przyjaciele = wyżeczenia, ale aż takie?

ogolnie pisze tu na forum bo ja to chyba nie mam nikogo z kim moge pogadac co czuje itd chodzi o to ze jestem za dobra... wszystkich wysluchuje, wszyscy mi sie żalą.. jestem praktycznie na każde zawołanie przyjaciół żeby wyjśc , przyjść,pojechać pogadać bo mają jakies zmartwienie,a właśnie sobie zdałam sprawe że nigdy nie usłyszałam słów.."co sie dzieje u Ciebie?" Nie mam czasu nawet znaleźć sobie normalnego faceta, tylko spotykam sie i bzykam po kątach z żonatym facetem...bo z nim mi wygodnie..rzadko sie widujemy, jak mu powiem ze nie spotkamy sie dziś to sie nie fochuje ani nic.. a to tylko dlatego żeby poświęcić czasu dla koleżanki co ma jakimś tam problem bo jej sie 2 dzień spóźnia okres... Każdego kolesia co sie chce zbliżyć do mnie traktuje jak kumpla...a jak mi sie jakiś spodoba to zawsze i tak na drugi plan bo Kolezanka musi pogadac..Wysłuchuje wszystkich drobnych kłótni koleżanek doradzam wszystkim, uspokajam.. ok , fajnie, wszystkie dziękują bo jest tak jak mówilam, że miałam rację...ale żeby usłyszeć ..."Twoja kolej, mów jak się sprawy mają z tym czy z tym" Ja nie wiem czy jest co odpowiadać na ten post. chyba sie wyzalilam...na co mialam ochote od dobrych 5 lat;]

bo zyjesz zyciem innych, po drodze gubiac siebie. Ja mialam tak samo, az moj owczesny facet zaczal sie wsciekac, ze ciagle tylko moje kolezanki, znajomi i ich problemy... tylko ze on nie byl zonaty ;) No wiec ja zmienilam wiekszosc znajomych, uwolnilam sie od tych "przyjazni" gdzie bylam super wtedy kiedy tylko oni cos ode mnie chcieli. Teraz mam znacznie mniej przyjaciol, ale za to prawdziwych, takich z ktorymi moge porozmawiac, a nie tylko wysluchiwac ich monologu, no i moge na nich liczyc :)

kolezanke ze zamiast ulozyc sobie normalnie zycie bzykasz sie z zonatymi? nie bądź śmieszna

"wyrzeczenia" qrva języka polskiego w szkole nie uczyli?