Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wspaniale macierzynstwo

Do wszystkich przyszlych mam o macierzynstwie

Polecane posty

Gość wspaniale macierzynstwo

Niedawno dalam topic do wszystkich bojacych sie porodu,pod nickiem wspanialy porod,opisywalam tam mniej wiecej,ze pomimo bolu porodowego warto rodzic bez znieczulenia.Dzis jestem juz miesiac mama,i chcialam wam powiedziec jak to wspaniale jest miec dziecko.Pewnie macie obawy ,ze juz niedlugo narodzone wam dziecko zmieni wam zycie o 180 stopni,a wiec,tak zmieni ,ale o 180 % bedzie to lepsze zycie,przynajmnie dlamnie jest wlasnie tak.Pomimo tego zmeczenia ,niewyspania,jestem szczesliwa,radosna,gdy tylko spojrze mojemu malenstwu w oczka cale zmeczenie ulatuje w dal,wiec niebojcie sie na przyjecie nowego czlonka rodziny,niepoddawajcie sie gdy bedzie moze wam ciezko na poczatku karmic piersia,bo szybciutko wszystko woci do normy,a malenstwo dostanie o was cierpliwosc i wszystko to co najlepsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wybacz mi ale jestem od paru dni podminowana i musze to napisac- ksiazke napisz zamiast zakladac nowe topiki jak cudownie jest rodzic i zajmowac sie dzieckiem:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xx321
pierdolisz jak mało kto...... po co przezywac porod w bolach??? bo co bo ty nie mialas? a jak sobie ktos weznie znieczulenie to co juz zle tak??? zmeczenie ci ulatuje??? to zrob se 4 podrzad zobaczymy czy bedziesz tak pisac. dla mnie masz nie rowno pod sufitem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ankaaa47
jasne dziecko super sprawa ale nie gadaj ze ci zmeczenie ulatuje bo to chyba jakis zart!!!!!!!!!!! warto rodzic w bolach? ty masz chyba nasrane w glowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspaniale macierzynstwo
mantodea-z tego co ja pamietam ,to ty zawsze jestes podminowana,ja raczej mysle ,ze ty masz taki gowniany charakter:):)I moja droga ty powinnas ksiazke napisac,tyle tych twoich postow ze szkoda gadac,tylko zasmiecasz cafe ,a twojej ksiazki i tak by nikt niekupil,no chyba ze taka bezdenna osobka jak ty:):) A do reszty-wiem ze nie wszystkim dziecko daje taka energie,same sie tak jakby wygadalayscie ,ze dziecko was meczy i obojetnie jakie slodkie minki do was zrobi to i tak jestescie zmeczone i wkurzone ,widac po waszych postach ze jestescie sfrustrowane i zdesperowane Drogie przyszle mamy,jestem zywym dowodem na to ze macierzynstwo potrafi komus dac 100% szczescia,niezwracajcie uwagi na zazdrosne malpy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorko pogadamy za kilka mcy, ja tez po mcu bylam zachwycona dzieckiem :) dopoki nie mialo kolek, spalo wiecej niz nie spalo, jadlo o stalych porach i bylo przewidywalne, im starsze tym wqiecej wymaga troski a to zmeczenie coraz mniej ulatuje :P nie moge powiedziec ze dziecko mi jakos pzreszkadza i ze jestem wkurzona ze je mam bo je kocham ponad zycie ale nie bylabym uczciwa gdybym sie zgodzila z autorka bo tak nie jest :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja tak samo mysle
