Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

BrunetkaWieczorowąPorą

Jestem z nim ale czuję się sama...

Polecane posty

Gość gazeta wyborcza
cathrinee--to nie jest kwestia tych samych lub roznych hobby. Przypuszczam, ze gdyby ten facet jej zaproponowal by ona z nim pojechala to ona by sie zgodzila chociazby po to by pobyc razem. On po prostu oznajmia jej "jade na narty" i jedzie zanim jeszcze autorka zdazy cokolwiek powiedziec. I tu jest pies pogrzebany. Odmienne hobby to zaden problem jesli para kocha sie i wzajemnie szanuje. Moj facet np nie cierpi plywac i ja na sile go nie zmuszam do tego. Z kolei on ma tez hobby ktorego nie za bardzo lubie ja. Idzie sie na kompromis. Wyjezdzamy np nad morze, ale nie siedzimy caly dzien na plazy tylko duzo zwiedzamy. Ja ide na godzibnke czy dwie do wody on sie opala lub siedzi w domu (wedlug jego uznania) a potem robimy cos innego. Podobnie on mnie zabiera na zjazdy pilkarskie, ale tez nie spedzamy calego dniaq na stadionie tylko sie dzielimy czasem tak by obie strony byly zadowolone. KOMPROMIS. Nie trzeba na sile zmuszac druga strone by cos polubiala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czyli co? zebym nie była frajerką, okazała się człowiekiem z godnością i honorem powinnam trzymac go krótko, nie pozwalać na wyjścia, drugą pracę, ma mi patrzeć w oczy, siedzieć tylko ze mną i ze mną spędzac czas. Ok. Widze że nieco inaczej to wygląda 'z boku'. Dzięki za wszystkie rady. Mam jeszcze pytanie: ile macie lat, czy utrzymujecie się sami, mieszkacie z rodzicami, macie jakieś zobowiązania finansowe (np. duży kredyt mieszkaniowy) - taka mała ankieta, która dużo mi powie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość catherinnne
Tez tak mysle, a ona nigdy nie nalegala, czy przynajmniej powiedziala ze rowniez ma ochote wybrac sie gdzies tam. Jaki z tego wniosek: facet nie potrzebuje jej bliskosci za czesto, ale za to wygodnie wracac ze swiadomoscia ze ona jest i czeka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gazeta wyborcza
BrunetkaWieczorowąPorą---nikt ci nie napisal bys go miala trzymac krotko tylko bys sie zastanowila na ile mocny jest wasz zwiazek. Gdyby facetowi naprawde zalezalo na tobie to by nie bylo takiego problemu bowiem zainteresowania i milosc mozna super laczyc chociazby wyjezdzajac gdzies razem. Tys sama napisala ten post, ze nie czujesz sie zbyt dobrze i pewna w takim ukladzie wiec nie naskakuj teraz na nas, ze "my to widzimy zle". Skoro poprosilas nas o zdanie to kazdy wypowiedzial na podstawie wlasnych doswiadczen. Jak pisalam wczesniej spotykalam sie tez z podobnym typem faceta do tego twojego i byla to jedna z gorszych znajomosci. Doslownie moglam ja okreslic tak jak ty to ujelas w tytule tematu "niby z kims a tak naprawde sama". Ja z nim wytrzymalam o wiele krocej z czego sie ciesze bo z moim obecnym partnerem po takim czasie co z tamtym ledwo kielkowalo, mysmy juz robili pierwsze plany co do naszej przyszlosci. Co do mnie: -mezatka -mieszkam z mezem -studiuje i pracuje (czyli wlasne dochody tez mam) -zobowiazan finansowych nie mamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość catherinnne
Moj wczesniejszy post odnosil sie do wypowiedzi gazety, pod tym rowniez sie podpisuje. Jesli juz koniecznie chcesz wiedziec to: mezataka po 30, pracujaca, 1 kredyt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gazeta-----nie naskakuje na was, dzięki za wszystkie wypowiedzi :) tylko rażą tego typy wpisy 0 głupi apipo itd :O a tu okazuje się że jest to powazna mężatka po 30 tce :D i to jest własnie najśmieszniejsze ;) bo myślałam, że to jakiś pryszcaty małolat dający sobie upust na kafe :P pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość catherinnne
Powazna i dretwa to ty jestes :-P Laska, wrzuc na looz, bo sie zadreczasz niepotrzebnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość catherinnne
