Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość moOnN

Wychodzić za mąż czy nie?...

Polecane posty

Gość moOnN

Nie chciałabym, aby ktokolwiek za mnie decydował, ale ciekawi mnie opinia postronnych - czy jeśli ludzie się ze sobą ciągle kłócą przez kilka lat związku a potem narzeczeństwa utrzymuje się schemat - raz dobrze, raz fatalnie... czy jest sens decydować się na ślub? czy taki związek jest skazany na porażkę?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia2020
No wiesz! Jak się ożenisz to już koniec wolności którą masz, musisz więcej sprzątać, gotować, znosic nijakie humorki, godzić się w większości spraw itp, rozmawiać kiedy Ci sie nie chce! Teraz masz luz, a jak się ożenisz to będzie koniec wszystkiej wolności. Musisz dojrzeć , bo piękna suknia i udana zabawa na weselu to nie wszysctko , wtedy będzie fajnie, ale co po? jakie plany?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość My moja droga mamy tak samo
jesteśmy ze sobą 6 lat,od 3 lat razem mieszkamy,ustalona jest data ślubu na październik,ale jestem w takiej samej sytuacji co Ty,ciągle sie kłócimy,wyzywamy i też się zastanawiam nad tym ślubem i na razie jestem,na dzień dzisiejszy aby go odwołać,ciesze się ze zaproszenia jeszcze nie wysłane i bede czekała z nimi do samego konca!!! pozdrawiam Cię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sunflowerka
nie wychodz, po slubie będzie jeszcze gorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli kłutnie są codziennie to ja bym się na ślub nie decydowała.To jest bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moOnN
Właśnie tego się obawiam, ale koleżanka która była w podobnej sytuacji, twierdzi że po ślubie wszystko się uspokoiło... ryzyko jest naprawdę duże, niewiadomo, co zrobić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz co my też mieliśmy tak samo jak ty .......3 dni było fajnie to znów pozniej awantura na maxa itp, Aż pewnego dnia była taka akcjia z moim okresem...zpóźniał sie .....czy to ciąża?? Nie akurat nie ale od tego czasu zaczelismy myśleć o sobie już na przyszłość czy bedziemy razem weżmiemy ślub czy nic nie myślimy i chodzimy dalej ze soba. Od tego dnia przestaliśy sie tyle kłucić bardziej sie zbliżyliśmy do siebie-bo ta moja niby ciąża nas zblizyła zaczęlismy myśleć poważnie o sobie ....I wiesz co na dobre nam to naprawde wyszło.........po 5-ciu miesiacach od tego dnia dostałam pierścionek zaręczynowy i teraz no wiadomo zasze musi być jakaś kłutnia ale to jest bbaaaaardzo żadko a jak jest to zaraz sie przepraszamy na wzajem czego nie było wcześniej. Ten dzień powiedział nam czy bedziemy razem czy nie bo pewnie gdyby tego nie bylo to tak jak ty zastanawiałabym sie nad nami i były by kłótnie......... NIe umiem ci doradzić musisz teraz Od dziś wszystko dokładnie obserwować popatrzeć kto robi błędy o co tak naprawde sie kłocicie i dopiero wtedy odpowiedzieć sobie na to pytanie zawarte w temacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość henk1
Jedynie od ciebie zależy czy tak.Jeżeli dwie osoby się naprawdę kochają i potrafią przez pewien czas wytrzymac bez kontaktu cielesnego to warto zainwestowac.Bo tak naprawdę miłośc jest jedynie przetrwac wszystkie burze.Można też na kocią łapę bez ślubu mieszkac razem ,ale nie mamy w ten sposób żadnych praw i facet po pierwszej kłótni powie ci " a co mam cię w dowodzie".Osobiście to bym też olał bo nic nie jest tak twarde jak ŻYCIE.Ale złożyłem przysięge, a Tobie życzę roztropności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marchwiaczek
Powinniście się obydwoje zastanowić czy jeszcze się kochacie, bo o to w tym wszystkim chodzi... Moja rada, gdyby wszyscy sie posłuchali, byłoby o wiele mniej rozwodów NIE MYŚŁ, ŻE ŚLUB COŚ ZMIENI zmieni, na kilka dni czy tygodni, ale problem powróci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez mialam taki okres ze awantury codzien w domu , ale jakos samo wszystko mineło - musielismy chyba oby dwoje dojrzec :) wiec głowa do gory moze nie bedzie tak zle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo dobry i trafny temat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem od Ciebie gruubo starsza..gruba też jestem :D ale ja nie o tym :D wiele człowiek musi przejść aby sobie uświadomić co tak naprawdę jest ważne :) a raczej kto jest tak ważny w Twoim życiu jako żona byłam taka...jaka i dziś jestem choć minęło wiele lat rozstałam się z mężem mimo, ze wiele wysiłku włożyłam w to małżeństwo teraz z nowym partnerem..wciąż jestem taka sama..tzn. nie kłócę sie o pierdoły, nie daję się również wciągać w awantury..bo nie ma takich sytuacji :) jestem szczera aż do bólu to bardzo ułatwia relacje :) powstaje pytanie dlaczego z mężem nie wyszło a z obecnym wychodzi? kwestia dopasowania np. z Józkiem się kłócisz ale z Zenkiem nie ;) NIKT nie odpowie za Ciebie, NIKT nie doradzi: zostaw gada ;) nie wiem o co się teraz kłócicie, o pierdoły? czy o sprawy istotne? jak rozwiązujecie problemy? razem..czy gniewacie się na siebie? dziś problemem może być dla Was nie umyty kubek, wygodnictwo itepe a za parę lat ubóstwo (tru tfu), kredyty..jak wtedy sobie poradzicie? pogniewacie się? :P i pamiętaj nie ma związków idealnych..raz pod górę a raz z górki..ważne ze łapka w łapkę :) ważne że razem :D ps. może sam fakt zbliżania się tego wielkiego dnia działa stresująco? bo serwetki nie te, bo knajpa za droga ;) co On na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SFGSFDGFSG
wg mnie to JUŻ jest porażka w której para z niezrozumiałych względów uparcie tkwi (ich chyba w imię upartości chcą sobie dowalić jeszcze bardziej, i zemścić na przyszłym dziecku, niech se też pocierpi) :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dziala wam kafeteria
moze to dla was nowosc i bedziecie w szoku klotnia pisze sie przez ó

