Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zawiedziona24

Nie kocham męża. Co robić?

Polecane posty

Gość Niekochany mąż
A może po prostu masz za dużo czasu i telenowele w głowie. No i czego On nie jest codziennie ze mną, nie chodzi na zakupy, nie kupuje mi brylantów. Tylko chodzi do pracy (przecież pieniążki można z bankomatu brać - dziwak) a jak przyjdzie z pracy to chce odpocząć (przecież w pracy nic nie robił). Nie to co niekochana żona: MjakMiłość, Klan, Na wspólnej, szansa na sukces, rozmowy w toku, no i do mamy musze pojść zobaczyć co robi, no i kawe musze wypić no i głupie forum poczytać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12588
czesc. wiesz co wydaje mi sie bardzo mlodo wyszlas za maz i zalozylas rodzinne z calkiem obcym tobie facetem, ( Byliśmy ze sobą pół roku zanim doszło do wpadki) ile ma wasze małe?? rok? dwa? Mysle ze Ty poprostu jeszcze sie nie wyszalałaś, sama mowisz ze jestes atrakcyjna kobieta, chcialabys jeszcze poimprezowac, poznac nowych ludzi, poprowadzic takie zycie jak kiedys, nawet kolezanki sie powyprowadzały... a tu upps, prowadzisz zycie jakie ci sie nie podoba, i z jednej sttrony bardzo cie rozumiem. Sama jestem mloda matką. Wyszlas za maz za prawie Ci obcego clzowieka a yteraz stwierdzasz ze nie pasuje Ci sytl zycia jaki prowadzisz u jego boku. A jak TY bys inaczej chciala zyc? masz dziecko przeciez takie zycie jak kiedys juz nie wroci... Hmm no sama nie wiem co Ci poradzic, jak o tym mysle to przypomina sie historia pieknej ksiezniczki uwiezionej w zlotym palacu. Ciekawy ten Twoj topik... fajnie sie go czyta. w sumie uwazam ze MAsz fajnie ale tego nie doceniasz. Zaradny mąż, pracowity, jelsi tylko do tego wierny to nie moglas chyba lepiej trafić... Jeszcze masz bogatych teściów, ladny dom, czujesz sie jak w zlotej klatce... Po co macie sie wyprowadzac? samemu nie jest tak ciekawie... a jak maz pojdzie do pracy to dopiero bedzie ci ciezko samej z dzieckiem, z tego co obliczam wasza mala ma okolo 8 miesięcy moze mniej. Wiesz co, im dziecko wieksze tym wiecej jest przy nim pracy. bedzie mial roczek, potem poltora i nie nadążysz za nim. Zalatasz sie, takze ciesz sie ze Ci tesciowie pomagają. Samej jest bardzo ciezko. Mozesz sie ze mna zaprzyjaznic, ja mam podobna sytuacje jak Twoja, tylko ze ja mieszkam z rodzicami i tez mamy polowe domu swoja. Wcale bym sie nie chciala wyprowadzac bo sama nie dalabym sobie rady z dzieckiem,a tak to mam ich pomoc i sie ciesze, botak to nie mialabym sily i czasu dla siebie. moja kolezanka tez mloda matka jak my ( ja mam 25 lat wiec jestem rok starsza) swojego synka wychowywala sama, bez niczyjej pomocy, mąż tez duzo pracowal - i zaufaj mi ze przeklina maciezynstwo bo nie dawala sobie rady, jak poszla do pracy to odżyła. jeszcze mozesz isc do pracy bo tesciowie przypilnują dziecka? masz raj dziewczyno :) no moze przesadzam, ale na swoj sposob Cie rozumiem. Moze podaj mi swoje gg, to popiszemy jakbys miala czas.pozdrawiam - mloda matka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12588
do kontakt - jaka wojna o dziecko? w zyciu sąd w Polsce nie przyzna opieki nad dzieckiem ojcu, a jeszxcze takiemu... Widzisz autorko - ta koleżanka o pseudonimie kontakt - ma prawo sie frustrowac, bo jej malzonek niestety nie jest dobry i wcale sie nie dziwie ze sie zakochala. Wiem cos o tym jak faceci sie zmieniają po slubie. Ale no Ty... nie wiem czy od razu to przekreslac. A jak Twoj malzonek zachowuje sie w stosunku do dziecka waszego? jak sie zachowuje w weekend? bo w weekend napewno nie pracuje. a moge zapytac kto oplaca te Twoja studia. Ja tez studiuje. Pozdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budd
