słowa, może zadziała. pozwólcie mi teraz opowiedzieć, jak to jest ze mną. otóż od ponad półtora roku kocham pewnego faceta, kocham za bardzo. aż boli. z tą różnicą, że On nie kocha mnie. ale ja, durna baba, jestem w stanie zrobić dla Niego wszystko. i robię. jestem w stanie rzucić wszystko, co mam i pójść za Nim na koniec świata, dosłownie. nie obchodzi mnie nic poza Nim. nie myślę o Nim tylko, gdy śpię, a i czasem On mi się śni. nic mnie nie cieszy i ledwo się trzymam. ale czekam. i rzucam wszystko dla Niego. mam już dość i chciałabym to zmienić, zacząć żyć dla siebie, zostać egoistką, ale jeżeli miałabym zabić taką miłość, to tym bardziej nic nie miałoby sensu. nie mówcie, że to nie może być miłość, bo nikt nie będzie mnie uczył tego, co czuję. jestem przypadkiem beznadziejnym. ratunku, pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytam o sobie
Jakbym czytała o sobie. Miałam to samo. Im chciałam być bliżej tym on chciał więcej oddechu. Ja płakałam i cierpiałam bo dlaczego on...? Głupie to było. Na siłę się zmieniłam. Było ciężko i trudno,ale teraz sama nie raz czuję,że jeśli spędzę z nim jeszcze jeden dzień to zwariuję;) Jadę do mamy na parę dni i ledwo co się z nim kontaktuję a kładąc się do łóżka myślę sobie jak to fajnie kiedy faceta nie ma obok;) Za to teraz on goni mnie i uwierz,że to o wiele ciekawsze:) Trzymaj się i nie łam bo naprawdę warto:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość x15
no tak, tylko że On ma "swoją dziewczynę". więc chyba nie warto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mtqsen
Wam kobietą zawsze mało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mtqsen
Kobietom znaczy się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×