Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

Gość Joanna Matka Polka
Mój 5 letni synek rozmawiał z synkiem koleżanki. Na pytanie " Gdzie jest Twój tata?" odpowiedział: "Mój tata jest w niebie i jak będę duży to się spotkamy"... Eh.. Ufności dziecka ....Ukochania dla Was!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goska:(
mam 28 lat i od 4 tyg jestem wdową,od tego czasu czuje sie jak z innej planety,nawet najlepsza przyjaciółka mnie irytuje..bardzo bym chciała spotkać się i porozmawiać z osobą w podobnej sytuacji,mieszkam w Warszawie,kontakt do mnie alisss333@interia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
interia.pl? Wysłałam emaila do Ciebie, ale mi zwróciło. Bądźmy w kontakcie Joanna Jesteś w naszych modlitwach..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nauczylam sie udawac, ze jest w miare dobrze, ale przez to nie moge zaakceptowac jego smierci. Mam takie poczucie jakby byl, moze w szpitalu, moze gdzies, ale ze wcale nie umarl. Niedlugo wiosna, zaczelam wybierac pomnik dla meza i mnie to przerasta, ze to kolejny etap, ze to sie dzieje naprawde. Jak to mam wybierac nagrobek dla niego, nie miesci mi sie to w gloie. Przyzwyczailam sie, ze chodze na cmentarz, nie czuje tam obecnosci meza, nie lubie robic kolejnych krokow, nie lubie niczego zmieniac, zmierzac sie z kolejnymi sprawami. Zostawilam jego rzeczy w meiszkaniu i mieszkanie, jak pomysle ze niedlugo pora sie tym zajac to mi slabo. Moze pora to sobie urealnic, ale boje sie tego i tego smutku. Nie umiem nawet sie wyplakac nikomu, bo jak tylko z kims rozmawiam to sie zamykam, zamykam emocje. Moge mowic o mezu tak jakbym opowiadala jakis film z telewizji, nie umiem pokazac nikomu emocji, a mam komu sie wyplakac. Placze w samotnosci i wtedy kiedy pisze do kogos. Trzymam te emocje w sobie i udaje, ze jakos jest i ze sobie radze, czasem bywaja dni ze mam duzo zajec i nie czuje duzego smutku chociaz maz towarzyszy mi w myslach prawie caly czas. Nie wiem czy przez to moje tlumienie emocji [nie robie tego przeciez specjalnie], ale mam okropne objawy nerwicowe. Bardzo sie denerwuje, spinam sie, zaczelo mi to utrudniac zycia. Caly czas biore leki antydepresyjne, ale nie pomagaja mi sie uspokoic, moze sa za slabe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jinpachi
Erica30- nie musisz robić niczego na siłę. Jeśli nie jesteś jeszcze gotowa iść dalej do przodu to znaczy że potrzebujesz czasu. Zostaw jego rzeczy jeśli nie chcesz ich ruszać, poczekaj z nagrobkiem, daj sobie czas... Teraz to Ty jesteś najważniejsza. Możesz wierzyć w to lub nie ale On jest przy Tobie i z pewnością nie chciał by żebyś się załamywała. Musisz być silna! Ja się czuje dokaldnie tak samo jak Ty. To z czasem słabnie. Przyjdzie kiedyś taki moment 'przejścia', bardzo symboliczny w którym pogodzisz się z tą całą sytuacją i będziesz w stanie zacząć układać wszystko na nowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MONICZKA28
U mnie jest podobnie też nie umiem się uporać z rzeczami męża po jego śmierci mimo ,nadal leżą w szafie,jest tam jego zapach.nie mieszkam też w naszym mieszkaniu tam wszystko przypominało mi jego. do pierwszej rocznicy która mineła 11 stycznia odliczałam każdy dzień, teraz jest trochę inaczej.pozdrawiam was wszystkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki dziewczyny, wiem jak dobrze mnie rozumiecie. Dzisiaj doznaje chyba jakiegos oczyszczenia albo przestalam nad soba panowac bo odstawilam leki antydepresyjne, ktore bralam od roku, a dlatego przestalam, ze w czwartek wybieram sie po cos silniejszego, glownie na te moje nerwy, nad ktorymi czasem przestaje panowac. Jestem taka osoba, ze staram sie trzymac emocje na wodzy i mi sie to z reguly udaje. Nie chce, zeby ktos pomyslal, ze chce wzbudzic litosc, ze ma mnie zalowac. Jak placze to sama, nie umiem nawet o tym rozmawiac bo sie zamykam. A dzisiaj pojechalam zapisac dziecko do dwoch przedszkoli, Pani mowi ze sa male szanse, bo juz duzo dzieci jest zapisanych, ze osoby samotne maja pierwszenstwo. Mowie wiec, ze jestem wdowa i jakas rozmowa wyniknela najpierw w jednym przedszkolu, potem w drugim. Tak trudno o tym wciaz mowic. Potem okazalo sie, ze zle zaparkowalam i musialam sie tlumaczyc strazy miejskiem, ktorzy zreszta by mnie puscili, bo byli calkiem sympatyczni. Na koncu jeden zazartowal, ze chyba jestem zakochana i dodal cos o mezu. I nie wiem co mi sie stalo, ale zaczelam przy nich ryczec jak bobr i w ogole nie moglam sie uspokoic, az byli w szoku. Mi sie to nei zdarza przy ludziach, staram sie. Rycze juz tak 2h. Pojechalam do mojej ksiegowej z dokumentami, myslalam ze sie uspokoilam. Siedze na tym fotelu i czuje, ze lzy mi plyna i nie moge nic z tym zrobic. Teraz w pracy nadal placze, Moze jak to Wam napisze to przestane, przeciez nie moge plakac w pracy. W tym tygodniu minie pol rok jak umarl moj maz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do jinpachi
czy to było w woj.wielkopolskim? ja chyba słyszałam o tym wypadku. Szkoda chłopaka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
Kochanie, my nie chcemy wzbudzać litości. To przychodzi samo.. Ja nie mówię, że jestem wdową. Tylko jak ktoś zapyta o męża mojego......po prostu łzy zaczynają mi się pojawiać.... Nad tym nie daję rady zapanować..jak kochasz to tęsknisz.. To dlatego.. I tak..jak jechałam na złych światłach, złapali mnie... Policjant zabrał dokumenty, zaczął wypisywać coś..i coś o mężu wspomniał (ubezpieczenie na niego).. A ja im, że od niedawna jestem wdową i mam 5 dzieci i dopiero zaczynam wszystkiego uczyć się... Skamieniał, podarł papier i kazał mi na siebie uważać.... Dziś kolejne wyzwania.. Módlcie się do swoich Aniołów Stróżów, aby Wam pomagali... Mój to osiwiał chyba...Z Panem Bogiem, Joanna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny. Dawno nie pisałam. W pewnym momencie zaczęło mi się wydawać, że to też jest bez sensu. Ale nie wiem już co ze sobą robić. Tak bardzo mi źle. Minęło już rok i 2 miesiące od Jego wypadku a ja tak strasznie za Nim tęsknie. Za jego ramionami, twarzą, głosem, za wszystkim. W dzień lepiej sobie radzę a w nocy nie mogę spać i ryczę. Za miast Niego leży koło mnie nasza córeczka a ja tak chciałabym się do Niego przytulić. Jak mała zaczyna się ruszać wstaję i płaczę w kuchni. Wiem, że mam małą i muszę dla Niej żyć i Ją wychować. Wiem, że On by tego chciał i na pewno chciałby żebym zaczęła normalnie żyć ale nie potrafię. Mam nadzieję ( jak zawsze), że mi się przyśni i mnie przytuli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Joanna Matko Polko, jestem pełna podziwu dla Ciebie. Twoja wiara, nadzieja, siła jaką posiadasz jest dla mnie zdumiewajaca. Dodajesz mi siły. Bardzo bym chciała tak wierzyc w Boga jak Ty, tylko gdzies mi po "drodze" ta wiara uciekła. jestem tak bardzo zła na cały świat, że własnie mnie to spotkało!!! Jestem wdowa od półtora roku, zostałam sama z 6 letnim synkiem. Mąż zginął smiercia tragiczną w wypadku samochodowym, zabiła go pijana kobieta (koleżanka), nie moge jej wybaczyc tego co zrobiła. Czytajac Twoją historię wiem, że sa osoby które przezywaja to samo co ja, że są w trudniejszej sytuacji. Nie gniewaj sie ale to mnie uspakaja, ta świadomość. Tak bardzo bym chciała odzyskac wiare w siebie, chęć do życia i potrafic się cieszyć tym co mam. Tak bardzo chce znowu szczerze sie usmiechać:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Julianna454
Nati - mój Mąż rok temu też zginął w wypadku samochodowym. Też zamiast Niego śpi koło mnie moja dwuletnia córeczka. Minął rok...myślałam, że będzie lepiej...nic z tego. "Oficjalnie" żałoba się skończyła, mogę wyrzucić czarne ubrania. I co z tego?? Jego nie ma, a świat nie chce się zatrzymać. Już blisko wiosna, powinno być lepiej, a nie jest. Tęsknię za nim strasznie. Ludzie mówią - "młoda jesteś, ułożysz sobie życie, znajdziesz kogoś"...ale ja nie chcę nikogo szukać...Boże, czy kiedyś będzie lepiej?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
