Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bajabongo123456

ile można czekać na zaręczyny,

Polecane posty

hej zmęczona jestem już ty masz problem ze swoim chłopakiem a u mnie jest odwrotnie mój chłopak ma problem ze mną, tak źle i tak nie dobrze ja nie chce się narazie wiązać bo nie lubie tych całych szopek z zaręczynami i potem weselem z 200oma gośćmi a on to tylko takie chuczne weselicho chce, ale jak mówie żebyśmy wzieli cywilny narazie to on nie to ja mówie jak nie to nie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kocham zycie a ono mnie glaszc
ja uwazam ze 2 lata nie wiecej potem mozesz zaczac sie umawiac z innymi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bajabongo123456
Witajcie ponownie :) zmęczona --> ja mam właśnie tak samo jak ty, powiedziałabym identycznie ujęłabym swoją sytuację.... Bylismy na wakacjach........ no i oczywiście żadnych zaręczyn nie było ;) Tzn spodziewałam się, że na wiele liczyć nei mogę. POza tym złożyłam wniosek o mieszkanie: i tu się zaczyna historyjka : temat mieszkania zaczął on, czy mogłabym oddac dokumenty i wpisać go ze mna na moje podanie w moim mieście do mojego wniosku, jako mój : narzeczony. To mu mówię, że , aby wpisać narzeczony, należy mieć z USC Jakiś papierek, że data slubu jest ustalona. No to on się zastanowił, i stwierdził, że na śluby to on na razie ochoty nie ma i w takim razie jako konkubent. Oczywiście go nei wpisałam do wniosku.... Oddałam tylko na siebie ( w razie otrzymania mieszkania, byłoby ono na nas oboje, i mogłabym wylądować na lodzie w końcu - o nieee) . On miał jakoby składać dokumenty w mieście w którym pracuje i w mieście, w którym mieszka - i miał to zrobić w przeciagu dwóch dni. Od tego czasu minąl miesiac, jego słowa okazały się puste , nawet ze strony wniosku nei wydrukował. Ja swoj wniosek oddałam, i teraz zaczne oglądać się za mieszkaniami w spoldzielniach mieszkaniowych itp. - w tajemnicy. Wyjezdzajac z wakacji, stwierdzilam, że kiedy bedziemy mieli znow okazje, by pobyc kilka dni sami, on na to, że pewnei za rok, na kolejnych wakacjach - na moje stwierdzenie, że tak długo, uslyszalam, " A CO JA CI PORADZE " Wniosek : o wspolnym mieszkaniu nawet nie mysli. Poza tym caly pobyt denerwowal mnie swoimi pytaniami, czy nie jestem w ciazy. Seksu bylo raptem z 10 sekund w ciagu 10 dni .............. Bo boi sie, ze zajdę ( z antykoncepcją oczywiście....) ........... Po 5,5 roku zwiażku z dorosłym zdawać by się moglo , mezczyzna, to chyba nie jest normalne................ A na wypowiedz mojej kolezanki, ktora ogladajac zdjecia z wakacji , stwierdzila, ze fajnie by wygladał na miejscu jakiegos mezczyzny prowadzacego dziecko z boku kadru , wpadl w zlosc, i usilnie prubuje mi wmowic, ze pewnie jestem w ciazy stad jej komentarz . Paranoja normlanie. Oczywiscie koleżance potęznie odpyskował. Mam powoli tej sytuacji dosc.................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odejdź od niego. Mówi Ci to ta, co sama bardzo bała się odejjść, ale to zrobiła i nie żałuje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bajabaga
Nie tylko za mieszkaniem, ale i za nowym facetem sie rozglądaj....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mikka22
ANULeczka8787 mam bardzo podobny problem, tyle ze z rodzicami! jestem 5 lat w zwiazku, z czego 4 mieszkam z partnerem. ani on, ani ja nie chcemy slubu! niestety rodzice coraz bardziej nas naciskaja :/ moi zadeklarowali ze wszystko pozalatwiaja i zasponsoruja, my mamy tylko powiedziec TAK przed oltarzem... problem w tym, ze nie chodze do kosciola od czasow bierzmowania, ksiazy mam w glebokim powazaniu i nie wyobrazam sobie spowiadac sie ktoremus z nich! wiec jako ze w mojej rodzinie sam cywilny odpada, to sprawa slubu przycichla... niestety ostatnio druga strona opatrznosci rodzicielskiej sie odezwala, że \"ile to jeszcze zamierzamy sie tak pierdolić bez slubu\".... rozumiem, ze to naturalna kolej rzeczy blablabla ALE ja mam dopiero 22 lata (partner 24) i nie w glowie mi sluby! jest mi dobrze tak jak jest! mieszkamy razem, kochamy sie, dogadujemy, wiec po co to zmieniac? moja polowka tez nie pala checia do slubu - mamy bardzo podobne poglady i podejscie do sprawy :P uwazam, ze jeszcze mam czas i na sluby, i na dzieci! chociaz watpie, ze za 10lat bede rozgladac sie za biala suknia... slub jest dla mnie fanaberia (przynajmniej ja to tak odczuwam). moze moje podejscie wynika z faktu, ze rodzice rozwiedli sie jak mialam 15 lat i bardzo, ale to bardzo przezylam ich rozwod... najsmieszniejsze jest to, ze moj partner rowniez ma rozwiedizonych rodzicow :D dobralismy sie pod tym wzgledem :P dlatego dziwi mnie to, ze ludzie ktorzy samii nie byli w stanie dotrzymac swoich slubow, tak bardzo nalegaja na nasz.... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bajabongo123456