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moOnN
Kłócimy się zazwyczaj o drobiazgi właśnie, choć dla każdego z nas mają duże znaczenie, ale schemat zazwyczaj jest taki, że zirytuje go moja krytyczna uwaga na jakiś temat, gdyż mój facet zawsze lubi mi udowadniać, że jestem osobą, która szuka dziury w całym i wraca do spraw jego zdaniem juz zamkniętych itd.mnie z kolei irytuje zazwyczaj upór, z jakim trzyma się wszystkich swoich racji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kłócą się zarówno te udane jak i nieudane małżeństwa. Moim zdaniem za mąż powinno się wychodzić kiedy jest się pewnym swojej decyzji. Ty się zastanawiasz a to już jest jakiś sygnał, że coś nie gra.Kilka pytań- ile macie lat? Ile jesteście razem? czy mieszkacie ze soba? Dobrze byłoby gdybyście zafundowali sobie odpoczynek od siebie na hmmmm miesiąc przynajmniej i spojrzeli na swój związek z dystansu. Tylko nie zawsze taka przerwa jest możliwa. ŚLUB NIECZEGO NIE ZMIENIA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plecionka 123
nie wychodzic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żaden zwiazek z gory nie jest skazany na sukces, ani porazke. to dwoje ludzi uklada relacje i od nich, ich uczuc, dopasowania i celow uzalezniony jest zwiazek. klotnie to nic nadzwyczajnego, o ile nie sa czestsze, niz momenty \'dobre\' i o ile nie sa o najwazniejsze - lezace u podstaw relacji aspekty. zwykle w zwiazkach tak bywa, ze raz jest lepiej, raz gorzej. natomiast nawet wtedy, kiedy jest gorzej - jesli sie kocha szczerze, nie mysli sie o rozstaniu, tylko o poradzeniu sobie z klopotem. zycie nie jest uslane rozami i wiele problemow spada w trakcie zywota :) i bezwzglednie trzeba sobie z nimi radzic wspolnie. jesli macie w zyciu wspolne cele, pragnienia, pasujecie do siebie, kochacie sie - to znasz odpowiedz na swoje pytanie. jesli nie - ....rowniez znasz. tylko Ty sama mozesz sobie odpowiedziec. nikt inny nic madrego Ci nie doradzi. nie powinnas chyba jednak brac pod uwage - jako sytuacji pozadanej, zycia z krolewiczem na bialym koniu, rzucajacego Ci pod stopy platki roz, zycie w idylli. proza zycia dotyka wszystkich :) no i na koniec - watpliwosci rowniez nie sa niczym nadzwyczajnym, myslisz o powaznej decyzji, zastanawiasz sie, czy sluszna..bardzo dobrze. na pewno, zanim podejmiesz decyzje, musisz byc jej pewna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurde, ludzie którzy sie kochają powinni do siebie szczebiotac a nie siekłócić o pierdoły :o wiadomo, że nawet najbardziej idealnej parze zdarza się kłocić, ale żeby tak często? coś tu jest nie tak...ja proponuję, abyś Ty sama zastanowiła się nad swoim zachowaniem (polecam ku temu rpzeczytanie książki \"Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Venus\"). Jesli w wasze życie weszła kwestia slubu to zastanów się, czy chcesz zyć rpzez resztę Twoich dni z takimi kłótniami? Z czegos one wynikają? Moż ektóres z Was ma jakis ukryty problem i wyzywa się na duperelach? A moze wreszcie ktoś \'odkrył\' prawdziwą twarz? nie postepuj pochopnie. ja uwazam, ze zdystansowanie się i zastanowienie a moze po prostu SPOKOJNA, szczera rozmowa z partnerem cos wyjaśni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hm, ja jestem dość uparta i czepliwa ale to też zależy od charakteru partnera. Byłam w związku, w którym kłóciliśmy się codziennie, strasznie męcząca sytuacja więc w końcu zerwałam... Z obecnym wielkie kłótnie zdarzają się co miesiąc a sprzeczki są czymś normalnym i nie widzę w tym nic dziwnego, nie można całe życie tylko do siebie szczebiotać i iść na ustępstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moOnN
