Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wiskozowa panna

Czemu dziecko miało bezczaszkowie i bezmózgowie

Polecane posty

ZAŁAMANA11 mój Wiktorek teraz ma 2,5 roku tak chodzę z nim na cmentarz ale Ja mam starszego synka Bartusia ma teraz 7 lat Bartuś wie że miał młodszego braciszka chorego i jak mówię że idziemy do Kubusia to Bartuś kiedyś mu opowiadał o młodszym braciszku że miał młodszego braciszka bardzo chorego ,też pokazywałam mu zdjęcia usg .Mój Bartuś jest bardzo uczuciowy i wszystko przeżywa . Ja na swoich chłopaków nie mogę narzekać są super święta nawet ok ale co roku to inaczej czasami się śmieję że cały tydzień czekam na wolny weekend a w piątek pokłócimy się i nie odzywamy do siebie i trzeba znowu cały tydzień czekać i tak już 15 lat razem a 10 po ślubie .Dziewczyny Ja jestem z Krakowa więc też niedaleko od Was .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A załamana powiedz mu prawdę im mniejszy tym łatwiej idz z nim na cmentarz i powiedz mu że tam jest jego braciszek i że był bardzo chory pokarz mu zdjęcia usg jak masz , a ile lat ma twój Kubuś .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny ja mam teściową i niestety wczoraj miałam koszmarną rozmowę z Nią a mój mąż jeszcze nie doszedł do równowagi psychicznej po wizycie u mamusi. Przeraża mnie to, że jestem z moim mężem od blisko 30 lat i w tym okresie stosunki między moim mężem i jego matką były dobre, tylko wtedy, kiedy robiliśmy to co Ona sobie życzyła w przeciwnym wypadku były ZAWSZE awantury, gniewy, obrażanie na wiele lat (np. 5 lat nie widziała wnuków, a są to jedyne jej wnuki). Sama tez jestem już teściową i paraliżuje mnie strach, żeby czasem nie generować konfliktów na linii młodzi-teściowie. Skoro na teściową narzekam to czy sama nie będę powodem takich narzekań u zięciów i synowych, teraz lub w przyszłości. Jestem zwolennikiem informowania dzieci o nieżyjącym rodzeństwie w sposób dostosowany do wieku, ale mówić jak najwcześniej - jest to takie naturalne dla dziecka. Chodząc na grób warto zabrac malca i jesli pyta odpowiadać i wyjasniać w dostosowany do wieku sposób. Goksi - ja też Kraków.....mój mail to mama20111@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość armiatka
Kochane moje dziewczynki! Po pierwsze dziękuje za wszystkie dobre słowa w moim kierunku. To takie wspaniałe, że choć się nie znamy, to w niektórych kwestiach rozumiemy się bez słów. Ja jestem przekonana, że w życiu są 3 istotne prawa, które wcześniej czy później dotkną każdego. Pierwsze to takie że cierpienie przeżywane z pokorą i akceptacją czyni nas wolnymi i przemienia nasze życie. Nie mamy często wpływu na to czy cierpienie nas dotknie czy nie, ale to od nas zależy jak się z nim zmierzymy. A drugie prawo jest takie że dobro okazane ludziom zawsze do nas wróci, czasem to zauważymy czasem nie... Tak samo jest ze złem które czynimy świadomie z premedytacją bliźnim. 3 prawo jest takie, że prawda zawsze wyjdzie na jaw. Prawda o człowieku, o tym kim w rzeczywistości jest, jakie są jego prawdziwe myśli i czyny. U mnie święta minęły i to jest w świętach najpiękniejsze ha ha ha, że mijają. Też nie odbyło sie bez zgrzytów i dziwnych sytuacji. Ale to już taka magia świąt w naszych katolickich rodzinach, gdzie zamiast obdarowywać bliskich szczęściem ludzie skupiają się na sobie i swoim "ja","moje" w każdej dziedzinie. A już najbardziej nie rozumiem wzajemnego oceniania, wytykania urojonych błędów w imię kontrolowania rodziny. Młodzi małżonkowie, jak by nie było są dorośli i żyją swoim życiem i do puki w widoczny sposób nie marnują swojego życia, nie staczają się, nie powinno się w nic ingerować, jedynie służyć dobrą radą, kiedy młodzi poproszą. Ale teściowe zawsze wszystko wiedzą najlepiej i niestety przez tą "mądrość" robią z siebie głupie baby. Dziewczyny, życzę Wam abyście się jak najszybciej z mężami pogodziły, wytuliły, wykochały i opowiedziały o swoich emocjach. Życzę Wam abyście zostały wysłuchane i same wysłuchały mężów. Wszystko się poukłada. Po burzy zawsze wychodzi słońce!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość armiatka
