Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

DO wieczorka kochani 👄 emuzyka.pl » teksty piosenek » Kolędy » A wczora z wieczora tekst piosenki A wczora z wieczora - Kolędy A wczora z wieczora A wczora z wieczora, a wczora z wieczora z niebieskiego dwora, z niebieskiego dwora. Przyszła nam nowina, przyszła nam nowina: Panna rodzi Syna, Panna rodzi Syna. Boga prawdziwego, nieogarnionego. Za wyrokiem Boskim, w Betlejem żydowskim. Pastuszkowie mali w polu wtenczas spali, gdy Anioł z północy światłość z nieba toczy. Chwałę oznajmując, szopę pokazując, chwałę Boga tego, dziś nam zrodzonego. 'Tam Panna Dzieciątko, miłe Niemowlątko, uwija w pieluszki, pośpieszcie pastuszki!' Natychmiast pastuszy śpieszą z całej duszy, weseli bez miary, niosą z sobą dary. Mądrości druhowie, z daleka królowie, pragną widzieć swego Stwórcę przedwiecznego. Dziś Mu pokłon dają w ciele oglądają. Każdy się dziwuje, że Bóg nas miłuje. I my też pośpieszmy, Jezusa ucieszmy ze serca darami: modlitwa, cnotami. Jezu najmilejszy, ze wszech najwdzięczniejszy, zmiłuj się nad nami grzesznymi sługami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak będziecie mieli przerwie to ciekawe... Figlarz ( Bar Straceńców) AUTOR: grilu A-autor W odludnej części Kazimierza jest pewna uliczka zakończona ślepym zaułkiem. Pusta i cicha. Nie parkują tu żadne samochody. Nie ma drobnych cwaniaczków w dresach, chodzących rozbujanym krokiem. Babcie z pieskami omijają to miejsce z daleka. Wydawałoby się, że to wymarzone miejsce dla okolicznej dzieciarni. Żadnych niebezpieczeństw, ani zagrożeń ze strony starszych. Można grać w gumę lub kopać piłkę przez calusieńki dzień. A jednak panującej ciszy nie rozdziera płacz, śmiech nie rozbrzmiewa pomiędzy kamienicami. Mieszkania po obu stronach ulicy świecą pustkami. W oknach deski, płyty z tektury, lub zgoła nic, tylko rozbite szyby i pogniłe framugi. Dawni lokatorzy opuścili to miejsce, a potem nikt ich nie zastąpił. Nawet bezdomni nie pokusili się, by przebiedować tu na dziko. Ludzie omijają to miejsce z daleka. Budynki na ulicy Chmielnej należą do państwa. Próbowano je kiedyś sprzedać, ale bezskutecznie. Nie pomogła śmiesznie niska cena. Potencjalni inwestorzy patrzyli z niedowierzaniem na ogłoszenia w gazetach, o otwartym przetargu. Łapali za telefony, by się upewnić czy to nie jakaś pomyłka. Pomyłki nie było. - Gdzieś tu musi być haczyk – myślał jeden z drugim. – Gdzieś musi być. Znalazło się nawet kilki takich, co przybyli na miejsce zrobić rozeznanie. - Tam straszy – odpowiadali na pytania okoliczni mieszkańcy. Kupcy kręcili głowami szczerze ubawieni. Później jednak, po paru niewyjaśnionych zdarzeniach i tajemniczych wypadkach po koleji rezygnowali z licytacji. Okoliczna ludność miała rację. Tam straszy. Wraz z nastaniem nocy, ulicę zalewał mrok. Zniszczone, pordzewiałe latarnie z porozbijanymi kinkietami, od dawna już nie rozjaśniały zalegających tu nocą cieni. Mroczne to było miejsce. - Dla jednych mroczne, dla innych skoczne – odezwał się męski głos. – Dalej panowie, idziemy do baru straceńców. Grupa niskich, przysadzistych postaci ruszyła w głąb uliczki, nic sobie nie robiąc z jej ponurej sławy. Gdy doszli do bramy stojącej na samym końcu, jeden z nich, być może przywódca, załomotał w drzwi. Odgłos rozszedł się dalekim echem, chciwie wchłaniany przez otaczającą ciszę. Wreszcie drzwi się otworzyły. Na ulicę wylał się czający się za nimi śmiech i gwar, a także ciepłe, miłe dla oka światło. Tajemnicza grupka weszła do środka zamykając