Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Sharamysha

nerwica... depresja... czy głupota?

Polecane posty

I jeszcze coś. Wyszła nam tu ściana płaczu i wylewanie żalów na facetów, ale moze to jest po prostu podłoże naszych nerwic......??? I oczywiście co? Oczywiście mam wyrzuty sumienia że narzekam na swojego Pana Misia Cudownego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kupiłam melisę i zaczynam picie.Nawet niezła w smaku.Ja wiem,gdzie szukać (przynajmniej u siebie) podłoża zachowania mojego męża.Po prostu sama go rozpuściłam ,a on oczywiście się przyzwyczaił.Chyba zacznę w końcu ostrzej formułować swoje oczekiwania.Ale pewnie skończy się na kłótni.Słoiki w kuchni czekają już chyba z tydzień na wyniesienie.Ale on przecież ma czas.Czasem jak już się wkur**ę,to wrzasnę coś na niego,wtedy on się strasznie dziwi,dlaczego?Legat,legat,legat! Ale tak poza tą swoją wadą,to jesteśmy zgodnym małżeństwem,bo moja depresja raczej nie przenosi się na relacje między nami.Coś tam tylko w łazience popłaczę,nikt nie widzi i jest spoko.A i on nie wymaga ode mnie bóg wie czego,nie ugotowałam obiadu-to ok,zaprasza mnie na jedzenie na mieście.Więc na razie jakoś się we dwójkę wegetuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Mi melisa niestety nie pomoże.Gdyby to było takie proste...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Ściana płaczu, czy nie ja i tak nie mam zamiaru mieć wyrzutów sumienia.Gdyby było dobrze , to bym nie narzekała.Mój mąż wie, że mam nerwicę i wiele rzeczy przeżywam za mocno.Dlaczego więc nie podniesie wysiłku i mi czasem nie pomorze?Ja gdybym wiedziała, że moja druga połówka ma z czymś problemy i sobie nie radzi na pewno poleciałabym na pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Ja martwię się o jego zdrowie, o to czy nie je za tłusto , o papierosy-ciągle przypominam mu że przydałoby się rzucić, mówię mu ,że ma mało ruchu itp.A jemu tak ciężko o odrobinę empatii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Wiem ,że mnie kocha, okazuje mi to, stara też się w łożku i tak dalej, ale on sobie myśli, że skoro ja nie pracuję, to cały dom ma być na mojej głowie.A partnerstwo nie polega na tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szlafrok_myszki_miki
To fakt tez swojego rozpuscilam napatrzylam sie w rodzinnym domu, jak matka ciagle sie ojca czepiala i robila z igly widly. A juz takiej dziury w brzuchu jak ona to nikt nie potrafi wiercic. Obiecalam sobie ze ja nie bede taka, wiec zamiast egzekwowac w inny sposob, wolalam zrobic wszystko sama, bo szybciej, bo latwiej i teraz mam. A meza to tez mam do rany przyloz, jak go obcy chwala, normalnie szok. Bron Boze cos na niego powiedziec, to wychodze na wiecznie niezadowolona. Kocham go strasznie, ale boli mnie jedno- on nie stara sie mnie zrozumiec, totalny brak empatii. Moge mu jak krowie na rowie rozbic na czynniki pierwsze to co czuje, to czego oczekuje, a on kwituje to stwierdzeniem- nie rozumiem cie. Czasem mam wrazenie, ze jestesmy z innej bajki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szlafrok_myszki_miki
dlugie rzesy ty sie ciesz ze nie pracujesz. U mnie tez bylo tak, ze nie pracowalam, wiec dom, dziecko mialam tylko na swojej glowie. Buntowalam sie a jakze, bo to praca w swiatek piatek i niedziele. Obiecywal, ze jak pojde do pracy to czesc obowiazkow przejmie, bo to takie oczywiste. Wiec napisze ci jak wygladaja moje dwa najgorsze dni w tygodniu (poniedzialek, czwartek). 4.30-pobudka, mycie, ubranie sie, metro , praca. 5.20-7.00 sprzatanie, szybko powrot do domu, bo dziecko do szkoly na 8-ma 8.10- metro (zajmuje mi to prawie godzine, bo jade na 9 do drugiej roboty) 9-12- zap....ol, doslownie po 12-ej wychodze na metro jestem na miejscu okolo 13-ej, male zakupy do domu, bo o 13.25 musze dziecko ze szkoly odebrac. po drodze reszta zakupow ( mieszkam na 4 pietrze) i tak obiad, sprzatanie,pranie, lekcje itp. Maz wraca o 18-ej i co? I nic Nawet nie wlozy kubka do zmywarki, jemu nie przeszkadza syf i balagan w domu, ale jakbym nie sprzatala to bysmy zarosli brudem. Do odebrania dziecka ze szkoly wszystko robie w biegu, czasem w metrze zasypiam. Nie dosyc ze mam to samo co wczesniej na glowie to jeszcze praca. W dodatku czuje sie jakas taka nie dowartosciowana. Skonczylam studia, a sprzatam biura. Super nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Ja cię rozumiem doskonale, bo to