Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wygrałam*

Walka o SIEBIE...SWOJE JA...

Polecane posty

Gość wygrałam*

Witam zakładam ten topik dla wszystkich osób, którym mimo przerażających przeżyć udało sie wygrac walkę o szczęscie i dla tych, którzy nadal walczą... Mam nadzieję, że dowcipnisie nie będą sobie żartować z tego tematu i, że po prostu przełkną to co im głupiego ślina przyniesie na język i zamiast głupio komentować...wyjdą z tego topiku... A więc na poczatek ja zacznę...opowiem narazie ogólnie jak to u mnie wyglądało...a więc całe moje dzieciństwo było bardzo cięzkie...rodzice nie okazywali nam uczuć nie interesowali sie nami...są alkoholikami...jak nie ma alkoholu, trzęsą sie jak galareta...nie da się żyć z takimi ludżmi, oni mają swój swiat...czepiają się o wszystko...i zmyślają często powody kłótni...po prostu nienawidzę swoich rodziców...mam do nich żal za te wszystkie łzy przez nich wylane... Potem zakochałam się myślałam, że moje życie sie odmieni, jednak po ponad 3 latach wielkiej miłości zaszłam w ciążę, a on stwierdził, że jednak kocha koleżankę z pracy o mas opuścił...były gorżby wyzwiska...walka w sądzie...wiele przepłakanych nocy...totalne olanie dziecka ze strony jej ojca...i totalne olanie mnie przez rodziców..znowu musiałam radzic sobie sama...ale udowodniłam wszystkim, że samotna matka nie jest gorsza i nie kończy sie na tym etapie jej zycie...poszłam na studia obecnie jestem na 3 roku...mam pracę w biurze...miałam wielu adoratorów...pokazałam, że stac mnie na wiele... Potem to było w marcu tego roku zostałam zgwałcona...z tym rónież zostałam sama, nie potrafiłam o tym mówić...dopiero po 8 miesiacach powiedziałam o tym moim 3 przyjaciólką, kuzynce...nauczyłam się z tym życ...choć czuje ogromny ból gdy o tym myślę i piszę... Następnie zakochałam się...miało byc tak pieknie ślub...dzieci...wspólne mieszkanie...moją córkę nazywał swoję..czego chcieć więcej...w domu zawsze były awantury...ojciec obrażał matke a ona nie była mu dłużna..więc myślałam, ze to normalne, ze mój partner mnie nie szanuje...ale kiedy podniósł na mnie ręke odeszłam...wszystkie moje marzenia..plany legły w gruzach...powiedziałam, ze więcej nie zwiazę sie z nikim, że zawsze będę sama, bo miłośc tylko rani... Jednak pojawił się ktoś...a więc zostałam poproszona na świadkową kuzynki, postanowili zapoznac mnie ze świadkiem...na początku nie zwracałam na niego uwagi...przy nim mówiłam, że mam dośc związków itp. jednak jak ujrzałam więż między nim a moja córką, która była bardzo nie ufna do obcych a szczególnie mężczyzn zmieniło się moje podejście...tą więzią zdobył mnie...to moja córeczka wskazała mi mojego obecnego...i zaakceptowała nasz związek najsłodszym uśmiechem na ziemi... teraz w styczniu wyprowadzamy się na swoje...postanowiłam zostawić koszmar w domu i z przeszłości w starym roku i w nowym roku zacząć nowe życie, na własną reke i u boku ukochanych osób... czy jest ktoś kto pomimo wielu złych chwil które go doswiadczyły wierzy w szczęście...miłość...w ludzi...podzielcie się swoimi przezyciami..załózmy topik, który może pomóc nam walczyć ze wspomnieniami...który będzie dowodem na ludzką siłe... zapraszam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podziwiam. Wielu załamałoby się pod takimi przejściami. I mam nadzieję, że tym razem Ci się uda. Życzę dużo, dużo szczęścia...zasługuszjesz na nie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wygrałam*
