Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

dzidzia-piernik

PICIE W SAMOTNOŚCI

Polecane posty

Gość taka lala
mam kolegę ... on codziennie wypija 2-3 piwka przed telewizorem... niby niewiele ale nie chce pzestać... jego dziewczyna nie miała siły już z tym walczyć - odeszla...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja pierdzielęęęę
Jestem baba a wypijam 2,3 piwa dziennie przed kompem. Mam sie obawiac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biskupa dupa zona
a ja codziennie pije piwko wieczorem i to nie w samotnosci i nic mi nie jest :p przesadzacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
NIE przesadzamy! Tak się zaczyna alkoholizm, o ile już nie trwa. I każdy mówi to samo: " tylko piwko, tylko dwa, co to jest? Nie przesadzaj" A kobieta ma inny metabolizm niż mężczyzna i uzależnia się szybciej, głębiej i bardziej beznadziejnie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja pierdzielęęęę
ja akurat zdaje se sprawe z tego że to alkoholizm:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zrób coś z tym, zgłoś się po pomoc, nie pozwól, żeby nałóg zniszczył Ci życie! Proszę Cię, Na pewno masz po co żyć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biskupa dupa zona
prosze cie wiem co to alkoholizm - mam w rodzinie alkoholika . ja pije gdy mam ochote jak nie to nie a nie ze musze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja przyjaciolka tak pije a jest bardzo mloda..pije w samotnosci do upadlego, bardzo czesto :( a ja nigdy z nia o tym nie rozmawialam..to jedna z najwiekszym porazek w moim zyciu nie wiem jak rozmawiac zeby nie pila mam ojca alkoholika i wiem jak trudno bylo mu z tego wyjsc..to graniczy z cudem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja pierdzielęęęę
No właśnie,kiedy nie mozna to specjalnie mnie nie kręci. Ale nigdy sie nie upiłam,jak to jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka lala
sory ale jeżeli koleś nie jest w stanie zrezygnować z tych 2 lub wiecej piwek + co sobote imprezka - to ja już sie balaby takiego kolesia i też wiem co mowię bo mój ojciec miał z tym tak duże problemy ze matka tez powiedziała "wróć do nas jak się wyleczysz" - przykre ale prawdziwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Problem polega na tym, że KAŻDY alkoholik ma w swojej historii zdanie: "piję kiedy chcę, a nie kiedy muszę". Tylko, że z czasem okazuje się, że chce codziennie, ale wciąż powtarza uparcie, że nie musi. Są różne odmiany alkoholizmu. Jedna z nich - to picie ciągami. Wiele miesięcy przerwy i ciąg. I tak latami. Aż przychodzi delirka lub inny marny koniec, Już nie wymieniam skutków osobistych czy społecznych. A zdrowie? A zagrożenie żółtaczką typu C? Marskością wątroby? Zapaleniem, rakiem trzustki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam jednego takiego
pije i cholera żyje! ale już dawno na szczęście mnie z nim nie ma. nigdy nie lubiłam jego gęby kiedy pił i chował butelki w całym mieszkaniu, i tego odrażającego odoru kiedy chciał się ze mną kochać bo wydawało mu się, że jest pociągający. brrrrrrrrrrrrr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cichopijki Agnieszka w czasie studiów piła towarzysko, tyle co wszyscy. Potem, kiedy urodziło się dziecko, miała kilka lat przerwy. Czasem sporadycznie jakieś wino do kolacji z mężem. Albo sporadycznie sama, kiedy mąż wyjeżdżał w delegację, a wyjeżdżał coraz częściej. Coraz częściej wino towarzyszyło jej samotnym wieczorom, a potem jakoś tak niepostrzeżenie zmieniało się na wódkę: wiśniówkę, bolsa, smirnoffa. Mieszka