Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Sharamysha

nerwica... depresja... czy głupota?

Polecane posty

Gość dlugie rzęsy
Sharamysha To nic ,że ty nie przeżyłaś żadnej traumy.Ale problem masz i żle się z tym czujesz.Nie ma się czego wstydzić.Poto są lekarze,żeby nam pomagać.Mówię tu o psychologach i psychiatrach.To nie wstyd korzystać z ich pomocy.Wstydem jest, nie szukać pomocy, gdy się jej potrzebuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugie rzęsy
Sharamysha Rozumiem te twoje wszystkie obawy.Bo sama je mam.Pamiętaj ,że mąż cię nie zrozumie,bo trzeba to przeżyć, żeby zrozumieć. U mnie jest podobnie.Gdy mam doła i najmniejsza rzecz sprawia mi kłopot,gdy zaczynam się martwić i widzieć wszystko w czarnych kolorach mąż mnie pyta czym się martwię, to mi jest głupio powiedzieć, bo co?Powiem mu,że martwię się tym, że np.muszę kupić dziecku mundurek do szkoły, albo już w lipcu przypomniało mi się ,że przecież w grudniu są święta ,a ja nie wiem jakie zrobię prezenty na Gwiazdkę?Ja sama wiem ,że to wszystko jest śmieszne i nie warte moich emocji, ale to jest silniejsze ode mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugie rzęsy
Bananowy Songu-no właśnie u mnie nie może, być żadnych niespodzianek,żadnych większych zmian, bo to wywołuje u mnie niepokój.Ja na zaś układam sobie wtedy w głowie scenariusze, jak to będzie, po tych zmianach.Myślę o tym i myślę, a to pogłębia tylko niepokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugie rzęsy
U mnie to wszystko poszło już chyba za daleko i potrzeba naprawdę olbrzymiej pracy nad sobą, żeby cokolwiek zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam serdecznie, Ciesze sie, ze piszecie! Napewno wspolnie dojdziemy do jakis wnisokow i na tyle ile mozemy to sobie pomozemy. Co do twojej wypowiedzi *************8 zgadzam sie, ze wizyta u dobrego psychologa bylaby najlepszym wyjsciem. Juz od dawna o tym mysle, ale na tym sie konczy, brak mi odwagi, a rodzina oczywiscie nie widzi problemu i nie motywuje mnie do tego. Forum moze pomoc zebrac mysli, przemyslec w czym naprawde jest problem. Ja np nawet nie wiem co mialabym powiedziec temu psychologowi, od czego zaczac, jak nazwac to co mi dolega. 17latko, dobrze ze zaczelas juz terapie, napewno im szybciej sie zaczyna tym wieksze szanse na polepsznie samopoczucia i wyjscie z tego. Ja mam 28 lat i do tej pory nic nie zrobilam w tym kierunku, sama staram sie z tym uporac ale jest coraz ciezej. Mam nadzieje ze masz choc oparcie w rodzinie, pamietam jak bylam w Twoim wieku bardzo potrzebowalam akceptacji szczegolnie ze strony mamy, niestety dostalam tylko komentarze ze do niczego sie nie nadaje, ze sobie w zyciu nie poradze, i zycie mi da porzadnie w kosc itp stad moje niskie poczucie wlasnej wartosci. Trzymaj sie i pisz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugie rzęsy
Confused-za co ty mnie podziwisz?Widzisz-ja już czasami czuję się naprawdę tak żle, że potrzebuję specjalistycznej pomocy.Stąd uczestnictwo w psychoterapii grupowej.Widzisz, ja jestem z małego miasta, a tu do tej pory nie było można skorzystać nawet z pomocy psychologa, nie mówiąc już o psychoterapii.Ale teraz coś się zmieniło i jak tylko psychiatra powiedział mi ,że jest taka możliwośc, to od razu skorzystałam.Nie wiem jakie będą efekty, ale spróbować warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlugie rzesy, podziwiam cie naprawde. Ja mam juz chyba fobie spoleczna, boje sie wyjsc do ludzi, nawet gdyby ci mieli te same problemy. W internecie jest latwiej sie otworzyc, bo kazdy jest anonimowy. Napisz prosze jak wygladaja takie spotkania i czy kosztuja cie wiele nerwow?