Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Gość KALINA BIESIANA
WITAJ BIESIADO🖐️ KOCHANE DRZEWKA_____________witajcie🖐️ Podyskutowalabym na temat radosci,ale niestety____jestem bardzo zajeta.Wybieramy sie do lekarza.Po powrocie zajrze do WAS! A teraz dedykuje WAM wiersz MOJE KOCHANE DRZEWKA!👄 JARZEBINKO______dmucham❤️!!! Moi przyjaciele Pragnę Twojego dobra i chcę abyś o tym wiedział... Nie jesteś rzeczą, którą pragnę posiadać... Jesteś osobą, którą pragnę widzieć... Jak każdego dnia rozkwita coraz bardziej... Jeśli będziesz miał czas.... Będę szczęśliwy będąc razem z Tobą... Jeśli będziesz zajęta... Postaram się Ciebie zrozumieć... Jeśli będziesz prosiła o mój czas... Postaram się przybyć jak najszybciej... Jeśli chcesz popłakać... Ofiaruję Ci moje ramię... Jeśli chcesz krzyczeć przeciw światu, a nie możesz wydobyć dźwięku... Ofiaruję Ci mój głos... Jeśli chcesz się śmiać... Ja również będę by śmiać się razem z Tobą... Jeśli pragniesz ciszy i spokoju, będę się starał mówić, ale nie za dużo... Jeśli będziesz przypadkiem widział we mnie jedynego przyjaciela... Zrobię wszystko, byś znalazł innych przyjaciół... Jeśli zgaśnie Twoje światło... Weź moje... Jeśli opuści Cię spokój, będzie jeszcze mój... Weź go również... Jeśli Twoja wiara stanie się zawiła.... Wierz razem ze mną, razem wierzy się łatwiej... Jeśli będziesz się bała, połączmy nasze obawy; może razem znajdziemy odwagę by żyć... Nie przyrzekam Ci że nigdy Cię nie zawiodę, wiesz, że jestem tylko kościotrupem i dlatego mogę się mylić... Nie przyrzekam Ci niczego, ponad to... Że będę się starał być blisko Ciebie i wędrować razem z Tobą... Pragnę być Twoim towarzyszem... Twoim przyjacielem... Twoim bratem... Nawet jeśli będziesz zła... Będziesz czuł się zagubiony... Jeśli będziesz musiał wypić piwo które naważyłeś... Przyjaciele nie przykuwają się łańcuchem... ...nie są zazdrośni... ...nie izolują się od siebie... Obdarzają siebie całkowitą wolnością... Pomagają sobie wzajemnie odszukać drogę własnego życia... Przyjaciele nie pozostawiają jeden drugiego bez wsparcia... Pozostają sobie bliscy w radościach i cierpieniu, w sukcesach i upadkach... Wiele możesz znieść i wszystko przetrzymać jeśli obok Ciebie jest prawdziwy przyjaciel... MOI PRZYJACIELE!!! Anonim Pozdrawiam bardzo serdecznie! 🖐️🖐️🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zajrzalam na BIESIADE,by powiedziec WAM,ze jestem niesamowicie zmeczona.Uffffff,mysle tylko o lozeczku:D Zanim rozstane sie z WAMI______ przytocze piekny wiersz❤️ Serce przemawia do serca Życzliwość i serdeczność wobec ludzi otwiera ich serca. Każdy może je zdobyć. Środki są bardzo różnorodne w zależności od konkretnej sytuacji i od otoczenia, w jakim żyje człowiek. Ale jest jeden środek zupełnie fundamentalny. Wyraża go znana dewiza kardynała Newmana: \"Serce przemawia do serca\". Chodzi o to, aby najpierw zdobyć zaufanie ludzi, a dopiero potem naprawiać ich życie. Kiedy mówimy o przepowiadaniu, myślimy najczęściej o sferze argumentów intelektualnych, które mogłyby przekonać. Nie można zapominać o sercu. ks. Krzysztof Pawlina DOBRANOC BIESIADO🖐️🖐️🖐️ Do jutra,pa,pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DZIEN DOBRY 👄 BIESIADO! Kochane Drzewka zycze Wam milego weekendu i nadchodzacego nowego tygodnia, mam wiele spraw do zalatwiania...... ale postaram sie do Was zagladac. 🖐️ ❤️❤️❤️ Są w życiu chwile, które na zawsze w pamięci zostają i choć czas przemija one nie mijają i są osoby, które raz poznane bywają w życiu niezapomniane. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Jarzębinko,wracaj jak najszybciej.Powodzenia. Jeanne A.D.2003 Posiedzimy przy kominku, wyciągniemy dłonie w stronę ognia i z iskier wróżyć będziemy wróżby pomyślne... Myśli podążą ich śladem wysoko lecz nie zgasną jak one ogarnie nas ciepło i spokój nieziemski prawie... zgubimy zegarki ...zgubimy telefony... zgubimy szarą codzienność w odcieniach płomieni zapalimy to co w głębi serca lekko się tliło, zrzucimy skorupkę obojętności nieczułości , niewrażliwości będziemy sobą w ciepłym blasku ... Posiedzimy przy kominku, zobaczymy złote refleksy w kieliszkach czerwonego wina... wzniesiemy toast za życie, za miłość ... a jeśli przypadkiem wino doprawimy łzami, powiemy sobie że to tylko dym podrażnił oko.... odnajdziemy uczucia zapomniane , przytulimy do siebie rozgrzane policzki , obudzimy się na nowo i piękniejsze będą serca i dusze...w blasku ognia wszystko jest piękniejsze... odnajdziesz mnie , odnajdę ciebie Posiedzimy przy kominku...zatrzymamy czas, na chwilę na moment ...zostawimy za sobą nasz pośpiech przypomnimy sobie kolor swoich oczu i smak swoich ust... Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ KOCHANE DRZEWKA_____witajcie🖐️ JARZEBINKO,moja kochana_____rozumiem Ciebie!!! Ale kiedy uporasz sie juz ze swymi sprawami,prosze Cie,przybiegnij do nas. Napisze do Ciebie e-mail dzis wieczorem.Na pewno! Ostatnio jestem taka zabiegana,ze naprawde czekam z utesknieniem na weekend by sobie wreszcie odpoczac! Jestem bardzo ciekawa,gdzie tym razem wybierzemy sie na obiad. Przyznaje,ze bardzo mi sie spodobaly takie wypady.Przy okazji robie zdjecia wnetrz_____moze kiedys podziele sie z Wami. KOCHANE DRZEWKA___________zycze milego weekendu! P.S. JARZEBINKO_______TY wiesz,ze jestem caly,m sercem z Toba!!! Posylam Ci milion 👄.Trzymam kciuki za Twoje sprawy i za CIEBIE! Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️🖐️🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zostawiam zwierzenia Justyny,,,, Zawsze będę z Tobą ,,,,,, Poznałam Grzesia zupełnie zwyczajnie. Przedstawiła nas sobie moja siostra na swoich imieninach. Okazało się, że chodzili na siłownię do jednego klubu. – Anka, nie chwaliłaś się, że masz taką piękną siostrę – powiedział, obrzucając mnie zabójczym spojrzeniem. Zaczerwieniłam się jak pensjonarka. – Skąd go wytrzasnęłaś?? I dlaczego ja nic o nim nie wiem? – zasypałam ją pytaniami. – Nie zawracaj sobie nim głowy – machnęła ręką siostra – Zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Nie dla ciebie. Gdybym jej wtedy posłuchała... Stało się inaczej. Grzesiek adorował mnie przez cały wieczór. Był rozmowny i czarujący. Umówiliśmy się na następny dzień. I potem na następny, i jeszcze następny. – To nie jest chłopak dla ciebie – kręciła głową Ania – Opamiętaj się. Pobawi się tobą i rzuci, jak te wszystkie przed tobą. Trochę mnie męczyły te plotki, więc postanowiłam z nim o tym pogadać . – Nie byłem święty – oświadczył – Ale nie spotkałem dotąd odpowiedniej dziewczyny – patrzył mi prosto w oczy – Dopiero gdy poznałem ciebie, zrozumiałem co to miłość – przytulił mnie do siebie. – Zawsze o tym pamiętaj. Trochę zastanowiła mnie ta jego deklaracja, ale nie miałam podstaw, żeby mu nie wierzyć. W końcu nie ukrywał przede mną faktu, że spotykał się z wieloma dziewczętami. Oboje byliśmy dorośli. Zakochałam się w nim po uszy. Dlatego, kiedy mi się oświadczył, nawet przez chwilę się nie zastanawiałam . – Tak, tak, tak – krzyknęłam, rzucając mu się na szyję. – Kocham cię, księżniczko – pocałował mnie w usta. Wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy razem w jego kawalerce. Cieszyliśmy się jak dzieci. Grzesiek pracował jako sprzedawca w sklepie z telefonami, a popołudniami zamieniał się w ratownika na basenie. Dużo pracował i nie było go całymi dniami, jednak wieczory były tylko nasze. Chodziliśmy na spacery, dużo rozmawialiśmy o przyszłości. Masę radości sprawiało nam urządzanie naszego M–1. – Nasze mieszkanko. – Mąż chodził dumny jak paw. – Małe, ale własne – tulił mnie do siebie. – Tu postawimy łóżko, a tu wstawimy półki na książki – biegałam zaaferowana po trzydziestu metrach. – Kuchnia będzie brązowa... – Brązowa? – pokręcił głową – Wolałbym żółtą. – Żartujesz? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem – Żółta kuchnia? To dobre w przedszkolu – zmarszczyłam nos. – Żółta, albo żadna – nie ustępował. – Oszalałeś?– zacietrzewiłam się. Po chwili dotarło do mnie, że on się śmieje . – Co ci tak wesoło? – zapytałam. – Bo tak naprawdę to lubię, jak się złościsz. Nie obchodzi mnie, czy ta kuchnia będzie żółta, brązowa, czy nie będzie jej wcale... Ważne, żebyś była szczęśliwa. Skarciłam go spojrzeniem za robienie sobie ze mnie żartów, ale nawet nie potrafiłam udawać, że się na niego gniewam. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czas płynął, a życie toczyło się normalnym rytmem. Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że mąż jakoś zmizerniał. – Schudłeś, Grzesiu – pogładziłam go po policzku – Może wyjedziemy gdzieś na weekend, co? Oderwiemy się trochę, odpoczniemy. Poparzyłam na niego pytająco. – Halo, proszę pana – machnęłam mu ręką przed oczami – Jestem tutaj! No to, jak będzie? – dopytywałam się. – To nie jest najlepszy moment – powiedział cicho – Nie jestem ostatnio w dobrej formie. – Nic mi nie mówiłeś – zaniepokoiłam się. – Co się dzieje? – Sam nie wiem – westchnął – Jakoś marnie się czuję. Myślałem, że to grypa. – Nie martw się – pocałowałam go w policzek – To pewnie chwilowa niedyspozycja. – Jesteś zwyczajnie przemęczony. – Pewnie tak – uśmiechnął się słabo. Ostatnio mieliśmy tłumy ludzi w sklepie. Chyba wszyscy raptem muszą mieć telefony. Głowa mi pęka. – A może – zaproponowałam – powinieneś pójść do lekarza. No wiesz, nie musisz być od razu chory – wydukałam niepewnie, widząc malujące się na jego twarzy zniechęcenie – To chociaż zrób badania – nie dawałam za wygraną. – Jestem zdrowy – odpowiedział wymijająco. – Zresztą – przyciągnął mnie do siebie. – Nie chcę o tym rozmawiać – odgarnął mi włosy z czoła. – Znam lepszy sposób na poprawienie mojego samopoczucia – pocałował mnie znacząco. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taka była z nim rozmowa. I pewnie zapomniałabym o niej, gdyby nie to, że któregoś dnia Grzesiek zupełnie bez powodu dostał wysokiej gorączki i wymiotów. – Pewnie jakiś wirus – szepnął cały zielony na twarzy. – Chyba się gdzieś zatrułem. – Teraz to zawiozę cię do lekarza – stwierdziłam kategorycznie. – O nie, nigdzie nie pójdę – zaparł się jak osioł. – Spójrz na siebie! – krzyknęłam. – Jak ty wyglądasz! Dlaczego nie chcesz jechać do lekarza? – Kotuś – powiedział czule – to minie, uwierz mi. Czy on przypuszczał, że jest aż tak bardzo chory? Może tak, a może nie, zresztą teraz to nie jest już ważne. Wiedziałam tylko, że dzieje się coś złego, a ja nie potrafię mu pomóc. Miałam mieszane uczucia. W końcu postanowiłam porozmawiać z mamą. – Nie chce iść do lekarza – poskarżyłam się – A wygląda jak siedem nieszczęść. Ma gorączkę, wymiotuje, jeszcze mi się odwodni. Nie wiem, co mam robić. – Zadzwoń po pogotowie – doradziła mama – Jeżeli faktycznie jest tak źle, to nie ma na co czekać. Spojrzałam na Grzesia. Włosy miał mokre od potu, bladą twarz i podkrążone oczy. Wyglądał znacznie gorzej niż przed chwilą. Wykręciłam numer pogotowia. Lekarz zbadał męża z miną nie wróżącą nic dobrego. – Najlepiej to byłoby zabrać pana do szpitala... – Nigdy w życiu – zaparł się. – Wobec tego proszę koniecznie wykupić te lekarstwa i zgłosić się do swego lekarza rodzinnego. – Kochanie, może powinieneś położyć się do tego szpitala – zasugerowałam po wyjściu doktora. – Zrobią ci badania... – Nigdy w życiu – powtórzył. – Szpital to umieralnia, a ja jestem zdrowy jak tur – huknął się w pierś, aż zadudniło. Leki chyba rzeczywiście pomogły, bo Grzesiek poczuł się lepiej i przez jakiś czas był spokój. Nawet nie poszedł na kontrolę. Ja też tego nie dopilnowałam, byłam zajęta myślami o tym, że spóźnia mi się miesiączka. Cykle, odkąd pamiętam, miałam zawsze nieregularne, często sięgające trzydziestu paru dni, ale wertując kartki kalendarza doszłam do wniosku, że ten musiałby być nadzwyczaj długi. W końcu skłoniło mnie to, by wziąć długopis do ręki i skrupulatnie, dzień po dniu, policzyć wszystkie cykle z ostatnich kilku miesięcy. "Czy to możliwe – myślałam – abym była w ciąży? Oczywiście – odpowiadałam sobie po chwili. – Przecież chcieliśmy mieć dziecko". Rzeczywiście. Jakiś czas temu odstawiliśmy na bok wszystkie tak zwane środki ostrożności. A jednak byłam zaskoczona. Upłynął bowiem dłuższy okres i nic się nie wydarzyło. Miałam nawet chwile obawy, że coś jest nie w porządku. Jednak bardziej doświadczone koleżanki pocieszały mnie, że nie zawsze od razu zostaje się mamą. Ale teraz pobiegłam szybko do apteki. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zapłaciłam i ile sił w nogach pędziłam do domu. Z wypiekami na twarzy otworzyłam zakup i wyjęłam zawartość. Na białym kawałku plastiku, było kilka okienek. Wzięłam do ręki instrukcję i zaczęłam czytać. "Zakraplaczem nabierz kilka kropli moczu, najlepiej zaraz po przebudzeniu...". "Nie wytrzymam do rana – pomyślałam. – Zrobię ten test teraz, a jak nic nie wyjdzie, to kupię drugi i powtórzę badanie rano". Zaczęłam czytać dalej ulotkę: "Nanieś mocz, do okienka B. Jeśli w okienku C pojawi się niebieski pasek to znak, że dobrze wykonałaś test. Teraz odczekaj pięć minut i spójrz do okienka A. Jeśli pasek jest koloru czerwonego, jesteś w ciąży. Jeśli natomiast kolor paska jest niebieski, oznacza to, że ciąży nie ma, bądź jest za wcześnie na jej stwierdzenie. Powtórz wówczas test po upływie dwóch tygodni". Z bijącym sercem weszłam do toalety i wykonałam wszystkie zalecone czynności. Potem położyłam test na pralce i poszłam do pokoju. Usiadłam na fotelu i obserwowałam wskazówki zegara. Gdy minęło pięć minut postanowiłam poczekać kolejne pięć, aby wynik był dokładniejszy. Potem chciałam poczekać następne pięć minut, ale w rezultacie zwyciężyła ciekawość. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stanęłam przed drzwiami łazienki i zamknęłam oczy. Po omacku weszłam do środka. Gdy poczułam w ręku test, otworzyłam oczy. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Łzy gwałtownie napłynęły mi do oczu, ale były to łzy szczęścia, szczęścia tak wielkiego, że nie do określenia... Kreska była nad podziw wyraźna i kolor czerwony, nie budził żadnych wątpliwości. Chciałam krzyczeć, tańczyć i powiedzieć o tym całemu światu. Emocje aż we mnie kipiały. W tym momencie usłyszałam zgrzyt klucza w zamku. Potem drzwi otworzyły się i ujrzałam mojego męża. Był zmęczony, źle wyglądał, ale na mój widok rozpromienił się. – Co się dzieje? – roześmiał się – Wyglądasz, jakbyś wygrała milion w totolotka. – Wygrałam znacznie więcej! – krzyknęłam entuzjastycznie – Razem wygraliśmy. Posadziłam go wygodnie w fotelu i poprosiłam, aby zamknął oczy. Wykonywał polecenia bez oporu, najwyraźniej rozbawiony całą sytuacją. Pobiegłam po test. – Jeszcze nie – dyrygowałam – Jeszcze chwilę. Teraz możesz otworzyć oczy. – Co to jest? – patrzył zdziwiony? – Test ciążowy? – w końcu do niego dotarło. – Będziemy mieli dziecko?? Hura! – podskoczył do góry. Przytulił mnie bardzo mocno i całował moje włosy, oczy policzki i usta. – Jeśli to będzie syn, nauczę go grać w piłkę nożną – mówił rozmarzony. – Jeśli córka, to zapiszę do szkoły tańca... – marzył. – Będziemy chodzić na spacery, wyjeżdżać na wakacje, wiesz co? Może kupimy psa? – Co byś chciał? Syna czy córkę? – spytałam ze śmiechem. – Bliźnięta – śmiał się. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziecko tak przysłoniło mi cały świat, że nie zauważyłam, że Grześ znowu źle się czuje. Tego samego dnia, kiedy poczułam pierwsze ruchy maleństwa zadzwonili z jego pracy, że mąż stracił przytomność i jest w szpitalu. Powiadomiłam rodziców i razem tam pojechaliśmy. Mój ukochany leżał na oddziale intensywnej terapii podłączony pod jakieś rurki, kroplówki i inne urządzenia pompujące weń życie. Był nieprzytomny. – Co mu jest? – spytałam drżącym głosem lekarza w gabinecie. – Pani mąż jest bardzo chory – popatrzył na mnie poważnie. – Co to znaczy? – krzyknęłam. Czułam, że za chwilę zemdleję. – Proszę usiąść – przeniósł wzrok na mój lekko zaokrąglony już brzuch. Ręce trzęsły mi się jak nie moje, nogi miałam z waty, a całe ciało zamieniło się w galaretę. – Dlaczego mój mąż jest ciągle nieprzytomny – przeniosłam wzrok na stojącą obok pielęgniarkę. Wyraźnie czułam, że coś jest nie tak. – Pani mąż... – zawahał się. – Zrobiliśmy wstępne badania. Powiem wprost. To nowotwór. Rak mózgu. Stadium bardzo zaawansowane. Bardzo mi przykro – rozłożył ręce. – Robimy co w naszej mocy, ale są przypadki, gdzie medycyna jest bezradna. – Nie rozumiem – w głowie mi się kołowało. – Jak to... nowotwór? Przecież to się chyba leczy... – Owszem, ale w początkowym okresie. Guz rakowy tworzy się samoistnie latami, może przez pewien czas nie dawać objawów i w końcu zaatakować ze zdwojoną siłą. Tak jak w przypadku pani męża. – Nie, nie, nie!!! – krzyczałam. – To niemożliwe, nie on – łzy trysnęły mi z oczu. – Pan się pomylił! – Kochanie, spokojnie, pamiętaj o dziecku – mama przytuliła mnie do siebie. Wyrwałam się z jej uścisku i wybiegłam. Sama nie wiem, gdzie chciałam uciec i co zrobić. Opadłam gdzieś na jakieś krzesło i ukryłam twarz w dłoniach. W jednej chwili straciłam wszystko, co kochałam. Miałam żal do całego świata. Rozpadło się całe moje życie, marzenia prysły jak bańka mydlana. Nikt, kto nie przeżył takiej tragedii, nie zrozumie, jaki to ból. Boli każda myśl i każda cząstka ciała. Każde spojrzenie i każdy dźwięk. Ma się ochotę krzyczeć, wyrzucić z siebie to wszystko. Ale krzyk, też nie przynosi ulgi, więc znów chce się krzyczeć i tak w kółko. "Bezradność – pomyślałam. – Nie ma nic gorszego!" Postanowiłam się nie poddawać. Jeździłam do niego codziennie, siedziałam całe dnie, mówiłam o dziecku, że już się rusza, że to chłopczyk. Połykałam płynące ciurkiem łzy. Kładłam