Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

Gość Ol
🖐️ Troszkę zimy:)... Tuwim Julian Wieczór zimowy w mieście Barwne litery na domach płoną, Tutaj czerwono, a tam zielono, Auta błyskają, wystawy świecą I śnieżne płatki jak iskry lecą. Miasto się mieni blaskami pstremi, Aż księżyc srebrny zazdrości ziemi, Że taka jasna i kolorowa, I zagniewany w chmurach się chowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ol
"Zima" Biały puch siarczyście siecze Zawierucha, biało wszędzie. Każdy szczelnie chroni ciało. Ludzie mówią: zimniej będzie. Drzewa nagie puch dźwigają Marzną liściem nie okryte Kobiety wszystko chowają. Nawet nogi nie odkryte?!? Tak patrzę na świat, Myślę sobie troszkę. I wiem już! Idę spać. Obudźcie mnie na wiosnę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ol
Ja dziś mam nocny dyżur... Znalazłam coś na zimowe wieczory... Hahaha ! wiem, wiem czasu nie macie ŚWIĘTA:-D zimowe opowiadanie na zimowe wieczory M O L L Lew Tołstoj Przyglądał się wolno opadającym płatkom śniegu, które układały się czapowo na gałęziach topoli. Nasyciło to ciszą i uspokoiło skołataną duszę. Przypomniała się pierwsza dziewczyna o imieniu wymazanym z pamięci, kiedy posiadał jeszcze choć krztynę rozumu, a może w ogóle nie posiadał? Dziewczyna była wiosną młodości i słońcem wspomnień. Kojarzyła się z lipą i miodem – to zawsze pozostawało. Przy niej był Zbyszkiem z Bogdańca, Skrzetuskim, Kmicicem, Wołodyjowskim; Winnetou – rycerzem bez skazy z zatrzaśniętą przyłbicą. Przeminęły wakacje i została prozaiczna pustka, przeplatana książkowymi marzeniami. Pełnoletność powitała tuzinkowym seksem, a potem głupią miłością, po której dotąd nie mógł się pozbierać. Dorosłość sprawiła przykry zawód, więc wrócił i zamknął się w świecie literackiej iluzji. Powoli oswoił z parszywą egzystencją i zapragnął się ożenić. Znalezienie właściwej partnerki nie było łatwe. Zbiegło na poszukiwaniach i próbach wiele lat. Wszystko rozpoczynało się wiosennie i przechodziło w niechęć. Żadna niestety nie była – Danuśką, Oleńką, Izabelą Łęcką; Brigitt Bardot, Jane Fondą, Lizą Minnelli – więc nie miały specjalnych szans. Dziewczyna najpierw musiała wywołać skojarzenia z postacią, aby pobudzić do głębszych uczuć, które wkrótce niweczył czas. Nie odkrywał nowych walorów, tylko nowe przywary. Musiało nastąpić tradycyjne adie. Potem powrót do pustki wśród antologii. Pojawiała się nowa królewna i zmieniała w kopciuszka. Mijały lata, kiedy bezskutecznie szukał towarzyszki życia. Posiadał przecież tyle zalet – był domatorem, towarzyskim, wesołym, opiekuńczym, pogodnym, rozsądnym, gospodarnym, rodzinnym, wrażliwym, nieśmiałym, skromnym, prawdomównym, rycerskim, z temperamentem – takie miał zdanie o sobie. Za najważniejszą zaletę miał to, że nie pił alkoholu. Chodzący ideał o nieskazitelnej urodzie bohatera książkowego, który spełnia swoją osobą najskrytsze pragnienia każdej dziewczyny. Dlatego uważał, że to dziewczyny powinny zabiegać o jego względy. Zastanawiał się czasem, czy przypadkiem nie popełnia błędu Norwida, ale po namyśle nie miał sobie nic do zarzucenia i uważał siebie za gwiazdę rodzaju męskiego. Patrzył tylko z coraz większym niepokojem na przemijającą młodość, kiedy znajomi zakładali rodziny. On pozostawał sam, sam jeden w coraz dłuższe noce i bezbarwne dnie, w których nie miał się do kogo odezwać. To bolało, tak niemiłosiernie bolało. Czas był najwyższy, aby to zmienić. Wśród znajomych nie spotykał