Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

Gość Sama....
Marma,,, nie ma rady jak dalej żyć... żyję się z minuty na minute z dnia na dzień. dla mnie pirwsze to był szok..potem zamknęlam się w sobie ,kolejnie wegetacja a teraz uczę się zycia no nowo- bo już sama... to zasze będzie boleć,ale z czasem człowiek przyzwyczja się do tego bólu,jeszcze jak są Dzieciaczki to wiesz że musisz się pozbierać.jak moj Mąż utonął to Synek miał niecale 3 latka a ja byłam w czwartym miesiącu ciąży z Coreczką ktorej tak pragnął...było mi bardzo ciężko i nadal jest ale wierze że jeszcze kiedyś zaświeci dla nas Słoneczko!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 234ania
No właśnie ta samotność, pustka..., ale ja wierzę że idzie nauczyć się z tym żyć i że jeszcze kiedyś zaświeci słońce. Przecież po burzy przychodzi lepsza pogoda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama....
234ania ja też mam tą nadzieję że jeszcze kiedyś będziemy mogly powiedzieć-Jestem Szczęśliwa mimo tego że w naszych sercach ta rana zostanie już na zawsze....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barbara_varvara
dziewczyny jestem z wami:* mnie jeszcze nikt bliski nie opuscil... pod koniec kwietnia mielismy wypadek samochodowym z synkiem co mial prawie 2 miesiace i pamietam jak bylam z dzieckiem na obserwacji i sobie wyobrazilam ze ledwo co urodzilam a juz moglam syna pochowac.... nie potrafie opisac tego uczucia to byla przerazajace dla mnie:( ciezarna wdowo wierze ze jeszcze w zyciu spotkaja cie same dobre chwile:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iga28
SAMA...Ja Tobie takze dziekuje,za te nasze pogaduchy,za wsparcie,za szczerosc :* ŻEBY ŻYĆ DALEJ MUSIMY WIERZYC że po burzy zawsze wychodzi słońce, rana nigdy sie nie zablizni ale musimy życ,nasZe dzieci mają tylko nas i potrzebują nas x 2 .ŚCISKAM WAS WSZYSTKIE BARDZO MOCNO,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość momka****
Bóg potrzebował twojego męża? Joanna ocknij się, przecież On jest miłością! Nie skazywałby świadomie na cierpienie niewinnych ludzi, ym bardziej dzieci. Po prostu los, niefortunne zdarzenie, przypadek... Mimo wszystko dzielne jesteście i życzę wam nadal wiele siły sczególnie jeśli są dzieci, które potrzebują oparcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
Momka, czy jesteś wdową? Tak, potrzebuje Bóg dzieci, dorosłych i osób w podeszłym wieku.. Niefortunne zdarzenie? Co to jest? Błąd lekarza? Wypadek? Nadmierna prędkość?..A, jesli wytoczę sprawę lekarzowi, otrzymam 1 mln PLN.. co mi to da? Jestem wdową jak byłam..... To co teraz napiszę dotyczy kobiet przedłużających sztucznie żałobę... Nie ważne.. Rozpamiętywanie, że było to niefortunne zdarzenie nic nie daje. A wręcz przeciwnie, wprowadza się człowiek w dodatkowe łzy, zal, rozgoryczenie, użalanie