Tak sobie czytam i czytam..i wywniskowalam ze to w glownej mierze nie maz jest przyczyna wygasniecia milosci, ale monotonia. Wiekszosc nawet nie porozmawiala ze swoim mezem na ten temat, oczekujac ze on powinien sie domyslic..Wiekszosc facetow niestety nie domysli sie co czuja ich zony. Skoro nic nie mowia, to oznacza ze jest ok. Dla tych co sie czuja uwiezione w domu- musicie wywalczyc dla siebie czas. To jest naturalna potrzeba czlowieka, by wypoczac - od dzieci i domu rozwniez. Wiekszosc mowi o zapracowanych mezach- to dobrze raczej swiadczy o waszych facetach, ale fakt -nie moga tylko poswiecic sie pracy. Mysle ze musicie rozmawiac,i jeszcze raz rozmawiac z nimi,nie czekac az zgasnie w was uczucie bodajze sympatii, wylozyc kawe na lawe co was boli, nawet jesli jest to przykre. Niektorzy faceci byc moze sie otrzasna, zaczna pracowac nad utrzymaniem relacji..bo wiadomo to dwie strony maja sie starac.. kazda nawet najwieksza milosc moze umrzec gdy nie jest odpowiednio pielegnowana..modlitwa rowniez pomaga:) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piszesz, że go kochałas..myslę,ze nadal go kochasz ale rutyna dnia codziennego, jego poświecenie dla Was i mieszkanie z tesciami sprawiło,ze na chwile o tym zapomniałaś. Jakich masz teściów? Jak Ci sie z nimi układa? Myslę, ze powinnas docenic to co masz ale tez spróbować przekonac męza byscie mogli choc w weekend poświecac sobie więcej czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też mąż
Również jestem żonat. Ożeniłem się świadomie, upewniając się, że się kochamy. Oboje bylismy po 30-stce. Mamy wspaniałą córkę i nic do szczęścia nam nie brakuje. A wy jestescie wręcz podręcznikowymi przykładami niedojrzałości. Albo wpadka z byle kim, albo weekendowa znajomość utrzymywana sztucznie przez wiele lat (7-10), a po 3 miesiącach od ślubu, budzicie się, że to obcy człowiek. Natomiast wasz największy błąd to zamieszkanie z rodzicami bądź teściami pod 1 dachem. Przeciez tego nik nie przetrwa. I kogo za to winicie? Tylko i wyłącznie siebie. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
do zawiedzionej. Nie chcę ubliżać, nie chcę krytykować. Zapytam wprost. Czy wtedy gdy byliście w łóżku i dzisiaj to są dwie różne osoby? Czy Ty to jesteś Ty? Czy Ona to byłaś Ty? Jężeli wtedy znałaś go, a on się nie zmienił w stosunku do Ciebie i poza "ciężką pracą i póżnym powrotem z niej do domu" daży Cię tym ciepłym i delikatnym uczuciem zwanym miłością, jezeli Ty poszłaś do łożka bo go kochałaś to co jest teraz? Przepraszam, że wulgarnie to określam. Pieprzyć się to jedno, a kochać to co innego. Wiem człowiek to zwierzę i swój popęd seksualny musi zaspokoić, na bezrybiu i rak ryba. Porozmawiaj z mężem. On, TY i dziecko to wasza rodzina. Teściowie i Twoi rodzice to dwie inne rodziny. O.K. jesteście zpowinowaceni. Teściowie niech swoich niezrealizowanych marzeń i zawiedzionych nadzieji nie wymuszają na nim, na was. Ich życie spełniło się tak jak chcieli lub jak je spieprzyli. Wasze życie chcecie i musicie przeżyć tak jak wy chcecie. I jeżeli