PS: mojej mamie i teściowej powiedzieliśmy kiedyś, że miały po dwadzieścia pare lat aby nas wychowywać, kształtować myślenie i postępowanie. A teraz kiedy zaczeliśmy własne dorosłe życie, dziękujemy za wszystkie nieproszone uwagi i wtrącenia do naszego zycia. Bo my tworzymy zupełnie oddzielną odrębną rodzinę, która żyje na swoich zasadach i prawach, czasem bardzo innych, jak te w rodzinnych domach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama :) :) :)
Witam po Świętach :) Poczytałam .......i okazuję się, że dużo jest Was z Krakowa....ja mieszkam trochę bliżej Bochni. Spotkanie całkiem realne :) U mnie Święta też trochę nerwowe ale to z powodu przygotowań, czy z wszystkim zdążę..... :) Z teściami mam bardzo dobry kontakt....ale nie zawsze tak było. Jestem nadal ich jedyną synową, podobno już "takiej drugiej mieć nie będą" - słowa mojej teściowej. Musiałam czekać na nie aż siedemnaście lat :). Przez te wszystkie lata różnie było. Myślę, że ja tez nie byłam bez winy. Ostatni rok a właściwie Hania pokazała, że mogę również na nich liczyć. Zobaczycie, że jeszcze u Was będzie panowała zgoda i radość ze wspólnego przebywania. Niestety tak już jest, że na naszych mężów "wylewamy" całą złość. Mój mąż też tak jakoś dziwnie zaniemówił po tych świętach :) dziwię się, że jeszcze nie spakował walizek :) do Sylwestra załagodzimy sprawę :) Załamana, mężczyźni są inaczej skonstruowani. Ja całkiem niedawno byłam "śmiertelnie" obrażona na męża gdy proponował mi jakieś wspólne rozrywkowe wyjście. Zarzucałam mu, że już zapomniał o Hani. A wcale tak nie jest. To ja "pławiłam" się w swojej żałobie. Niszcząc przy tym swoja rodzinę i samą pamięć o Hani. Jej nie jest potrzebne umartwianie się mamy. A czasami ma się po prostu takie ciężkie dni, że szuka się samemu pretekstu do wyładowania wszystkich emocji. U nas cmentarz nie jest zamykany. Mam go nieopodal więc ciągle zaglądam do Hani. Miałam o tym nie pisać ale skoro poruszyłyście temat kradzieży to podzielę się własnym niedawnym doświadczeniem. Przez cały rok nic nie zginęło u Hani........a w rocznicę Jej narodzin okradziono Jej grobek dwa razy. Nie potrafię Wam opisać co się ze mną działo. I ten ktoś widział przecież, że jest odświętnie, że są baloniki.....A najgorsze jest to, że kradł w biały dzień. U Hani byłam rano a potem już o zmierzchu. Z daleka widziałam, że czegoś brakuje. W pierwszy dzień nie zdążył wszystkiego zabrać bo ktoś go wystraszył, to przyszedł na drugi po resztę. Jakim upadłym trzeba być człowiekiem, żeby okradać groby......... Teraz boję się żeby nie rozbił Hani witrażyka. Dla nas mam,które straciły swoje dzieci wielkie znaczenie ma każdy zapalona świeca na ich grobku. Nic mnie bardziej nie cieszy gdy wiem, że w ferworze świątecznych przygotowań rodzina i znajomi znaleźli czas aby przynieść Hani coś "pod choinkę" . Dziękuję :) Kochane to teraz odpoczywajcie. Jedzenia jeszcze dużo :) Teraz spokojnie można usiąść i popatrzeć na choinkę :) Pozdrawiam serdecznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamamalegoaniolka
Cześć dziewczyny, widzę że u was też w święta różnie było, trzeba jakoś żyć z teściowymi :). Mam raka piersi. Teraz mam taki mętlik, gdyby Hania żyła karmiłabym ją piersią i wykryto by go później, można powiedzieć że jej śmierć uratowała mi życie, sama nie wiem co gorsze śmierć dziecka czy osierocenie go? Chciałabym urodzić jeszcze jedno dziecko, ale po agresywnym leczeniu to będzie niemożliwe, a jakbym zaszła w ciążę teraz i poczekała z leczeniem, to może być za późno. I tak źle i tak niedobrze. Nie wiem co mam robić. Najchętniej nie wstawałabym w ogóle z łóżka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mamomałegoaniołka - po pierwsze RAK TO NIE WYROK śMIERCI - patrz mój mąż.... po drugie leczenie radykalne w tym radioterapia, radioaktywnymi preparatami nie wyklucza płodności -patrz mój mąż... nie mówie tego z teorii książkowej, lecz z wiedzy praktycznej. Jest diagnoza, trzeba wyciąć co sie da najlepiej z całym pakietem węzłó w chłonnych i wyrzycić to do smieci. Reszte doleczyć radioterapią - to może trwać nawet kilka lat, ale sukces jest możliwy. Teraz najważniejsze jest leczenie o dziecku pomyślisz później.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama :) :) :)
Kochana mamomalegoaniolka, wstań z łóżka i walcz !!! Pomyśl jaka jesteś silna. Musiałaś zmierzyć się z chorobą i śmiercią ukochanego dziecka. Odnajdź tę siłę na nowo, tym razem dla siebie. Margo ma rację, rak - to nie wyrok. A leczenie też wcale nie przekreśla Twoich marzeń o kolejnym macierzyństwie. Mam na to dowody w najbliższym otoczeniu. Dzisiejsza medycyna potrafi wiele, lekarze znają skuteczne sposoby na całkowite wyleczenie. Mamo Hani :) pokaż "rakowi" kto rządzi, gdzie jest jego miejsce. Nie ulegaj zniechęceniu, nie poddawaj się !!! Idź i wygraj, dla siebie, męża, Hani. Całym sercem jestem z Tobą. Jestem przekonana, że kolejny raz stoczysz zwycięską walkę. Nie zapominaj, że masz dwóch Aniołów Stróżów :) (*)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama :) :) :)
camelka222 :) Dla Zuzi (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) A dla Ciebie :) :) :) :) :) ;) :) :) :) :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość armiatka
Kochana mamomalegoaniolka! Podpisuje się pod wszystkimi dziewczynami dopingującymi Cię do walki! Twoje mocne strony to chęć urodzenia maluszka i fakt że rak - nieborak został wcześnie wykryty. I jeszcze jedno ważne "za" - masz w niebie orędownika. Córcia się za Tobą na pewno wstawi. A może choroba pomoże Ci trochę odwrócić uwagę od utraty maluszka i pomoże skupić się na sobie, na swoim zdrowiu i potrzebach. Ściskam Cię mocno! Jestem pewna że pokonasz chorobę i to szybciej niż Ci się wydaje! Całym sercem jestem z Tobą i będę dopingować Cię do Walki! Broń Boże nie załamuj się, nie zatracaj w smutku i poczuciu porażki! Głowa do góry, pierś do przodu i żyj pełnią szczęścia i każdą chwila jaka jest Ci dana! Powodzenia kochana!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamamalegoaniolka
Dziewczyny dziękuje bardzo za wsparcie, w żadnym wypadku nie zamierzam się poddawać, od dawna mam problemy z jajnikami i dlatego po chemioterapii najprawdopodobniej całkiem przestaną działać, guzy są rozmyte i dość spore i lekarze sami jeszcze nie wiedzą jak je najlepiej podejść. Nikomu jeszcze nie powiedziałam, chyba nawet do mnie to jakoś nie do końca dotarło, po prostu za dużo mi się zwaliło na głowę, cały czas mam nadzieję że zaraz się obudzę i okaże się że to tylko straszliwy koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M.X
