prosiatko 0 Napisano Lipiec 2, 2007 przeczytalam twoj post... i tak mi sie smutno zrobilo :( jestem z Toba! ja bralam sie za odchudzanie jakies 3 lata. od 6 klasy podstawowki tak mniejwiecej do 2 liceum bylam szczuplutka, tak ok 2 kg przed granica do chudosci... i potem bec.. kg lecialy jak oszalale w gore, przy kazdych kolejnych mowilam, ok 5 kg to nie duzo, szybko moge zrzucic... i tak mi ich przybywalo i przybywalo. przestalam wchodzic na wage ze strachu. kiedys lekarz cos tam napomknal, ze moglabym kilka kg zrzucic, ale przelecialo mi to kolo ucha. mam cos mowila, ale sama ma problemy z otyloscia, wiec mnie to nie ruszalo. siostra naprawde delikatnie zwracala uwage. (tym bardziej, ze kiedys nosilysmy ubrania w tym samym rozmiarze). mialam chlopaka- tez byl mocno przy kosci i zawsz e mi mowil, ze mnie kocha taka jaka jestem. na powaznie zaczelam sie przejmowac swoja nadwaga (juz otylascia) jak za cholere nie wchodzilam w zadne ubrania... jak nei zmiescilam sie w 48 ryczalam jak glupia. wtedy do mnie dotarlo, ze moze cos jest nie tak. z ciekawosci chcialam popatrzec ile to mnie jest... no i sie przerazilam. bylo 87 z kawalkiem :o ale ten balast jeszcze na sobie dlugo nosilam, zaczelam coprawda myslec, ze dobrze byloby schudnac... ale nie moglam sie do tego zabrac. w koncu w grudniu powiedzialam dosc. od stycznia do marca, wedlug zasady mniej zrec- ale z wielkimi odstepstwami od tej reguly ubylo mi prawie 10 kg. w kwietniu ze wzgledu na swieta i stresy w rodzinie tez mi nieszlo najlepiej z utrzymaniem diety. od maja trzymam sie ostro. jestem z siebei dumna, ze juz tyle przeszlam, tyle kg zrzucilam. jeszcze troche przedemna. mam nadzieje schudnac- ale dla siebie. mialam kompulsy. chociaz nie wiem czy mozna to tak nazwac, bo ja poprostu tak jadlam. tu pizza na obiad, lasagna na kolacje, cigla podjadalam slodycze. dzien bez ciatka czy czekolady byl dla mnie dniem straconym. trudno mi bylo ograniczyc te dobrocie. ale dalam rade. wszystkie mozemy dac rade! nie jest to late, wiem... nie wystarczy chciec- trzeba wierzyc, ze sie uda! trzymam za ciebie mocno kciuki... pokochaj swoje cialo... i jeszcze taka historia z zycia wzieta: ostatnio spotkalam taka znajoma rodzicow (kobieta naprawde otyla... na moje oko z 130 kg)... nie widziala mnie dawno. najpierw komentarz- oj jak ty ladnie wygladasz, jak zeszczuplalas- no ale jeszcze tak 5 kg to moglabys zrzucic- no myslalam, ze cos mam nie tak ze sluchem. ale zrobilam dobra mine do zlej gry. usmiechnelam sie i podziekowalam za komplemnty. na co uslyszlam- ale \"cycki ci zmalaly\"... tak wiec- otoczeniem sie nie przejmuj. z idiotami nie ma co dyskutowac! (ale sie rozpisalam, chyba czesciowo nie na temat :o, ale to tak ku pokrzepieniu serc, zebys wiedziala, ze nie jestes sama i jedyna ze swoimi problemami) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość rozbawiacie mnie Napisano Lipiec 2, 2007 Tak przez neta diagnozujesz od razu bulimię? Ja też czasem jem za dużo, czasem nie widzę innej przyczyny jak stres i wiem tyle, że jakbym sobie jeszcze wmawiała bulimię, to raczej by nie pomogło. To są proste, a więc łatwe do zastosowania sposoby, które powodują, że jednak w żołądku znajdzie się mniej jedzenia (albo przynajmniej mniej kaloryczne). A to pierwszy krok do tego, żeby być bardziej zadowoloną z siebie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość buli.......... Napisano Lipiec 2, 2007 przeciez ja u nikogo nic nie diagnozuje..Jak juz to dziewczyna cierpi na BED, czylo Binge Eating Disorder. Bulimie to mam ja. Poza tym jak ktos ma ciagle kompulsy, odchudzanie niszczy zycie i staje sie obsesja, niszczy samoocene to jest to wlasnie BED, a nie zwykle lakomstwo. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Katherine 0 Napisano Lipiec 2, 2007 Witaj Prosiatko. Dziękuje Ci za bardzo wartościowy wpis :) Dziękuę za słowa otuchy, Tobie życzę tego samego ! Kiedyś też byłam \"szkieletorem\"(przed okresem dojrzewanie), wtedy nigdy bym nie uwierzyła w to, że jedzenie może tak zniszczyć życie, wtedy jadłam noralnie, nie zważając na figurę, bo byłam wręcz za szupła. Pamiętam jak zjadałam pół paczki czipsów, a drógą połowę chowałam na później, bo miałam dosyć. Teraz przy kompulsach zjadłabym 3 paczki naraz, a w \"okresie odchudzania\" nawet nie wzięłabym 0,5 czipsa > reguła\"wszystko, albo nic\", która tkwi w psichice, lęk przed \"uruchomienie lawiny \". Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Katherine 0 Napisano Lipiec 2, 2007 Buli, co to jest BED ? Wg Ciebie ja to mam :o ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
lady_in_red21 0 Napisano Lipiec 2, 2007 no raczej masz. niestety ale bywa. kiedys mialam tak samo na szczescie ta milosc do chipsow mi przeszla. trzeba sie nauczyc radzic sobie z problemami inaczej niz za pomoca pieciu kanapek. bo tak naprawde jak tak siedzisz i jesz to nie myslisz o tym co tam sie w glowie dzieje. mi ksiazka, ktora ci przeslalam bardzo pomogla. inaczej chyba bym sie powiesila. niby schudlam ale czasem na d soba nie panuje. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kashubek 0 Napisano Lipiec 2, 2007 kathrine i reszta ja tez przez to przeszlam, niestety - wpadlam w bulimie po pachy i chociaz jestem bulimiczka niepijaca /tak, tak - tak jak z alkoholikami niepijacymi. niestety bulimikiem sie juz zostaje/ to ciagnie sie to to za mna... swietnie cie rozumiem i jedyne co moge ci poradzic to nie poddawac sie presji innych. i samej siebie... BED = Binge Eating Disorder. to takie cos jak wstepniak do bulimi - w zasadzie ma sie wiekszosc bulimicznyh objawow fizycznych /objadanie, objadanie, objadanie/ i psychicznych /nienawisc do samego siebie, a zwlaszcza do swojego ciala, nienawisc do siebie za brak konsekwencji w dzialaniu, niska samoocena - na ogol powiazana z np z brakiem akceptacji ze strony rodzicow, itp, itd/. niektore osoby cierpiace na BED nigdy nie do chodza do stadium bulimi. niestety nie ma tak, ze BED samo sobie odchodzi, ze sie z tego wyrasta. niektore osoby pozostaja w tym stanie przez lata /nawet 30 lat!/, niektore z czasem ucza sie \'poskramiac\' ataki obzarstwa. jednak co najwazniejsze - tak samo jak bulimia i anoreksja, jest to przypadlosc wyniszczajaca organizm zarowno psychicznie jak i fizycznie i NALEZY JA LECZYC. Kathrine - nie wystawie ci diagnozy na odleglosc, ale tak wlasnie zaczela sie moja bulimia. od odchudzania. potem objadanie - na poczatku ze stresu, potem przybralo to na intensywnosci i wyrwalo sie kompletnie spod kontroli. no a potem byla juz bulimia tj faza BED do kwadratu. nikomu nie zycze. takie zachowania nigdy nie sa zdrowe, w sensie - to nie tylko wynik stresu. to takze odbicie twoje stanu psychicznego i tego co sie dzieje w twoim domu. jesli rodzina sugeruje, ze powinnas schudnac - a ty sie tym przejmujesz - twoja samoocena, poczucie wlasnej wartosci i BEZPEICZENSTWA gwaltownie spada. itd itp - nie chce strzelac wykladu... dziewczyny - skupcie sie na sobie. to trudne kiedy caly swiat wmawia, ze rozmiar zero jest naturalny i piekny. ale nie kazda z nas musi byc modelka. faceci i my same - wolimy kogos kraglejszego, a otwartego na swiat i innych, niz patyczaka skoncntrowanego na swojej fobii.... powodzenia! trzymam kciuki! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Katherine 0 Napisano Lipiec 2, 2007 Dziewczyny, czy mogę z tego wyjść stosując się do Waszych porad tzn. akceptacja sibie, nieprzejmowanie się innymi itd.Co jeszcze ? Teraz to się serio zmartwiłam, nie chcę tego :o Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Katherine 0 Napisano Lipiec 2, 2007 Dziewczyny, może się przydać : http://serwisy.gazeta.pl/zdrowie/0,51205,1833734.html Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