na małym osiedlu, gdzie wszyscy się znają, więc wracając z pracy wysiadała przystanek wcześniej, żeby bezpiecznie kupić flaszkę. Często zmieniała sklepy. Na początku, kiedy mąż wyjeżdżał, było jej smutno, potem przestało być ważne, a jeszcze potem przeszkadzało, jak był. Już zaczął coś zauważać, tłumaczył, kontrolował, zawracał głowę. Musiała wyglądać przez okno, czy nie wraca, żeby zdążyć schować butelkę do bębna pralki. Na pozór wszystko było w porządku. Nigdy nie upiła się publicznie, nie zawaliła pracy. Dyrektorka, której przyznała się, że idzie na odwyk, była mocno zdziwiona. Ale trudno już było znieść poranny wstręt do siebie, słowa syna: znowu pijesz, i poczucie, że traci kontrolę nad własnym życiem. Gdy w Łukowie wyliczyła swój litraż, wyszło niedużo: 0,44 m sześc., czyli dwie beczki 200-litrowe plus 40-litrowe wiadro. To nic w porównaniu z litrażami kolegów: 10–11 m sześc., ale w przeliczeniu na czas oznacza to 2 lata 6 miesięcy i 4 dni z życia spędzone po pijanemu. Koleżanka Agnieszki z Łukowa, pielęgniarka Małgosia, swoje pół metra sześciennego także wypiła w całkowitej samotności, powtarzając: piję za swoje, nikogo nie krzywdzę, nikt mnie nie widzi, więc co za problem. Pamięta swój pierwszy raz. Rodzeństwo odeszło z domu, została sama z matką, jakaś taka pusta i niepotrzebna. Wracając z pracy poszła po zakupy. To był impuls, dorzuciła do koszyka ćwiartkę i sok. Potem usiadła w kuchni, czytała i popijała drinki. Cudowne rozluźnienie, wszystko zaczęło wyglądać jakoś inaczej, lepiej. Potem już w każdy wolny dzień popędzała czas wódką. Piła w każdy weekend. Było dobrze aż do urlopu, który zmienił się w tygodniowy ciąg. To nie była jakaś ostra jazda z szaleństwami i urwanym filmem, tylko picie, sen, picie, sen. A potem wymioty, roztrzęsione ręce, obsesyjne myśli o alkoholu i szpital. Szybko to poszło, ale u kobiet na ogół idzie to szybciej. Okres męskiego picia to około 20 lat, u kobiet 5–10, ale czasem wystarczy i rok, żeby się uzależnić. – To jest cienka, czerwona linia. Człowiek wraca zmęczony do domu i mówi: muszę się napić. Myśli, że tylko tak mówi, a naprawdę musi – tłumaczy Bożena Snella-Mrozik. Picie do lustra to dla mężczyzn oznaka największej degeneracji, u kobiet często początek, klasyka alkoholizmu. Wyłączony telefon, zasłonięte zasłony, półmrok, w domu wszyscy śpią, cicho, bezpiecznie. I kobieta ze szklanką w ręku schowana na podłodze między fotelem i kanapą znieczulająca świat. Alkohol jest jak balsam na duszę. Pewnie, że picie przynosi poczucie winy. Ale przecież pod poczucie winy fantastycznie się pije. Kobiety potrafią ukrywać picie latami. Dr Luba Szawdyn, terapeutka uzależnień, wspomina pacjentkę, która przez siedemnaście lat piła późnym wieczorem na stryszku i pewnie piłaby dalej, gdyby któregoś razu nie spadła ze schodów. W Łukowie z kolei opowiadają o przypadku kobiety, której alkoholizm wyszedł na jaw po rutynowej operacji pęcherzyka żółciowego. W szpitalu przez kilka dni nie dostała alkoholu i skończyło się to delirium. Flaszka w pustym gnieździe – Mężczyźni częściej sięgają po alkohol jako środek pobudzający. Piją towarzysko, czasem krzykliwie, agresywnie. Zapijają niepowodzenia zawodowe – tłumaczy Halina Ginowicz, terapeutka z Łukowa. – Picie kobiet jest bardziej emocjonalne, głuszy lęki, depresję, samotność. Najczęściej tłumaczą, że piją z powodu problemów domowych. Według badań Uniwersytetu w Göteborgu kryzys małżeński sześciokrotnie zwiększa ryzyko alkoholizmu u kobiet. Kobiety z niestabilną sytuacją życiową, rozwiedzione, samotne stanowią coraz liczniejszą