Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Katherine

Odchudzanie zniszczyło moje życie...

Polecane posty

Wiatm. Cieszy mnie bardzo, że ten topic daje Wam nadzieję, mnie też. Rónież bardzo dziękuję za wszystkie rady, zwłaszcza Lady in red :* , mnie też wiele pomogła. Gdy stworzyłam ten topic, bałam się, że nikt mnie nie zrozumie. Forym diety jest z założenia po to by uszczęśliwiać, dzięki diecie zacząć nowe życie, a ja wyskoczyłam o jej destrukcyjnym działaniu. Dziękuję, że jesteście, choć oczywiście woloałabym, żebyście nie miały takiego problemu. Wy najlepiej wiecie jaki to koszmar :( Czytałam kiedyś, że ktoś z tego wyszedł \"normalnie\"odzywiając się, jedząc zgodnie z apetytem. Ja się boję, że wtedy juz wogóle puszczą mi hamulce :o , jednak w czasie obżarstwa o hamulcach mogę tylko pomarzyć. Może warto spróbować żyć normalnie, polubić siębie ! Może ? Napewno warto, niczego tak niewarto jak być szczęśliwym. Powtarzajmy sobie wg rad, że kochamy siebie, akceptujemy. to nic, że do końca tak nie myślmy, powtarzajmy jak najwięcej. Czytałam, że to dział na podświadomość i czasem tak zaczyna się myśleć. Spróbujmy ! Nad rozlanym mlekiem, Tobie również proponuję udać się do psychologa, to żaden wstyd. Myślę, że Twój problem faktycznie leży głęboko w psychice i bardzo dobrze, że jesteś tego świadoma, że podejrzewasz przyczynę. To już wiele, naprawdę. Naprazie lecę, bo pisałam pracę na kompie i bardzo bolą mnie już oczka :o Piszcie :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czuje sie fatalnie wiec tutaj pisze;( nie zajdłam duzo(jak na mnie) a mam ochote zwymiotowac..nie mgoe patzrec na siebie w lustrze to starszne;( boje sie poakzywac w kostiumie....chciałabym zrzucic głupie 10 kg..to by mi wsytarczyło...czmeru to tak trudno:( durne jedzenie...chcialabym je znienawidzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Anoxa. Nie wymiotuj, proszę. To błędne koło, będzie tylko gorzej przez wymioty. Wiem coś o tym :o Miałam podobnie, chciałam miec anoreksję, by mieć jadłowstręt. Też bym chciała ważyć mniej, by lepiej wyglądać w kostiumie. Myślę, że warto posłuchać rady dziewczyn i próbować polubić siebie, nie myśleć wsiąż o figurze, wtedy jest duża szansa na ustabilizowanie wagi. Wiem, że to niełatwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AA29
wiem, ze to nie ten topik, ale napisalam wczoraj tutaj kilka slow...wieczorem dowiedzialam sie, ze moj chlopak mnie zdradzil...jestem rozbita i nie wiem co robic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TOjA*
Witam, ja ostatnio juz miaąłm taką depreche przez odchudzanie ze siedziałąm i płakałam że przez ta cholerną nadwagę zmarnowałam połowę życia! nie moge nigdzie wyjsc bo wszyscy szczupli a ja taki tłuścioch:/ nie założe kostiumu bo co ludzie powiedzą:/ każde wyjście w grono rodzinne kończyło sie docinkami na temat mojej tuszy:/ na imprezach typu bankiet, wesele, nie jadłam nic bo co ludzie powiedza że taka gruba i jeszcze żre, w lato siedziałam w bluzie w 30 stp upał bo przeciez jak sie rozbiore:/ kaze wyjście na zakupy było porażkoą bo wszystkie ciuchy które mi sie podobały były za małe albo wcale ich nie było w moim rozmiarze, no masakra po prostu, ja wiem że ludzie mają wieksze problemy ale tak naprawde otyłość to jest KALECTWO które od początku utrudnia Ci życie:(( kazda moja próba odchudzania konczyla