Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nińa mala

zawiodłam się na sobie.. proszę, pomóżcie...

Polecane posty

Gość nińa mala

Więc narobiłam w swoim zyciu niezlego bigosu... nie moge wprost sie nadziwic, ze ja, rozsadna i dobra dziewczyna doprowadzila do czegos takiego. Sprawa wyglada tak: Mam 24 lata, mieszkam w malym miescie. Mojego chlopaka poznalam 7 lat temu, jeszcze w liceum. To bardzo dlugi okres czasu, nie kryje ze zwiazek nigdy nie byl latwy, ale kochalismy sie i jakos przetwalismy trudnosci. Po 5,5 roku znajomosci zdecydowalismy sie razem zamieszkac, moi rodzice kupili mi male mieszkanie. W sumie to nikt z zewnatrz sie nie domyslal, ale w nazym zwiazku zaczelo sie jeszcze bardziej psuc. Chlopak zlapal schiza, uznal ze nie jest jesczze gotowy itd itp, ze nie ma dobrej pracy itd. Potem poklocilismy sie bardzo i przyznal mi, ze nie jest ze mna szczesliwy, ze go dusze, ze naciskam za bardzo na zamieszkanie itd itp. No standard po prostu. Jakos to przetrwalismy, glownie dzieki ojemu zaparciu i milosci. Nie wyobrazalam sobie zycia bez niego, mimo tego jak trudnym jest czlowiekiem i ile lez przez niego wyplakalam. Postanowilismy jednak sprobowac zamieszkac ze soba. Po szczesliwym okresie urzadzaniu naszego gniazdka, chlopak dostal nowa prace, wydawalo sie ze wsyztsko powinno byc ok, ale... Zaczelismy sie okropnie klocic. Tzn jeszcze bardziej niz wczesniej. Denerwowalo nas w sobie wszystko, zwlaszcza jego we mnie. Kazda rozmowa dluzsza niz 5 min konczyla sie klootnia. Trwalo to ok pol roku i powoli zaczelismy oboje dojrzewac do rozstania. W koncu zaczelismy na ten temat nawet zartowac. Wrzucilismy na luz, przestalo nam tak zalezec na zwiazku. zaczelismy wiecej czasu spedzac osobno, stalismy sie bardziej przyjaciolmi niz para. Zachecalismy sie do chodzenia osobno na imprezy itd. Wiem ze to brzmi choro, ale tak bylo, a to glownie dlatego ze sie po prostu strasznie lubimy. Odkrylismy to wlasnie, gdy nasz zwiazek byl w rozpadzie - ze potrafimy byc swietnymi przyjaciolmi. Ale coraz bardziej utwierdzalismys ie w przekonaniu, ze potrafimy byc tylko przyjaciolmi - a nie para. wlasciwie podjelismy decyzje o rozstaniu, mimo tego ze sie kochamy. Do tego wszytskiego nie bez znaczenia jest fakt, ze dla nas obojga to pierwszy powazny zwiazek. Docodze teraz do sedna, tego co zrobilam. Mianowicie... zadurzylam sie w koledze. Wlasciwie to zadurzylismy sie w sobie na wzajem. Co tu duzo gadac - zdradzilam mojego chlopaka. Nie spalam z nim, ale calowalismy sie i owszem. Kiedy jestesmy razem, po prostu nic innego nie istnieje. Wiem dobrze, ze to nic powaznego, ze tylko glupie zakochanie i nawet nie wyobrazam sobie ze mielibysmy byc razem. A mimo to..nie moge sie oprzec zeby sie z nim nie spotykac. To jak choroba, aja jestem na nia zupelnie nieodporna. Wiem, ze robie zle, ale gdy go widze - zapominam o wyrzutach sumienia. Wiem, ze jest to spowodowane klopotami w moim zwiazku. Zaczelo sie to gdy bylam zdecydowana rozstac z chlopakiem... No ale wlasnie. Tak sie nie stalo. Ni stad ni zowad zaczelo nam sie ukladac. Moze wplynal na to luz ktorego do siebie napbralismy, moze troche dojrzelismy...przestalismy sie klocic o blahostki, zaczelo byc jak w normalnym zwiazku. Rozmawialismy o wszytskim, smialismy sie, nie denerwowalismy na siebie o byle co... Mimo to ja wciaz myslalam powaznie o rozstaniu. Ale ustalilismy ze pomieszkamy ze soba chociaz troche. Popewnym czasie zorientowalam sie, ze chlopak tego rozstania nie chce. Porozmawialismy powaznie... zdecydowalismy ze sie albo rozstaniemy albo..zareczymy. Wiem ze kocham mojego chlopaka.. ze jakbym z nim zostala i byloby nam tak dobrz ejak jest od paru tygodni, to bylibysmy szczesliwi... Nie wiem co mam robic... tow ogole mnie przerasta. Pomozcie mi - ochrzancie mnie, wesprzyjcie... cokolwiek. Jezeli komukolwiek uda sie w ogole przebrnac przez ten post ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość splendid86
