Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wiosenna mgielka

co jest lepsze bezrobotna szczesliwa zona czy samotna karierowiczka

Polecane posty

Gość mika_30
Lachudra, czasami bywa właśnie tak, że nie mamy wyjścia, ja na szczęście mam. Może i tobie kiedyś się uda, czego Ci oczywiście życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lachudra
dlatego tez w lotka gram ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spairatox
Mnie w ogole nie interesuje zycie prywatne innych osob, nigdy niczego nie komentuje, dla mnie kazdy moze zyc jak chce dopoki nie krzywdzi innych. Jednak wielokrotnie w pracy kolezanki nie zalowaly sobie komentarzy na moj temat - ojej ale ty musisz byc nieszczesliwa skoro nie masz dziecka, ojej ale ty musisz byc nieszczesliwa skoro jestes sama. Akceptacja wymaga obu stron.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
No ja chyba też zacznę, bo moim jedynym stresem jest fakt, że moje "koleżanki", w większości te samotne, z karierami i stanowiskami, coraz częściej i śmielej spoglądają w stronę mojego męża, prowokując i łasząc się jak wyposzczone kotki. Hmmm, ciekawe dlaczego???? podejrzewam (na 80%), że chętnie by się za mną zamieniły. Przyznaję, że nigdy nie zrobiłam oszałamiającej kariery, ba, nawet się o nią nie otarłam. Edukację zakończyłam na licencjacie, potem wyszłam za mąż. Mam 13 lat stażu pracy, bo uczyłam się i studiowałam. Dopiero po urodzeniu małej poszłam na wychowawczy, po którym wróciłam na dwa lata do pracy. Ale niczego nie załuję. Nie mam nic przeciwko kobietom, które wolą spełniać się bardziej jako pracownice, niż jako matki, lub tym, które doskonale te role łączą. Ale dlaczego jak mam być taka sama, i dlaczego traktują mnie jak gorszą???? Odwracając role mogłabym powiedzieć, że ja uważam się za lepszą, bo znalazłam takiego mężczyznę, który o mnie zadba. Ale to była by złośliwość, której nie mam w naturze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spairatox
mika_30 mozemy nie dojsc do porozumienia, poniewaz obie mamy inne doswiadczenia. Zazwyczaj mowi sie, ze te karierowiczki i singielki trzymaja sie razem, jako nowe stare panny, coz przyznam tez ze wiekszosci moich znajomych to wolni, skupieni na kierierze. Probowalam sie tez zakolegowac z moimi zameznymi znajomymi czy to z pracy czy z innych miejsc, niestety bardzo szybko znajomosci sie konczyly, gdyz mezatki szybko dochodzily do wniosku, ze skoro jestem sama to na pewno bede chciala przespac sie z ich mezem. mika_30 czy to nie jest tak, ze kolezanki sa po prostu mile dla twojego meza a dla ciebie sa to juz wyposzczone kotki? Tylko pytam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
Być może masz rację, i też mi się tak wydawało. Do pewnego momentu. Mieliśmy wspólną znajomą, i można powiedzieć, że się przyjaźniliśmy. Do tego stopnia, że spała u nas w domu, mój mąz dwonił do niej i pytać co słychać. Spoko, luzik, przyjmowałam to normalnie. Dopóki w jego obecności nie zaczęła mnie krytykować (cytuję: co ty robisz w domu, powinnaś iść do pracy, leń z ciebie, gdybym ja miała takiego faceta to lepiej bym o niego dbała), po czym ze wspólnych wypadów zrobiły się ich wypady na piwo, dyskotekę narty itp. Tak więc nauczona doświadczeniem nie wierzę w koleżeńskie "stosunki" "koleżanek" z moim mężem. Aha, w pracy nie ma koleżanek, bo mamy firmę produkcyjną, gdzie są sami faceci, jedyna baba to ja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
Całą sprawę przypłaciłam straszą depresją, bo obrażona "koleżanka" na pożegnanie wygarnęła mi jaka ja jestem okropna, perfidna itp i oczywiście życzyła mi żebym została sama. Od tamtego dnia moja maksyma brzmi: "UFAM, I KONTROLUJĘ".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TEN TOPIK SUKĄ TIKĄ ...
