Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mamineczka

WSPANIAŁY PORÓD

Polecane posty

Gość mamineczka

Zauważyłam że dużo tu na forum opisów z traumatycznych porodów. To może pora na topik w którym opiszemy te wspaniałe, podczas których ból nie był straszny, które dobrze są wspominane. Niech przyszłe i obecne "ciężarówki" wiedzą że poród może być też zapamiętany cudownie 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój 2 byl wspanialy: pojechalam w dzien terminu na ktg bo mialam skierowanie od lekarza. dr w przychodni przyszpitalnej mnie zbadal i mówi \"ale jakie ktg? pani rodzi na porodówke!\" ale go wyprosilam zebym mogla jeszcze corcie do tesciow wyprawić. wrócilismy do domu- nic mnie nie bolalo. po drodze wstapilismy do mojej babci poinformowac ją że dziś im sie prawnuczek urodzi :) w domu wszystko przyszykowalam przyjechali tesciowie do coreczki i pojechalismy do szpitala nie bylo miejsc na salkach do porodu rodzinnego wiec kazali mi przejsc na ogolną. przemile studentki byly cały czas przy mnie. wypelnialismy te wszystkie karteczki dla dzidziusia i ksiazeczke zdrowia :d czulam sie cudnie. nic mnie nie bolalo a czulam ze za chwilke urodzi sie mój dzidziuś. Jak robili mi ktg to maly tak szlal ze skopywal te elektrody z brzucha :D wszyscy sie smiali i ja tez :D wogole nie czulam ze rodze. Lekarka przebila pecherz, pociekly wody i... mega skurcze takie ze szok i czulam ze maly juz wychodzi. szlam korytarzem na salke do rodzinnego i zculam ze chyba mi wypadnie i nie dojde :) doszlam polozyli mnie na fotelu - 2 mocne parcia i synuś. Nie napisze ze nie bolalo bo bolalo bardziej niż przy córci ale bylo szybko i fajnie. wszyscy byli mili i usmiechnieci i moj maly klocuszek urodzil sie expresowo wiec nie zdazylam się zmeczyć fizycznie ani psychicznie :D sam porod wspominam baaardzo milo i życze takich porodow wszystkim ! a jeszcze dodam ze dzien wczesniej bylam u babci na wykopkach i po porodzie rodzinka sie ze mnie śmiala że ja to moge jak za starych dobrych czasów urodzic na miedzy i wrocic do swoich zajęc :D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez mialam fajny porod. Mialam planowana casarke i wszyscy wokol byli mili i ze mna zartowali. Anestezjolog przmila, znieczulenie nawet nie wiem kiedy mi w kregoslup wbila bo nie czulam. Pozniej stala przy mojej glowie i sie ciagle pytala czy mi zimno, czy czy sie dobrze czuje... Ceasrke robilo mi dwoch lekarzy ktorzy caly czas ze mna i z mezem rozmawiali. Jak malego yciagneli to dali dla meza, on przecial pepowine i mi przyniosl :) W ogole caly pobyt w szpitalu wspominam milo, nic zlego mnie tam nie spotkalo. Zaskoczylo mnie to ze codziennie dostawalam karte dan i wybieralam z 4 propoycji co chce na obiad, sniadanie itp Kawe przynosili i herbate i dla mnie i dla meza. Opieka o jakiej moglam marzyc. Ale ja nie rodzilam w Polsce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zreszta nic mnie nie bolalo, kilka dni po cc blizna lekko ciagnela jak cos podnosilam. na 2 dzien smigalam po szpitalu Wole rodzic dzieci niz chodzic do dentysty :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mamani- zazdroszczę :-) Jestem w pierwszej ciąży i bardzo chciałabym szybko i sprawnie urodzić :-) Wiem, że dużo zależy ode mnie i już teraz szykuję się do porodu jak najlepiej potrafię. Świetny topic, piszcie mamy bo takie wpisy jak mamani podnoszą na duchu przestraszone kobiety :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam wspomnienia takie jak Julka - wiec nei bede sie powtarzac - tez cc planowane, UK :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Julka nie dobijaj ludzi. wiadomo że polskie szpitale moga dorównac co najwyżej tym polowym w etiopii. z całego pobyty w szpitalu po cesarce pamietam ze byłam codziennie potwornie głodna, a to świństwo które przynosili nie dalo sie tknać , i że byłam strasznie zmeczona bo cały czas musiałam byc z maluchem, w dzien i w nocy, spedzilam 0 dni w tym koszmarze. bo mały dostawał antybiotyk jakiś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojejuss
jesyy wypal sobie paczke fajek to sie moze troche uspokoisz furiatko a jest w ogole cos co cie nie wkurza i nie irytuje.... pytanie retoryczne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marta.....
