Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mój pies odszedł

Długo cierpieliście po stracie psa?

Polecane posty

sissy --- pewnie i masz racje :) już nie mieszkam w rodzinnym domu gdzie on był ale spędziłam tam kilkanaście lat z tym czworonożnym kudłaczem... Nadal, kiedy odwiedzam rodziców mam wrażenie że zaraz wybiegnie na powitanie. Taka pustka jest jezzzzzzzzzzzu :O Moim rodzicom jest widze też ciężko bo ani nas ani psa. Kto nie ma i nigdy nie miał zwierzaka nigdy tego nie zrozumie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
długo do tej pory zdarza mi się popłakac na wspomnienie mojej suni kochanej mimo, że mam inne zwierzaki, które tez kocham ale to już nie jest to samo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój pies odszedł
Mamy też pieska 6-miesięcznego przy budzie i kotkę ,ale to nie jest to samo. To był nasz członek rodziny był z nami 9 lat .Był prezentem dla dziecka ,dorastanie mojego dziecka .Kawałek życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sandrax12
Ja dzisiaj straciłam sukę. Była z nami 14 lat. Była chora, miała niewydolność serca, nerek i wątroby. Pozwoliłam jej odejść. Nie mogłam dalej patrzeć jak cierpi. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo się do niej przywiązałam. Razem z rodziną ją pochowaliśmy. Powyrzucałam wszystko co do niej należało. Będzie ciężko o niej zapomnieć, bo budę miała przy garażu, zawsze wybiegała kiedy wracałam ze szkoły, przyjeżdżałam samochodem. Wszyscy wiedzieli, że ona odejdzie w tym roku, albo w przyszłym, ale nikt się nie spodziewał że to będzie tak nagle.Zajmowała szczególnie miejsce w naszej rodzinie, zawsze witała wszystkich merdając ogonem, szczekała dopominając się o orzechy, które bardzo lubiła. W tym roku nawet orzechów dużo nie było, tak jakby i przyroda wiedziała, że już nie będą potrzebne, bo miłośniczka tych orzechów umrze.Nawet chyba ona sama nie wiedziała, że tak szybko to nadejdzie. Dzisiaj sprzątałam jej budę, to znalazłam łupiny z orzechów i całe orzechy nietknięte.Smutno mi bardzo, w sumie już 3 dzień płaczę. Nie wyobrażam sobie, co czują ludzie którzy mieszkają z psem w domu? Mój mieszkał w budzie, ale jednak dużo czasu się z nim spędzało na dworze. Nie wiem czy ten ból minie z czasem. 15 lat temu rodzice pochowali psa, też go lubiłam bardzo, ale za nim nie tęskniłam tak bardzo, choć nie wiem czy tak było, bo w końcu wtedy byłam dzieckiem, a teraz jednak jestem już dorosłą kobietą. Może dlatego to tak boli, że dorastał ze mną. Też uważam, że to jest niesprawiedliwe że zwierzęta tak krótko żyją. Mam nadzieję, że czas zagoi rany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość innnaaleinna
Mój ukochany piesek Misiek był ze mną 11lat , spędzał ze mną dobre chwile i zawsze był przy mnie gdy płakałam lub byłam smutna, był kochany, cudowny, słodki i najdroższy mi na świecie, miał padaczkę, razem znosiliśmy jego ataki, trzymałam go na kolanach i po chwili mu przechodziło, już łzy mi leją sie po policzkach, mimo że Misiaczka niema już 4,5 roku, był zawsze przy mnie, ciągle mi towarzyszył, mówiłam Misiek choć idziemy gotować obiad, chodz idziemy rozwieszać pranie, zawsze był obok mnie, mój malutki biało-czarny przyjaciel, mój najwierniejszy przyjaciel....aż pewnego dnia (24.04 w rocznicę ślubu) znalazłam go zabitego w krzakach...był przecięty na pół...ktoś go bestialsko zabił, moje serce pękło przepłakałam dzień w dzień cały rok, nigdy go nie zapomnę. ......niestety Misiek to nie wszystko.....w tym roku 19.05 minął rok jak zniknęła beż wieści moja kochana suczka Brązik, nie wiem co się z nią stało, nie wiem gdzie jest...ale gdy jadę samochodem ciągle się rozglądam czy gdzieś z kim nie idzie.....mam teraz 2 psy Huskego i mieszańca, nazywają się PIxi i Snupi pilnuję ich jak oka w głowie. Psy są takie wdzięczne, takie kochane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coholata
mój odszedł rok temu i ciągle mi żal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Łezka.