ZALATUJE .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spairatox
Widzisz mowilam, ze w naszym przypadku roznica doswiadczen wplywa na takie a nie inne poglady. Bo moj zwiazek z jedynym facetem w ktorym bylam zakochana rozpadl sie wlasnie z tego powodu, ze nie potrafil mojego przyjaciela, ktorego znam od ok. 15 lat (!) i w dodatku, akurat kiedy my bylismy razem, on tez byl zajety ( jest do tej pory, jego juz zona nic nie ma do naszych relacji). Nie wiem skad taki sterotyp, ze w relachach damsko-meski musi byc zawsze jakis podtekst seksualny. Kolejny przyklad z pracy. Maz i zona pracuja ze mna na jedym instytucie. Kiedys wychodzilismy po pracy wieksza grupa i niestety ow maz niefortunie sie potknal i spadl ze schodow. Stalam chyba najblizej i pierwsza dobieglam aby mu pomoc. Niestety nastepnie poczulam silne szarpniecie i odepchniecie, czego skutkiem bylo bolesne uderzenie plecami o sciane. Zonka nie omieszkala jeszcze rzucic pod moim adresem kilku inwektyw i rozkau " Lapy precz od mojego meza!" To byla najbardziej chora sytuacja w moim zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
Myślę, że zawsze nasze poglądy kształtują się w miarę naszych życiowych doświadczeń. Powiem więcej, rok temu zgodziłabym się z Tobą w całej rozciągłości. Niestety, tak byłoby w zeszłym roku. Ten uważam za najgorszy w swoim życiu, bo bardzo się zawiodłam, na ludziach, którzy mnie otaczali, i których uważałam, za tak bliskich znajomych, że pozwoliłam mojemu dziecku mówić do nich ciociu i wujku. Być może źle oceniłam całą sytuację z koleżanką mojego męża, ale gdy jej najbliższa koleżanka mówi CI, żebyś uważała na swojego męża bo ona ma go na oku serce staje w piersiach. Wierzą do dzisiaj, że między nimi nic nie było, może trochę motylków w brzuchu, ale widziałam też jej reakcję, na moją próbę rozmowy z nią. Prosiłam, żeby trochę odpuściła, bo pewne ich zachowania względem siebie bardzo mnie dotykają, i bolą. Wcale nie chciałam kończyć znajomości, bo uważałam ją za fajną i wartościową dziewczynę, w odpowiedzi dostałam stek obelg i obrobienie dupy u większości znajomych. Wniosek wysnułam jeden" prawdziwa koleżanka mojego męża, jeśli naprawdę by go lubiła, zrozumiałaby, że niektóre jej zachowania sprawiają przykrość jego żonie, i zrezygnowałaby z nich. W innym przypadku, to zwykła bladź jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
Aha, jeśli mój mąż by się potknął i pomogłabyś mu się podnieść raczej zaprosiłabym Cię na kawkę w podziękowaniu, niż robiła dym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lachudra
z moich doświadczeń wynika, że nie ma przyjaźni damsko-męskiej, chyba że ktos jest gejem/lesbijką albo jest się spokrewnionym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
lachudrajestem przekonana, że twoje doświadczenie się nie myli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spairatox
mika_30, ale jesli ona byla kolezanka twojego meza, wcale nie oznacza ze musi od razu Ciebie lubic. Fakt, zle zrobila ze krytykowala cie przy mezu, czy robila jakies nieprzyjemne uwagi, ale po prostu byla na tyle niedojrzala ze nie potrafila porozmawiac ze swoim kumplem sam na sam ( albo nie miala okazji) o swoich spostrzezeniach na twoj temat. Moja najlepsza przyjaciolka wyszla za maz, za czlowieka ktorey wedlug mnie jest nikim, strasznie go nie znosze, ba mozna powiedziec ze nawet go nienawidze i naprawde sporo czasu musialo uplynac zanim w ogole przetrawilam jego obecnosc. Mimo ze jest z nim juz jakis czas, widujemy sie tylko oddzielnie, nigdy u nich nie bylam ani ich razem do siebie nie zaprosilam. Kurde jakby Aga byla facetem, znajac kobiety moglabym sie pozegnac z najbardziej wartosciowa znajomoscia w moim zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spairatox
W takim razie moj przyjaciel musi byc krypotogejem albo ja krypotolesbijka, bo jak inaczej wytlumaczyc nasze 15 lat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
Tylko, że najpierw ona była naszą wspólną koleżanką, dopiero potem stwierdziła, że mnie nie lubi. Oczywiście miała prawo do nie lubienia mnie, i nie to stanowiło problem. Uważam, jednak że powinna była przyjąć moje uwagi dotyczące ich spotkań, bo w końcu też jest kobietą i powinna rozumieć, że mogę być zazdrosna. Szczególnie, że ona na rzecz koleżanki "straciła" swojego męża i to ja byłam jej pocieszycielką i znałam całą historię jego powolnego wychodzenia z domu jej męża i podobne objawy obserwowała u siebie z nią w roli głównej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
