Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kasandra000001

róznica kultur rodzinnych, inna mentalność - jak to pogodzić w związku

Polecane posty

Gość Kasandra000001

Witam! Mam pytanie do kobietek, które mają facetów, którzy są całkiem inni... tzn. wywodzą się z całkiem innej rodziny, z innej miejscowości, mają trochę inne poczucie humoru. Czasem jak mój facet walnie coś przy znajomych albo rodzinie to aż mi wstyd. Nie rozumie pewnych rzeczy, które dla mnie są oczywiste. Czasem łapię się nawet za to , że on nie ma podstawowej wiedzy na jakieś tematy. On jest po zawodówce ( ja na 4 roku studiów), teraz dzięki moim namowom poszedł do ogólniaka zaocznie dla dorosłych. Jednak podchodzi do tego, jakby tylko papierek się liczył- byle zdać. Mówi, że teraz już powoli do niego dociera, że wiedza jest ważna. Jeśli chodzi o kasę, też nie potrafi za bardzo oszczędzać, a jak ma jakiś grosz w portfelu to od razu wydaje, i 5 dni i po kasie... a potem na zaliczkach zyje. Uczę go że tak nie można, mówie mu jak robić... on oczywiście mówi że mam racje, ze sie postara to zmienic, ale... mu to jakoś nie wychodzi. Nie wiem co robić. Kocham go, ale tak często mam obawy, czy my wogóle do siebie pasujemy. Niby jest fajnie. Jest opiekuńczy, czuły, ale te inne rzeczy tak nam przeszkadzają. Czy któraś z Was ma albo miała taki problem? Jak sobie dajecie z nim rady? A może któraś wyszła za mąż a teraz żałuje, bo te różnice mimo to zniknęły? On w domu jest całkiem inaczej nauczony, niż ja. W moim są inne priorytety życiowe niż w jego. Jesteśmy razem 2,5 roku, on mówi, że on widzi że w mojej rodzinie mu się bardziej podoba, że widzi, że tak jak jest u nas, jest lepiej. Chce zmienić te cechy, które ma, a jemu się nie podobają. Ale wiecie jak to jest. Łatwo się mówi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość och ja mialam takiego faceta
i powiem Ci, ze poki nie poszlam na studia to mi to nie przeszkadzalo - tzn. jakos tego nie zauwazalam, przynajmniej nie bylo to tak oczywiste. Bylismy razem 9 lat :( Jak poszlam na studia to wtedy te roznice zaczely byc coraz bardziej widoczne i zaczely przeszkadzac. On po zawodowce, jakos go do technikum namowilam, potem matura i tak go ciagnelam, pomagalam w nauce, poszedl na zaoczne, ale traktowal to tak jak piszesz - zeby poprostu zaliczyc, miec papier.... nie szlo mu, znowu musialm pomagac, mialam swoje studia i jego :( Najgorsze bylo jak zamieszkalismy razem, roznice byly nie do pokonania, ja poprostu nie mialam z nim tematow do rozmow, a jego zyciowe podejscie bylo nie do przyjecia, oj wiele by mozna bylo napisac.... w kazdym badz razie, w zyciu bym nie przewidzaial takiego scenariusza, ale to bylo skazane na kleske jakby z gory, mimo mojej walki. Gdybym mogla to cofnelabym czas i zakonczyla to duzo wczesniej, poniewaz z czasem narastajaca frustracja prowadzi poprostu do braku szacunku, a wtedy w zwiazku dzieje sie strasznie zle....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasandro - sama sobie odpowiedzialas tym postem. Nic i nikt nie sprawi ze gawron zaspiewa jak slowik. On jest jaki jest - moze sie zmienic minimalnie ale w ramach tego kim jest. Tak go wychowano, taka ma osobowosc, mentalnosc a tylko Tobie sie wydaje ze \"przy mnie, praca i staraniem, cierpliwoscia, pokazywaniem przykladow on sie zmieni\". A ja Ci mowie ze goowno prawda! Pozwol mu byc takim jakim jest, jemu z tym dobrze. Poszukaj kogos kto bardzoej do Ciebie bedzie pasowal - bo za kilka lat stwierdzisz ze Wasz zwiazek byl pomylka a tu juz dzieci i wspolny jakis tam dorobek bedzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość och ja mialam takiego faceta