że teraz nie pracuję nie oznacza, że nie pracowałam w ogóle.Owszem pracowałam 3 lata w sklepie spozywczym-było ciężko , ostry zapierdol, praca na 2 zmiany, czasami też w niedzielę.I w domu też nikt mi za bardzo nie pomagał, wiem jak to jest, i chyba dlatego boję się teraz znowu iść do pracy, bo w głowie mam wszystko zakodowane, że było ciężko i że teraz będę się znowu tak hu..wo czuła jak wtedy.Oczywiście mąż mnie zapewnia:idż do pracy, a obowiązkami podzielimy się na pół.Ha,ha,ha,no to gdzie on był wtedy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Z jednej strony cieszę się ,że nie pracuję, ale co będzie potem?Co z emeryturą?A wiadomo, jak potoczy się życie? Czy będę zawsze mogła liczy ć na męża?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elka_85
Dziewczyny, a co z depresją? Nie wiem już co robić, nic mi się nie chce - tylko bym siedziała w kucki i płakała. Mój narzeczony mówi, że to przez brak słońca. Jest lekarzem. Kazał mi kupić sobie lampę antydepresyjną. No i nie wiem, jakoś nie wydaje mi się, aby to było możliwe, ale on zarzucił mnie prasą medyczną no i brzmi to przekonująco. Pomaga nawet na bulimię, bo też związana z nerwami. Ma ktoś doświadczenia z leczeniem światłem? W sumie to wydatek na lata więc może warto? Jakby pomogło to bym teraz każde pieniądze dała, bo czuje się źle :-( :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie topik jest o depresji, a że narzekamy na otoczenie to właśnie z depresji się bierze. Mi chyba żadne lampy nie pomogą bo latem też wpadam w doły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paula01
ściana płaczu.... to ja też 30 lat - kiedyś bardzo atrakcyjna... a teraz nie moge patrzeć na siebie w lustrze. Wszyscy mówią ze sie nie zmieniam - a ja nie moge patrzeć, niby dalej szczupła - ale jakaś taka..... skończyłam studia - i siedze w biurze od 8 lat. Nie mam siły nawet się ubrac rano - rzygać mi się chce jak mam tu przyjśc. Przestałam sie malowac i ładnie ubierać, mam wrażenie ze cały czas źle wyglądam. Z niczym sobie nie radze, zapominam, wszystko mi leci z rąk - ogolnie jestem do dupy. Najchętniej bym sie zwineła w kłebek i ryczała. Mam kluche w gardle od 3 miesiecy - myslałam ze to jakaś choroba - ale od kilku dni biore persen i kulka mineła, szkoda ze humor nie powrócił. Mam wszystkiego dość, krzycze na wszystkich, denerwuja mnie wszystkie dzwięki i mam ochote wyjsc na ulice i wszystkich lac, albo palnąc sobie w łeb. Wogóle sobie nie umiem poradzić... mam tego dość.!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Trzydziestolatki! Co się z nami dzieje do diabła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
paula napisz, coś więcej o sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paula01
ja mam wrażenie ze całe życie mi umkneło - nie mam nic, nic nie osiągnełam i że to koniec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paula01
nawet nie mam co pisac - takie totalne zero....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elka_85
No własnie. U mnie też były takie momenty, na szczęście nie trwało to dłużej niż ciąg 2tygodniowy. Brałam różne leki, jedne pomagały, drugie nie. Przeczytałam, że z tym leczeniem światłem to jest tak, że pomaga na bardzo wiele schorzeń, czytałam na forum opinie dziewczyn którym pomogło to poradzenie sobie z bulimią. Wydało mi się to z lekka niesamowite - jakieś czary-mary. No ale de facto mój narzeczony dał mi artykuł medyczny z opisem jak to działa. I w sumie nie ma nic niezwykłego: światło o takim natężeniu i częstotliwości dostaje się przez oczy i wpływa na zwiększenie wydzielania melatoniny (hormon szczęścia). Niezależnie od pory roku, bo pomaga też na normalną depresję. Ja też wpadam w doły latem, choć chyba mniejsze. Chyba jednak się zdecyduje...kurcze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paula01
mnie siostra wysyła do lekarza - ale nie wierze zeby mi cos pomogli - zresztą co mam powiedzieć - Pani doktor - jestem zerem i świruje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc Paula Napewno nie jestes zerem, my tu wszystkie tak o sobie myslimy, ale jak się okazuje wcale tak nie jest kazda nas ma depresję i wydaje jej się że jest do niczego, ale prawde mówiąc radzimy sobie czasem z takimi problemami ze mózg w poprzek staje i ciągniemy ten wózek, a tu mamy miejsce żeby wzajemnie sobie pomagac i móc się wyżalic więc pisz, pisz będzie nam raźniej. Witam tez elkę85