jego nieruchomą rękę na swój brzuch i wierzyłam, że Grześ czuje, to co ja. Pierwsze, nieśmiałe jak skrzydła motyla ruchy naszego maluszka. Miałam bardzo dużo czasu na myślenie. Nie mogło do mnie dotrzeć, że jeszcze niedawno mąż śmiał się, cieszył się z mojej ciąży, a teraz leży z zamkniętymi oczami, taki daleki, obcy. Patrzyłam w jego twarz, łudziłam się, że w końcu otworzy oczy, przytuli mnie i powie: "Kochanie, zawsze będę z tobą". Grześ nie wybudził się już ze śpiączki. Nie wiem, czy czuł, że byłam z nim przez cały czas? Chcę wierzyć, że tak. Miesiąc temu urodziłam synka. Małego Grzesia. Tęsknię ogromnie za moim mężem. Tęsknię za kimś, kogo już nie ma. Tęsknię tak, że aż boli i nie ma więcej łez, które przyniosłyby mi ulgę. Czasem, gdy siedzę wpatrzona w okno po zmroku, wyobrażam sobie, że gdzieś tu wędruje jego dusza i otacza mnie opieką. Czuję go każdą cząstką mego ciała, czuję jego miłość do mnie i do naszego malutkiego synka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A teraz zapraszam na racuchy ze śliwkami Talerz puszystych racuchów ze śliweczką i cukrem pudrem zadowolą każdego! Składniki: - 25 dag mąki - 1,5 dag drożdży - 1 szklanka mleka - 5 dag cukru - 2 jajka - 3 dag masła - olej do smażenia - słoiczek śliwkowych powideł Drożdże rozetrzeć z łyżką cukru, rozprowadzić ciepłym mlekiem, wymieszać z 3 łyżkami mąki, odstawić w ciepłe miejsce. Żółtka oddzielić od białek, z białek ubić pianę, wsypać cukier i ubijając dodawać kolejno żółtka. Do podrośniętego rozczynu dodać resztę mąki, stopione i ostudzone masło i ubite jajka. Wyrabiać drewnianą łyżką, aż ukażą się pęcherzyki. Ciasto powinno mieć konsystencję gęstej śmietany. Ponownie odstawić do wyrośnięcia. Na patelni rozgrzać olej, nakładać łyżką nieduże porcje ciasta, smażyć z obu stron na rumiano, zdjąć z patelni. Na gorące placki kłaść po łyżeczce powideł, można posypać cukrem pudrem. S M A C Z N E G O !!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! GDZIEKOLWIEK JESTEŚ Brat Tadeusz Ty, co wciąż nikogo nie masz - Puste ręce i samotność w kątach... Tobie gra po nocach Mozart, A deszcz mu na pudle skrzypiec brzdąka - Smutku brat... GDZIEKOLWIEK JESTEŚ, WYJDŹ Z POKOJU PRZED SWÓJ DOM... KTOKOLWIEK JESTEŚ, BĄDŹ, JAK LAMPA W NOC - JESTEM TEŻ... Ty, co jak bezludna wyspa, Czekasz wciąż na swego Robinsona - Pod Twój próg tęsknota przyszła, Przez skrzypce Mozarta wytęskniona - Tobie gra... Ty, co chowasz duszę w dłoni, By jak ptak nie zwiała Ci przez okno - Puść ją, niech tęsknotę goni, Choćby miała w deszczu łez przemoknąć - Po to jest... Ty, co gdzieś milczeniem śpiewasz Słowa nigdy niewypowiedziane - Daj, niech je wyszumią drzewa I w modlitwie zwrócą Ci nad ranem - Po to są... Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MARZENIE WIOSENNE Brat Tadeusz Chciałbym Cię zabrać tam, gdzie pan Chopin gra na liściach deszczem... Ma też tam bajek kram Szeherezada i Jan Andersen... Stary Rembrandt światła serc namaluje w letnią noc, zlecą się tam wszystkie ćmy samotne... Jakby ktoś Muminków dom wybudował w parę chwil, Z lampą jak z sercem matki w oknie... Może tam z "Czterech pór" pan Vivaldi grywa tylko "Wiosnę"... "Koncert na żabi chór" pisze teraz wprost na wodzie wiosłem... Ksiądz Twardowski szuka łzy, by zadzwonić nią na Mszę Za tę miłość, która płacze wierszem... A Włóczykij fajkę ćmi, dziwiąc się: "Co ze mną jest? - Przez tę łzę serce mam już szersze!" Wiesz, w ten świat można wejść jak Alicja do Krainy Czarów... Oczu swych zamknij drzwi...O już wolno cichnie szept zegarów... Tak jak Mały Książę leć w swego serca wielki świat, By daleko znaleźć to, co bliskie... By kochając jeden kwiat gdzieś na jednej z wielu gwiazd, W ciemną noc kochać gwiazdy wszystkie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WIATJ BIESIADO🖐️ SREBRNA AKACJO______________witaj 🖐️ Jak przyjemnie!Jest czym oddychac,wiec wychodze w plener! Do zobaczenia🖐️ Ziarna przyjaźni Niegdyś na górze Moria mieszkało dwóch braci: młodszy miał żonę i dzieci, starszy był kawalerem. Bracia prowadzili wspólnie całą gospodarkę, więc żniwo dzielili na dwie równe części. Kiedy przyszła noc, bracia poszli spać, każdy do swoich snopków. Starszy nie mógł jednak zasnąć, mówił sobie w sercu: \"Mój brat ma rodzinę, ja jestem sam, a mimo to wziąłem taką samą część. To nie jest sprawiedliwe!