Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ona-ona

Obok jesteś wciąż i nie ma Cię..

Polecane posty

Gość Ona-ona

Witam Jestem mężatką od czterech lat.Od trzech lat jest to praktycznie farsa nie małżeństwo a od roku agonia tegoż związku. A miało być tak pięknie...On starszy ode mnie o 6 lat,mój pierwszy facet ,ja-zakochana bez pamięci,motylki w brzuchu ,randki ,szybkie wspólne zamieszkanie u moich rodziców. Pierwsze cztery lata związku-bajka. Choć może to ja miałam różowe okulary?? Nigdy nie był zbyt odpowiedzialny ale mieszkaliśmy u moich rodziców wiec nie trzeba było sie martwic o rachunki ,ubezpieczenie ,umowę o pracę. Zawsze miły ,czuły ,kochany ,lecz nigdy nie potrafił rozmawiać ,zwierzać sie ,mówić o problemach. No i zaczęło się-ślub,przeprowadzka i wspólne ,prawdziwe życie. Coraz więcej obowiązków ,sprzątanie ,praca ,zarządzanie finansami. Okazało się ,że nie potrafimy rozmawiać kompletnie.Ja mówiłam ,on milczał .wieczne monologi z mojej strony. Po roku małżeństwa zaczął się spotykać z nasza wspólną znajomą! Okłamywał mnie .Było podwożenie do pracy ,randki ,buziaki. Odkryłam wszystko przypadkowo. Mój świat legł w gruzach i leży do teraz. żyjemy ,jak brat z siostra .Niby mieliśmy sie "pozbierać" ,dać sobie czas a on nie robi w tym kierunku nic .Mi tez sie odechciewa. Myślicie ,że powinnam to zakończyć? Rozwód ? Separacja? Wczoraj znalazłam pełno porno filmów na naszym kompie .On woli to robić sam ze sobą niż ze mną. Mam już dosyć takiego "małżeństwa"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annpolis
Myślę że będzie już tylko gorzej. Separacja-będzie miał czas wszystko przemyśleć.. a ty jesteś jeszcze cholernie młoda, możesz być jeszcze szczęśliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o matko...
współczuję 🌼 oboje popelniliscie blad. pobraliscie sie praktycznie sie nie znajac. smutne. ale skoro juz jestescie razem. jestescie malzenstwem. usiadz z nim, zapytaj dlaczego miedzy Wami jest tak, a nie inaczej. nauczcie sie ze soba rozmawiac... mow mu co Ci lezy na sercu. nie rob wyrzutow, rozmawiaj. pytaj o jego uczucia. powalczcie o siebie. ale razem. pamietaj. sama tego ciezaru nie uniesiesz. jezeli on bedzie stawial zdecydowany opor to... ja bym odpuscila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ona-ona
To jest właśnie najgorsze ,że czuje ,że sama muszę to wszystko dźwigać. On niby chciałby być ze mną ,mówi ,że kocha ale nic ,absolutnie NIC w tym kierunku nie zrobi,żeby było lepiej. Czasem wydaje mi sie ,że z jego strony to wygodnictwo ,bo rozwód niesie ze sobą zmianę mieszkania ,podzielenia majątku ,nieprzyjemnych komentarzy znajomych i rodziny. Cholera .Brakuje mi przytulenia ,dobrego slowa,seksu ,itp .nie jestem cyborgiem .Choć pewnie niedługo sie w takowego zmienię. Jest mi o tyle cięzko podjąć decyzje o rozwodzie ,że na dodatek cierpię na depresje i boje się ,ze sobie z ta sytuacja po prostu nie poradzę .Inaczej chyba dawno walnęłabym to wszystko w diabły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o matko...
skoro cierpisz na depresje to tym bardziej nie powinnas radzic sobie z tym sama. wiesz, mysle ze tu najlepsza bylaby rada dobrego psychologa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ona-ona
Mam pomoc ze strony przyjaciółek ,mamy. Ale nikt za mnie nie podejmie decyzji i nikt nie zmusi mojego męża ,zeby zaczął sie starać. Mam wstręt do psychologów.Poszliśmy z mężem kiedyś do psychologa chcąc odbudowywać nasz związek i śmiem twierdzić ,że więcej złego on narobił niż dobrego. Może to nie był akurat psycholog dla mnie ,nie wiem. Na depresje cierpię od 15stu lat i stany bardzo ciężkie zdarzają się rzadko.Teraz jest akurat w miarę ok ,przygnębia mnie tylko takie życie w maraźmie ,boję sie zostać sama ,może potrzebuje kopa ,żeby to skończyć a może motywacji ,żeby coś jeszcze z tego uratować? Wciągu tych trzech lat zmieniłam sie całkowicie.Kiedyś byłam pogodna ,mimo wszystko dziewczyną,dużo osób mówi ,że jestem sympatyczna ,niegłupia,mam fajne zainteresowania a ja czuje sie nikim ,bo mój własny mąz mnie zanegował. Ostatnio powiedziałam mojemu kumplowi,że widocznie w związku nie można dawac siebie całego i ufac w stu procentach ,bo "nagrodą"jest to ,że dostaniesz po dupie ale znajomy powiedział ,że głuptas ze mnie i że jak ma się wartościowego partnera ,to należy mu ufać i dawać siebie .Wywiazała sie dyskusja a dotycząca zwiazków ,małżeństw itp. Może ktoś z was sie wypowie co o tym sadzi? Bo ja juz sama nie wiem ,czy zwaiowałam i nikomu nie da sie zaufać ,czy to świat zwariował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o matko...