już panienek, lecz coraz częściej rozwódki, których nigdy nie brał pod uwagę. Zakład pracy, gdzie pracował jako magazynier, przynosił podobną sytuację. Dziewczyny stawały się coraz młodsze i nie śmiał się zalecać. Brał pod uwagę różnicę dwóch – pięciu lat. Wpadł w końcu do głowy genialny pomysł, tak przynajmniej uważał, i zgłosił swoją ofertę do Biura Matrymonialnego. Napisał od razu pięć czy sześć listów. Oczami wyobraźni widział stos listów od wszystkich interesujących i bogatych panien. Otrzymał odpowiedź na dwa. Nie przejął się specjalnie i poszedł ochoczo na pierwsze spotkanie. Widział imaginacyjnie super atrakcyjną dziewczynę, która niezwłocznie padnie mu w ramiona. Stał pod umówionym kioskiem, pod pachą ściskał książkę, ustalony znak rozpoznawczy. Przybierał pozy Richarda Burtona czy Henry Fondy. Podeszła nijaka dziewczyna. Spytała o imię – wszystko się zgadzało, to ona, eee. Poszli do kawiarni. W krótkiej rozmowie dostrzegł dwie wady – była strasznie wścibska i miała zeza. Zrobiła dłuższy wykład o emancypacji, dyskretnie ziewał. Przyszła nareszcie kelnerka i zapłacił cały rachunek. Dzięki temu wyrobił sobie zdanie o emancypantkach. Pożegnał panienkę i wrócił zrezygnowany do domu. Zabrał się po raz kolejny do czytania Don Kichota z Manczy. Po pewnym czasie umówił się z inną dziewczyną i od razu oniemiał. Panienka kulała na jedną nogę – straszne. Kiedy uważnie się przyjrzał, dostrzegł uderzające podobieństwo do Farrah Fawcett z Aniołków Charliego. Gdyby nie ta noga, gdyby nie ta noga – targały nim rozterki. Weszli do kawiarni. Dziewczyna okazała się przesympatyczna. Potem wyszli, po doskonale spędzonym czasie na miłych rozmowach, i znów burza hormonów. Gdyby nie ta noga, gdyby nie ta noga! Oglądał ją ze wszystkich stron. Proteza czy hainego-medina? Podejrzenie hainego-mediny odpadło, gdy popatrzył na zgrabne uda. A więc proteza! Pomyśleć tylko, że ukochana codziennie rano i wieczorem będzie przykręcała i odkręcała nogę, to wystarczy. On – wielki esteta, człowiek strasznie wrażliwy – i coś takiego. Nie, nie, nie, po stokroć NIE! Dziewczyna jednak jest piękna, czuła, spokojna, inteligentna; jednym słowem – doskonała partia na żonę. Tylko ta noga, noga, o Jezu! On zawsze taki rozważny, opanowany, wymagający; stwarzający wokół siebie dystyngowany urok, ma teraz mieć chromą żonę? Co na to powiedzą koledzy, koleżanki, sąsiedzi – co powie wielki świat? O nie, co toto to nie! Nie i basta. Za żadne skarby NIE! Targały nim wątpliwości przynajmniej przez miesiąc. Spotkali się jeszcze raz, ale nie śmiał w wprost zapytać – co jej się stało w nogę. Przyzwyczaił się do myśli, że z pewnością ma protezę. Napisał po przemyśleniach krótki list: Bardzo mi przykro. Więcej się nie spotkamy. Pozdrawiam. Wtedy dopiero odetchnął z ulgą. Stracił jednak ochotę do pisania jakiś epistoł. Przyjął postawę bierną. Niech one teraz piszą do mnie – zadecydował. Po dwóch miesiącach dostał cyrograf od nauczycielki. Na spotkaniu od razu się okazało – wyglądała jak zmokła kura, a do tego jak ocenił, była zaawansowaną neurasteniczką. Pożegnał ją szybko i zwiał do domu. Stracił zainteresowanie partnerkami matrymonialnymi. Otrzymał jeszcze list od rozwódki z dwojgiem dzieci, która pracowała jako kelnerka. Potraktował ten list jako bezczelność. Wkurzony zasiadł przy biurku i wysmarował odpowiedź: Kochana, zgadzam się na twoje dzieci i twoje wyskoki w przyszłości, tylko muszę uprzedzić, że jestem zdegenerowanym