i mam nadzieje ze to sie nie zmieni. i tez sie ciesze ze wytrzymalam tak straszliwy ból jestem z siebie dumna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miesiac to troche malo abys mogla pisac ze masz taka energie, ok zobaczymy co napiszesz za rok:) Ja tez kocham moje dziecko ponad zycie i nie wyobrazam sobie jakby go nie bylo, ale nie oszukujmy sie..... przy dziecku poprostu padasz ze zmeczenia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Serca!!!!!!!!!!!!! AUTORKA pisze co myśli na dzien dzisiejszy! I nie naskakujcie na nią, bo takich matek powinno byc wiecej! Niestety jest odwrotnie!!! Ja jestem mamą dwu i pół letniej Hani. To tak żywe dziecko,że nawet popołudniami nie śpi i wiecie co? Do dnia dzisiejszego nigdy nie miałam jej za złe zmeczenia! Mało tego - zmęczenie przechodzi kiedy Hania mnie potrzebuje, bo wiem, że muszę zregenerować siły. Mały bezbronny człowieczek na mnie liczy. Mój człowieczek!!! AUTORKO (wspaniałe macieżynstwo) Popieram Cie w pełni i brawo za Twoje słowa!!! Każda DOJRZAŁA MATKA zgodzi się z tobą. Bo dojrzałe matki ( i nie chodzi tutaj o wiek tylko psychikę) Wiedza czego chca i zdają sobie sprawę, ze nie można mysleć o jakimś zmęczeniu!!! Owszem, są momenty padania z nóg, ale wtedy wystarczy spojrzeć na aniołka i od razu zmeczenie idzie na drugi plan!!! Myślę, ze poprostu niektóre matki przyjęły stereotyp,ze kiedy sie ma małe dzieciatko to sie jest zmeczonym i już.A wystarczy podejsć do tego nowego stanu w sposób , w jaki Ty AUTORKO podeszłaś!!! :) :) :) :) :) :) 🌼 🌼 🌼 Pozdrawiam Ciebie i wszystkie mamusie, które sa "prawdziwymi mamusiami". Mysle,ze nie trzeba wyjaśnieć o co chodzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widzę,ze juz nikt nie dopisuje, ale powiem jeszcze, ze ja też rodziłam siłami natury - był to trudny poród, z komplikacjami itd... Ale tez jestem dumna, ze to przetrwałam, bo gdybym poprosiła o znieczulenie, pewnie czułabym sie teraz jakaś oszukana... A tak,wiem,że od tmtej pory upewniłam sie w przekonaniu, że DLA MNIE NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH!!! :D :D :D Polecam porody naturalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość antyanfija
najbardzirej na swiecie wkur*** mnie to, jak ktos narzuca innym to, ze jego dzialanie ejst jedynym slusznym i oczywistym......... dla kazdej kobiety porod naturalny bez znieczulenia czy karmienie to zupelnie co innego! dla niektorych jest to przyjemnosc, dla innych horror. NIE MA DRUGIEJ TAKIEJ JAK TY o tych samych odczuciach i doswiadczeniach....!!!! ludzie! :|

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja akurat - pomimo wszelkich trudności, złych dni, kolek, do dziś nieprzespanych nocy..............jestem najszczęśliwsza na świecie, że dane mi jest DOŚWIADCZAĆ MACIERZYŃSTWA! Oczywiście bywają chwile, że szlag mnie trafia. Bywają chwile, że tracę cierpliwość i wówczas podniosę głos na Bliźniaki, jednak zaraz po tym wybuchu emocji mam.............wyrzuty sumienia. Dlaczego? Ponieważ prognozy rozwojowe dla moich Dzieci w początkowych miesiącach Ich życia nie były optymistyczne. Starałam się o Potomstwo ponad 5 lat........ W końcu jakimś cudem \"zaskoczyłam\" Następnie urodziłam Wcześniaczki w 27 tc...........tak więc Maluszki nie były zdolne nawet do samodzielnego oddychania. Spędziły w szpitalu aż 2,5 m-ca, półtora m-ca po porodzie nie mogłam Ich przytulić...............Stres niewyobrażalny (sama - gdybym tego nie doświadczyła na własnej skórze nie miałabym pojęcia jaki to stopień stresu - Synek w 4-tej dobie życia , zupełnie niestabilny, przeszedł operację kardiologiczną ratującą Jego życie, miał 2 razy sepsę, 17 dób pod respiratorem na wysokich parametrach, 17 razy przetaczana krew, wylew krwi do mózgu, 1,5 m-ca w inkubatorze, 1 m-c pod tlenem. Córeczka mniej przejść, jednak nie ominęła ją dwukrotna transfuzja, Obydwoje otrzymywali masakryczne ilości bardzo silnych leków - m.in. sterydów, antybiotyków, adrenaliny. Córcia 2 doby na respiratorze, 1,5 m-ca na tlenie biernym, miesiąc w inkubatorze). Pomijam fakt, że po cesarce od 4 doby dojeżdżałam 100 km w jedną stronę autobusem do szpitala. Nie miałam czasu rano zjeść, jadłam dopiero w drodze powrotnej wieczorami byle jaki hamburgery, właściwie żyłam tylko wodą całymi dniami.........wiem, że to może nierozsądne, ale wówczas trawiły mnie takie nerwy, i byłam tak bardzo zmęczona, że nie mogłam nic zjeść rano, a w ciągu dnia gdy czułam głód wolałam spędzić czas przy Dzieciach niż iść coś zjeść, a poza tym rano wstawałam \"na styk\" by się zdążyć ubrać i dobiec do autobusu............i to na \"jednym otwartym oku\", tak bardzo byłam wyczerpana, ale i zdetermionowana do spędzania czasu przy Maluszkach. Z utęsknieniem czekałam na dzień gdy Dzieci będą ze mną w domu. Następnie czas niepewności - i tak bardzo krótki bo tylko do 8 m-ca życia - czy wszystko z Nimi ok. W tym 2 miesiące - też krótko - rehabilitacji, choć krótko jednak bardzo uciążliwa sprawa. W 4 m-cu życia Córcia przez 1,5 miesiąca miała masakryczne kolki.....zaczynało się ok 19 trwało do...............5 lub 6 rano, nosiłam na rękach - inaczej się nie dało, gdy wprowadziłam środki łagodzące dolegliwości miałam od 19- do rana może komfort snu przez 2 h. Do 9-go miesiąca życia Bliźniaki mi się krztusiły jedzeniem - nowe produkty wprowadzałam zgodnie z zaleceniem dr prowadzącej od 4-go m-ca życia, ba...........zdarzało się, że krztusiły się nawet mlekiem. ZAWSZE to krztuszenie prowadziło do bezdechów, ale kazano mi podawać stałe pokarmy mimo to................dziś wiem, że to było słuszne, jednak wówczas żyłam wciąż - od dnia narodzin Dzieci - w ciągłym strasznym stresie - bezdechy to nic przyjemnego. Do dziś............a Bliźniaki mają już ponad 19 m-cy bacznie obserwuję Ich rozwój i jak tylko mi się wydaje, że coś tam odbiega od rozwoju innych Maluchów w Ich wieku od razu łapię stresa........ Jednak. Do roku czasu po narodzinach moich Szczęść moje funkcjonowanie było haosem. Następnie powoli wszytko zaczęło się normować. Dziś radzę sobie z ogarnięciem dwójki bardzo żywiołowych Maluszków, gotowaniem obiadków - gotuję wedle przepisów Anny Ciesielskiej (dużo roboty ale jedzonko bardzo zdrowe), prowadzeniem domu (sprzątanie, pranie, gotowanie, no i moja pasja - roślinki), kupiłam działkę (taki ogród działkowy) i ją urządzam, dodatkowo podjęłam studia podyplomowe. Reasumując: WSZYSTKO da się przeżyć. I może trochę w Waszych oczach piwiem kuriozalnie............doceńcie to, że Wasze Skarby są zdrowe. Doceńcie fakt, że nigdy nie musiałyście drżeć o Ich życie, że nigdy nie było Wam dane patrzenie na reanimację własnego Dziecka, że nigdy nie usłyszałyście od lekarza \"stan Dziecka krytyczny\", że