grupę na odwykach. Przyjęło się, że w życiu kobiety są dwa momenty szczególnego ryzyka. Pierwszy to lata 21–30, gdy kończy się studia, zaczyna karierę, wychodzi za mąż, rodzi dzieci. To czas zmiany ról, któremu towarzyszą konflikty, załamania, intensywne emocje niosące ryzyko picia problemowego. Często dochodzi do tego poczucie, że nie spełniły się młodzieńcze marzenia, nie udało się zrealizować planów. Moment drugi to lata 49–59, czas utraty ról życiowych, gdy dzieci odchodzą z domu pozostawiając puste gniazdo, odchodzi się na emeryturę, trzeba zaakceptować starzenie, utratę atrakcyjności. Panie koło 60 to nadal grupa kobiet pijąca najmniej, ale i tu widać pewien ruch. – Emerytki i rencistki robią to, do czego nie miały okazji przez całe życie, a drinkowanie staje się dla nich nowym sposobem życia – opowiada dr Luba Szawdyn. – Raczą się piwem z sąsiadkami albo popijają koniaczek zapisany na serce przez lekarza, tyle że w coraz większych ilościach i nie zauważają, kiedy się uzależniają. Tę grupę leczy się najtrudniej. Nie mają motywacji. No bo po co? Dla kogo? Jeszcze trudniej przyznać się im do choroby, bo słowo alkoholiczka to zwłaszcza dla starszego pokolenia straszny wstyd. A stara alkoholiczka to już w ogóle lepiej nie mówić. Między octem i olejem Pytani o zawody wysokiego ryzyka terapeuci trochę żartem wymieniają chirurga i hydraulika dla mężczyzn, a dla kobiet gospodynię domową, nauczycielkę, pielęgniarkę. Z drugiej strony wiadomo, że dużo piją kobiety pracujące w tradycyjnie męskich zawodach. Chcą naśladować męski styl bycia, demonstrują równość. – Nie pijesz, zakablujesz – opowiada policjantka Jadzia lecząca się w Łukowie, która swoją „przygodę” z alkoholem zaczęła na służbie od gorzkiej żołądkowej. – W pracy byłam kumplem od wszystkiego, a jednocześnie faceci mnie adorowali. Miałam poczucie, że to sytuacja uprzywilejowana. Mogłam zawsze na nich liczyć, a potem w rewanżu postawić flaszkę. – Każdy, kto pije, jest przekonany, że pracuje w zawodzie wysokiego ryzyka. To dobre tłumaczenie. Ze mną też tak było – wspomina Anna Pietrzak, solistka popularnego w latach 70., a dziś reaktywowanego zespołu Partita, prowadząca także wraz z mężem ośrodek terapii i profilaktyki uzależnień dla młodzieży. Po koncertach pili wszyscy, tylko że ona bardzo szybko zaczęła mieć z tym kłopoty. Upijała się bardziej niż inni, urywał jej się film. Rano po bankiecie widziała w oczach ludzi litość, pogardę, obrzydzenie. Myślała gorączkowo, co tym razem narozrabiałam: krzyczałam? obraziłam kogoś? zdjęłam bluzkę? – Po alkoholu wychodził ze mnie kawałek diabła. Robiłam rzeczy nieprzewidywalne, niemieszczące się w moim kodeksie moralnym – opowiada. Starała się pilnować, przez kilka imprez było miło, a potem znowu wysiadały hamulce i szło do końca. Przerzuciła się na babski styl picia – kieliszek wina sączony przez cały wieczór i nerwowe liczenie minut, kiedy wyjdą goście, mąż położy się spać, a ona wreszcie będzie mogła sięgnąć po butelkę schowaną w spiżarni między octem i olejem. Syndrom Bridget Jones Zawsze grupą wysokiego ryzyka były żony alkoholików pijące po to, by on wypił mniej albo żeby został w domu. Ostatnie lata dodały nowe typy do galerii alkoholiczek: dziewczyny ze złotych klatek, które sprzedały się w jasyr starszym bogatym panom, żony wymieniane na nowszy model, bizneswomen, które po powrocie do domu zrzucają służbowy mundurek i nagradzają się drinkiem za ciężki dzień. – Kończy się model, w którym mężczyzna pracuje i łoży. Kobiety mają własne pieniądze, ciężko pracują i są przekonane, że mają prawo pić – mówi dr Luba Szawdyn. – Biorą na siebie wszystkie role, jakie świat wymyślił: profesjonalistka, żona, matka, kochanka, kierowca, sprzątaczka, kucharka i w końcu się pod tym balastem załamują. Szukają w alkoholu paliwa do życia. Z badań prowadzonych przez ostatnich 20 lat w Wielkiej Brytanii wynika, że grupą kobiet, która pije najwięcej, są młode (20–30 lat) profesjonalistki z wyższych klas społecznych, dobrze zarabiające i nieobciążone obowiązkami rodzinnymi. W Polsce też już je widać – wykształcone, niezależne, z sukcesem, które mają w życiu wszystko prócz ciepła. – Ten typ kobiet można już spotkać na odwykach, ale na razie nie jest ich wiele. One się jeszcze dopijają. Największa fala przyjdzie za kilka lat – przewiduje Bożena Snella-Mrozik. Potwierdza to Ewa Woydyłło, psycholog i terapeutka uzależnień, w wywiadzie udzielonym „Wysokim Obcasom”: „To dość liczna grupa kobiet sukcesu, które weszły przebojowo w świat życia zawodowego. Są ambitne, nastawione na sukces. Przy czym swoje cele osiągają nie tylko dla siebie – często spełniają jakieś dążenia rodziców, rywalizują z mężem. W Szwajcarii, w Ameryce alkoholiczek nie jest więcej, niż było, bo tam kobieta już się nie miota, już nie musi niczego udowadniać. A u nas jeszcze musi. W życiu kobiet pojawiło się ogromne napięcie, a wszystkie sygnały, jakie płyną od społeczeństwa, wciąż je wzmagają: a to jesteś za stara, bo masz już 35 lat i nie możesz zostać przyjęta do pracy, a to nie masz długich nóg, a to nie znasz czterech języków... Facet nie zna i dostaje pracę, a kobieta nie”. Piciu kobiet sprzyja także moda na lekkie alkohole. Nikogo nie dziwi ani nie oburza widok kobiety z puszką piwa czy kieliszkiem wina w ręku. To jest społecznie akceptowane. Problem zaczyna się wtedy, kiedy zaczyna się choroba. Mężczyznom więcej się wybacza. Alkoholik nie myśli: przestałem być mężczyzną. U alkoholiczek wraca to jak refren: przestałam być kobietą. „Byłam odarta z szacunku i godności. Czułam do siebie wstręt i obrzydzenie. Nienawidziłam siebie tak bardzo, że prawie zawsze miałam ochotę zrobić sobie krzywdę. Byłam zmiętą, szarpaną torsjami i nie mogącą złapać oddechu szmatą” – to jedno z wielu podobnych wyznań uzależnionych kobiet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ononononon
Może ponowimy temat? :) Przyznam szczerze że też mi się zdarzy ale ja to pije czasem juz z bezsilności że mi się w życiu nie układa w tych ważnych kwestiach a wydaje mi sie ze zasluguje na cos wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powiem tak
to ja wam napiszę jak jest u mnie. Powiedzcie, czy to alkoholizm już, czy nie? Lubimy oboje z mężem wypić piwo. ja wypiję 1-2, on 3-5 ale nie jest tak co dziennie, czy raczej co wieczór. Bardziej na wekeend, chociaz czasem on chce piwo w tygodniu i ja kupuje, lub on sobie i wtedy dla mnie. Nie pijemy razem, każde z nas siedzi w swoim pokoju, przy czym nie jest to oznaka jakiejkolwiek wojny, czy czegoś w tym rodzaju, po prostu on przy kompie, lub tv i ja też ale u siebie, bo tak lubię. Teraz tez siedzę przy kompie i popijam piwko a on swoje osuszył i idzie spać. Czy to już jest nałóg? Nie piję wódki, bardzo rzadko drinka, nie lubię wina, ale piwa lubię sie napić, jestem alkoholiczką??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dark_monk
pije w samotnosci i zle mi z tym, choc nigdy sie nie upijam. wszystko w tedy proste i przede wszystkim czas szybko leci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba-normalny