brylantyna i katrinne wiem, że życie nie jest łatwe...he przekonałam się sama o tym i wiem, że chyba już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć i złamac... jestem zdania, że co mnie nie zabije to mnie wzmocni...a walczę głównie dla mojej córeczki, która zasługuje najabrdziej na świecie na lepszy los... prawda jest taka, że każde to wydarzenie z mojego życia jeszcze bardziej motywowało mnie do walki i udowodnienia tym wszystkim, którzy mnie zranili, że nie sa w stanie mnie zniszczyć... " Wiara czyni cuda...a ja wierzę, że się uda..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta2007
miło jest przeczytać o silnej kobiecie :) mimo tylu przeszkód na drodze jesteś WIELKA :) sam fakt, że istniejesz i napisałaś o sobie daje nadzieje innym... nadzieję i wiarę, że w życiu każdy spotka swoje szczęście.... normalnie chce mi się Ciebie przytulić :))))))))))) Powodzenia!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez taka chce być:)Znajde Miłosc swojego zycia,lepszą prace i zostawie męża-wampira emocjonalnego:)Głowa do góry:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak każdy zasługuje na szczęscie i każdy je otrzyma...najważniejsze to podchodzić do życia z optymizmem...i wierząc walczyć... hmm powinnam chyba opisac dokładniej wydarzenia z mojego życia...nie będę opisywać trudów samotnej matki...ponieważ o tym można poczytać na topiku SAMOTNA MAMA, w którym również biorę udział, ale pod innym nickiem... co do rodziców...to chyba normalne, że każdemu dziecku marzy się normalna rodzina...zdrowa atmosfera w domu...typowe ognisko domowe...spacery z rodzicami, wspólne rozmowy...zaufanie poczucie bezpieczeństwa...niestety mi to było obce...w domu zawsze byłam najgorsza...gdy zaszłam w ciąże i rodzice litościwie mnie przygarneli...słyszałam teksty o tym jaka to ze mnie dziwka...szmata, ze mam to co chciałam...gdy były rozprawy a ja byłam załamana mogłam liczyc ttylko na przyjaciółkę i kuzynki, dzieki którym nie popadłam w depresję, które pomogły mi uwierzyć...rodzice wtedy powtarzali, że nie interesuja ich moje uczucia...tylko kasa w postaci alimentów...to było wazne...ostatnio często słyszę teksty \" wypierd...z domu\" normalnie jest to piekło na ziemi...kiedy człowiek rano się budzi i boi sie każdego dnia...ale da się z tym żyć...ja naszczęscie odchodzę stad...a może uciekam..nie wiem... hmm gwałt...i już mam łzy w oczach...pojechałam ze znajomymi na wycieczke do domku kol. wujka...gdy skończyła sie imprezka porozchodziliśmy się do swoich pokoi...wtedy kolega poprosił mnie o rozmowe i spacer...to był kolega więc zaufałam mu i poszłam...nawet nie wiem kiedy zaciągnąl mnie do jakiegos pomieszczenia i zaczął sie do mnie dobierać...gdy zorientowałam sie o co chodzi, próbowałam sie wyrwać..ale rzucił mnie na łóżko i mocni przycisnął...próbowałam sie wyrwać..prosiłam...krzyczałam...błagałam, a on nie zwracał na mnie uwagi...powtarzał, że wie, że ja też tego chcę...ale ja tego nie chciałam...najgorszy był moment jak wszedł we mnie poczułam wtedy ból moralny...nienawiść...nie mogłam nic zrobić...byłam wtedy taka bezsilna...nie dokończył bo coś go wystraszyło, a ja jakimś cudem wyrwałam się mu i uciekłam do siebie...położyłam się w ciuchach i modliłam sie o to abym mogła teraz byc w domu, a by to okazało się nocnym koszmarem...ale on wtedy wszedł do mojego pokoju pocałował mnie w głowę i powedział \" dobranoc kochanie\" pamiętam jakby to było wczoraj...byłam sparaliżowana ze strachu...czułam