obserwowałam.... oczywiście. Po dyskusji dochodzę do następujących wniosków: My mężatki powinnyśmy bardziej ufać zarówno naszym mężom jak i ich koleżankom (ale w tej kwestii na mnie już nie liczcie); Koleżanki naszych mężów powinny zrozumieć, że niestosowne jest wybrać się na weekend z czyimś mężem na narty tylko we dwoje, bo żona może się poczuć zaj...iście zagrożona, nie powinna tez pisać sms-ów , witam jak się spało lub dobranoc, słodkich snów, ew. złośliwie pytać zony: czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosna??? Bo co ta żona ma odpowiedzieć, chę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lachudra
spairatox, jestescie widac dla siebie kompletnie aseksualni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
aha, i jeszcze jedno, z czym możecie się nie godzić a jednak wg mnie tak jest. Nasz statu rodzinny warunkuje nasza pozycję w grupie. Co innego w grupie znajowych wypada mężatce, a co innego signielce (że nie wspomnę o samotnych, porzuconych itp.) Nie dam się nabrać na przyjaźń damską-męską (czysto platoniczną), jeśli widzę przytulanki, głaskanie się do dłoniach, w=głaskanie po głowie w ramach pocieszenia itp., gdyż uważam to za rodzaj gry wstępnej (nie ważne jak długiem, niektórzy mają tak zanik skonsumują przyjaźń nawet 20 lat).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spairatox
Jestesmy dla siebie kompletnie aseksualni, ale to tylko potwierdza moja teze. mika_30, ale dlaczego ja juz nie mam miec prawa do wspolnego czasu z moim przyjacielem? Oczywiscie znow moje doswiadczenia. Znam go dluzej niz jego zona, mamy wspolne sprawy i wspolne wspomnienia. Co nie oznacza, ze z tego powodu iz jestem samotna a to jest facet mam sie na niego rzucic:/ Zreszta mam swoja moralnosc i zdrada jest dla mnie nie do pomyslenia. Zreszta wszyscy mamy podobne poglady - on,jego zona i ja - to przyjazn jest dla nas najwazniejsza, bo partnerzy przychodza i odchodza, a wielokrotnie sie o tym przekonalam, ze przyjaciele zostaja zawsze. Dlatego chociaz jestem singielka i z nikim sie nie zwiaze, nie jestem samotna i zawsze mam z kim wyjechac, z kim wyjsc i ciesze sie, ze ich partnerzy to akceptuja:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spairatox
To nie wiem na jakie przyjaznie wy trafiacie, bo ja z moimi przyjaciolmi nie lapie sie za raczki, nie przytulam, ani nie glaszcze po glowkach ( a przepraszam byly dwie takie sytuacje , kiedy przytulilam sie z rykiem do przyjaciolki i przyjaciela z powodu moich problemow). Naprawde, my singielki naprawde nie jestesmy jakimis napalonymi kocicami, ktore szukaja jakiegokolwiek faceta ktory zaspokoi nasze pozdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
Rozumiem, że żona twojego przyjaciela to akceptuje, ale gdyby było inaczej, czy zaryzykowałabyś jego małżeństwo dla przyjemności pobycia ze swoim przyjacielem sam na sam przez cały weekend. W moje ocenie, jeśli mój mąż wolałby spędzać weekendy nie ze mną i z dzieckiem, a z kimś innych znaczyłoby to, że kocha mnie mniej niż tą drugą lub wcale. Naprawdę nie mam nić przeciwko przyjaźniom (abstrachując od płci), dopóki nie godzi to w dobro mojej rodziny,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
podczytuję sobie waszą rozmowę na tej stronie :) "Koleżanki naszych mężów powinny zrozumieć, że niestosowne jest wybrać się na weekend z czyimś mężem na narty tylko we dwoje, bo żona może się poczuć zaj...iście zagrożona, nie powinna tez pisać sms-ów , witam jak się spało lub dobranoc, słodkich snów, ew. złośliwie pytać zony: czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosna??? Bo co ta żona ma odpowiedzieć, chę... " wybacz żono, ale musiałaś być naprawdę głupia (wybacz!) zeby na coś takiego pozwolić.. ja jestem z tej drugiej strony, bo się z facetem przyjaźnię (którego mój facet toleruje i chyba lubi, a jego przelotne przyjaciółki podobno nic do mnie nie miały :) ) i na początku Twoje argumenty wydawały mi się wręcz śmieszne.. :) ale jak przeczytałam ww fragment, to już mi ręce opadły.. do kogo Ty chcesz mieć jakieś "pretensje" - do owych kolezanek czy do siebie powinnaś mieć? koleżanka była nie twoja, a męża - i jak widac ostrzyła sobie pazurki na niego (mnie to osobiscie wkurza niesamowicie, nie ma jakiejś solidarnosci jajników tylko która której chłopa podpieprzy :o ), i Ty powinnaś była reagować na to! nie lubisz jeździć na nartach? ok, trzeba było książkę zabrać i poczytać na tarasie na słoneczku (czy coś :) ) a nie "puszczać" męża samego z gorącą samiczką (porzuconą jak rozumiem przez swojego męża) głupio uogólniasz a się mądrzysz, o ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