a ja codziennie po pracy wypijam 1-2 piwka i 0.25 l jakiejs dobrej wódeczki i dobrze mi z tym, nie zaniedbuje pracy, rodziny i żona się temu absolutnie nie sprzeciwia, ludzie przesadzacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mony 19
Ja pije codziennie 1- 2 piwa i łapie sie na tym ze zawsze mi mało ostatnio staje sie nerwowa jak nie mam piwka wieczorem a nawet juz z rana o tym myśle. Bywaly czasy ze pijalam sama wodke lub wino i to do momentow kiedy urywal sie film i mialam spore problemy w domu bo zawsze bylam agresywna albo zrobilam cos czego potem zalowalam... wszyscy wiedza ze mam z tym problem ale juz nikt nie reaguje chociaz teraz juz to tylko piwa i wszystko pamietam po nich , nie awanturuje sie i jestem spokojna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brunetka33
ja pije sama choć mam 33 lata ,jest mi z tym żle ale samotność robi swoje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytałem kilka wypowiedz tutaj. Jest piątkowy wieczór. Siedzę przy komputerze. Może coś o mnie- jestem facetem, mam 32 lata. Półtora roku temu zerwałem z dziewczyną. Byliśmy razem cztery lata, w planie ślub. Nie, inaczej- to ona ze mną zerwała. Było bardzo ciężko, liczyłem na wsparcie przyjaciół. Oni też zawiedli. Nagle stało się tak że nie miałem miłości swojego życia, nie miałem 'przyjaciół' ( sam z nimi 'zerwałem'- kiedy najbardziej ich potrzebowałem, odwrócili się, więc pomyślałem że to żadni przyjaciele ). Zostałem sam. Pierwsze wieczory - upijanie się na umór żeby zapomnieć... Potem, po okresie wielkiego 'doła' momenty euforii, jakaś udana impreza, myślenie w kategoriach 'nie jestem samotny, jestem 'singlem', jest pięknie. Oszukiwanie samego siebie. Człowiek 'podchmielony w towarzystwie' myśli tymi kategoriami. Fajna zabawa dzisiaj wieczorem, chu... z tym co było, fajnie jest i ok. A właśnie wcale tak fajnie nie jest. Potem przychodzi dzień następny, kac i czarne myśli. Dzisiaj jest piątek, przed chwilą zadzwoniłem do swojej 'dziewczyny'. Piszę w códzysłowiu, bo nie jestem pewien czy to tak naprawdę moja dziewczyna. Poznałem ją na internecie jakiś czas temu. Spotykamy się, jest fajnie. Ale czy do końca? W mojej wyobraźni już widzę nas razem przez całe życie, pobieramy się, mamy dzieci,, wszystko jest pięknie, sielanka... Nie znamy się długo, zaledwie pół roku, a już zakręciła mi w głowie. ( wiem, to może naiwne, ale właśnie tego szukam w życiu). No więc, przed chwilą dzwoniłem do niej - i cóż, na jutro ma już swoje plany, pojutrze chyba też... Pochlastać dałbym się za nią, a okazuje się że nie jestem dla niej zbyt wiele wart. Ot, jakiś koleś, z którym można wyskoczyć na kawę. Kupiłem flaszkę, siedzę, i tak sobie polewam. Odczuwam to że z moich nadziei na nową miłość która niedawno się zaczęła nici- że to tylko moje urojenia, albo niespełnione nadzieje. Jutro pewno zrobię to samo. Jutro sobota, już wiem że nie spotkam się z Nią, w niedzielę też, nawet gdybym zadzwonił wiem co powie - że niedziela to dzień na rodzinę itp itd a wieczorem trzeba się przygotować już na poniedziałek w pracy. Jutro sobota. W niedzielę jej nie zobaczę, potem już tydzień w pracy itd. Jedyne co pozostaje to telewizor i jakaś flaszka jutro... Proszę wszystkich czytających o niepisanie złośliwych komentarzy. Łatwo jest oceniać, ale spróbujcie czasem wczuć się w tą drugą osobę Pozdrawiam Marcin