Na pewno w każdej wypowiedzi jest wiele racji... na pewno wezmę sobie do serca słowa, iż powinnam sama zastanowić się nad swoim postępowaniem... mój narzeczony ma po prostu ciężki charakter, swoich racji broni do upadłego choćby "po trupach", najprostszym rozwiązaniem jest zgadzanie się z nim, choćby w duchu miało się inne zdanie - z jednej strony jest wytrwały (nie tak łatwo było mnie usidlić ;), życiowo zaradny (jak to się mówi, jest w życiu siłą sprawczą :), stać na gest opiekuńczości czy czułości wobec mnie, a z drugiej strony jeśli tylko jakaś moja uwaga go urazi zmienia się bardzo, potrafi być bezwzględny, kłóci się do upadłego (nie, nie, nie uderzył mnie nigdy ani nie obawiam się tego ;) Potrafi też oglądać się za innymi czy przesadzić czasami z piciem...typowy facet?:P Wniosek jest chyba taki, że to ja się muszę dostosować i nauczyć się przełykac gorzką pigułkę jaką czasami jest życie z nim i cieszyć się dobrymi stronami?... po prostu sama mam charakterek i zastanawiam się, czy starczy mi na codzień cierpliwości, by łagodzić konfliktowe sytuacje...na razie wszyscy łącznie z nim pytają o termin ślubu, a mi ciężko podjąć ostateczną decyzję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Potrafi też oglądać się za innymi czy przesadzić czasami z piciem...typowy facet? Wniosek jest chyba taki, że to ja się muszę dostosować i nauczyć się przełykac gorzką pigułkę jaką czasami jest życie z nim i cieszyć się dobrymi stronami?..." O mój Boże, widzisz i nie grzmisz??????????!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
la_parisienne - kłótnia charakteryzuje się rzucaniem talerzami, krzykiem i wyciąganiem wszelkich żali. Sprzeczki trwają 5 min, nie dotyczą ważnych spraw i przebiegają w raczej spokojnej atmosferze ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moOnN
ogląda się czasami to nie znaczy zawsze, poza tym nigdy nie było mowy o zdradzie i wierzę mu pod tym względem... z alkoholem kiedyś bywało różnie, ale teraz praktycznie nie ma problemu (ma mocną głowę i ludzie podczas spotkania zazwyczaj myślą, że wszystko jest ok, ale ja znam prawdę i potrafiłam się wkurzyć, jednak od dłuższego czasu nie mam powodów choć imprez było sporo, zdaje się nauczył się kontrolować spożycie ;) problemem są tu przede wszystkim nasze charaktery, które mogą uniemożliwić życie razem na dłuższę metę choć znam przypadki gdy ludzie praktycznie się nie kłócili, ale małżeństwo i tak nie przetrwało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nicktaki - dzięki:) u nas sprzeczka oznacza że ja fukam przez 30 minut, a on próbuje mnie ugłaskać a kłótnia - że zaciskam zębyz wściekłości 3-4 godziny, ryczę, czasami nawet całą noc wytrzymuję obrażona:D a trzecie stadium? kilkudniowa wojna podjazdowa? jak ją nazwać? (raz mi się zdarzyła w ciągu prawie 4 lat:D) czyli w sumie się zgadza:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moOnN oglądanie się za innymi, nawet jeśli nie ma mowy o zdradzie "nauczenie się" kontroli nad spożywanym alkoholem to poważne problemy w związku, a kwestia waszych niezgodnych charakterów tylko je pogłębia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaraz mnie tu wyzwą od katoli
ale napiszę. Wydaje mi się że żyjąc bez ślubu nie ma się błogosławieństwa i sami musimy sobie radzić z naszymi problemami. ja tak żyłam prawie 10 lat i zastanawiałam się tak jak ty. Potem był ślub i Bóg nam pobłogosławił...a my to błogosławieństwo odczuliśmy oboje. wydaje się nam teraz że "ktoś" nam pomaga rozwiązywać problemy, że jest nam lżej..."ktoś dba o nasz związek, kiedy sami o tym zapominamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moOnN
la_parisienne myślę, że wyraziłaś dokładnie to, co chodzi mi po głowie... jest tylko taki mały problem, że nie wybrażam już sobie bez niego życia... gdybym miała pewność, że ślub zmieni sprawy na lepsze tak jak miało to miejsce u mojej koleżanki oraz przedmówczyni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×