alkoholikiem, mam pięcioro nieślubnych dzieci, na które nie płacę alimentów, więc mnie ukryj. Mam jeszcze kilka drobnych chorób, czyli – gruźlicę, astmę, anginę i świnkę, i nie mam nóg tylko protezy. Poczuł ulgę na duszy, napił się herbaty, pomedytował i podarł list. Napisał drugi: Szanowna Pani! Bardzo mi przykro, ale nie widzę nas razem. Wrzucił list do skrzynki. Przestał się łudzić i pogodził ze starokawalerstwem. Zajął się obszernymi dziełami filozoficznymi. Przesiedział na wolumenami lato, jesień i początek zimy, ale nie wyglądało na to, żeby mu przybyło rozumu. Idąc z pracy do domu po ośnieżonym chodniku usłyszał, że ktoś go woła. Obejrzał się i poznał dziewczynę podobną do Farrah Fawcett. - Cześć! Gdzie tak pędzisz – spytała wesoło. - Wracam z pracy – bąknął zmieszany. Uścisnęli dłonie, śmiejąc serdecznie. Nagle się zdecydował. Mam w nosie cały świat i to, co ludzie powiedzą. To jest dziewczyna mojego życia – postanowił. Wtedy zauważył obrączkę. - Wyszłaś za mąż? - Tak. Od trzech miesięcy jestem mężatką. Poczuł się rozgoryczony. Popatrzył z wyrzutem. Rozmawiając szli dalej. Nagle spostrzegł, że partnerka nie kuleje. Przystanął. - Twoja noga, no tego, no wiesz... Co jest z twoją nogą? - A co ma być? - No... jakby to powiedzieć... Kulałaś – wydukał. - Ha, ha, ha... Dałeś się na to nabrać? Dałeś się nabrać... A szkoda. Myślałam już, że jesteś inny. - Tak. Głupio wypadło. Dlaczego to zrobiłaś? - Mówiłam ci. Przeżyłam wielki zawód miłosny. Nie chciała znów doświadczyć podobnego uczucia. Postanowiłam udawać kulawą. Chciałam, aby mój wybrany nie dostrzegał jedynie moje ciało, ale moją osobowość. Żeby dostrzegał jaka jestem wewnętrznie. Mój stosunek do świata, ludzi, do niego; a nie wyłącznie moją aparycję. Nie chciałam być nobliwą dekoracją, czarującą kukiełką, którą od święta można pokazać znajomym. Wszystko było jasne i cholernie proste. Wymyślał sobie od osłów dardanelskich, kretynów, idiotów... Nie pragnął wiele. Chciał żonę, dzieci, spokojny dom – kochającą się rodzinę. Pragnął, aby wybranka była miła, czuła – serdecznym przyjacielem. Dlaczego są właśnie takie? – zastanawiał się, patrząc na równo układające płatki śniegu – egoistki, materialistki, mitomanki. Dążą za wszelką cenę, żeby się podobać, dominować; ubierać wyszukanie i otaczać przepychem. Snobki. Dlaczego, dlaczego, dlaczego... Nagle wiatr poruszył gałęziami, obsypując drwiąco białymi czapami śniegu. Popatrzył posępnie na drzewo i odszedł zniechęcony do domu ze spuszczoną nisko głową, skurczonymi ramionami – mały, wielki człowiek iluzorycznego świata. ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam i pozdrawiam WBW! Ja już kawę postawiłam:-D Wstawał śpioszki:-D Oj ja sobie dziś pospałam do 9 tej , to wszystko przez ta pogodę... Ciągle pada, pochmurno i brzydko jak na te pure roku.... Tak te aury jakość na niekorzyść się pomieszały....:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trochę mi brak, trochę mi brak babci Ludwiki. Przed każdym zawałem stawiała kabałę, słuchała poważnej muzyki. Była cnotliwa, była wstydliwa, ach jakże, ach jakże jej brak. Dziadek mój czekał wiosnę, lato, jesień, zimę, wiosnę, lato - nim powiedziała: tak. On czekał i czekał, i widział ją we snach, a ty jesteś, a ty jesteś taka nowoczesna. Nie całuj mnie pierwsza, nie całuj mnie, czasami powiedz coś do wiersza, nie będę śmiał się, nie. Nie patrz mi w oczy tak odważnie, nie, nie, nie, nie... Ja ci to mówię najpoważniej: będzie źle. Nie całuj mnie pierwsza, nie całuj mnie, bądź tylko wierniejsza, bo kocham cię, bo kocham cię, bo kocham cię, bo kocham cię. A tak to mi brak, trochę mi brak babci Ludwiki. Chodziła co wtorek na podwieczorek i miała do kolan buciki. Była cnotliwa, była wstydliwa, ach jakże, ach jakże jej brak. Dziadek mój czekał wiosnę, lato, jesień, zimę, wiosnę, lato - nim powiedziała: tak. On czekał i czekał, i widział ją we snach, a ty jesteś, a ty jesteś taka nowoczesna. Nie całuj mnie pierwsza, nie całuj mnie, czasami powiedz coś do wiersza, nie będę śmiał się, nie. Nie patrz mi w oczy tak odważ nie, nie, nie, nie, nie... Ja ci to mówię najpoważniej: będzie źle. Nie całuj mnie pierwsza, nie całuj mnie, bądź tylko wierniejsza, bo kocham cię, bo kocham cię, bo kocham cię, bo kocham cię. Strona internetowa zespołu Skaldowie Nie całuj mnie pierwsza Agnieszka Osiecka - Niezapomniane piosenki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALLISS...
Stary dom z dala od zabudowań Stary dom z dala od zabudowań, obrany z ludzkich istnień, zamieszkały jedynie przez wysłużone przedmioty widzę przed swoimi oczyma. Chod� staro�wiecki i zaniedbany piękny i tajemniczy, dom skryto�ci i ostatnich żywych my�li mojego ojca. Ostatnia najmniejsza czšstka jego zapachu, odeszła za sprawš otwartego okna, za sprawš czego� nowego co rodzi się gdy co� innego umiera. Tu zbita szybka, tam odrapana farba jeszcze gdzie� indziej zwiędły kwiat to wszystko tak bardzo przypomina mi o jego braku, jego odej�ciu. I chod� nie było go w chwilach moich słabo�ci, chwilach zadumy i poszukiwań sensu istnienia, nadal go Kocham i mam dla niego miejsce w swoim sercu. Teraz jednak po za wspomnieniem i tym domem nic po nim nie mam, nic po za smutkiem spowodowanym jego brakiem. Nagle jednak moje my�li zakłócił głos kogo� znajomego, głos Pana Koblinsa, który dowiedziawszy się o moim życiowym spadku postanowił mnie odwiedzić i sprawdzić jakie mam względem niego plany. Pan Koblins był człowiekiem spokojnym i nader rozsšdnym kilka lat temu tragiczny wypadek zabrał mu całš rodzinę żonę Martę i ukochanš córkę Wiktorię, po ich �mierci już nic nie było takie samo. Nic co mogło by go postawić na nogi ,nic co sprawiłoby, że biedny pan Koblins na nowo zechciałby żyć jak człowiek. Wiele razy zastanawiałem się nad potęgš bólu jaka musi towarzyszyć wszystkim tym co z dnia na dzień odebrane zostaje to, co najcenniejsze w życiu człowieka czyli rodzina. Nie wiem w jakich okoliczno�ciach doszło do tego zdarzenia, lecz wiem jak bardzo Pan Koblins obcišżył się winš, winš, która przecież nie do końca spoczywa na nim. Każdy z nas odczuwa lęk , czego� się boi, czego� obawia ale dlaczego z kalejdoskopu boja�liwo�ci los wybrał dla niego lęk przed wysoko�ciš i strach przed wodš? Czy uczynił to celowo? Pewnie pytanie jakie zadaje sobie Pan Koblins przez kilka ostatnich lat, brzmi wła�nie tak. Czy gdybym nie bał się wysoko�ci i potrafił pływać zdołałbym ich uratować? Wiem, że do końca swoich dni będzie miał przed oczyma ten niezapomniany i straszny widok, widok spadajšcego z mostu auta i krzyku najdroższych mu istnień. Ostatni ich krzyk, ostatni przejaw życia. Może zatem dla mnie tym ostatnim zdaniem, słowem wypowiedzianym przez mojego ojca jest ten dom. Jak mam szukać, aby odnale�ć to czego tak bardzo brakowało mi przez cały ten czas, czas jego nieobecno�ci. Od czego zaczšć, od starych, zabrudzonych albumów? A może jego pamiętników? Cokolwiek