nie da sie poprostu kogos zmienic, jemu tez imponowalo wiele rzeczy, moja rodzina, nasze relacje, zaradnosc... ja go pokochalam i nie chcialam dac za wygrana, ale jesli to na prawde przeszkadza, z czasem bedzie przeszkadzac coraz bardziej... ech, jestem madra po szkodzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasandra000001
no właśnie, ja idę do przodu, chcę się rozwijać, poznawać nowe rzeczy, a on widzi cały czas tylko obręb stworzonego przez siebie koła... Szkoda mi kończyć ten związek, bo czasami jest mi z nim naprawdę dobrze. A on też już wiele zmienił i nadal chce zmieniać. Tylko ja czasem się zastanawiam, czy on da radę? Po prostu czasem nie mam już sił żeby mu tłumaczyć... Przychodzą takie dni, że zastanawiam się po co to ciągnąc, a są takie, kiedy nie wyobrażam sobie życia bez niego. I chętnie bym z nim zamieszkała, ale nie ma takiej możliwości... z jednej strony moi rodzice... nie chcę ich urazić( są konserwatywni) a z drugiej kasa... A wiem, że wtedy by się wszystko wyjaśniło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość och ja mialam takiego faceta
z pewnoscia, wspolne zamieszkanie czesto wiele rozjasnia, wskazuje to czego wczesniej nie dostrzegalismy. Zauwaz jednak, ze niekiedy wstydzisz sie jak cos powie - tego przeciez nie da sie zmienic, on taki jest. To tak jakby uczyc kogos wszystkiego i zmieniac jego charakter, tego sie nie da, a jesli bedzie udawal, to nie bedzie szczesliwy. Gdyby mi ktos wczesniej powiedzial, ze sie rozstaniemy to bylabym gotowa go zamordowac ;) taka bylam zaslepiona nie wiem czym, miloscia ? a potem - zostawilam go bo dluzej tak nie moglam, no ale ja w tym tkwilam 9 lat, takze wszystko przed Toba ;) To nie byla milosc w sumie, wiem to dzis, przynajmniej nie taka prawdziwa. Strasznie zaluje, ze na to pozwolilam, bo bardzo go skrzywdzilam, siebie tez. Dlatego jak tylko widze takie pary jestem absolutnie na nie, przez pryzmat moich doswiadczen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dam Wam moze drastyczny przyklad: jak zaczeli w poczatkach lat 90 zjezdzac do Polski rumunscy Cyganie i koczowac na smietnikach - panstwo postanowilo dac im dach nad glowa. Wnioskujac ze oni tacy biedni i wogole jak mozna zyc nie majac przyzwoitych czterech scian. Ale Cyganie dom po kilku dniach zdemolowali, spalili - i poszli dalej koczowac w lepiankach na smietniku. Nam - ludziom wychowanym w przekonaniu iz dom to podstawa - nie miesci sie to w pale. Jak mozna TAK zyc? I wymyslamy scenariusze ze oni biedni, ze uchodzcy itp - jako racjonalizacje, bo nie przyszloby nam, do glowy ze oni po prostu tak zyja bo chca, bo lubia, bo taki jest ich styl, osobowosc... I stad wlasnie bierze sie owo uszczesliwianie innych na sile. A moze by zaczac przyjmowac ze oni nie chca naszego stylu zycia, oni wola wlasny. I zostawic ich z tym co lubia - samym zas szukac podobnych sobie. Doszlam do takiego wniosku sama popelniajac podobne bledy. I jest w tym cos z buty, pychy - bo chcemy tych biedakow nauczyc tego "lepszego" zycia uznajac samozwanczo ze wlasnie nasze jest "lepsze"... Dla nas - a skad wniosek ze dla nich rowniez? Gdyby chcieli innego zycia to by sie sami o nie postarali. A skoro zyja tak jak zyja to widac tego chca i jest im dobrze. Taka postawa ma w sobie cos z nadgorliwosci ktora - jak mowi porzekadlo - gorsza jest od faszyzmu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A poza tym pamietajcie o zasadzie naczyn polaczonych. Poziomy musza sie wyrownac... I zwykle to ciagnie sie w dol...