\". Więc wstał cichutko, wziął parę snopków i przerzucił je dyskretnie do stogu brata. Wówczas zasnął spokojnie. Tej samej nocy, tylko trochę później, obudził się młodszy brat. I ten pomyślał o swoim bracie, i powiedział w duchu: \"Mój brat jest samotny, nie ma potomstwa. Kto zatroszczy się o niego na stare lata?\". Także i on wstał, wziął parę snopków i zaniósł cicho do stogu brata. Kiedy nastał dzień, dziwili się obaj, że stogi są takie same jak wczoraj wieczorem. Żaden jednak nie pisnął ani słówkiem o nocnej wyprawie. Następnej nocy jeden chciał być sprytniejszy od drugiego. Spotkali się w połowie drogi, każdy ze snopkami na plecach. Z radości rzucili się sobie w ramiona. Cieszyli się, że chcą dobrze dla siebie, że tak dobrze jeden o drugim myśli. Bóg w niebie widział również tę scenę i rzekł: \"Zaprawdę, święte jest to miejsce. Tutaj chcę zamieszkać!\". ks. Kazimierz Wójtowicz Pozdrawiam bardzo serdecznie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! DLA BIESIADY! ________$_______$ ________$$_____$$ ________$$$___$$$ ________*************** ____$$$$_$$$_$$$_$$$$ _____$$$$_$$_$$_$$$$ ______$$$$_$_$_$$$$ ______$$$$******$$$$ ~~~~~~~~~$$$$$$ ~~~~~~~.$$**$$$$$$ ~~~~~~~$$$~~ $$$$$ ~~~~~~$$__$$$__$$$$ ~~~~$$$$$ _____$$$$$ ~~$$$$$ _______$$$$$ ~~~~~~~~~$$$$$$$$ ~~~~~~~$$$$$$$___W I T A J ~~~~~$$$$$$$______________ _~~~$$$$$$$____$$_________$$ ___$$$$$$$___$$$$__________$$$$ __.$$$$$$__$$$$$$$$______$$$$$$$$ _$$$$$___$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$ $$$____$$_$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$_$$ $$____$$__$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$_$$ $_____$$__$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$_$$ ________$$__$$$$$$$$$$$$$$$$$__$$ __________$$__$$$$$$$$$$$$$$__$$ ____________$$__$$$$$$$$$$__$$ ______________$$__$$$$$$__$$ ________________$$__$$__$$ __________________$$__$$ ____________________$$ Musisz pamiętać, że idąc przez życie Kochać i cierpieć można tylko skrycie Bo wszystko na świecie przemija powoli pamiętaj o szczęściu i o tym co boli Wszystko przemija powoli jak chce przeznaczenie a co pozostaje- Malutkie cierpienie (¯`•.¸ღ♥ღ¸.•´¯)ღ `v´ )(¯`•.¸ღ♥ღ¸.•´¯) `•.¸.•´ Nigdy nie rezygnuj z marzeń. Gdzieś, kiedyś, wreszcie, wszystkie się spełnią..… ( `v´ ) `•.¸.•´ Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! "Astry" Adam Asnyk Znowu więdną wszystkie zioła, Tylko srebrne astry kwitną, Zapatrzone w chłodną niebios Toń błękitną. Jakże smutna teraz jesień, Ach, smutniejsza niż przed laty, Choć tak samo żółkną liście. Więdną kwiaty, I tak samo noc miesięczna Sieje jasność, smutek, ciszę I tak samo drzew wierzchołki Wiatr kołysze. Ale teraz braknie sercu Tych upojeń i uniesień, Co swym czarem ożywiały Smutną jesień. Dawniej miała noc jesienna Dźwięk rozkoszy w swoim hymnie, Bo anielska, czysta postać Stała przy mnie. Przypominam jeszcze teraz Bladej twarzy alabastry, Krucze włosy, a we włosach Srebrne astry. Widzę jeszcze ciemne oczy I pieszczotę w ich spojrzeniu Widzę wszystko w księżycowym Oświetleniu. Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kwiat paproci Adam Asnyk Zakwita w puszczach dziwny kwiat paproci, Na jedna chwile w tajemniczym cieniu Caly świat blaskiem czarodziejskim złoci, Lecz można tylo dotknąć go w marzeniu. Młodość, co wierzą sama cuda tworzy, Umie go dojrzeć w cudowności lesie, Żadne widziadło w biegu jej nie strwoży Pewnej, że skarb ten na sercu uniesie. A choć nie uszczknie kwiecia ideału, Co pod jej ręką jako sen przepada, Jednak ma chwilę ekstazy i szału, W której jest pewną, że niebo posiada, Gdy się dwa serca spotkają tęskniące, Pełne nadziemskiej piękności i żalu, Gdy objawienie miłości jak słońce Na ust spłonionych zabłyśnie koralu; Gdy po raz pierwszy drżące a wstydliwe Te usta w jeden pocałunek spłyną, Gdy przez nie dusze połączyć się chciwe Jako dwie fale w oceanie giną - Natenczas w uczuć wezbranych powodzi, W tej błyskawicy duchów idealnej, Kwiat ów cudowny tajemniczo wschodzi I w pocałunku kwitnie niewidzialny! Tyle też jego trwania. Gdy z zachwytu Zbudzina dusza chce go ująć w dłonie - Zniknął bez śladu... Tylko wśród błękitu Zostały po im jakieś dziwne wonie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Posyłam kwiaty Adam Asnyk Posyłam kwiaty - niech powiedzą one To, czego usta nie mówią stęsknione! Co w serca mego zostanie skrytości Wiecznym oddźwiękiem żalu i miłości. Posyłam kwiaty - niech kielichy skłonią I prószą srebrną rosą