Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość czterdziestopięciolatka

Czy nadal kochacie swoich partnerów?

Polecane posty

Gość czterdziestopięciolatka

j.w.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izzzzzzzzzz
Ja własnie od kilku dni myślę że chyba juz nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czterdziestopięciolatka
A ja w sumie tak, ale to już nie to co kiedyś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iguacu sepleniocu
Nie to samo tzn jak ? Bardziej ? Mniej ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gdansk 38
Kochalem bezgranicznie,a i tak odeszla z innym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iguacu sepleniocu
Widocznie kochałeś za bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gdansk 38
Racja! Wszyscy mi tak mowili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lidkaa
kocham jeszcze mocniej niż na początku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gdansk 38
Z wzajemnoscia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość without you
Jak w dowcipie: kocham i jestem kochana. Szkoda że są to różne osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Truflaa
Mimo iż już nie jesteśmy razem nadal Go kocham. Mam nadzieję ze to minie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rerere
a ja sama nie wiem .Raz kocham a raz nienawidzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja a ja
jestesmy ze soba 21 lat i od dawna juz go nie kocham,coraz czesciej mysle o rozstaniu,bo coraz ciezej jest sie porozumiec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 34-latek z Warszawy
A ja kocham i jestem niekochany. Zastanawiam się tylko, czy kocham bo ona mnie nie kocha i boje się, że ją stracę. Z drugiej strony chciałbym spróbować na nowo - ale czy to ma sens gdy życie jest już poukładane i wciąż ta naiwna myśl kołacze po głowie "a może się nam ułoży?"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to dopiero perwersja
nienawidze :o czasm mam dzika chec wziac noz i skonczyc temat :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 38-latka
ja tak, jesteśmy 19 lat po ślubie, a my kochamy się bardziej niż na początku, przynajmniej ja kocham bardziej. On zawsze kochał BARDZO. Ale z tego co tu czytam jestem mniejszością. A szkoda, że te wszystkie wielkie miłości odeszły gdzieś... Miłość w dojrzałym wieku jest też bardzo...hmmmm wspaniała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzterdziescipare
Nam tez wydawalo sie,ze milosc wygasla.Tak naprawde to w tym wieku jest po prostu inna:).Przejrzelismy na oczy gdy maż powaznie zachorowal i po kilku latach zmarł.Wtedy odkrylismy wszystko na nowo i z czystym sumieniem moge powiedziec,ze kochalismy sie do grobowej deski;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"milosc rodzi niemawisc ,a nienawisc rodzi milosc\" cos w tym jest ,bo ja mojego mam czasami ochte udusic i wiem ,ze on mnie tez.:P::P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kajkaxzx
Kocham, nawet za bardzo.Szęść lat po slubie i nie jeden raz w głowie przelecialała mi myśl by go zostawić.Ale nie umię się opamietać,nie umię inaczej żyć.Zakochałam sie w nim od pierszego wejrzenia i cos mi mówiło w tedy,że to miłość aż po grób.Szkoda tylko, że mój mąż nie daje mi tyle, co ja mu.A może ja od niego za dużo wymagam?Nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja kocham, ale niestety mnie już nie :( To moja historia :( Nie wiem jak to mam napisać. Na razie za bardzo to jeszcze przeżywam, szukam wsparcia, pocieszenia… Poznaliśmy się, gdy ja byłam