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja bylam w takim zwiazku:Ofacet po podstawowce,glupi,ale mi to nie przeszkadzalo,dopoki na studia nie poszlam(jak poprzedniczka mojej wypowiedzia).Zawsze myslama,jestesmy inni,co z tego.Guno prawda,tych roznic nie da sie niestety zatrzec:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *lodówka*
Nie da się pogodzić takich różnic ... z czasem będą Cię one bardziej raziły. Ja nie jestem zwolenniczką teorii, że przeciwieństwa się przyciągają. Nawet jeśli się przyciągają, to tylko na chwilę. Na dłuższy związek potrzebne jest nadawanie na tych samych falach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość och ja mialam takiego faceta
jeszcze cos dopowiem :) o tej frustracji, o ktorej wspominalam... z czasem bedzie Ci to przeszkadzac coraz bardziej, bedziesz zla na niego, ze przeciez tyle mu tlumaczylas, tak sie staralas, a on nadal tego nie rozumie, z drugiej strony zwiazek bedzie trwal, czas bedzie uplywal, bedzie Ci coraz bardziej szkoda tego czasu, tego zwiazku, bedziesz mowila sobie, ze przeciez tyle lat razem... a on sie nie zmieni, moze zmieni troszke, ale nigdy do konca tak jak bys tego chciala. Ech ja w pewnym momencie zaczelam nawet myslec, ze on jest poprostu glupi :( no bo jak tak mozna... wscieklosc, klotnie i tak dzis nawet ze soba nie rozmawiamy.. i po co mi to bylo? Po co nam to bylo? Bo z czasem poprostu zaczelam mu otwarcie mowic, ze dluzej tak nie moge, ze to trzeba przerwac, ale on znowu na sile chcial to ciagnac, obiecywal bla bla bla, mialam potem do niego pretensje ogromne, za te lata, za wszystko !!! Doprowadzilo nas to do totalnego braku szacunku wobec siebie :( smutne ale prawdziwe, pozwol mu byc szczesliwym z kims kto pokocha go takim jaki jest i pozwol byc sobie szczesliwa z kims kogo pokochasz w calosci ;) z kims, kogo wady bede Ci sie wydawac najslodsze na swiecie, a nie ktorych sie wstydzisz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie tak jest
ja po studiach on - podstawówka, zmarnowałam sobie z nim życie, nie wiem jak mogłam być tak ślepa, głucha i głupia. Mamy dzieci, czasami łapię się na tym, że nasze dzieci już w tej chwili są od niego mądrzejsze. Mam kierownicze stanowisko, on jest pracownikem fizycznym, czasami mi głupio jak ktoś pyta o mojego męża a o spotkaniach integracyjnych z udziałem współmałżonków nie ma mowy - umarłabym ze wstydu. A tak pozatym to jest czuły, opiekuńczy i bardzo go kocham chociaż nie wiem za co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no,lodowka ma racje,jeden z moich ostatnich zwiazkow sie rozpadl rowniez przez roznice,on dziany,inteligentny,przystojny pan dyrektor i ja recepcjonistka,emigrantka z pl.chcial dac mi wszystko,a mi bylo glupio,czulam sie inna i sie rozstalismy,serce boli do tej pory,bo jednak mielismy duzo wspolnego,ale na dluzsza mete t by nie wyszlo..wiec przeciwienstwa sie przyciagaja ale tylko na chwile:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie tak jest---->ja wlasnie bylam z takim facetem,po podstawowce,pozniej zaszlam z nim w ciaze,ale powiedzialam nie,wiedzialam,ze jak z nim zostane,to zycie sobie zmarnuje,glupia bylam i obudzilam sie z reka w nocniku.nie zaluje mojego odejscia,to byla najlepsza decyzja w moim zyciu:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość och ja mialam takiego faceta