coś się w nim zepsuje, to niech to będzie Wasz błąd, a nie ich nachalny udział. Olejcie ich prestiż, ich pozycję, ich status. W d..ie z nimi. Jesteście Wy. Wasza rodzina, Wasze dziecko. Wasze życie, Wasza miłość, Wasz smród, ból, iradość. I nie chrzań o zatraceniu i przekreśleniu. Jeżeli nie ma między Wami zgrzytów i zdrad. To pamiętaj. W nowym związku może być to samo, albo i jeszce gorzej. Eksperymenty na uczuciach dozwolone są tylko przy piciu 40 gatunków wódki. I wtedy dopiero się ma Mega-Katza Nie rób i nie daj sobie robić wody z mózgu. Powidz ślubnemu jak wyżej. Postaw teściom ultimatum. Twoje życie i możesz je przeżyć jak chcesz, a im wara.!!!! On musi to zrozumieć i jeżeli jest mądrym facetem zrozumie. Jeżeli jest głupi, to żal mi nie tyle ciebie co jego. Niech wraca do mamusi. Teściowie nie tyle muszą zrozumieć co uszanować twoją wolę Powiedz nawet wulgarnie, że to mężowi dajesz d..y i że to on Cię pie..y. a oni co najwyżej mogą sobie pomażyć. Robili to co chcieli ze sobą i swim życiem i ze swoim małzeństwem Do waszego wara. Mogą tylko pomóc nie wolno im szkodzić. Ustalanie reguł gry przez nich jest nieetyczne i nie moralne, nawet dla ludzi bardzo religujnych nie mówię o dewotkach. Ty skończ studia, usamodzielnijcie się nawet w innym mieście i nie pakujcie się nowe kłoipoty. Przyjdzie na wszystko czas. A pakować się w nowe układy, rozstawać, odchodzić przyjdzie na to czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
Jeszcze raz ja, coś sobie przypomniałem. To że mąż dobrze zarabia i ma świetną pozycję to nie jego przewaga, to WASZ plus. Z kumpelą tą przeklętą przez teśiów możesz się spotykać na neutralnym gruncie.Nawet z mężem, ateściom nie musicie się z tego spowiadać. Widać Twoim rodzicom zależy bardzo na zapewnieniu sobie bytu na stare lata i dorosła córka już ich mocno nie absorbuje. Ale czy to już koniec? I nie rozumiem " nie kocham swojego męża ", A kiedy będziesz go kochać jak zwiąże się z inną i wtedy zaczniesz go nienawidzieć. Czego Ty tak naprawdę chcesz, albo czego chciałas. Przespać się z facetem z przyszłością, dobrze sytuowanym. Z kasą i może nawet z klasą. O.k. masz to a nawet i dziecko. I co dalej? nie kocham go to była pomyłka. NIe dziw się że póżniej ludzie piszą epitety. Uczucia to tak jak pogoda. Czasem słońce czasem deszcz. A o miłość trzeba zadbać. Trzeba ją pielęgnować, podlewać w odpowiedniej ilości, osłonić od wiatru. Miłość nie pielęgnowana więdnie i ląduje na śmietniku. Razem z gnojem i innymi brudami. To po co nam ta miłość. No bo ona nas ogrzewa, bo dodaje nam skrzydeł. Albo ...... a pamiętasz, och łza się w oku kręci, pamiętasz te pocałunki, te pieszczoty, to oczekiwanie na spotkanie, Skarbie pamiętam Twoje oczy smutne, wesołe, zapłakane.TWOJE. Pamiętam Twoje łzy, które osuszałem pocałunkami. Kochany pamiętam jak tęskniłam za Tobą, jak mi bez Ciebie było żle. Byłam taka bezbronna, a Ty dałeś mi to ciepło, swoją dobroć, cierpliwość. Byłem sam, a Ty dałaś mi siebie-dałąś mi cały świat. A może wolisz. Ty suko, ty chamie ty wywłoko, ty śmieciu. NIE KOCHAM MOJEGO MĘŻĄ. Powiedz to JEMU prosto patrząc w oczy. POWIEDY TO JEMU I SOBIE a nie nam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Damayanti
Podpisuje sie obiema rekami pod powyzsza wypowiedzia:) brawo fujara!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niekochany mąż