za sobą drzwi. Bar straceńców. Dziwne to miejsce. Jedni powiadają, że gdy Bóg chciał stworzyć piekło, z braku lepszego pomysłu poprzestał na tej spelunie. Dla innych był to istny raj na ziemi. Jaskinia rozpusty i mistyczny Eden zarazem. Nielegalna gorzelnia pracująca na zapleczu słynęła w całej okolicy. Tak podłego i zabójczego bimbru próżno by szukać w promieniu wielu kilometrów. Właścicielem był podobno niedoszły umrzyk. Wisielec, co ze stryczka się urwał i przed kaciskiem uciekł. Wieszano go wraz z bratem, za rozliczne mordy i gwałty. A że byli bliźniakami to, co jednemu uszło, drugi przeżył dwukrotnie. No, może nie do końca przeżył, już pierwszy stryczek załatwił sprawę. Ale zanim trup ostygł zawiesili go po raz drugi. Raport spisano. Bracia Wiśniewscy powieszeni i w ziemi zakopani. Ot, drobna pomyłka, że tylko jedne zwłoki poszły w ziemie. Paweł Wiśniewski, gdy tylko uciekł od razu wystarał się o fałszywe papiery, a zgromadzone łupy zainwestował w knajpę. Ku czci egzekucji i swojego zmarłego brata nazwał ją „Pod Straceńcami”. Krew nie woda, ani mleko. O rodzinie się nie zapomina. W ciemną bezksiężycową noc zakradł się Paweł na więzienny cmentarz i wykopał braciszka. Najął na lewo studencinę medycyny i zwłoki kazał zabalsamować. I ku uciesze klienteli powiesił bliźniaka na haku nad barem. Dynda tam, a czasem za sprawą znudzonych pijaczków kołysze się z lekka, dodając miejscu uroku i klimatu. Sala barowa urządzona była z iście królewskim przepychem. Resztki wypalonych świec i spływające z nich kaskady wosku. Drewniany bar stanowił ukoronowanie prac pijanego cieśli z połamanymi rękami. Cały w drzazgach, o powierzchni o wiele równiejszej niż Tatry. Obsługa należycie o niego dbała regularnie nacierając resztkami drinków i sosów ścierą nieskalaną nigdy proszkiem do prania. Dzięki tym czułym zabiegom pielęgnacyjnym lada mieniła się wszystkimi kolorami tęczy i jadłospisu. Poniszczone ściany, z pozdzieraną tapetą stanowiły tablicę dla ogłoszeń różnego rodzaju. Większość z nich to były reprodukcje średniowiecznych plakatów informujących o egzekucji. Ale były też notki w Stylu: dam pracę, szukam pracy. Spuszczę krew – za darmo i profesjonalnie. Pan Rokita – ekspresowe czyszczenie kominów. Stoły, większość z jedną nóżką krótszą niż, nakryte były podartymi i wielokrotnie cerowanymi obrusami, które prawdopodobnie również nie zaznał proszku do prania. Naprzeciwko drzwi, po drugiej stronie lokalu stała scena, a raczej scenka, na razie zasłonięta grubymi, być może kiedyś czerwonymi kurtynami. Było jeszcze za wcześnie na nocne atrakcje. Później, gdy impreza się rozkręci, kurtyna rozsunie się ukazując ukrywane skarby. A całości tego przecudnego obrazu dopełniała klientela. Nocne męty z piekła wyrzucone za złe sprawowanie. Jedyna w swoim rodzaju zbieranina potworów tysiąca nocy i jednego dnia. Strzygi wampiry wilkołaki. Umarlaki i nieumarlaki. Ponoć wpadał tu nawet czasem wampir Lestat w nieodłącznym towarzystwie tej zdziry Louisa. - To nie jakaś prowincjonalna knajpa – zwykł mawiać barman. – Mamy tu nawet własnego pisarza alkoholika. Drzwi zadrżały od łomotu. Uwięziony w nich demon stróż zlustrował intruzów zakłócających mu spokój - Kto tam? –spytał zdenerwowany, że przerwano mu kontemplacje nieskończoności. -Wesoła gromadka, ty głupi chuju. – odpowiedział gruby basowy głos. - No, no, no. Tylko bez takich. – warknął demon, ale otworzył drzwi. Obcych mógł zjadać, ale swoich musiał wpuszczać. Taka była część paktu, w jaki wrobił go jeden wredny