Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Monitta

odeszłam od męża a on chce się zabić...

Polecane posty

Gość takie tam duperele...
Pani Kropeczkowa! A pan Kropeczek ma jakieś poczucie winy, że Cię skrzywdził????? Pewnie nie :) Daj sobie spokój z zamartwianiem się co będzie jutro. Masz tylko jedno życie, nie wiadomo jak długie, więc żyj normalnie! Mi się udało, Tobie też się uda!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak od niego odejsc by sie nie mścil? wiem ze dziecka mi nie odda jezeli powiem ze zechce wrócić do domu rodziców. jedynym wyjsciem jest wynajac mieszkanie. Jego nie obchodzi ze ja jeszcze studiuje i pracuje tylko na pół etatu. ale jezeli chce miec dziecko przy sobie to musze mieszkac osobno. jak ja przetrwam? przez niego cala rodzina mnie znienawidzila. nie chca miec z nim wogole do czynienia. po tym wszystkim nie poprosze ich o pomoc. to zadna duma. poprostu jest tak i juz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ach krzywdził i to nie raz,chyba mu się wydawało że tak być musi,a ja głupia tyle czasu czekałam że będzie lepiej.Nawet syn go nie zmienił.Koszmar. Moje życie wywróciło się o 180 stopni.Po 10 latach wróciłam do rodziców.Pomagają jak mogą:-) A pytam i się zastanawiam bo sie po prostu c.h.o.l.e.r.nie boję.Nie na tyle żeby nie spać w każdą noc,ale na tyle by mysleć o tym nieustannie.Nie mam wątpliwości że zrobiłam dobrze.Jednak pozostaje niepokój co dalej,jak dalej?A jeśli faktycznie odbierze sobie życie?Czy dam radę wytłumaczyć to dziecku i żyć normalnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia1981
Nie wiem czy dasz rade zyc normalnie,gdyby on sie zabil. U mnie nie obylo sie bez terapii,ale teraz jest juz prawie dobrze.Zrozumialam,ze to nie moja wina,ludzie sie rozstaja i zyja dalej,a on sam podjal taka decyzje.Sni mi sie do tej pory,nigdy nie sa to radosne sny-snie,ze wrocil,ze zyje,a dla mnie to tragedia.Dlugi czas mialam przez to wyrzuty sumienia,teraz wiem,ze po prostu zrobil mi taka krzywde podczas trwania malzenstwa,ze i tak potrzebowalabym terapii. I nie piszcie prosze,ze jak ktos mowi,ze sie zabije,to tego nie zrobi.Ja tez tak myslalam i bardzo sie pomylilam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja przeżyłam podobną sytuacje,nie daj sie zastraszyc dziewczyno,to zwykła manipulacja.walcz o siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dla ...3333 chłopaki fajnie podskakują ale co te miałki mają na celu??? nie rozumiem piosenek w tym języku:-( mijają kolejne dni a on wciąż ze mną walczy,samobójstwa nie popełnił i nie wiem czy się na to zdobędzie,już nie wiem w co wierzyć. Jestem zmęczona ale wiem że muszę wytrwać. Dobrze chociaż że nie jestem sama z taką sytuacją. Dziękuję dziewczyny.Dobrze że jesteście:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miałam podobny problem z matką