głubie cipy nie umiecie nic a i tak winny jest mąż. bo bułki były za drogie. zawsze znajdzie się pretekst

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Angol
Zawsze ktoś jest winny jak nie mąż to żona, np mnie mąż wini za to że musi na mnie i dziecko pracowac a ja go winie za to że chciał rodzine wiedząc że nie mam pracy a teraz mi nie daje na życie! Kurwa jakie to wszystko jest pojebane!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aos
Witam, nie wiem czy jeszcze ktoś tutaj zagląda ale postanowiłam napisac... Rozumiem wszystkie kobiety, które nie wyszły za mąż z konieczności. Jestem w takiej samej sytuacji... Byłam ze swoim mężem 2,5 roku zanim wpadliśmy i w przeciągu 3 miesięcy ślub był zaplanowany. Rodzice może nie naciskali ale ciągle słyszałam, co teraz będzie, co ze studiami... Mam obecnie 22 lata. I jestem po ślubie 13 miesięcy... Powiem tak, już będąc parą nie układało Nam się. Ciągłe kłótnie, wyzwiska itd... Odchodziłam kilka razy ale zawsze wracałam, bo bałam się samotności. A poza tym ja poprostu nie umiem zostawiac kogoś. Nawet gdy byłam jeszcze gówniarą i chodziłam z jakimiś chłopakami to nie potrafiłam od nich odejśc. Zawsze czekała az oni mnie zostawią... Mając 16 lat poznałam pewnaego chłopaka. Zakochałam sie w nim a on we mnie, z tym, że on był juz z jakąs dziewczyną i nie zostawił jej dla mnie. Zerwałam z nim kontakt. Ułożyłam sobie życie z innym, byłam z nim 2 lata ale ciągle myslałam o tym pierwszym... Ciągle... Gdziekolwiek go nie widziałam wszystko wracałao. On miał tak samo... Ale żadne z nas nie miało na tyle odwagi żeby wszystko zbudowac między nami... I tak rozstawałam się z chłopakami ciągle w głowie mając GO. Wkońcu zaczęliśmy się spotykac, on ciągle był z tą sama dziewczyną a ja byłam wolna. Mówił, że chce ze mną byc. Że ciągle mnie kocha itd... Ale ciągle był z nią. Ja powiedziałam mu, że taki związek mnie nie interesuje, nie chcę byc ta trzecią... I takie spotykanie się trwało 2 lata (spotykanie się a nie bycie ze sobą, nie spaliśmy ze sobą, nie całowaliśmy sie itd jesli ktoś ma to na myśli), i wtedy poznałam swojego przyszłego męża... Spadł mi jak grom z jasnego nieba... Byłam taka szczęsliwa, że ułozyło mi się z kimś... Poza tym na początku wydawało mi się, że dopasowaliśmy się jak nikt jeszcze. Ja za niego w ogień poszłabym a on za mną... I tak trwało to ok roku. Wtedy zaczęło się sypac, ale ja nie potrafiłam odejśc... Znowu wrócił ON... Spotykaliśmy się ale znowu tylko koleżeńsko. Nie umiałabym zdradzic faceta z którym jestem... Nie po to z nim jestem żeby go zdradzac... I wtedy zaczęło sie wszystko... Miłośc wypuchła między nami jak wulkan... On ciągle był z nią... Postawiłam mu warunek: albo ją zostawisz albo zapomnijmy o sobie już na zawsze. Obiecałam, że odejdzie od niej... Wierzyłam mu ale... sama nie potrafiłam odejśc od swojego obecnego męża.. Wkońcu on zdecydował się, że ją zostawi i zostawił ją... A ja, głupia kretynka nie odeszłam od swojego męża.... I dalej byłam z nim a myślałami ciągle przy tym drugim... Zaznaczam, że nigdy męża nie zdradziłam... Gdy zdecydowałam się, że zostawie swojego obecnego męża i byłam gotowa to zrobic, zaczęłam się źle czuc... Zrobiłam test... Pozytywny. Poszłam do lekarza, 2,5 miesiąca byłam w ciązy... Najpierw nie chciałam słyszec o ślubie ale myśl, że będę sama z dzieckiem, gruba, brzydka, z roztepami wszędzie i, że