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich Ja chyba tez jestem z tych znerwicowanych. Czytam o was jak o sobie, ciągle czegoś się boję ciągle mnie cos przeraża, w moim przypadku wiem że duza zasługę miał dla mojej nerwicy ojciec alkoholik. Nie pamiętam ciepłych wzorów z dzieciństwa, później dorosłam wyszłam za mąż, pech chciał że mąz zmarł nagle a ja zostałam dusząc w sobie ten żal po nim bo przeciez musiałam być silna, drugie małżeństwo i znów porażka- niedopasowanie charakterów, rozwód w toku. Moja nerwica objawia się nocą, dostaję lęków przed śmiercią wydaje mi się że zaraz mi serce stanie i umrę, o mało nie mdleję. Boję się żyć tak prawdziwie, w pracy ciągle myślę że mnie zwolnią, i boję się jak ja sobie poradze sama z dzieckiem, ciągle mi się wydaje że nie jestem dobra w tym co robię, boję się zmienić pracę bo przeciez może mi nie wyjść i też mnie zwolnią, brałam psychotropy, pomogły na chwilę, ale czy do końca zycia musze je brać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugie rzęsy
Sharamysha-napisałaś, że objadasz się często słodyczami.Pamiętaj, że dieta ma duży wpływ na nasze samopoczucie.Postaraj się nad tym popracować, żeby to zmienić.Słodycze nie są dobrym rozwiązaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugie rzęsy
Confused-widzisz, że masz problem, musisz coś z tym zrobić.Aja podziwiam ciebie, że pracujesz.To jak dajesz radę, chodzić do pracy, przecież tam też są ludzie, a piszesz, że się ich boisz?Ja też czasami mam coś na kształt fobii społecznej.Są sytuacje, że np. boję się kogoś o coś zapytać, czuję jak wali mi wtedy serce, pocą się dłonie i stopy(prawdziwa tragedia) i inne historie.Właśnie leki przeciwdepresyjne pomagają normalnie funkcjonować.Oczywiście nie jest to rewelacyjne rozwiązanie, ale w sytuacji, gdy już się ma wszystkiego dość ,jest to potrzebne.Ja obecnie biorę je dopiero miesiąc, ale terapia będzie musiała potrwać kilka miesięcy, zaleznie od mojego samopoczucia.Tylko że same leki nie wystarczą,trzeba nad sobą pracować, a to jest trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugie rzęsy
Na terapii grupowej byłam dopiero raz.Było 10 osób+ pani psycholog.Niektórzy już chodzą kilka miesięcy.Siadamy w koło i każdy może powiedzieć, co go trapi.Można mówić, a można tylko słuchać, co mówią inni i np,zadawać pytania, udzielać swoich porad.Na pierwszym spotkaniu ciężko się otworzyć, raczej słucha się ,co mówią inni.Czasem nikt nic nie mówi.Nie można opowiadać obcym, o czym była mowa na spotkaniu.Nie można spotykać się z osobami z grupy poza tymi spotkaniami.Nie kosztowało mnie to dużo nerwów,Confused.Chciałam tam być, w nadziei że coś to mi da, coś pomorze.Bo nigdzie nie opowiadam o swoich problemach, dopiero teraz się otworzyłam jak przeczytałam post Sharejmyshy , to mnie naszło,że muszę to wyrzucić z siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugie rzęsy
Anulka-jestem z tobą.Ciężką masz sytuację.Jak ty sobie poradziłaś ze śmiercią pierwszego męża?Potem znowu niewypał-współczuję-widzisz życie nas nie oszczędza.Pisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlugie rzesy, dla mnie sytuacje nowe sa paralizujace, to do czego przywyklam np. do mojej pracy w ktorej jestem juz ponad 3 lata znosze w miare dobrze (nie moge powiedziec ze na luzie bo to byloby nieprawda). Nie mam mozliwosci zeby nie pracowac-musze sie przeciez jakos utrzymac i to mnie chyba mobilizuje. Nie wiem jak mam to okreslic to co przezywam, mam problem z nawiazywaniem kontaktow, nie potrafie luzno dyskutowac, w nieznanym towarzystwie strasznie sie mecze, bijace serce, scisniete gardlo, spocone rece, czerwienienie sie, samoistne odruchy miesni-to u mnie norma. No i potem oczywiscie rozpamietywanie w nieskonczonosc, nieprzespane noce i wniosek ze nie nadaje sie do zycia w spoleczenstwie, najlepiej mi w swoich 4 scianach. Anulka-tyle przezyc na jedna osobe to na prawde za wiele! Tylko jedno cisnie sie na usta, los nie jest sprawiedliwy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugie rzęsy
Anulka 33- nie bój się serce ci nie stanie.To jest jeden z objawów nerwicy.Też tak czasem mam,że budzę się w nocy i czuję się przez chwilę tak dziwnie jakby serce mi nie biło, zrywam sie wtedy z łóżka, boję się, ale to mija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugie rzęsy
