Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość celina60

Wyrzucić z domu czy czekać aż sie opamięta

Polecane posty

zaprzeczasz sobie. piszesz że ludzie za mocno czują popędy (jak to jest że dopiero po jakimś czasie, przeważnie po kilku latach??? gdyby tak było jak piszesz, od początku związku z daną osobą te popędy drugiej by się mocno rysowały, więc ona by wiedziała o tym a tak nie jest), a potem że mocniej tkwi w nas kultura. no i dochodzimy do tej kultury w której wychowuje się moje pokolenie - sexolatków :o ja to neguję, ale to moje osobiste zdanie. świata nie zmienię przecież. teraz rozumiem Twój punkt widzenia - tkwisz w czymś w naszej kulturze nie do przyjęcia (kulturze zachodu) - Ty jesteś wychowany w tej kulturze? bo to pewnie ma znaczenie.. i "bronisz" się. niepotrzebnie. jeśli twoje partnerki to tolerują, to spoko. ja jestem na nie czemuś takiemu. chyba, że w obie strony - taki luźny związek, nie pamiętam teraz jak się to nazywa. bo oczywiście wiesz, że potrzeby bycia matką, potrzeba realizowania się w domu i zaspokajania potrzeb bliskich ponad swoimi potrzebami etc etc etc wcale naturalna dla kobiety nie jest (tzn równie naturalna dla kobiety jak i mężczyzny, nie silniejsza u kobiety) - takze może chcieć się realizować w związkach poza małżeństwem - dopuszczasz oczywiście taki układ? ale jak go wytłumaczysz? nie naturą przecież, nie bardzo kulturą.. więc czym? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jeszcze to: "Nie do konca jest tak ze z parnerem prezentujecie te same poglady. Jest wygodnie tak powiedziec, bo ogolne poglady na zycie w naszej rzeczywistosci sa bardziej prokobiece niz promeskie" --> nie jest tak. i na pewno nie jest tak w Polsce. nie wiem w jakim kraju mieszkasz, ale w pl jeszcze długo tak nie będzie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wykladowca
Mysle ze jesli chodzi o moje zwiazki to osoba z ktora jestem od poczatku znala mnie na tyle, ze wiedziala czego sie po mnie spodziewac, raczej nie zmieniam sie, wiec osoby, ktore cos tam pozniej robia po prostu wczesniej albo sobie tego nie uswiadamiaja, albo ukrywaja i wynika to wlasnie z niezrozumienia albo nieznajomosci mezczyzny przez kobiete lub odwrotnie. Czy sie bronie? Po prostu musze dokonowywac swiadomych i twardych wyborow, ktore sprowadzaja sie do tego ze szanujac parnera pozwalam mu na takie zycie jakie on pragnie, nawet jesli kochajac go, wczesniej chcialem miec go tylko dla siebie, to teraz musze sie pogodzic np. z rozstaniem, ale milosc trwa nadal Oczywiscie, to jak kto mysli maja na to wplyw zdarzenia. Latwo zauwazyc ze te same osoby pod wplywem zdarzen potrafia o 180 stopni zmienic swoje zdanie na dana sprawe. A wczesniej wystarczylo jedynie posluzyc sie wyobraznia :) Ta potrzeba ktora opisujesz jest wlasnie naturalna dla kobiety i wynika z macierzynstwa. Nie jestem zwolennikiem wolnych zwiazkow, jestem za odpowiedzialnoscia i wiernoscia. Ale zycie postawilo mnie i moich bliskich w trudnej sytuacji. To milosc spowodowala ze chcielismy sie nawzajem zrozumiec. A jak wyglada to zwykle? Ludzie prezentujacy podobne poglady, wywodzacy sie z podobnego srodowiska, tworza kontrakt na zycie. Traktuja to jako dobro, jak dom, ziemie. Dlatego tak zywiolowo reaguja jesli ktos chce im to "odebrac". Jednak prawdziwa milosc, poszanowanie drugiego czlowieka ma z tym tylko troche wspolnego. Jezeli np. kochamy nasze dzieci, pozwalamy im na zwiazanie sie z tym kim chca (nie kazdy tak kocha swoje dzieci oczwywiscie czesto chcemy tu zreailizowac swoje wyobrazenia co do parnera dziecka), podobnie jesli chodzi o rodzicow, to jesli to jest ta sama milosc czemu parnera traktujemy inaczej? Bo gore bierze nasz egozim, poczucie posiadania. Jesli potrafimy kochac oboje rodzicow, kilkoro swoich dzieci, to...? W milosci do parnera jest intymnosc. Trzeba umiec wydzielic te intymnosc od otoczenia, ze ona dotyczy jedynie dwojga ludzi. Wyzbyc sie zazdrosci tez nie jest latwo. Ludzie nie sa doskonali. To sa trudne sprawy zwlaszcza w naszej kulturze posiadania i wladzy. A po smierci, nie ma malzenstw, liczy sie to jaki kto jest i wiezi miedzy ludzmi. Moje malzenstwo. Kocham zone, ona jest ze mna bo mnie kocha. Nie wiemy czy bedzimy razem w przyszlosci. Jesli np. Ona stwierdzi ze woli zyc inaczej, pozwole Jej zyc swoim zyciem, z bolem to zrobie bo jest mi bliska. W momencie gdybym zaczal traktowac Ja jako wlasnosc, milosc by zaginela. Poniewaz jest odrebnym czlowiekiem moze dokonywac swoich wyborow. Oczywiscie teraz realizujemy wspolny cel, rodzina, wychowanie dzieci. A potem nie wiemy co bedzie. Mam nadzieje ze bedzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×