Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

korjonos

nienawidzę swojego życia

Polecane posty

Gość madmadmad
Nie lubisz swojej pracy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie lubisz swojej pracy? "nie lubisz" to bardzo łagodne określenie dla uczucia, które do niej żywię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wolałbym siedzieć w domu przed kompem albo oglądać tv. Nie lubię ludzi, nie chcę przebywać wśród nich, strasznie mnie to męczy. Uwielbiam spać a muszę rano wstawać, jak sie budzę i stwierdzam, że znów będę musiał tam iść to chce mi się rzygać. Gdy wracam do domu, nawet się z tego nie cieszę bo wiem, że jutro będzie powtórka :o Jem obiad i idę spać, budze się o 8 i oglądam tv a jak nic nie ma to siedzę w necie albo w coś gram. I tak codziennie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pimpf
Nieśmiały? Zamknięty w sobie? Świat nie rozumie ciebie a ty świata? Nie umiesz rozmawiać o niczym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie lubię jęczących tchórzy
a ja nie lubię jęczących tchórzy. męczycie babola zupełnie jak mój eksik - całe życie jęczenie, użalanie się nad sobą, przypier da la nie się do życia o wszystko, wszystko przeszkadza, wszystko jest nie tak, pora roku - zła, koleżanka w pracy - wredna, gacie w kroku nawet zawadzają takim nudnym wiecznie niezadowolonym martwym w środku ludziom :( okropieństwo z wami. spadam stąd. życie jest trudne ale ciekawe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Świat rozumiem bardzo dobrze - nie ważne co masz i co robisz bo i tak umrzesz, na tym właśnie polega życie. Nie potrafie rozmawiać z ludźmi, oni zresztą ze mną też nie. Udaje normalnego w pracy ale strasznie mnie to męczy. Wiecie jak trudno jest udawać kogoś kim nie jestem przez tyle godzin dziennie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko gdyby nie praca i codzienne zmuszanie się do wyjścia z domu zapewne już dawno poddałbyś się, wegetował. A tak starasz się, bo musisz rano wstać, wyjść z domu, jako tako wyglądać, przez 8 godzin pracować itp. Czyż nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakie ma znaczenie czy będę siedział 8 godzin w domu czy w pracy? I tak koniec będzie ten sam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lkmfo4pfn
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zero zero
Ja też tak mam, nienawidzę siebie, swojego życia, wyglądu, zasranej roboty poniżej kwalifikacji, za gowniane pieniądze, swojego faceta debila, swojego charakteru, licznych błędow młodości, słabej psychiki i tchorzostwa, że nie potrafię się zdobyc na to ostateczne wyjście. Co z tego, że skończyłam szkołę (nawet nie 1), jak tego co bym chciała to nie będę miec i nawet moją pasję ch... strzelił. Teraz marzę już tylko o śmierci, ale nie potrafię się zabic. Może kiedys marzenia się spełnią i kopnę w kalendarz na zawał, albo jakiego raka. Gdyby tak można było oddać życie komuś, kto już się kończy, a bardzo chce żyć , albo za kogoś, obojętnie, zrobiłabym to bez zastanowienia. Mam już tego kurwa dość. Tylko nie pier... farmazonow o psychologu, psychiatrze, leczeniu depresji. To już przerabiałam. Gowno dało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama o on śpi
Skoro i tak nie macie nic do stracenia i macie dość swojego zycia to skończcie z tym, ale nie dosłownie... Rzućcie robotę, sprzedajcie wszystkie rzeczy, spakujcie plecak i wyjedźcie gdziekolwiek, do Indii, Tybetu, Afryki, skoro nic was tu nie trzyma. Może tam szybciej znajdzie was śmierć, a może coś lepszego...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fridkahmhg
