czy marskość wątroby to wyrok smierci ?

zdiagnozowano u ojca

mógł nie chlać

w tej chwili obrazasz mi ojca bo nigdy nie pił ;] zanim zawyrokujesz przemysl najpierw:o

Mojej kolezanki mama tez na to chorowala, ale ona wlasnie z alkoholu.. gruba byla strasznie, woda jej sie w prganizmie zatrzymywala, ale po szpitalu, kuracji lekowej wyzdrowiala, bardzo schudla i niestety dalej zaczela pic... wiec jest szansa na wyleczenie :)

w takim razie przepraszam i mówię ze marskosć wątroby to niekoniecznie wyrok śmierci. przeszczep jest ratunkiem

moj ojciec tylko okazjonalnie ,imieniny,swieta.Lekarz twierdzi,że zła dieta [ma drugą zonę -ślązaczkę-gotuje tłusto,albo geny i slaskie powietrze.Ma wodobrzusze ,nie moze jesc.Liczę ,że wyzdrowieje.Dziekuje Niezapominajko :)

Na pewno wyzdrowieje :) Pozdrawiam :)

Campini ,własnie o to biega ,że nie pił;] Dzieki i pzdr serdecznie ;]Pomimo ,że dzieli nas wiele,zyczę by wyzdrowiał i mam taką nadzieję:)

Jest tez mozliwe leczenie farmakologiczne. Wszystko zalezy jakie czynniki wywolaly chorobe. Nie jest to absolutnie wyrok smierci.

A dam Ci jeszcze link, to fajnego artykulu :) http://www.krewniacy.pl/?action=showArticle&id=3194

u mnie w 1999 stwierdzono marskośc po zółtaczce i po lekach,dawali mi rok zycia,dalej zyje,ale pare dni temu robili mi usg.i znowu dawają rok zycia.Śmiechu warte

Moja sąsiadka leży w szpitalu na marskość wątroby, doszło u niej wodobrzusze.Lubiła wypić i to ostro.Dziś jej córka wróciła od niej ze szpitala. Sąsiadki pytały.Mówi że stan jest bardzo ciężki i są przerzuty. W dodatku nie ma ubezpieczenia,pewnie trzymać nie będą jej w szpitalu, tylko wypiszą do domu.