ja dziekuje Bogu, ze tak to sie skonczylo, ze nie bylo dzieci, matko jak sobie pomysle teraz, ze mialabym z nim byc to bym sie chyba pod pociag rzucila !!!! To, ze z nim bylam tak dlugo uwazam za najwieksza pomylke mojego zycia!!!!! a decyzja o odejsciu byla najlepsza ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie tak jest
ja nie mogę tak po prostu odejść bo kochamy się bardzo, nie kłócimy się, on jest dobrym ojcem i mężem, jest mi wierny i w łózku nam się układa i co ja mam powiedzieć odchodzę bo jesteś głupi? Bo wstydzę się ciebie? Bo nie umiesz się ładnie wypowiedzieć i pisać bez błędów? Czy to są dobre powody żeby rozwalić rodzinę i zabrać dzieciom ojca?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasandra000001
Czy naprawdę nikt nie miał takiego związku, potem ślub i są szczęśliwi? z tym wstydem jak u "u mnie tak jest" też czasem może być... tak mi szkoda... planujemy wspólną przyszłość... marzymy o wspólnym życiu, tylko czemu cały czas w głowie mam to pytanie... czy jest sens. Na poczatku jak zaczelismy chodzic, to nawet jego mama mu powiedziała, ze i tak z nim skoncze, bo jestem z calkiem innej polki (wyksztalcenie) itd. a my i tak swoje. Po co ja to wogole zaczynalam. Ale on sie tak stara. Jest dla mnie dobry, Ale fakt z tymi rozmowami i dyskusjami na jakis powazny temat nam nie wychodzi. a mi tego strasznie brakuje. Bo lubie jak ktos mnie przekonuje do swoich racji. Tak ostatnio często mnie coś wkurza. Nawet on to zauważa. Ale jakoś on jest osobą, która potrafi mnie uspokoić, przytulić i wszystko jest ok. Zapominam znowu na jakis czas o tym co może kiedyś być. Żyję chwilą i nie zastanawiam się bardziej nad życiem, zresztą tak jak on...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość och ja mialam takiego faceta
z jednej strony mowisz, ze zmarnowalas sobie z nim zycie, a z drugiej, ze bardzo go kochasz, tego jakos nie rozumiem. W moim przypadku nasza milosc wypalila sie po drodze, zabilismy ja, nic nas nie laczylo, a wrecz zaczelismy sie nawzajem nie znosic, co bylo czasem bliskie nienawisci. Takze odejscie to bylo jedyne wyjscie, nie kochalam go juz wcale

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wydaje mi sie, ze za bardzo generalizujecie. znam wiele par gdzie jest znaczna roznica w wyksztalceniu i czesto ta osoba z gorszym wyksztalceniem jest motorem, nauczona ciezkiej pracy, oszczednosci i zaradnosci. znam osoby po studiach, ktore nie umieja chleba kroic, choc to wydaje sie smieszne..tak jest. okaleczone przez rodzicow, ktorzy wyreczali je we wszystkim, a czas kiedy ta osoba mniej wyksztalcona poswiecala na prace, ta druga obijala sie na studiach i teraz nie umie sie odnalezc. znam meza bez wyksztalcenia, ktory utrzymuje 4osobowa rodzine, bo ma dobry fach i jest pracowity, buduje dom, starcza na wszystko, zona zas spedza czas na zakupach, bo z domu nauczona luksusu..znam ludzi slbo wyksztalconych, ktorzy po ciezkim dniu pracy czytaja ksiazki, rozwijaja zainteresowania i nie jest ich garstka. mysle tez, ze czesto nie zaradnosc takich osob wynika z otoczenia, bo jesli przeszkadza Ci cos w Twoim facecie to czmu z nim nie porozmawiasz? czemu nie powiesz o swoich obawach? wiadomo, ze mozesz go urazic, ale to jest milosc i zwiazek, a nie zabawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie tak jest