ja dołączam do klubu. Nie znoszę życia, ludzie mnie męczą. Kiedyś chciałam być częścią życia, bytu ale ludzie byli dla mnie nieprzyjemni. Bardzo chciałam stworzyć coś pozytywnego, założyłam nawet rodzinę ale mój ukochany mężczyzna.... ehhh.. szkoda gadać. W pracy wszyscy mnie irytują, już nawet swojej irytacji nie ukrywam. Rozwiodłam się, zmieniłam pracę i lecę po równi pochyłej. Nie ma nic co dawałoby mi choć odrobinę szczęścia, czuję się wśród ludzi bardzo źle. Mam wrażenie że wszyscy udają, udają radość, dobroć, nawet miłość. źle mi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jessssi
No bez kitu ludzie... Po co żyć i się wysilać to ja też nie wiem... Jeszcze jak mamy czystą kartę to ok... Wszystko nowe - szkoła, znajomi, studia... Ale jeśli mamy na koncie rozwód, choroby, problemy ze wszystkim i wszystkimi wokół. To po co? Pytam się... Na co żyć? Lepiej zarobić trochę, wyjechać gdzieś, popróbować z narkotykami, wyszaleć się na najlepszych imprezach i po prostu zdechnąć. Kto wymyślił cały ten 160-cio godziny kierat pracy w miesiącu? Po co to wszystko? Życie powinno być przyjemnością, zabawą, a mnie chuj strzela jak mam się właśnie kłaść, bo jutro trzeba rano wstać i zapierdzielać do beznadziejnej pracy, za beznadziejną płacę, z beznadziejnymi ludźmi, gdzie jedynymi emocjami, jakimi nakarmi mnie ta beznadziejna praca, będzie beznadziejna beznadzieja. Amen. Rozumiem was i łączę się w bólu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fridkahmhg
żebyś wiedział autorze powyżej. Starałam się o pracę w jednej z instytucji państwowych, myśląc że zaspokoi to moje ambicje zawodowe, że będę mieć poczucie satysfakcji, że zrobię coś ważnego. I co.... i ujów sto. Praca o której marzyłam jest lipna, kolesiostwo na porządku dziennym, współpracownicy są do bani, każdy udaje że pracuje, byle do emerytury, czuć to w każdym projekcie, że nie ma pasji, nie ma więzi jest obgadywanie, zastraszanie i podcinanie skrzydeł. Nie mam już motywacji, ledwo znoszę atmosferę. W sumie jestem szczera w tym co robię i kierownik zna moje zdanie na temat stosunków panujących w pracy i co... i ma mnie w głębokim poważaniu, ja jego też. Nie popracuje tam długo bo mi wisi już ta praca. Wisi mi to udawanie, ten grosz który traci na wartości. Mam ochotę się upić, zamorzyć na amen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość b12gfdg
może umarł jak chciał?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karola28082
Kochani widzę ze macie naprawdę złe podejście do życia !!!!! Jeżeli naprawdę się tak czujecie to coś jest nie tak może warto pójść do psychologa i pomoc sobie samym !! Życie jest tak piękne i można tyle osiągnąć wymaga to tylko troszkę motywacji !! Każdy z nas ma okres w życiu kiedy ma wszystkiego dosyć ale to nie sztuka położyć się na łóżku i marzyć o tym żeby się nie obudzić sztuka to jest żeby się podnieść i iść do przodu !!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jego juz nie ma ?
co stalo sie z korjonosem ????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rfgtbrtbt
mam to samo. codziennie jedno gówno. ujowa praca za grosze przez 8 godzin, potem w domu siedzenie na necie, jakaś książka itp. nieliczni znajomi powyjeżdżali z mojego miasta na studia, sama tu chyba zostałam, więc nawet w piątek na piwo nie mam z kim wyjść. o facecie nawet nie wspomnę, nie mam na tyle zgrabnej dupy, by którykolwiek na mnie spojrzał, a wiadomo, że dla nich tylko to się liczy... na studia nawet nie pójdę, bo nie mam za co. kasy nie mam praktycznie na żadne przyjemności. nienawidzę swojego wyglądu, sytuacji, całego życia. jeden wielki chuj. wolałabym nigdy się nie urodzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mam tak...
