Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Sol Angelica

depresja poporodowa - POMOCY !!

Polecane posty

witam :-( bardzo proszę doświadoczne mamy, aby przeczytały moja wypowiedź i mi poradziły. wiem, że zapewne znajdzie sie też kilka szyderczych opinii typu ze jestem wyrodną matką, wariatką etc..., ale to jest cecha forum, trudno. mam kilkutygodniowego synka. miałam baby blues po porodzie,ale przeszło mi jakies 5 dni pózniej. wszystko było ok, oczywiście niewysypialiśmy się z mężem (nadal się nie wysypiamy), ale dawałąm sobie radę, mąż miał urlop i bardzo mi pomagał. niemniej zdarzało mi się płakać ze zmęczenia i nawet mozno zirytować gdy dziecko płakało lub brudziło pieluche po pieluszce. od kilu dni jest ze mną coraz gorzej. poarę razy krzyknęłam na maluszka,jak płakał a ja już nie miałam siły - zawsze wieczorem,w dzień jest ok. wczoraj był pierwszy dzień jak mąż wrócił już na stałe do pracy, wszystko było dobrze,ale wieczorem dopadło mnie takei zmęczenie,że wyzłaszczałam się na męza jakby winiąc go za to że jestem przemęczona, krzyknęłam nawet na dziecko jak płakało przy zmianie pieluszki, zeby się zamknął ;-( przecież ja kocham synka ,ale ostatnio mam nawet myśkli,że żałuję jego narodzin, a potem podle się czuję od tych myśli!! w nocy pieluszki zmienia mu mąż, bo js nie mam siły i tak się irytuję na małego że nie byłabym w stanie spokojnie go przebrać. płaczę już teraz o byle co, w tej chwili ledwo się powstrzymuję od płaczu. gdy mąz wychodziłrano do pracy, dostaąłm niemal ataku paniki, boję się być sama z zieckiem w domu, boję się że mu cos zrobię chociaż wydaje mi się to absurdalne. mam skrajne mysli na temat synak, kocham go za za chwilę mam go komletnie dość!!! raz go tulę i się cieszę, a kiedy indziej karmię go i przewijam bo iwem, że muszę, a nie ze chcę. mieszkamy za granicą i nie mam tu nikogo do pomocy. chcę sie zwierzyć mamie, alen ie hcę jej martwić na taką odległość. zrobić to czy nie? mi ulzy,ale ona bedzie zmartwiona. co mam robić??? iść do lekarza??? teraz muszę nakrmić synka,bo się obudził, prosze napiszcie cos, odpisze jak najszybciej dziękuję :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja po porodzie tez tak mialam :( nagle stracilam swoje zycie.... wszystko krecilo sie w okol pieluch, cyckow, karmienia... Ja dla siebie nie mialam czasu. Znam to co czujesz.... plakalam mezowi... on mi bardzo pomagal w tych chwilach. Byl obok, pomagal, pocieszal. Nie chcialam nikomu innemu o tym powiedziec. Dlaczego? Bo balam sie, ze ktos powie, ze zla matka jestem :( nie mowilam tez mamie. I to byl blad... W koncu juz bylam w takim stanie, ze maz jak pojechal do pracy to zadzwonil do mojej mamy, zeby do mnie pojechala. Jak ja zobaczylam to zaczelam ryczec i opowiedzialam jej o moim uczuciach. Od tamtej pory zaczelo byc juz lepiej. Teraz nie do konca juz doszlam do siebie- mam chwile zalamania. Ale wydaje mi sie, ze takie chwile to juz kazda mloda mama ma :) Wiec uszy do gory. Zadzown do mamy. Porozmawiaj. Na pewno Ci to pomoze. Mamy to sa bardzo madre istoty.... 3mam za CIebie kciuki. \"...Jeszcze bedzie przepieknie, jeszcze bedzie wspaniale...\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Współczuję, ale musisz się trzymać. Kurcze, nie masz jakiejś koleżanki? Albo możliwości wynająć jakąś opiekunkę, żebyś miała dla siebie chociaż chwilę, jak pójdzie z dzieckiem na spacer? Poza tym odłóż obowiązki, jak dziecko śpi też się prześpij albo zrób to co lubisz, coś tylko dla siebie. Pranie czy sprzątanie może poczekać. Mąż, z tego co mówisz zrozumie. A gdybyś powiedziała mamie? mogłaby na jakiś czas przyjechać? choć na kilka dni? To, też zależy jakie macie stosunki....Trzymaj się 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniabiondaa
ja to mam juz 5 m-c, byłam u psychologa ale jak dla mnie pomocy brak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja mama moze przyjechac ale dopiero za ponad miesiac,wczesniej naprawde nie :-( chcę jej powiedziec,ale ją to tak zmartwi, że upragniony wnuk ma taką mamę jak ja :-( chociaż ona nie pomyśli o mnie źle, to sie tego jednak obawiam,ze nie jetem taka jak być powinnam, dobra młoda mama... . musze jednak sie zwierzyć bliskiej doświadczonej osobie, bo nawet zdarzyło mi się już pomyslec, ze najchętniej bym umarła. albo nie umiem bez lęku patrzeć w najbliższą przyszłośc. mam problemy ze snem,a jak śpię to mi się sni ze mały płacze z głodu, budzę się wtedy; reaguję nerwowo na każdy dźwięk jaki on z siebie wydaje... myslę,ze duże znaczenie ma fakt,iz dziecko było nieplanowane, ale cała ciążę chciane! czy uważacie, że lekarz jest mi potrzebny,czy dac radę samej?? mąż doradza mi lekarza, jest naprawdę cierpliwy i wyrozumiały dla mnie (mimo iż mniedawno mieliśmy kryzys w związku i nadal leczymy rany) i dobrze zajmuje sie małym,nawet jak ledwo patrzy na oczy ze zmęczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
idź do lekarza. Napewno nie zaszkodzi. I nie mów o sobie, że jesteś złą matką. To nie prawda. Przerosło Cię to wszystko i tyle. Nie da się wszystkiego zaplanować. Sama widzisz i piszesz, że to depresja, a to choroba a nie cecha charakteru. Pierwsze co zrób to wywal tą myśl. NIE JESTEŚ ZŁĄ MATKĄ. I pozwól sobie na odrobinę luzu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie załamuj się! wiele mam przez to przechodzi jak nie wszystkie w wię kszym czy mniejszym stopniu.Jesteś dobrą mamą nawet nie myśl inaczej.Ja też przez to przechodziłam.Miałam dość wszystkiego Moja rada spróbuj zorganizować sobie dzień.wykorzystaj chwile kiedy dziecko śpi,ty też się połóż.kiedy mąż jest w domu niech sie dzieckiem zajmie a ty wyjdz z domu.Wykorzystaj ten czas tylko dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozia fruzia
jakbym urodzila chlopca to tez mialabym depresje poporodowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuje mamom za opinie i słowa otuchy. porozmawiałam z moją mamą, dość długo, pomogło mi, ona też tak się czuła i mówi że to minie, tylko mam być optymistką i zawsze,jak mi się zacznie pogarszać nastrój, odetchnąć głęboko kilka razy i pomyslec, że naprawdę warto to wszystko przejść! rozia fruzia twój wpis świadczy o niebywałej dojrzałości :-/ ja też kiedyś (z 8-10 lat temu) myslałam,że \"tylko córeczka, żadnego syna!\" i co, człowiek dojrzewa i takie głupie myśli mu przechodzą...ehhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość una rosa