lady_in_red21 0 Napisano Lipiec 2, 2007 jasne, ze mozesz. przciez to nie koniec swiata. niektorzy maja raka albo zlapali HIV. oni niewiele moga zrobic w kierunku wyzdrowienia, musza polegac na lekarzach i terapiach. ty mozesz pomoc sama sobie. zacznij najlepiej od teraz. jakolwiek idiotycznie to brzmi codziennie ilka razy mow, ze kochasz siebie taka jaka jestes. powiedz sobie, ze jestes gruba, masz iles tam kilo nadwagi ale mimo wszytko kochasz siebie i te kilka kilo nic nie zmienia. na poczatku moze byc trudno. wyczytalam ta porade na jakiejs stronie intenetowaej dla zarlokow jak my i szczerze naprawde trudno powiedziec sobie przed lustrem takie cos. ale jakw to uwierzeszysz w koncu ... cos cudownego. nie jestes juz niewolnikiem lodwki. jesz normalnie. oczywiscie stres i podobne czasami podkpuja wiare w siebie. ja wlasnie mam ciezki okres, koncze studia, robie prawko, mam zamiasr sie wyprowadzic z domu. ale codziennie mowie sobie, ze bedzie dobrze, ze sie uda, ze siebie kocham. to brzmi jak bzdura bo pewnie etraz myslisz \"jak moge kochac siebie z tymi kilogramami?\". oczywiscie, ze moesz bo to twoje cialo. 5 kilo wiecej czy niej nie ma znaczenia. kochaj nawet te dodatkowe kilogramy a zobaczysz jak znikaja. wiele osob tutaj zarzucalo mi, ze na diecie 1500 kcal nie da sie schudnac bo to duzo. ale to nie to chodzi. chodzi o to, zeby nauczyc sie ograniczac ilosc posilkow, nie tyle kalorii. jesli wiesz, ze teraz cos zjadlas i za iles tam czasu zjesz znowu to latwiej stac z dala od lodowki. ot i tyle. pomaga tez sport. jest lepszy na stres od jedzenia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Katherine 0 Napisano Lipiec 2, 2007 Lady, wileki dzięki. Też co nieco czytałam o tym, ale krótko to sobie mówiłam, później przestałam :o Wiesz, na pocztę nic mi nie doszło.Podam maila jeszcze raz : katherinegirl@vp.pl ( tam jest vp, nie wp >wszyscy się mylą ;) ) Ja lecę, moje złote. Dziękuję Wszystkim za wszystko. Wiele mi dałyście, głównie nadzieję, że jeszcze może byc dobrze :) Życzę i Wam tego samego z całego . Przed chwilą miałam ochotę płakać, ale już mi przeszło :) Wielkie buziole i odzywajcie się od czasu do czasu, piszcie co u Was PS. To mój temat, może coś Wam się spodoba :) : http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3506782 Mam jeszcze pytanie. Co robić jak mam np.duzy problem i mam ochotę rzucić się jedzenie, bo ja myslę sobie, że jedzenie mi nie pomoze i tylko pogorszy sprawę. Czy dobrze robię, a co Wy robicie ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kashubek 0 Napisano Lipiec 2, 2007 to brzmi jak paranoja - ale akceptacja siebie to podstawa... kiedys mi sie wydawalo, ze nie ma mowy - nie zaakceptuje tego tlustego cielska, tego zelowatego brzucha, tej zaokraglanej mordy i tycich oczow /a to bylo jakies 10 - 15kg nadwagi a nie 50! ale wyobraznia robi swoje/... nie zaakeptuje, bo jak zaakceptuje to juz zostane taka grubachna osoba /z calym szacunkiem do puszystych, ja tylko pisze co mi wtedy moja szanowna glow plotla, a plotla absolutne androny!/. i jakos tak - zaczelam duzo plywac. 