no my jesteśmy szczęśliwi ale te różnice bardzo w życiu przeszkadzają. O ważnych rzeczach nie możemy pogadać bo on się na niczym nie zna, nie wie nic o polityce, nie czyta gazet, ba właściwie to wcale nie czyta a ja chcialaym czasami pogadać z kimś oczytanym, mądrym, mającym swoje poglądy. Mój mąż ma takie poglądy jak ja, jak coś mówię, że tak powinno być to on od razu zmienia swoje zdanie. Na przykład kiedy rozmawialiśmy o aborcji to powiedział, że on jest za, a ja że jestem przeciwna bo... i wymieniłam swoje poglądy. Okazało się , że na poparcie swojego zdania on nie miał argumentów, więc stwierdził, że moje podejście jest prawidłowe i teraz jest zdecydownie przeciw. To tylko przykład, ale jak bardzo ukazuje jesgo słabe strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale to, ze Twoj maz sie niczym konkretnym nie interesuje nie wynika z jego wyksztalcenia tylko charakteru. znam wiele osob wyksztalconych, ktore nie maja wlasnego zdania, nie interesuja sie polityka, nawet wiadomosci nie ogladaja, ale to wynika raczej z ich lenistwa, bo gdyby chcieli cokolwiek wiedziec wystrczy, ze obejrzeliby skrot jakis wydarzen i tyle.w czlowieku trezba zaszczepic pasje do czegos jesli jej nie ma. czesto tez tacy ludzie czegos nie wiedza, a wstydza sie zapytac. jesli chcesz aby maz byl bardziej oczytany itd. musisz mu o tym powiedzic, byc moze chcialby sie czegos nauczyc, ale sie wstydzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasandra000001
Do "U mnie tak jest" - właśnie o tym mówiłam. U mnie jest jak u CIebie. Ja potrafie bez większych problemów przekonać go do swojego zdania, A ja też lubię słuchać argumentów innych, a on nie jest w stanie ich powiedzieć... O ksiązkcach nie mówiąc. Co do wypowiedzi crazy-bogie, to u nas tak nie ma. Ja jestem zaradna, odpowiedzialna, bo tego nauczyli mnie rodzice, wiem co to praca, jestem oszczędna, ale on nie. On nawet jak sie do pracy spóźni ( zdarza mu się to dość często to twierdzi ze to nic takiego. Ma szczęście bo pracuje u znajomego, ale mowi mi czasami ze szef sie wkurza ze pozno przychodzi, ale i tak robi caly czas tak samo. Boje sie troche przyszlosci z nim, ale z drugiej strony wierze ze bedzie dobrze, bo zawsze umiem go przekonac do swoich racji i on zawsze widzi ze ja mam dobre patrzenie na rozne rzeczy i on tez powoli tak patrzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasandra000001
Acha, i rozmawiałam już z nim o moich obawach. Dlatego też on próbuje się zmienić. Ja czasem myśle ze po prostu ze mna cos jest nie tak. Ze mi caly czas cos nie pasuje, ale poznije sie zastanowie i mysle ze tak nie mozna jak on robi... Ja jestem nauczona ze najpierw praca a poznije przyjemnosc a on wszystko odstawia na ostatnia chwile bo przyjemnosc wazniejsza... Pytam sie tylko siebie, dlaczego te różnice wychodza tak pozno? czemu na poczatku tego nie widzialam? bylam oslepiona? a moze sie zmienilam. Zmienilam prace i pracuje w wiekszym miesicie, a tam tez zyciu caly czas hula do przodu , ... a on w tyle... on nie jest glupi... tez mi sie wydaje ze jest leniwy. I zgadzam sie ze musi sie czyms zainteresowac. I nawet mu o tym mowilam. Ja juz nie potrafie niczego ukrywac. To co mysle to mowie, mimo ze zdaje sobie sprawe z tego ze moze go to zabolec. Ale z drugiej strony lepiej wiedziec czemu tak sie dzieje, czemu zachowwuję się tak a nie inaczej i wtedy ma możliwość coś zmienić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moze