Całe dzieciństwo straszyła mnie samobójstwem, albo chodziła na tory (tylko na spacer) albo "łykała" tabletki (tak naprawdę kilka witamin). Jako dziecko bardzo się bałam i żyłam z ogromnym poczuciem winy. A z perspektywy czasu stwierdzam, że nie było ze mną żadnych poważniejszych problemów wychowawczych (ot, kilka dwójek w szkole). Moja mama po prostu nie radziła sobie z własnym życiem, więc uznała, że najlepszym na nie sposobem jest totalna kontrola i podporządkowanie sobie innych, mnie przede wszystkim. Ale ja dorosłam i jej szantaże przestały działać. Ostatnia jej próba wyglądała tak: Połknęła kilkadziesiąt tabletek na reumatyzm, przeciwbólowych i trochę nasennych. Opakowania położyła na wierzchu w koszu na śmieci, wiedząc, że je szybko zauważę. W ten sposób zapoznałam się z zawartością jej żołądka i stwierdziłam, że nie będzie spała dłużej niż dwa dni. Upewniłam się jeszcze, że nic jej nie jest i smacznie sobie pochrapuje. I tak było. Obudziła się po dwóch dniach z pretensjami, że jej nie ratowałam. Odpowiedziałam, że nie widziałam takiej potrzeby i, że jeśli jeszcze raz podejmie taką próbę, to załatwię jej płukanie żołądka, wizytę u psychiatry i u prokuratora, bo ja nie mam zamiaru tłumaczyć się kiedyś z jej pomysłów. I skończyły się szantaże. A ja znalazłam mieszkanie i od kilkunastu lat mam święty spokój. Dodam jeszcze, że wszyscy wspólni znajomi omijają mnie z daleka, mając mnie za degenerata, ale mam to w nosie. Jeszcze jedno. Najlepszym sposobem na uniknięcie konfliktów z takim człowiekiem jest brak reakcji. Jakiejkolwiek. Należy traktować go tak, jakby w ogóle nie istniał, nawet na niego nie patrzeć. Człowiek, który wie, że może liczyć na reakcję z naszej strony, będzie chwytał się różnych sposobów, żeby ją wywołać. Zaprzestanie reakcji jest cholernie trudne, ale tylko na początku. Moja mama nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ją ignoruję i chyba zastanawiała się, czy mi nie "odbiło", bo zachowuję się inaczej. Ale odpuściła ataki już po kilku dniach, a ja poczułam się, jakby spadło ze mnie kilka ton ciężaru. Wszystkim zaszczutym polecam książkę "Toksyczni ludzie" Lillian Gllass.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beverley
zazdroszcze Monicie ze jej byly chce sie zabic ,byleby szybko i skutecznie ,mnie moj byly maz dreczy od 10 lat ...och jakbym chciala zeby zniknal z tego swiata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oooooooo kurde.........
chce sie zabic?-kup mu sznurek i zycz powodzenia w spelnieniu planow. tyle on wart co kazdy inny. niezly numer z niego. szantazysta i komediant. pewnie juz niedlugo sobie przygrucha nowa panienke. faceci to huje. plun na niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja przeżyłam z mężem 8 lat w tym 5,5 roku małżeństwa robił mi gorsze rzeczy ale mu zawsze wybaczałam wyprowadziłam sie tydzien temu do mamy żeby znalazł pracę zmobilizował się przed śmiercią napisał że jak umrze mam pochować go w garniturze myślałam że to kolejny pretekst bym wróciła kolejny szantarz ale nie stety NIE PO DWOCH DNIACH ZNALAZŁAM GO WISZĄCEGO W NASZYM MIESZKANIU !!!!!!!!!!!!!!!!! IDZCIE DO TERAPEUTY PROSZE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylwiaaa...