sie efektem jojo i doprowadzilam sie do 75 a zaczytnalam sie odchudzać od 60:( teraz podjelam ostateczną próbe bo niedługo mam ślub, i stwierdziłam ze jak nawet na ten jeden ,najważniejszy dzień w moim życiu nie uda mi sie schudnąć to juz bedzie koniec mojego odchudzania Nigdy wiecej , dalej bede KALEKĄ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Wam. Ja też dziś łapię doła, nawet dzień taki szaro-bury.Patrzyłam na siebie w lustrze i zwątpiłam, że potrafię zaakceptować swoje ciało, no bo jak, no jak mam to zrobić ? ToJa>ja też się strasznie wstydzę, większość mioch koleżanek to też szczupaki.Przy nich czuję się jak grubas. Nie wiem który raz to piszę, ale w takich przypadkach polecam udać się do specjalisty, a zwłaszcza dietetyka. Jeśli jojo znów się pojawi(oby nie), wyobraź sobie co się stanie z Twoją psychiką.Możesz się bardzo załamać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
AA29, życzę Ci dużo siły. Czas leczy rany, widocznie nie był Ciebie wart, zasługujesz na kogoś, kto nawet nie pomyśli o zdradzeniu Cię. Trzymaj się :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszystko co piszecie przerabiam. wiem co to znaczy. nie bede sie rozwodzic na ten temat, chyba 30kg na plusie w ciągu 2lat wszystko wyjasnia. wstalam rano, pierwsze kroki kuchnia, pol bochenka z masłem i dzemem. duzy jogurt. Mało. szybko sie ubieram, wskakuje na rower, pedze do spozywczego. ciastka, muesli, jogurty, bułki, czekolada, budynie. umieram kazdego dnia na nowo. milion prob, zadna sie nie udała. tak własnie marnuje sie zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej laski! nie ma mnie bo przygotowuje sie do obrony magisterki. sporo stresu ale i bieganie. wcoraj biegalam za biala bluzka do zdjecia do dyplomu. to jest dopiero porazka. mam duzy biust i wygladam troche grubo przez to raz. a dwa, ze ubranbia szyja na totalnie plaskie dziewczyny. wszytko co mierze ledwo sie dopina albo sie rozchodzi na biuscie. w wiekszych wygladam jak w ciazowych. az zjadlam loda na pocieszenie i chociaz reszta dnia byla ok to ... jednak mam taki uraz do siebie. bo wcale nie mialam ochoty na tego loda. po prostu po wyjsciu ze sklepu zobaczylam budke z lodami i tam jakos automatycznie poszlam i poprosilam o sdeser z bita smietana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie. Lemonkowa, znamy się z innych topicków, szkoda że o takiej tematyce :o Najgorsze jest gadanie :\"Weź się w garść\". To nic nie daje, tu potrzeba silnego bodźca, by się otrząsnąć. Tak naprawdę wszystko zależy od Ciebie, bo nikt nie zamknie Ci lodówki na kłódkę, nie zabierze wszystkich pieniędzy, byś nie mogł nic kupić. Pocieszając Was, daję również nadzieję sobie. To jak z tym spojrzeniem na siebie jak na przyjaciółkę(ktoś o tym tu pisał). Macie podobny problem do mojego, dla Was widzę szansę, lecz na siebie patrzę inaczej, powoli zaczynam więc zmieniać nastawienie do siebie.Czasem chciałabym zasnąć na pół roku, obudzić się i wyglądać exstra, zapomnieć o wszystkim, ale tak się nie da. Wiecie, co było dla mnie najgorsze podczas chudnięcia, gdy zrzuciłam parę kg ? To, że nastawiłam się psychicznie, że już tak pozostanie, tak bardzo się cieszłam, ludzie mówili, że zeszczuplałam, codziennie myślałam jakie to sobie kupię ciuszki w mniejszych rozmiarach, postanowiłam sobie, że już nigdy nie wrócę do dawnych nawyków, byłam taka