się nad sobą.. My wdowy przechodzimy KAŻDA z nas to samo przez rok czasu. Żadne słowa niczego nie zmienia. I tylko wdowa i wyłącznie ma prawo się wypowiadać tutaj. A jak nią nie jest to musi uważać na słowa..Ktoś komu nie umarł mąż nie wie nic.. To jest coś innego niż śmierć ojca, matki, męża przyjaciółki itd!!!!! Ale.. Po roku czasu, gdy ktoś nie zmienia swego postępowania, wówczas powinien iść do psychiatry. Dlaczego? Organizm ludzki jest zaprogramowany na rok żałoby.. Po roku czasu następuje wyciszenie.. Jest tęsknota.. jasne, że jest. Jak nagle ktoś kogo się kochało ..nie ma go przy nas. Jestem szczęśliwa. Co nie znaczy, ze nie kocham i nie tęsknię!! Wieczorne użalanie czy nocne.. to tylko błędne koło.. Kto jest w przyjaźni z Bogiem ma po prostu łatwiej. Łatwiej jest wszystko znieść!!!!!!! Momka! Mam 35 lat i 5 dzieci. Wiek 10, 9, 5,4, i rok. Od roku jestem wdowa.. Ocknij się?!!!!!!! Ja nie muszę. Moje życie jest pełne życia. Boli jedno.. jak któryś z maluchów podchodzi i mówi.." Tęsknię za tatusiem..." Tych łez nie mogę opanować.. One po prostu lecą.. Ale już nie takie duże...I przechodzi... Spotkamy się w Niebie. A Wy wszystkie Siostry Wdowy jesteście w moich modlitwach. I w modlitwach moich dzieci.. A Ty Momka za " Ocknij się".. przeprosić mnie powinnaś!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pisałam jako nick 111
ja sie rozpiłam nie daje rady nic ie pomaga nie ma boga nie ma, nie mam sil mam niepelnosprawne dziecko nie wiem co dalej nic mi sie nie chce wstaje otwieram butelke i wtedy nabieram checi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość momka****
Joanna przepraszam jeśli Cię uraziłam. Nie chodziło mi o twoje uczucia tylko o niewciskanie ciemnoty pogrążonym w żałobie mówiąc, że Bóg potrzebuje ludzi. Wyjaśnij racjonalnie jaki jest tego cel w twojej teorii. Skoro tak jest to jak mozesz żyć w zgodzie z Bogiem, który zabrał ci kogoś drogocennego? Coś tu nie gra! Wdową nie jestem ale mogę w każdej chwili być. Wypowiadać się mogę bo to forum publiczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
Przeprosiny przyjęte. Nie życzę, abyś była wdową. Jezus Chrystus jest dla mnie DROGOWSKAZEM mojego życia. Z Chrystusem jest łatwiej znieść rozłąkę niż bez Niego!! Jestem chrześcijaninem. Wierzymy, że śmierć to tylko przejście z tego życia na ziemi, do lepszego, z Bogiem.wierze w Świętych Obcowanie. A mąż opiekuje się mną i moimi dziećmi.. Zaraz wylatujemy z Polski, ja i dzieci..Proszę o modlitwę o spokojna podróż, a jak będę na miejscu i miała trochę wolnego czasu odpiszę, zgoda? Dlaczego wylatujemy? To dobre, dowód na to, że mój mąż dotrzymuje słowa, on nami się opiekuje, wstawia u Boga, a my to modlimy się i ofiarujemy Eucharystię za niego.. Z Panem Bogiem Siostry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama....