vwstaje rano po czwartej do pracy w ktorej zarabiam gownuane pieniadze, jest duuuuuzo ponizej moich kwalifikacji, ludzie sa jacy sa bo wszedzie niestety jest to samo, ale z kazdym dniem gdy rano wstaje boje sie ze to bedzie moj ostatni dzien, kocham swoje zycie mimo wszystko, jest multum rzeczy ktore chcialabym przezyc i mimo wszysto mimo wielu przeciwnosci staram sie do tego dazyc, mam w dupie tych co probuja mi utrudniac zycie, co sa przrciw mnie... mam niestety tylko jrdno zycie ktore staram sie wykorzystac jak tylko sie da, po prostu kocham je mimo ze czasem daje mi porzadnego kopa w dupe, chce zyc jak najdluzej... bo mimo wszystko jestem szczesliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Korjonos pisał to cztery lata
temu. Wygląda na to, że miał wtedy jeszcze pracę, bo później pisał, że jest bezrobotny i ma problemy finansowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaplątana
dołączam... i nawet nie chce mi się pisać dlaczego... życie bywa gówniane... całę życie w masce... całe życie udawanie że jestem silna... już mi się nie chce udawać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anonim6285
czemu nienawidzicie swojej roboty? Nie mozecie jej zmienic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W odróżnieniu do ciebie - nam tatuś pracy nie załatwi jak nam się poprzednia znudzi. Witamy w Polsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czasami tak bywa ...
Ja od kilku lat tkwie w pracy za marne grosze, chociaż mam wykształcenie wyższe, do tego mając szefa od którego 10 razy mądrzejsi są ludzie pracujący fizycznie na produkcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dołączam do Was
Ja też nienawidzę swojego życia, gownianej nudnej roboty za marne grosze, siebie... mam już dosc, każdy dzien jest taki sam i żadnych widoków na zmiany. Mam ochotę z tym skończyć ale żal mi tych biednych, starych rodziców. Mogłabym zachorowac np na raka, nie boję się bólu fizycznego, bo gorszy jest bol psychiczny. Z rozpaczy piję w samotności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto rozumie...
Nawet nie wiecie jak bardzo co niektórych z Was rozumiem... niby mam świetną sytuację dla tzw. "singla" (choć wg mnie to są osoby, które jeszcze nie poznały kogoś w kim by się tak naprawdę zakochały) - własne mieszkanie, samochód, cudownego psa, wykształcenie, pracę pod kątem finansowym pozwalającą na "normalne" życie od 1-ego do 1-ego... ale od jakiegoś czasu nie radzę sobie ze swoim życiem, nie rozumiem co jest ze mną nie tak, bo od ok. 3 lat (od dość bolesnego rozstania) poznaję samych "kretynów" albo żonatych baaardzo chętnych na romans... mam tego dość - niby niebrzydka, niby inteligentna, niby taka fascynująca, a jednak... skutki - coraz bardziej się izoluję, w pracy udaję uśmiechniętą, kontaktową, ale gdy tylko wyjdę z pracy pragnę jak najszybciej znaleźć się w domu i oby tylko nikt mi nie przeszkadzał w moim codziennym obcowaniem z samotnością... wiem, że powinnam wyjść do ludzi itp., ale po prostu nie potrafię!!! nie mogę tego przemóc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anonym....
"korjonos gdybym wiedział co będzie po śmierci już bym się zabił" a co za różnica, czy masz wiedzę czy nie? twoj brak wiedzy nie zmienia tego, ze bedzie to dokladnie to samo gdybyś tą wiedzę posiadał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też tak mam coraz czesciej
łączę się w bólu i cierpieniu..ja od prawie roku sam od czasu do czasu poznam kogoś nowego ,ale nic z tego nie wynika ..w pracy tak samo mam różne dni czasem dam radę wyjść do ludzi na wspólną kawkę czy papieroska ,a czasami mam ochotę nie wychodzić ze swojego pokoju i czmychnąć niezauważony ;| ...no i z miesiąca na miesiąc coraz gorzej ,a latka lecą ..magiczna 30 zbliża się coraz bardziej ;] ...jeszcze mieszkam z rodzicami ,ale perspektywa mieszkania samemu jakoś średnio mnie cieszy ..i ta cisza w nocy ;| masakra ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×