szczęśliwa, pełna życia, energii, ciągle się śmiałam.Myślałam, że już uwolniłam się od napadów, tak dawno ich nie było. Nie głodziłam się zbytnio, chodź czasem wydawało mi się, że powinnam jeść trochę więcej. I nagle pewnego dnia zjadłam coś \"zakazanego\",\"nadprogramowo\", to wzbudziło lawinę, nie mogłam przestać, nie mogłam się zatrzymać. Oczywiście mega wyrzuty sumienia, zwymiotowałam, nie chciałam wszystkiego stracić. Ale następnego dnia sytuacja się powtórzyła, nie chciaciałam wymiotować, to tylko pogłębiłoby napad. Wpadłam w ciąg jedzeniowy, traciłam, to co osiągnęłam do tej pory, ale nie mogłam się zatrzymać, to było silniejsze. wraz z figurą traciłam wszytko:szczęście, radość życia, pewność siebie, poczucie własniej wartości.Jestem troche perfekcjonistkę, lubię mieć nad wszystkim kontrolę, gdy ją nad czymś tracę, wpadam w panikę, to chyba wręcz fobia. A tu o kontroli mogłam tylko pomarzyć, to prawie mnie zabiło, czasem miałam wrażenie, że to tylko zły sen, że to nie możliwe, ale nie śniłam :( To jak jazda na rozpędzonym rowerze, bez hamulców, z zablokowaną kierownicą.Nie można sie zatrzymać, dopiero upadek Cię zatrzymauje, a z niego tak ciężko się otrzosnęć, podnieść się i ponownie spróbować. Pojawia się paraliżujący strach przed \"powtórką z rozrywki\". Matko, jak to boli, jak to przeraża. W dodatku jestem tak bardzo wrażliwa, delikatna, a jeszcze te komenty ludzi, mieszkam wysoko, tyle razy patrzyłam na okno, ale to by była największa głupota stracić życie, nie można tak robić, to jedno wiem napewno. Nie wiem czy wogóle ktoś to przeczyta, tak się rozpisałam :o Jestem z Wami, trzymajmy się razem. Trzymam kciukasy :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nad rozlanym mlekiem...
Witajcie. Widzę,że dziś żadnej humor nie dopisuje.No,ale nic-jesteśmy tu ,żeby się wzajemnie wspierać i pocieszać .Może coś z tego dobrego wyniknie. Katherine ,ja byłam kiedyś u psychologa ale ...hmm..sama nie wiem,nie chciałabym nigogo zniechęcic ,ale mi akurat nie potrafił pomóc.Nie wiem,może byłam u niego akurat w nie odpowiednim momencie życia ,może nie trafiłam na właściwego. Wiem natomiast ,że bardzo pomagają mi takie grupy wsparcia osób,które mają podobny problem. TOja*,wiem,co czujesz mam podobne jadzy,kiedy jestem w stanie "pernamentnego zapuszczenia",jak ja to nazywam.Kostium kąpielowy? Plaża? Basen? zapomnij.Mimo,że wiem,że o wiele grubsze osoby pokazują siE w kostiumach i mają gdzieś ,co ludzie o nich myślą. Bardzo zazdroszczę takim osobą ,bo to są ludzie świadomi swojej wartości i nie przejmujący się głupimi docinkami. lemonkowa ,najtrudniej jest przerwać to błędne koło obżarstwa.Tak naprawdę im dłużej jakoś się trzymasz ,tym łatwiej nie rzucić się na jedzenie .Przynajmniej ja tak mam ,nie wiem ,jak jest u Ciebie .,napisz. AA29,jeśli chcesz o tym pogadać,to podaj mi maila albo gg ,napiszę do Ciebie.Miałam kiedyś podobne przeżycia ,może będę mogła jakoś pomóc. lady_in_red21,też się pocieszam jedzeniem,niestety to tylko takie pozorne pocieszanie ,bo póżniej ...szkoda gadać.Mam większego doła z powodu nadwagi. Dziewczyny ,postanowiłam jakoś wyrwać się z obsesji odchudzania i obżerania na przemian. Mam nadziję,że forum mi w tym pomoże.Po prostu żal mi patrzeć ,jak życie umyka a ja tylko krążę wokół talerza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nad rozlanym mlekiem...