trzeba go poprostu rzucic na gleboka wode i nie trzymac caly czas za reke. niech sam sie nauczy, ze jak wyda kase to mu nie dasz, ze jak spozni sie do pracy innej niz u kolegi to go w koncu wyleja...ludzie zyjacy bezstrsowo sa zdrowsi, ale wpedzaja innych w nerwice ;) mysle, ze na etapie zwiazku jakim sie znajdujecie powinnas z nim wiecej rozmawiac i starac sie przekazywac wiedze. dodam, ze znam kobiete z ardzo wyksztalconej majetnej rodziny, ktora nie zna smaku ogorkowej, albo krupniu, bo w domu sie go nie jadlo, nie wspomne o obsludze niektorych sprzetow..to tez potrafi byc uciazliwe..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mysle, ze on juz tak poprostu ma..i nie wynika to z tego gdzie sie wychowal i jak wyksztalcil. znam takich ludzi i wiem, ze jest to bardzo irytujace, ale wiem tez, ze niektorym pomogla duza dawka samodzielnosci np wyjazd do pracy za granice, oczywiscie samotny. gdzies gdzie trezba sie zmierzyc z obcym jezykiem i liczyc tylko na siebie szybciej sie dorasta i docenia wartos nauki. moze warto go gdzies wyslac na troche. znam kogos komu to bardzo pomoglo. chce sie dalej uczyc, sznuje czas i pieniadze, wyrabia sobie poglad na niektore sprawy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasandra000001
tak, myśle że rzucenie go w wir odpowiedzialności byłoby dobrą rzeczą, zarówno dla niego jak i dla mnie. Moze w koncu ja sama bym sie przekonala czy poradzi sobie sam. Tylko jak to zrobic. Ja jego kasy nie trzymam. A on mimo ze jej nie ma, jakos sobie radzi. bierze zaliczke i jest zadowolony, mysle ze zostawie go samego z wszystkim. Pomagalam mu w szkole, zeby widzial ze mi zalezy, zeby sie uczyl. Ale w jego rodzinie, wyksztalcenie nie jest niczym waznym. I tam nie ma poparcia. Jak mowi mamie ze sie musi uczyc, ta na niego wrzeszczy ze w domu nic nie robi, ech... Ale dzieki za dobra rade. Nie bede go juz trzymala za reke,. niech sobi sam radzi. W koncu nie jestesmy malzenstwem. Tyle ze ja sobie to obiecuje dosc czesto, a potem znowu trafia taki dzien ze nie moge patrzec co on wyprawia i znowu sie zaczyna. Mi chyba za bardzo zalezy zeby on dojrzal, byl odpowiedzialny i sie czyms interesowal zeby przed ludzimi na glupka nie wyszedl... A mogloby byc tak pieknie jakby nie te roznice....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _Ammelia_
Dziewczyny czy Wy w ogole czytacie to co piszecie? Co sie porobilo na tym swiecie ? Czytam i nie rozumiem! Czy takie zwiazki istnieja? - oczywiscie, ze tak i bede istaniec nadal; takich zwiazkow jest mnostwo i ludzie wciaz zastanawiajac sie nad ich sensem, badz tez w ogole o tym nie myslac beda je tworzyc Czy takie zwiazki sa szczesliwe? - tam gdzie jest milosc jest szczescie, podobno prawdziwa milosc pokona wszelkie przeszkody; Jednak jesli przeszkadza Ci zachowanie, czy sposob bycia partnera to czy sie to komus podoba czy nie, stanowi to problem i to nie maly by takie szczescie osiagnac. Istnieje ogromna roznica pomiedzy "nie podoba mi sie, ze zostawiasz skarpetki na srodku pokoju" a "wstydze sie ciebie i twoich pogladow" "Prosze cie zatem, wrzucaj skarpety do kosza na pranie" i "Prosze cie miej jakies poglady zebym nie musiala sie ciebie wstydzic" Kocham go bardzo i zmarnowalam z nim zycie - takie padly tu slowa - jak to? Jedno drugie wyklucza przeciez ! Jestes w stanie powiedziec partnerowi, ze zalozylas post na forum publicznym aby przedyskutowac sens Waszego zwiazku? Powiedzialas mu, ze