się winna...tak bardzo się tego wstydziłam...musiałam jeszcze przez dwie godziny jechać z nim w jednym samochodzie to była katorga...już więcej po tamtym zdarzeniu go nie spotkałam...słyszałam, że próbował zdobyć na mnie namiary...teraz jest za granicą, a ja uczę się z tym życ...dopiero po 8 miesiącach powiedziałam o tym znajomym i mojemu obencemu chłopakowi, który mocno mnie przytulił i powiedział \" porozmawiamy o tym jak będziesz gotowa\" a jak powiedziałam mu, ze bałam się, że mnie nie zrozumie, że powie, że to moja wina i odejdzie powiedział \" nigdy kochanie cie nie opuszczę\" pierwszy raz poczułam się bezpiecznie od tamtego wydarzenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a wcześniej przed moim obecnym chłopakiem był ten darń, który niszcył mnie psychicznie...wyzywał od szmat...od debili itp. a ja nie wiem czemu na to pozwoliłam, na początku jak zwykle było super, ale jak zamieszkałam u niego poznałam co znaczy chory związek...nie mogłam sama odwiedzać rodziny...albo on ze mną jeżdził, albo miałam zostać w domu...pił a potem robił awantury..wyzywał...poniżał publicznie...a ja próbowałam z tym wlczyć zmienić go....wierzyłam, ze gdzies tam jest w nim dobro...a on to wykorzystywał...zaczełam byc jego niewolnica...zero znajomych...zero wszystkiego...ale w końcu przesadził...zaczął mówic, ze wrobi mnie w ciąże i będę z nim zawsze więc zaczełam unikać kontaktów seksualnych...wtedy byłam szmatą...miałam wypierd...a gdy chciałam sie spakowac to siła mnie zatrzymywał...nie prosiłam nikogo o pomoc bo uważałam, że sama musze wypić to piwo które nawarzyłam, ale jak zacząl mnie ponizac przy rodzinie...pojechałam do domu i powiedziałam mu, ze tu zostaję...poprosiłam kolezankę, aby jej tato pojechał ze mną do niego po rzeczy...jednak załatwiła trzech swoich kolegów...ja poszłam po rzeczy z kol. a on ja wyrzucił...zaczął mi wmawiać, że pewnie puszczałam się z tymi trzema...choc po 1 widziałam ich pierwszy raz na oczy ( choć teraz są moimi kolegami) a po 2 byłam zamknięta w jegop domu...no ale uwolniłam się od niego dzięki nim... sens w życiu..mam jest nim moja córeczka, która gdy jestem smutna mówi \" kocham cię mamusiu\" albo \" nie bój się obronię cię\" a ma dopiero 3 lata...jest bardzo mądra...kocham ją i uchronię ją...zabiorę z tego domu i stworze jej prawdziwą rodzinę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do wygrałam
piszesz powieść ? trąci mi to wszystko jakimś fałszem. Przepraszam, jeśli uraziłam, ale nie zamieszczaj tutaj zdań z melodramatów, które się dobrze kończą . Ok ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do wygrałam chciałabym aby to wszystko było powieścią...wiele dałabym za to aby tego nie przeżyć...aby mieć takie życie jak może Ty...niestety nie miałam tego szczęscia...nie będę Tobie tego w żaden sposób udowadniać bo nawet się nie da... ale czemu mam nie mówic, że życiowy koszmar może się dobrze skończyć...skoro tak jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do wygrałam