Katherine,wiesz ,co? Lepiej bym tego nie napisała... Boże a już naprawdę myślałam,że ja jedyna tak świruję... Miałam dokładnie to samo. Osiągnęłam już moja idealną wagę,koleżanki były w szoku ,jak ładnie schudłam,ja dumna ,jak paw i co?..I jak jakiś dziki zwierzak zaczęłam żreć i obracać cały wisiłek w gruzy.I nie liczyło się podczas napadu NIC. Absolutnie nic .Wołami by mnie od żarcia nie odciągnięto. Szok ,że człowiek tak nie potarfi zapanować nad soba ,że jedzenie,zwykłe głupie jedzenie ,może tak uzależnić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam takiego problemu
Zlamanie diety nie powinno jej zaprzepaszczac. Problem nie lezy w tym, ze zjadlyscie raz cos zakazanego. Problem jest w tym, ze zamiast usmiechnac sie do siebie, powiedziec no trudno, zjadlam, bylo smaczne, od czasu do czasu moze sie zdarzyc wy od razu robicie z tego koniec swiata, obwiniacie sie jakbyscie nie wiadomo co zrobily. I zamiast dalej ograniczac jedzenie, tak jak wczesniej, od czasu do czasu BEZ WYRZUTOW SUMIENIA zjadac cos kalorycznego wy stwierdzacie, ze to koniec, ze po diecie! A to bzdura, jedna wpadka nie moze przekreslic calej diety! To tak jakbyscie dostaly jedna pale i z tego powodu rzucily studia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nad rozlanym mlekie>No własnie. Mnie rodzina ciągle sie dziwi, ze jestm młoda, a wiecznie nadąsana, smutna, niezadowolona, bez energii. A ja zamiast żyć, zadręczam się :( Ja z psychologiem przeżycia mam podobne, pisałam już o tym. widocznie nie jest zbyt dobrym fachowcem jeśli chodzi o zaburzenia w odżywianiu, nie potrafiła do mnie dotrzeć. Lady in red, czytałam wile razy, żeby nauczyć się wybaczać sobie \"wpadki\", to pomaga w dbaniu o linię. Nie warto tego rozpamiętywać, budzą się w Tobie negatywne emocje, które moszesz chciaeć zagłuszyć jedzeniem. Tworzy się błędnie koło. Wiem z doświadczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mam takiego problemu, wiem o co Ci chodzi, to prawda, ale nie w tym przypadku (przynajmnie w moim). Myślę, że mogło być tak, że zabardzo ograniczyłam kalorie, wtedy takie napady są naturalna reakcją organizmu, który chce nadrobić utracone zapasy, typowe jo-jo. Tu nie isnieje argument zaprzepaszczenia diety, poprostu żarcie Tobą rządzi. Czytałam o dziewczynie, która była gdzieć na wycieczcie w lecie i przeszła kilka km na piesza do najbliższego sklepiku, bo miała napad. Musiała iść. Czytałam o wizytach w całodobowym w środku nocy, o jedzeniu zamrożonej żywności, cukru, naprawdę straszne rzeczy :( . Walka z organizmem, z naturą to walka z wiatrakami.To o czym napisałaś tyczy się jednorazowych wpadek. Moim zdaniem podstawą jest zacząć normalnie jeść. Gdy sobie czegoś odmawiam mimo apetytu i uczucia głodu, staje mi przed oczami obraz siebie podczas napadu i stram się jeść normalnie.To jak nauka od podstaw normalnego funkcjonowania :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nad rozlanym mlekiem /i cala reszta/ na poprzedniej stronie napisalas cos szalenie istotnego - ze przyjaciolce nie powiedzialabys nic z tych rzeczy, ktore zarzucasz sobie - bo lubisz ja za to kim jest i jaka jest... to jest moja postawa sprzed paru lat, wiec wiem o czym mowisz. tego nie uchwyci rodzina czy przyjaciele, ale uchwycila to moja pani psycholog. i zapytala mnie pewnego dnia dlaczego nie potrafie pewnych rzeczy odpuscic, skad we mnie to parcie na \'musze\' i na to zeby postawic sobie