kazdy dzwonek telefonu nie powodował, że traciłyście zmysły........., że nie musiałyście czekać 4 h pod salą operacyjną z sercem na ramieniu i kołatającym się pytaniem w głowie - czy moje Dziecko jeszcze żyje? Że nie musiałyście doświadczyć braku kontaktu z Dzieckiem przez choćby jeden dzień i nie musiałyście z ciężkim i rozdartym sercem dotykać ścian zimnego inkubatora - wyobrażając sobie, że dotykacie ciałka Dziecka............, że n ie musiałyście nigdy spojrzeć w cierpiące oczy swojego Maluszka, nie widziałyście nigdy tego wzroku, tych z trudem wielkim podniesionych powieczek i malującym się \"słów\" w tym spojrzeniu.............\"mamo...............pomóż, przyul...........\" Może uznacie, że chrzanię trzy po trzy. Jednak rozumiem takie podejście. Choć nikomu nie życzę, jednak by zrozumieć o czym piszę trzeba to przeżyć................. Może jednak część z Was jednak doceni to, czym raczył obdarzyć Ją los/Bóg - jak wolicie. Może moje "żale" pozwolą się uśmiechnąć, gdy Wasz Maluszek kolejny raz poprzez krzyk będzie szukał bliskości bezpiecznych ramion Mamy........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja akurat - pomimo wszelkich trudności, złych dni, kolek, do dziś nieprzespanych nocy..............jestem najszczęśliwsza na świecie, że dane mi jest DOŚWIADCZAĆ MACIERZYŃSTWA! Oczywiście bywają chwile, że szlag mnie trafia. Bywają chwile, że tracę cierpliwość i wówczas podniosę głos na Bliźniaki, jednak zaraz po tym wybuchu emocji mam.............wyrzuty sumienia. Dlaczego? Ponieważ prognozy rozwojowe dla moich Dzieci w początkowych miesiącach Ich życia nie były optymistyczne. Starałam się o Potomstwo ponad 5 lat........ W końcu jakimś cudem "zaskoczyłam" Następnie urodziłam Wcześniaczki w 27 tc...........tak więc Maluszki nie były zdolne nawet do samodzielnego oddychania. Spędziły w szpitalu aż 2,5 m-ca, półtora m-ca po porodzie nie mogłam Ich przytulić...............Stres niewyobrażalny (sama - gdybym tego nie doświadczyła na własnej skórze nie miałabym pojęcia jaki to stopień stresu - Synek w 4-tej dobie życia , zupełnie niestabilny, przeszedł operację kardiologiczną ratującą Jego życie, miał 2 razy sepsę, 17 dób pod respiratorem na wysokich parametrach, 17 razy przetaczana krew, wylew krwi do mózgu, 1,5 m-ca w inkubatorze, 1 m-c pod tlenem. Córeczka mniej przejść, jednak nie ominęła ją dwukrotna transfuzja, Obydwoje otrzymywali masakryczne ilości bardzo silnych leków - m.in. sterydów, antybiotyków, adrenaliny. Córcia 2 doby na respiratorze, 1,5 m-ca na tlenie biernym, miesiąc w inkubatorze). Pomijam fakt, że po cesarce od 4 doby dojeżdżałam 100 km w jedną stronę autobusem do szpitala. Nie miałam czasu rano zjeść, jadłam dopiero w drodze powrotnej wieczorami byle jaki hamburgery, właściwie żyłam tylko wodą całymi dniami.........wiem, że to może nierozsądne, ale wówczas trawiły mnie takie nerwy, i byłam tak bardzo zmęczona, że nie mogłam nic zjeść rano, a w ciągu dnia gdy czułam głód wolałam spędzić czas przy Dzieciach niż iść coś zjeść, a poza tym rano wstawałam "na styk" by się zdążyć ubrać i dobiec do autobusu............i to na "jednym otwartym oku", tak bardzo byłam wyczerpana, ale i zdetermionowana do spędzania czasu przy Maluszkach. Z utęsknieniem