3-4 razy w tygodniu po pracy /nie cierpie plywac - a raczej nie cierpialam do tamtego momentu. zawsze bylo to dla mnie nudne i do tego nie chudlam/. zaczelam plywac i postanowilam sobie, ze w czasie plywanie nie bede sobie myslec ani o odchudzaniu, ani o palonych kaloriach. bede myslala o wszystkim i o niczym, a jk juz o swoim ciele to, ze sie przyjemnie relaksuje i ze ma sie faknie i ze jest od teggo plywania cora piekniejsze /piekniejsze w kazdym sensie, ale nie tym odchudzajacym. b. ksztaltne, ze miesnie pracuja lepiej, e lepiej ukrwione. co mi wpadlo do glowy/... i pomoglo. opornie, bo opornie, ale zaakceptowalam siebie. i to wlasciwie po tych mozolnych zmaganiach udalo mi sie porzucic wymioty i - schudnac te cholerne 10 kg! ale taka prawda - najpierw musialam nastawic sama siebie pozytywniej do siebie. a dopiero potem przyszla reszta :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
lady_in_red21 0 Napisano Lipiec 2, 2007 katherine - dostalam wiadomosc, ze masz przekroczony limit pojemnosci skrzynki wiec usun conieco :P Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kashubek 0 Napisano Lipiec 2, 2007 aha lady in red ma racje - we wszystkich swoich wypowiedziach, wiec jej sluchaj, bo madrze gada /doswiadczenie przez nia przemawia, niestety/. pozdrawiam i powodzenia. i jeszcze raz - nie poddawajcie sie tej cholernej presji otoczenia. nie probujcie hudnac 12kg w 3 tygodnie... to, ze to wroci \'na miejsce\' to male piwo. ale to zje wasz apsychike, niestety... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
lady_in_red21 0 Napisano Lipiec 2, 2007 a co robic? no nie wiem, ja siebie zawsze pytam czy naprawde musze teraz zjesc to czy tamto, na glos. wiecie jak to brzmi \"czy naprawde musisz teraz zjesc paczke chipsow 175 gram, ktora ma prawie 1000 kcal i nie rozwiaze twojego problemu za to odlozy sie na tylku\". pomaga nadzwyczajnie. i naprawde pomaga. oczywiscie zawsze tez powtarzam sobie, ze jak juz naprawde nie bede mogla zaznac spokoju bez tej paczki chipsow, bo bede miala na nia apetyt (apetyt, a nie zjesc zeby sie zapchac) to ja zjem i swiat sie nie zawali. tyle, ze jak masz ochte na te cholerne chipsy czy cos innego bo po prostu masz smaka to zjesz mala paczuszke i ci wystarcza. a jak chcesz sie zapchac to mozesz zjesc i trzy torby i bedzie malo. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Renka72 Napisano Lipiec 2, 2007 Witam Was wszystkie... Tak sobie czytam te wasze wypowiedzi i jakbym siebie sluchala... Napady obżarstwa, miazdzace poczucie winy, wmawianie sobie ze od jutra zaczne odchudzanie, wieczorny powrot do domu i skok do lodowki... i w konsekwencji zakup nowego ubrania, rozmiar wiekszego niz poparzednio... Wiem ze nie mam powodow do paniki - mam 34 lata, 164 cm wzrostu i 65kg ... tyle tylko ze mam figure typowej gruszki i jeszcze niecale dwa lata temu wazylam 10kg mniej i jak tak dalej pojdzie to wole nawet nie myslec jak bede wygladala za kilka lat... Najgorsze jest to ze ja UWIELBIAM jesc !!! Niewazne co ! Byle dojsc do tego blogiego uczucia sytosci... prawie do wypeku ! Dochodzi do tego ze chowie sie przed mezem, zeby nie widzial ile ja jem i wszystkim wokolo wmawiam ze ja przeciez prawie nic nie jem a tyje... smutne to ale prawdziwe... Dzieki za wasze posty - glupio to zbrzmi ale to pocieszajace wiedziec ze nie jest sie samemu... Glowa do gory, trzymajcie sie - ja sie staram... Od jutra znow zaczynam \"uwazac\" na to co jem - i przede wszystkim ILE... Nie wiem co z tego wyjdzie - tu juz nie pierwsza moja proba - mam strrasznie slaba silna wole... nawet palenia nie potrafgie rzucic... No nic - zobaczymy ... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anoxa 0 Napisano Lipiec 3, 2007 Odchudzanie rowniez zniszcyzlo moje zycie.Odchduzalm sie od zawsze mim iz bylam patykiem,chudzielec.ta kontrola nad ejdzeniem dazenie do idealu byly mi niezbedne do zycia,planowanie i liczenie kalorii posilkow ile pocwicze jak o siebie zadbam to dawalo mi wielka satysfakcje. przez wsytskie rpoby dchudzania przytylam ale ładnie wygaldam szczupło kobieco. a potem stwredzilam ze musze byc koniecznie chuda... i zaczelo sie:najpierw 42 kgprzy 160cm a potem wielkie napady ktore trwaja do dzis. na dzien dziejszy waze jakeis 60 kg.czuje sie koszmarnie...napady to byla tragedia.clay dzien jedzenia,weekendy jedzenie wydawane i 50 zl na jeden raz wszystkl ojedzone w koszmarnie wielkich ilosiach i tycie tycie tycie. zamknelam sie na siwat na ludzi nieraz chcialam sie zabic,wyladowalm nawet w szpitalu psychiatrycznym. ostatnio zaliczylam kilka napadow-typowych kompulsow a myslam ze juz sie z nimi pozegnalam...(wytrzymalam jakeis 2,5 miesiace bez takich ogromnych) bo napady niestety zdazały sie. tearz zyje w siwecie głodówek,diet,napadów i wymiotowania ioraz napadów bez wymiotowania gdy jest mi juz wszystko obojetne. w 2 tyg przytylam 6 kg a jutro jade za granice ze znajmoymi..czuje sie ohydnie.nie wiem jak to przerwac..ciagle sie lduze ze keidys wroce do wagi 42kg...ciagle sie lduze ze znienawidze ejdzenie i osiagne perfekcje..to chore wiem..ale bez chudosci bez myslenia o tym nie wyobrazam sobie zycia:( mimo to czuje sie przegrana...brzydka gruba nicniewarta...głupia i ogolnie nie widze sensu w zyciu,nie wdize sensu zeby sie smiac patzrec na hipokryzje ludzi patrzec na to wszystko na to szczescie innych,po prsortu zycie i swiat stracily dla mnie sens.czuje sie kompletnie zagubiona i nie wiem co dalej robnic.miotam sie panikuje raz placze raz rzucam sie ze wscieklosci i bezsilnosci ainnnym razem spie i wszystko mi obojetne...jezu co to za zycie:( przepraszam ze sie tak rozopisalam. pzodrwaim was wszystkie mocno;* Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość a wiecie co mi nikt Napisano Lipiec 3, 2007 nie mowil nigdy ze jestem gruba, ze powinnam schudnac. chociaz bylam gruba. ale nie wiem jak tak mozna komus powiedziec. np. mojej mamie czesto tak mowia jakies ciotki; ale ty dobrze wygladasz, cos ci sie przytylo, jestes w ciazy moze? a mowia to same grube baby!!! conajmniej o 10 kg grubsze od mojej mamy!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość rozbawiacie mnie Napisano Lipiec 3, 2007 "Mam jeszcze pytanie. Co robić jak mam np.duzy problem i mam ochotę rzucić się jedzenie, bo ja myslę sobie, że jedzenie mi nie pomoze i tylko pogorszy sprawę. Czy dobrze robię, a co Wy robicie ?" Pewnie, świadomość tego, co się z Tobą dzieje to pierwszy krok do uchwycenia byka za rogi. Moja koleżanka w tej sytuacji poprzyklejała sobie karteczki na monitorze: "Cukier to biała śmierć." "Tłuszcz to ukryty zabójca." Ale tę lubię najbardziej: "Jedzenie słodyczy nie rozwiąże Twoich problemów". :) Jeśli chodzi o ładowanie pozytywnej energii do zmian, to polecam książkę "Ja" T. Niwińskiego - ładuje akumulatorki, że hej. :) Dobra jest też "Życie może być proste" W. T. Kustenmacher - czasem przejmujemy się rzeczami, które nie są ważne, a te ważne nam się w tym czasie nawarstwiają i warto od czasu do czasu uporządkować się. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Katherine 0 Napisano Lipiec 3, 2007 Dzień dobry wszystkim :) Przeczytałam wszystkie wpisy powstałe po tym jak poszłam. Gdy tak opisujecie to, co Was spotkało, jestem przerażona i bardzo mi przykro, jagbym zapomniała o tym, że sama doświadczyłam podobnych sytuacji. Czasem jestem na siebie wściekła, że uległam tej presji otoczenia, że dałam się tak stłamsić, że uwierzyłam, że waga jest wyzacznikiem szczęcia i własnej wartości. Myślałam, że rozsądek nie pozwoli mi na to.Ale z drugiej strony jak można tak nie myśleć, gdy nawet z lodówki wyglądają szkielety ! :o Może gdybyśmy od dziecka były pulchne, nikt nie komentowałby tak naszej nadwagi. A tak oglądam zdjęcia i czasem się nie poznaję :(, przychodzi ogromno tęsknota za tamtym wyglądem, tamtym ciałem. Czy świat zwariował, przecież to tylko wygląd, gdzie się podziały podstawowe wartości, które świadczą o człowieku ? No tak, ostatnio stworzyłam taki topic o zaginięciu podstawowych wartości we wsópłczesnym świaecie. Wiele osób napisało mi, że dziś podstawową wartością są pieniądze (brrr :o ). Wiele osób chce być szczupłymi, bo tak łatwiej znleźć pracę i co zatym idzie zarabiać kasę. To taka moja mała dygresja. Lady, już oczyściłam skrzynkę pocztową :) Dziewczyny, jeśli jest już bardzo źle, naprawdę powinno się szukać pomocy. wiem, że to wymaga odwagi. Byłam kiedyś u psychologa, ale prywatnie, bo nieprywatnie nie mogłam znaleźć (u nas W MIEŚCIE nie ma >śmiech na sali :o ). Szczerze, to ta psycholożka mało mi pomogła, tylko kasy wybuliła, że szok :( Nie chcę Was zniechęcać, widzocznie akurat ona była złym psychologiem. Wiem, trudno się do tego zebrać, nabrać odwagi, ja chyba rok myślałam o wizycie, w końcu zdesperowana poszłam.Przynajmniej czułam, żę coś robię w tym kierunku. Znów się rozpisałam, ajjj :P Co ja poradzę, że gaduła ze mnie, a pogadać o tym nie mam z kim (tzn. może mam, ale nie wyobrażam sobie z kims, kto mnie zna takiej rozmowy :o ). Pozdrawiam :* Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość goskaszerszen Napisano Lipiec 3, 2007 przechodziłam i przechodze to samo co autorka tego topicu....zaczęło sie niewinnie i na takie wyglądało...teraz wyglądam jak wyglądałam wczesniej...mimo wczesniejszych sukcesów i porażek...walcze z bulimią.....nienawidze siebie..swojego ciała...STRACIŁAM WIARE W SIEBIE I SWOJE MOZLIWOSCI....nie potrafie przejsc na normalny tryb zycia : sniadanko,2 sniadanko,obiad,kolacja...ja jem cały czas albo z głodu..albo z nudów a najczęsciej z nerwów bądz innych emocji....odchudzanie zniszczyło i niszczy dalej moje zycie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam takich problemow Napisano Lipiec 3, 2007 Na szczescie nie mam takich problemow. Ale powiem wam cos. Juz kilka razy tu przeczytalam, ze bylyscie szczuple, przytylyscie kilka kilo i od razu slyszalyscie komentarze... Mam 170 wzrostu, waze 55 kilo, wczesniej wazylam 50, jak przytylam te 5 kilo, to zaczely sie komentarze :"o, troche sie zaokraglilas", "nie jestes przypadkiem w ciazy?", to wszystko od ludzi podobnej postury, badz majacych problemy z lekka nadwaga...a ja waze prawidlowo, jestem szczupla! Co to jest 55 kg przy moim wzroscie?? A dodam, ze mam 25 lat, wiec mam juz bioderka i biust, a nie figure nastolatki. Gdybym sie tym przejela skonczylabym tak jak wy, dobrze, ze mam poczucie wlasnej wartosci i nie przejmuje sie takimi tekstami, to mowia ludzie zazdrosni, albo tacy, ktorzy nie zycza mi dobrze, ewentualnie niektorzy robia to bezmyslnie, nie zdajac sobie sprawy, ze moga sprawic przykrosc. PRzyznam, ze zrobilo mi sie troche przykro, ale pozniej olalam to, zaczelam troche cwiczyc, 30 minutek dziennie, widze juz rezultaty, nie w wadze, ale cialko jest fajniejsze. Podstawa jest poczucie wlasnej wartosci dziewczyny, nie dajcie sie stlamsic, i nie odkladajcie zycia na pozniej (na za 20 kg mniej), tylko sie nim cieszcie. Macie 2 raczki, 2 nozki, nie bylyscie nigdy w szpitalu, nie widzialyscie umierajacych ludzi, z rakiem, sparalizowanych,trwale okaleczonych? Co oni maja zrobic? Ile by dali, zeby byc na waszym