Ja w środę pożegnałam psa. Przez pierwszy dzień prawie nie zapłakałam. Myślałam, że po prostu się uodporniłam (zawsze gdy coś złego się z nm stało to beczałam) . Ale niee. Dziś się rozkleiłam. Zerknełam na fotografię, na bliznę, którą uzyskałam, gdy biegłam z nim przez łąkę i się przewróciłam. Na kamieniach... Siedział przy mnie wiernie i położył w tedy swój kochany Łepek na moim ramieniu... ;( A teraz go nie ma... Idę po smycz cmokam, gwiźdźę, a jego nie ma... ;( tak mi smutno jak pomyślę, że już go więcej nie przytulę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość flortgrhdgah
dzisiaj moja mama musiała uspic moja dobrmanke13lat rak i nie mogła juz oddychac,miała problemy. gdy mi powiedziała przyełam to ok bo wiedziaam ze tak moze byc ale za chwile poszłam do pokoju i rozpłakałam sie13lat razem wycieczki piesze i rowerowe zawsze z nią..spacery wieczorem..mam jeszcze 4 psy..ale z nia łaczyło mnie na prawde duzo wspomnien i miłych chwil,najlepszy przyjaciel który zwsze cie wysłucha.. nauczyłam ja kiedys daj łape,siad,waruj ,i zdech pies;) moja kochan...szkoda...to był członek rodziny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do dzisiaj. minęło sześć lat. Ona miała czternaście. Dzisiaj miałaby dwadzieścia i dwa miesiące. Mam innego psa i już się boję. "Pies potrafi rozszarpać na strzępy serce głupca, który mu je oddał" R. Kipling I wszystko w temacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do dzisiaj. minęło sześć lat. Ona miała czternaście. Dzisiaj miałaby dwadzieścia i dwa miesiące. Mam innego psa i już się boję. "Pies potrafi rozszarpać na strzępy serce głupca, który mu je oddał" R. Kipling I wszystko w temacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W sobote odeszla nasza kochana psina (owczarek niemiecki) miala dopiero 9 lat wiec mogla zyc sobie jeszcze to byla najukochanasza sunia nie chodzila na szkolenia sama wszystkiego sie nauczyla a domownikow pilnowala do granic mozliwosci...nie moge sobie uswiadomoc ze juz jej nie ma ze juz nigdy jej nie zobacze, uwilbiala bawic sie pilkami kulkami i biegala z kamieniam...zawsze wpysku trzymala...jest wtorek a ja nie mysle o niczym tylko oniej i zly leca po policzkach jak szalaone. Owczarek to bylo moje marzenie przez cale zycie dopiero jak rodzice przestali pracowac zdecydowalismy sie na kupno psa zeby sam nie siedzial w domu, potem kupilismy dzialke i sunia miala teren do biegania i pilnowania domku razem z wlascicielami... i tak bylo do soboty 26 lutego 2010.Dlaczego odeszla??? zaczela na chorowac na watrobe wyniki byly makabryczna ale jakos wyszla z tego nie do konca ale na tyle zeby sobie biegac i cieszyc sie zyciem... brala leki miala specjalna karme i nic nie wskazywalo na tak szybke odejcie...KOCHAM JA JAK I WSZYSCY DOMOWNICY NAD ZYCIE...pomimo ze jej z nami nie ma, byla skarbem psim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gandzioritka
wczoraj mojego amstaffka rozjechał samochód :( nie mogę sie pozbierac moze to glupie ale jak widze jego miski to wpadam w histerie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andka
NASZA PRZYJACIÓŁKA [DWANAŚCIE LAT] Lśniące czarne gładkie futerko. Sympatyczna, zgrabna mordka, rozumne spojrzenie, ruchliwy czuły nosek, uszy stroszone najlżejszym szelestem. Długi, zwinny ogonek, jak kamerton opukujący miarowo meble poranną pobudką, wahadełko zadowolenia, szczęścia, zachęty do zabawy. 