pewnie juz nigdy mnie nie zechce sprawiło, że zdecydowałam się na ślub. Najpierw miał byc tylko cywilny... Ale potem mąz powiedział, że jak teraz kościelnego nie wexmiemy to nigdy... I zgodziłam się... Zaledie w przeciągu 3 miesięcy wzięliśmy ślub... Wszystkie przygotowania strasznie mnie dołowały. Nie chciałam tego slubu. Nie chciałam tego życia... Nie radziłam sobie sama ze sobą... Co noc płakałam... Aż do dnia ślubu, gdy się hajtnęliśmy pomyślałam, teraz to już tak do ostranej smierci będziesz ryczec? Spróbuj robic wszystko żeby między mna a mężem było tak jak kiedyś. Chciałam rozpalic ponownie ten ogień który gdzies z mojej strony zgasł. Robiłam wszystko co tylko możliwe. Sama siebie oszukiwałam. W głowie ciągle był TAMTEN drugi... On pisał, dzień przed ślubem napisał: Nie bierz tego ślubu. Ja zaopiekuje się Tobą i Twoim dzieckiem. A ja głupia nie widziałam innego rozwiązania... Teraz wiem, że wszystko wyolbrzymiałam. Jestem chudsza niz przed ciążą i to sporo, nie mam rozstępów i mnóstwo facetów się za mna ogląda. Ale wtedy myslałam inaczej... Nie wiem dlaczego ten ktos u góry dopuścił to tego ślubu... Do dnia dzisiejszego jestem w kontakcie z tym drugim. Mąż jest za granicą, prawie w ogóle go nie ma wdomu. Oprócz kasy i synka nic więcej juz sie liczy. Ciągle zbieram w sobie odwage na rozwód. Jestem młoda i nie chcę starcic najlepszego czasu swojego życia... Ale boję się... nie mam środków do zycia, nie mam nic, kończe studia, nie mam pracy, nie mam wsparcia w rodzicach... I boję się, że gdy odejdę do tego drugiego mój synek na tym ucierpi... I, że gdy odejdę okaże się to tylko chwilowy kryzys był a ja męża naprawde kocham. Głowa mi pęka od myslenia. Nie wiem czy chce odejśc czy nie. I proszę odpuści sobie komenatrzy typu, że głupia jestem i, że wiedziałam co robię. Tego nie potrzebuję. To wiem. Potrzebuje rady co mam zrobic. Czy walczyc o małżeństwo które w moich oczach jest juz raczej przegrane, chociaz mąż mówi, że mnie kocha i, że chcę ze mna byc i, że sobie nie wyobraża zycia beze mnie ale ja nie umiem przestac myślec o tym drugim... Nie wiem co robic... Jestem w wielkim znaku zapytania... Potrzebuje pomocy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aos
Chciałabym... Ale ciągle myślę, że zabiorę ojca dziecku... Chociaż go i tak nie ma w Polsce... Że sobie sama nie poradzę ( w sensie finansowym).... że mój synek straci juz taki kontakt z dziadkami jak miał dotychczas... i, że nie będe w stanie kupowac mu wszystkiego... eh :(:(. Dopóki bedę z mężem napewno go nigdy nie zdradze, bo nie umiałabym... Ale nie wiem co zrobic... Nie umiem z mamą na ten temat pogadac, bo ona w moim mężu Boga widzi... Tylko nikt nie myśli o moich uczucia... A ja nie chcę męża zranic i dlatego nie potrafię odejśc :(...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystko rozumiem tylko problem polega na tym ze zapominasz o sobie,swoich potrzebach itp. To nie Twoja mama mieszka z tym czlowiekiem tylko Ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aos
Przyjaciółki mi to samo mówią, że nie myślę o sobie. I ja już taka jestem... Ciągle myślę o szczęściu innych ale przy tym zapominam o sobie... :( Dlaczego to wszystko jest takie cięzkie... :(. Nigdy nie umiałam ranic innych osób... I zawsze tylko o nich myślałam a nie o sobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapach pomarańczy...