przypomniało mi się jeszcze coś. Podczas pobytu na wczasach, mój "miły " powiedział, iż nie chciałby " żebyśmy musieli być razem z przymusu........ " . Bo on by chciał, aby w chwili, gdy będzie pewny swojej kariery, tego, że bedzie mieć wysokie zarobki i w miarę spokojnie dotrze do emerytury, dopiero sie ożenić. I to , " jak nalezy" . Czyli pokazówka z 200 goścmi, bo jaki to on Pan nie jest. Z tym, że w swojej pracy to do mega kariery i bogactwa rzędu 5000-7000 tyś miesiecznie nie dojdzie, jakby jemu sie takie cos marzyło. Ale najbardziej zabolało to, że MUSIAŁBY Z PRZYMUSU. Czyli co, czyli zwyczajnie nie chce :( Bo inaczej nie potrafię sobie tego wyobrazić..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bajabongo123456
ale najgorsza jest świadomość tego, że jesteś z kims tyle lat, a on zupełnie zwyczajnie ma cie w du..szy . No bo skoro po ponad 5 latach razem, mówi, że nie chciałby aby nasze wspólne życie było "z przymusu", tzn. nie ma ochoty na to wspólne zycie "bez przymusu". Smutne to, człowiek się stara , poswieca, robi wszystko, by temu drugiemu było dobrze, i sie okazuje , że mija pół dekady a dalej tkwi w martwym punkcie, tyle tylko, że mniej juz się wierzy w słowa niż wczesniej. Ktoś może powiedzieć, że jak się współżyje, to tak się ma. Otóż, gdyby chciał, to ten seks by był, ale on sie boi seksu, żeby bron Boże nie "zrobić dziecka" w związku z czym w naszym związku prawie go nie ma, więc o co chodzi ?????? Cholera im dłużej myślę, tym bardziej mi przyko. A jeszcze te miłe słowa jego : " skończ głupio gadać (nawet gdy rozmawiamy o byle czym) , bo jak nie , to cie wykorzystam seksualnie a potem porzucę " i jak sie tu spodziewać czegokolwiek, matko z kim ja się zadaję :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmmm jak dla mnie jest to proste. Jak sie z kims czlowiek spotyka 2 razy w tygodniu to spoko, po jakims czasie czlowiek dochodzi do wniosku ze chce sie widywac czesciej niz 2 razy w tygodniu wniosek- jest to odpowiedni moment na zamieszkanie ze soba. I ja wychodze z zalozenia ze nie bede mieszkala z obcym facetem dla proby czy cos tam zamieszkanie=zareczyny. Zareczyny mozna zerwac i wyprowadzic sie tez.I nie ma ze na probe sie zamieszka a potem sie zobaczy czy sie zareczy czy nie - to ma dzialac na odwrot kogos kocham to sie zareczam i mieszkam z kims. a nie ze zamieszkam i zobacze czy sie zarecze czy nie. A ty jak czujesz? chcesz sie juz zareczyc i mieszkac z tym facetem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jardin
Tak sobie czytam Wasze wypowiedzi, i stwierdzam, że jest nas więcej niż sądziłam. Mam 26 lat, jestem w związku już 7-my rok, ukończone studia wyższe, dobrą pracę. W momencie kiedy pytam chłopaka, jakie ma plany na przyszłośc dotyczące nas oboje - on się śmieje i twierdzi, że znowu mnie bierze na \"poważne\" rozmowy i temat się urywa. Moja cierpliwośc zaczyna się kończyc, i rozważam decyzję rozstania. Denerwuje mnie, że pomimo tylu wspólnie spędzonych razem lat nie potrafi ze mną rozmawiac na temat wspólnego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bajabongo123456
jardin---> kurcze 7 lat to już naprawdę dużo.... Ja studiuję , on zamierza studiować ( ostatnie studia rzucił po 0,5 roku, wiec z tego pewnei tez niewiele będzie ) , ale mi nie przeszkadza we wspólnym mieszkaniu to czy studiuję, czy nie. Jemu tak, a jest przecież tyle osób, które kończą studia w związkach małżeńskich etc. I sobie radzą. Ale ja sobie nie wyobrażam bezsensownego czekania by dotrwać do 7 lat, choć w sumie brakuje mi do tego stażu około 1,5 roku :/ Bo czuję, że za te półtora roku będę mówić to samo co ty..... Z tą różnicą , że mój się wscieka w momencie, gdy ktoś zaczyna "poważne tematy " poruszac................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bajabongo123456
jardin --> " Denerwuje mnie, że pomimo tylu wspólnie spędzonych razem lat nie potrafi ze mną rozmawiac na temat wspólnego życia. " Twoj nie potrafi, mój nie chce, nawet obrusza się, gdy się wspomni, ile ze soba jesteśmy, tak jakby sie bał, że to go do czegoś zobowiązuje :( Nie wiem co z tym fantem zrobic.... A jeszcze ostatnio z wielkim sarkazmem i głupawym tonem zwraca się do mnie " konkubino ". Ja nie wiem, jaja sobie ze mnie robi, czy jak ? Dlaczego tak właśnie jest , że po wielu latach z jednym facetem nie można na nic liczyć ani niczego od niego oczekiwac ? Czasami mam wrażenie, że te, które oglądają się za kim popadnie, i włażą za przeproszeniem byle komu do łóżka, mają się znacznie lepiej, znajdują mężczyzn, któzy chcą z nimi być , ktorzy je szanują........ A ja mam co, hustawkę emocjonalną, życie ze spotkaniami z 2 razy w tygodniu i perspektywą kolejnych wakacji być może ( bo i na te nie ma specjalnej ochoty jezdzic ze mna) w przyszlym roku. Z niepisaną niemówioną umową , że drażliwych tematów się nie porusza......... Czasami myślę, że to totalny cyrk jest, który sprawia tylko pozory normalności. Bo do związku dwojga kochających sie ludzi to chyba bardzo daleko :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×