no cóż. ja nie mam meza, mam faceta. my bardzo duzo ze soba rozmawiamy, dyskutujemy, rozwazamy opcje za i przeciw. zwiazek w duzej czesci opiera sie na rozmowie. u Was tego zabraklo. ale widzisz, piszesz, ze on mowi, ze Cie kocha, piszesz ze zgodzil sie na wizyte u psychologa. moze to jest tak, ze on chce "naprawic" to malzenstwo tylko nie bardzo wie jak? rzeczywistosc go przerosla. upieram sie przy tym, ze powinnas probowac z nim rozmawiac, mowic mu o swoich uczuciach, oczekiwaniach. ale, jak juz pisalam, nie nalegac, nie wyrzucac. usmiechaj sie jak najwiecej, do siebie, do niego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jakbym o sobie czytala
Nawet czas sie zgadza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ona-ona
o,matko-no,to masz wielkie szczęście ,że masz faceta z którym możesz porozmawiac .Wierz mi ,że jak dla mnie to facet może i mieć wady i to sporo ,byle by tylko dało sie z nim o tym pogadać. Wg mnie rozmowa jest kluczem do udanego związku ,bo bez niej wszystko sie rozlatuje. Ale powiedz-czy da sie osobę zamkniętą w sobie i taka ,która nigdy nie mówiła czego chce ,nauczyć jakoś rozmawiać ? Powoli w to zwątpiłam. Jakbym o sobie czytała-napisz coć o sobie ,jak sobie z tym radzisz itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o matko...
mysle, ze to mozliwe :) tylko trzeba wiele cierpliwosci... a powiedz mi, co na to jego rodzina? wiedza w ogole co sie dzieje w Waszym malzenstwie? p.s. tak, wiem, ze mam szczescie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jakbym o sobie czytala
Jak sobie radze? To byl koszmar do chwili, kiedy podjelam decyzje o rozwodzie. Oczywiscie nie obeszlo sie bez szarpaniny i wyzwisk pod moim adresem, ale on sie wyprowadzil a ja... ja mam czas, zeby sie pozbierac "do kupy". Chce o nim zapomniec i chce zyc tak, jak o tym marzylam - w spokoju, szczesciu, radosci. Mam do tego prawo. Ale decyzja o rozwodzie i wyprowadzka meza byla najlepszym rozwiazaniem. I wierz mi, JEDYNYM.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ona-ona
o,matko- z jego rodzina ,to jest tak ,że praktycznie niewiele mamy z nimi kontaktu . To tez jest wrażliwy temat ,ponieważ ojciec mojego męża wplątał go w sprawy finansowe z których do teraz mój mąż nie może sie wyplątać. Ja wole jego rodziny nie wgłębiać w nasze problemy. Mój mąż jest dziwnym typem ,ma ciężki charakter również przez rodzinę. Stracił matke ,może to przez to jego kontakty z kobietami tak wyglądaja a nie inaczej... Jakbym o sobie czytała-myślę ,ze w Twoim wypadku ta decyzja rzeczywiście była słuszna,skoro poczułaś ulgę po rozwodzie i chcesz o nim zapomnieć .U nas to nie jest takie jednoznaczne. Widzę ,że są chwile ,kiedy mu zależy ,martwi sie o mnie a jednocześnie jakać okropna złosliwośc każe mu mnie tak traktować... ,jak powietrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o matko...
ja Ci zycze duzo wytrwalosci w walce o ten zwiazek 🌼 rozwod to jednak latwizna- oczywiscie sa granice.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jakbym o sobie czytala
U mnie tez tak bylo - na przemian czulosc z agresja i zloscia. Mialam dosc takiej hustawki emocjonalnej. Moze nie jest jeszcze wspaniale i cudownie, ale nareszcie czuje, ze zyje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jakbym o sobie czytala
Slucham? Rozwod - latwizna? Nie wiesz, co piszesz. Rozwod to koszmar, lek, nerwy! Nie mniejsze, niz zycie z maminsynkiem o rozbudowanym ego, przerostem inteligencji i charakterem lenio-choleryka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×