Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Martwię się boję...

Jak ważne dla faceta są dzieci??

Polecane posty

Gość Martwię się boję...

Witam Mam 20 lat i nie mogę mieć dzieci - żadnych szans na wyleczenie bezpłodności. Oswoiłam się już z tą myslą, nie robię z tego wielkiej tragedii. Bardzo chciałabym mieć dzieci, ale uważam, że na świecie jest mnóstwo małych istnień do przygarnięcia i że sam fakt biologicznego urodzenia nie jest tak ważny. Póki co wymysliliśmy z moim chłopakiem, że jak skończymy studia to do trzydziestki będziemy podróżować i odkładać na dom z ogródkiem, a potem adoptujemy sobie dwoje lub troje dzieci, i to takich starszych, które mają mniejsze szanse na znalezienie domu. Widze w tym nawet dobrą stronę sytuacji. Oczywiście wiem, jak cudowne jest posiadanie własnych dzieci, ciąża, obserwowanie rozwoju maleństwa, dosuzkiwanie sie podobieństw - przed miesiącem moja przyjaciółka urodziła dziecko i byłam przy niej na każdym etapie. Ale myślę, że fakt, że zamiast tego można dać szczęście i miłośc jakiejś samotnej istocie, która bez własnej winy straciła rodziców, jest wystarczającą rekompensatą. Ale zastanawiam się, czy mój chłopak będzie w stanie to zaakceptować. Jesteśmy razem dwa lata, kocham go, on mnie też i, choć wiem, że jesteśmy bardzo młodzi, to wierzymy, że spędzimy razem całe życie. Ale jakiś czas temu mój brat został ojcem, o przyjaciółce już wspominałam (do jej męża to też się odnosi) i miałam bolesną okazję obserwować, jak ważne jest dla faceta posiadanie własnego dziecka, to pozostałe chyba jeszcze po jaskini poczucie własnej męskości i płodności, ta duma... Teraz mój chłopak twierdzi, że dla niego nie jest to ważne, że będzie równie dumny z przygarniętego malucha, ale on ma 21 lat, mój brat w tym wieku zarzekał się, że w ogóle nie będzie mieć dzieci. Czy to naprawdę jest takie ważne?? Może ja powinnam rozstać się z nim, póki czas i nie wiązać z nikim innym, żeby go nie unieszczęsliwiać...??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasztet
zależy.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja opinia....***
jak cie kocha to i tak bedzie z toba. jak nie to i tak by cie kiedys zosatwil, czy bylyby dzieci czy nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:( miałam 26 lat, kiedy okazało się, że nigdy nie urodzę dziecka. mój facet był ze mną, przekonywał, że to nie ma znaczenia, że ważne kto wychowuje, nie kto spłodził, itd. po 2 latach wzięliśmy ślub. zapisaliśmy się na kurs dla rodziców adopcyjnych, cała rodzina była poinformowana, ze zaczynamy się starać o adopcję. i wtedy on stwierdził, że nie chce :( że nie jest w stanie pokochać nieswojego dziecka. byłam załamana, ale starałam sie zrozumieć. jednak zaczęliśmy się oddalać. małżeństwo się skończyło. on zrobił sobie dziecko z inną kobietą, jednak ona poroniła. próbował do mnie wrócić, ze niby mnie kocha, ale jednocześnie stawiał warunek - matka zastępcza, bez względu na koszty. nie zgodziłam się, nie jesteśmy razem. niestety, nawet jeśli facet deklaruje, ze nie ma to dla niego znaczenia, nie możesz być pewna co się stanie jak już przyjdzie do realizacji. z drugiej strony znam wiele wspaniałych małżeństw z adoptowanymi dziećmi :) moim zdaniem nie masz co na siłę uszczęśliwiać swojego faceta rozstaniem, ale bądź przygotowana na to, że jednak nie jest on w stanie pogodzić się z brakiem biologicznych dzieci. generalnie polecam ci forum nasz-bocian. pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łojejej
nie da sie wszystkich wsadzić do jednego wora. każdy facet jest inny, ma inne wartości, upodobania. kazda sytuacja jest inna i nie ma co porównywać da innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja opinia....***
nie - ja, trafilas na niedojrzalego dupka. wspolczuje :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martwię się boję...
I właśnie tego się obawiam... Ostatnio mnie napadły takie myśli, że nie jestem pełnowartościową kobietą, człowiekiem, że nie nadaję się na partnerkę, żonę, że moge sobie sama adoptować za te 10 lat dziecko (o ile się uda), ale nie mogę do tego wciągać mojego chłopaka, który jest najprawdopodobniej zdrowy i może kiedyś poczuje, że chce własnego dziecka, że musi je mieć... Heh, może to nie na miejscu, ale byłoby idealnie, gdyby on też był bezpłodny, musze go na jakieś badania zaciągnąć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i niech so powiedziała
nie-ja---> tak naprawdę twój mąż cię nie kochał...jeszcze wymyślił matkę zastępczą i pewnie jeszcze sam chciał by ją puknąć żeby zaszła w ciążę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja opinia....***
a sztuczne zaplodnienie nie wchodzi w gre?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martwię się boję
Nie wchodzi w grę, mam źle wykształconą macicę. Kurczę, jeszcze niedawno byłam przeciwna takiemu uporczywemu staraniu się o dziecko - uważałam, że jak nie można zajśc w ciążę tak po prostu, to to jest wręcz egoizm, bo tyle dzieci czeka na dom. Ale teraz już wszytsko mi się miesza...Chyba nie powinnam o tym myśleć, powinnam poczekać, cieszyć się życiem, związkiem, czas pokaże, co będzie z dziećmi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Martwię się boję po pierwsze sama praktycznie nie masz szans na adopcję, chyba że znajdziesz laskę, która zgodzi się na adopcję ze wskazaniem, ponieważ w tej chwili jest bardzo dużo par starających się o adopcję, a coraz mniej dzieci :-O po drugie te jazdy z niepełną wartością... rozumiem Cię aż za dobrze, ale jak zaczniesz tak myśleć, to będzie równia pochyła :( walcz z tym chodzi mi tylko o to żebyś nie zakładała, że będzie bajka, żebyś założyła margines bezpiecznej ostrożności...ale też nie ma co rezygnować z normalnego życia!! naprawdę, znam mnóstwo szczęśliwych rodziców adopcyjnych :) i faceci świata za swoimi maluchami nie widzą :) powodzenia a co do mojego ex... facet się pogubił... narobił idiotycznych rzeczy, sprawa go przerosła, ale nic na to nie wskazywało! byliśmy razem 5,5 roku kiedy okazało się, że jestem chora. był ze mną przez całą chorobę, wspierał, kochał. ślub był 2 lata po tym jak zachorowałam, więc wydawało się, że wiedział na co się porywa. jednak nie. a matki zastępczej nie chciał "puknąć", po prostu niemal został ojcem i dowiedział się jakie to uczucie... i nie potrafił z tego zrezygnować. to nie był facet dla mnie i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja opinia....***
gosciu w koncu zeswirowal przez swoja egoistyczna potrzebe posiadania wlasnego potomka... co zrobic :) widac nie byl zbyt dojrzaly.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×