Moj porod tez byl fantastycznym przezyciem :) W dniu terminu pojechalam do szpitala na ktg , kiedy bylam juz naprawde blisko szpitala poczulam jakis klocie w boku jakby kolka.Lecz ta "kolka" byla regularna co jakis 7 min. Gdy weszlam do szpitala na izbie przyjec zrobili mi ktg lecz nic nie pokazywalo (jak sie pozniej okazalo bylo zepsute) Przyszla mloda lekarz ,zbadala mnie i stwierdzila ,ze rozwarcie jest na 5 cm i zaprasza mnie do porodu.My w lekkim szoku ,bo nic ze soba nie milismy.Maz w samochod i po torbe,lekarka tylko mu powiedziala ,ze szybko ,bo moze sie spoznic.Ja wtedy lekkie nerwy mialam i bole coraz mocniejsze.Ale szybko maz przyjechal i od razu zaprosila nas polozna na sale porodowa. Byla bardzo mila,mowila nam co mamy robic, jak mam oddychac .Kilka mocnych parc i synek pojawil sie na swiecie,polozyli mi go na brzuch i bylam chyba najszczesliwsza osoba na swiecie :) Dodam ,ze rodzilam w Pruszkowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja rowniez wspominam mój poród bardzo dobrze- mialam cesarke ... w polskim szpitalu , a jednak moge powiedziec ze jestem baaardzo zadowolona. Zero bólu, pelna swiadomosc podczas porodu, mili lekarze, personel, wcale nie musialam byc z mala caly czas - moglam jesli chcialam, jesli nie czulabym sie na silach , nikt mi jej na sile nie dawal, jedzenie tez wmiare dobre.... z drugim dzieckiem tez bym sie zdecydowala tam rodzic ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ksiezniczka na ziarnku grochu.
pojechalam do lekarza tydzien przed terminem na ostatnie badania itd. a lekarz mowi, ze to nie na badania tylko na porodowke chociaz nic nie czulam. w szpitalu bylo bardzo milo, pani doktor kazala spacerowac po korytarzu, tam i z poworotem i co jakis czas sprawdzala rozwarcie. w koncu kazala sie polozyc i mocno przec. wtedy zaczely sie bole. myslalam ze to trwa wiecznosc, wydawalo mi sie, ze mnie rozyrywa od srodka ale maz powiedzial, ze caly porod trwal 4 minuty. za drugim razem juz sama chodzilam po korytarzu jak dlugo sie da i dziecko tez urodzilo sie bardzo szybko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lolka ta od bolka
jak czytalam julka ze wybierałs sobie co bedziesz jadła to myslaalm ze sciemniasz, no ale skoro to nie bylo w polsce to mozliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pierwszy porod wygladal tak. dzien przed terminem poszlam do lekarki swojej a ona ze rozwarcie jest i dobrze by bylo zebym do szpitala pojechala na ktg. wiec pojechalam... ok 17 bylam w szpitalu zrobili mi ktg i przebadala mnie lekarka... podobno mialam skurcze ale ich nie czulam... lekarka natomiast stwierdzila ze sacza sie wody i ze najlepiej dzis urodzic juz... zanim te wszystkie badania sie zakonczyly to byla godzina 19... pozniej powypelnialam tone makulatury i chwilke poczekalam az sie sala na porodowce zwolni i ok 19.30 przyjeto mnie juz na porodowke... ok 20 mialam przebity pecherz i odeszly wody... zaraz pozniej dostalam skurczy ale lekkich... przez jakas godzine spacerowalam sobie po korytarzu i bujalam biodrami w czasie skurczow zeby sie syn w kanale rodnym obnizal... po godzinie polozna spytala czy mam mocne skurcze na co zgodnie z prawda