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paula01
dzięki... Najgorsze jest to ze zdaje sobie sprawe ze cos ze mną nie tak i nie potrafie nic z tym zrobic. Na to wszystko od paru dni mąz się na mnie obraził za to że mam doła.... zawsze mnie wspierał - a teraz mnie olewa. Tylko siostra mnie wysłuchuje... albo nawet nie - bo mi sie nie chce gadać - po prostu mnie wspiera... no i jej 2 letnia córeczka cały czas powtarza - ciocia nie płacz - brzuszek przestanie boleć...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie dobija dzis zimno, nie grzeją w pracy jeszcze, szlak mnie trafia tak się trzepie jak bym była na antarktydzie, jesli mi maz nie kupi na dniach drewna do kominka w domu to go udusze własnymi rękami, nie będe się gnojka prosić. Zdaję sobie sprawę że taka pogoda to przygnębia bardzo, zainteresowała mnie ta lampa ale pewnie strasznie droga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie zauważyłam nowe pozytywne aspekty bycia samej, coraz więcej spraw mi się udaje, udało mi się na przykład wepchnąc córkę do nowego lepszego przedszkola, dobijałam się tam dwa lata, i udało mi się teraz, jestem silniejsza, odwazniejsza, naprawde lepiej sobie radze niz z tym moim marnym chłopem, za ten spokój warto oddac wiele

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
chyba chodziło o serotoninę droga elko.Melatonina odpowiada za sen. Na pewno warto mieć taką lampę i korzystać z jej dobrodziejstw.Sama chętnie bym kupiła, gdyby mnie było stać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
A ja wróciłam z aerobiku-troszkę się rozlużniłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elka_85
Fakt, serotonina :) No własnie - droga. No ale rozmawiałam już ze sprzedawca (depresjasezonowa.pl czy cos takiego) i powiedział że ta lampa działa na tych żarówkach nawet kilkanaście lat, więc w sumie jakby to rozłożyć na miesiące to wychodzi niewiele....Eh ale sobie tłumacze. Wydałam już majątek na tą depresje. Słodycze, tabletki, ciuchy na poprawę nastroju... Najgorsze jest to że naprawdę mam fajne życie, nie idealne, wiele złego się wydarzyło szczególnie w dzieciństwie, ale teraz mam cudownego narzeczonego, niedługo zaczne nowe życie...i jakoś tak czasem po prostu brakuje mi radości. Nie umiem się ucieszyć niczym i krzywdzę tym tego którego kocham...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No własnie Paula - wszystkie mamy to samo. Najgorsze że mam mnóstwo słów wsparcia dla innych bo jestem przekonana że ich problemy są chwilowe - nawet Wasze, że zaraz Wam minie, że sobie świetnie ze wszystkim poradzicie tylko ja jedna zostaję w swojej czarnej dziurze z której nie jestem w stanie się wydostać. Ja już nawet nie zaczynam rozmowy z mężem, nie wiem już co miałabym powiedzieć skoro po raz kolejny dokładnie to samo przerabiamy. Dla mnie wniosek jeden - nie wychodzi... Oczywiście jest niezawodna recepta - wziąć wszystko na siebie, niczego w zamian nie oczekiwac i z uśmiechem na ustach usługiwać. Wtedy atmosfera cudowna bo Pan Władca Doskonały jest zadowolony. Tylko ja się do tej roli nie nadaję. Ja niestety mam oczekiwania dlatego też są i rozczarowania bo owe oczekiwania jakoś wciąż się nie spełniają. Moja wina... Paula Ty przynajmniej masz to tylko od niedawna, więc jest wielka szansa że zaraz minie. Ja się ze sobą i ze światem męczę odkąd pamiętam. I z roku na rok jest tylko gorzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Sharamysha, zapewniam cię, że nie jesteś z tym sama.Ja też się męczę od wielu, wielu lat, i nic się za bardzo nie zmienia.Też umiem doskonale radzić innym, wszystko umiem dokładnie wytłumaczyć i mam do problemów innych dystans.Jeśli tylko zaczyna chodzić o moje sprawy, to wszystko wydaje się być takie skomplikowane.Zero dystansu, panika, porażkaaaaaaaaaa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Z niezawodnej recepty też nie mam zamiaru korzystać, póki co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Wiesz co, Sharamysho? Myślę, że powinnaś trochę popracować nad swoim poczuciem winy.Nie obwiniaj się tak często za wszystko, a samopoczucie może trochę ci się poprawi.Kiedyś czytałam taką książkę na temat depresji i tam było napisane że jednym z powodów jej jest właśnie poczucie winy.Ja tez miewam z tym problem, ale chyba znacznie, znacznie mniejszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×