jak łezkami, Może uleci z ich najczystszą wonią Wyraz drżącymi szeptany ustami, Może go one ze sobą uniosą I rzucą razem z woniami i rosą. Szczęśliwe kwiaty! Im wolno wyrazić Wszystkie pragnienia i smutki, i trwogi Ich wonne słowa nie mogą obrazić Dziewicy, choć jej upadną pod nogi; Wzgardą im usta nie odpłacą skromne, Najwyżej rzekną: \\"słyszałam - zapomnę\\". Szczęśliwe kwiaty! mogą patrzeć śmiele I składać życzeń utajonych wiele, I śnić o szczęściu jeden dzień słoneczny... Zanim z tęsknoty uwiędną serdeczniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ KOCHANE DRZEWKA______witajcie🖐️ Dziekuje za piekne posty! JARZEBINKO_____mam nadzieje,ze pogoda na wyjezdzie dopisala. Wrocilam dosc wczesnie i zabieram sie do relacji.,,,, Otoz dzisiaj biesiadowalismy w restauracji skandynawskiej. Dania przygotowywane w niej charakteryzuja sie delikatnym,wyrazistym smakiem. Potrawy kusza nie tylko zapachem,ale i estetyka podania na talerzach. Jest tu bardzo duzy wybor dan.,,,, stockholm omlet ze szwedzkimi kielbaskami Falukory. Z zup polecono nam cebulowa z bialym winem___zupa lokksopa/nazwa szwedzka zupy cebulowej/ podawana jest w kokilce z duza iloscia sera zapiekanego w piekarniku. Oczywiscie byl tez Quiche___jest to rodzaj wypieku skladajacego sie z nadzienia warzywnego zalanego jajeczno__smietanowa masa zamknietego w pieczonym kruchym ciescie. Nadzienie zawiera rozne gatunki miesa,sera,warzyw,a takze ziola i przyprawy. Z dan podstawowych w tej restauracji kroluja,jak przystalo na skandynawska kuchnie,oczywiscie ryby. Sill Tallrik to marynowane sledzie. Krabbakor sa to kotleciki z krabow z majonezem miodowo-pomaranczowym. A z ryb,,,? Wspaniale przyrzadzony norweski losos Norsk lax zapiekany z serem doslownie rozpuszcza sie w ustach,pozostawiajac na dlugo w pamieci,,hihihi____jego niepowtarzalny smak. W jadlospisie byly tez szwedzkie klopsiki Kottbullar,podawanych z salatka z ogorkow. Reasumujac_____restauracja ta slynie ze znakomicie podawanych sledzi i ryb,czesto o lekko slodkawym smaku. Musze tez podkreslic,ze lokal urzeka skandynawska prostota i recznie malowanymi motywami na scianach. Bylo to idealne miejsce dla nas.Ceny ,powiedzialabym niskie.:D Pozdrawiam bardzo serdecznie!🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W drodze powrotnej zahaczylysmy o ksiegarnie.Kupilam "Kiedy lamie sie galaz.Opowiesc matki." Julii Hollander. Ponoc ksiazka ta znajduje sie na liscie najlepiej sprzedajacych sie biografii i podzielila czytelnikow na tych,ktorzy podziwiaja autorke za odwage,szczerosc i przelamywanie tabu,oraz tych,ktorzy uwazaja ja za cynicznego potwora. Po przeczytaniu,podziele sie swoimi wrazeniami.,,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Mniam,mniam,zapachy kuchni norweskiej... Lilie wodne Adam Asnyk Taki spokój rozlany w naturze, Niebo takie czyste i pogodne - Na jeziora przejrzystym lazurze Zakwitają blade lilie wodne; Zakwitają i z schyloną twarzą Za czymś tęsknią i gonią, i marzą. Sierp księżyca przegląda błyszczący Przez nadbrzeżne sitowia i trzciny, Łódka płynie po fali milczącej - Na niej chłopiec patrzy w twarz dziewczyny, A ta główkę rozmarzoną skłania, Czyniąc jemu dziwne zapytania: \"O czym marzą owe lilie smutne, Zatopione w podwójnym błękicie? Czy jak duchy jeziora pokutne W śnie kwiecistym nowe biorą życie? Gdzie je znowu w jasny wieniec wplata Idealna twórcza piękność świata? Czy też może służą za dyjadem Utopionej w jeziorze dziewicy? Albo tylko są odbiciem bladem Ludzkich tęsknot wiecznej tajemnicy, I dlatego sen życia je pieści Echem naszych pragnień i boleści\". \"Ty się pytasz, mój biały aniele, O czym marzą owe kwiaty senne? W naszych piersiach kwitnie uczuć wiele, A nie wiemy, gdzie biegną promienie, I związani ze ziemią łańcuchem, Nic nie wiemy, gdzie płyniemy duchem. Wiemy tylko, że w ciągłej pogoni Za tą marą piękności bezwzględną Rozsiewamy kwiaty pełne woni, Które kwitną chwil kilka i więdną, Ale w każdym w krótkiej trwania dobie Zostawiamy jakąś myśl po sobie\". \"Ja bym chciała - dziewczę się ozwało - Mój sen życia powstrzymać w swym biegu I zakwitnąć taką lilią białą, Pełną woni na jeziora brzegu; I nie ponieść żadnej serca straty, Lecz tak zwiędnąć jako więdną kwiaty. Ja się lękam w ciemną przyszłość płynąć I utracić rajskich marzeń jasność; Wolę raczej w chwili szczęścia zginąć I twą miłość wziąć z sobą na własność, I być pewną, że