Coś Ty smutna kobietko myślała? Że będziesz bardziej cierpliwa od wszystkich innych kobiet na świecie? Przcież poziom hormonów spadł po porodzie, nocy nie dosypiasz, nie masz czasu dla siebie a życie towarzyskie znasz pewnie tylko z definicji.I to że krzykniesz na dziecko, które i tak nie zrozumie Twojej złości, wcale nie znaczy że jesteś złą matką. Miłość a wyczerpanie to 2 rózne rzeczy. Gdy organizm dojdzie do siebie i nabierzesz wprawy, wszystko stanie się inne, zobaczysz. Poczuj chęć do bycia modną mamą, tak dla swego dziecka jak i siebie. Ubieraj się starannie, rób makijaż, ubieraj ładnie maluszka i wychodż z nim na spacer, na zakupy, nie zamykaj się w domu. Wróc do swojego hobby w miarę mozliwości. Teraz są pieluszki, ulania, ciagłe karmienia, ale potem... Potem jest zupełnie inna bajka. Przyjdzie, powiesi ci się na szyję i zacałuje na śmierć. Dla tych chwil warto zarywać te noce. W końcu czas na odpoczynek będzie na starość, teraz trzeba ekploatować się jak się da, póki można to robić. Do góry głowa! Nie Ty jedna z tym walczysz! Z dnia na dzień będzie lepiej:) Tylko wyjdż do ludzi i się nie zamykaj za ścianą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakos kiedys
to na to nie cierpial...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość una rosa
Kiedyś, to wiele chorób i stanów było niezdiagnozowane i nie stanowiło wezwania do leczenia czy zapobiegania. Kiedyś to kobiety rodziły w ziemniakach. Kiedyś to było kiedyś i nie ma co porównywać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakos kiedys
No niestety... Teraz se pojawily takie rozne choroby cywilizacyjne jak np dysgrafia, dyskalkulia... Kiedys to tez bylo... ale nazywalo sie takie osoby tumanami ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hushhhh....
kiedyś się chyba po prostu o tym nie mówiło, kobieta nie miała prawa mieć takich odczuć i był to temat tabu. Nawet teraz jest. a kiedyś to wkładano do pieca na trzy pacierze by zaleczyć choroby...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakos kiedys
Jak ja mowie kiedys to mam na mysli pare lat wstecz... Mysle, ze to wina tego swiata teraz, szybszego i stersujacego zycia. A nie dlatego, ze kiedys sie o tym mowilo, czy nie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość una rosa
Kiedyś, to były czasy zacofania. Choć pewnie za kilkadziesiąt lat powiedzą tak o nas. Na pewnych rzeczach się nie znano, więc o nich nie mówiono, stąd te tumany przy dysgrafii. A dzisiaj to przeciez taka powazna sprawa, szczególnie przy maturze:) Ale dobrze że kiedyś było zacofanie, bo to oznacza że My nie stoimy w miejscu tylko idziemy do przodu. Hurra:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakos kiedys
Nie... swiat idzie ku zagladzie... Ale niech bedzie, ze do przodu :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys liczyly sie
jakies wartosci, ludzie mieli zasady moralne. Teraz coraz mniej. Dobrze, ze sie rozwijamy :) Szkoda tylko, ze w tym kierunku :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość una rosa
Jest jedna zasadnicza róznica: do przodu się idzie, cofa się do tyłu:) Ale WSZECHŚWIAT...jest pozaczasowy, więc w żadne ramy go nie obejmiejsz i nie dostosujesz do żadnych norm. Jest więc nieograniczony i nieśmiertelny. Tyle przertwał to i przetrwa. Jak nie zycie na ziemi, to rozwinie się cywizlizacja gdzie indziej. Za małe nasze mózgi na takie historie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość una rosa
Ludzie jacy byli tacy i są, tylko o pewnych rzeczach się nie mówiło tak szumnie i medialnie, bo czasy po prostu były inne. Dziś wydaje się, że jest tyle morderstw, tyle niepodpowiedzialnych matek. A wcześniej tego nie było? było, tylki telwizja miała ograniczenia i nie o wszystkim mówiono. Co było to i jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys liczyly sie