Nie masz czego zazdrościć, wychowałam się w rodzinie, w której ojciec nie pił, ale chlał. Nie rozumiem więc jednego, zupełnie. Jak mogłaś się związac z człowiekiem, który robił to samo ? Ja nie zrobiłabym tak nigdy w życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widzę, że życiowe tematy mało kogo obchodzą...nie pisałam tego dla siebie tylko dla osób, które moga mięc podobne przeżycia i chcieć się wygadać anonimowo... nie wiem dlaczego jak np. \" do wygrałam\" uważa, że wymyślam to wszystko...może dlatego, że uważa, że takie rzeczy dzieją się tylkow filmach, ale tak nie jest to jest temat z życia wzięty... może wiele osób woli tematy o np. wyborze podkładu...przynajmniej wiadomo jakie mają wartosci w życiu...przeraża mnie to, że duża część społeczeństwa próbuje zamknąć się na wszsytkie krzywdy jakie spotykaja ludzi na około i wolą skupić się na doborze butów do stroju itp. oki ja tez preferuje dobry wygląd, ale to nie oznacza, że na tym kończy się świat...są ludzie którzy potrzebują rozmowy... ja gdyby nie topik SAMOTNA MAMA nie wiem jakbym sobie poradziła...dzięki tym wspaniałym dziewczyną i rozmową z nimi wiele zrozumiałam...i miałam nadzieje, że uda mi się stworzyć topik gdzie moga sie wypowiedziec ludzie doswiadczeni życiowo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do wygrałam na początku nie wiedziałam, że on tez pije...dopiero jak zamieszkałam u niego w innej miejscowości zauważyłam to, ale pisałam próbowałam się z tego uwolnić już po 2 miesiacach bycia razem, ale on mnie siłą zatrzymywał i izolował od wszsytkich...na szczęście wykorzystałam okazję i uciekłam...nie wiem jak mogłam z nim byc sama tego nie rozumiem...ale teraz wiem, że czasem ludzie wpadają w pułapki zwiazane z błędami swoich rodziców..i może dzięki temu że wiedziałam jak wyglada taki dom, nie dałam się wpakowac w ślub...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do wygrałam
Napiszę jeszcze coś, co być może też ci się nie spodoba. Trzyletnia córeczka, która pociesza swoją mamę słowami " nie bój się, obronię cię " , to twoja porażka, nie zwycięstwo. Przykro mi, ale tak uważam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do wygrałam
W obecnych czasach trudno to zrozumieć, że on izolował i siłą zatrzymywał. Gdybyś napisała, nie miałam gdzie uciec, zrozumiałabym. Ale zatrzymywanie siłą ? A niby w jaki sposób ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie czytałem tematu, bo mi sie nie chce, ale wzruszyłem się, że wygrałaś :P Gratuluje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do wygrałam
A jednak, najważniejsze jest w tym wszystkim jedno. Jesteś przekonana, że wygrałaś walkę o spokojne i szczęśliwe życie. Życzę ci tego szczerze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz z jej ust raz padły takie słowa...ale ten jeden raz był dla mnie ważny... oczywiście możesz mieć swoje zdanie...nie powiem, że mi sie ono podoba...ale też go nie zmienię... Dla mnie moje dziecko jest moim sensem, tzw. światełkiem...staram się dać jej wspaniałe dzieciństwo...nie mieszam jej do moich problemów...przy niej chodze usmiechnięta...jest normalnym dzieckiem...nie jak pewnie odczytałaś dotkniętym przez los trzy latkiem, który pomaga mamusi dzwigać ciężar życia...nie tak nie jest moja córeczka wtedy poraz może drugi i ostatni widziała jak płaczę...dlatego tak powiedziała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do wygrałam byłam cały czas pod czyims okiem...jak on był w pracy pilnowała mnie jego rodzina...a jak on był to on mnie trzymał...na czym to polega...jak się pakowałam wyrywał mi torbe i siłą sadzal na tapczanie...to chyba normalne, że bałam się... wygrałam walkę z wspomnieniami...wygrałam z bólem...nie załamałam się...potrafię z tym żyć...nadal wierzę...ufam i kocham...nie stałam się znieczulica ani egoistką...czy wygrałam szczęście tego nie wiem...mam taką ndzieję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×