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytałem kilka wypowiedz tutaj. Jest piątkowy wieczór. Siedzę przy komputerze. Może coś o mnie- jestem facetem, mam 32 lata. Półtora roku temu zerwałem z dziewczyną. Byliśmy razem cztery lata, w planie ślub. Nie, inaczej- to ona ze mną zerwała. Było bardzo ciężko, liczyłem na wsparcie przyjaciół. Oni też zawiedli. Nagle stało się tak że nie miałem miłości swojego życia, nie miałem 'przyjaciół' ( sam z nimi 'zerwałem'- kiedy najbardziej ich potrzebowałem, odwrócili się, więc pomyślałem że to żadni przyjaciele ). Zostałem sam. Pierwsze wieczory - upijanie się na umór żeby zapomnieć... Potem, po okresie wielkiego 'doła' momenty euforii, jakaś udana impreza, myślenie w kategoriach 'nie jestem samotny, jestem 'singlem', jest pięknie. Oszukiwanie samego siebie. Człowiek 'podchmielony w towarzystwie' myśli tymi kategoriami. Fajna zabawa dzisiaj wieczorem, chu... z tym co było, fajnie jest i ok. A właśnie wcale tak fajnie nie jest. Potem przychodzi dzień następny, kac i czarne myśli. Dzisiaj jest piątek, przed chwilą zadzwoniłem do swojej 'dziewczyny'. Piszę w códzysłowiu, bo nie jestem pewien czy to tak naprawdę moja dziewczyna. Poznałem ją na internecie jakiś czas temu. Spotykamy się, jest fajnie. Ale czy do końca? W mojej wyobraźni już widzę nas razem przez całe życie, pobieramy się, mamy dzieci,, wszystko jest pięknie, sielanka... Nie znamy się długo, zaledwie pół roku, a już zakręciła mi w głowie. ( wiem, to może naiwne, ale właśnie tego szukam w życiu). No więc, przed chwilą dzwoniłem do niej - i cóż, na jutro ma już swoje plany, pojutrze chyba też... Pochlastać dałbym się za nią, a okazuje się że nie jestem dla niej zbyt wiele wart. Ot, jakiś koleś, z którym można wyskoczyć na kawę. Kupiłem flaszkę, siedzę, i tak sobie polewam. Odczuwam to że z moich nadziei na nową miłość która niedawno się zaczęła nici- że to tylko moje urojenia, albo niespełnione nadzieje. Jutro pewno zrobię to samo. Jutro sobota, już wiem że nie spotkam się z Nią, w niedzielę też, nawet gdybym zadzwonił wiem co powie - że niedziela to dzień na rodzinę itp itd a wieczorem trzeba się przygotować już na poniedziałek w pracy. Jutro sobota. W niedzielę jej nie zobaczę, potem już tydzień w pracy itd. Jedyne co pozostaje to telewizor i jakaś flaszka jutro... Proszę wszystkich czytających o niepisanie złośliwych komentarzy. Łatwo jest oceniać, ale spróbujcie czasem wczuć się w tą drugą osobę Pozdrawiam Marcin

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc. ja wlasnie wzielam flaszke i sobie pije sama przed komputerem. to jest moj pierwszy raz. mam nadzieje ze zapomne o wszystkim. nie chce mi sie juz zyc. codziennie mysle sobie o tym ze chcialabym sie juz nie obudzic albo zeby sie upic i zeby szybko dzien minal bez stresu, nerwow i smutku. jestam z chlopakiem ponad 4 lata bardzo go kocham ale nie moge przestac myslec o rozstaniu. zdaje mi sie ze jetem tylko dla niego ciezarem. nie mam pracy on mi daje pieniadze na zycie w warszawie. od rodziny nie mam pomocy. jeszcze pol roku temu zdawal mi sie taki zakochany glaskal mnie mowil caly czas ze mnie kocha i w ogole a teraz tylko to mowi jak ja pierwsza mowie. nie watpie w to ze mnie kocha ale nie rozumiem jego zachowania. ostatnio jak sie upilam powiedzialam mu mniej wiecej tak ze on mnie zmusza do seksu i czuje sie winna jak mu odmawiam. wiem ze jak mu odmowie to on to zrozumie. tylko nie wiem dlaczego ja sie tak czuje. jest bardzo zazdrosny. chyba sobie zaczelam wmawiac ze nikt mi nie jest potrzebny oprocz niego do szczescia. tylko ze przed chwila weszlam na nk na profil moich najlepszych kolezanek ktorych on nie lubi. pisaly sobie bardzo fajne komentarze. ja od nikogo takich nie dostaje... bo nawet nie mam od kogo. razem mamy konto i ja nie moge miec kogo chce. dzisiaj powiedzialam mu ze moze sobie jechac na dyskoteke beze mnie