zacznę, poczuję przy sobie jego obecno�ć, brak mi jej. Brak mi, tak samo jak Panu Koblinsowi jego córeczki, każdego roku rozpierała go ojcowska duma gdy w szkole Wiktoria wcielała się w rolę Matki maleńkiego Jezuska, którš starała się tak realistycznie zagrać w każde jasełka. On tego dnia nie my�lał o niczym innym, o niczym po za niš i jej występem. Nawet obowišzki zwišzane z pracš starał się zawsze nadrobić wcze�niej po to aby tego wyjštkowego wieczoru, wieczoru ważnego dla ich obojga być w trzecim rzędzie od sceny. Zawsze gdy 45 minutowy akt sceniczny dobiegał końca, wła�cicielem najgło�niejszych oklasków był Pan Koblins. Coroczne, urocze spó�nienia do domu na kolacje starannie zaplanowane przez najdroższš córeczkę ojca i najkochańszego tatę Wiktorii były niezapomnianš chwilš w pobliskiej cukierni Rodziny Wirdehofenn. Dla mnie niezapomniane sš te chwile, których nigdy nie przeżyłem, nigdy nie dotknšłem realistycznie. Wszystko co pamiętam, to skrawki zdarzeń wyrwanych gdzie� z kontekstu, pocięte zagubione i zaniedbane jak album, który trzymam na swoich kolanach. Teraz rozumiem, że człowiek wszystko co czyni, wszystko co robi robi za sprawš duszy. I tak jak te zdjęcia pozostawione w samotno�ci i dla samych siebie tak i ja byłem w wielkim pokoju, pokoju w rzeczywisto�ci małym. Co nam pozostało? Mnie i Panu Koblinsowi? Kilka lat pó�niej Dzi� już wiem, że w życiu nic nie da się cofnšć i przeżyć raz jeszcze. Życie to młyn w wiatraki którego dmucha Bóg, a my jeste�my tymi małymi ziarnkami przesypujšcymi się z worka do worka. Te worki to etapy naszego życia, raz jest nam dobrze gdyż znajdujemy się na jego wierzchu a innym razem jest nam �le bo znale�li�my się na jego dnie. Przygnieceni całš masš innych �iaren, innych istnień tak samo zagubionych jak my. Kroczę drogš dzi�, �wietlistš jutro mglistš. nicosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja was lubie
Anselm Grun "Boże Narodzenie - świętować Nowy Początek" Ks. Stanisław Hołodok Adwentowe zwyczaje religijne Okresem Adwentu rozpoczynamy nowy rok kościelny, liturgiczny. Samo słowo "Adwent" oznacza przyjście naszego Zbawiciela, którego powinniśmy oczekiwać i na to spotkanie z Nim trzeba nam się przygotować. Pierwsza część Adwentu (do 16 grudnia) akcentuje prawdę o paruzji, czyli o ponownym przyjściu Chrystusa na świat, na sąd, W przypadku każdego z nas będzie to spotkanie w godzinę śmierci. Liturgia adwentowa wzywa nas do czujności, do czuwania, abyśmy nie zmarnowali życia. Druga część Adwentu (od 17 grudnia) jest czasem przygotowania na pamiątkę pierwszego przyjścia Pana Jezusa, tzn. na uroczystość Bożego Narodzenia. Główne, adwentowe postaci - to Najświętsza Maryja Panna, Patronka adwentowego czuwania; prorok Izajasz zapowiadający przyjście Zbawiciela i największy z proroków św. Jan Chrzciciel, który bezpośrednio przygotowywał lud na spotkanie Mesjasza, wzywając do prostowania Jemu ścieżek w naszym sercu. Chociaż w Adwencie dominuje kolor szat fioletowy, nie ozdabia się ołtarza kwiatami, jak uczy Kościół, jest to czas radosnego oczekiwania, gdyż przychodzi nasz Zbawiciel, pełen miłosierdzia. Głównym zadaniem liturgii Kościoła jest oddawanie czci Panu Bogu przez Chrystusa w Duchu Świętym oraz umożliwianie nam przyjmowania daru zbawienia. Jednakże liturgia, od początku istnienia Kościoła, miała i ma wielkie znaczenie wychowawcze, wpływa na nasze życie poza świątynią, na nasze postępowanie i na nasze zwyczaje. Na Soborze