adwokacina. – Właźcie. Siedem niskich postaci wtarabaniło się do środka. Siedem niskich, za to potężnie umięśnionych facetów z bardzo długimi brodami, splecionymi w warkocze. Każdy z brodaczy miał zawieszony przy pasie toporek. Ostrza tych toporków mogły spokojnie służyć za brzytwy do golenia, tak były ostre. Splecione brodziska stanowiły jawny dowód marnotrawstwa ostrych zabaweczek. Chociaż kto wie, może czasem służyły do golenia, tyle że nie swoich właścicieli. - Się ma chłopaki! – zawołał właściciel wychodząc z zaplecza. Zwykle nie pojawiał się na sali przed jedenastą, ale odźwierny demon poinformował go kto przyszedł. Z tymi krasnoludami lepiej być na dobrej stopie, inaczej można stracić swoją stopę. - Sie ma. – zawołał Pępur. - Sie ma!! – krzyknął Kiciuś. - Się ma!!! – huknął Łapserdak. - …? – Łomot poprzestał na pytającym milczeniu. Było to zachowanie nieuprzejme i niezrozumiałe, ale po Łomocie nie należało spodziewać się niczego innego. - Się ma!!! – Wrzasnęły chórem trzy pozostałe krasnoludy. - Co dla was? – spytał Paweł Wiśniewski. - Piwa. - Dużo piwa! - Bardzo dużo piwa!! - …? - Barman! – zawołał właściciel. –Beczka na mój koszt. - Masz gest chłopie. – ucieszył się Pępur. - O przyjaciół trzeba dbać. - Jakby co, – Łomot zdecydował się wreszcie odezwać, gdy pozostali rozsiadali się za stołem. – Jakby, co się działo, to wal do nas jak w dym. Krasnoludy zatopiły brody w dzbanach piwa. Sala odetchnęła bezgłośnie z ulgą. Na razie nie zanosiło się na drakę. Przerwane wcześniej rozmowy powoli wracały na swoje tory. Barman wcierał kolejną porcję sosu w ladę barową. Wszystko wracało do normy. Wesoła gromadka potrafiła napędzić każdemu nie lada strachu. Oj, niewesoła to była banda. Choć tak naprawdę to poczciwe były z nich chłopaki. Chłopaki, czyli Łomot, Kicia, Pępur, Łapserdak i jeszcze trzech innych rzeczywiście były poczciwe. Niestety z powodu soczystego języka i dość nieokrzesanych manier większość nie dostrzegała tego. Woleli omijać ich z daleka. Była to jawna i jakże krzywdząca niesprawiedliwość. Przecież nikt nie powinien oczekiwać od krasnoludów manier żywcem wziętych z high class cocktail party. A że czasem za łby się wezmą lub komuś łeb wezmą i odkręcą to każdy powinien zrozumieć. Zdrowy chłop, duży czy mały, musi się czasem zabawić. Trzeba było sobie jakoś radzić, na chleb i mleko zarobić. Jakieś kasabubu na zupkę chmielową oszczędzić. Jak mówi przysłowie, żadna praca nie hańbi. Krasnoludy pomne nauk ojców i dziadów założyły firmę. „Hej ho” spółka z.o.o. Wypłynęli na szerokie wody biznesu oferując szeroki wachlarz usług. Były to, między innymi ochrona osobista, ochrona mienia, rewindykacja długów prawdziwych, rewindykacja długów urojonych ( inaczej bezczelne ściąganie haraczy), lichwa i spuszczanie łomotu. Rynek w Polsce spragniony profesjonalistów wszelkiej maści przyjął ich z radością, a firma bardzo szybko zaczęła przynosić dochody. -Barman! – krzyknął Łapserdak. – Co to za szczyny nam dałeś. - Że szczyny to jasne – wrzeszczał Pępur. – Ale czemu tak mało? - Dawaj piwa! – nawołuje reszta. - Bo ci bródkę podgolimy – salwa śmiechu. - A jak bródki nie ma to cosik się zawsze znajdzie. Hulanka „Pod Straceńcami” nabierała tempa. Na tali tłoczno, gwarno i duszno. Nad głowami wszystkich, pod sufitem skłębiły się ,niczym chmury burzowe, obłoki spalonej nikotyny i substancji smolistych. Krasnoludy w wybornych nastrojach rozpiąwszy guziki w spodniach, rozbrajały kolejną beczkę. Przy barze, na wysokich poobijanych stołkach, z lekka się