Joanna Matka Polka nie powinnaś się obrażać ani tym bardziej kazać się Przepraszać,nie wszyscy mają taką wiarę jak Ty..... ja zawsze3 byłam bardzo wierząca ,ale po tym jak zginął Mój Mąż Bog dla mnie może nie istnieć,przestałam w niego wierzyć!! i to nie modlitwa i wiara pomogła mi przez to przejść ale bliscy mi ludzie!!! Każdy ma prawo do wyrażania tutaj swoich opini,jeden wierzy drugi nie i tyle!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaolika
ja 4 lata temu zostałam wdową miałam wtedy 25 lat i dwóch synów wtedy mieli 3 i 4 lata... po śmierci męża wyglądałam jak żywy nieboszczyk później udawałam przy ludziach że jest ok ale wewnętrznie czułam się rozbita... moim dzieciom brakowało ojca. Myślałam że młodszy nie odczuwa jego braku bo był mały dopiero po 3 latach uświadomiłam sobie że kamuflował się tak jak ja się kamuflowałam przed ludźmi po prostu pękł 1 listopada kiedy przytulił się do pomnika i mówił że tuli się do swojego taty... poleciały mi łzy i go przytuliłam... dzisiaj jest lepiej normalnie żyje zaczęłam układać sobie życie na nowo od 4 miesięcy spotykam się z mężczyzną w którym kochałam się 15 lat temu... ale mam strach czy uda się i też strach, że jak znowu tak mocno pokocham to i że jego stracę... dzieci go akceptują i jak jest z nami z nim lubią spędzać czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam po długim czasie... Niebawem minie 2 lata gdy usłyszałam, że mój mąż miał wypadek i to śmiertelny... Każdy z nas ma inne doświadczenia, inne sposoby na to jak sobie radzić z pustką, tęsknotą i bólem... Od wielu ludzi słyszałam, że muszę powierzyć swoje cierpienie Bogu, nie umiem choć teraz już tego się uczę...Bliższe mi było obrażanie Boga, obwinianie za wszystko teraz zmieniło się o tylko, że nie szukam winnych tego co się stało. Stwierdzam fakt, nie ma mojego kochanego Niunia i tyle... Obwiniałam siebie, tak naprawdę przychodzą chwilę gdy robię to nadal, co mi to daję? dobijam siebie, tłumaczę sobie, że nie spotyka to wszystkich, więc w jakiś sposób sobie na to zasłużyłam... Kiedyś od psycholog usłyszałam, że w swojej tragedii największe cierpienie zadaję sama sobie. Nadal jest smutek... Jak robię bilans z ostatnich dwóch lat to dochodzę do wniosku, że wiele się zmieniło. Poznałam wielu ludzi, którzy dodają mi siły, "starzy" znajomi byli w pierwszych chwilach potem z biegiem czasu zapomnieli... Pewnie każda z Was wiem o czym piszę... Egzamin przeszli nieliczni i to tak naprawdę przyjaciele męża... Dziękuje mu za to, że nauczył mnie wielu rzeczy, zmienił mnie i dzięki niemu poznałam ludzi, którzy okazali się wsparciem bo moi znajomi w 90% zawiedli. Kiedyś usłyszałam, że zaprzepaszczam to czego Heniek mnie uczył, cieszył się z każdej chwili i tego oczekiwał ode mnie... Z nim było to łatwe, ale bez? Nie potrafię... Czy jest mi lepiej? Czuję jakby wewnętrzny ból, taki który jest we mnie - głęboko. Dobija mnie samotność, wracam z pracy do naszego domu a tam co? PUSTKA... Życie stwarza wiele okazji aby uświadomić sobie, że zawsze może być gorzej! Jednak mimo wszystko żyję - niestety, bo wcale mnie to nie cieszy... staram się żyć z dnia na dzień. Większość z Was pisze o dzieciach, oddałabym wszystko aby je mieć, niestety nie udało się... Co chwilę dowiaduję się o ciąży kogoś bliskiego bądź znajomych. Staram się cieszyć, gratuluję a potem w samotności płaczę. Z zazdrości... Nie wiem czy kiedykolwiek będzie dobrze. Wiem, że to zależy ode mnie... Powinnam otworzyć się na innych, rozpocząć nowy etap życia, ale nie umiem, jakby to w czym tkwię teraz było silniejsze. Jak złamię schemat, w którym żyję mam wyrzuty sumienia. Wracając do wiary