Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zagubiona w wielkich drzewach.

Co zrobic? Chyba tylko sie powiesic...

Polecane posty

Gość jednego nie rozumiem
ile wy macie lat dziewczyny???? takie odczuwanie, wrazenie, ze ma sie wszystko takie samo i inne pierdoly swiadcza tylko o tym, ze jeszcze nie doroslyscie do powaznego zwiazku! Nie uwierze jesli powiecie, ze macie okolo 30stki. Jestem pewna, ze mniej niz 25! Dorosniecie to zmadrzejecie! To jest tylko fascynacja, podejrzewam, ze gdybyscie zobaczyly Brada Pita na zywo i zamienil z nim slowko gadalbysie te same bzdury! Trzymaj sie swojego faceta, daje poczucie bezpeiczenstwa, z tego co widze to konkretny facet. Takie pierdoly, fruwanie, to mogly byc w wieku 16 -19 lat! Zycie jest brutalne i obawiam sie, ze ten cudowny wysniony, idealny ideal, poloweczka w rzeczywistosci, normalnym zyciu, gdzie sa problemy moze okazac sie kims zupelnie innym. Chyba szukacie wrazen, oby zycie nie dalo wam kopa w dupe!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tymilka
zagubiona..> tak jak pisałaś, ja też nie czułam od poczatku tej magii, takie przyjacielskie to bylo, wiec juz na poczatku zastnawialam sie czy to ma sens, on mnie przekonalam, ze trzeba sprobowac, a pozniej bylo coraz lepiej i uznalam, ze nie bede sie bawic w dziecinade i szukac jakiejs magii, ktora moze nie istnieje i ze to nie jest najwazniejsze. uznalam, ze to ze sie szanujemy, rozumiemy, mamy wspolne pasje wystarczy... jak sie okazalo do czasu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona w wielkich drzewach.
mam 26 lat. to nie dziecinada. co mam ci jeszcze napisac. Brad Pitt, phi, wiesz, Brada zostawmy w spokoju bo jest tylko wyswiechtanym wzorcem pana damskich serc. ja w swoim K. nie widze macho, ktory trzyma mnie za wlosy, bo jest taki przystojny, meski, ach i och. to po prostu czlowiek, z ktorym odnalazlam wspolna nic porozumienia, takiego, ze mozemy spojrzec sobie w oczy i juz wiemy. jesli tego nie rozumiesz, ze takie cos sie moze przydarzyc to przykro mi z twojego powodu. i ze swojego jeszcze bardziej, ze znalazlam takiego czlowieka tak pozno:( Tymilka, rozumiem Ciebie i widze, ze Ty rozumiesz mnie. wiem, ze ci ciezko, ja juz nie daje rady psychicznie, to rozdarcie wewnetrzne. ta pustka...nie sadizlam ze jest gdzie sktos taki jak K., myslalam, ze ejstem szczesliwa z narzeczonym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tymilka
jednego nie rozumiem...> otóż mam więcej niz 25 lat...a myslisz, ze ja tak nie myslalam jak Ty do niedawno, myslalam jak najbardziej i doecenialam to co mam, ja przez jakies 3 lata zwiazku nie przezywlam nawet jakiejs chwilowej fascynacji innym...ale jak sie zjawil ten drugi, to jak grom...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona w wielkich drzewach.