"Aos" Chciałabyś? Napiszę ci krótko: Dobrze jest kochać, ale lepiej kochanym być:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aos
A gdy jest się kochanym i kocha się? Z tym, że ja kocham tego innego nie swojego męża i wiem, że on mnie też kocha, w innym wypadku tyle lat nie czekałby za mną, ale wiem też, że kocha mnie mój Mąz i go nie chcę zranic... Bo nie umiem. Co zrobiłybyście w moim przypadku... Myślały o sobie? O swoim szczęsciu? Czy patrzyły na ogół, własne uczucia, finanse, dobro dziecka? Sama już się w tym wszystkim gubię. Nie wiem co będzie dla mnie najlepsze... W sumie dla mnie wiem, ale nie chcę zabrac mojemu dziecka ojca, prawdziwej rodziny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on nie czekał
na ciebie, był z innymi kobietami, nawet wtedy gdy byliście razem, to nie miłość, jesteś jeszcze młoda i chciałabyś bawić się i szaleć a tu dom, mąż dziecko, to normalne cóż jesli rozwiedziesz się teraz możesz bardzo szybko żałować nie rób tego - to zauroczenie tamtym spowodowane jest tym, że go wyidealizowałaś a nie wiesz jak będzie wyglądać z nim życie maz za granicą więc twoich potrzeb nie zaspokaja stąd te rozczarowania, złe myśli, podtrzymywanie uczuć do tamtego poczekaj z rozwodem zostaw dziecku dom przynajmniej jeszcze parę lat tamtemu zwróć wolność to platoniczna miłość która wcale taka różowa nie jest! PS. jakie to dziwne że życie wielu osobom pisze podobne scenariusze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapach pomarańczy...
"Aos" Miłość to uczucie nienamacalne, nie da się tego sprawdzić, ani zmierzyć. Dlatego prawdziwą miłość okazuje się czynami, nie słowami. To "coś" mieszka w w twoim sercu. Mogłabyś zamienić swoje dziecko na inne? Nie! To jest prawdziwa miłość. Jeżeli od lat myślisz o zmianie męża na innego, a jak byłaś z tym drugim, nie zrobiłaś nic, żeby z nim być, to odpowiedz: Gdzie jest twoja miłość poparta czynami? Żadnego nie kochałaś, dlatego jesteś taka rozdarta. Trzeba było zostawić ich obu i znaleźć trzeciego. W tobie nie ma nic, oprócz ciągłych myśli, jak to by było z tym drugim. Może jesteś urodzoną egoistką. Ktoś kto prawdziwie kocha, takich myśi nie ma. Jest ten jeden mężczyzna w życiu, w głowie i w sercu. Choćby był biedny, bez oka, z garbem na plecach kochasz go i nie ma miejsca na zamianę na lepszy model. Z nim chcę być, chcę go kochać i na codzień żyć. I nie pisz, że wiesz kto naprawdę cię kocha, bo tego nie wiesz. Miłość poparta czynami świadczy o dojrzałości emocjonalnej do związku. Mężczyzna gdy kocha daną kobietę, dba o nią, troszczy się o jej byt, żeby było jej jak najlepiej w życiu realnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aos
Przeczytałam wasze odpowiedzi i dziękuję za taką aktywnośc... Poszłam dzisiaj na bardzo dłuugi spacer z moim synkiem... Patrząc na niego myślałam czy to wszystko jest warte tego żebym zabrała mu ojca. Fakt ojca zawsze miałby ale to już nie byłoby to samo. Ten drugi się starał żeby ze mną byc.. Od dwóch lat nie jest z nikim poważnie. Mówił, że może zaopiekowac się mną i moim dzieckiem, że zrobi wszystko aby było nam dobrze, to ja ciągle 'uciekałam' od niego, bo bałam się tej miłości. Ale wracając do tematu. Myślałam dzisiaj strasznie dużo. Postawiłam sobie kartkę przed oczyma, i wypisywałam za i przeciw... I doszłam do wniosku, że gdy tylko pomyślę, że mój Mąż mógłby byc z inną kobietą to aż mi się goroco robi, i to uznałam za znak... Znak tego, iż musi jeszcze cos we mnie byc, skoro tak reaguję... Może poprostu przez to, że jestem z dzieckiem 24 na 24 (nie pracuję obecnie) zapragnęłam czyjegoś wsparcia, poprostu przytulenia się... Czułości... A on zawsze był 'pod ręką'. Gdy tylko napisałam odrazu przyjeżdzał. Ale to nie jemu przyrzekałam przed ołtarzem miłośc... I, że nie opuszczę go az do smierci... Wasze sugestie dały mi dużo do myślenia. Nikt jeszcze tak jasno nie wskazał