miejscu? Zbagatelizujcie swoja wage, docencie to co macie, zdrowie, rodzine, szanse na ciekawe zycie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Stroken 0 Napisano Lipiec 3, 2007 Lady_in_red21 czy mogłabys i mi wyslac ten plik? Byłabym wdzięczna :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Katherine 0 Napisano Lipiec 3, 2007 Do Nie mam takich problemów, masz rację. Czasem mam żal to tych ludzi, że nie pomyśleli, że nie powinno robić się takich uwag dojrzewającej dziewczynie. Nawet gdy \"się pozbierałam\" i uwierzyłam w siebie, 1 taki komentarz wszystko zaprzepaszczał, tak jagby oni mieli jakąś siłę i władzę nade mną. Co do ludzi w szpitalach, pisałam juz wcześniej o tym, że mam czasem takie myśli, że ludzie maja prawdziwe dramaty i walczą, a ja chciałam umrzeć przez kilka kilo. Tylko widzisz, dla mnie to był koniec, nie potrafię opisać jak bardzo cierpiałam, nie miałam siły na nic, nie chciałam by ktoś mnie widział, dotykał. Cały świat mi się zawalił, byłam nikim z takim wyglądem, nikim dla siebie. Teraz jest lepiej, wiele zrozumiałam przez ten czas. Czasem czuję taki ogromny żal do rodziców, że nie zauważyli co się ze mna dzieje, że nie zareagowali w porę. Fakt, ukrywałam się z tym bardzo, ale wołałam pomocy na różne sposoby. Byłam rozdrażniona, pyskata, okropnie się zachowywałam, często płakałam i byłam przygnębiona, nie sprzątałam. Z pewnoscią odebrali to jako skutek dojrzewania :o . Wiem, ze im w końcu wybaczę, juz wybaczam. Nabieram odwagi by normalnie jeść, żyć. Mam nadzieję, że waga się ustabilizuje, że się zaakceptuję, chodź tak mi ciężko to przychodzi. Mam nadzieję, że nasze cierpienie przyniesie jednak korzyści w postaci nauczki, wniosków, przemyśleń. Przynajmnmiej wiemy jakich błędów nie należy popełniać, czym to się może skończyć. Wczoraj przez przypadek trafiłam na blog propagujący anoreksję (tzw. pro-ana). Prowadzi go pewna dziewczyna, przeżyłam szok. Był tam okrutny \"dekalog anorektyczki\". Wynikało z niego, że jedzenie jest najgorszym wrogiem człowieka, że człowiek przy tuszy jest nikim itd. Były tam zdjęcia ludzi z żebrami na wierzchu, określone jako \"zdjęcia motywujące\".Poprostu tragedia.To zabrzmi strasznie, ale kiedyś chciałm mieć anoreksję, chciałam mieć jadłowstręt,m.in. po tym blogu już nie chcę. Ta choroba tak często kończy się śmiercią :( Dlaczego nikt nie zajmuje się usuwaniem takich blogów, pomoca tym ludziom, mówili o tym nawet w tv, zdaje się. Tylko jedno mnie zastanawia, jak to się dzieję, że anorektyczki potrafią się tak długo głodzić? Czy one nie mają napadów wilczego głodu ? Przecież to naturalna reakcja organizmu na dłuższą głodówkę. Może to ich psychika wypiera naturalny\"głos organizmu\". Może ktos z Was mi to wyjaśni ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość nad rozlanym mlekiem... Napisano Lipiec 3, 2007 Dziewczyny...kiedy was czytam,to jakbym czytała o sobie .Jestem kolejna.A już myślałam,że naprawdę jestem jakaś nienormalna ,że jedyna na świecie mam ten problem.Moje życie kręci się wokół żarcia . Zawsze jestem albo tuz przed dietą albo"dieta od jutra" albo w trakcie diety itp. Od 10ciu lat nie jadłam normalnie .Ja NIE WIEM,jak to jest normalnie jeść.Nie pamiętam już. Mam okropne wachania wagi ,napady obżarstwa itp. Moja waga wacha się od 56 kg do 88!Niekiedy sąsiedzi albo znajomi potrafia mnie nie poznac na ulicy ,bo tak schudłam albo tak przytyłam. Teraz jestem niestety baaardzo utyta.Miałam 2 miesiące okropnego obżarstwa.Nie wiem ,czemu ale podejrzewam,że to przez to ,zę chwilowo niw mam pracy ,jem ,żeby poprawić sobie humor a i tak wychodzi w ostateczności ,Ze go sobie pogarszam. Wiem,że