a teraz widze, ze jestem w potrzasku-inaczej tego nie mozna nazwac. w ktorakolwiek strone nie pojde, pociagnie to za soba czyjes cierpienie. chyba wole cierpiec sama, nzi zrobic to narzeczonemu. nie chce sie bawic w matke terese, po prostu nie mam tez odwagi. co za zycie, dlaczego ejstem taka slaba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zagubiona --> Z jego rodziną było o tyle łatwo, ze nie było okazji ich spotykać "przypadkiem". Raz spotkałam jego mamę - zachowała się w porządku, po prostu nie komentowała. Moja mama się nigdy nie wtrącała w moje życie, powiedziała że jeśli mieliśmy się rozstać (nie znała powodu), to lepiej że to się stało teraz niż np. po ślubie, ogólnie wspierała mnie. Mój ociec za to był wściekły (na mnie oczywiście). Potem jak poznałam męża, to traktował go na początku okropnie. Kiedyś nawet wykrzyczał mi że pewnie już wcześniej zdradzałam z nim tego pierwszego. Ciężki klimat, ale mu przeszło. jednego nie rozumiem --> Wybacz, ale po prostu zdajesz się nie rozumieć o czym mowa. To nie ma nic wspólnego z nastoletnim "fruwaniem". Co do wieku - ja w tym roku kończę 28, więc pudło ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne usta co czynią cuda
Myslę ,ze już masz odpowiedz-powinnas spróbować z tym do którego wzdychasz!!Zamęczysz sie takim zastanawianiem-co by było ,gdyby?!Skoro uważasz ,że nadajecie na tych samych falach,to po co ciągnąć coś co nie ma przyszłości?Pomyśl ,jak poczuje się Twój partner,gdy odkryje co się dzieje w Twoim sercu!Nie chciałabyś pewnie być na jego miejscu.Ja wiem ,że to nie jest łatwe-życie ogólnie nie jest łatwe,ale zadręczysz siebie i Swojego partnera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ojej, jakbym czytała o sobie. Tez jestem z bardzo dobrym człowiekiem i juz raz go zostawiłam i strasznie cierpiał. Cały czas spotykam się tez z byłym i nie mogę sobie darować że kiedyś go zostawiłam (właśnie dla tego z którym jestem). Nie ma dnia żebym o tym nie myslała. U mnie to jeszcze bardziej skomplikowane bo mam dzieci i inne sprawy, przeszkody. Tez nie wiem co robić. Ale ty jesteś bardzo młoda i Tobie radzę jednak iść za głosem serca. J

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tymilka
zagubiona..>ja bylam w potrzasku w zeszłym roku, teraz jest niby lzej, bo nie widuje tego drugiego, no ale ciagle o nim mysle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kliber77
Do autorki tematu --> Powinnas sie leczyć i to jak najszybcie.... To po cholere zawracałaś temu biednemu facetowi i marnowałaś mu te 4 lata co jesteście ze sobą? to były awaryjne drzwi dla Ciebie, czy co. Wygląda to tutaj że bawiłaś się jego uczuciami (jak wiele zresztą kobiet) ale jak z wami gadać to wy jesteście szlachetne i zawsze dobre :O Piszesz że kochatego ale nie tak jak tamtego... to nie jest normalne i na pierwszy rzut wygląda na jakieś zaburzenie (emocjonalne, psychiczne...) albo sie kogoś kocha i z nim jest albo nie. Plus to że jesteś (kolejną z wielu) ofiarą książek i filmów romantycznych i dlatego pierdolisz że wydaje Ci sie że ten z którym nie jesteś jest dla Ciebie "krojony na miare" Weź ustań z boku i trzeźwo obiektywnie spojrzyj na to co piszesz i myślisz bo jesteś w tym naprawdę śmieszna :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kliber --> Daruj sobie. Skoro dla Ciebie świat jest taki jednoznacznie czarno-biały, to nie pouczaj tych którzy poznali całą gamę szarości i garść kolorów. Frustrację radzę wyładować gdzie indziej i trochę zadbać oprzynajmniej o poziom języka w wypowiedziach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pogubiona również
mam podobną sytuację, z tym, że to już nie narzeczonym, tylko mąż. Wraz z obecnym mezem, wtedy jeszcze narzeczonym, wysprowadzilam sie do innego miasta. Tu poznalam M. Przyjaznilismy się, bardzo dlugo. M. nie byl w moim typie - niski, krepy, zadne pieknosc, kasiasty tez nie jest - ot, zwykly student. Przyjznilosmy sie przez kilka lat, nigdy nie myslalam o nim jako partnerze... ale to on, nie narzeczony mnie sluchal, pocieszal, byl, gdy potrzebowalam tego najbardziej. wiedzialam, ze jest we mnie zakochany, ale wspolnie ustalilismy, ze nic z tego nie bedzie, ze lubimy wspolnie spedzac czas, zwykla przyjazn i juz. moj maz jest przystojnym , dobrym facetem. Ale mnie nie zna jak M. i nie chce poznać... tuz przed slubem przekonalam sie, ze z m to nie tylko zwykla przyjazn, ze i mnie do niego ciagnie, ale odpychalam od siebie te uczucia. efekt: jestem pol roku po slubie. mam meza, z ktorym sie nie dogaduje i m zktorym spotykam sie ukradkiem. chociaz nie sypiamy ze soba (nie moglabym tegozrobic mezowi) tesknimy za soba. tesknie za nim, mysle o nim. chociaz jest przeciwienistwem meza, ktory jest zaradny, sliczny i w ogole och i ach. nie ma tego czegos... nie dla mnie... ogolnie - tylko sie powiesic. nie polecam. wiele razy probowalam to zakonczyc... ale nie potrafie zyc bez m.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pogubiona również
wątek z kasiatym poruszyłam dla tych, którzy posądzą mnie o materializm :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tymilka
ach, dlaczego jest takie trudne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona w wielkich drzewach.