czekałam na dzień gdy Dzieci będą ze mną w domu. Następnie czas niepewności - i tak bardzo krótki bo tylko do 8 m-ca życia - czy wszystko z Nimi ok. W tym 2 miesiące - też krótko - rehabilitacji, choć krótko jednak bardzo uciążliwa sprawa. W 4 m-cu życia Córcia przez 1,5 miesiąca miała masakryczne kolki.....zaczynało się ok 19 trwało do...............5 lub 6 rano, nosiłam na rękach - inaczej się nie dało, gdy wprowadziłam środki łagodzące dolegliwości miałam od 19- do rana może komfort snu przez 2 h. Do 9-go miesiąca życia Bliźniaki mi się krztusiły jedzeniem - nowe produkty wprowadzałam zgodnie z zaleceniem dr prowadzącej od 4-go m-ca życia, ba...........zdarzało się, że krztusiły się nawet mlekiem. ZAWSZE to krztuszenie prowadziło do bezdechów, ale kazano mi podawać stałe pokarmy mimo to................dziś wiem, że to było słuszne, jednak wówczas żyłam wciąż - od dnia narodzin Dzieci - w ciągłym strasznym stresie - bezdechy to nic przyjemnego. Do dziś............a Bliźniaki mają już ponad 19 m-cy bacznie obserwuję Ich rozwój i jak tylko mi się wydaje, że coś tam odbiega od rozwoju innych Maluchów w Ich wieku od razu łapię stresa........ Jednak. Do roku czasu po narodzinach moich Szczęść moje funkcjonowanie było haosem. Następnie powoli wszytko zaczęło się normować. Dziś radzę sobie z ogarnięciem dwójki bardzo żywiołowych Maluszków, gotowaniem obiadków - gotuję wedle przepisów Anny Ciesielskiej (dużo roboty ale jedzonko bardzo zdrowe), prowadzeniem domu (sprzątanie, pranie, gotowanie, no i moja pasja - roślinki), kupiłam działkę (taki ogród działkowy) i ją urządzam, dodatkowo podjęłam studia podyplomowe. Reasumując: WSZYSTKO da się przeżyć. I może trochę w Waszych oczach piwiem kuriozalnie............doceńcie to, że Wasze Skarby są zdrowe. Doceńcie fakt, że nigdy nie musiałyście drżeć o Ich życie, że nigdy nie było Wam dane patrzenie na reanimację własnego Dziecka, że nigdy nie usłyszałyście od lekarza "stan Dziecka krytyczny", że kazdy dzwonek telefonu nie powodował, że traciłyście zmysły........., że nie musiałyście czekać 4 h pod salą operacyjną z sercem na ramieniu i kołatającym się pytaniem w głowie - czy moje Dziecko jeszcze żyje? Że nie musiałyście doświadczyć braku kontaktu z Dzieckiem przez choćby jeden dzień i nie musiałyście z ciężkim i rozdartym sercem dotykać ścian zimnego inkubatora - wyobrażając sobie, że dotykacie ciałka Dziecka............, że n ie musiałyście nigdy spojrzeć w cierpiące oczy swojego Maluszka, nie widziałyście nigdy tego wzroku, tych z trudem wielkim podniesionych powieczek i malującym się "słów" w tym spojrzeniu............."mamo...............pomóż, przyul..........." Może uznacie, że chrzanię trzy po trzy. Jednak rozumiem takie podejście. Choć nikomu nie życzę, jednak by zrozumieć o czym piszę trzeba to przeżyć.................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiziak150