30 kilogramów sprężystych mięśni. Ruchliwa jak żywe srebro, sprawna, skoczna, zwinna, gibka, skora do zabawy i popisów, niemal niezmordowana. Zawsze serdecznie i wylewnie witała się i wdzięczyła, wciąż od nowa, wciąż chciała być blisko nas. Nawet kiedy odbiegła, to tylko na chwilę, zaraz wracała z powrotem, by się dać przytulić (czasem to raczej ona nas przytulała). Albo wzywała do siebie, przypadając w zabawnym skłonie „pół-waruj parę kroków przed, prosząc o pochwałę za pięknie aportowaną piłkę lub patyk lub sprawdzając z wielkim zainteresowaniem i zaciekawieniem w pięknych wielkich oczach, czy idziemy do niej, czy włączymy się do zabawy. Chyba nawet potrafiła się dyskretnie uśmiechać. Pięknym gestem psiego ciała wspaniale wyrażała swoją dla nas przyjaźń i wszystkie swoje radości. Smutniała trochę, gdy zbyt długo nie było okazji do wspólnego działania. Szczęśliwa z chwytanych w locie jej ulubionych smakołyków. I na spacerach poza posesję, z utęsknieniem co wieczór oczekiwanych. Wpychając mordkę pod ramię albo zagarniając łapką nasze dłonie domagała się aż natrętnie pieszczoty. Zawsze serdeczna i wesoła, nigdy nie skarżyła się, nie miała humorów ani fochów. Mądra, rozumna, czasem wydawało się, że chwyta każde słowo, każdy gest, albo, że zaraz do nas zagada, opowie nam o swoich przemyśleniach. Posłuszna i grzeczna, Jedynie trochę przekory, by wejść, skąd ją wyganiają, ale tylko wtedy, gdy nas tam znajdowała. Zawstydzona, gdy trafił się jakiś moment krytyki. Niesamowicie zainteresowana otoczeniem, penetrowała wszystko wokół niesłychanie intensywnie. Podglądała osoby, rzeczy, zdarzenia, zjawiska skupionym, uważnym spojrzeniem. Troszkę ostatnio tu i ówdzie posiwiała, troszkę straciła swej krotochwilności, spoważniała. Parę ostatnich dni - ale jeszcze przed jakimkolwiek znacznikiem kryzysu dziwne, nigdzie już się nie oddalała, wciąż szła tuż przy nodze, można się było potknąć, siadała tuż obok, układała się jak tylko można najbliżej. Dwanaście lat. Kilkanaście dni temu! Nie wiadomo skąd pierwszy (w całym dotychczasowym życiu) kłopot ze zdrowiem: cukier. Porady, konsultacje, diagnozy. Próby, przymiarki, ustalenia. Będzie trudno, ale mamy szansę. My - i Ona, przecież jakoś sobie poradzimy. Klika dni temu! Nagle, niespodziewanie, gwałtownie. - drugi kłopot ze zdrowiem: trzustka. Stan nieciekawy, można rzec ciężki. Intensywne próby lecznicze, antybiotyki, specyfiki i osłony, głodówka i potężne, całodobowe dawki kroplówek. Dzień, dwa, trzy lekkie poprawy, nadzieja Czwarty dzień pogorszenie. Z dnia na dzień do dna! Już nie szuka nikogo, nie poznaje, trwa w jakiejś nirwanie, przepada świadomość, postrzeganie, kojarzenie, zamiera sprawność kończyn, potężny bezwład ciała, ledwie czasem głowa nieco w górę. Smutny, cichutki, delikatny, wręcz ukradkowy płacz bezradnego stworzenia, smutne, niewidzące, odchodzące piękne oczy. Beznadzieja ale może jutro stanie się coś dobrego? Nie stało się. Diagnoza: lepiej nie będzie, gorzej z pewnością! Decyzja?! Dwanaście lat. Kilkanaście dni. Decyzja. W ostatniej chwili próbowała jeszcze się wyrwać, było już za późno. Koniec. Nie udało się dać jej jeszcze paru chwil, na które przecież całkowicie zasługiwała. Żegnaj SUSHI.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andka
Rzeczywiście, nowa przyjaźń, choć znowu wielka i wspaniała nie zatrze smutku po dotychczasowej. A jeśli taka trauma naklada się już kilka razy? Kiedyś można mieć dość (choć faktycznie, wciąż jeszcze wiele takich istot czeka na swoją szansę). To jak kwadratura koła....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak bardzo się boję ze
chwili z którą stracę moją psinkę. Teraz gdy jeżdzę na studia do innego miasta to i tak za nią tęsknię niemiłosiernie. Tydzień szkoła, tydzień dom, tydzień szkoła i tak w kółko. Tak mi ciężko ze nie mogę z nią tam spać. To mój sens życia, moje sloneczko. Ma 5 latek i modle sie, zeby przezyla co najmniej 4 razy tyle jeszcze. Nie chcę, zeby umarła. Juz wolę pierwsza umrzec i nie czuć tego bólu po jej stracie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpie do dzis