No tak-to jest właśnie fobia społeczna Confused.I co ? nic nie zamierzasz z tym zrobić?Będziesz się z tym męczyć całe życie?Idż na początek do .psychologa, albo psychoterapeuty.Powiedz mu dokładnie to , co piszesz nam tu.A może właśnie on jakoś ci pomorze.Wiem, łatwo mi mówić.Wymądrzam się tu, a sama mam problemy ze sobą.Ale chcę cię zmobilizować do walki o siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich,wróciłam z pracy i mogę coś napisać.Przeczytałam wszystkie wypowiedzi i wciąż znajduję wspólne punkty odniesienia. Confused-też mam coś w rodzaju fobii społecznej.Nie lubię ludzi,nie mam o czym z nimi rozmawiać,bo obawiam się ,że nic ciekawego nie powiem.Bierze się to pewnie z dzieciństwa,bo przy obcych nie mogłam wyrazić własnego zdania,a broń Boże dyskutować,tak mnie wychowano.Nie jestem towarzyska,zamykam się w swojej skorupie i najlepiej mi w towarzystwie swoim własny i męża.Na tym koniec. dlugie rzęsy-też Cię podziwiam za odwagę za udział w terapii grupowej.Chyba bym się na to nie zdobyła.Zawsze za wszelką cenę MUSZĘ robić dobrą minę do złej gry,a co w środku się dzieje-Armagedon.Nawet moja teściowa stwierdziła,że chyba musiałby być straszny kataklizm żebym się zaczęła skarżyć-Kolejny punkt wspólny mamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedy sięgam wstecz do czasów dzieciństwa to raczej nie było w nim jakichś traumatycznych przeżyć,mam młodszego brata,więc musiałam się nim opiekować(a dziś nie cierpię dzieci,czy to ma jakiś związek-nie wiem :( )I oczywiście nie było w naszym domu żadnego okazywania uczuć,przytulania się ,mówienia \"kocham\".Jeden jedyny raz mama powiedziała do mnie kocham,gdy się pokłóciłyśmy i na tym koniec,nigdy więcej,ale pamiętam to do dziś,byłam wtedy nastolatką.Za wszelką cenę starałam się radzić sobie,nie skarżyć,byłam bardzo dobrą uczennicą,jakbym chciała udowodnić całemu światu,że dam radę. długie rzęsy-mój tato też mnie nie zapytał ,jak mi na maturze poszło ,żadnej reakcji na wiadomość,że zdałam na piątki,nigdy nie usłyszałam,że jest ze mnie dumny.Matury mojego brata tez nie zauważył,o co mój brat miał do niego bardzo długo żal.I pamiętam ,jak mówił,że inni rodzice przyjeżdżają do szkoły,dopytują ,a nasi nic,zero reakcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Próbowałam się leczyć, chodziłam do psychologa, nie dało mi to nic za bardzo, było podejrzenie ze to tarczyca fiksuje, lekarz dał mi tabletki bo rzeczywiście stan zapalny miałam a do tego fluoksetynę, to ona mi pomogła trochę, przez rok nie miałam lęków, teraz znów wróciły, podejrzewam że to przez ten rozwód, maz mnie gnębi trochę bo nie może się pogodzić z tym że go nie chcę już, że zrobił mi krzywdę psychiczną, a może to ja jestem tak sfiksowana że nie potrafię zyć normalnie? Chaotycznie piszę, cos sie dzis źle czuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anulka33-może lekarz zbagatelizował Twój przypadek,a może nie chciało mu się po prostu zgłębiać Twojego przypadku.Obawy wróciły,bo dopadła Cię stresująca sytuacja-rozwód,to ciężkie przeżycie , życzę Ci wytrwałości i siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 17 latka
dziś znowu zaczeły sięte głupie myśli . zę jestem nie potrzebna ,że nikomu namnie nie zalaży ... itp. i oprucz tego oczywuiscie kolatanie serca + trzesienie sie rok .. jejuś czy mi to kiedyś przejdze Confused tak zaczełam się leczyć i coraz bardziej sie boje .. teraz w wtorek czeka mnie wizyta u psychiatry boje sie że że znowu mnie zblokuje że nic nie będe mogła z ciebie wydusić a tak bym chciała aby mi pmogli... i wkońcu dopasowali odpowiednie leki a czy wy kochani łykacie jakieś leki ? czy prybujecie o własnych silach aby ta wstreyta "N" waz zostawiła pozdrawiam i całuje ps: czasem mam wrażenie że tylko ty na forym mnie rozumiecie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17 latko,to forum sprawiło,że ożyłam.Słowa otuchy dużo mi dały.Ja próbuję radzić sobie sama,nic nie biorę.Na razie jakoś to znoszę,tylko jak długo i czy nie popadnę przy tym w skrajności,nie wiem.Dziś byłam na długim spacerze,zaszłam na grób taty,podumałam,później wracałam wolno nad jeziorem.Wyciszyłam się. 17 latko czy jest osoba ,może przyjaciółka,kto w realu mógłby Cię pocieszyć,jak reaguje Twoja rodzina,nie dają Ci wsparcia?Przecież wiedzą,że się leczysz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 17 latka