chwiejąc siedziały dwa ostro podchmielone wampiry. Przekrwione oczy mówiły wyraźnie, że nie jeden litr dziś już wyżłopały. - Barman! – sepleni jeden z nich, machając niepewnie ręką. – Dwie złośnice. - Przynieść czy przyprowadzić? - Nie mam siły na zapasy. Daj w kroplówce, Rh+ jeśli jest. Przy stoliku, ćmiąc cygara, rżną w pokera siedmioletnie dzieciaki. To wieczne młokosy. Na stole ,tuż obok zapasowej talii, stoją dwie karafki, uzupełnianie w trakcie wieczoru przez obsługę. To eliksir młodości. Trójka niewinnie wyglądających dzieciaczków tankuje to regularnie od sześćdziesięciu lat. I grają tu co wieczór. Stawki są wysokie, ale chętnych nigdy nie brakuje. Potencjalne ofiary, zwabione szansą ogrania dzieciarni, lgną do tego stolika, jak ćmy do świecy. I kończą podobnie jak te ćmy. Ośmieszeni przegraną, ogołoceni do ostatniej ze wszystkiego co posiadali. Może się kiedyś nauczą nie oceniać ludzi po tym, jakie mają zęby, mleczne czy sztuczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam i życzę miłego ! dnia zimy u mnie troszkę śniegu -5 stopni... Fajna taka pogoda.... Ja zaraz idę na zakupy po owoce, chlebek i włoszczyznę do rosołu ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Granatku ! jak wpadniesz to wrzuć ciąg dalszy tego opowiadania...OK ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tort orzechowo-czekoladowy Składniki na 16 porcji: Ciasto: # 10 czubatych łyżek mąki (12dag) # 5 czubatych łyżek cukru (10dag) # 5 płaskich łyżek masła lub margaryny (10dag) # 1 słoik wiśni bez pestek (720ml) # 10 łyżek mleka # 15dag mielonych orzechów laskowych # 1 tabliczka gorzkiej czekolady (10dag) # 1 opakowanie cukru waniliowego (8,4g) # 2 jajka # 1/2 opakowania proszku do pieczenia # 3dag siekanych orzechów laskowych # 1 łyżka rumu # sól # tłuszcz do formy Przyrządzanie: 1. Wiśnie osączyć, czekoladę posiekać. Miękki tłuszcz utrzeć z cukrem, cukrem waniliowym i solą na puszystą masę. Wbić jajka. Następnie dodać mielone i siekane orzechy laskowe, czekoladę, rum i mleko. Mąkę zmieszać z proszkiem do pieczenia i przesiać do utartej masy. Dodać wiśnie (10 odłożyć) i dokładnie wymieszać wszystkie składniki. 2. Tortownicę o średnicy 24cm nasmarować tłuszczem, a następnie napełnić ciastem i piec około 40 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 200sC. Po upieczeniu wyjąć, dobrze ostudzić. 3. Ciasto przeciąć na pół, dolną część posmarować połową śmietany ubitej z cukrem waniliowym, przykryć drugą warstwą. Resztę śmietany ubić z cukrem, połową posmarować boki tortu. Następnie posypać posiekanymi pistacjami, wiórkami czekoladowymi oraz płatkami orzechów (część odłożyć). 4. Szprycę napełnić resztą śmietany, udekorować brzegi i środek tortu śmietanowymi rozetkami. Ozdobić wiśniami,resztą orzechów, pistacji i caekolady. Wstawić tort do lodówki na 30 minut.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Makowiec świąteczne wypieki SKŁADNIKI 20 dkg zmielonego na sucho maku, 25 dkg masła, 5 jaj, 25 dkg mąki pszennej, 1 szkl. mleka, 1.5 paczki (małej) proszku do pieczenia, 5 dkg rodzynek, 25 dkg cukru. SPOSÓB PRZYRZĄDZANIA Masło utrzeć w makutrze. Żółtka jaj utrzeć z cukrem na puszystą masę i połączyć z masłem. Ucierając wszystko razem stopniowo dodawać, na przemian przesianą mąkę i mleko. Na koniec dodać przesiany proszek do pieczenia i mak. Wszystko dokładnie wymieszać, dodać pianę z białek i opłukane rodzynki. Po delikatnym wymieszaniu wszystkich składników ciasto nałożyć na wysmarowaną tłuszczem i wysypaną bułką tartą blachę o wysokich brzegach. Piec w temp. ok. 200°C.