mamamalegoaniolka-ja "niestety" nie wypowiem się z punktu medycyny czy doświadczenia,ale 3mam kciuki i wierzę,że wszystko będzie dobrze! Zuzia już dużą panienką by była... Pewnie świętuje w Niebie :) Dla Zuzi (*)(*)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mamamalegoaniolka Ja też mocno trzymam kciuki na pewno wszystko będzie dobrze ,trzeba pozytywnie myśleć wiem że to bardzo trudne ale jak to ktoś powiedział musi być lepsze jutro pozdrawiam serdecznie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do mamamalegoaniołka - kochana nie będę się powtarzać, bo dziewczyny jak zwykle napisały wszystko najlepiej więc dołanczam się do ich słów. Niestety kłopoty przeważnie chodzą parami, u nas w rodzinie też jest podobna sytuacja i bardzo to przeżywamy. Musi być dobrze !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mamomalegoaniolka i ja dołączam się do słów dziewczyn. Przeszłaś już tak dużo, że taki mały gryzoń może Ci naskoczyć. Wszystko musi skończyć się dobrze nie ma innej opcji. Anka, Klara co tam u Was jak samopoczucie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnnnammmww
chemioterapia to nie wyrok smierci. na twoim miejscu nie bylabym tak nastawiona, ze nie zajdziesz w ciaze. moim zdaniem nie powinnas tez myslec egoistycznie i zachodzic w ta ciaze, bo uwierz mi, ze dziecko pozniej moze cierpiec jesli z jego mama cos sie stanie czego oczywiscie nie zycze. wez sobie taka agate mroz, co zaszla w ciaze i widzisz jej dziecko jest pol-sierota. wiem, ze jest trudno, ale nie poddawaj sie. w zeszlym roku zmarl moj dziadek na raka zlosliwego pluc. mial przerzuty tez pozniej i bral chemioterapie, ale radioterapia dobila go bo mial przerzuty na skore. wazne jest to, zeby myslec jakos pozytywnie, bo czesto duzo zalezy od naszego samopoczucia. warto pomyslec o tym, zeby docenic teraz zycie. a nie zastanawialas sie nad tym zeby usunac narzady rozrodcze? daloby to cos? rozmawialas z lekarzem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnnnammmww
mamamalegoaniolka jezeli marzysz o dziecku, to pomysl o adopcji, jesli wszystko bedzie ok i pozwoli na to zdrowie. czasami te dzieci adopcyjne sa bardziej kochane, wdzieczne itd niz wlasne i bardziej potrafia docenic rodzicow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZAŁAMANA11
I po świętach całe szczęście. goksi Kuba ma dopiero 10 miesięcy więc na razie nic nie muszę mu tłumaczyć ale przyjdzie na to czas na razie zabieram go do Mikołaja.... Dziewczyny jestem tez obecna na innym forum " Dlaczego" i wczoraj dostałam z niego takie dwie bransoletki z napisem " DLACZEGO" są gumowe, to taki symbol może chciałaby któraś z was to chętnie jedną oddam.... Dzisiaj idę do kina odstresować się trochę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Camelka, M.X wasze dzieciaczki żyły dłużej po porodzie napiszcie czy można zostać ze swoim dzieciątkiem w szpitalu czy można je tylko odwiedzać na oddziale. Wiadomo, że takie maleństwo może umrzeć w każdej chwili boję się, że w razie kiedy mój synuś przeżyje poród i będzie mu dane żyć chociażby przez kilka dni ja będę musiała opuścić szpital i w tej najgorszej chwili nie będzie mnie przy nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maj87 - ja czuję się OK. Nic się nie dzieje tylko brzuch trochę zaczyna już męczyć. Może macie jakieś sprawdzone sposoby na rozstępy ? Ja też ciągle myślę o porodzie i co dalej. Boże to coraz bliżej . W piątek mam wizytę , ciekawa jestem co się dowiem , bo ostatnio lekarz mówił że jest wielowodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M.X
Ja urodziłam 1go stycznia, a Kuba odszedł 6go. W szpitalu nie trzymali mnie długo, bo "nie było takiej potrzeby". Po porodzie leżałam na oddziale ginekologicznym. Póżniej przyjeżdżałam do Niego "w odwiedziny". Mogłam przebywać w odpowiednich godzinach,tak jak inne matki. Gdy Kuba odszedł zadzwonili do nas, abysmy przyjechali się pożegnać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamamalegoaniolka
maj87 z jakiego jesteś miasta? ja rodziłam w Warszawie, Hania żyła tylko 3 godziny ale jeszcze przed porodem lekarze powiedzieli że będę mogła z nią zostać, nawet chcieli mnie zatrzymać dłużej niż było to konieczne z medycznego punktu widzenia, bo podobno niektóre pacjentki nie chcą szybko wracać do domu bez dziecka, położyli mnie w osobnej sali na innym piętrze niż poporodowe więc nie widziałam innych mam, a i tak wyszłam na własne żądanie następnego dnia, może warto zapytać jak jest tam gdzie będziesz rodzić, w moim szpitalu matka była razem z dzieckiem, jedna dziewczyna z wcześniakiem leżała 2 miesiące, bo lekarz powiedział że może ją wypisać tylko po co? wszystko zależy od personelu, jakie mają podejście, może warto zapytać jak jest tam gdzie będziesz rodzić żebyś się potem nie stresowała. mnnnammmww myślałam o adopcji ale jest to dość skomplikowany temat i wolałabym go nie poruszać, w ogóle staram sie myśleć pozytywnie, nie twierdzę że dostałam wyrok śmierci, po prostu to wszystko jest bardzo świeże, mam totalny mętlik i staram się jakoś to sobie poukładać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mamamalego aniołka masz rację że adopcja to bardzo trudny temat i dlatego też żadna z nas na forum nie rusza tego.Napisać dwa słowa i uważać że ma się rację to za mało. Teraz ty jesteś najważniejsza a na dziecko lub inne decyzje przyjdzie czas. Nie odciągaj leczenia, zabieraj się za nieboraka jak najszybciej bo szkoda czasu. Im szybciej go pokonasz tym większe szanse na dziecko. Dobry lekarz i szpital to podstawa. Poszukaj jakiś informacji na forach o raku piersi. Sama wiesz że dziewczyny w podobnej sytuacji doradzą najlepiej. Trzymaj się kochana !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mamoamlegoaniolka ja jestem z Tarnowa, a jeżeli wszystko pójdzie tak jak jest ustalone to będę rodzić w Dębicy u kolegi mojego lekarza bo mój niestety nie pracuje w żadnym szpitalu tylko klinice niepłodności. Masz rację najlepiej po prostu zapytam na wizycie jak to wygląda. Anka ja od początku ciąży smaruje się kremami na rozstępy i powiem Ci, że nie wierzyłam w to, że pomogą, a nie dość że mi nie wychodzą nowe to te stare, które mam na nogach- jeszcze z okresu dojrzewania też mi zbladły i w wakacje może pierwszy raz od paru lat założę spodenki. Ja z racji małowodzia nie mam dużego brzuszka ciągle słyszę, że wyglądam na piąty miesiąc, a nie końcówkę siódmego, a ty jeżeli masz wielowodzie to wiadomo, że skórę masz na brzuszku bardziej rozciągniętą i może dlatego mi się nie robią. Mnie męczy ból kręgosłupa i w pachwinach w ogóle czuje, że mały już jest strasznie nisko jak siedzę to czasem mam wrażenia, że stuka w krzesło. Na ostatniej wizycie lekarz mi powiedział, że szyjka powoli się skraca ale rozwarcie miałam na opuszek palca w zdrowej ciąży byłoby zagrożenie przedwczesnego porodu a tu z racji braku nacisku główki taki stan może utrzymywać się do końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnnnammmww
mamomalegoaniolka im wczesniej zaczniesz myslec nad tym wszystkim, tym lepiej dla ciebie. moim zdaniem powinnas jak najszybciej to wszystko poukladac sobie w glowie i podjac konkretna decyzje. wiem, ze adopcja to moze byc trudny temat, bo dla kazdego jest to trudny temat, ale pamietaj, ze nie ma tego zlego. moze to nie pociesza, ale zycie takie jest. moze poszukaj jakiegos lekarza, ktory odpowiednio cie poprowadzi i powie, co dalej mozna z tym "fantem" zrobic. akurat nie znam sie na tym, czy jak ktos bierze chemioterapie, to po leczeniu moze zajsc w ciaze, czy jak w przypadku facetow moze zaplodnic kobiete. kieds mialam chlopaka chorego na bialaczke, ktory bral chemioterapie, to wiem, ze on mowil, ze nie moze miec dzieci i mial wyrzuty, ze spermy nie oddal do banku przed leczeniem, ale takie przechowywanie spermy tez kosztuje. ale powiedz kto przewidzi to, ze nagle sie zachoruje i trzeba oddac nasienie, czy jajeczka do banku? nikt nie przewidzi. na twoim miejscu