ja bym zostala z chlopakiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zws
zdecydowalismy ze sie albo rozstaniemy albo..zareczymy. super pomysl!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
zdecydowalismy ze sie albo rozstaniemy albo..zareczymy. wiem, to brzmi choro. Stad tez moje watpliwosci... czy to madre pakowac sie w zwiazek do konca zycia z osoba, z ktora przechodze tak ciezki kryzys ze jestem na skraju rozstania. A moze to nas wzmocni? Moze to chwilowe perturbacje, a teraz sie dotrzemy i bedziemy szczesliwi? Sytuacja najciezsza w moim zyciu. Nie moge uwierzyc ze zycie moze byc takie ciezkie. Zawsz emsylalam ze decyzja prosta - kochasz albo nie. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nietakataka
Ja Ci nie pomogę , mam podobnie. Jestem z facetem którego kocham. Ale też się czasem niby rozstajemy, ja sobie w tym czasie znajduję jakieś obiekty, które się we mnie zakochują.. (facetów ) i nagle w moim związku robi się niewiarygodnie pięknie- czuję się doceniana o zgrozo przez mojego chłopaka. To już trwa 5 lat ;) a jeśli chodzi o "tamtych" to jest to jakieś takie zatracenie. Za wesełe to wszystko nie jest ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja myślę że nie
powinnaś zostawać z chłopakiem. Burzliwy Wasz związek, czegos Ci w nim brakuje skoro szukasz kogos innego. Pomyśl jak będzie między Wami po 10, 15 czy 20 latach? teraz często się kłócicie, nie macie jeszcze dzieci. Wydaje mi się, że powinniście się rozstać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
wlasnie..to byly argumenty za rozstaniem - skoro teraz nie jest dobrze, to jak mozna liczyc ze za 10 lat bedzie chocby znosnie? Ale z drugiej strony, to czy sa idelane zwiazki, gdzie nie ma klotni? moze powinnams ie zadowolic tym, ze sie swietnie rozumiemy, mamy podobne swiatopoglady, zainteresowania itd. Wiem ze argument "nie zostawie go, bo boje sie ze nie znajde lepszego" jest bez sensu, ale tak troche jest. Mimo wszystko kochamy sie i znamy jak lyse konie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zws
jest jeszcze jeden dobry pomysl slub i ciaza :) unikasz odpowiedzialnosci za swoje zycie tylko wyborow dokonujesz nwet wtedy kiedy ich unikasz wiec przydalaby ci sie nastepujaca terapia rob to co chesz nie zwracaj uwagi na wyzsze wartosci i znos konsekwencje swoich wyoborw moze wtedy zobaczysz ze to sa sprawy powiazane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
wiem ze to sa sprawy powiazane. Kiedy tos ie wszytsko zaczelo, bylam pewna, ze wlasnie DOKONALAM wyboru, tym co robie. Ze nie chce byc juz z chlopakiem. Zreszta myslalam, ze nie potrafie byc z chlopakiem, ktorego zdradzilam. A tu sie okazuje ze jednak potrafie :/ I to mnie doluje. Jeszcze dochodzi to, ze sie starsznie zapedzilismy w tym zwiazku...razem urzadzone mieszkanie, samochod itd itp, rodziny oczekuje ze wezmiemy slub... a towszystko sa okolicznosci ktore poteguja uczucie, ze decyzja zostaje podjeta jakby poza mna... nie mam takiego luzu - ot, zostawic i juz. Laczy mnie z chlopakiem zbyt wiele, zeby latwo go zostawic... A najgorsze jest to, ze nie wiem co bym zrobila rowniez gdybym go nie zdradzila :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zws
ktore poteguja uczucie, ze decyzja zostaje podjeta jakby poza mna ale tak nie bedzie dwodoem beda konsekwencje, ktore poniesiesz wlasnie ty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
