Gość 234ania Napisano Sierpień 24, 2012 I tak będzie: ból, tęsknota i złość. Jeszcze wiele czasu upłynie zanim przejdzie. Ale trzeba żyć. Wierzę że Ty też sobie z tym poradzisz, znajdziesz na to sposób. Nie będzie to proste, wiem bo też to przeżywam. Trwam w tej pustce, bólu, tęsknocie, złości i rozgoryczeniu. Ale wciąż we mnie też tkwi nadzieja na lepsze jutro, nadzieja na te słońce które ma zaświecić na moim niebie. Bo chyba zaświeci kiedyś? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość andzia82 Napisano Sierpień 24, 2012 Nie wiem i chyba wto nie wierzę,każdy nowy dzień to katorga,bo bez niego i ztą swiadomością że już go nie będzię,że nie obudzimy się razem,że nie będzie wspólnego ustalania co dzis kto ma co zrobić,że jestem SAMA i tak juz będzie zawsze.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość 234ania Napisano Sierpień 25, 2012 Nie można się poddawać. Teraz sama, jutro sama, za miesiąc sama ale może za pół roku, rok, dwa znów z kimś. Wiesz wszystko trzeba przejść. Dla mnie to wygląda tak: teraz sama-uczę się tej samotność, doświadczam czegoś nowego, sama idę przez życie, pokonuje codzienne problemy, a w odpowiednim czasie, kiedy będę już gotowa-pojawi się ktoś kto pokocha i ja pokocham, i znów będę uczyła się od nowa żyć z drugą osobą. Po takich przeżyciach jakie przeszliśmy trzeba trochę pobyć samemu żeby to ogarnoć, poukładać, zamknąć i schować głęboko w sercu. Nie poddawaj się! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Sama.... Napisano Sierpień 25, 2012 234ania to co napisałaś idealnie oddaje też moje uczucia.... też mówiłam że z nikim nigdy już nie będę ale teraz po14 miesiącach odkąd Mój Mąż nie żyje myślę już inaczej,mimo że nie pojawił się nikt na drodze mojego serca wiem jedno że jeśli znajdzie się ktoś taki kto pokocha mnie i moje Dzieci to nię bedę od tego uciekać... tak jak piszesz człowiek musi się nauczyć żyć na nowo,samemu...nie zawsze jest łatwo ale trzeba probować!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość 234ania Napisano Sierpień 25, 2012 Sama... dzięki, że się odezwałaś i myślisz podobnie, wiem że mnie rozumiesz bo przeżywamy to samo. Dzięki że jesteś ze mną. Parę słów a człowiek czuje się lepiej, bo wie że nie jest sam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość abcd2009 Napisano Sierpień 25, 2012 Wdową jestem od trzech lat. Nie powiem , ze to jest łatwe życie. Rok pierwszy to dziwna sytuacja - miałam wrażenie, że mój mąż gdzieś wyjechał, rok drugi-powolne przestawianie się na inne tory życia, rok trzeci- nowa organizacja życia i ciągle trwająca nauka nowego życia, ustalanie nowych wartości. Nie jestem już bardzo młodą wdową, jestem starsza, mam dzieci prawie dorosłe ale jednak samotność jest bolesna i sądzę , ze będzie do końca. Niezależnie od tego jak pokieruje nas los. Nie wyobrażam sobie żeby do mojego domu teraz wszedł jakiś inny mężyczyzna. Choć nieraz sądzę , ze byłoby łatwiej żyć. Ale musiałabym go pokochać. Z całą pewnością nie zrobiłabym tego z wyrachowania. No i musiałby to być inny dom. Nie wolno się bronić przed nowym życiem. Cierpienie odbija się na dzieciach. Każde z nich chciałoby swoją mamę widzieć szczęśliwą. W tym trudnym życiu trzeba nauczyć się myśleć o przyszłości - zamknąć wcześniej lub później przeszłość. Na pewno nie jest możliwe zapomnienie. A wiara ?