się nic nie zmieni W blasku naszych wewnętrznych promieni\". \"Niech cię przyszłość, najdroższa, nie straszy! - Odparł młodzian, topiąc wzrok w błękicie - Myśmy najprzód już w miłości naszej Zaczerpnęli nieśmiertelne życie I możemy iść dalej bezpieczni, Że się sen nasz za światem uwieczni. Los nas może na zawsze rozłączyć, Wyszukiwać męczarnie najrzadsze, Może w serca truciznę nam sączyć - Tych chwil szczęścia on jednak nie zatrze! I zostawim nad swoją mogiłą, Co nam spójnią nieśmiertelną było. Może także nad tonią błękitną, Tu gdzie teraz rozmawiamy z sobą, Takie lilie znów po nas wy kwitną, Naszych losów owiane żałobą, I w niebiosa patrząc się pogodne, Będą o nas marzyć lilie wodne\". Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fijołki Adam Asnyk Te fijołki, co mnie nęcą, Te nie siedzą skryte w trawie, Lecz spod długiej, ciemnej rzęsy Patrzą na mnie tak ciekawie. Spod tej rzęsy, co ocenia Piękniej niźli traw zieloność, W niebieskiego mgle spojrzenia Patrzy na mnie nieskończoność. Niezmierzona, dziwna głębia! W niej się wszystko, wszystko mieści: Wymarzone senne skarby, Czarodziejskich raj powieści. Ale na tych skarbach wróżka Położyła swe pieczęcie, Strzeże ocząt i serduszka Sen cudowny i zaklęcie. I te oczy drzemią jeszcze Otoczone tajemnicą, Choć z nich czasem błyśnie płomień Jedną wielką błyskawicą. Spod spuszczonych skromnie powiek Widać jakby jutrznię nową... O, szczęśliwy stokroć człowiek, Kto odgadnie zaklęć słowo! Szczęsny, komu się otworzą Pełne blasku i pieszczoty! Wędrowałbym na kraj świata, Byle znaleźć ów klucz złoty. O fiołki! lube, zdradne! Troska dręczy mnie surowa: Bo ja zginę i przepadnę, Nie znalazłszy zaklęć słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niezabudki kwiecie Adam Asnyk Niezabudki wdzięczne kwiecie Ona dała mi, Gdym anielkie żegnał dziecię, Ciche tłumiąc łzy. I mówiła, kryjąc twarz: - "Luby! wrócisz przecie? Ja cię czekam, wtedy dasz Niezabudki kwiecie. Wszak mówiłeś, że me oczy Jasne, jak ten kwiat, Gdy się po nich łezka toczy W dziwny marzeń świat. Mego życia rajski sen, Wziąłeś sen uroczy, Bierz więc łzawy kwiatek ten, Pomnij na me oczy. Kiedy smutek cię przemoże, Gdy cię złamie ból, Porzuć góry, porzuć morze, Wracaj do tych pól. Jak ja teraz moją skroń Na twych piersiach złożę, Mej miłości czysta toń Głębsza, niźli morze. Gdybyś długo błądził w świecie, I po przejściu burz Znalazł dziś ci miłe dziecię, W cichym grobie już - Idź, o luby, na mój grób W noc miesięczną w lecie, Rzuć, spełniając dawny ślub, Niezabudki kwiecie." Odjecjałem. Dni mijały. Nadszedł smutku dzień; Wszystkie moje ideały Pierzchły, jako cień; Jeden tylko wierny mi Został kwiatek mały, A z nim pamięć lepszych dni, Senne ideały. Życie lało gorzkie męty W kielich duszy mej, A ja szedłem uśmiechnięty, Bo wierzyłem jej! Dwoje oczu, gwiazdek dwie, Jak talizman święty Prowadziło w przyszłość mnie, Szedłem uśmiechnięty. I ostatnie blaski złote Snuła życia łódź... Gdym w niebieską wstąpił grotę, Echo rzekło: wróć! Więc rzuciłem wzrokiem w dal, Opuściłem grotę, I wędzując pośród fal, Snułem blaski złote. Raz, ach! śniłem sen proroczy, Że już widzę tuż: Ma zamknięte martwe oczy, Wieniec z białych róż, Drżące rączki trzyma w krzyż, Kwiaty wśród warkoczy, Więc spytałem: "Czemu drżysz, I zamykasz oczy?" Nic nie rzeła, lecz z westchnieniem Stopniała we mgle... Jam się zbudził z przerażeniem I wróżyłem źle: Ach, myślałem, ona to Przyszła marnym cieniem, Osłonięta grobu mgłą, Żegnać mnie westchnieniem. Nigdy jej nie ujrzę zatem!... I ostatnia nić, Co wiązała mnie z tym światem Pękła... mamże żyć?... Pójdę tylko na jej grób W nić miesięczną latem, I wypełnię dawny ślub, Co mnie wiąże z światem. Popędziłem jak szalony, Serce łamał ból... Gdym się zbliżął w znane strony, Do rodzinnych pól, Nad strumieniem, gdzie mi kwiat Dała łzą zroszony, Powitałem wspomnień świat, Biegnąc jak szalony. Aż wtem nagle widzę dwoje Nad zwierciadłem wód, Jak zrywają kwiaty moje, Kwiaty drogie wprzód; Dziewczę skryło swoją twarz W jego płaszcza zwoje, I widziałem, Boże skarz! Ich w uścisku dwoje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
QWERTY Październik 2002 Czy będziemy się znali za 100 lat? Czy poznam Twój głos? Twój zapach? Czy tak samo będziesz na mnie patrzył? Tak samo dotykał? Czy będziemy się znali za 100 lat? Przecież dziś się nie znamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×