co masz na mysli konkretnie? nie do konca zrozumialam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zauważam tu ciekawą sprawę: otoz wszystko wskazuje na to, że problemy wzięły się z tego, że próbowaliście początkowo żyć jak w klatce, ten póniejszy luz wam zdecydowanie pomógł - sama o tym piszesz. Twierdzisz, że staliście się bardziej przyjaciółmi, niż parą i że się po prostu lubicie - to jest najważniejsze i - paradoksalnie - może dobrze rokować Waszemu związkowi. Wiele dziewczyn i kobiet wyobraża sobie, że udany związek to tylko Himalaje emocji i czułości oraz udany seks - nic bardziej błędnego. Pisano tu już w tym dziale, że najbardziej udane związki to szczera przyjaźń + stosowna dawka pożądania + niezbędna przyprawa czułością. Ale summa summarum tym, co w istocie cementuje związek to stała i bezwarunkowa przyjaźń która nawet w emocjonalnych zawirowaniach pozostaje nietknieta. Tak więc nie niszcz tego, bo szkoda. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
kurcze nowe ciekawe okolicznosci: domyslilam sie/dowiedzialam, ze on mnie tez "zdradził" - mowie w cudzyslowie, bo nie wiem czy doszlo do fizycznej zdrady, czy po prostu planowal zdrade ale nie wyszlo. Bylo jakos tak ze wyjechalamz polski i on zostal na weekend sam. Wtedy niestety probowal sie umowic z dziewczyna, z ktora podobno utrzymuje czysto kolezenskie kontakty, zapraszal ja na noc, sugerowal sex... nie wiem czy cos z tego wyszlo i nie bardzo mam jak sie dowiedziec. Nie mam nawet co pytac wprost, wiadomo jaka bedzie odpowiedz ;) Cala ta sytuacja jest chora! co za chory zwiazek! czy mamy szanse byc jescze szczesliwym, wiernym malzenstwem, a oszukiwanie sie i zdrady przypisac kryzysowi w zwiazku? a moze jednak powinnam poszukac kogos ktorego ani ja nie zdradze ani on mnie... W ZYCIU bym sie nie spodziewala ze moge sie zaplatac w tak chora relacje..i nie spodziewalam sie ze moge miec jakiekolwiek watpliwosci co zrobic w takiej sytuacji.. Ale przestaje powoli wierzyc w szczesliwe malzenstwa i ludzi ktorzy nie zdradzaja..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olejzpierwszego
widze to tak... facet cie olewal..... i bylo ok... potem zaczalbyc mily lub tez ty zaczelas go olewac bo spotkalas tamtego i sytalcja sie unormowala... no nie wazne co spowodowalo co - teraz ty nie chcesz tego ciagnac - a jak kobita cos odwala to koniec zwiazku.. jak facet to zwiazek moze trwac do smierci wiec wez go zostaw - bo dlugo sie znacie i juz wam przemija wszystko... dobrze cie facet prowadzil bo sie przez niego nameczylas... ale teraz to koniec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
no wlasnie chyba zaczynam sie sklaniac ku tej ostatniej opini...:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trudno Ci cokolwiek doradzic w tej sytuacji, Ty sama znasz najlepiej swoje serducho. Niepotrzebnie sie obwiniasz, ze swoim chlopakiem nie masz jeszcze slubu i masz prawo szukac szczescia. Poza tym poznaliscie sie w wieku 14 lat i nie majac porownania jak to jest z innymi osobami trudno wam ocenic, czy Wasze uczucie to jest TO. Nie podejmuj zadnych drastycznych decyzji dopoki nie bedziesz pewna, ze tego chcesz. Idz za glosem serca, powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
dzieki bardzo :) wczoraj kolejne dwie klotnie o pierdoly. No i oczywiscie jego stwierdzenie, ze nie pasujemy d siebie itd. Po co ja to ciagne? Strasznie mi cezko bo mimo wszytsko milosc jest...ale chyba wszystko wskazuje na to ze nie powinnismy byc razem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klotnia
dziewczyno, owszem wszytskie związki mają kryzysy, zdarzają się kłótnie, ale zbyt często kłotnie i lepsze 'bawienie' się na stopie kolezeńskiej niż w zaiązku sugeruje jasno, ż epo prostu żżyliście się, i może to traktujesz nadal jak miłość, ale jej już może dawno nie być, a tylko przyzwyczajenie mętli Ci w głowie... powiem Ci, że ja tez poznałam swojego faceta jako tego pierwszego, byliśmy ze sobą 6 lat!, owszem, klóciliśmy się, ale jeśli bywaly ciche dni, kiedy żeśmy się rozstali, to każde z nas myslało o tej drugiej osobie non stop! Poza tym te kłotnie bywaly raczej sporadyczne. 2 miesiące temu wzieliśmy ślub :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