tak oni wiedza ze się lecze że mam tą nerwice ale mi się wydaje że onie nie wiedza tak dokładnie oco chodzi w tej chorobie, im się wydaje że jestem nnerwowa i każą mi łykac różne uspokajacze.. ale przeciesz ta choroba mnie niszczy nieraz prubuje gadac z mama ale ona mam takie wrażenie jak by mnie nie rozumiala a rodzeństo oni wogle nie kumaja .. co mi jet twierdzą ze wyolbrzymian ale ja juz naprawde nie mam siły walki o swoje zdrowie .. no i walki z nerwicą najgorsze to te uczucie że jest się nie potrzebny no i te ciągle przemyślenia o sowjich czynach ja juz wymiękam .. najlepiej się czuje .. gdy wezme tabletki i spie .. wtedy świat wydaje się kolorowy ale przeciesz nie moge cały czas spać .. pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety,trudno nas zrozumieć.Osoby postronne zawsze będą mówiły,że jesteśmy nadwrażliwi,a to niestety dla nas problem nie do przebrnięcia.Też rozmyślam o swoich "czynach":co ktoś pomyślał,co zrobiłam ,jak, i najważniejsze-czy DOBRZE?Pochłania mi to masę energii.Wracam z pracy ,jem obiad i myślę o pracy,coś tam w domu porobię i myślę o pracy,kładę się spać i praca mi się śni.Koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam zawrót głowy jak Was czytam :) Mam ochotę krzyczeć \'TAK! JA TEŻ!!!\' Piszecie wszystko o mnie. Ale mnie to nie pociesza. Jak mi ktoś mówi jesteś silna to ja mam milion argumentów że właśnie jestem bardzo słaba i do niczego. Ale to forum otowrzyło mi oczy że nie jestem sama. Tylko chyba wciąż nie dojrzałam to lekarza. Jedna z Was napisała że nawet nie wie co by mu miała powiedziec. No właśnie. Tego wszystkiego jest we mnie za dużo. Tak jak Wy boję się ludzi, nowego środowiska, zmiany pracy. Przerasta mnie chodzenie po urzedach, bankach, załatwienie czegokolwiek. O takie rzeczy też często kłócę się z mężem. Jest cudownym człowiekiem, ale mnie nie rozumie. To mnie też strasznie nakręca, że całkiem inaczej oceniamy pewne rzeczy. Ale to oddzielny temat. Faktem jest że nawet jak sama myślę o tym co mnie przeraża to wydaje mi się to śmieszne, a równoczesnie nie umiem się tego nie bać. Chyba zagmatwałam :) Tak jak \'długie rzęsy\' myślę o tym co mam przygotować w przyszłości i to nei daje mi spać. A wszyscy wokoło się w głowę stukają że mi to problem sprawia, uważają mnie (zresztą ja sama siebie uważam) za osobę niezorganizowaną, niezaradną. A dla mnie to po prostu jest problem. Wszystko. Pamiętanie o rachunkach, badaniach dziecka, zakupach - zaplanowanie co kupić jest już trudne, wyrzucam masę jedzenia, na autobus wychodze 15 minut przed czasem bo anuż przyjedzie wcześniej. I ryczę na zawołanie. Gdy myślę o sobie to mnie ściska w gardle. Sama zrażam do siebie ludzi bo widze w nich tylko złe intencje. Jak ktoś się spóźnia na spotkanie to na pewno albo mnie olał albo coś złego mu się stało. Nie może po prostu stać w korku. Ja mam masę takich przykładów z mojego życia, sytuacji które nie dają mi normalnie myśleć. A najgorsze jest to że jak ktoś się skupia na sobie tak jak ja to mam go za samoluba zapatrzonego w siebie który doprasza się komplementów. A jak ktoś jest pewny siebie to mnie drażni bo mu tej pewności zazdroszczę. Jestem beznadziejna. Jak ktoś ma mnie lubić skoro ja sama siebie nie cierpię. Niby mam znajomych ale oni nie wiedzą o mnie wszystkiego. Kiedyś myślałam że jak będe mieć faceta to na pewno wszystko się zmieni... Potem miałam nadzieję że Dziecko mi pomoże. Gucio! Nic z zewnątrz