może przeczytajcie post też przyszłej - już obecnej mamy i zastanówcie się czy naprawdę macie powód tak marudzić, stękać, jęczeć nad Waszym szczęśliwym i beztroskim macierzyństwem... do też przyszłej... jestem pełna podziwu dla Twojego poświęcenia i Twojej postawy:) bo nie jęczysz tylko zaciskasz zęby, trzymasz się jeszcze bardziej zwarta dla swoich dzieci i na tym polega świadome macierzyństwo:) gratuluje Twoim dzieciom takiej matki:) mam nadzieję, że ja, gdy za kilka tygodni stanę twarzą w twarz z moim synkiem będę miała tyle determinacji co Ty by nie wypisywać tutaj bzdur o tym jakie to straszne mieć URODZONE O CZASIE, ZDROWE dziecko drogie mamy - pomyślcie czasem o tym jakie macie szczęście jeśli Waszym zamrtwieniem są tylko nieprzespane noce czy kolki dziecka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem zniesmaczona tym tematem. NIe mów wszystkim jakie będa miały odczucia, gdyż każdy ma inną osobowość , inne poglądy i uczucia. To tak samo jakbym powiedziała \"spróbujcie sushi bo jest pyszne nie ważne co inni mówią wam na 100% posmakuje\" No sorry...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesteś zniesmaczona tym
że ktoś czerpie radość z macierzyństwa??????:O śmeich na sali:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie obraź się, ale czerpanie satysfakcji z bólu (porodowego czy każdego innego) to się masochizm nazywa... po co cierpieć, jak można urodzić w znieczuleniu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
macierzyństwo jest wspaniała sprawa- ale nie jest wcale różowe dziecko to nie tylo miesięczny dzidziuś- to człowiek który rośnie i który nie raz i nie dwa nam matkom da w kość przedstawianie samych plusów macierzyństwa jest krzywdzące- czesto nieswiadome kobiety widza przyszłego człowieczka i macierzyństwo w rózowych barwach a potem.........pieluchy, bolesne karmienie,depresje choroby, nocny płacz, pierwsze upadki, wypadki, dzieciece klopoty , rutyna i milion spraw z tym związanych- trudnych, męczących........pewnie, że dziecko duzo nam wynagradza ale tez wychowanie go odbija się na nas- więc autorko wybacz owszem wspaniale jest miec dziecko ale chcac nie chcąc mamy dzieci kosztem siebie i trzeba zdawać sobie z tego sprawe zanim pomysli sie o planach poczecia przyszłego potomka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przy okazji też zgadzam się z jedną z dziewczyn- piszesz tak jakby to co przeżyłas przeżywały wszystkie ja mam za soba dwa koszmarne, trudne porody z komplikacjami- zakończone cesarkami ze względu na zagrożenie życia moich dzieci więc wcale nie zawsze wszystko jest rózowe, słodkie i wogole super- jak to ty próbujesz wmowić nieswiadomym kobietom myslacym o macierzyństwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I właśnie Ike wyjaśniłaś pomarańczce dlaczego jestem zniesmaczona....;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
julli pomarancza i tak zrozumie to po swojemu bo jest "madra inaczej " ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co? Albo nie rozumiecie tematu, albo nie chcecie zrozumieć...? :O Autorce chodziło raczej o to,żeby zachęcić młode kobiety do macieżynstwa. Ja ja poprostu poparłam... Dobrze, ze tak podchodzi juz od samego początku do macieżynstwa i dzieli sie tym z innymi. a co do przeżyc,to wszystko przed nia... Ja np urodziłam naturalnie, poród trwał ponad 20 godzin, Hania urodziła sie zdrowa i silna, ale ze mna było xle. Pomimo tego nigdy nie miałam jakiegos nieuzasadnionego zalu do córci. Ale to taż od psychiki zależy. Kiedy Hania miała niecałe dwa latka trafiła do szpitala w stanie tak złym,że niemalże