I żeby nie było, też mam przyjaciela, od 96 r., w tej chwili jest podporą naszej firmy. Jego żona była piekielnie zazdrosna, więc aby jej nie ranić bardzo ograniczyliśmy na jakiś czas kontakty, Starałam się z nią rozmawiam, dzwoniłam do niej i pytała, czy mogę wyciągnąć jej męża na piwo. To pomogło. Może dzisiaj nie jesteśmy już bardzo blisko, ale nadal wiemy, że możemy na sobie polegać. Wg mnie to jest kompromis.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurde, ale napisałam :o chodziło mi o to, że faktycznie koleżanka powinna pomyśleć o rodzinie przyjaciela (ja myślę i mi się to po prostu wydaje oczywiste) ale żona powinna wyznaczać pewne granice gdy mąż sam nie umie tego zrobić.. nie stawiając ulitimatum, bo to głupie i świadczące o niskim poczuciu wartości, ale używając jakichś naszych babskich sztuczek ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
sorry samanta, ale to chyba ty niedoczytałaś. Napisałam przecież, że była najpierw naszą wspólną znajomą, po czym stwierdziła, że mnie nie lubi. Co do jednego się z tobą zgadzam, byłam głupia, bo wierzyłam, że to tylko przyjaźń. Jedyne co mogę napisać, to to że uczymy się na błędach. Nie ma to jak wtrącić się do dyskusji i powiedzieć komuś, ze jego przemyślenia są głupie. Może i są, ale są moje własne i po to jest forum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie unoś się, bez przesady. może miała powód żeby cię znielubić, wielkie halo.. choćby fakt ostrzenia sobie pazurków na twojego męża mógłby być powodem tego :) niemniej, uważasz, ze zawsze taki rodzaj przyjaźni nie może mieć miejsca na podstawie swojego jednego doświadczenia, wynikajacego moim zdaniem z twojej własnej głupoty i naiwności. każdej przyjaciółce wierzyłaś zawsze i we wszystkim? powodzenia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
No i lubię jeździć na nartach, choć do doskonałości mi daleko. Wydaje mi się, że przedobrzyłam. Chciałam być kochającą, wyrozumiałą żoną i się przejechałam. Dobrze, że w porę się opamiętałam. Tak jak pisałam wyżej, poprosiłam ją o kompromis, ale wolała mnie obrazić i zerwać znajomość zarówno ze mną jak i z moim mężem, i obrobić nam tylko. Wniosek: mój stary chyba żle wybrał przyjaciółkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika_30
Samanto, najpierw ty się trochę uniosłaś, ale dobra koniec bo obie odfruniemy. Jestem trochę naiwniakiem i idealistką, i zapewne dlatego już tyle razy ludzie kopnęli mnie w tyłek. Ale wierzę, że tylko żyjąc zgodnie z własny sumieniem nie zwariuję w tym durnym świecie. Pewnie się mądrzę, ale taką już moja natura, za dużo książek przeczytanych, za dużo rozumów zjedzonych i teraz wyłazi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spairatox
>czy zaryzykowałabyś jego małżeństwo dla przyjemności pobycia ze >swoim przyjacielem sam na sam przez cały weekend.W moje ocenie, jeśli >mój mąż wolałby spędzać weekendy nie ze mną i z dzieckiem, a z kimś >innych znaczyłoby to, że kocha mnie mniej niż tą drugą lub wcale. Przyjaciele nie sa dla nas tylko dla przyjemnosci i dlatego ze nie mamy z kim spedzic wolnego czasu. Przyjazniac sie z kims biore za tego kogos odpowiedzialnosc, biore na siebie konsekwencje nazwania kogos przyjacielem. Ja spedzialam tydzien z moim przyjacielem( potem zmienila go moja przyjaciolka), bo akurat wtedy go POTRZEBOWALAM, zreszta sam mnie wyciagnac kiedy przez miesiac zaryczana nie wstawalam z lozka. Jestesmy dla siebie jak rodzenstwo, zreszta to nie jest tak ze ja CHCE i on musi przybyc bo tupne nozka. Widze, ze podswiadomie chcialabys walczyc z przyjaciolka meza, a tutaj nie chodzi o jakas walke. Przyjaciolke kocha sie inaczej i zone kocha sie inaczej. I obie relacje sa dla niego rowne. Jesli po prostu chcialbym wyskoczyc gdzies dla rozrywki na weekend, nie mialabym nic przeciwko aby zabrac nie tylko jego, ale i jego zone.( chociaz nigdy nie zabralabym meza mojej przyjaciolki;) Ale wtedy ja CIERPIALAM, bylam ZALAMANA, potrzebowalam jednej z dwoch najblizszych mi osob. Wybaczcie, ale nie mialam ochoty zwierzac sie badz co badz obcej dla mnie osoby, ze swoich prywatnych problemow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×