NApisz prosze gdzie napisalam "cofac sie do przodu"...?? Bo skoro mnie poprawiasz, to gdzies musialam tak napisac? A nie moge tego znalezc :) Prosze o oswiecenie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys liczyly sie
Eh... nie bylo tak samo... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość una rosa
"Nie... swiat idzie ku zagladzie... Ale niech bedzie, ze do przodu " To był motyw, który rozwinęłam.Nie czepiałam się, tylko rozwinęłam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość una rosa
A wogóle co my tu o pierdołach, jak poważniejsze tematy są?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozia fruzia
niedojrzalosc? a co to ma do rzeczy.po prostu sa kobiety ktore wola chlopcow a sa takie ktore wola dziewczynki.i ty chyba masz ta depreche z powodu chloipca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO AUTORKI-makarona
WITAJ KOCHANA! JA MAM 3TYGODNIOWĄ CÓRECZKĘ I TEŻ NIE CZUJĘ SIĘ NAJLEPIEJ I MIEWAM RÓZNE STANY, CHOC STARAM SIĘ TRZYMAĆ, ALE DUŻO JEST W TYM UDAWANIA. ZOSTAWIAM CI MOJE GG, JAK CHCESZ TO NAPISZ, JA BYM CHĘTNIE POGADAŁA Z KIMŚ KTO MNIE ZROZUMIE, POZDRAWIAM GG 4930045

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do rozia fruzia - ja nie mam depresji z tego powodu, ze mam synka, bo bylo mi zupełnie obojętne jakiej płci będzie dziecko, ważne, by było zdrowe. to mój mąż marzył bardziej o córeczce, ale teraz świata nie widzi poza synkiem.zresztą, co ja się tłumaczę.... do DO AUTORKI - makarona - niestety nie mam gg, ale naprawdę chętnie bym z Tobą jakoś porozmawiała!! i radzę Ci pogadaj ze swoją mamą, ja to zrobiłam i jest DUŻA poprawa, naprawdę!! bo kto nas nie zrozumie lepiej,niż własna matka, która w końcu też urodziła dzieci???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje dziecko było jak najbardziej planowane, mało tego - czekaliśmy na nie kilka lat! Moja radosc z ciąży była ogromna, natomiast po porodzie przeżyłam szok. W szpitalu byłam 4 doby, nie przespałam ani jednej nocy, nawet po zastrzyku, który konia podobno zwaliłby z nóg ;). Nie byłam w stanie ogarnąc uczuc, które mną targały. Panicznie bałam się własnego dziecka, a najbardziej bałam się jej płaczu, którego nie mogłam ukoic, często też byłam zła, że płacze, że nie chce spac itp. Nie umiałam spojrzec na córkę z miłoscią i zając się nią tak, jak robił to mój mąż. Zostanie z nią chocby na chwile sam na sam przerastalo moje możliwości :(. Z przerażeniem myślałam o dniu, w którym mój mąż wróci do pracy (przez 3 tygodnie był w domu i zajmował się dzieckiem, mną i domem). Ale ten dzień nastąpił :(. Były telefony do pracy, były zrospaczone sms-y, emaile. Nieraz zwalniał się i przyjeżdżał do domu, jego szefowa była wyrozumiała, bo sama kilkanaście lat wstecz przeszła to samo. Bardzo mi pomógł, wspierał mnie każdego dnia, przytulał, tłumaczył, POMAGAŁ i wręcz wyręczał, kiedy tylko mógł. Teraz córka ma 6,5 miesiąca, mąż do dziś wstaje do niej w nocy, daje mi ją do piersi, a potem karmi butelką, a ja śpię. Nigdy nie powiedział mi złego słowa, nie poskarżył się, że jest niewyspany i musi iśc do pracy ❤️. Dzięki jego wsparciu wyszłam z dołka i dziś z ogromną radością opiekuję się naszym szkrabem, nadrabiam wszystkie stracone