poprzeczke wysoko, jak najwyzej. czasem nawet ZA wysoko... nie potrafilam odpowiedziec racjonalnie. bo to jest cos bardzo wewnetrznego. dala mi swietna rade: jestes tylko czlowiekiem. nie maszyna. masz uczucia, cialo, hormony i emocje. nie jestes bezbledna i perfekcyjna - choc tak bardzo chcialabys byc. nie wybaczasz sobie \'popelnionych bledow\'. a jest tego cala masa - bo ustawilas poprzeczke najwyzej jak moglas. inni tez by nie przeskoczyli, ale ty widzisz, ze to tylko ty... DAJ SOBIE PRAWO DO BLEDOW. naucz sie wybacz samej sobie, ze cos ci nie wyszlo tak jak chcialas. naucz sie sobie wybaczac, naucz sie probowac raz jeszcze. i probuj robic to w miare rozsadnie - a nie glowa w mur... mnie to pomoglo. zobaczylam sie w nieco innym swietle. i to prawda, ze nie potrafilam sobie wybaczac bledo /egzamin na 4 a nie na 5, przytylam zamiast schudnac, znowu rzygalam, mialam plywac cale 45 minut, a plywalam tylko 40, myslalam, ze bede wygladac lepiej w tej zielonej kiecce itd, itp/ pomyslcie - czy to was jakos tez nie dotyczy? /z gory sorki za dlugasny post i literowki/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem co czujesz
mam 27 lat a zaczelam sie odchudzac w wieku 13 - pamietam ten dzien , od tego czasu nie mialam dnia zebym nie myslala o jedzeniu- otarlam sie o anorekcje ( 42 kg przy wzroscie 175cm), napady obrzarstwa do granic wytrzymalosci i bulimi ( wazylam 80 kg w okresie najwiekszego obrzardtwa). przez 14scie lat nie bylo dnia zebym nie myslala o swoim wygladzie o swojej wadze; niedawno zaczelam sie leczyc- ale wciaz moje mysli kraza wokol jedzenia, wiem ze skoro chodowalam w soebie tak dlugo problemy z kedzeniem nie wytepie ich w ciagu kilku dni, nie poddam sie jednak. tobie tez radze... powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam takiego problemu
No oczywiscie, ze trzeba jesc racjonalnie, nie wolno sie glodzic, bo wiadomo, ze organizm iles wytrzyma , a pozniej sie buntuje, a ze jest przyzwyczajony do malej dawki kalorii, zmniejsza sie przemiana materii to pojawia sie efekt jojo i tyje sie 2 razy szybciej. Zadne diety nic nie dadza, szczegolnie te restrykcyjne. Ja powiem tak, nie odmawiam sobie niczego, lubie jesc, ale mam zasady, ktorych staram sie trzymac, nie robiac oczywiscie problemu jesli od czasu do czasu je zlamie :) Jestem tylko czlowiekiem :) Najwazniejsze jest dla mnie to, zeby nie jesc wieczorem, oprocz tego co 2 dni cwicze 40 minut, troche skacze, troche callaneticsu, pare wymachow, mnostwo tych cwiczen zreszta w necie. Za to brzuszki robie codziennie rano i wieczorem. Zaczynalam od niewielu powtorzen, bo z kondycha zle. Teraz mija miesiac i spokojnie robie 100 rano i 100 wieczorem, tak na luzie, ale zaczynalam od 25.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kashubek >nic dodać nic ująć Wiem co czujesz>U mnie też nie było godziny(może nawet minuty), żebym nie myślała o jedzeniu, nie mogłam przejść przez przedpokój, by nie spojrzeć w lustro i pomysleć \"Ale grubas, nie mogę na ciebie patrzeć \" :( Nie mam takiego problemu> dązę do takiego stylu zycia, tak trzymaj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kat - moze warto zastanowic sie nad tym \'czynnikiem wysokiej poprzeczki\' i dac sobie szanse na odrobine akceptacji tego ze nie jestesmy doskonale, ze nie zawsze musi byc tak jak sobie wymyslilysmy, na wybaczenie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nad rozlanym mlekiem...