Watykańskim II przypomniano duszpasterzom, aby poprzez liturgię dbali o wychowanie chrześcijan, o ich kulturę duchową, religijną (por. KL 19). Papież Paweł VI (1969) przypomniał, że obchodząc poszczególne okresy roku liturgicznego nasi wierni są pouczani, jak mają żyć po chrześcijańsku. Stąd też nasz Adwent, szczególnie polski, był bogaty w zwyczaje religijne. Od XII wieku znana jest w Polsce adwentowa Msza św. ku czci Matki Bożej, zwana roratami. Podczas tej Mszy pali się dodatkową, niegdyś siódmą, świecę symbolizującą Matkę Bożą, która jako gwiazda zaranna, jutrzenka poprzedziła przyjście na świat światła słonecznego, prawdziwej Światłości, naszego Pana Jezusa Chrystusa. Świeca Maryjna przybrana w białą wstążkę oznacza też przywilej niepokalanego poczęcia Maryi, jej czyste, święte i nieskalane życie poświęcone całkowicie Bożemu Synowi. Polacy bardzo chętnie uczestniczyli w roratach, przed Soborem Watykańskim II w roratach stanowych w poszczególne niedziele: dla kobiet, panien, mężczyzn i kawalerów. Wtedy to głoszono specjalne nauki stanowe i wierni przystępowali do sakramentu pokuty. Zwykle, w terenie wiejskim, udawano się na roraty pieszo, we wspólnocie, ze śpiewem. Również cały Adwent starano się przeżywać we wspólnocie nie tylko rodzinnej, ale też i sąsiedzkiej. Na wsi zbierano się na wspólne przędzenie, darcie pierza, naprawę ubrania, uprzęży itp. Przy okazji tych spotkań odmawiano modlitwę różańcową, śpiewano pieśni adwentowe, a także pieśni o tematyce obyczajowej, które przekonywały swoją treścią o potrzebie życia godnego, zgodnego z Bożymi przykazaniami. Owe pieśni pouczały, że złe postępowanie jest karane przez Boga lub przez tzw. los, a życie dobre, pobożne i piękne będzie nagrodzone. W adwentowe wieczory czytano we wspólnocie rodzinnej i sąsiedzkiej Pismo Święte, żywoty świętych, podręczniki z duchowości katolickiej, a także z polskiej literatury klasycznej, jak powieści Sienkiewicza, Kraszewskiego, utwory Mickiewicza i inne. Młodzież w tym czasie przygotowywała szopki i gwiazdy do chodzenia po kolędzie. Robiono próby do inscenizacji Herodów lub Jasełek. Pobożni katolicy wiedzieli, że trzeba przed Panem stanąć z dobrymi uczynkami, dlatego starano się podczas Adwentu wzajemnie sobie pomagać, szczególnie ludziom starszym i biednym. Pięknym zwyczajem była na wsi tzw. szara godzina. Pod wieczór, gdy już skończono codzienne zajęcia gospodarskie, gdy robiło się szaro, coraz ciemniej, wszyscy domownicy: dziadkowie, rodzice, dzieci, zbierali się w kuchni, najlepiej w pobliżu płyty. Nie palono jeszcze lampy. Rozważano w ciszy swoje życie, zastanawiano się nad nim, nie brakowało też cichej modlitwy. Starsi, szczególnie dziadkowie, opowiadali dzieciom, wnukom, jak to było dawniej, jakie były tradycje, zwyczaje; przypominali też dzieje naszej Ojczyzny. W tak krótkim tekście nie można wiele powiedzieć. Oczywiście, nie da się cofnąć czasu. Warto jednakże z dawnej tradycji kultywować niektóre piękne zwyczaje, jak nasz żywy udział w roratach; trzeba skorzystać z rekolekcji adwentowych, sakramentu pokuty i pojednania, przystąpić do Stołu Pańskiego. Możemy też we wspólnocie rodzinnej śpiewać pieśni adwentowe, razem modlić się i czytać Pismo Święte lub inne cenne książki religijne i na ich temat rozmawiać. Warto też jest wyciszyć się i w adwencie uczynić więcej dobrego niż to zwykle czynimy. Wydawnictwo JEDNOŚĆ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Milo mi wpaść na minutkę do Oazy :-D Wiem , ze dużo Oazowiczów już wyjechało a ci pozostali zabiegani tak jak ja:-D hihihi ! Fajne te stronki dzięki....