uporzadkowalabym sprawy zdrowotne w miare i pomyslala o tej adocpji. a moze jednak bedzie szansa na zajscie w ciaze? nie mow "hop". a rak to nie wyrok smierci. zalezy jeszcze jakiego masz raka. wczesniej jak pisalam, ze moj dziadek na nowotwor zmarl to on mial rodzaj raka zlosliwego i rokowania byly do 5 lat (wg informacji w internecie). moj dziadek przezyl 3 lata, ale pamietaj, ze u ciebie, czy u kogos innego moze byc calkiem inaczej, bo po prostu lepiej. wiem, ze latwo napisac, zeby nie zalamywac sie, ale w tym calym porabanym zyciu wazne jest, by myslec pozytywnie i logicznie nad tym co sie robi i bedzie robilo. proponuje dobrego onkologa i dobrego ginekologa, ktory powie ci, co dalej robic. wiem, ze pragnienie dziecka jest silne, bo sama je mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamamalegoaniolka
mnnnammmww nikt nie da mi dziecka jeśli będę chora, a za osobę wyleczoną z choroby nowotworowej uważa się taką u której po 5 latach od zakończenia leczenia nie stwierdza się żadnych oznak wznowy, procedury adopcyjne trwają co najmniej 9 miesięcy + czas oczekiwania na dziecko jeśli wszystko będzie ok, więc na myślenie o ewentualnej adopcji mam bardzo dużo czasu. Mam dobrego ginekologa i onkologa i właśnie oni mi przedstawili takie opcje: szybka ciąża- mniejsze szanse na wyzdrowienie(odradzają), agresywne leczenie- minimalne szanse na ciążę. I jak pisałam wcześniej jeszcze nie wiem czy chemia będzie niezbędna, cały czas jestem w trakcie diagnostyki jakie leczenie będzie najskuteczniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnnnammmww
no rozumiem teraz:( przykro mi. szkoda, ze sa takie procedury, o ktorych piszesz, ale z drugiej strony rozumiem tez taka organizacje, bo dlaczego dziecko ma po paru miesiacach zostac polsierota:/ trauma jeszcze wieksza dla takiego dziecka w trakcie dojrzewania, bo nie ma mamy. nawet jak sa to minimalne szanse na zajscie w ciaze, ale zawsze sa to jakies szanse, a nie zadne. to dobrze, ze masz dobrych lekarzy. a przepraszam, ze zapytam ale jak u ciebie objawil sie rak? jakis guzek w piersi i robienie biopsji? i ile masz lat, ze to cholerstwo cie zlapalo? dziedziczne to jest w twojej rodzinie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość armiatka
Trudne to wszystko... Ale nawet jeśli miała byś szansę na maluszka za 6 lat warto walczyć i nie tracić marzeń. Z tym rakiem jest jak piszesz... trzeba 5 lat odczekać by formalnie uznano Cię za zdrową. Tak samo było u mojej serdeczniej koleżanki, mojej imienniczki, która chciała z mężem kredyt brać na mieszkanie. I nie dostali bo od wyleczenia raka mineło 3 lata i bank uznał Kasię za "nadal chorą" i kredytu nie przyznali. Mamomałegoaniołka, ja wiem że to ciężkie, ta niemoc, ta bezradność i bezsilność, ta pustka w matczynym sercu, potrzeba kochania maluszka itp... Ale Tobie będzie to dane, zobaczysz! Tylko puki co musisz skupić się na sobie i zapomnieć o czasie który trzeba odczekać. Możesz jeśli tylko zechcesz kilka godzin w tygodniu poświęcić na wolontariat w domu dziecka, możesz wybrać sobie maluszka, który ma nieuregulowaną sytuacje prawną, nie zostanie adoptowany i możesz go odwiedzać, spędzać czas i podarować, odrobinę serca. Możesz w formie wolontariatu poświęcić kilka godzin dzieciakom w świetlicy środowiskowej, w jakimś stowarzyszeniu osób, dzieci niepełnosprawnych. Na pewno będziesz miała tam wiele dzieciakow do kochania, znajdziesz wiele szczęścia i prawdziwej przyjaźni, dostaniesz wsparcie, którego Ci teraz trzeba, oraz będziesz mogła systematycznie " Ładować akumulatory" radości i pozytywnego myślenia. ps: ja jestem z siedlec, 90 km od Wawy w stronę Terespola. Może jest ktoś z moich okolic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×