Kashubek ,pisz ,pisz ,bo bardzo mądrze piszesz.Zdaje sie,że my-dziewczyny z problemem"jedzeniowym"mamy bardzo podobne charaktery i podejście do świata.Nie potrafimy sobie odpuścić,wybaczyć,pozwolić sobie na błędy. To fakt ,u mnie jest tak-zjem 2 kstki czekolady i zaraz muszę zjeść ją cała.A póżniej okropne wyrzuty sumienia,wymiotownie albo głodzenie się. Może gdybym zjadła tą czekoladę i nie miała wyrzutów sumienia wszystko byłoby inaczej. Powiedzcie mi,czy były w waszym życiu okresy ,kiedy nie bylo napadów albo kiedy prawie nie myślałyście o wadze swojego ciała. J=Macie czasem takie momenty ,że zapominacie o tym,że trzeba schudnąć ,ze jesteście za grube ,nie takiei ,jak trzeba itp Ja miałam taki moment 4 lata temu ,kiedy pracowałam z fajnymi ludżmi,byłam tuż przed ślubem,remontowałam mieszkanie.Byłam wtedy bardzo szczęśliwa i tak jakby ogólnie"usatysfakcjonowana życiowo" i napady były sporadyczne,jakoś tak nie myślałam o jedzeniu. Pytam,bo może to jest klucz do rozwiązania problemu. Może jest coś ,co was pasjonuje ,cieszy ,tak ,że zapominacie na chwilę o problemach z jedzeniem. Ja wczoraj miałam takąchwilę.Pojechałam do kumpeli,której urodziły się małe psy. Teraz mają 2 mies. Bawiłam się z nimi ,jak dziecko,bite 3 godziny,byłam totalnie zajęta. Może trzeba trochę o sobie zapomnieć ,pomyśleć o kimś albo o czymś innym. Tak na dłużej.Znależć pasje,hobby...nie skupiać się na sobie. Gdzieś kiedyś przeczytałam takie zdanie"żeby się odnależć,trzeba czasem sobie zapomnieć"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ps. mnie to bardzo pomoglo kiedy zdarzylo mi sie obezrec nastepnym razem. czulam sie koszmarnie i ciezko i juz, juz mialam sie zaatakowac cala nienawiscia jaka do siebie czulam, ale zamiast - poszlam spac. i wstalam bez wyrzutow sumienia i bez poczucia ciezkosci. moze z lekkim kacem moralnym, ale... postanowilam sobie wybaczyc. i przerwalam tym bledne kolo! /poniewaz nie skonczylam terapii, wiec nadal wymagm od siebie i innych troche za duzo, ale przynajmniej od czasu do czasu zapala mi sie czerwona lampka uswiadamiajaca mi, ze chyba sie rozpedzilam i mam sobie dac na wstrzymanie..../

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co, gdziekolwiek czytam jak ktoś pisze słowa \"kocham siebie\" (np wczoraj na forum wegetarianskim) to wtedy coś mną wstrząsa. nie umiem wyjaśnić tego uczucia, ale dla mnie to jest coś tak jakby ktoś powiedział (wiem ze to beznadziejne porownanie!) \"biore slub z moim bratem\"- heh, chodzi o to, że dla mnie to jest coś nie do pojęcia! ja naprawdę nie rozumiem jak można kochać swoją osobe, i nawet nie chodzi o to że ja nie nawidze akurat siebie za to ze jestem beznadziejna. ja jestem tak wychowana, że zawsze uwazalam,że nie nalezy mi sie wiele od zycia,że musze innym ustąpić,że ja mam wiele mniej praw. zawsze jak ktos mowi \"kocham siebie\" ja od razu mysle ze to jakis egoista, zadufany w sobie.... ;/ nie chce nikogo obrazać, bo przeciez według Bibli nawet człowiek powinien siebie kochać, bo stworzył go Bóg , a co stworzył Bóg jest świete. Zazdroszcze ludziom ktorzy siebie kochają, lubią, ale ja nie jestem tego w stanie pojąć, jak tak może byc ! zawsze miałąm siebie za tą najgorszą i nie wartą miłosci, czyjejść uwagi. chyba myslalam,że inni ludzie siebie postrzegaja tak samo jak ja siebie. z czasem zauwazylam ze tak nie jest i pogubilam sie, nie wiedziałam co jest prawda a co nie. wiem,że pisze troszke beznadziejnie i bez ładu. mam nadzieje,że mnie zrozumiecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozlane mleko - wiem co mowie -przeszlam przez bulimie dwa razy /o dwa za duzo, niestety/. i jest taki topik dla bulimiczek, na ktorym siedze i staram sie