albo gdzie chce. mowilam szczerze. tylko ze on nie pozwolilby mi samej nigdzie pojechac bo uwaza ze ja nie poradzilabym sobie z nachalnymi chlopakami. i ze napewno mnie ktos bedzie podrywal bo jestem taka ladna sexowna i w ogole. tylko ze ja mam calkiem inne zdanie. jakies trzy lata temu pojechal do belgii. poszlam do baru z kolegami ze wsi dowiedzial sie o tym od mojej przyjaciolki. mozna powiedziec ze go w pewnym sensie zdradzilam. wybaczyl mi. ale dowiedzialam sie ze przed wyjazdem do belgii oszukal mnie ze sie zle czuje i nie przyjechal do mnie tylko do tej przyjaciolki co mu powiedziala o tym barze. ona byla w nim zakochana chciala sie przez niego otruc bo chciala go pocalowac a on sie dal sie i byl dalej ze mna. kilka razy byly takie przypaly z dziewczynami ze mnie oklamywal. ale wiem ze napewno mnie nie zdradzil... nie wyobrazam sobie zycia bez niego i nie chcialam go tu przedstawic zle. on jest naprawde kochany. gdyby nie on to dawno by mnie tu nie bylo. przez klotnie z rodzina przez samotnosc przez brak jedzenia w warszawie. ale to nie tylko przez niego pije. po maturze wyjechalam do warszawy mieszkam u wujka za darmo. z ojcem i dwoma siostrami. jedna jest naprawde kochana jak nie ma tej drugiej w domu. jak byla tu na wsi to super bylo pomiedzy nami. zadnych klotni. zawsze bylysmy razem. zabieralalm ja razem z chlopakiem na festyny i w ogole. jak wyjechala do warszawy i jest z ta druga sioatra jest taka sama jak ona. okropna. przyjechalam do warszawy nie mialam zadnej kasy. u siostr i chlopaka zapozyczylam sie na ok. 300 zl. ta moja "kochana" siostra zalatwila mi prace. pracowalam tam miesiac ale jednego dnia jak musialam stac w kawiarni 13 godzin zrezygnowalam. ledwo co szlam. dostalam 600 zl wyplaty. polowe musialam od razu oddac. druga polowe wydalam na jedzenie i najpotrzebniejsze rzeczy. jak zostalam bez kasy nie mial mi kto pomoc. mam dala mi raz 50 zl. moj chlopak jeszcze mial slaba wyplate. pomagal mi jak mogl. siostry nic mi nie daly. wiedzialy ze nie mam pieniedzy. lodowka byla ciagle pusta... im bylo latwiej bo w pracy jadly. nawet chcialam cos sprzedac ale nie mialam co. moja najcenniejsza rzecz to byl telefon i bizuteria od mojego Misia. z ojcem sie nie odzywam ponad rok juz. chcialam sie pogodzic. podeszlam pierwsza do niego w Wigilie zlozylam mu zyczenia. w swieta bylo w miare dobrze a potem juz tak samo nawet gorzej. mam wrazenie ze gdybym zniknela to by tego nie zauwazyl. kiedys mnie pobil bo nie chcialam isc do siana bo chcialam sie uczym. wstawila sie za mna siostra. obie dostalysmy. ucielkysmy z domu. do mojego chlopaka. ona sie z nim normalnie odzywa. a nie.. nie umiem mu tego wybaczyc. nie raz chcialam sie zabic. kilka razy chcialam podciac sobie zyly. teraz ma blizny. kilka razy wzielam duzo tabletek. jakie byly. kilka razy troche mi sie w glowie zakrecilo. raz nie moglam chodzic. raz powiedzialm kolezance co zrobilam przyszla do mnie. mialam zwidy chcialo mi sie spac ale ona nie pozwolila. chcialam sie powiesic ale sie balam. wyczytalam kiedys na internecie ze mozna umrzec jak sobie ktos wstrzyknie powietrze do zyly. balam sie... ale teraz mam najlepszy sposob. posobno mozna dolac kilka kropel wody utlenionej do wodki i mozna umrzec. boje sie zostawiac czterech osob. mojego Misia, mojej mamy, siostry i najmlodszego brata. byc moze powinnam sie leczyc ale jak narazie nie mam za co i nie ma mnie kto zmusic. strzasznie mnie dobija to ze nie mam pracy. tez to ze nie bede miala swojego domu i wesela. chyba ze ja sama na to zarobie. rodzice mi sie pomoga. jestem