zastanawiasz sie czy wspolna przyszlosc ma sens i ze nie masz z nim o czym rozmawiac? Jakby zareagowal gdyby sie o tym dowiedzial? Jak Ty bys zareagowala gdybys byla na jego miejscu? Nawet o tym nie potraficie porozmawiac? O problemach w Waszym zwiazku? Nie chcesz urazic partnera - przeciez to mozna powiedziec w sposob zupelnie inny. Gdzie to partnerstwo, szczerosc, zaufanie? Czym objawia sie Twoja milosc? Tym, ze nie chcesz go stracic, tym, ze szkoda Ci przezytych lat, wspolnych chwil? Zastanawials sie kiedys co by go uszczesliwilo? Czy tak na prawde jest z Toba szczesliwy, czy dajesz mu szczescie i milosc na jaka zasluguje? Czy Ty jestes szczesliwa, czy tez bedziesz dopiero jak nie bedzie wychodzil na glupka i zmadrzeje? Jesli brak Ci tematow do rozmow i wstydzisz sie partnera, to juz nie jestes szczesliwa tak jak moglabys byc. Takie braki na dalsza mete sa nie do przyjecia. Kocham go ale zmarnowalam z nim zycie?! W kazdym zwiazku pojawiaja sie problemy, kazdy ma wady, kazdy. Jesli potrafisz rozmawiac o nich, dajesz szanse na to by mniej przeszkadzaly, kazdy zwiazek to sztuka kompromisu, ale to oczym tu mowa to nie wady! Jesli w pelni nie akceptujesz partnera, a co wiecej zaczyna Cie to draznic i wywoluje wstyd, to predzej czy pozniej spojrzysz na meza kolezanki, dobrego kumpla i stwierdzisz, ze kazdy z nich jest choc w malenkim stopniu lepszy od niego! Czlowiek to nie maszyna, odczuwasz pustke bo czegos Ci brakuje. Ciekawe czego brakuje partnerowi? Czy jest tak nieskomplikowany, ze nie brakuje mu niczego? Czy tak bardzo sie stara sprostac wymaganiom, ze zapomnial o swoich pragnieniach? Czy tak Cie pokochal, ze zapewniasz mu wszystko, a jedyny przyswiecajacy mu cel to by Cie nie stracic? Partner mowi o swoich pragnieniach? interesuja Cie one? Temat watku to - róznica kultur rodzinnych, inna mentalność - jak to pogodzić w związku - nie da sie tego pogodzic tak jak by sie tego na prawde chcialo, mozna z tym zyc owszem, ale pogodzic? chyba, ze za pogodzenie uwazacie, sytuacje, tak jak ktos tu wspomnial - on jest motorem, pracuje fizycznie, nuczony oszczednosci, ona spedza czas na zakupach. Brakow w zwiazku nie da sie pogodzic, jesli partner nie jest w stanie Ci dorownac. Autorka zastanawia sie czy da sie to pogodzic, zmienic go, by zwiazek byl szczesliwy bo na chwile obecna wiele rzeczy jej przeszkadza. "Mi chyba za bardzo zalezy zeby on dojrzal, byl odpowiedzialny i sie czyms interesowal zeby przed ludzimi na glupka nie wyszedl... A mogloby byc tak pieknie jakby nie te roznice.... " Kasandro badz najpierw szczera sama ze soba, a pozniej z partnerem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasandra000001
Ammelio dzięki za odpowiedz. Jest wiele racji w tym co mówisz. I pewnie wiele z tych rzeczy przemyślę. Jedno musze jednak powiedzieć, mówiesz żebym z nim pogadała. Ale ja z nim rozmawiam. Jestem osobą, która jak jej się coś nie podoba, to to mówi, I myśle, że jakby zobaczył to co tu napisałam, wcale by się nie zdziwił moją opinią, bo rozmawiałam z nim bardzo często na te tematy. Faktem jest może by się głupio poczuł, bo to tu przedstawiłam, ale po to jest to forum żeby sobie pomagać. Ludzie patrzący obiektywnie na całą sytuację, są w stanie więcej zrozumieć i doradzić, Dlatego postanowiłam napisać, choć bardzo żadko to robię. Chce rozwiązać mój problem. Chcę się przekonać że nie jestem sama w tej sytucji, bo to oznacza, że nie jest tak żle, jak mi się wydaje. Że jest wiele takich związków. Faktem jest, że sama powinnam być ze sobą szczera, bo ostatnio nie wiem czego chce. Zbyt często zastanawiam się nad sensem. Gubię się w tym wszystkich i mnie to powoli przerasta. Chciałam się poradzić innych, zobaczyć jak jest u niech. Mam wielu znajomych, ale nie widzę tej różnicy u nich. Więc cały czas myślałam że jestem sama. Brakuje mi tu tylko osób, którym się udało, ta przepaść przeskoczyć. Mam jednak cały czas nadzieję, że ktoś taki tu wejdzie i coś napisze. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za słowa do przemyślenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasandra000001
Ammelio dzięki za odpowiedz. Jest wiele racji w tym co mówisz. I pewnie wiele z tych rzeczy przemyślę. Jedno musze jednak powiedzieć, mówiesz żebym z nim pogadała. Ale ja z nim rozmawiam. Jestem osobą, która jak jej się coś nie podoba, to to mówi, I myśle, że jakby zobaczył to co tu napisałam, wcale by się nie zdziwił moją opinią, bo rozmawiałam z nim bardzo często na te tematy. Faktem jest może by się głupio poczuł, bo to tu przedstawiłam, ale po to jest to forum żeby sobie pomagać. Ludzie patrzący obiektywnie na całą sytuację, są w stanie więcej zrozumieć i doradzić, Dlatego postanowiłam napisać, choć bardzo żadko to robię. Chce rozwiązać mój problem. Chcę się przekonać że nie jestem sama w tej sytucji, bo to oznacza, że nie jest tak żle, jak mi się wydaje. Że jest wiele takich związków. Faktem jest, że sama powinnam być ze sobą szczera, bo ostatnio nie wiem czego chce. Zbyt często zastanawiam się nad sensem. Gubię się w tym wszystkich i mnie to powoli przerasta. Chciałam się poradzić innych, zobaczyć jak jest u niech. Mam wielu znajomych, ale nie widzę tej różnicy u nich. Więc cały czas myślałam że jestem sama. Brakuje mi tu tylko osób, którym się udało, ta przepaść przeskoczyć. Mam jednak cały czas nadzieję, że ktoś taki tu wejdzie i coś napisze. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za słowa do przemyślenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasandra000001
Ammelio dzięki za odpowiedz. Jest wiele racji w tym co mówisz. I pewnie wiele z tych rzeczy przemyślę. Jedno musze jednak powiedzieć, mówiesz żebym z nim pogadała. Ale ja z nim rozmawiam. Jestem osobą, która jak jej się coś nie podoba, to to mówi, I myśle, że jakby zobaczył to co tu napisałam, wcale by się nie zdziwił moją opinią, bo rozmawiałam z nim bardzo często na te tematy. Faktem jest może by się głupio poczuł, bo to tu przedstawiłam, ale po to jest to forum żeby sobie pomagać. Ludzie patrzący obiektywnie na całą sytuację, są w stanie więcej zrozumieć i doradzić, Dlatego postanowiłam napisać, choć bardzo żadko to robię. Chce rozwiązać mój problem. Chcę się przekonać że nie jestem sama w tej sytucji, bo to oznacza, że nie jest tak żle, jak mi się wydaje. Że jest wiele takich związków. Faktem jest, że sama powinnam być ze sobą szczera, bo ostatnio nie wiem czego chce. Zbyt często zastanawiam się nad sensem. Gubię się w tym wszystkich i mnie to powoli przerasta. Chciałam się poradzić innych, zobaczyć jak jest u niech. Mam wielu znajomych, ale nie widzę tej różnicy u nich. Więc cały czas myślałam że jestem sama. Brakuje mi tu tylko osób, którym się udało, ta przepaść przeskoczyć. Mam jednak cały czas nadzieję, że ktoś taki tu wejdzie i coś napisze. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za słowa do przemyślenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×