- wiara mi pomaga zrozumieć ale nie pogodzić się z tym. I mogę być wdzięczna za to że miałam dobre tamto życie i dobre wspomnienia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość abcd2009 Napisano Sierpień 25, 2012 No i nie wolno rozpamiętywać. To prowadzi prosto do depresji. Pewnie , ze trzeba popłakać ale zaraz się też trzeba pozbierać. W pierwszym roku zrobiłam w domu przemeblowanie, malowanie po to żeby jak najmniej było skojarzeń na dzień codzienny. Co nam wszystkim jest pisane - nie wiemy - mogę tylko powiedzieć(z doświadczenia), ze jeśli trafi się Ktoś, z kim możliwe będzie spędzenie reszty życia to nie wolno Jego porównywać z Mężem.Nie wytrzyma tego porównania. I dlatego potrzebny jest czas , który nauczy nas inaczej myśleć, zastanowić się jakie jesteśmy teraz i jakie wartości są dla nas ważne. Iwtedy dostrzeżemy słoneczko zza chmur. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość 234ania Napisano Sierpień 26, 2012 I co? I znów pustka. Dziś niedziela, wieczór. I znów gdzie dobrzy ludzie, przyjaciele. Pusto...chcesz z kimś pogadać a nie ma nikogo. Zawsze tak jest, gdy potrzebujesz nie ma. Wszyscy mają swoje sprawy. Swoje domy. A ja zagubiona jestem, sama. A może to chwila na zastanowienie się co dalej? Hmmm... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość abcd2009 Napisano Sierpień 26, 2012 Racja-wszyscy mają swoje sprawy. Też dziś miałam z tym problem. W ogóle soboty i niedziele inne wolne dni są często katorgą. Ja uciekam w pracę. A dziś końcu wyszłam z domu: spotkałam koleżankę, potem kolegę, poszłam na basen. Przed chwilą wróciłam. Popracuje trochę i spać - jutro na szczęście dzień zwyczajny. Ale wiesz nie można myśleć tak jak myślimy tzn porównywać do innych. Często te inne związki wcale nie są szczęśliwe. Rozmawiałam z dziewczyną ,której mąż zmarł ok. roku temu. Ona zaakceptowała tą sytuacje i cieszy się, że ma dzieci i razem są CZYLI WIDZI W TYM DOBRE STRONY . I miała dużo optymizmu na dobrą przyszłość i wiesz zazdroszczę jej, że u;porała się z tęsknotą. I tak trzeba. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wdowa90' Napisano Sierpień 26, 2012 Nie jesteś sama w tej samotności. Cały dzień mija i nie ma minuty żebym nie czuła się "sama" w tym tłumie ludzi. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wdowa90' Napisano Sierpień 26, 2012 Najgorsze jest to życie w samotności, braku miłych słow, nawet kłótni, rozrzuconych skarpetek, czekania kiedy wróci na obiad, kiedy zadzwoni. Nie można przyzwyczaić się do telefonu, który rzadko dzwoni, do porządku w pokoju, braku męskich ciuchów w praniu, i braku wspólnych planów. Ciągle zastanawiam się jakby on postąpił w takiej czy innej sytuacji, czy byłby zadowolony, czy byłby zły , czy jak bardzo byłby szczęśliwy widząc jak jego synek zaczyna chodzić i ciągle mówi tata pomimo że nie poznał nawet swego taty. Mój synek mając 11 miesięcy całuję codziennie zdjęcie swojego taty na cmentarzu, daje piątkę, podaje smoczka, robi cześć, pokazuje gdzie jego tata.Jak się pogodzić z tym że do nas nie wróci? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ninaa291 Napisano Sierpień 26, 2012 wspolczuje wszystkim :( 9 lat temu mojej mamy brat sie powiesil mial 21 lat :( okolo 2 miesiecy temu slyszalam o takim wypadku, dziewczyna 17 lat i chlopak jej szwagier okolo 30 mieli wypadek na motorze, dziewczynie na miejscu urwalo noge po kilku dniach walki umarli oboje :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Antygonka Napisano Sierpień 26, 2012 ja zostałam wdową w wieku 26 lat,5 lat temu. czasy straszne.bół,płacz....histerie syna...chyba nie da sie tego opisac. Układało nam sie "średnio"ale naprawde sie kochaliśmy.Tyle lat wspólnego życia najwieksza tesknota to nie ta tuż po śmierci tylko ta ,która przyszła długo później. życie trwa,toczy się dalej. czasami mam wrazenie,ze zwariowałam:O:O:O:O I dlatego jakoś udaje mi się życ.. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Julianna454 Napisano Sierpień 27, 2012 Mija prawie pół roku od tragicznej śmierci mojego męża. Jest ze mną coraz gorzej... Tęsknota i rozpacz jest nie do opisania...Nie jestem w stanie patrzeć na wspólne zdjęcia, opowiadać dziecku o Tacie, patrzeć na pełne, szczęśliwe rodziny. Ludziom się wydaje, że pewnie już się pozbierałam, że już jest lepiej. Nikt nie rozumie tego, co czuję. Nikt nie jest w stanie mnie pocieszyć. Na usta cisną się słowa: "Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił..." Czy to jest kara? Czy Bóg mnie zostawił? Dlaczego wokół mnie jest taka ciemność, pustka?! W dodatku dociera do mnie, że zostałam SAMOTNĄ mamą. Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzę... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość reńkaa Napisano Sierpień 28, 2012 Julianna- trzeba znależć sobie zajęcie- dużo zajęć i nie porównywać z innymi , nie wolno rozpamiętywać. Jak mi było źle to czytała Pismo Św. - nie jestem moherem-to mi potrafiło pomóc i zrozumieć. Do tej pory jest tak czasem ze aż mnie wszystko boli w środku- i to nie minie. Ale żyć musisz i patrz w PRZYSZOOŚĆ.-NAUCZ SIE i na tym się skup.:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Julianna454 Napisano Sierpień 28, 2012 Reńkaa dziękuję za te słowa...wezmę je sobie do serca. Człowiek czuje się silniejszy wiedząc, że ktoś inny, przeżywający podobną tragedię, wie co czujemy...Dziękuję. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Vivienne8620 0 Napisano Sierpień 28, 2012 Jestem młodą mężatką, na szczęście nie wdową. Płacze gdy czytam ten temat. Bardzo Wam współczuję moje kochane, nie będę Was pocieszać bo słowa nic nie pomogą. Jesteście super kobiety! Trzymam za Was kciuki! Tule Was wszystkie do serca! Jesteście WIELKIE! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Vivienne8620 0 Napisano Sierpień 28, 2012 Jestem młodą mężatką, na szczęście nie wdową. Płacze gdy czytam ten temat. Bardzo Wam współczuję moje kochane, nie będę Was pocieszać bo słowa nic nie pomogą. Jesteście super kobiety! Trzymam za Was kciuki! Tule Was wszystkie do serca! Jesteście WIELKIE! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość 234ania Napisano Wrzesień 4, 2012 Pożegnanie P. Markowskiej-nic dodać, nic ująć. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość iglakowa Napisano Wrzesień 9, 2012 witam was bardzo serdecznie, pisalam juz tutaj, jestem wdowa od stycznia 2010, nie oceniajcie, nie potpiajcie ale .... moj maz zawsze bedzie w moim sercu na zawsze, naszsynek bedzie mial niedlugo 2 latka, ale spotkalam czlowieka , ktory sprawia ze sie smieje, ze odczuwam tesknote jak go nie ma ... nie wiem czy to jakies glebsze uczucie... ale wiem ze on sprawia, ze patrze w przyszlosc z malutkim optymizmem, ze bedzie dobrze, dzieki niemu moje zycie sie zmienilo, moje serce drgnelo jestem pewna ze to nie z samotnosci sie z nim spotykam, trafilam na wyjatkowego mezczyzne po prostu i chcialam wam napisac ze moje cale otoczenie, znajomi, przyjaciele, rodzina pozytywnie reaguje na moja sytuacje, na niego w moim zyciu, nie wiem czy cos z tego wyjdzie, ale wiem ze warto zyc i trzeba sie z tego cieszyc, doceniac to , ja chce byc szczesliwa bo zyskam na tym ja i moj synek, on tak bardzo sie cieszy jak widzi ze mama sie usmiecha... to prawda co piszecie , nie wolno sie za bardzo skupiac na tym co bylo, bo bol bedzie nie do zniesienia, trzeba patrzec w przyszlosc, na dzieci , na siebie , nie wolno tego zmarnowac ze zyjemy, ja doceniam kazdy dzien, bo mam synka do wychowania na fajnego faceta jakim byl jego tata pozdrawiam wszystkich i zycze duzo sily i usmiechu, Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość siezastanawiam Napisano Wrzesień 9, 2012 moj tata zmarl w wieku 40 lat zostawiajac mame sama z 4 dzieci najmlodsza 3 latka najstrarsza 18 (tata zmarl 4.08, siostra osiemnastke miala 7.08...) i nie mialaysmy wogole po nim rety, bo pracowal "na czarno", mama zostala kompletnie sama, bez pomocy od "tesciowej" (suki jednej), jedyne co jej zostalo to wlasna matka... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mwdowa81 Napisano Wrzesień 14, 2012 Jestem nowa czytałam Wasze forum kilka razy teraz odważyłam się napisać. Jestem wdową od 2,5 miesiąca. Nie jest łatwo bo to dopiero początek. Niektórzy ludzie wcale nie pomagają, bardzo przykre bo to ponoć najbliższa rodzina. Tylko wysłuch*ję bo nie jestem ubrana na czarno, bo się uśmiechnęłam, bo wychodzę do ludzi. Bo jestem "zarobiona' bo dostałam odszkodowanie po smierci mojego męża bo moja córcia ma rentę. Cholera przecież to My się ubezpieczaliśmy za nasze pieniądze. Tylko to ja nie mam męża a moja córka taty. I nie będzie go mieć jak pójdzie do przedszkola, do szkoły do I Komuni Świętej ale ludzie tego nie widzą-widzą tylko zera jakie dostałam z odszkodowania. Każdy mówi, że mam dla kogo żyć owszem mam dla córki, ale przecież jesteśmy kobietami młodymi kobietami. Ludzie nie mogą zrozumieć, że nam kobietą i naszym dzieciom jest potrzebny mężczyzna w domu, każdy od nas oczekuje wdowieństwa do końca życia. Ja nie wiem jakie kłody mi życie podrzuci pod nogi, ale postawcie się na naszym miejscu. Szczerze moim zdaniem rozwódki mają łatwiej bo im można sie śmiać, bo im można załozyć bluzkę z żółtym kwiatkiem bo im można iść na basen w kostiumie. Nikt nie widzi trudy losu codziennego, że nie ma siły na codzień. Trzeba zrobić zakupy, opłacić rachunki, zaprowadzić dziecko do przedszkola wszystko samemu nie wspomnę już jak coś w domu trzeba zrobić. Ale nie ty musisz. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka Napisano Wrzesień 14, 2012 Aniołku! Przyjmij szczere, z serca kondolencje. Mój mąż zmarł ponad rok temu. Ale wiem, co doświadczasz.. A to młoda jesteś, a to tyle pieniędzy masz, .. ludzie nas chcą poszufladkować. Dobija to czasami. Ja odnoszę wszystko do Boga i jest mi łatwiej. Ale już wg niektórych mam kogoś, ha ha..ostatnio, przed wyjazdem z Polski to mnie za mąż wydali i ponoć wyjechałam, bo jestem w ciąży!!!!!!!!!!!! Ludzie!!!!! Nie łam się, zawsze tak było, .. Ludzie muszą gadać, bo maja big brothera na codzień. Stad to paplanie.. Ja wiem, ze jesteś moralna, wiem, ze kochasz i tęsknisz za mężem.. Trzymajcie się z córeczką. Blisko Boga.. Łatwiej.. Są ludzie, którzy otwierają się na dobro. I są tacy, którzy nie. Są też tacy, którzy we wszystkim doszukują się najgorszego, ale sami siebie nie widza jak bardzo pokrzywieni są.. Wdowieństwo jest bólem. Strata kogoś kogo się kochało i kocha nadal.. Boli.. Ale życie jest dalej.. jeśli będziemy rozpaczać, popadniemy w depresje.. A nie o to chodzi... Musimy żyć dla dzieci.. musimy.. I dla siebie.. Niech Bóg Was otacza opieką. Z modlitwą, ale taką z serca, i to z modlitwą wdowy za drugą młodą wdowę.. Zostań z Bogiem dziecko.Joanna Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość nie rozumiem tego;-/ Napisano Wrzesień 14, 2012 Witajcie, nie czytalam całego topicu. Od 6 lat jestem wdową. Mój mąż zginął w wypadku samochodowym 2 miesiące przed planowanym terminem narodzin naszej córki. Ból nigdy nie mija... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość andzia82 Napisano Wrzesień 14, 2012 Właśnie wróciłam od niego...już tak wielu ma sąsiadów ,ja siedziałam przed grobem płacząc jak miesiąc temu-pytając -czemu mnie zostawiłeś,czy tam ci jest dobrze???Bo mnie nie i nigdy nie będzie.