i w sumie nigdy nie przestane. Ale juz nie placze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wspólczuję, od nas też niedawno odszedł czworonożny przyjaciel, 12 lat z nami , w domu pozostał smutek żal no i dzieci pierwsze spotkanie ze śmiercią. Nie było łatwo, dzieci nie chciały się zgodzić na zakopanie ciała w lesie, znaleźliśmy jedyne chyba takie miejsce Cmentarz dla zwierząt TĘCZOWY MOST, koło Kątów Wrocławskich, mają tam też Krematoriom do indywidualnej kremacji zwierząt. Warto było przejechać 200 km, odbyliśmy wspólną drogę, godnie pożegnaliśmy przyjaciela, czy długo cierpieliśmy było t 7 m-cy temu , córka (7 lat) czasami jeszcze płacze, ja zgrywam twrdziela. Polecam kremację, mniej boli.......... ( żeby zaoszczędzić bolesnych poszukiwań polecam wpisać w goglach Hotel KUBUS tam też jest link do cmentarza lub tel . 535 435 170 lub http://www.kremacja.republika.pl/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja psina zdechla 22pazdziernika 2002 roku.. nigdy nie zapomne :( ale juz tak nie boli, poczatki zawsze sa najgorsze.. na zabicie bolu pojechalam z mama do schroniska po drugiego pieska ja to ogolnie becze za kazdym psem ktorego znam.. trzymaj sie kochana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miala 16 lat.. 3 zawaly.. z ostatniego nie wyszla.. sparalizowalo ja.. tylko glowka ruszac potrafila.. robila pod siebie z bolu.. nawet nie zdazylam sie pozegnac bo w szkole bylam :(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Twoj pancio
Moja ukochana Suniu ! Dziekuje Ci za te wspaniale 11 lat spedzonych razem. Dalas mi wiele szczescia i radosci a pustki jaka pozostala po Tobie w moim sercu niczym nie da sie wypelnic ! Swiat bez Ciebie wyglada zupelnie inaczej a mi zabraklo energii i motywacji do dalszego dzialania! Pamietasz te nasze piekne spacery , pamietasz jak uwielbialas plywac ? A te wspolnie przejechane dziesiatki tysiecy kilometrow samochodem. Wiem jak bardzo lubilas jezdzic z tylu na kanapie i pamietam jaki byl to dla mnie zaszczyt jak raz na jakis czas zdecydowalas sie klasc swoja mordke na moim prawym ramieniu podczas gdy prowadzilem samochod. To byly szczesliwe chwile a nasze podroze byly tylko naszymi osobistymi. Zjechalismy razem prawie cala Europe. Pies podroznik :) .Przepraszam Cie ze czasami na Ciebie krzyczalem i bylem zly ale sama wiesz jaki jest ze mnie choleryk.Gdyby nie ta straszna choroba ktora Cie dosiegla rozwijajac sie w zabojczym tempie to na pewno bym sie mogl cieszyc Toba jeszcze pare lat.Niestety.Nie rozumiem tego. Co zrobilas komus ze postanowil Cie usunac z tego zycia, ze dopuscil abys tak cierpiala.? Przeciez Ty bylas esencja i uwidocznieniem bezgranicznej milosci !Ostatnie 3 tyg. Twojego krotkiego zycia byly jednym wielkim cierpieniem. Z przerazeniem patrzylem jak stopniowo gasniesz w oczach , jak przestajesz jesc, przestajesz pic a kazdy kolejny spacer jest dla Ciebie wielkim wysilkiem. Przychodzilas do mnie i kladlas swoja piekna , coraz chudsza mordke na moim kolanie i blagalnym wzrokiem mowilas mi :"Pomoz mi , nie wiem co sie dzieje , strasznie mnie boli , zrob cos".....Nie moglas spac po nocach a ja nasluchiwalem czy nic zlego ci sie nie dzieje i tez prawie wcale nie spalem. Ostatniego dnia Twojej meki i cierpienia musialem podjac ta dla mnie straszna i najgorsza w zyciu decyzje.Nasza ostatnia podroz samochodem , droga na smierc,droga do ukojenia odbyla sie w piekny wiosenny dzien. Wiedzialem ze juz za 30 min. Ciebie przy mnie nie bedzie.Patrzylem jak patrzysz sobie przez okno i myslalem wtedy ze ostatni raz juz ogladasz ten swiat, te chmurki ,sloneczko. Nie moglem powstrzymac lez a Ciebie kochana Suniu w tym swoim bolu i cierpieniu