i samotna....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja mam 31 lat, męża (od niedawna), własne mieszkanie kupione za czasów panieńskich na kredyt, 2 powazne związki za sobą, w tym jeden 10-letni z dużo starszym mężczyzną (tez zero wspólnych planów, tyle, że on nie wyjeżdzał. Jak się zaczęło już powazne sypać w tamtym roku na wiosnę, to po rozstaniu też zaczełam się spotykac z kolega z pracy, który sie za mną uganiał parę lat. Nie brałam go pod uwagę wcześniej, bo raz, że z kims byłama, a dwa, był właśnie taki jak ten Twój. Zabawy, wyjazdy, żagle, narty i dochodzace kobiety, ale tak, że każdy sobie. ale uprał się na mnie, nie mogłam się w firmie ruszyć, żeby mnie nie osaczał. Przeprowadziłam z nim romowę, że nie pasujemy do siebie, ze względu na ten jego tryb życia, który mi nie odpowiadał (ja dom, ogórdek, lubię gotować, na dodatek miałam ciśnienie, żeby sobie ustabilizować życie i mieć coś z kimś do spółki, a nie ciągle sama). Powiedział, że on tez się chce ustabilizować, że tak żyje, bo nie ma nic alternatywnego do roboty, że to co gadam, to babskie gadanie i że trzeba spróbować. Wytrzymałam trzy miesiące, bo: dwa tygodnie po tym jak zaczeliśmy się spotykać pojechał na święta do dalekiej swojej rodziny, której nie widział latami, a w sumie to go tyle lat na święta zapraszali, że wreszcie sie zdecydował. A chciałam gdzieś z nim wyjechać, bo nie lubie świąt. na weekand majowy zostawił mnie z kluczami do swojego mieszkania w W-wie, bo miał już ustalone wcześniej wyjazd do Niemiec. Miesiąc później zaczął turnee po Polsce (taką ma prace co prawda) i był w swoim mieszkaniu trzy dni w tygodniu, ale i tak jak był to ciągle gdzieś wychodził, bo to z kolega na piwo etc. Po trzech miesiącach podziękowałam, powiedziałam że miałam rację i jak się jest dorosłym mężczyzną (po 40-tce) to się chyba samego siebie powinno lepiej znać i wiedzieć, że się nie zmieni, a nie obiecywać gruszek na wierzbie. Dwa i pól miesiąca potem zaczęłam się spotykac z zupełnie innym facetem, dwa miesiące później wiedziałam, ze coś z tego bedzie (nie było dnia żeby do mnie nie zadzwonił, wspólnie wychodziliśmy, poznaliśmy swoje rodziny), cztery miesiące od pierwszego spotkania ustalilismy, że się pobieramy, 9 miesięcy od pierwszego spotkania zostaliśmy małżeństwem. Ten facet nigdy nie spełni Twoich oczekiwań. A jak nawet na chwilę się postara, to po jakiś czasie wypomni Ci, że go ograniczasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmmm... gdyby facet był jak szampon - 2 w 1... Mój były mąż był moim najlepszym przyjacielem, znaliśmy się od szkoły średniej, zaczeliśmy się psotykac po maturze, całe studia razem, wszędize razem, nierozłączni, wspólni znajomi, rozumieliśmy się doskonale. Wiem, że zrobiłby dla mnie wszystko, byłam dla niego najlepsza, najpiękniejsza, najważniejsza... Po 6 ciu latach pobraliśmy się, mieliśmy super mieszkanie które razem urządziliśmy, chciałam zwierze w domu - miałam choć on nie lubi, potem oczywiście pokochał :D W ogóle był takim dobrym człowiekiem, dla wszystkich, uśmiechnięty, sympatyczny, ludzie go lubili. Byliśmy jak najlepszi przyjaciele i moze to nas zgubiło... :O zaczelam traktowac go bardziej jak kumpla, nie jak faceta. Zaczeły się nieporozumienia, obojętność, mijanie się, brak rozmów, nie mówiąc już o czymś więcej... - to tez baaaardzo przyczyniło się do rozpadu, a może i zwłaszca to :O Byliśmy małzeństwe 2 lata. Tera znie pamiętam już złych dni, wspominam wspólne miłe chwile. Czasem do siebie piszemy maile. Nie widzieliśmy sie od rozwodu. Chyba poruwnuje ich obu i widze jak bardzo się różnią. Osiem lat a rok - to różnica, przyzwyczajenie robi swoje. Tym bardziej dotyka mnie teraźniejsza sytuacja.Wiem, że nie wszystko można mieć. Każdy chce kochac i być kochanym :( czasem czuję że przegrałam życie :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przykre. Wiem jak się czujesz. No cóż ja też nie mówię, że tak będzie zawsze. Jestem przeszczęśliwa, ze los się tak odmienił, bo też czułam się samotna będąc z kimś i jestem momentami oczadziała ze szczęścia, że to się zmieniło. Chcę żeby tak zostało a co będzie - czas pokaże. Obstawiam, że masz ok 27 lat - zgadłam!. Jeszcze sie wszystko ułozy, ale jak bym miała obstawiać - to nie z tym facetem. Trzymam kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czasem mylę że za dużo chciałam...? ze dobrze było tak jak jest a ja chciałam czegoś więcej, może przychodzi taki czas w wieloletnim związku... a z drugiej strony - chyba jeszcze nie w tym wieku...? Nigdy nie wiadomo z kim będzie nam lepiej dopuki się nie przekonamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Brunetko, psłuchaj koleżanki mądrej po szkodzie: słuchaj siebie Jeśli teraz nie jesteś szcęśliwa, to czy zmieni się to z czasem? Zapewne na gorsze. Jak sobie wyobrażasz swoje życie z 3 albo 5 lat? Czy chcesz brnąć w związek, który nie zapewnia ci poczucia szczęścia? A jak pojawi się dziecko? Chcesz wtedy czuc się jak samotna matka? Szczerze odradzam. A skoro ne chcesz z nim wchodzić w dalsze etapy, to po co marnujesz czas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MiskaPyska