krytycznym... Swoje przeżyłam,wiec doswiadczenia mam dobre ale i złe.... :( :( :( Mimo to właśnie jestem w trakcie ustalenia terminu kolejnego poczęcia kolejnej ciąży. a co to było z Hanią ? - zaraz napisze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aha, zanim opisze mój ból zwiazany z przeżyciami mojej córeczki, sprostowanie lekkie - ja nie NARZUCAM nikomu niczego, ja POLECAM, a to serio, serio WIELKA RÓZNICA :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale jaki w tym sens kogoś zachęcać. Kobiety mają swoj rozum. I prosze was nie namawiajcie nikogo na siłe ani nie przedstawiajcie macieżyństwa od jednej strony superlatyw. Ja nic nie mam do ciebie że poparłaś- o tobie nie mówie, bo wiem że można być dumnym z macieżyństwa.Ale na Boga ludzie nie zmuszajmy kogoś przez takie gadania do macierzyństwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszyscy spanikowali, ale ja musiałam się trzymac, bo moje dziecko na mnie liczyło. Nie pokazywałam jak sie boję. ( Dopiero po wszystkim wyłam chyba z 2 m-ce.... Wyładowałam stres i zal.) Ale nie opuszczały mnie mysli,ze Hania bedzie zyła, bo nie mogłam niczego innego przyjać do wiadomości. Dzieki Bogu żyje i wszystko póki co jest ok. Lekarka na pogotowiu podała zły antybiotyk i w potrujnej dawce. To co sie działo z Hanią, a i ze mną, to nie jest do opisania. Myślałam, ze oszaleje. A pobyt w szpitalu mnie wykanczał. (cierpienia wszystkich dzieci, dramaty rodziców, płacze matek...) Ale to historia smutna... Miałam ten antybiotyk podawac 7 dni. podawałam 4 dni i wezwałam pogotowie, bo Hani sie pogarszało. Temperatura spadła do poniżej minimum, biegunki, wymioty, majaki jekieś... Przyjechała znowu ta idiotka i stwierdziła,że to jest normalna reakcja na antybiotyk i mam go dalej podawac. Ale nie dawałam, tylko obserwowaam Hanie przez dobe. temperaturka się ustabilizowała, ale doszły jakieś plamki, potem wręcz plamiska bordowe. Na kolejny dzień temp. znowu 39.9. to był dla mnie niezły dramat!!! Kiedy trafiłam z Hania do szpitala, nie dawano jej zbyt dużych szans. Byłam nieprzytomna myślowo. Powiedziała mi lekarka, ze Haneczka ma cały organizmek zapalony jak przy sepsie. Miała 41 stopni temperatury. Cała czerwona, wręcz bordowa! A gorąca jak ogien. Ah... Nie miło to wspominam... A na jej sali leżał też taki 2u m-czny Kamilek, z przewlekłym ostrym zapaleniem oskrzeli. Był bez mamy, bo jej (jak stwierdziła) nie opłacało sie na dwie godziny do chorego dziecka przyjechac. H... W D.... takim mamom!!!!!! W nocy siedziałam na krześle, bo tam nie ma gdzie spac. Pilnowałam Hanusię i kołysałam Kamilka. Zastepowałam mu jego mame. Przewijałam, tuliłam. U Hani wiecznie ktoś był. Dziadkowie, chrzestny, tatuś, ja, a u tego maleństwa.... mama raz na całe 5 dni mojego i Hani pobytu. I to na dosłownie dwie godziny. I wiecie co? Nie do pomyślenia, ale przez ten czas, jeszcze do kawiarenki szła, bo musiała kawe wypic i zapalic!!! SZOK!!! A człowiek by normalnie serce sobie wyrwał i dziecku oddał!!! A tu taka MATKA! po wszystkim Hancia sie dosłownie łuszczyła... A z raczek i stópek skóra zchodziła płatami, dosłownie płatami... Straszne. Do dzis dnia paznokcie ma jak papierki i rozdwajaja jej sie I lekarze ja obserwują, bo ma niestety szanse na następstwa