Monitta wiesz co? Przez 4 lata byłam w takim związku. Czesto byłam traktowana źle - szarpana, wyzywana, nienawidził moich kolezanek, nie chciał zebym sie z nimi spotykała, uderzyl mnie pare razy. Wiele razy chciałam odejść od niego, ale za kazdym razem bylam szantazowana emocjonalnie. Mowil ze sie zabije jak od niego odejde. Wiele razy zdejmowałam go z barierki balkonowej, bo miał wyskoczyć z 9 pietra. Zabieralam mu nóż, bo chciał podcinac sobie zyły, gardło, albo włożyć w brzuch - oczywiście zawsze się lekko kaleczył, żebym zobaczyła krew i sie przestraszyla, ale to wszystko. Walił głową w ścianę z całej siły. To były dla mnie traumatyczne przeżycia. Rozstalismy sie w koncu. Strasznie bylo ciezko. I bolało okropnie. Monitta, on sie nie zabije, to szantaż emocjonalny, on chce, żebyś się nad nim zlitowała, bo zna Cię i wie, że jestes osobą o dobrym sercu i nie pozwolisz, żeby coś mu się stało. ON Tobą manipuluje. Przeszłam przez to samo.... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja zgadzam się ze słowami misi 1981 nie wszyscy mężczyźni są zdrowi emocjonalnie potrzebują terapi i mi to teraz lekarz powiedział więc nie warto lekcewarzyć takich słow żałuje tego co się stało żyje z takim wielkim poczuciem winy ze nie daje sobie sama rady nie dociera do mnie że mam dwóch synów dla których muszę żyć nie potrafię ta wina tak bardzo mnie dręczy że nie potrafie nimi się zajać wychować misia odezwij sie do mnie chciałabym porozmawiać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość max1970
Człowiek czuje się zagubiony jak nie zna prawdy, prawda wprawdzie może bolec, ale jest lepsza niż kłamstwo z prawdą łatwiej jest się oswoić, człowiek, który próbuje popełnić samobójstwo poszukuje drogi wyjścia, można powiedzieć, że jest tchórzem, psychopatą lub znaleźć inne sformułowanie, ale nie zmienia to faktu, że robi to, bo ma problem i być może jest to jedyna droga, która według niego jest słuszna, Monitta ma dużo racji, mówiłbym prawdę, ale nie krytykował nie litował się, był bym szczery, nakreśliłbym nasze przyszłe relacje, człowiek nie odchodzi, gdy się wiesza, ale wtedy, gdy gaśnie miłość, wieszam się, gdy czuje się przegrany gdy kogoś skrzywdziłem, byłem w podobnej sytuacji, ale dopiero jak poznałem całą prawdę o sobie to stanąłem na nogi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia1981
EwaWdowa-bardzo ci wspolczuje,przypuszczam jak sie czujesz,jak wielkie jest twoje poczucie winy,choc tak naprawde niesluszne. Idz koniecznie na terapie,to bardzo pomaga-nawet,jesli na poczatku wydaje sie,ze nikt cie nie zrozumie.Ja dopiero od jakiegos czasu przypominam sobie slowa mojego psychiatry i przyznaje mu racje,podczas terapii wydawalo mi sie,ze bzdury gada. Trzymaj sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ankaska2
mam 28 lat...jestem zamężna od prawie czterech lat i to jest mój krzyż ...piszę bo jestem bliska załamaniu a nie moge sobie na to pozwolić ,mam 3letniego synka i muszę znależc jakieś rozwiazanie....męża poślubiłam w ósmym miesiącu ciąży nie znaliśmy sie wcześniej długo- parę miesiecy ale byłam zakochana po uszy chociaż wiedziałam że ma problemy ze soba:(tylko wtedy wydawało mi sie że jestem jego lekarstwem a okazało sie że on jest moją trucizną ..to były dla mnie długie lata męczarni awantur łez i samotności,mąż pije a od jakiegoś czasu wiem o jego uzależnieniu od narkotyków a w dodatku chandluje nimi po kryjomu...to okropne wstydze sie tego ,nie byłam dobrze przez niego traktowana ani w ciąży ani po wiele razy chciałam od niego odejść ale nie wiem byłam jakas za hipnotyzowana jego obietnicami:( moje znajomości ograniczyły sie do minimum bo jest zazdrosny o kazdego kolege o każdy mój usmiech nie przeznaczony dla niego o kazdą moja koleżankę o moja rodzine z którą mam dobry kontakt o jego rodzine z która też dobrze żyję, bardzo często jest tak