samotną mamą z dwójką dzieci. Zrażoną do miłości, mężczyzn, nieufną, twardą, zamkniętą w sobie. On stopniowo pokazywał mi, że można mu zaufać, walczył o nas, o naszą miłość. Pokochałam, zaufałam, zaręczyliśmy się. Dzieci również go pokochały, mówią do niego: „Tato”. Planowaliśmy wspólną przyszłość. Nie ukrywam, że w tym związku wiele było też złego – ja, nie zawsze umiałam zapomnieć o mojej złej przeszłości, o lękach, obawach, wywoływałam awantury. – On na każdym kroku udowadniał mi, że z Nim będzie inaczej, że mogę mu powierzyć swoje serce i duszę. Myślałam, że wszystko jest dobrze, kochałam i czułam się kochana. Spędzaliśmy razem wspólnie czas, tworzyliśmy udaną, kochającą się rodzinę. W połowie roku udało mi się podjąć pracę, niestety okazało się, że jest to praca ze wszech miar zła i toksyczna. Skończyło się załamaniem nerwowym. Zamknęłam się wtedy w sobie, moje myśli zostały zupełnie opanowane przez pracę. Nie umiałam się z tego otrząsnąć. Kiedy chciałam porozmawiać o tym z Nim, słyszałam: a ty znów o tym samym. W końcu zrezygnowałam z pracy, podjęłam leczenie nerwów, zaczęłam szukać innej pracy. Nie zauważyłam, że w tym czasie, on stał się milczący, rozdrażniony, zamyślony. Kiedy chciałam z nim o tym pogadać, mówił, że ma chwilowego dołka i wszystko jest w porządku. Potem przez przypadek znalazłam jego maile do innych kobiet. Okazało się, że zwierza im się, korespondują w nocy z sobą, żali im się na nasz nieszczęśliwy związek. Dowiedziałam się z tych maili, że on nie wie, czy mnie kocha, że chętnie nauczy się grać na gitarze i napisze piosenkę specjalnie dla jednej z tych pań, że spędził najgorszy urlop w swoim życiu ( a spędził go z nami ). Martwił się, gdy za długo mu nie odpisywały, tęsknił za nimi, one za nim… Było tam zresztą więcej innych rzeczy, ( z naszego wspólnego życia), o których już nie chcę pisać. Zdenerwowałam się, powiedziałam co o tym myślę. Wybuchła awantura. Ja w złości zapytałam, czy gdyby brakło mu w domu seksu, to też poszukałby go gdzie indziej? On powiedział, że robię z niego dziwkarza. Jednak po wielu rozmowach, postanowiliśmy zacząć od nowa. On kazał mi przeczytać na spokojnie te maile, bo jak mówił nie ma w nich nic, co byłoby zdradą. Chciałam, ale okazało się, że zmienił hasło do poczty, potem mi je podał, ale w międzyczasie wykasował całą zawartość. Wybuchła kolejna awantura, oczywiście z mojej strony. On się spakował i chciał się wyprowadzić. Klęczałam przed nim na kolanach i błagałam, by tego nie robił. On mi powiedział, że zostanie, ale jak mu zrobię loda… Załamałam się. Mimo, że zaraz powiedział, że to był tylko żart z jego strony… Przez kilka dni było dobrze, przynajmniej ja to tak czułam, a potem On po raz kolejny chciał się wyprowadzić. Powiedział, że nie wie czy mnie kocha, że raczej nie chce już być ze mną, że będzie odwiedzał dzieci. Znowu klęczałam z płaczem przed nim i błagałam… Został. Zdecydowaliśmy, że damy naszemu związkowi jeszcze jedną szansę, że będziemy więcej z sobą rozmawiać, więcej czasu spędzać wspólnie. To było tydzień temu… Dostałam od niego kwiaty, w ramach nowego początku, kupił nawet sprzęt do odtwarzania filmów, abyśmy mogli wspólnie obejrzeć coś z dziećmi, byliśmy razem na wywiadówkach u dzieci, kiedy długo nie wracałam z pracy, wysyłał mi sms, z zapytaniem co się dzieje, bo jemu jest smutno samemu w domu i tęskni. Inicjował współżycie seksualne, dbał o dzieci, ugotował wspólny obiad niedzielny. Wczoraj mi powiedział, że to jednak nie ma sensu, bo on już naprawdę mnie nie kocha. Pozostał mu tylko sentyment, chciałby być moim