nie wiem czy ona pomaga, może właśnie obalanie jej sprawia, że nie czuję tego do końca. Wiem jednak, że Niuń jest przy mnie, powtarzam sobie to każdego dnia i rozmawiam z nim prosząc o wsparcie. Czasami załamuję ręce, mam złość na niego, bo nie tak miało być, albo teraz chciałabym aby było inaczej a tu nic... Jak się wygadam zawsze mi lepiej. Wiem, że zamykam się w swoim świecie, ale w pojedynkę nie umiem żyć w świecie innych. Tęsknie, brakuje mi przytulania, całowania i obecności. Świadomości, że jest ktoś kto zawsze będzie przy mnie nie tylko duchem ale i ciałem. Naprawdę wierzycie głęboko w to, że kiedyś jeszcze zaświeci słońce? Mnie wizja przyszłości przeraża, dobija więc bardzo rzadko o niej myślę. Życzę Wam siły i małych cudów, które sprawią, że zechce się Wam żyć:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 234ania
a co z Twoimi marzeniami, też ich nie ma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kleopatra_81
cześć. od dawna chciałam napisać do Was ale zawsze coś mnie odciągało. Mnie ten temat co prawda nie dotyczy ale dotyczy kogoś z mojej rodziny. Moja siostra została wdowa i nie jestem w stanie jej zrozumieć. To się stało nagle, został zamordowany w bardzo bestialski sposób zupełnie jak na gangsterskich filmach, że aż czasami sami nie dowierzamy w to co się stało. Od razu po jego śmierci u jej boku znalazł się jego przyjaciel, nie opuszczał jej na krok, pomagał jej i wspierał ja z nim czuła się lepiej. 4 miesiące po śmierci męża zamieszkali razem. W rocznicę śmierci męża ona stała już nad jego grobem z brzuchem. Wkrótce ma być ślub i wesele. Podobno go nie kocha ale jest z nim dla zapewnienia bezpieczeństwa finansowemu swojemu dziecku które miała z mężem Nie rozumiem jak kobieta, która podobno kochała swojego męża nad życie jak szybko wskoczyła do łóżka innego. Ja też mam męża i dzieci i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Czy możecie i czy jesteście w stanie wytłumaczyć mi czy to w ogóle jest możliwe? A może ona już wcześniej była z tamtym a mąż przeszkadzał. Nie wiem mam różne głupie myśli. Może wy mnie oświęcicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
Po pierwsze, nie sądźmy... Jak będziesz w jej sytuacji, zobaczysz jak postąpisz.. Od śmierci mego męża minęło 15 miesięcy.. Po rozmowie dluzszej niz 1 minuta z jakimkolwiek mężczyzna mam odruch wymiotny.. bez urazy dziewczyny!!!!!!! Po prostu nie mam żadnej ochoty na innego mężczyznę.. Poza tym mam 5 dzieci do wychowania, toteż na brak zajęć nie narzekam.. I.. pozdrawiam wszystkie Was zza wielkiej wody...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juszsz
sddf

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kleopatra_81
nie spodobała mi się Twoja wypowiedź. Co to miało znaczyć: jak będziesz w jej sytuacji... to zobaczysz... ? jakbyś z góry zakładała coś o czym nawet nie chce myśleć ani pisać. Powinnaś raczej napisać obyś nigdy nie musiała się znaleźć w takiej samej sytuacji. Za takie wypowiedzi z góry dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama....
Joanna Matka Polka wiesz co jakoś trudno Cię zrozumieć.... Piszesz tu tak jakbyś wyżywała się lub winiła innych za to co Ci się stało... zamiast zrozumienia innych to ciągle wszystkich tu krytykujesz!!!!!!!!!!!! Jakbys tylko Ty doświadczyła takiej tragedii... to nie fair!!!!! Zastanów się czasem co piszesz.Kobiety na tym forum potrzebują wsparcia i zrozumienia a nie krytyki!!!!!!!!!!!11

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 234ania
kleopatra_81 ja myślę, że Twoja siostra wypełniła pustkę po mężu tym mężczyzną.Piszesz po 4 miesiącach zamieszkali razem, to dobrze cieszmy się tym że nie jest sama. Bo kiedy jest czas na ponowny związek? Co to za różnica czy to będą 4 miesiące, rok, 2 lata po śmierci męża? Ważne jest to aby znów poczuć się kochanym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do 234ania Pytanie o marzenia było kierowane do mnie? Pozwolę sobie odpowiedzieć nawet jeżeli nie:) Marzenia? Pogrzebałam je razem z mężem. Wydawało mi się tak do pewnego momentu... nie marzyłam a wręcz przeciwnie broniłam się przed nimi. Ostatnio miałam okazję nurkować, jak usłyszałam tą propozycję bez zastanowienia się zgodziłam. Zrealizowałam po części to o czym marzyłam .Dlaczego po części? Gdyż chciałam zrobić to z mężem, niestety to jest już niemożliwe. Odrodziło się to co głęboko zakopałam. Myślałam, że będzie to przełom, że zacznę myśleć teraz o tym czego ja chcę, czego pragnę, niestety... nie potrafię. Żyję z dnia na dzień... Kiedyś marzyłam i co mi po tym zostało? Może z biegiem czasu to się zmieni... Teraz brak marzeń i sensu życia doprowadza do tego, że brak mi sił. Już teraz to widzę, zaczyna mi to przeszkadzać, wkurza mnie monotonia ale z drugiej str nie umiem tego zmienić. Jak tylko staram się przełamać mam wyrzuty sumienia. Chociażby chodzenie na cmentarz. Teraz uczę chodzić się co drugi dzień bo tak musiałam codziennie. Oczywiście przepraszam męża, tłumaczę się dlaczego tak robię. Po prostu już tak mam... Mam nadzieję, że niejedna z Was mnie rozumie, albo wie o czym pisze bo w innym przypadku powinnam sądzić, że do reszty oszalałam. Pozdrowienia dla Was:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kleopatra_81
dziękuję za choć jedną mądra odpowiedź. Przepraszam, że to napisze ale uważam joannę matkę Polke za lekko nawiedzona z jakiejś sekty a nie głęboko wierząca katoliczkę. Jestem osoba wierzącą ale jak ją czytam to mam spory niesmak i mieszane uczucia ,,siostry,, Wszystkim Wam życzę wszystkiego dobrego i ogromnie Wam współczuję straty. Jesteście bardzo silne w brew pozorom. Trzymajcie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wdowa'90
Każda z nas jest silna, nawet o tym nie wie, jaką siłe skrywamy w sobie. Nigdy nie sądziłam , że byłabym w stanie coś takiego znieść. Z każdym dniem jesteśmy silniejsze, odważniejsze i odporniejsze na to co dzieje się wokół.Te teraźniejsze problemy są dla nas "niczym" w porównaniu z tym co przeszłysmy, a zarazem są okropnym wyzwaniem. Zycie jest nadal wegetacją, próbą odnalezienia wytłumaczenia i powrotem do wspólnych marzeń. Każda z nas jest inna, była w inny sposób związana ze swoją drugą połową, jedne kochały mniej , drugie bardziej, dlatego nie krytykujmy. Nikt nikomu nie życzy takich doświadczeń. Łatwo powiedzieć, oskażyć, a każdy się zmienia pod wpływem tak silnych emocji. Ja jestem na przykład zbyt oszczędna, ale nie przyszłoby mi do głowy aby znaleźć kogoś po to by zapewnić sobie utrzymanie.W ogóle nie myślę o zastąpieniu mojego kochanego męża kimkolwiek, bo nikt nie byłby w stanie go zastąpić. Nie wyobrażam sobie , dotykać kogoś innego, być z kimś innym! A le nie krytykuję. Gdzieś znalazłam takie wytłumaczenie na tą sytuację; Psycholog wypowiada się , że w stanie silnych emocji, kobieta myśli o zapewnieniu swojemu "potomstwu" odpowiednich , warunków życia. Czuje się zagrożona i jest to poprostu instynkt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
Nikogo nie obrażam. Nie osadzam. Każda z nas ma swe zdanie. A już najmniej wie ta , co wdową nie jest. Jestem wyznania rzymsko katolickiego. Dlaczego mi tak łatwo? i Dotknął mi Chrystus, dlatego mam siły wychować sama 5 dzieci. Nawiedzona? Jezu Ufam Tobie. Nie jestem nawiedzona. Jak Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na pierwszym miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