że to ja rozmawiam z tesciową a on nawet nie podejdzie do telefonu prosząc mnie abym skłamała mówiąc że go nie ma ...mój mąż nie rozumuje tak jak większośc ludzi jest porywczy czasami furiat agresywny do ludzi a ostatnio i do mnie :( później mówi mi ze mu to wmawiam bo on nic nie pamieta bo był pijany...mieszkamy za granica jetem tutaj sama..po ostatniej wizycie mojej mamy cos we mnie pękło zrobił nam piekielna awanture był agresywny groził mojej mamie i mnie był bardzo wulgarny ,takich słów nigdy jeszcze nie słyszałam ani moja mama ale przecież ona mu nic nie zrobiła jechała do nas tyle kilometrów bardzo się cieszyła z tej wizyty a później powiedziała mi że przez całe swoje życie nie przeżyła czegoś takiego .Jakimś cudem udało mi się go wyrzucić za drzwi a on dobijał sie do mioeszkania i nie chciał odejśc to było straszne i mogłabym tak pisac i pisać ....najgorsze jest to że to jest mój drógi facet takiego typu z jakim się związałam tylko ze ja odeszłam byłam silniejsza miałam swoją dumę a le i tak wszystko sie załamało on popełnił samobujstwo chociaż mówił mi o tym ze to zrobi ja mu nie wierzyłam i stało się znalazłam go w naszej sypialni powiesł sie najgorsze że potem jak zawiadomiłam policję wtedy też mieszkałam za granicą oni przetrzymali mnie do wyjaśnień w areszcie ! to był koszmar jakiego nikomu nie życze byłam podejzana! tak francuska policja działa :( była wigilja przeżyłam ogromny szok a oni mnie zaraz po tym zamkneli! myślałam że zwariuje dostałam szału a potem depresji po 24 godzinach mnie wypuścili kiedy lekaz sadowy go zbadał i stwierdził że nikt mu w tym nie pomógł ,długo nie potrafiłam sie od tego wszystkiego wyzwolić cierpiałam na fobię bałam sie zostawac sama chociaz na chwile bo ten obraz jego smierci przesladował mnie i w dzień i w nocy ,minęło parę lat przez ten czas nie potrafiłam się z nikim związac ale w końcu odnalazłam spokój i siebie i wreszcie sie zakochałam:( zbliza się wigilja byłam u adwokata wnieśc pozew rozwodowy moja mama wyjechała zostałam sama z dzieckiem ,nie kocham już go ,nie lubię go nie mogę na niego patrzec pragnę aby zniknął z mojego koszmarnego życia chcę znowu być spokojna i sie uśmiechać ,a on grozi mi że się zabije ze nie moge go zostawic na swieta samego że jest ojcem naszego synka i ma prawo spędzic z nim święta ,że jak wyjadę to on sie powiesi ,a ja wiem że to nie sa tylko obietnice bo jest w stanie to zrobić, kidyś dwa razy go ledwo odratowali jeszcze przed nasza znajomością i to był na prawde przypadek że mu się to nie udało... sama nie wiem dlaczego to pisze przecież nikt nie rozwiąże mojego problemu za mnie chociaz widze że od ostatniej awntury wogóle nie pije i obiecuje że będzie sie leczył ja mu juz nic nie wierze i nawet nie chce ale ja nie zniose drugi raz tego wszystkiego juz nie jestem taka silna jak kiedys życie mnie nie oszczedzało ale zawsze byłam silna i samodzielna miałam dużo przyjaciół miałam swoje pasje i miałam siebie polubiłam siebie a teraz gdyby nie mój synek chyba by już dawno mnie nie było...ale muszę walczyć dla niego i dla siebie tylko nie wiem czy zdołam to wszystko unieśc..nie chce byc napiętnowana czarną wdowa :( on mnie szantażuje ale wiem że jest gotowy spełnic swoje obietnice

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgłoś na policję lub do prokuratury, że mąż szantażuje Cię samobójstwem. I powiedz mu o tym. Gdyby mu się kiedyś udało, to znów będą Cię szarpać. A tłumaczyć się drugi raz z podobnej sprawy nie będzie łatwo. Moim zdaniem on to robi celowo. Twoja przeszłość to Twój słaby punkt i on go wykorzystuje, żeby mieć nad Tobą władzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wojmac
Takie ciagle odrzucanie i ponowne przyciaganie tylko wzmacnia obsesyjne zachowani obsesora obojetnie mezczyzne czy kobiete

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karoolek...