przyjacielem, spotykać się z dziećmi, kiedy się wyprowadzi, a ja będę chciała się z nim zobaczyć, mam zaraz mu zadzwonić, dać znać, a on przyjdzie. Posiedzimy, pospacerujemy, pogadamy, spędzimy wspólnie czas… Zawsze mnie przytuli, pocałuje, ale nie widzi już nas razem, jako związku. Powiem, że szczerze mnie to zaskoczyło. Poprosiłam, aby dał mi czas do końca miesiąca, bo muszę się z tym oswoić. Potem po prostu wyszłam z domu, bo musiałam jakoś odreagować. On przyszedł po mnie do mojego ojca, wracaliśmy razem, upierał się, ze chce iść ze mną za rękę, przytulić mnie. Kiedy kładliśmy się spać, chciałam iść spać osobno, on się oburzył. Nic z tego nie rozumiem. Nie wiem co mam robić. To wszystko całkowicie mnie załamało. Na razie nie jestem w stanie rozsądnie myśleć. Z mojej strony jestem gotowa mu wszystko co złe wybaczyć. Moje uczucia do niego są silne, kocham go dalej tak samo, jak na początku związku. Chciałam walczyć o ten związek, ale nie wiem czy to ma jeszcze jakieś szanse powodzenia. Nie wiem czy on tego chce. Z tego co mówi, na chwilę obecną on nie wierzy w nas, nie widzi mnie już jako kobiety swojego życia. Mówi, że zawsze będzie mnie kochał, bo byłam jego pierwszą, prawdziwą miłością, że nie chce już z nikim innym układać sobie życia, nie chce już nikogo kochać. Mimo tego, że on jest ode mnie młodszy o 7 lat, nigdy tego nie odczułam. Zawsze podziwiałam jego rozsądek, odpowiedzialność, dojrzałość. Dlatego teraz nie potrafię tego zrozumieć… Byliśmy z sobą dwa lata, wiele nas łączyło, mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań, pasji, oboje czuliśmy, że jesteśmy bliskimi duszami, czytaliśmy sobie w myślach. Nie wiem… Naprawdę nic już z tego nie rozumiem i nie wiem…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna na maxa
Jestem z mężem od 20 lat. Około 4 lat temu tląca się nikłym płomieniem jakaś więź między nami została zabita przez męża. Nie mam siły ani ochoty odnawiać, naprawiać,wskrzeszać. Jednostronne starania nic nie dają, bo do tanga trzeba dwojaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kajkaxzx
Aniołek-przeczytałam twoja historie i uważam, ze ten twój mężczyzna nie jest wie wart.Jak można ocenzurowac swoje wywody, a potem dopiero podac je do przeczytania.Powiedział juz ci wszystko,to wystarczy. Ja wiem, ze jak sie kogoś kocha, to nie pozwoli mu sie odejść.Ale nic na siłę.Musisz sie otrząsnąć.Pozwól mu odejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aniolku,smutna ta twoja historia... mysle,ze powinnas pozwolic mu odejsc...wiem,ze to latwo sie mowi,tez jestem kobieta,znam sile milosci,ale uwazam,ze taki zwiazek nie ma szans przyszlosci,a tylko bedzie szarpanina,bo ty bedziesz sie upokarzala,kleczac na kolanach,a on bedzie zostawal z toba z LITOSCI.Nie chcesz chyba tego,prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak nadal po 20 -latach
to bardzo silne uczucie...Z wzajemnością... Jesteśmy sobie oddani, wierni, wszystko naprawdę tak jak było, no może jest trochę inaczej, ale nie aż tak inaczej Życzyłabym wszystkim, by Wam też się ułożyło. Aniołku, współczuję Ci. Tych rozmów internetowych nie przeceniaj...Może i jest dla Was szansa, ale nie błagaj o nią na kolanach....może Wam się uda, ale bądź rozważna, w miarę silna, on taką będzie Cię cenił. Pewność siebie, o którą tak Ci trudno teraz- dodałaby Ci w jego oczach .... Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agunia.pl
NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Łubie i doceniam , szanuje. Ale czy kocham?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×