powiedzialam ze nie za bardzo... ale na wszelki wypadek mnie zbadala i nastapila panika ze juz pelne rozwarcie i rodze... podlaczyli mi oksytocyne bo skurcze byly za slabe zebym mogla urodzic... po oksytocynie skurcze byly mocniejsze ale tez do wytrzymania... polozne mnie z lozka sciagnely i rodzilam w kucki... troche sie zmachalam przy tym bo sama akcja porodowa trwala 50 minut (jakos synek nie bardzo chcial wychodzic)... ale rodzilam z ochrona krocza wiec nie mialam problemow z jego gojeniem sie pozniej... caly porod od pierwszego skurczu zajal mi 2h i 10 minut... maz niestety nie mogl byc ze mna bo akurat byl sluzbowo za granica... drugi porod: poszlam do lekarza tego dnia rano do przychodni przyszpitalnej no i mialam robione wszystkie badania (usg ktg) i pozniej z lekarka zesmy rozmawialy bo juz od 3 tygoni chodzilam z rozwarciem na 3 palce i nic nie chcialo sie ruszyc dalej a ze wzgledu na cukrzyce ciezarnych nie moglam przenosic... no i lekarka mnie spytala czy chce rodzic juz (piatek) czy czekamy do poniedzialku... kazda przyszla mama wie ze nie mozna sie juz doczekac porodu i wziecia na rece swojej kruszynki wiec ja chcialam juz... poszlam na izbe przyjec ale na izbie przyjec powiedzieli mi ze na razie wszystko zajete i czy poczekam... nie spieszylo mi sie za bardzo bo po pierwsze nie mialam i tak skurczy po drugie nie mialam ze soba rzeczy bo ja przyszlam tego dnia tylko na badania po trzecie maz chcial byc przy porodzie i najpierw trzeba bylo odwiezc starszego syna do babci... no wiec ja sobie na izbie przyjec posiedzialam a moj maz odwiozl syna i jechal do mnie z torba... ja w miedzyczasie zostalam przyjeta na porodowke (o 15) podlaczyli mi ktg i tak sobie lezalam do 16... o 16 przyjechal maz... podlaczyli mi oksytocyne i tak sobie z ta kroplowka siedzialam w fotelu i gadalam z mezem... co jakis czas przychodzila polozna i pytala czy sa skurcze... skurczow nie bylo... dopiero o 17.30 przebito mi pecherz plodowy i jakies 15 minut pozniej dostalam wkoncu skurczow... polozna przyniosla mi pilke to sobie na niej troche poskakalam i pokrecilam tylkiem a pozniej jak juz skurcze byly bardziej bolesne weszlam do wanny... maz w czasie skurczu masowal mi dol brzucha prysznicem co mi bardzo pomagalo... jak juz sie zaczely skurcze parte przyszly 2 polozne i zabralismy sie za rodzenie... 2-3 skurcze i corka juz byla na swiecie (oczywiscie z ochrona krocza)... byla godzina 19.15 wiec porod od pierwszego skurcza trwal 1,5h... wszystko odbylo sie we wspanialej atmosferze i za pierwszym i za drugim razem (sama na sali w tle muzyczka uspokajajaca przyciemnione swiatlo polozne przemile)... dwie godziny po porodach juz smigalam po oddziale (poszlam pod prysznic, sama od poczatku zajmowalam sie dziecmi, czulam sie wspaniale) juz nie wspomne o tej euforii zaraz po porodzie jak sie trzyma dziecko na brzuchu bo jest to uczucie nie do opisania... troche sie rozpisalam ale moze komus to pomoze pozytywnie nastawic sie do porodu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojejuss
ja oczywiscie wogole nie powinnam tu wchodzić bo mam 13 lat i jeszcze nawet nie miesiączkuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×