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zimowy piernik Ciasto nieco staroświeckie, słodkie, korzenne, z powidłami śliwkowymi i bakaliami. SKŁADNIKI * 50 dkg miodu, * 2 szklanki cukru, * kostka masła, * 1 kg mąki, * 3 jajka, * 2 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej, * pół łyżeczki soli, * 2 torebki przyprawy korzennej do pierników, * 2 łyżki siekanych orzechów włoskich, * 2 łyżki posiekanych migdałów, * 2 łyżki rodzynków, * 2 łyżki posiekanej skórki pomarańczowej, * powidła śliwkowe do przełożenia SPOSÓB PRZYRZĄDZANIA Miód, masło i cukier podgrzewać wolno na małym ogniu do wrzenia. Do przestudzonej letniej masy dodawać stopniowo mąkę, jajka, sól, rozpuszczoną w małej ilości mleka sodę oraz przyprawę korzenną, cały czas wyrabiając dokładnie ciasto. Dodać bakalie. Pozostawić w chłodnym miejscu na kilka godzin, żeby ciasto dojrzało. Włożyć do blaszki wysmarowanej masłem i piec godzinę w piekarniku na małym ogniu. Po ostygnięciu przełożyć lekko podgrzanymi powidłami śliwkowymi. JUTRO WSZĘDZIE WIELKIE PIECZENIE👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OL
witam I pozdrawiam 👄 kochani ja dziś pracuje w domu na pełnych obrotach wszyscy maja prace... Maz z córką na zakupach... Starsza córcia posprzątała 2 pokoje teraz prasuje... Ja robie pierożki i bigosik wykańczam... małżonek musi jeszcze poskrobać ryby i śledzie .... Choinkę ubierzemy wieczorem WBW.. .Od lat robimy to razem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OL
Syn z synowa i wnuczkami przyjadą jutro... Tak się ciesze na cala rodzinę w wigilijna wieczerze... Kapustę z grzybami ugotowałam,slledzie tez już mokną... Jutro dziewczyny zrobią ciasta i salatkea mama i tata będą odpoczywać... Małżonek upiecze jutro wieczorem roladę z boczku i schab ze śliwkami... Widzicie jak kobieta pracująca sobie radzi...:-D Wszyscy razem !!!robota wre:) Nikt sobie rękawa nie urwie wszystko a bedzie grało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OL
Radze i wam więcej wydawać takich poleceń ... A będziecie miały tez czas na komputerki:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
pozdrawiam❤️ OL; aż Ci zazdroszczę takiej wspanialej rodziny i takiej organizacji... kropka nad pytajnikiem -Co tam?-Zagadnął On,jak zawsze życzliwym tonem, z uśmiechem na twarzy, z pogodnym spojrzeniem wydobywającym się z jego brązowych oczu. -A nic takiego-odpowiedziała Ona,odwdzięczając się uśmiechem na uśmiech,lustrując wzrokiem jego postac. -Czyli sprzątasz,gotujesz,bawisz dziecko-stwierdził On i wcale się nie pomylił;rutynowe zmagania z codziennościa.Na jego słowa tylko wyraziła usta w lekkim grymasie,który miał być usmiechem,oboje wiedzieli to,że tak własnie spędza każdy kolejny dzień,od kiedy? Już wystarczająco długo by się do tego przyzwyczaić,"nie nażekajać",robiąc wszystkie te rytuały mechanicznie.A chciała z nim porozmawiać,teraz już nie mogła,chciało jej się płakać,czego od dawna już nie robiła.Jedynie w takich momentach jak ten lub w zgoła odmiennych, ma zaciśnięte gardło,przez które słowa nie chcą przejść,więc milczała. Czuła się trochę zmieszana,w koncu On jest obcą osoba,a tak bliska.. I ruszyła lawina myśli,pochłonięta w nich już odcięła się od świata,w którym przebiegało spotkanie. Co powinnam mu odpowiedziec?