jakos motywowac do wyjscia - i tez widze, ze mamy bardzo podobne charaktery. a raczej - charakterki :P oczywiscie - nie mozna generalizowac, bo kazdy jest inny, ale... co mnie pomoglo? w drugiej bulimii - plywanie. uparlam sie plywac po pracy, uparlam sie PRZELAMAC, zeby w ogole zaczac chodzic na basen, uparlam sie, ze bede myslec podczas plywania o wszystkim innym tylko nie o paleniu kalorii i odchudzaniu i jedzeniu i calej reszcie g... /tj dalam swojej glowe jedna godzinke odpoczynku od tego wokol czego krecilo sie cale moje zycie/... mialam i mam tradzik, ale uparlam sie, ze wole podraznic ta moja twarz troche bardziej a czuc sie lepiej niz nie podraznic twarzy i popelnic samobojstwo. dodam tylko - ja nigdy nie lubialam plywac, wydawalo mi sie do zawsze nudne. ale nauczylam sie nie scigac z innymi tylko wyczuc wlasny rytm i plywac do oporu tj cale 45 min - po jakis 10 zaczyna brakowac oddechu, po 15 jest juz lepiej, po 20 przestajesz liczyc czas i oddech... i to bylo /okazalo sie pozniej/ jak terapia - poniewaz nie nastawialam sie na chudniecie, wiec nie stersowalam sie, ze spodnie ciagle za ciasne, ze bluzki ciagle za male. zale za to zrobilam sie jakas... spokojniejsza. mniej agresywna /rownierz, a moze zwlaszcza wewnetrznie/. po jakims czasie znajomi zauwazyli, ze schudlam .ja ciagle jakos nie moglam/, ale postanowilam potraktowac cale to chudniecie jako efekt uboczny - po trzech miesiacach plywania wiedzialam juz jak wiele mi dake NIE myslenia o odchudzaniu podczas tych sesji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam takiego problemu
Nie jest egoistycznym kochanie samego siebie, tak na dobra sprawe to egoistycznym jest myslenie tylko o sobie, jaka to ja gruba, biedna , beznadziejna jestem, no jak mozna tak sie nazrec jak swinia, jak moglam nie dac sobie rady z tym, tamtym, zauwazcie, wszedzie jest jaka to JA jestem gruba, jaka to JA jestem nieszczesliwa...a gdzie w zyciu miejsce na dostrzezenie innego czlowieka...tylko JA JA i JA, a jesli juz ktos inny, to w kontekscie porownania, ONA dala sobie rade, a JA nie. Trzeba czasem odwrocic swoja uwage w strone innych i zapomniec na chwile o sobie, dobry przyklad z tymi pieskami, z hobby, rozmowami, dzieleniem sie opiniami, ale nie tylko na swoj temat! Nie znowu przytylam, jestem beznadziejna, itd, tylko np.przeczytalam fajna ksiazke, podobalo mi sie w niej to i to, ogladalam ciekawy film itd. Wiecej otwartosci na swiat zewnetrzny! Swiat nie gryzie tylko z powodu nadwagi, ja jej nie mam, a slysze docinki dotyczace innych rzeczy zwiazanych z moja osoba. Taka ludzka natura, ze niektorzy wyszukuja po prostu twoich slabych punktow i wiedza gdzie uderzyc...jednemu powiedza, ze jest grubasem, innemu ze jest tepakiem, komus ze matury nie ma...taka prawda. Zeby sie odnalezc, trzeba czasem o sobie zapomniec - bardzo podoba mi sie to zdanie tak w ogole. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka_ja__
do lemonkowej: ja tez tak miałam i jeszcze teraz bardzo często tak o sobie mysle ale próbuje to w sobie zmienić. Obserwuję innych ludzi, którzy często bardzo malo soba reprezentują a maja poczucie własnej wartosci. Widzę też , że jeżeli samemu sie siebie nie szanuje to inni też nie będą nas szanować. Sama zostalam wychowana w przeświadczeniu ze zawsze musze pomagać innym i potrzeby innych sa zawsze wazniejsze niż moje. Teraz widze ze to nie było dobre myslenie i ciężko mi zmienić to ale chce zacząć myslec inaczej. Trzeba też pomyslec o sobie i swoich potrzebach a nie tylko o innych. I myślę ze kluczem do szczęścia jest akceptacja i polubienie siebie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o wlasnie lemonkowa - tu dotykasz kolejnego waznego problemu - wychowanie.... niestety wiekszosc z nas ma bardzo podobnych rodzicow - duze wymagania, ale malo nam sie od nich dostalo ciepla czy uczucia nawet jak wymaganiom sprostalysmy... za to mozna bylo solidnie oberwac za wszystko czemu nie ujdalo nam sie sprostac... i tak nas nauczyli biczowac samych siebie i stawiac sobie poprzeczki wysokooooooo! na co? po co? czy jestesmy od tego bardziej ambitne? nie. czy dochodzimy gdzies dalej i wyzej niz nasi rowiesnicy? /oj nie! nie z takimi kompleksami na temat wlasnej osoby jak nasze!