po tej strasznej chorobie. No i na przyszłosć moze mieć problemy z wnetrznościami - watroba, nerki, płucka... Dzięki Bogu teraz jest dobrze, no chociaż np. jelitka nie funkcjonują normalnie - ciągłe kilkudniowe zaparcia, które konczą sie kolkami i okropnym krzykiem,zeby w ogóle się załatwic... A ja płacze za każdym razem kiedy Hanusia tak w ubikacji cierpi... :( Wiec widzicie, ze swoje przeszłam, ale Kocham Haneczkę całym sercem i nigdy nie powiedziałam - "jest mi ciężko, maciezynstwo jest trudne..." wiem, to też zalezy od psychiki. Hania nauczyła mnie psychicznej siły...!!! DZIEKUJE CI CÓREŃKO

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takajanasia
poród to nagorsze wspomnienia w moim zyciu, nic nie zapomnialam i nie wierze jak mozna mowic o tym jak o cudownym przezyciu :/ nie bylo cudowne, bylo koszmarnie i NIGDY W ZYCIU nie zddecyduje sie na drugi raz. Acha... absolutnie nie jestem dumna ze taka dzielna bylam i urodzilam, jest mi wstyd, ze w łape lekarzowi nie dalam, zeby zrobi cc. Wszystko lepsze od porodu naturalnego, wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
choć wiem,ze macieżynstwo, PRAWDZIWE MACIEŻYŃSTWO, to najwiekszy egzamin życia!!! A nie mówie głosno,ze jest cięzko, bo najgorzej raz sie przyznać. Ja skrywam duzo w sobie. Wtedy właśnie mam siły do dalszego i kolejnego dnia... To taki mój sposób ... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
takajanasja - leżałam na sali z trzema matkami. Ja i jeszcze dwie , rodziłysmy naturalnie w tym samym dniu. Czwarta rodziła cztery dni przed nami. Miała ( ta czwarta) Cesarkę. Myśmy opiekowały sie naszymi dziećmi od pierwszej doby po porodzie, a ta biedna leżała plackiem i nawet nie miała siły trzymac dziecka. Podawałysmy jej maluszka, zeby mogła go przytulic... My ( naturalny poród) juz na czwartą dobęzostałysmy wypisane z dziećmi do domków, a ta biedna dostała jakiegos zapalenia i musiała zostać w szpitalu. Wnioski sobie wyciągnij sama. Ja nie wiem też, czy na drugi poród nie poproszę o znieczulenie, nie zażekam sie. Ale cieszę sie, ze pierwszy był w całosci naturalny, choć trudny. Mój Mąz nie ma rodzeństwa, bo jego mama jest nie odporna na ból i nie zdecydowała sie na drugie dziecko. Do dzis mój ąz ma to swojej mamie za złe.:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
takajanasia - ile Ty właściwie masz lat, ze tak niedojrzale podeszłaś do zycia???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takajanasia
tak matunia, a moja kolezanka rodzila naturalnie, ale swoje dziecko zobaczyla tylko raz, a potem jeszcze na jego pogrzebie, wiec przestancie tutaj sciemniac ze wszystko co naturalne to lepsze. Z kolei druga, owszem- lezala plackiem po cc 2 dni, dziecko ma zdrowe i zadnych infekcji nie miala.. Wiec to zadna zleznosc. Zreszta to nie dyskusja i cc :/ Ja chcialam tylko powiedziec, ze porod to koszmarne, obrzydliwe przezycie, bo mam dosyc sluchania jakie to cudowne... Kurcze, nie jest cudowne. Ja po porodzie musialam lezec tydzien, bo tak mnie porozrywalo, wiec sorry, ale takie przypadki jak moje tez istnieja :/ dlaczego niby jestem niedojrzala? bo nie chelpie sie bólem jaki przezylam, bo nie czynie z tego patosu zyciowego?? ludzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×