nie jest w stanie nam pomóc. Ja wiem że sama powinnam przestawić swoje myślenie, ale nie umiem. Dobra, rozpisuję się bez sensu. Bloga sobie urządzam Waszym kosztem i przynudzam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przepraszam że nie pisze do każdej z osobna ale właściwie każdej z Was mogę to samo powiedzieć. I tak Was wszystkie uważam za silne osoby - a to miałyście faktycznie ciężkie przejścia, a to przynajmniej umiecie się leczyć. A ja? Pewnie po prostu mam za dużo czasu... brrr, nawet na forum nie powinnam się pokazywać a co dopiero wśród prawdziwych ludzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Meme me me
Glupota napewno nie. Wiele osob sobie nie radzi. Buziaki :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po raz kolejny czytam wszystko od początku i znów mam ochotę cos dodac. Do każdej z osobna :) Z każdą z Was mam coś wspólnego. Założenie własnej rodziny było dla mnie wielkim wyzwaniem, prowadzenia domu bałam się jak ognia. Wiem głupota, a dla mnie stres. To że zostałam mamą to chyba efekt tych lepszych dni :) W pracy jak juz jakoś sie ogarnęłam to było w miarę ok ale zawsze jakiś lęk we mnie siedział. Niby nieźle zarabiałam ale teraz jestem pewna że po wychowawczym już mnie nie przyjmą a drugiej takiej pracy nie znajdę. Boję się przyszłości. I z boku patrząc można pomyslec że mam wszystko, a ja siebie widzę niemal na dnie, bo to co mam teraz na pewno niebawem się skończy. Nie umiem widzieć siebie jako milionerki, Za to to spokojnie moge sobie wyobrazić siebie jako alkoholiczkę, albo bezdomną pod śmietnikiem. A przecież racjonalnie rzecz biorąc nie grozi mi to. Ale moja głowa nie wie co to racjonalizm. Jezzzzu! Ale się rozpisuje. Same widzicie że mnie ten problem strasznie nakręca. A nie chcę swoją osobą nikomu głowy zawracać. Ale w końcu nie trzeba tego czytać. Przez te moje problemy to już tak mam, że jak zaczynam o nich mówić, mysleć, pisac to skończyć nie moge.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 17 latka
dobrze ze piszesz.przynajmiej wyzucisz z siebie .. choc połowe co ci głowe zawraca a tan topik jest własnie . onas. o naszych problemach .. wiec śmiało pisz ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 17 latka
zaczeło sie wszytsko że w wakacje byłam w szpitalu około 2 miesiecy,przez 2 tygodnie byłam od izolowana od świata ponieważ miałam zapalenie płuc i leżałam na izolatce. zaczeło sie tym że w nocu nie mogłam spać, potem doszłu trzenia rąk a na końcu lęk nie wiadomo przedczym. i bardzo często podnosiło mi się cisnienie i miałam wrażenie żę zaraz zemdleje. gdy wyszłam ze szpitala i wruciłam do rodziny znajomych , tamte objawy jak by ustąpiłam. potem byłam jeszcze wiele wiele razy choospitalizowana od wrześnie do marca co miesiąc byłam hospitalizowana po 2-3 tygodnie. w szpitalu zauwarzyli u mnie stan podenerwowania i przepisali mi DOXEPIN 10 na dzień i 25 na noc. było wszystko dobrze spałam całe noce. aż do dziś rano stało sie coś stracznedo zaczło mi sie kręcić w głowie ,mroczki przed oczami, i nie dobrze mi sie robiło i wymiotować mi się chciało choć nie mogłam, i oczywiście miałam straszne problemy z odychaniem < choruje na astme oskrzelową 4 stopnieć> wieć robiłam sobie inhalacje. oczywiscie przy tym było mi strasznie gorąca , cała byłam mokra bo się spociałam. to wszystko trwało około 20-25 min a potym było mi strasznie zimno. i bylam zmęnczona jak by ktoś mnie przez wyżymaczke przełożyć. to był mój pierwszt atak nierwicy, czy wy tez mniemacie ataki..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17 latka dzięki :) Też miałam coś podobnego. Może nie aż tak, ale oczywiście rwało mi żoładek, trzęsły mi się ręce, nogi jak z waty. Po kłótni z mężem. A on na to że aktoreczka jestem, że panikuję i wszystko wyolbrzymiam. Boże, ryczeć mi sie chce jak to wszystko piszę. Jak ja mam iść do lekarza, słowa z siebie nie wydobęde

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×