ja bym mu podał ten sznur

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś rozstałam się z chłopakiem. Po kilku tygodniach przyszedł do mnie pijany, późno wieczorem i zaczął prosić o możliwość powrotu. Nie zgodziłam się. Wyciągnął z kieszeni żyletkę, włożył ją do ust i zaczął gryźć. Zapytałam grzecznie, czy chce coś do popicia. Wkurzył się i wyszedł. Za jakieś dwie godziny był znowu, trochę bardziej pijany. Tym razem zerwał sznurek do bielizny, który miałam przewieszony w kuchni i wyszedł. Wrócił znów za jakieś dwie godziny, znów bardziej pijany. Zaproponowałam, że skoro jeszcze dziś się nie topił, to może skorzysta z pobliskiego stawu (a na dworze było kilka stopni mrozu). Znów wyszedł i od tej pory miałam spokój. On też miewa się nieźle. A wspomniana wcześniej książka "Toksyczni ludzie" jest naprawdę super.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pesymista
drogie panie w prawdzie nie jestem kobieta i chyba stoje po drugiej stronie tego wszystkiego ale to nie zawsze jest wina faceta i nie musi być to od razu szantaż emocjonalny czasem takie proby trzeba brać na powarznie nie raz juz usilowalem odebrac sobie zycie ale zona zawsze mnie powstrzymywala z milosci czy litosci jak jest naprawde tego nie wiem wiem tylko to ze gdyby mnie zlekcewarzyla nie pisal bym teraz bo nie byloby mnie na tym swiecie ciagle klutnie i awantury nas tez to meczy wy chcecie odejsc a my chcemy zyc z wami ale jak mozna zyc w poczuciu ze jak cos pojdzie nie tak to mozemy juz nigdy nie obejrzec ukochanej osoby ani nikogo innego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
postanowiłam sie znowu do was odezwac. W moim życiu nastapiły minimalne zmiany. Wszystko co dotyczy mnie osobiście ukłaa się super- mam śiwtna pracę mimo że jestem swiezo po studiach, zaczynałam od stażu a juz po 5 mies zostalam zatrudniona. podpisalam juz 2 umowy i mam nadzieje ze nastepna bedzie juz na stale. Rozpoczelam dalsze studia i na razie dobrze mi idzie- chociaz wlasnie jest sesja i jest troche ciezko. Mój synek rosnie i jest zdrowy. Pogodzilam sie z rodzina. I to jest wszystko to w czym nie bierze udzialu mój mąż bo SAMA TO ZDOBYLAM mimo wielu prob i problemow. Bylo mi strasznie ciezko ale zdobylam moj cel !!!! Co do mojego meza to wiele razy widzialam i nawet moj tata to zauwazyl ze maz -jest zazdrosny o moje studia, o to ze lepiej zarabiam. teraz zostal bezrobotny. przepraszam ale musze konczyc. lece do dziecka jak znajde chwilke to dokoncze........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kiedy po raz kolejny obiecal ze sie zmieni znowu w to uwierzylam. zaczelismy troche wiecej rozmawiac, znowu był pomocny i dobry. Troche sie nie ukladalo miedzy nim a moja babcia wiec zeby mu udowodnic ze ja tez sie staram zeby bylo ok to zaproponowalam przeprowadzke do jego rodzicow. On wiedzial ile mnie o kosztuje bo nienawidze jego matki- on wdal sie calkowicie w nia!! w ogóle jest wyrodna i czeka az to dzieci jej usluza. taka wielka pani która na co dzień kurwia swoje wlasne dzieci. ale dobra- mieszkalismy tam 2 mies. w