czarna owca... to mnie przeraza. chcialabym juz miec swoj kat. zebym sie czula bezpiecznie i stabilnie. chcialabym siec jakies takie zwierzatko zebym nie czula sie samotnie. Misiak obieczl mi na uodziny kroliczka. bardzo sie ciesze ale to dopiero w styczniu. mie wiem czy komukolwiek bedzie sie chcialo to czytac... troche dlugie to jest. tylko prosze nie piszcie mi ze powinnam sie leczyc i w ogole... chcialabym zeby mnie ktos zrozumial... bo wydaje mi sie ze nikt kto wie o moich problemach nie rozumie mnie. moj chlopak powiedzial ze on nie potrafi mnie zrozumiec. dziekuje temu kto to przeczyta... moze jutro bedzie lepszy dzien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak bardzo chcalabym zeby mi ktos pomogl zebym w koncu byla szczesliwa:( wiem ze bez niego nie da rady. tylko nie wiem jak mu to powiedziec:( jak zaczne mówic to powie zebym przestala... ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BIZNESMEN25LAT-WWA
wydaje mi sie ze picie w samotnosci jest złe, no ale co poradzic. takie jest zycie kazdy ma swoje - inne problemy i kazdy wie co robi. ja tez pije z 3 lata po pare piwek dziennie (teraz3) i nie zadobrze mi z tym. Po prostu "my", niektorzy...nie potrafimy sie przystosowac do swiata ktory nas otacza, bardzo nas boli i wiemy ze nikt nam nie pomoże bo nie mamy w swoim otoczeniu osob ktore chociaz troche by zrozumialy nasz bol (moj przyklad - rozstaje sie z laskami bez powodu 2,3 lata lub pare miesiecy), kazda byla taka sama, nawet nie umiala powiedziec o co jej chodzi tylko pisały z innymi. neisety w starciu z czyms takim sczezra milosc nie ma szans bo nowa osoba wydaje sie idealna, wiec ja bym sie zamartwil ciagle przezywajac to samo. znalazlem wyjscie - smiech z tego i alkohol. jak narazie miewam sie dobrze. pozdrawiam wszystkich i zycze szczescia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam. czy jak co dziennie poznym wieczorem jak wszyscy zasna wypije na szybkiego emerytke i przepije piwem tak juz od 15 stycznia to jestem alkocholikiem ?/ mam 19 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytałam o piciu bo mój mąż pije i zastanawiam się co mam z tym zrobić. Na pozór ma pracę i dni kiedy jest trzeźwy. Piątkowe, sobotnie i niedzielne wieczory spędzam samotnie bo on się upije i śpi. Wczoraj przeszedł sam siebie :jak wróciłam od kosmetyczki o 19 zastałam go śpiącego przy komputerze, chwilę później widziałam jak bezwiednie śpiąc oddał mocz! Dla mnie to był szok przed snem płakałam i do tej pory łzy mi się kręcą w oczach. Nie lubię go za to że niszczy swoje zdrowie i moją psychikę. Najczęściej właśnie mówi że wypił trzy piwa, ale mam powody sądzić że to kłamstwo bo kilka razy miałam dowody na to że pije co popadnie, czystą, wino, likiery,śliwowicę nawet szampana którego oficjalnie nie lubi. Myślę coraz poważniej o pozwie rozwodowym - ale czy to go otrzeźwi? czy jeszcze gorzej wpędzi w nałóg? Nie mamy dzieci więc nikt poza tym nie ucierpi. Chciałam nawet aby dziś mi napisał że gdy następnym razem się upije to będzie rozwód z jego winy niestety odmówił - co mi sugeruje że nie skończy z nałogiem pomimo ustnych obietnic. Dla mnie sposobem na niepicie jest sport, chodzę na siłownię, basen, aerobik to mnie wspaniale relaksuje i przynosi cudowny głęboki sen. Niestety mąż pomimo zachęt z mojej strony nie chce skorzystać z tej formy odprężenia dla niego łatwiej jest się upić. Próbowałam go nawet okładać pięściami jak był pijany ale on nic nie czuje do ma prawie dwa razy większą masę ode mnie. Czy można coś z nim zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×