chwile, noszę na rękach, tulę, pieszczę i tylko od czasu do czasu po policzku spłynie mi łza, jak sobie przypomnę, co się ze mną działo i co myślałam o swojej córce 😭 i o sobie. A co do pomocy medycznej, to byłam zarówno u psychologa, jak i psychiatry. Psycholog dużo mi dał, ale psychiatra zupełnie nie. Przepisał leki, których karmiąca matka nie może brac (mówiłam, że karmię) i które miały straszne skutki uboczne (nie brałam ich). Tak sobie myślę, że dopóki dziecko się nie uspokoi i nie przywyknie do tego obcego mu świata, dopóki nie nauczycie się słuchac siebie nawzajem, to będzie to trochę błędne koło - Ty będziesz się denerwowała na dziecko, ono wyczuje Twoją bezradnośc czy złosc (wyczuje lub wypije z Twoim mlekiem), będzie niespokojne, a więc będzie płakac itd. Potrzebny jst WYPOCZYNEK i pomoc bliskich, bez tego ani rusz. Ja mogłam liczyc tylko na męża, ale to była nieoceniona pomoc, no i wirtualnie na koleżanki z topika Grudzień 2006 🌻. Jak mała skończyła 3 miesiące, przeprowadziłam się do teściowej i w zasadzie wszystkie moje problemy zniknęły. Teściowa też dużo mi pomogła 🌻. Dodam jeszcze, że w mojej rodzinie był przypadek depresji poporodowej, która skończyła się źle - moja mama na nią cierpiała :(. Ale to już inny temat. Życzę Ci z całego ❤️, żebyś szybko pożegnała się ze swoim smutkiem i przygnębieniem i żeby Twój synek wynagrodził Ci Twój trud pięknym uśiechem kryjącym wielką, bezinteresowną miłośc jaką Cię darzy. Jesteś dla niego najważniejszą osobą na świecie i on teraz potrzebuje Cię najbardziej. Pamiętaj - dzieci są małe tylko raz. Dzieciństwo szybko mija i jeszcze pewnie nieraz zatęsknisz do tych chwil. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO AUTORKI - makarona
Mój mąż wczoraj wrócił do pracy i jestem z małą sama. W mieście w którym mieszkamy nie znam nikogo oprócz mojego męża, bo mieszkamy tu od niedawna, więc nie mam pomocy z nikąd. Moim zdaniem ja nie mam depresji, albo jej łagodną formę. Być może pomagają mi moje sposoby, które stosowałam wcześniej w życiu mając zwykłą depresję. Nie złoszczę się na córkę, tylko na siebie, boję się, że robię coś nie tak i że ona przez to będzie czuła się niekochana, tak jak ja w dzieciństwie. Sama moja córka dodaje mi sił, uspokaja mnie samo patrzenie na nią. Wpadam jednak w panikę, gdy jest nakarmiona przewinięta, a mimo to płacze, a nie pomaga nawet noiszenie na rękach. Jednak coraz lepiej ją znam i zauważyłam, że czasem ona osbie lubi tak pokwilić, w końcu to jej język. Gdy płacz jest rozpaczliwy, zwracam uwagę na siebie i sprawdzam, czy nie jestem zdenerwowana czy spięta, bo jej się moj stan automatycznie udziela. Robię wtedy ćwiczenia relaksacyjne i oddeeczowe, których się kiedys nauczyłam. Zawsze tez gdy dio niej podchodze najpierw robię kilka głebszych oddechów. Gdy karmie staram sie głeboko oddychac i rozluzniac całe ciało. To co najbardziej mi doskwiera to osamotnienie, bo nie mam nikogo oprocz meza do pomocy, ale on pracuje. Bardzo mi pomaga, ale nie rozumie za bardzo moich stanow emocjonalnych,dlatego ciezko mi mu sie zwierzac.Poza tym mała sypia w jocy coraz lepiej i bardziej niz pomocy potrzebuje zrozumienia i wsparcia. Potrzebuje zeby mi ktos powiedział, ze jestem dobra matka i swietnie sobie radze. Moze sama to sobie bede czesciej mowic i to mi pomoze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×