wlasnie, jak to jest milosc to chyba czlowiek WIE, ze to jest to..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maly ksiaze
nina mala - nie wiem jak tam z tymi uczuciami u was ale sprawa wydaje sie prosta - skoro Ty nie jestes pewna ze chcesz z nim dalej to ciagnac - to nie ma to sensu. Jesli sama w ten zwiazek już nie wierzysz to kto bedzie go budował ? On tez chyba juz nie wierzy - wiec ty sama chocbys nie wiem co robiła nie dasz w koncu rady. To naturalne ze masz watpliwosci po tylu latach spedzonych razem ciezko taka osobe zostawic... Decyzja niełatwa decyzja ale wybór jest prosty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
no na to wychodzi :/ Ale na pewno lepiej to zrobic etraz poki jestesmy mlodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efdsf
byla kiedys w podobnej sytacji. co prawda nie poznalam kogos innego ale tylko jak zamieszkalam ze swoim chlopakiem praktycznie nie bylo dnia zebysmy sie nie poklocili. w sumie mieszkamy ze soba od marca i jakos to wszytsko minelo. oczytwiscie klocimy sie bo jak to sie mowi "nie ma domu bez gromu" ale zapewne nie o takie pierdoly jak wczesniej. w sumie teraz to swiata poza soba nie widzimy. wydaje mi sie ze to jest normalne. i ze kazdy przez cos takiego musi przejsc. w sumie jestes z ta osoba 24 godz. na doba i poznajesz je wady jak i zalety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
no wiem..tez si enie ludzilam ze bedzie bezklotniowo..ale to juz trwa za dlugo..:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maly ksiaze
kurwa mac kobieto! ale co ty sie jeszcze zastnawiasz - wyjezdzasz na łykend a on szuka dupczenia na boku - chyba nie powiesz mi ze zalezy mu jeszcze na tym waszym zwiazku... było fajnie ale nie wyszło i tak juz musi być bo o ile siebie zmusic mozesz to jego nie. Cos sie kończy, coś sie zaczna....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli zakochałaś się w innym to znaczy, że swojego chłopaka kochasz bardziej po przyjacielsku. Poważnie zastanów się nad zaręczynami bo taki ślub z przyzwyczajenia to nie jest dobre rozwiązanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
maly ksiaze - twoje slowa w sumie trafiaja w sedno. No przeciez glupia jestem! nad czym ja sie zastanawiam... szkoda ze tak ciezko rozumem sie kierowac..ale na dluzsza mete tak lepiej... Moge sobie wyobrazic, ze moglabym odkochac sie w tym nowym w imie wspanialego zwiazku z moim chlopakiem, ktorego milosci jestem pewna itd...GDYBY tak bylo. Ale widac ze nie mam motywacji zeby walczyc o zwiazek. No bo w sumie o co - o klamstwa, klotnie, ranienie sie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maly ksiaze
nina - w pełni cie rozumiem , sam własnie przechodze detox od pewnej osoby. Wbij sobie do głowy ze z tego juz nic nie bedzie - to juz nie jest miłość a przyzwyczajenie - przynajmniej z jego strony skoro szuka okazji na boku. Ty tez w tym swoim zwiazku nie jestes szczesliwa, ba zebys ty chodziarz miała spokojne zycie z nim - ale sa ciagłe kłotnie. Na siłe sie nie da! W kazdym zwiazku sa jakies zgrzyty, kłotnie, trzeba wypracowywać kompromisy i sie dopasowywać do sytuacji ale wszystko ma swoje granice. Wy probowaliscie - nie udało sie - trudno. Kolejne doswiadczenie zyciowe. Młoda jestes, nie bedzie problemu zeby ułozyc sobie zycie. Miałem takich znajomych, byli ze soba od czasu liceum i po 6 latach cos sie niestety wypaliło, ciagłe kłotnie i pretensje -> rozstali sie i dosc szybko oboje znaleźli sobie inne drugie połowki i sa teraz szczesliwi. Trzeba umieć walczyć ale tez trzeba wiedzieć kiedy należy zrezygnowac. Podejmij decyzje i trzymaj sie jej. Przestańcie mieszkać razem, podzieldzie sie jakos tym co wspolnie wypracowaliscie i zacznijcie zyc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nińa mala
maly ksiaze - dziekuje :) czlowiek czasem cos sobie mysli, a potrzeba tylko zeby ktos powiedzial to glosno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×