dziekuej wam wszystkim za wsparcie i opowiadanie wlasnych historii, dziekuje. pogubiona rowniez, moj K. rowniez nie jest kompletnie w moim typie, ejsli chodzi o walory wizualne, ale to przeciez nie w tym rzecz. to nie jest tak, ze znalazlam sobie kogos idealnego, Alejandra z telenoweli, ktory ma dodac barw mojemu szaremu zyciu. ja sie o nic nie prosilam, serce samo poczulo, ze to ktos, kogo byc moze juz w zyciu nie spotkam. uwielbiam z nim rozmawiac, uwielbiam jego podejscie do swiata, jego humor, inelekt, wszystko... narzeczonego kocham, moga sobie niektorzy zarzucac, ze to nieprawda, ze jestem podla i wyzuta z wyzszych uczcuc, ale taka prawda-kocham go i nie chce jego smutku. dlatego pewnie sama bede cierpiec. sarkastyczna cyniczka, moi rodzice nie daliby mi spokoju, gdybym zostawila M.-oj nie, to byloby nie do przezycia a nowego partnera na pewno by nie zaakceptowali. z reszta moi rodzice sa bardzo konserwatywni, to, ze przelykaja tak stan rzeczy, ze mieszkamy na tzw kocia lape, jest wynikiem tylko tego, ze bardzo M. kochaja i szanuja i wierza, ze mnie nie zostawi. to takie trudne! serce rwie mi sie do K.!!! ale gdy pomysle o rozstaniu z M., serce peka na pol, nie moge mu tego zrobic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość johnny5
zostajac ze swoim obecnym partnerem ranisz go bardziej niz gdybys od niego odeszla, dajac mu w ten sposob szanse na odnalezienie swojej PRAWDZIWEJ milosci, bo z tego wynika ze twoje uczucie do niego nia nie jest nie zdziwilbym sie gdybys go jednak rzucila i po jakims czasie zwiazku z K. stwierdzila ze jednak poprzedni byl lepszy,jednak nie jestescie sobie z M chyba przeznaczeni, wiec odejdz i pozwol mu znalezc szczescie w ramionach innej kobiety,ktora naprawde bedzie go kochac jak sie kocha swoja druga polowke wg mnie to ty nie doroslas do swojego obecnego zwiazku bardziej martwisz sie tym co powie rodzina niz tym ze w ten sposob wyrzadzasz wielka krzywde M

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tymilka
nie idealnego rozwiazania w tej sytuacji....w sumie dalej jestem zagubiona, najbardziej obawiam sie tego, ze nawet jesli juz nigdy nie spotkam tego drugiego, to moze znow pojawic sie ktos taki jak on...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona w wielkich drzewach.