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W oczekiwaniu Świąt - autor Czesław Janczarski Tak bywa często: czekamy na jakiś ważny dzień, na przykład na dzień imienin albo na dzień, gdy się jedzie na wycieczkę daleką za miasto. Chcemy, by czas płynął szybciej, by pośpieszyły zegary i kartki z kalendarza spadały jedna za drugą. Ale czekanie nasze najbardziej jest niecierpliwe, kiedy zbliżają się Święta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aniołowie, aniołowie biali, na coście to tak u żłobka czekali, pocoście tak skrzydełkami trzepocąc płatki śniegu rozsypali czarną nocą? Czyście blaskiem drogę chcieli zmylić tym przeklętym, co krwią ręce zbrudzili? Czyście kwiaty, srebrne liście posiali na mogiłach tych rycerzy ze stali, na mogiłach tych rycerzy pochodów, co od bata poginęli i głodu? Ciemne noce, aniołowie, w naszej ziemi, ciemne gwiazdy i śnieg ciemny, i miłość, i pod tymi obłokami ciemnymi nasze serce w ciemność się zmieniło. Aniołowie, aniołowie biali, O! poświećcie blaskiem skrzydeł swoich, by do Pana trafił ten zgubiony i ten, co się oczu podnieść boi, i ten, który bez nadziei czeka, i ten rycerz w rozszarpanej zbroi by jak człowiek szedł do Boga-Człowieka, aniołowie, aniołowie biali. K. K. Baczyński

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny60
:-D Wraca pijany Zenek z kumplem Frankiem z imprezy. Wpadają na chwilę do domu Zenka. Pijanek Zenek korzystając z okazji oprowadza kumpla po mieszkaniu. - Paaatrz Fraaaniu. To jest moooja kuuchnia, a to łazienka.- mówi bełkocząc Zenek. Franek również bełkocząc odpowiada: - Zenuś - ładną maaasz kuchnie i łaazienkee... Dalej Zenek oprowadza: - To jest pierwszy pokój, o tutaj śpi moooja córka,a tu mój syyynek. Franek: - Zenuś ładną masz córeczkę i synkaaaa... Dalej Zenek oprowadza:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny60
W restauracji rodzina posila się promocyjnym obiadem. Zostaje sporo resztek i ojciec prosi kelnera: - Czy może pan nam zapakować te resztki? Wzielibyśmy dla pieska... - Hurrra!!! - krzyczą dzieci. - Będziemy mieć pieska..!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny60
:-D:-D:-D Niedźwiedź każdego, kogo spotka w lesie, bije jajami po plecach. Przechodzi zajączek. Niedźwiedź go bije jajami, a zajączek płacze i się śmieje. Niedźwiedź go się pyta: - Dlaczego płaczesz? - Bo mnie boli - A dlaczego się śmiejesz? - Bo jeż idzie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosenka56
🖐️ Witam 👄 oj, oj, wesołku.:-D Ty masz poczucie humorku ... Cos dziwnego dzieje sie na topiku,albo ja mam porostu takiego pecha jak siądę do komputerka to mnie net nie wpuszcza:( I wtedy zarzekam się , ze już wchodzić nie będę... czy teraz się wejść uda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ha ha ha ha ! Jest cicho. Choinka płonie. Na szczycie cherubin fruwa. Na oknach pelargonie, blask świeczek złotem zasnuwa, a z kąta, z ust brata płynie kolęda na okarynie: Lulajże, Jezuniu... Konstanty Ildefons Gałczyński

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
całuję wszystkich i życzę miłego wieczorku👄 laczego jest święto Bożego Narodzenia? Dlaczego jest święto Bożego Narodzenia? Dlaczego wpatrujemy się w gwiazdę na niebie? Dlaczego śpiewamy kolędy? Dlatego, żeby się uczyć miłości do Pana Jezusa. Dlatego, żeby podawać sobie ręce. Dlatego, żeby się uśmiechać do siebie. Dlatego, żeby sobie przebaczać. ks. Jan Twardowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DOROTA55