/... to wlasnie dlatego nie potrafimy sie zaakceptowac, poglaskac po wlasnej nodze i powiedziec - \'ciesze sie, ze cie mam bo mohe chodzic i plywac i skakac\'. my powiemy - \'fajnie, ze jestes, ale nie jestes taka fajna jak bym chciala\'. ale poniewaz oni nas tego nie nauczyli - my powinnysmy byc madrzejsze od nich, nieprawdaz? i nauczyc sie akceptowac i ...kochac. ja wiem, ze to brzmi prawie jak swietokradztwa - jak zaakceptowac, no jak? przeciez tyje zamiast chudnac, jem zamiast nie jesc, przeciez jestem taka lub owaka... HA! tu wlasnie moje drogie panie, trzeba powiedziec sobie STOP! prawdopodobnie nie uda wam sie tak z dnia na dzien przestawic z totalnej negacji wlasnej wartosci w stan akceptacji /o kochaniu nie wspomne/, ale - moze tak od malych krokow? zaloze sie, ze nie lubicie sie dotykac. a czy wiecie, ze czlowiek potrzebuje gdzies ok 12 przytulen dziennie? podobno wytwarza sie wtedy endorfina czy inny hormon szczescia i sprawia, ze nam jest lepiej ze soba! wiec ja zaczelam masowac moje cialo - balsamy, po kapieli - i zaczelam sobie w myslach mowic, ze lubie moje nogi bo.... /wymyslcie sobie co. np mozecie chodzic, tanczyc, skakac, widzialyscie dzieki nim tatry i moze/, pupe lubie, bo... /moze nie taka o jakiej marze, ale za to jak sie wygodnie na niej siedzi/, stopy tez lubie. takie male - tylko 36, wszyscy sie nimi zachwycaja, tak je zle traktuje - a one nadal mnie nosza, a rece lubie, bo... itd.. to wszystko brzmi glupio, ja wiem. i jak zaczynalam - to musialam sie lamac i nawet jesli powtarzalam to sobie tylko w myslach - to prawie jak przez zeby!!! ale pomogloooooo!!!!! WIEC PROSZE NIE OGRANICZAC SIE TYLKO DO CZYTANIA I MYSLENIA \'SZCZESCIARA Z TEJ PANNY ZE JEJ SIE UDALO\'. PROSZE LASKAWIE WYPROBOWAC O CZYM MOWIE!!!!!!!!! jesli zalezy wam na wyjsciu na prosta - w co gleboko wierze - pamietajcie, ze od samego czytania nie przyjdzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kashubek z tym basenem to super sprawa, tak sobie myśle , i stwierdzam,że faktycznie może pomóc takie oderwanie od problemów, spokój, wyluzwani i relaks- ja na basen nie pojde , boje sie wody i choć probowalam kilka razy uczyc sie pływać, to mam lęk, kiedyś się topiłam i to we mnie siedzi. no coż, ale pozostaje zawsze jazda na rowerze :) moze z tym powinnam sprobowac? pewnie tak, to przeciez tez ruch i moze dziaałac na psychike tak samo jak basen, bleby nie myslec, by spalam kalorie , lecz jade dla przyjemnosci ;p nie mam takiego problemu- masz całkowitą racje. ja niby o tym wiem, ale wciąz zapominam, dopiero jak ktos inny to powie to stwierdzam,że musze cos zmienić. mam kocice, kilka dni temu urodziła małego kociaczka, pieknego, może powinnam sie nim zając i miło spędzać czas ;) nie bede myslec tak o sobie, i zajmować się czymś innym. tak mam zamair zrobić(jak zaznie chodzic, bo teraz jest slepy i tylko spi przy matce ;p) ehh, ja wiem,że takie skupianie się na sobie jest złe i zalosne. musze na powaznie coś zmienić. jesli chce cos zmienić, to tylko teraz w wakacje, potem klasa maturalna i bedzie zapozno. mądre rzeczy piszecie 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×