miedzy czasie znowu zaczal popijac i robic awanury do rana. najpierw tlumaczylam sobie ze ma prawo bo sie zalamal utrata pracy. ale kiedy znowu sie to powtorzylo to postaowilam to skonczyc. napil sie jak swinia wezwal naszych ojcow zeby byli swiadkami naszej rozmowy- nie mam pojecia po co mu to bylo, ale nie wnikalam. w miedzy czasie kiedy M wyszedl zawiozlam taxówką moje i dziecka rzeczy do moich rodziców. wrocilam potem do jego domu zeby nie czepial sie ze ucieklam. i wiedomo wielka awantura i wscieklość ze ojcowie byli po mojej stronie. bylo tak strasznie ze gdyby nie bylo ze mnia mojego ojca to nie wiem czy by mnie z domu wypuścił. przez 2 dni pił a potem przyszedł do dziecka. jak bylam w pracy to po kryjomu sie wprowadzil!! zrobilam wielka awanture. doszlismy w koncu do porozumienia. mial zaczac sie leczyc. na 3 dni musialam wyjechac na uczelnie ale nie pozwolilam mu zabrac dziecka do siebie. zgodzilam sie zeby przez te dni spal u nas. i co sie stało? jak wrocilam z uczelni to okazalo sie ze kompletnie zalamal sie psychicznie. bylo u niego pogotowie- moja mama sie nim zajela. nie pil, nie jadł, wcale sie nie ruszal. lezal na lozku z otwatymi oczami i patrzyl sie w sufit. zglupialam bo nie wiedzialam co robic. porozmawialam z nim na spokojnie- a raczej to ja mowilam bo on nawet nie byl w stanie sie odezwac. nie wspominalam o rozstaniu bo to wlasnie przez to sie zalamal. po paru godzinach odzyskal sily. nastepnego dnia jak reka odjął. psychicznie nadal słaby ale fizycznie to chciaz sam chodzil i jadł nawet zaczal rozmawiac. na pewno nie udawal- w zyciu nie widzialam go w takim stanie. i tak po malu lecialo nam zycie. minely swieta, styczen prawie sie konczy. minął właśnie miesiac odkad to sie stało i nagle widze powrót dawnego M. Juz zaczynaja sie male preensje. zawsze kiedy wyjezdzam na uczelnie to jest jakas sprzeczka. nie taka jak kiedys ale zawsze jest jakies nieporozumienie. strasznie przeszkadza mi jego charakter ale i ja sie staram zeby jakos to bylo. tylko ze nadal widze tego zlego męża. jetem w kropce bo widze ze sie stara a z drugiej strony co raz czesciej marze o tym zeby od nas odszedł. i tak jest duzo lepiej niz wczesniej ale poprostu mam w glowie przeszlosc i to mnie ogranicza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Misia 1981
Wiesz,ja mysle,ze ty sie bedziesz tak cale zycie z nim meczyc,bo to ci jest chyba potrzebne,nie umiesz inaczej zyc. Sorki za takie podsumowanie,ale ja to tak widze.Nikt ci tu juz nic madrego nie poradzi,pisali ci ludzie,ze on sie nie zmieni,ze bedzie co najwyzej gorzej,a ty dalej swoje:uwierzylam,zawiodlam sie,odeszlam,przyjelam z powrotem,uwierzylam...-i tak w kolko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
on manipuluje mna emocjonalnie. z jednej strony boje sie ze faktycznie cos sobie zrobi a z drugiej jest strach o moje dalsze zycie jesli dalej z nim bede. ostatnio sie przeziębił. wkurzył sie na mnie za to ze za miast przy nim siedziec to ja sie uczyłam. przeciez to paranoja!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×