mi drogi. Postanowiłam sobie, że zrobie wszystko aby w naszym małżeństwie wróciła dawna chemia. Mimo odległości jaka nas dzieli postaram się żeby niczego nie zepsuc... Przecież mamy dziecko... Jesteśmy małżeństwem, a Mąz nie pojechał sobie za granicę na wakacje ale po to abyśmy sie czegoś dorobili w zyciu... Żebyśmy mieli lepszy start... I powiem Wam, że teraz modlę się tylko o to aby mi się udało ujrzec w moim Mężu tego kogoś kogo widziałam lata temu... Najgorsze jest to, że ten drugi powiedział, że będzie dalej czekał, bo kocha mnie i kochac będzie... Wolałabym żeby znalazł sobie kogoś innego, postarał się ułożyc sobie życie z ta osobą... Ale on nie chcę... I apropo tego, jak ktoś napisał, że może jestem urodzoną egoistką... Nie jestem egoistką, bo egoistki myślą tylko o sobie a ja nie myślę w ogóle o sobie... Myślę o dziecku, ż nie chcę mu zabrac ojca i dlatego nie odeszłam jeszcze od Męża, myślę o Mężu, że on mnie kocha, stara się abym z synkiem miała wszystko... I myślę tez o tym drugim, że w jakiś sposób nie mogę sprawic aby był szczęsliwy... I to jest najgorsze... Bo nie myślę o swoim szczęściu a o szczęściu innych. Nie potrafię myślec o swoim szczęściu. I dlatego w imię tak wielkiej miłości jaką dażę własne dziecko nie odebiorę mu domu... Prawdziwej rodziny... Bo on nie jest warty, że jego matka nie potrafiła otrząsnąc się w porę i zostawic jego ojca zanim on jeszcze był poczęty. A, że jestem strasznie szczęsliwa, że go mam, potrafie swoje szczęście poświęcic dla dobra swojego dziecka... Ktoś tez napisał, że jestem młoda, chcę imprezowac - otóż nie. Nie myślę o imprezach, jest konsekwentna... Wiem, że mam dziecko i, że z tym wiążą się obowiązki... Nie wiem czy uda mi się naprawic to co gdzies uciekło... Boję sie tego... A na dobre tego, Mąż napisał mi dzisiaj gdy byłam na spacerze smsa, że nie potrafio sobie wyobrazic życia beze mnie i naszego synka... Wiem, że on mnie kocha, i gdy widze jak bardzo kocha naszego synka, nie jestem w stanie zostawic go i zmarnowac mu i naszemu dziecku życie... I pozostało mi modlic się o to, żeby nam się udało... Chociaz tym razem... Najgorsze jest to, że ciągle myślę o tym drugim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Justynka;)
Aos a masz kontakt z tym drugim? moze warto urwac wszelakie kontakty z nim?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aos
Mam z nim kontakt... Jego numer znam na pamięc... Jego numer gg też... Na różnych portalach też ciągle mnie podgląda itd... Jeśli ja się nie odzywam bo postanawiam sobie, że dla dobra naszego małżeństwa zapomnę to on nie wytrzyma i napisze... I tak w koło Macieju...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Justynka;)
to dla samej siebie i rodziny powiedz mu DOŚĆ!!! i wytlumacz dlaczego tak, bo chcesz byc z mezem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aos
Ja mu to tłumaczyłam. On mówił, że akceptuję moją decyzję, bo wie, że robię to dla dziecka. Ale tylko przy pierwszej lepszej okazji pojawia się na horyzoncie. A juz w ogóle gdy wie, że jesteśmy pokłóceni z Mężem... Ja juz nie wiem co mam robic.. Jestem w iwlkim znaku zapytania... Ale z racji tego, że poślubiłam innego faceta i, że stowrzyłam z nim rodzinę chcę dac nam szansę, a w sumie to sobie samej szansę... W imię dobra rodziny, która tworzymy... Najgorsze jest to, że gdy mam gorszy dzień Męża nie ma obok mnie... Ze wszystkimi problemami borykam się sama... I ta myśl, że wiem, że ten drugi jest na wyciągnięcie reki... Ale tak sobie pomyślałam, a co będzie gdy ten drugi gdy byłby ze mną też zechciałby pojechac za granicę? To też bedę szukała pocieszenia w innym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Justynka;)
ja wybralam "kochanka" ktorego kocham i on mnie kocha zostawilam meza bo go nie kochalam aaaa i mam 2 dzieci i wygrala milosc:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×