-pytała sama siebie. Przecież muszę COŚ powiedzieć!krzyczała w myślach,nawet Ona sama już to robi.Krzyczy.Na samą siebie niemym krzykiem.To wszystko takie trudne,te słowa,jest ich tyle.i niemoc ich wypowiedzenia..to ją zabijało za każdym razem, odczuwała to,wpędzając się w ten sposób, w coraz to większe przygnębienie i zapomnienie o rzeczywistym świecie. -Muszę już iść,przepraszam cię.-Odbąknęła pośpiesznie.Wiedziała,że nie ma już szans na stan umysłu,jaki był wcześniej.Chciałaby odegrać to jeszcze raz,inaczej.A tak,musiała sklamac,bo.. Odeszła,nie czekając aż jej czymś odpowie.A On stał tam,gdzie go zostawiła i odprowadzał ja przez jakiś czas wzrokiem.Odszedł w drugą stronę zastanawiając się co się stało,dlaczego zareagowala tak - po prostu uciekła.. mesen

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
Ja tez już wszystko przygotowałam ... Jutro zrobie parę pierożków i jakieś ciasto.... Na Wigilię Czekając, kiedy wzejdzie wigilijna gwiazda Do wpół zmarzniętej szyby przywarł chłopiec mały. Patrzył - zimowe ptaki wracały do gniazda, Jakby tego wieczoru też świętować chciały. Niegdyś gwiazda z Betlejem mędrców prowadziła, Dziś znak daje, by zasiąść do świętej wieczerzy, By biel opłatka ludzkie waśnie pogodziła, A w sercu znów zamieszkał Ten, co "w żłobie leży". Chwila jedna! Przy tobie nikną odległości, Co szare - zmienia się w odświętne, tajemnicze. Daj nam więcej dni takich, spragnionych miłości, Niech świat przy żłóbku Twoim odmienia oblicze. o. Franciszek Czarnowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
Opłatek Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny, Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie, Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie. C.K.Norwid

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
Jest taki dzień bardzo ciepły, choć grudniowy; dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory. Jest taki dzień, w którym radość wita wszystkich. Dzień, który już każdy z nas zna od kołyski.. Niebo ziemi, niebu ziemia, wszyscy wszystkim ślą życzenia. Drzewa ptakom, ptaki drzewom. W wiewie wiatru płatkom śniegu. Jest taki dzień, tylko jeden raz do roku; Dzień, zwykły dzień, który liczy się od zmroku. Jest taki dzień, gdy jesteśmy wszyscy razem. Dzień, piękny dzień, dziś nam rok go składa w darze. Niebo ziemi, niebu ziemia, wszyscy wszystkim ślą życzenia. A gdy wszyscy usną wreszcie moc igliwia zapach niesie. Seweryn Krajewski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
Przy wigilijnym stole, Łamiąc opłatek święty, Pomnijcie, że dzień ten radosny W miłości jest poczęty; Że, jako mówi wam wszystkim Dawne, prastare orędzie, Z pierwszą na niebie gwiazdą Bóg w waszym domu zasiądzie. Sercem Go przyjąć gorącym, Na ścieżaj otworzyć wrota - Oto co czynić wam każe Miłość - największa cnota. J. Kasprowicz WPADNĘ PÓŹNIEJ👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://pl.youtube.com/watch?v=RlfKim6Y5Pg cześć !!! wpadłam jeszcze do was:) Przyjechałam po męża bo on do dzisiaj pracował... A ja już u teściowej się napracowałam, ale tak wesoło to w rodzinnym domu nigdy nie miałam... Jak milo i dobrze mi u nich , teściowa śpiewa kolędy takie piękne , ze aż w serce kluje...A my jej wtórujemy...i robimy potrawy świąteczne... Jutro pieczemy tort i ciasta... teść , pali w kominku i z wnukami prowadzi towarzystwo... Opowiada im ciekawe historie, łuska im orzechy i obiera pomarańcze... Dzieciaki grzeczne, nie tak jak w domu... Krzyki i wyzwiska , małe darniaki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Obawiam się, że nie są to dobre wiadomości – rzekł. – Czekam tu już pół nocy, ale ten parszywy demon nie chciał mnie wpuścić. - Dziwisz się – złośliwy