To nie jest osąd. To fakt. 4 mięsiące po śmierci męża uprawiasz sex z innym mężczyzną.. Potrzeba tylko 120 dni aby już mieć poczucie fizycznego kontaktu z innym mężczyzną... No comment..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
Psychologiczne wytłumaczenie, aby potomstwu zapewnić godne warunki.. Jestem ładna i młoda. Mam 5 dzieci. Przyjaciel męża dal mi propozycje. Będę jego kochanka, a on mi będzie dużo płacić. Kasy ma mnóstwo..Na wstępie zostawił 10 tys pln. Nie przyjęłam.. Moja odpowiedź brzmiała i będzie brzmieć NIE. Mam 2 ręce , zdrowie. Z Bożą pomocą dam radę.. Jestem Matka Polka Pozdrawiam was Siostry w Chrystusie Panu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
Ferment. To prawda, sieję ferment. Ale z tego będzie zaczyn, wiele Was się ocknie, że użalanie się, że pisanie ojej jak mi ciężko po roku czasu, nie ma sensu.. Od " jak mi ciężko" nie będzie łatwiej. Nie krytykuję. O , jestem daleka od tego. A jest mi łatwiej, bo oddałam ciężary na Krzyż Chrystusa, i pomimo, że nie zawsze układa się jak chce, to jednak z Nim daję rade.. I jeszcze jedno, BÓG do nas zsyła dobrych ludzi, to on te Anioły daje nam na pociechę.. Nie załamałam się. Po śmierci męża nie załamałam się zostając z 5 małych dzieci. Ale tylko dlatego, że ZAUFAŁAM BOGU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
Do tej, która kpi z wyrazu " siostra" Może nie jesteś wyznania rzymsko katolickiego i dlatego nie rozumiesz. W naszym wyznaniu rzymsko katolickim kapłan podczas Eucharystii zwraca się do uczestników Bracia i Siostry. Również na pieszych młodzieżowych pielgrzymkach jest taka forma, gdyż nie sposób zapamiętać tyle imion.. Możemy pisać dziewczyny, no ale jak któraś ma 60 lat to trochę śmiesznie.Obie formy są dopuszczalne, a każda z nas wybiera, co jej jest bliższe sercu i już. A że ktoś we wszystkich wypowiedziach akurat doczepił się tego słowa, to mnie cieszy, bo pewnie czytacie moje posty. I o to chodzi. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wdowa'90
Zadziwia mnie toja energia, wiesz!:) u mnie minęło 11 miesięcy, i daję radę. Śmieję się. Ja się nie użalałam nad sobą i nie użalam, czasami trzeba się wygadać, bo gdy jesteśmy same, to z kim rozmawiać?! a TAKIE propozycje ze strony są wręcz niemożliwe! No jak można nawet składać takie propozycje! Niektórzy ludzie zachowują się jak zwierzęta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Kleopatra Masz rację, każdy wierzy na swój sposób a ten, który robi to prawdziwie nie będzie się tym afiszował. Jeżeli chodzi o Twoją siostrę to szczerze PODZIWIAM JĄ!!!! Wydaje mi się, że jest bardzoooo silną kobietą... Po co domysły czy była z kimś gdy mąż jeszcze żył, czy go kochała, jeżeli tak to jak bardzo? Liczy się tu i teraz. Wydaje mi się, że my najlepiej wiemy jak zgubne jest rozpamiętywanie, doszukiwanie się czegoś i planowanie. Nie warto!!! Oby Twoja siostra była szczęśliwa, oby ten związek okazał się jej kolejną fortuną wygraną na loterii. Wspieraj ją bo to, że zakłada nową rodzinę nie oznacza, że nie potrzebuję Ciebie. Może i w niej bije się milion myśli, karci siebie, obwinia, może sama nie potrafi odnaleźć się w zaistniałej sytuacji, bo wszystko potoczyło się jakoś szybko. Nawet jeżeli tak nie jest to bądź przy niej nigdy nie za wiele wpierających aniołków:D Ja czasami zazdroszczę kobietą, które potrafiły dać ten krok do przodu. Jak już ktoś napisał nie liczy się czas a czyn, bo układanie życia na nowo to cholerna praca! Oby wszystko było ok:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×