pupupupu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Brunetko Może to i słuszne stwierdzenie, że za dużo chciałaś. Miałaś fajny związek, o który nie musiałas zabiegać, bo od szkoły średniej się ciągnął. Jeżeli zgadłam, że jesteś przed 30-tka, to jesteś bardzo młoda. Przeszłaś juz co nieco i spróbuj spojrzec na życie z tej perspektywy - dojrzałej kobiety. Twój obecny partner nie zapewni Ci tego za czym tęsknisz. Ja po rozstaniu z tym 10-letni partnerem i po krótkim romansie poszłam do psychologa. Warto było. Uświadomiła mi, że wybieram ciągle nieodpowiednich mężczyzn, ciekawych, z którymi się nie nudzę, ale którzy nie dadzą mi tego czego chcę. Dlatego zwróciłam uwagę na mojego obecnego męża, bo może wcześniej bym uznała go za nudnego. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, z żadnej strony, ale w miarę upływu czasu, jak przekonywałam się, że właśnie ten facet daje mi to o czym przez lata tylko marzyłam to miłość przyszła sama. I z każdym dniem przekonuje się, że nie mogłam lepiej wybrać. Ale mi wystarcza, to co Ciebie zaczęło nudzić - przyjażń, oddanie, no seks jest super, a zrozumiała, że tego zabrakło, to problem. Jeszcze znajdziesz fajnego faceta, ale tego juz nie usidlisz. Rok to długo, choć twierdzisz inaczej. Jakby chciał z Toba być, to by sie już zadeklarował - daj sobie spokój. To wbrew pozorom nie jest takie trudne. Mój mąż to mój trzeci facet na poważnie, a ósmy licząc przelotne związki. A Ty chcesz tak za drugim razem i już. Poszukaj ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz... też zaczynam myśleć o psychologu bo czasem sama sie w tym gubię, a nie należę do osób po których wszystko spływa, nie umiem się zdystansować i podejść do wszystkiego z zimną krwią. Nie moge powiedzieć ze w małżeństwie się nudziła, doskonale się rozumieliśmy, nigdy nie kłóciliśmy, mieliśmy te same poglądy, chcieliśmy tak samo spędzac, czas, znaliśmy sie na wylot. Byliśmy jak dobrzy przyjaciele, znajomi... a nie partnerzy życiowi, małżonkowie. Właśnie to sex przestał istnieć, nie widziałam już w nim faceta. To stało się na tyle męczące, że było przyczyną nieporozumień :O Oboje się pogubiliśmy, potem żadne juz nie chciało się chyba starać. Myśleliśmy żed rozwód to jest najlepsze wyjście. Tego obecnego wcale nie chce usidlac za wszelką cenę :) miałam męża - wiem jak to jest. NIejestem typem myślącym o białej sukni, hucznym weselichu i tego typu rzeczach :O To raczej on chciał stały związek, mówił nawet o rodzinie, koniecznie dzieciach, stabilizacji... Dzięki AGBR ;) pisz więcej, dobrze się jest wygadać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I co zrobisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wstydź się - psycholog to dobra sprawa. Nie tylko chorzy na depresje, schizofrenie mogą z tego korzystać. Psycholog Cię wysłucha, nie bedzie oceniał, będziesz miała poczucie, że może powinien doradzić, a tego nie robi, a jednak ... powie dwa, trzy zdania do zastanowienia i okaże się, że znalazłaś powód frustracji. Twoje twierdzenie, że masz poczucie przegranego zycia, jest wystarczającym powodem, żeby z tego skorzystać. Pewnie, że biała suknia, ślub wesele - to niewiele znaczące dodatki do szcześcia. Ale sama piszesz, że tęsknisz za kimś, kto był przy Tobie cały czas, że razem wychodziliście, że spędzaliści eurlopy etc. To Ci sie podobało, tego Ci brak. I ten brak nie zniknie, raczej będzie narastał. Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, jak chcesz żyć, co Cie urzadza, czy chcesz dzieci. Czytając Twoje posty wydaje mi się, że tak, własnie tego chcesz. Czepiasz się słów swojego partnera (kochanka raczej), że chciałby, skąd wiesz, czy to nie był bajer. Może niekoniecznie świadomy, by Cię zdobyć, może sam siebie oszukiwał. Dziewczyno ile rozwódek z dziećmi układa sobie życie. A Ty jesteś młoda i dzieci nie masz. Rozejrzyj się, poszukaj, jest tyle fajnych facetów, znajdziesz swojego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawie się rozwija ta samotn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuuuuuuupiiiii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×