śmiech małego człowieczka niemile drażnił uszy – Narobiłeś sobie wrogów, to teraz cierp ciało jakżeś chciało. Nie trzeba go było oszukiwać. Ale mniejsza o to – jego głos spoważniał – chciałeś się ze mną spotkać. Mów, co to za ponure wieści przynosisz w prezencie. Paweł zasępił się i zerknął na Figlarza. - Czy można mu ufać? – Spytał. - Beż obaw, jest nasz. Głos Pawła z pozoru wyprany był z wszelkich emocji, jednak oczy zdradzały burzę targającą nim od środka. - Gaweł nie żyje. *** - Gaweł nie żyje – powiedział znajomy karła. - Jak? – spytał spokojnie Asmodeusz. Nie zwiodło to jednak Figlarza, który momentalnie wyczuł budzący się do życia wulkan. - Nie wiemy. Znikł kilka dni temu. Dziś wieczorem znaleźliśmy jego ciało. - Dobra, powiesz mi wszystko co wiesz, ale to za chwilę, gdy będziemy już w drodze. – Karzeł podszedł do drzwi, chwycił kołatkę w swoje palce i ścisnął z siłą stalowych obcęg. Ze środka wyrwał się pisk bólu. – Z tobą rozliczę się innym razem. I możesz mi wierzyć, to będzie bardzo nieprzyjemne. A ty – zwrócił się do Figlarza – ty wracaj do domu. Spotkamy się jutro. - Ale… - próbował oponować, nie pozwoli nikomu pomiatać sobą jak małym chłopcem. Było w końcu strażnikiem i w ogóle… - Żadnego ale – uciął Asmodeusz. – Nie spieraj się ze mną, nie dziś. Do domu i już!. Rozumiemy się? Figlarzem aż trzęsło ze złości, ale nie pozostało mu nic innego jak ustąpić. Znał ten stan, w takich chwilach jego nauczyciel był nieprzewidywalny. Kiwnąć więc głową. - I nawet nie myśl, aby się skradać za nami – rzucił przed odejściem karzeł, odgadując w mig pomysł chłopaka. – To zbyt niebezpieczne. Idziemy Paweł. Mów jak było. Bez upiększeń, bez kolorowanek. Jak na pieprzonej spowiedzi… - głos cichł, gdy obaj oddalali się coraz bardziej. Figlarz stał i obserwując ich plecy zapalił papierosa. - Zaczęło się – pisnęły drzwi. - Co się zaczęło? - To ty nic nie wiesz? - A niby skąd mam wiedzieć! – Krzyknął Figlarz odreagowując na bogu ducha winnym demonie. – Widziałeś jak mnie potraktował. Jak psa. Idź do domu i waruj szczeniaczku, dopóki cię nie wezwę. Drzwi milczały urażone. - No, powiedz… przepraszam. Powiedz, dobra? Nie obrażaj się. Trochę mnie poniosło, ale przecież wiesz, że cię lubię. Demon widocznie udobruchany tymi słowy odezwał się ponownie. - Paweł to ten co tu był. Gaweł to jego brat. - I…? - To strażnicy, tak jak i ty. Są a raczej byli, jeśli wierzyć słowom Pawła, cholernie dobrymi strażnikami. To oni mnie złapali, a nie małe ze mnie ziółko – dodał z nutką samouwielbienia. – Już mieli mnie wygnać z tego świata, ale wpadli na lepszy pomysł. Wrobili mnie w robotę stróża. Tak dla draki. A teraz Gaweł nie żyje… zaczęło się… - Ale co się zaczęło? - Polowanie – demon był dziwnie jak na niego małomówny. Zwykle pierwszy rozsiewał wszystkie plotki, nierzadko puszczał też w ruch jedną czy dwie własnego autorstwa. - Polowanie? Na co? – Nie ustępował Figlarz. - Na was. - Na nas? - Tak, na was. Na strażników. Podpis: grilu pamparampam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny !Co tam słychać? Gdzie Was wywiało ? ile można żarcie gotować...?:ha haha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A wy gdzie ! może oazę już macie tam gdzie słonko nie dochodzi....?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 60 siatka
Halo! halo ! Granatku, tyle owoców... częstuje się pierwsza...:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 60 siatka
Ja lubię kiwi ,pomarańcze i cytrynki:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×