johnny 5, masz w zupelnosci racje, powinnam mu pozwolic odejsc, ale nie potrafie, on sam nie chcialby odejsc, rok temu chcialam odejsc, prosil mnie, zebym go nie zostawiala, czasem ejstem na niego zla, czasem mysle, ze ma to na wlasne zyczenie, bo nie chce mi ulatwic odejscia, z drugiej strony wiem, ze bedzie bardzo cierpial beze mnie. to trudne do opisania w skrocie. Tymilka, zawsze ejst takie ryzyko, jesli cos nam w zwiazku nie pasuje to zawsze ejst opcja, ze pojawi sie taki ktos. ja nie bede dawac recept nikomu, bo sama jestem glupia i sie miotam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość johnny5
lepiej to zrobic raz a dobrze, niz ryzykowac sytuacje w ktorej on sie bedzie meczyl dluzszy czas, zwlaszcza jesli to tobie nie bedzie dawalo szczescia nikt nie mowi ze to jest proste

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To może inaczej - zastanów się co czułabyś na miejscu swojego narzeczonego gdybyś wiedziała jaka jest sytuacja, czy nie cierpiałabyś, czy chciałabyś mieć poczucie że ta druga osoba myśli ciągle o kimś innym? Ja bym nie chciała..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pogubiona również
sarkastyczna masz racje. ale wiesz, myslenie to nie wszystko. jeszcze jest slub, samochod, mieszkanie, milion innych rzeczy, ktore laczy. Ja sie po prostu boje, mysle ze inne dziewczyny tez. wszystko wynika z naszego lenistwa i wygodnictwa. ot cała prawda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tymilka
no tak, tylko ze ja tak na prawde chyba nie chce od niego odchodzic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona w wielkich drzewach.
dziewczyny, (troszke nas sie tu zrobilo, wiec bede sie zwracac grupowo, pozwolicie:) to nie jest tak, ze niczym najwieksza cierpietnica pod sloncem zyje pod jednym dachem z narzeczonym, robie mu wielka przysluge itd. bo go kocham. jest nam dobrze. tylko wciaz umysl zatruwa mi fakt, ze mogloby byc mi z kim slepiej, a tym kims jest K.:( to jest najciezsze, to poczcucie, ze nawet nei wiem, jak by to bylo, ze nawet nie sprawdze... a to, ze wygodnictwo to inna para kaloszy i tez musze sie zgodzic. poza tym masa wspolnych spraw, napietrzonych przez te 4 lata-wspolny remont mieszkanka, wspolny samochod, wspolne 2 koty ze schroniska. ciezko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pogubiona również
zagubiona tylko nie wpadnij przypadkiem na pomysł, że po slubie wszystko się ułoży nie ułoży się. mimo obietnic, nie zapomnisz o tamtym. szlag by to. najgorsze jest to, że wiem, że kiedyś się wszystko sypnie. nie umiem prowadzić podwójnego zycia. Wyrachowania mi brakuje. Chociaż to dobrze w zasadzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona w wielkich drzewach.
narzeczony zauwazyl, ze stalam sie inna, zapytal wprost. wyznalam, jak na spowiedzi, ze nie wiem juz sama, ze go kocham, ale czegos mi brakuje, ze byc moze jest ktos, kto mnie fascynuje. nie potrafie opisac tego, co sie dzialo, zagral znow na moich najslabszych strunach, zna mnie doglebnie, wiedzial, co na mnie zadziala...wspomnienie tego, co budowalismy razem, pytanie, czy chce sie rozstac i nigdy go juz nie zobaczyc...to straszne. moze to brzmi, jak wynurzenia nastolatki, ale ja naprawde cierpei, nie wiem w ktora strone pojsc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pogubiona również
🌼 słonko pomyśl o sobie póki masz czas, poki nie przyrzekalas mu milosci i wiernosci. na mnie już za pozno. wiem, że musze zapomniec o m. tylko to takie trudne... tym bardziej, że jest tak blisko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona w wielkich drzewach.
pogubiona, masz z M. codzienny kontakt? jak czesto go widujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pogubiona również
ostatnio - codziennie wspólne zakupy, spacery odwozi mnie do pracy... niedlugo zaczyna nowy semestr studiow, wiec bedziemy sie widywac rzadziej. wczesniej bywalo tak, ze postananawialismy z tym skonczyc.... najdluzej nie widzielismy sie prawie rok. i co z tego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona w wielkich drzewach.
dobre, ja z moim K. nie widzialam sie tez rok najdluzej, potem nie moglismy dluzej zniesc rozlaki, i tak w ciagu tego roku pisalismy do siebie maila co 2 dni. tylko widzisz, moj K. jest mezczyzna, ktory wie, czego chce, rowniez byl w zwiazku, tez 4 letnim, gdy mnie poznal. tylko on byl mniej zwiazany z dziewczyna, nie mieszkali razem. rozstal sie z nia, stwierdzil, ze nie potrafi tak dluzej. a ja...moze ejstm zalosna, bo nie potrafie podjac decyzji...zal mi samej siebie.ale mam tez swoje pwoody:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×