STAROŚĆ! Jednakowo dotyka wszystkich na tej ziemi: ludzi, drzewa, zwierzęta. Starzeją się nawet materiały wytworzone przez człowieka. Ale świat dokoła młodnieje! A ja? Ja coraz bardziej oddalam się od niego, chociaż trzymam się dobrze, choroby żadne mnie nie nękają. Ale tak wiele rzeczy - zachowań, czynności, ba, ubrań - już nie dla mnie. Już muszę je odłożyć, dać spokój, porzucić. Tak, na dobrą sprawę, to żyję w lepszych czasach, niż na przyklad moi Rodzice. Pod względem starości. Lepsza opieka medyczna / poza Polską, oczywiście/, inne obyczaje. W XIX wieku byłabym niemal zgrzybiałą staruszką. Już nic nie byłoby dla mnie, poza filiżanką herbatki miętowej, albo naparu z lipy. Ale to, że żyjemy znacznie dłużej, niewiele znaczy. Po prostu dłużej jest się starym. I każdy, kogo nie dopadły choroby, nie połamał reumatyzm, kto nie dyszy idąc po schodach - powinien czuć się szczęśliwy. Bo mimo wszystko, jak już u nas człowiek porządnie zachoruje, to już lepiej poporządkować swoje sprawy i czarny ubiór szykować! A, jak już masz mieć operację jakowąś pod koniec roku, to szykuj się człeku na niezłą kolejkę. Kasy brak! I co z tego, że jesteś ubezpieczony! Za swoje! A powoli, nie tylko u nas, robi się tak, że około 40-45 letnie dzieci, kiedy ich dom opustoszeje i mogliby nacieszyć się sobą - muszą zaopiekować się rodzicami. Bo to różne Alzaheimery, urazy po wylewach, zawały, ubytki wzroku lub słuchu. Jeszcze gorzej, gdy postarzeją się tzw. późne matki. Czy ich dwudziestoparoletnie dzieci, na progu własnego życia będą chciały zająć się matką lub ojcem z demencją starczą? Starczy im sił? Przecież dopiero co są po studiach, trzeba nacieszyć się życiem, może założyć własną rodzinę! Mało to czyta się opisów, zwłaszcza kobiet, które po kilkunastu latach opieki nad obłożnie chorym rodzicem, same nadają się do leczenia. I nie ma na to żadnego skutecznego rozwiązania. No, może tylko wynalezienie eliksiru młodości! fusilla

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem, ze Złota,Alisaria, prostakobieta i listeczek wyjechał... A gdzie cala reszta? może miała racje złota by oazę rozwiązać? :-D Asnyk Adam Ach, jak mi smutno! Ach, jak mi smutno! Mój anioł mnie rzucił, W daleki odbiegł świat, I próżno wzywam, ażeby mi zwrócił Zabrany marzeń kwiat. Ach, jak mi smutno! Cień mnie już otacza Posępny grobu cień; Serce się jeszcze zrywa i rozpacza, Szukając jasnych tchnień. Ale na próżno uciszyć się lęka I próżno przeszłość oskarża rozrzutną... Cięży już nad nim niewidzialna ręka - Ach, jak mi smutno! 22 grudzień 1868

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 60 siatka
ha ha ha ! jakbym wiedziała . ze strunkę otworze... :-D Smacznego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 60 siatka
Jam jest dudka Jam jest dudka Jezusa małego, Będę Mu grał z serca uprzejmego. Graj dudka, graj, graj Panu, graj! Zagram Panu w kozłowe dudeczki, Dla Jezusa i dla Panieneczki. Graj dudka, graj, graj Panu, graj! Na piszczałce i na multaneczkach, Na bandurce, ba, i na skrzypeczkach. Graj dudka, graj, graj Panu, graj! Pobiegnęć ja do Walkowej budy, A przyniosę tamte większe dudy. Graj dudka, graj, graj Panu, graj! Póki tylko w ciele moim siły, Póty będę grać mój Jezu miły. Graj dudka, graj, graj Panu, graj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×