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość WSZ:( Napisano Wrzesień 16, 2012 WITAM JA STRACIŁAM MĘŻA PONAD 2 MIESIACE TEMU, BYŁ I JEST NADAL MOJĄ JEDYNĄ MIŁOŚCIĄ, NIESTETY NIE MIELIŚMY DZIECI :( ŻYCIE BEZ NIEGO JEST TAK OKROPNE TAKIE SAMOTNE I PUSTE, NIESTETY JA NIE MOGĘ LICZYĆ NA NICZYJE WSPARCIE MOI RODZICE SA ALKOHOLIKAMI, MOJE RODZENSTWO JEST ZA GRANICA, A JA ZOSTAŁAM SAMA BEZ MOJEGO NAJDROZSZEGO MEZULKA. STARAM SIE ZYC CHOCIAZ JEST TO BARDZO TRUDE MYSLI SAMOBÓJCZE NIE DAJA SPOKOJU :( PO CO ZYC BEZ NIEGO !!! JEDYNIA WIARA W TO ZE KIEDYS SIE SPOTKAMY TRZYMA PRZY ZYCIU :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ane74 Napisano Wrzesień 21, 2012 Witam wszystkie wdowy, ja nie jestem już taka młoda, ani jako wsdowa, ani jako kobieta. Od śmierci męża minęło 7 lat, a ja skończyłam nie dawno 38 lat. Zgadzam się z 'mwdowa81'. Wszystko to co napisałaś jest prawdą. pamiętam to doskonale kiedy byłam jeszcze młodą wdową. Najlepiej jakbyś ubrała się od stóp do głów na czarno, non stop płakała i umartwiała się. Wtedy inni byliby szczęśliwsi. Patrząc na twoje nieszczęście, pocieszają się jak to oni mają dobrze. Po za tym istnieje właśnie takie społeczne przekonanie, że młodej wdowie pewne zachowania nie przystoją. Na szczęście, moja mama w pewnym momencie powiedziała: 'Dzieciaku, zrzuć te czarne ciuchy, zacznij się ubierać normalnie, bo w końcu w depresję popadniesz. A tu przecież trzeba dalej żyć, dla siebie, dla dzieci.' Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ane74 Napisano Wrzesień 21, 2012 Ciężko jest żyć w samotności. Do tego chyba nie sposób się przyzwyczaić. Można się oswoić trochę, ale każdy człowiek powinien jednak kogoś mieć. Na szczęscie mam 2 dzieci, więc jest co robić. Ale samotne wieczory i weekendy dają mi się nie raz we znaki. Oczywiście, staram się wynajdować sobie rózne zajęcia. Nie jestem nudną osobą, więc zawsze coś się znajdzie. Ale jednak.. pewne rzeczy robione w pojedynką zwyczajnie nie cieszą.. Nie ma to jak dzielić radości i smutki z drugą osobą. Próbowałam ułożyć sobie życie, ale ciągle jakoś trafiam na nieodpowiednich facetów. Tyle mam do zaoferowania, tyle chciałabym dać.. ale nie ma komu. No nic, trzeba jednak iść dalej, nie poddawać się. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Erika30 0 Napisano Wrzesień 22, 2012 Witajcie, niecaly miesiac temu zmarl moj maz. Ciezko chorowal. Ja na razie tego nie ogarniam i nie przyjmuje, wciaz na niego czekam, mam nadzieje ze jak wroce do domu to zastane go w fotelu, ze wroci ze szpitala, ze to tylko sen. NIby wiem, ze nie zyje, ale nie pojmuje, nie chce tego zaakceptowac. Maz tak chcial zyc, tak walczyl, snul plany, mial nadzieje, zylismy calkiem normalnie dzieki niemu, bo on mnie wspieral chociaz tak ciezko chorowal. Byl prawdziwym bohaterem. Zostalam ja i nasza malenka coreczka. To glupie, ale czekam na jakis znak od niego, na sen, w ktorym do mnie przemowi i uspoki mnie, ze jest mu teraz dobrze. Nic takiego sie nie wydarzylo. Czy Wy czulyscie obecnosc meza, dostalyscie jakis znak ? Wiem, ze to glupie pytanie :( Ja po prostu tak bardzo chcialabym z nim porozmawiac, przytulic go, jeszcze chociaz ten jeden raz. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość andzia82 Napisano Wrzesień 22, 2012 Erika-tak bardzo Cię rozumiem,mój kochany odszedł ode mnie 10 sierpnia,komisyjnie stwierdzono śmierć mózgu,ale ja wiem że odszedł wcześniej 8sierpnia kiedy przyszedł się ze mną pożegnać,nad ranem ktoś zawołał mnie gdy spałam.Głośne-ANDZIA nad uchem-a tak do mnie mówił tylko on...a potem telefon ze szpitala że nad ranem zatrzymała się akcja serca i że nie ma już żadnych odruchów,że trzeba myśleć juz o najgorszym,że doszło do śmierci mózgu....tak było...jego nie ma a ja wciąż wyglądam jego powrotu...ale pomaga mi cały czas,raz śnił mi się dzień przed ważnym spotkaniem,ja cała w nerwach-Boże ja nie dam rady,nie mogę,nie wytrzymam-a w nocy sen a On w ty śnie mówi Andzia,nie martw sie ja Ci we wszystkim pomogę...i pomógł!!!Ale tęsknota jest nie do ogarnięcia..... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach