Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niezdecydowana łezka

czy podjąć decyzję o rozstaniu? ... brak mi odwagi

Polecane posty

Gość niezdecydowana łezka

Nie sadzilam, że może stac się to dla mnie takim dramatem. Zawsze myslalam, ze jak bede się z kims rozstawac z mojej decyzji to nie bedzie to trudne, po proatu coś o tym zadecyduje - przede wszystkim brak uczucia. Jest zupelnie inaczej. Wciaz sie kochamy. Nie potrafimy po prostu poukladac sobie pewnych sytuacji wokol nas, ktore w tej chwili nam nie sprzyjaja. Jak to piszę czuję się jak zagubiona nastolatka, bo przeciez dorosli, rozsadni i odpowiedzialni potrafia znalezc z kazdej sytuacji sensowne rozwiazanie. Tym razem nie. Dwoje doroslych totalnie się pogubilo, sama juz nie wiem gdzie jestem ja, gdzie moja milosc do niego, i czy to co robie jest dalej dla dobra naszej milosci, czy tylko miom poswieceniem. Ile można poświęcić dla miłości? Tak, mam pewność, że on kocha mnie mocno i chce tylko mnie. Tylko, że poza tym ma pewne oczekiwania. Liczy, ze sama rozwiąże problem. Nie wiem czy warto się poswiecac, robic cos za wszelką cenę, i czy jest sens? CZY MIłOSC WYSTARCZY CZY TO JUZ ZA MALO? powiecie, kocha to powinien pomoc, zroumiec...pewnie, ze tak ....tylko, że zycie nie zawsze jest takie proste - a przeważnie nie jest :( Zastanawiam się czy w tej walce o nas, nie zgubię siebie, nie przekroczę granicy, którą każdy gdzieś sobie ma, może wlaśnie to tak chwila, kiedy powinnam powiedzieć "dość". ... ale nie mam pewności... Ciężko jest zdecydować o skończeniu związku. Cholernie ciężko zostawić kogoś, kogo się kocha i z kim chce się miec dzieci :( Ale może pozniej bedzie jeszcze gorzej? jak podjac decyzję?!!! no jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bedzie dobrze
oj podjac decyzje o rozstaniuz kims kogo sie kocha jest baardzo ciezko, ale lepiej ja podjac wczesniej niz meczyc sie i cierpiec i trzymac caly bol w sobie, ja meczylam sie 7 lat a powinnam skonczyc po 3, takze wez wszytskie za i przeciw przemysl dokladnie co i jak i podejmij decyzje, moze byc ciezko i to bardzo, ale wszytsko mija i przychodza lepsze chwile, ja na lepsze chwile czekalam rok ale sie doczekalam i teraz niezaluje podjetych kiedys decyzji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niezdecydowana łezka
Nie wiem czy chce się nad tym rozwodzi,c nikt nikogo ni zdradzil, nie oklamal, itd. po prostu zycie pisze rozne scenariusze, nie do konca mozemy byc razem tak jakbysmy chcieli, tzn praktycznie, na codzień, dosłownie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość **Cobra**
Niezdecydowana Łezko, jeśli się wahasz to odpowiedz jest jedna: zostawisz go. Jeśli nie teraz to później, ale rozciąganie w czasie tylko przysparza bólu. Nie daj sie zniewolić.Wiem co znaczy poświęcenie tylko z jednej strony. Nie mówisz jasno w czym tkwi problem, moze byłoby łatwiej Ci pomóc gdybys powiedziała,przeciez jestesmy tu anonimowo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaska_777
trudno Ci cokolwiek doradzic jesli nie chcesz do konca przedstawic problemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
uważajcie z tą anonimowością: w internecie nie ma anonimowości. Góra z górą się nie zejdzie, a człowiek z człowiekiem... bardzo mozliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niezdecydowana łezka
On tu czasem zaglada. Gdybym opisala sprawe - zorientowalby sie ... Poza tym bardziej chodzi mi o to, czy trzeba walczyc do konca o zwiazek? i gdzie jest ten koniec? Kiedy? Czy juz, gdy tylko się nad tym zastanawiam? _________________________ Poza tym, to tchórzliwe, ale boje się, że już tak mocno nikogo nie pokocham, nie byłam nigdy kochliwa. To dla mnie ważny związek... boje się samotności, bo tak długo byłam sama i wiem jak to wyjaławia człowieka :( Przy nim czyję, że zyję! Mam dla kogo i z kim planować swoją przyszłość! Tylko nie wiem czy to przetrwamy....nie wiem, czy ja mogę dla niego poświęcić innych ludzi, rodzinę, może i siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez mam podobnie... 7 lat zwiazku... Moja szalona milosc do niej pomimo tych lat... A ona caly czas byla kims innym niz myslalem. I tak to sie ciagnie od lutego. Juz z 6 razy odchodzilem, po czym na drugi dzien nie moglem nic jesc... Ale teraz ja jestem sam a ona bawi sie i wogole nie mysli o mnie... I ja na to sie zgodzilem, bo myslalem, ze dla milosci tak trzeba. Ale jakim kosztem? Mam dola, nie moge sypiac w nocy, bo sie budze i mysle \"co dalej?\"... Niestety, jak ktos kocha za bardzo, to nie jest w stanie zerwac, ot tak sobie... Ale ja juz w koncu dojrzalem do tej decyzji. Tobie zycze, zeby Ci sie jednak ulozylo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamany psychicznie facet
Wiesz zastanawiam sie czy nie jesteś moją dziewczyną, tak z ogólnego opisu wychodziłoby, że tak, ale ona nie zna kafeterii i Ona to pewnie nie Ty. Jestem takim facetem, z którym Ona nie umie zerwać, poznała w nowej pracy (którą sam Jej załatwiłem) faceta.... mieszkaliśmy razem i już nie mieszkamy... Ona nie wie co robić, być ze mną czy z nim... dziś mi powiedziała ze jest 60% do 40% na moja korzyść ale jednocześnie powiedziałą ze chce sie z nim spotkac kilka razy... walcze juz miesiac z smsami, telefonami, ich kontaktem, ale bezskutecznie. Dzis już daje sobie spokój, nie wygram, powiedział mi to nawet tamten facet... schudłem, nie jem, nie spie, jestem na wykonczeniu. Znowu przegrany, nie chce przeżywać takiego bólu, nie chce kochać, bo wiem ze ona juz mnie nie zechce. 9 miesiecy bycia razem poszła sie j...c. A najlepsze ze Ona ma 28 lat i ma dziecko a on ma 22 lata...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez ktos
a ja sie nie zgodze z tym ze jesli teraz sie waha to tak czy tak go zostawi jak nie teraz to kiedys tam, a dlaczego sie nie zgodze? poniewaz w zwiazku sa rozne chwile wiadomo ze po wielu latach bycia razem wychodza pewne wady ktorych nie widzielismy do danej chwili, ktora nam je pokazala, ale czy jest sens skreslac zwiazek? to w koncu tyle pieknych lat moze warto je pielegnowac? co innego jesli milosc wygasa juz sie tak nie kocha, alebo jest jeszcze inny powod to wtedy rozumiem... ale jesli jest jakas chwila zawahania, watpliwosci to nie warto robic czegos pochopnie, moze dajcie sobie chwile, odpocznijcie, zatesknijcie za soba na nowo, nie wiem, moze to cos da, napisalas ze sie kochacie, wiec trzymam kciuki zeby sie ulozylo wszystko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość **Cobra**
O związek muszą zabiegać obydwie strony. Jeśli tylko jedna strona się stara, poświęca i oddałaby drugiej wszystko, to już jest źle, jeśli dalej ta pierwsza strona walczy za dwoje i żyje nadzieją ze ta druga jej pomoze a tu brak rezultatów, to też jest źle. W końcu ta pierwsza strona dochodzi do wniosku że nie ma już sił i zaczyna w swej walce odczuwać dokuczliwą samotność. Dalej rozmyśla, waha sie, wierzy ze to przeminie, ze to chwilowe, ze da sobie z tym sama rade i ze może nie ma tak naprawde problemu.Potem myśli: jakby to było gdyby Go nie było i dochodzi do wniosku że życie bez Niego jest niemożliwe, ze On jest jednyny na świecie, ze tyle razem przeszliscie, macie tyle wspomnień, wspólnych miejsc, ulubionych rzeczy, jakby mozna było z tego zrezygnowac?jak miałabys sobie dac bez tego rady na codzien, jakby to było spoglądac co chwile na milczący telefon.... I zaczynasz znowu walczyc SAMA. I cały wyzej opisany proces powtarza sie w kółko wielokrotnie. My kobiety często same skazujemy się na cierpienie złudnie wierząc że słusznie. Odpowiedz sobie na jedno wazne pytanie: ile jest Twojego szczęścia w tym cierpieniu? Równoważy sie to chociaz? czy samo zadręczanie sie myslami doprowadza Cie do rozpaczy? Ja pare lat zyłam w taki sposób, i wiesz co? Zdobyłam sie w koncu na ten krok, nie mowie ze to łatwe,tez myslalam ze nie mam juz dla kogo zyc,ale da sie z tego pozbierac psychicznie,trzeba tylko troche czasu.Teraz zaczynam oddychac pełnią zycia i jak do tego wroce myslami to ciesze sie ze całego zycia nie zmarnowałam sobie w taki sposob, i jedyne czego załuje to to ze ciągnełam to tak długo.Nie ma nic gorszego niz życ z osobą która kochasz całym sercem i widziec w jej oczach brak chęci i starania sie o Was,pomimo ze zapewnia swoją miłosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ehhhhhhhhhhh ja kocham za bardzo mojego ukochanego i nie chce myslec że to się kiedys może skończyć :( W sumie nikt nigdy nie powiedział że życie jest łatwe, niestety tak juz jest...ale to jest tak trudne jeżeli komus poswiecamy nasze życie a potem sie okazuje że ta osoba wcale tego od nas nie oczekiwała...ehhhhhh pozdrowionka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wybacz ...
ale to co piszesz to nawet nie jest śmieszne. Jak twierdzisz baaaaaaardzo się kochacie, a juz na pewno on ciebie - to wiesz na 100 % (nie wiem skąd ta pewność ?) i dlatego chcecie się rozstać ? Nacpałaś się albo napiłaś czegoś mocniejszego przy sobocie po robocie , albo ... ? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość **Cobra**
oczywiście zycze Ci łezko zebys miała duzo sił ,dasz rade. Moze rzeczywiscie sprobujcie sie niewidziec jakis czas i przemysec wszystko na spokojnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka zwykla ania
lezko moim zdaniem koniec jest wtedy gdy jedna osoba wymaga nic od siebie nie dajac, stawia warunki, kaze Ci sie zmieniac i ingeruje w Twoje zycie stawiajac wasze bycie ze soba pod znakiem zapytania. ja wlasnie zdecydowalam ze moj zwiazek sie konczy, 4 lata trwal, duza czesc z tego czasu probowalam sie pod niego podpasowac. wmowil mi ze to ode mnie zalezy czy bedziemy razem. a ja doszlam do wniosku ze on mnie tak naprawde nie kocha, mimo ze twierdzi ze tak i ze na pierwszy rzut oka widac to po nim. jednak zwracam teraz uwage na czyny, nie slowa i jego sceny rodem z harleqina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka zwykla ania
załamany psychicznie facet trzymaj sie, czasem ci ktorych kochamy nie sa tego warci- "60% do 40% na moja korzyść "- coz za wyrachowanie :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamany psychicznie facet
Powiedziala tak po moim zapytaniu, sama od siebie tego nie powiedziała, sam chciałem wiedziec chocby w procentach jak to wygląda. Szczerze mowiac to nie chce mi sie zyc, nie wiem jak i dla kogo tym bardziej, ze nie jest wcale tak prosto kogos poznac i pokochac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niezdecydowana łezka
do załamany psychicznie facet ------> zdecydowanie NIE jestem Twoją dziewczyną, ani takim typem kobiety. Nie zdradziłabym, ani jego ani nikogo innego. Wiem, że czasem sie poznaje kogoś, ale nigdy nie ośmieliłabym się do "niby" kochanej osoby powiedzieć, że jest 60 do 40 na Twoją korzyśc! Rany! to nie są zakłady! tylko igranie z ludzkimi uczuciami, żerowanie na czyimś cierpieniu . Człowieku - otwórz ocz! Trochę godności! Moja sytuacja nie dotyczy zdrad, innych ludzi w sensie "zauroczen na boku". Chodzi o rodzinę. I tak kochamy się, tylko, że pomijajać to i biorąc pod uwagę mój problem, to z rodziną tylko na zdjęciu dobrze ..:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie różnie się układa
załamany psychicznie facet- 9 miesięcy to nie tak długo, żeby rozpaczać... ja miałam za sobą ponad dwuletni związek, trudny i wypracowany na jakiś kompromis wysiłkiem obu stron, aż tu nagle pojawił się ktoś - zupełnie inny... i wszystko nagle stało się jasne... mimo, że wcześniej w moim życiu zawsze pojawiali się jacyś zainteresowani faceci - dla mnie nie istniał nikt poza moim, obecnie byłym, chłopakiem... aż tu nagle... nie dawałam szans temu nowemu. chciałam walczyć o uczucie, którego już we mnie nie było. rozstaliśmy się, wolałam być sama. a po jakimś czasie pojawił się znowu ten, przez którego zaczęłam mieć wątpliwości co do mojego starego związku. Widocznie tak miało być. reasumując - jeśli się kogoś naprawdę kocha, to nie ma miejsca na wątpliwości. Razem można dużo pokonać, jeśli tylko się chce. i jeśli miłość jest wystarczająco silna, to da radę. a jeśli nie- to życie biegnie dalej i widocznie "to nie było to". btw - naprawdę nie rozumiem problemu. "kochamy się ale nie wiem czy możemy być razem", jakieś życiowo - rodzinne problemy, o co chodzi? Ile wy macie lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Facet, powiem Ci jak jeden facet drugiemu facetowi : W milości obowiązuje zasada - albo wszystko, albo nic !!! Albo to twoja kobieta, albo tego drugiego ! Nigdy nie idź na układ, że ona będzie wasza ! To z góry przegrana sprawa ! Psychicznie tego nie wytrzymasz. To gra do jednej bramki. Ty strzelisz jej sześć goli, a on cztery ! Na tym polega te jej 60% do 40 % Ja bym ją oddał mu walkowerem. Bedzie bolalo, ale już Cię boli. Ale przejdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie różnie się układa
a co ma rodzina do rzeczy? to twój związek, a nie twojej rodziny, czy nie? chyba, że problem tkwi w czym innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niezdecydowana łezka
do **cobra** --- początek twojego opisu, to właśnie ja w tej chwili :( doskonale to rozumiesz. Jestem szczęsliwa, owszem, chociaż teraz płaczę i płakałam z jego powodu już kilka razy. Może fakt,że miał rację w kilku kwestiach, ale nie mogę usprawiedliwiać wszystkiego. Wiem, że on też źle się z tym czuje, uważa, że to ja go traktuję w sposób nie do przyjęcia a z siebie robie ofiarę...każdy ma swoje wytłumaczenie i ciężko znaleźć z tym wszystkim kompromis i rozwiązanie. Wiem, że gdyby pojawił się ktoś "trzeci" żadne z nas by się nie zawahało i po prostu byłby to definitywny koniec - ani on ani ja nie mielibysmy wątpliwości. Zadnych tłumaczeń - po prostu koniec. Beż czekania i żebrania. Uważam, że jestem już na takim etapie życia, że zastanawianie się, czy ktoś dla mnie zrezygnuje z kogoś innego jest - niepoważne, wręcz śmieszne! Miaabym mysleć poważnie o życiu z kimś, planowaniu rodziny, kto miał co do mnie wątpliwości? I świadomość, że "wyżebrałam lub wyczekałam miłość" NIE NIE I NIE! albo wszystko albo nic - w miłości dopuszczam ten rodzaj "hazardu" i uważam, ża jedyny mający sens....tylko dwie osoby nie mające co do siebie wątpliwości mają szansę być razem - w pełni tych złów znaczeniu. Natomiast, Ja i On ... to zupełnie co innego, nie ma "innych" między nami (prócz "rodziny")

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka zwykla ania
niezdecydowana łezka jesli on stawia Cie przed wyborem dotyczacym kontaktow z Twoja rodzina (bo tak zrozumialam to z Twoich wypowiedzi) to naprawde nie ma o kogo ani o co (nie widze tu milosci) sie starac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawsska
Autorko- czyli Wy nadal jestescie razem? Czy On wie o Twoich watpliwosciach> Rozmawiałas z Nim?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamany psychicznie facet
No właśnie Atmo. Ja walczyłem miesiąc o Nią, nic mi to nie dało, wręcz przeciwnie ten ich kontakt sie pogłębił. A Ona jeszcze mi powie ze jestem zaborczy... dzis już rezygnuje. Nie utne z Nią kontaktu nagle, bo nie potrafie ale nie bede walczył, wydzwaniał, prosił, żebrał groził odejsciem. Już to robiłem i nic nie da rady. Już jej to mowiłem ze albo wszystko albo nic. Teraz to zupełnie oleje, bedzie co ma być. Jak bedzie chciała mnie to bedzie ze mną a jak nie to bedzie z innym. Powiedziałem Jej ze juz nie bede walczył i latał za Nią. Trudno. Nic na siłe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawsze jak słyszę, jak ktoś mówi o swojej walce o miłość, to dziwnie się czuję. Miłość, to jedna z nielicznych, być może jedyna wartość, którą można tylko dostać. Wiem, że tak się mówi, ale miłości ani nie wywalczysz, ani nie wyprosisz, nie wybłagasz, nie wymusisz, nie kupisz jej. Nikogo do miłości nie zmusisz, ani prośbą, ani groźbą, ani w żaden inny sposób. Miłość możesz tylko dostać. To dar. A dać można tylko to, co się ma. Można tylko na odwrot - miłość można zniszczyć, zmarnować, rozmienić na drobne, zabić i w sobie, i w kimś. Kropka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamany psychicznie facet
Atmo madrze prawisz, nie wiem dlaczego ale zaskoczyłeś mnie swoimi przemyśleniami, choć nie powinienes bo to co piszesz to naturalne i prawdziwe. Chyba to uczucie przyćmiewa mi rozumowanie. Bo ja jak juz sie zakocham to na zabój. Ok dzięki i pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka zwykla ania
Atmo pieknie powiedziane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×