bylo jeszcze stac na to aby zlizywac mi lzy z twarzy i machac swoim pieknym ogonkiem. Moze to czulas , moze myslalas sobie..." nie martw sie moj panciu , i tak sie kiedys spotkamy......" Wierze ze tak bedzie i szczerze mowiac nie moge juz sie doczekac tej chwili ! Wybacz mi , przepraszam ze wyszedlem z gabinetu troche wczesniej ale nie moglem patrzec jak konasz a potem ogladac Cie martwej bo tego bym nie przezyl ! Musialem isc kopac ci grob. Na szczescie spoczelas w pieknym miejscu , w ogrodku u cudownych ludzi ktorzy tez Ciebie bardzo kochali !Mam nadzieje ze juz nie cierpisz , ze juz Cie nie boli moja Suniu ! Ciagle widze Cie w tym ciemnym ,zimnym grobie i jest to dla mnie mysl potworna ! Nie ma juz Ciebie i juz nigdy nie bedzie ale Twoj pan bedzie o Tobie zawsze myslal i zawsze Cie wspominal .Dziekuje za to ogromne szczescie , za to ze pokazalas co znaczy naprawde kochac. Nauczylem sie od Ciebie bardzo wiele i postaram sie tego nie zmarnowac ! Do zobaczenia niebawem moja najukochansza suniu.... p.s . niedoczekalas swoich 11tych urodzin a zostal do nich tylko tydzien ale Twoj pan oczywiscie o Tobie pamietal :) 24.05.2000 - Stargard...........17.05.2011 - Potegowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joanna .........
wczoraj 6 h po operacji na moich rękach zmarła moja Saba, za h minie 24 h jak jej nie ma , a ja ryczę kilka razy dziennie i ta cholerna pustka, jakby umarł najbliższy przyjaciel.. Saba miała 13 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psi morderca
i wy macie problem ?????? bo wam pies zdech smiercią naturlaną ? ja własnego psa potracilem smiertelnie samochodem jak wyjeżdalem z garazu musialem wziasc urlop bo sie pozbierac nie moglem, czułem sie jak morderca, do dzisaj mam koszmary w nocy jak o tym pomyslę to jest dopiero dramat wiec dajcie spokoj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joanna .........
psi morderca, nie zrobiłeś tego spacjalnie, a każda śmierć boli, kiedy walczysz o życie psa, a potem umiera kładąc Ci pysk na ręce, oglądając się w koło tak, żeby pożegnać się ze wszystkimi domownikami i przestaje oddychać... nawet nie mogę się rozpisywać, bo zaleje klawiaturę łzami :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do tej pory nie moge zapomniec. byl ze mna przez 14 lat :) w pazdzierniku minie rok jak odszedl :( niby rodzice maja nowego psa, ale to nie to samo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo współczuję.. Niestety znam ten ból, swojego do dzisiaj wspominam i zdarza mi się rozkleić, gdy przeglądam jego zdjęcia. W przypadku mojego psiaka o tyle było dobrze, że dożył bardzo późnej starości, po prostu nadszedł jego czas..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mam psa
ktorego nienawidze. Jest glupi, zosliwy, wszystko niszczy. Moja milosc mial za nic, byl i jest glupi. Mam poczucie obowiazku, nie wyrzucam go z domu, karmie i poklepuje. A on znow idzie i niszczy to na czym mi zalezy. Ogrodek? Kiedys wypieszczony, dzisiaj same dziury i doly bo ciagle kopie, pogryzione meble, poszarpane wykladziny. Dom zaczyna przypominac meline, nie mam juz kasy na remonty. Mam dosc! Nienawidze tego psa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja swojego tez nie cierpie
i przez niego juz nigdy nie bede miala psa - jesli wszystkie takie sa to ja dziekuje :o zaluje ze sie nad nim zlitowalam i wzielam z ulicy i teraz mam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joanna .........
moja Saba też była znajdą i najwierniejszym psem na świecie, trochę czasu potrzebowała, żeby nam zaufać , ale warto było czekać! Nie ma głupich psów.. tylko psa się traktuje jak członka rodziny, nie jak zabawkę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×