Mam cel życia. Ale ta samotność jest straszna....Stracić przyjaciela, który nie wróci.. Ale nie mogę tak myśleć, bo mam dzieci do wychowania. Dla nich żyję. Nie jest łatwo... Ukochania dla Was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość migusia25
Witam wszyskich jestem wdowa od stycznia cięzko ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość migusia25
Mam 3,5 letnia córeczke wiem że dla niej musze żyć teraz święta pierwsze bez męża

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wdowa 90
Na początku będzie ciężko. Bardzo...ale nie możesz tracić jednak sensu w życiu. Na pewno pytasz dlaczego mnie to spotkało? Spójrz ile nas tu jest i każda z pewnością zadała to pytanie.Nie jesteś sama. Walcz, o każdy dzień, o szczęście swojej córeczki. Ja mam synka rok i 7 miesięcy. Są różne problemy, kto naprawi ..., kto sprawdzi czy samochód jest sprawny...wymieni olej w samochodzie....kupi odpowiednie opony..... kto zostanie z dzieckiem .....i tak ciągle jesteś wdzięczna komuś to za to za tamto... . Ale trzeba walczyć.....bo najłatwiej jest się poddać i powiedzieć nie mam siły. Rozmawiaj z mężem, Oni są, kochają nas i dają siłę. Bóg ma nas w opiece.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Migusia25-bardzo mi przykro, kazdej z nas jest bardzo ciezko pogodzic sie z tym co sie stalo i uporac z tesknota. Mamy dzieci w podobnym wieku i chcialam zapytac jak Twoja coreczka zareagowala na to wszystko ? Tlumaczysz jej co sie stalo, pyta o Tate ? Moja nadal pyta i chyba nadal tego nie rozumie chociaz tlumacze i nie ukrywam prawdy. Dzis mialam taki piekny sen, bylo slonecznie i znalazlam meza siedzacego przy komputerze na sali wylkladowej. Bylam taka szczesliwa i rzucilam mu sie w ramiona, a on tak mocno mnie przytulil ze czulam jakby to dzialo sie naprawde. Potem caly czas byl przy mnie w tym snie, a ja czulam tak ogromna milosc od niego, ktora mnie otacza. Obudzilam sie i nawet nie czulam smutku tylko ta milosc wlasnie. Chcialabym, zeby zyl, brakuje mi go kazdego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natik81
Jak mi jest bardzo źle. Wszystko jest bez sensu. Tak bardzo mi Go brak. Strasznie za Nim tęsknie. Im dłużej Go nie ma tym bardziej............................................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
Dziś Święto Miłosierdzia Bożego. Wczoraj pierwszy raz się spotkaliśmy... 13 lat temu...Byłam na Eucharystii. Pomogło....Jak zaczynam myśleć, to idę do kościoła. Łatwiej potem.... I pamiętam w modlitwie. Ja i dzieci.. Pamiętajmy, że spotkamy się.. tylko musimy wykonać zadanie tu na ziemi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dawiola
Witam 10 marca zmarł mój mąż. Nigdy nieprzypuszczałam, że w wieku 28 lat zostanę wdową. Staram się jakoś pozbierać dla niego, ale jest ciężko, jak idę przez miasto to sę myślę to by mu się zpodobało albo szkoda że tego nie widzi. Jeden dzień już jest dobrze a na drugi dzień z nowu płacz. Zostały tylko zdjęcia i wspomnienia jak mam dalej żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka
Mi pomaga modlitwa. Mąż nie chciał abym rozpaczała po jego śmierci. Nie jest łatwe..Jesteś w naszych modlitwach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość EWECUR
DAWIOLA: Mi zmarł mąż 31 października 2012r. Mam niewiele więcej lat od Ciebie kochana bo 30. Stało się to tak nagle, że nigdy bym się tego nie podziewała. Tak jak pisze Matka Polka, modlitwa pomaga i daje mi siłę. Ja cały czas czuję obecność męża, a zwłaszcza wtedy, kiedy łapie mocnego doła. Nie mamy wpływu na pewne sprawy. Ja mam jedno wytłumaczenie BÓG TAK CHCIAŁ. Ale my musimy być silne, Oni czuwają nad nami i będą czuwać, żeby nic złego się nam nie stało. A skąd jesteś DAWIOLA? Pozdrawiam i posyłam siłę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MONICZKA28
cześć dziewczyny, spędziłam drugie święta wielkanocne bez męża były do niczego. mam wrażenie że życie przemija cały czas obok mnie,mam różne dni raz lepiej raz gorzej. najgorsze że nasza córka tęskni za tatem, i w domu i w szkole są problemy,była jego córeczką.Często wspomina tatę już mogę z nią rozmawiać mniej boli.pozdrawiam ciepło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny,u mnie minie jutro 8 miesięcy od śmierci mojego męża,a ja czuję się jak mała zagubiona dziewczynka,chociaż otaczają mnie wspaniałe osoby,to ja jestem samotna. To potworne uczucie męczy mnie każdego dnia.Ciągle czekam i mam nadzieję że wróci,dlaczego,przecież wiem że to nie możliwe, a i tak czekam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iglakowa
do Moniczka dobrze Cie rozumiem, mam tyle woli walki i do zycia, minelo 3 lata od smierci mojego meza, mam synka który nie poznał taty...ma 2,5 roku, ułozyłam sobie zycie, zakochałam sie mały uwielbia mojego przyjaciela, biegnie do niego zawsze jakby do ojca, to boli ze to nie ojciec ale jestem silna, usmiechnieta, dla synka i dla meza, zeby był ze mnie dumny, mój przyjaciel daje mi to za czym terskniłam i myslalam ze juz mi sie nie przytrafi, kocha nas i my jego, a mąz zawsze bedzie w moim sercu miał swoje miejsce , mój przyjaciel znał męza, nawet czasami o nim rozmawiamy i nadal są zdjecia w domku, ale go to nie rani, dziewczyny, kazda ma swój czas, swoje tempo, swoj okres bólu rozpaczy i powrotu do swiata zywych, ja wybaczyłam wszystkim, Bogu, męzowi, swiatu, ze juz go nie ma i zyje spokojnie na tym swiecie i ciesze sie nim, ze mogę go pokazac synkowi tak jak by to robił jego ojciec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czasami powracam
Często zaglądałam na waszą stronę na początku żałoby.. Nie umiałam rozmawiać z ludźmi, izolowałam się.. Nie zrozumieli by mnie wtedy..tego że nie chcę żyć nawet dla najbliższych. Nie mieliśmy dzieci, patrzyłam na dzieci sióstr i czułam że straciłam cały świat, wszystkie plany i marzenia.. dodawali mi otuchy, a ja ich odtrącałam.. wkurzały mnie teksty: jesteś młoda, znajdziesz kogoś..nie chciałam tych słów. Zmusili mnie bym przysięgła że nic sobie nie zrobię, uratowali mnie w ten sposób.. dotrzymałam słowa. Siedząc z tabletkami w łazience, zdałam sobie co bym im zrobiła.. Więc robiłam minę do złej gry, i gdy nie było nikogo obok piłam.. krzyczałam i płakałam, przywoływałam męża.. coś we mnie pękło..postanowiłam że pozwolę mu odejść, że może mu ciężko gdy patrzy jak się staczam.. czułam się samotna w tłumie i gdy uciekałam i jednocześnie pragnęłam kogoś bliskiego spotkałam chłopaka, który był mi przyjacielem..który można rzec oswoił mnie z ludźmi na nowo..i do którego zaczęłam tęsknić.. teraz jesteśmy razem dłuższy czas i znów marzę o rodzinie, dzieciach. Początki były trudne, czułam się rozdarta między mężem a Nim, momentami wyrzucałam sobie że się zakochałam, że nie mam prawa.. ale z nim jestem szczęśliwa, moje życie nabrało sensu.. wspomnienia o mężu zawsze pozostaną, ból też, ale jest lżejszy gdy mamy bliską osobę która nas pocieszy, przytuli, przegoni troski, która będzie obok.. Święto 1 listopada to katorga i pewnie każda tak z nas ma, myślę wtedy jak by to było gdyby On jednak żył.. Nie chcę wtedy płakać ale czuję smutek i łzy same lecą, mój obecny partner mówi że to rozumie a ja jestem zła na siebie że patrzy jak płaczę za mężem, a przecież go kocham..tylko taki żal zostaje... że On miał całe życie przed sobą.. Nie wiem jak mu tam jest, modlę się o Niego a czasem chce zapomnieć że to było.. zacząć życie z czystą kartą, najgorszy jest strach, boję się tego że i temu coś się stanie..ale wtedy dałam radę to może i w końcu strach minie, z perspektywy czasu wiem że jednak silna jestem.. dziś mogę powiedzieć jestem szczęśliwa, kocham i jestem kochana, miłość jest darem, była piękna wtedy i jest dla mnie piękna teraz...mam w sercu męża, a skoro Bóg postawił na mojej drodze kolejną miłość to bardzo mu za to dziękuje.. Nie uciekajcie przed ludźmi, dajcie sobie szanse, wypłaczcie wszystko na głos.. rozpacz musi się wykrzyczeć i wypłakać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, mam 28 lat i od półtora miesiąca jestem wdową... czyli nic nowego. Po śmierci męża myślałam, że jestem jedną z nielicznych, że tylko ja tak cierpię i nikt mnie nie może zrozumieć.. Ale czytając Wasze wypowiedzi, widzę że wszystko opiera się na podobnych odczuciach, te same tęsknoty za głosem, pocałunkiem, uściskiem, oddechem, dotykiem, te same chęci zwierzenia się w momencie problemu, szukania oparcia w ukochanym którego już nie ma,te same obawy o swoją przyszłość, utrata poczucia bezpieczeństwa i w każdej sekundzie myśli o Nim.. Oczywiście każdy przeżywa żałobę po swojemu, i dla każdej z Nas jej cierpienie jest największe...Jednak świadomość że nie jestem w tym sama w pewien sposób mnie pociesza, może źle to brzmi, tak jakbym czerpała radość z cudzego nieszczęścia, ale mi raczej chodzi o zrozumienie, i o to że kiedy ktoś kto nigdy tego nie przeżył mówi: trzeba czasu, jesteś jeszcze młoda, kiedyś zapomnisz wzbudza tylko złość i irytację, a kiedy osoba która straciła ukochanego powie wiem co czujesz, jestem z Tobą, życie ma sens, to łatwiej i chętniej się wierzy... czy znacie jakieś strony internetowe, które są poświęcone młodym wdowom? może jakieś organizacje? trochę mi tego brakuje...Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość EWCUR
DO ajo: Nie jesteś kochana sama. Ja mam 30 lat i już pół roku minęło odkąd mojego męża nie ma. Teraz jestem na etapie potwornej tęsknoty za Moim Marcinkiem. Trzeba dużo siły i wiary, nie jest to łatwe, ale kochana trzeba walczyć i stawiać czoła życiu każdego dnia. Posyłam siłę. A co się stało, mąż chorował ??? Jeśli masz ochotę i siłę to napisz. Ewelina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak chorował, na tyle długo żeby się oswoić z chorobą, nauczyć się z nią żyć... byliśmy razem 6 lat od początku wiedziałam że jest chory, po 5 postanowiliśmy się pobrać, a 8 miesięcy po ślubie zmarł.. I to nie jest tak, że przecież wiedziałam, powinnam się przygotować, nie, ciągle żyliśmy nadzieją że z nami będzie inaczej, ze nasza miłość jest na tyle silna żeby przezwyciężyć chorobę przecież tyle razy się udawało..jednak okazało się inaczej. Miał być moim cudem w życiu, poniekąd był. Tylko za krótko... dziękuję za miłe słowa, pewnie że trzeba stawić czoła życiu, tylko zawsze raźniej jest we dwójkę.. w tym roku mieliśmy się starać o dziecko.. w tamtym roku mniej więcej o tej porze staliśmy ramię w ramię i goście składali nam gratulacje, a w tym roku stałam przy jego trumnie i ci sami ludzie składali mi kondolencje.. życie potrafi spłatać figla.. Pozdrawiam, dzięki za str. na pewno zajrzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość EWCUR
DO ajo: No widzisz kochana takie jest życie. Ja nawet nie miałam czasu żeby pożegnać się ze swoim męża, zmarł nagle, położył się i już się nie obudził. To była koszmarna noc. Byliśmy 5 lat po ślubie, nie mieliśmy jeszcze dziecka, chcieliśmy zacząć się starać o Nie końcem zeszłego roku a tu życie przyniosło zupełnie co innego, coś co przez myśl nawet by mi nie przeszło. Nie wiem czy to jest jakieś pocieszenie, ale Nasze życie po prostu tak Ktoś zaplanował, a ten Ktoś to Pan Bóg a Jego woli nie można się sprzeciwiać. Moim celem jest teraz to, żeby przeżyć życie tak aby mój kochany mąż był ze mnie dumny. Oni są przy nas, widzą i wiedzą wszystko. Musimy dokończyć godnie ten nasz spacer po ziemi, Oni już doszli tam gdzie My cały czas zmierzamy z każdym dniem, kiedy to będzie nie wiadomo. Widocznie mamy jeszcze coś do zrobienia tu na ziemi. Pozdrawiam ajo cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×