Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zwodniczy Aniołek

Narzeczony z gospodarstwem rolnym, tak czy nie?

Polecane posty

Gość wiochwoman
nie masz racji, że byłabyś na ostatnim miejscu w hierarchii. kuzyn mieszka na wsi, rodzice jeszcze koniem orają pole, traktorem czasem też :) żone ma po studiach, z miasta. jeździ sobie autkiem do swojej pracy, wieczorem odpoczywa. teścowie traktują jak jak swoją chlubę, ktos wykształcony, zawsze ładnie ubrany, pracuje. w życiu by jej nie pozwiolili brudzić rąk przy gospodarstwie. ona jest wykształconą panią z biura, ma ładnie pachnieć i mieć czyste ręce, a do pracy jeździć wypoczęta. sądzą, że nie po to się kształciła, by ją do roboty zaganiać. a ktos z miasta traktowałby ją w ten sposób? ja sobie mieszkam na wsi, sama mam hektary, widziałam je z 10 lat temu ostatnio, planuję dokupić. nawet naczyń w domu nie zmywam a co dopiero to, o czym piszecie. na szczęście też już nie muszę jechać do pracy, bo mam swoją firmę w miejscu zamieszkania, a hektary obrabiają inni. straciłaś na tym jak cholera. w mieście nie będziesz dla nikogo diamencikiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miastowy
A i tak za kilka-naście lat wyprowadzisz się z mężem i rodziną na wieś, bo blokowisko to marne miejsce do życia dla rodziny. Tyle że oboje będziecie mieć mniej o 2 godziny z życia na dojazdy do pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bukakakakakaka
Ja mieszkam na wsi i chyba dlatego nie chciałabym się wiązać z młodym rolnikiem :). Oczywiście, gdybym się zakochała, to jakoś byśmy się dogadali, ale żadnych wstępnych znajomości i związków na próbę, które się ciągną kilka lat, aż w końcu wypada się pobrać itp... Doceniam plusy wsi, lubię spacerować po łąkach, szukać fiołków w trawie itp. Ale minusów jest znacznie więcej. Moi rodzice prowadzą gospodarstwo. Żadne kilkadziesiąt hektarów, ledwie 2, ale i tak roboty jest przy tym strasznie dużo. I o ile jeszcze sianokosy są fajne i pachnące, a praca fizyczna jako taka super, to wykopki czy babranie się w innych warzywach jest straszne, już nie mówiąc o karmieniu zwierząt. Śmierdzi i jest strasznie brudno. W domu też mamy ciągle syf, bo w polu czy stajni nie da się nie ubrudzić, a trudno się przebierać na schodach, więc ściany są upaprane jakimś błotem, podłoga wiecznie zaśmiecona... Kasy z tego nie ma, fakt, że mamy własne warzywa, jajka, trochę mięsa, ale więcej się do tego dokłada niż potem korzysta. No i ta zaściankowość. Trudno się oryginalnie ubrać, bo obowiązującym trendem jest robienie się na różową barbie i takie dziewczyny są uznawane przez Radę Starszych czyli miejscowe plotkary za ładne i atrakcyjne. Studia to w ogóle jakiś wymysł, jeśli jakieś, to zaoczne, żeby przy tym pracować, najlepiej w jakimś sklepie w galerii handlowej - to już jest uznawane za osiągnięcie czegoś w życiu :). Najważniejsze to mieć jak najwięcej pieniędzy, wcześnie wyjść za mąż, urodzić kilkoro dzieci i w młodości bawić się na dyskotekach, a potem, w małżeństwie, na weselach i dożynkach. Nie kpię z tego absolutnie, taka konwencja... Ale ja chcę inaczej i trudno komuś to zrozumieć. Teatr, koncerty to jakieś fanaberie, fakt, że pieniądze wolę wydać na ksiązki niż na nowe dżinsy też budzi podejrzenia. Nie mam chłopaka, więc jestem pewnie jakaś ułomna. Nieważne, że nie chcę po prostu wiązać się z kimkolwiek i chodzić z nim w niedzielę do kościoła, według obowiązującego trendu (to się nazywa, że "chłopak przyjeżdża do dziewczyny" - obiad z rodzicami, obowiązkowo msza, potem jeszcze spacer, żeby wszyscy widzieli i dyskoteka) tylko poznaję wielu ludzi i czekam na tego jedynego. Marzę o mieszkaniu w mieście. Nienawidze wsi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do koleżanki ............
Ja też jestem ze wsi, tyle, że może takiej może mniej typowej, takie to bardziej małe miasteczko na Śląsku, naokoło dużo miast, wszędzie blisko. Ale w zeszłe wakacje miałam okazje pobyć na typowej wsi. I stwierdziłam, że za nic bym się na taką wieś nie przeprowadziła. Musiałabym kogoś bardzo kochać, żeby się zdecydować na takie poświęcenie, a i tak bym się bała, że jak minie okres zauroczenia, to ja zawsze będę miała mu za złe, że przez niego zrezygnowałam z kariery. Tak jasne można dojeżdżać do pracy, tylko pytanie nigdzie jest najbliższe i jakie są tam perspektywy. Moi rodzice mają gospodarstwo, ale od wielu lat mój tata pracuje, bo z samego gospodarstwa byśmy po prostu nie wyżyli. Żadne z nich zresztą nie ma jakiegoś genialnego pomysłu, że któraś z nas ( mam siostrę) kiedyś to gospodarstwo przejmie. Wręcz gonili nas zawsze do nauki, podkreślali jakie wykształcenie jest ważne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nora86
chodze z chlopakiem juz prawie 3 lata ktory ma 100 hektaorwe gospodarstwo, ja mieszkam w miescie kilka km dalej na osiedlu. wiem co to znaczy byc z taka osoba bo jesien, zima ,wiosna ciagle tam jest robota. on jeszcze dotakowo studiuje dziennie ale po zajeciahc leci robic. nie wiaze z tym przyszlosci bo niby brat ma to wzsiac ale tak czy siak poki co musi pomagac rodzicom bardzo. nie narzekam bo lubi sie bawic, wyjezdzac gdzies jak jest czas a nie zyc tylko tym. ale czasme boje sie co to bedzie, cyz jak skonczy studia politechniczne to bedzie pracowal czy pomagal rodzinie.kiedys mi pwoiedzial ze nie widzi siebie za aiurkiem tylko zeby cos robic, tzw \"praca fizyczna\" bardziej mu odpowiada. ciekzo mi patrzec jak sie zaharowuje.planujemy razem przyszlosc ale ja nie chce zadnego gospodartwa bo widze ile to kosztuje. nie znam sie na tym a oni tez nie wiem czy sobie z tym wszytskim bez niego poradza. to bardzo pochlania cala rodzine. ale bardzo go kocham i nie zostawie tylko dlatego ze jest tzw rolnikiem. mam duzo dylematow na temat przyszlosci, ale mam nadzieje ze bedzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×