problem nie tkwi w żołądku ,tylko w głowie . I żadne diety niczego nie wskórają ,jeśli ,jak nie wytłumaczę pewnych spraw sama sobie. Ten topik dał mi nadzieję ,Ze jeszcze coś ze sobą można zrobić.Dziewczyny proszę piszcie .Może razem stworzymy coś na zasadzie wspOlnej "psychoterapii". To ,co tu przeczytałam bardzo mnie zmotywowało,Zeby jeszcze raz spróbować NORMALNIE jeść i wyjść do ludzi. lady in red,Baaardzo mi pomogłaś swoimi radami.Serio od dawna nie słyszałam równie mądrych rad.Bo ja słyszę tylko"mniej jedz ,to schudniesz","ogranicz słodycze" ,"więcej sportu". Któraś tu z was miała racje ,że toego typu rady są dobe ale dla osób ,tóre nie mają ze sob a takich problemów ,jak my... Wybaczcie mi,Ze piszę chaotycznie i z błędami ale chciałam wyrzucic z siebie to ,co mnie męczy. Mam nadzieję,Ze wspólnie się zmotywujemy do jakiegoś działania.Ze któraś zmotywuje mnie,bo bardzo chciałbym wrócić do normalnego życia... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość AA29 Napisano Lipiec 3, 2007 Rozumiem was doskonale..od jakis dwoch lat odchudzam sie z przerwami na kompusywne jedzenie. Nie musze wcale schudnac (160cm – 55kg)ale jakos kontolujac wage mam zludne poczucie kontroli mojego zycia ostatnio juz nie czuje sie na silach, zeby przewac ten chory cykl zapychania zolodka az do bolu. Sporadycznie wymiotuje(co jest pewnie poczatkiem regularnego wymiotowania). Mam swietna, odpowiedzialana I dobrze platna prace, wspanialego kochajacego chlopaka..Mimo wszystko jestem samotna I nieszczesliwa – wszystkie uczucia zagluszam objadaniem sie. Mialam paskudne dziecinstwo- moze tam lezy przyczyna?Czy takie przyznanie sie do uczuc moze byc poczatkiem do czegos lepszego? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość AA29 Napisano Lipiec 3, 2007 nad rozlanym mlekiem - masz racje, ten topik daje nadzieje, motywuje:) to takie kojace, ze was rozumiem i podejrzewam, ze wy rozumiecie mnie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam takiego problemu Napisano Lipiec 3, 2007 Mialam kiedys inne problem, nie zwiazany z jedzeniem, zaczelam zapisywac wszystko co mi przychodzilo do glowy w chwilach dola, zwatpienia, smutku. Gdy pozniej to czytalam lepiej poznawalam sama siebie. Nazywam to oswajaniem lękow, nazwaniem ich po imieniu, a w rezultacie staniecie z nimi twarza w twarz. Wylewajcie zle mysli na papier, tak jak tutaj, moze nawet tutaj :) Ja gdy mam jakis problem czesto zastanawiam sie co poradzilabym mojej przyjciolce gdyby przyszla do mnie wlasnie z tym problemem. Odpowiedzcie sobie tak jak doradzilybyscie jej. Bo trzeba polubic siebie i traktowac siebie jak przyjaciela, a nie tlusta i nic nie warta swinie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość nad rozlanym mlekiem... Napisano Lipiec 3, 2007 nie mam takiego problemu.widzisz ,to jest to .Piszesz ,Ze trzeba polubić samą siebie ,rozmawiać ze sobą ,jak z przyjaciółką.I to jest właśnie najtrudniejsze,bo ja np.przyjaciółce nie powiedziałabym tylu gorzkich słów ,co sobie samej.Nigdy nie powiedziałabym jej"jedz mniej ,utyłaś itp" Czemu? Bo lubie moje przyjaciółki za to kim są a nie jak wyglądają.WiEc czemu nie potrafię w ten sposób traktować siebie? Dal przyjaciół nie jestem surowa ,dla siebie -i owszem. Nie wiem czemu tak jest.Podejrzewam,Ze mam po prostu bardzo niskką smoocenę plus ktoś kiedyś w dzieciństwie bardzo dużo ode mnie wymagał i nigdy nie był zadowolony. A ja ,głupia ,traktuję się teraz tak "po macoszemu". Nie wiem,czy wy też tak macie... Czasem mi się wydaje ,Ze jak jestem gruba ,to np nie powinnam się w ogole ludziom na oczy pokazywać :(. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach