Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
meggie29

mój pies ma raka !

Polecane posty

Gość Barutsa
Ojej, ja bym się chyba tez załamała jakby moja mała miała raka :( :( :( Napisz też na tym forum: www.mojpies.com Dużo osób Ci pomoże, doradzi, powie dobre słowo. To forum z fajną ekipą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam sunię ,,Sabcia" 15 lat. Od dwóch lat jest cukrzykiem. Mieliśmy Ją wysterylizować, ale było nam Jej żal poddać operacji. Nie róbcie takiego błędu ! W tamtym roku we wrześniu dostała guza sutka, który urósł i pękł. Miała operację, ale wyszła z niej ładnie. Kłopotem były rany na ciele, które same pękały, bo jest cukrzykiem i przez, to wolno wszystko się goiło. Na szczęście wyszła z tego. Po dwóch miesiącach dostała niespodziewanie cieczki, która trwała bardzo długo i dostała ropomacicze. Znowu operacja, antybiotyk, osłona, maści do ran i opatrunki. Stanęła słabo na nogi, ale na złość straciła wzrok i była smutna. Miała przy tym gorączkę. Nie mogę Jej zbić cukru, ma wysoki. Nie potrafi już wrócić od drzwi wejściowych do pokoju. Nie potrafi schodzić i wchodzić po schodach. Leży cały czas na swoim posłaniu na brzuchu i nie chce wstawać. Straciła chęć do jedzenia i picia. Po tygodniu zrobił Jej się na nodze ropniak, który pękł przy chirurgu u którego byliśmy. Zeszła gorączka, ale apetyt nie wrócił. Cukier skacze. Zaczęłam Ją karmić dużą strzykawką i poić. Na siłę wychodzę z Nią na dwór, aby się załatwiła i trochę pochodziła. Zaczęła wymiotować i chudnąć. Zrobiliśmy USG, w którym ,, wątroba jest powiększona, miąższ z przebudową przewlekłą zapalną, w części przy wnękowej z obszarem guzowatym o wym. 4,3 cm x 2.8 cm, obrys brzegów narządu nieregularny''. Zrobiliśmy też badanie krwi, które wszystkie są złe. Nie da się już Jej uratować, to smutne wszystko robiliśmy, aby jeszcze z nami była. Musimy podjąć decyzję, co dalej. Nasza kochana sunia ,,Sabcia'' oddana tylko mnie, bo ja się o Nią zawsze troszczę, ale muszę z Nią się pożegnać na zawsze, bo widzę, że cierpi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wika777
mam ten sam problem. Moja Frycia jest już jedną łapką na tamtym świecie. Cieszy mnie każdy dzień z nią. Siada na przeciwko mnie i długo patrzy mi się w oczy. Nie wiem jak będę mogła podjąć decyzję aby ja uśpić. Ma raka z przerzutami. Na razie nie cierpi. Tylko co będzie jak przyjdzie ból? Jak sobie z tym poradzę? Jak wezmę ją na ręce i pojadę do weterynarza i uśpię ? Wiem, że będę musiała to zrobić i odprowadzić ją na druga stronę, tylko jak to zrobić. Mam ją już 14 lat i nie ma dla niej ratunku. Operacja byłaby tylko bólem, tak powiedział wet. Roztanie z ukochanym zwierzakiem jest takie trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ffinka
Leczenie sodą oczyszczoną ........dolewać do karmy ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A propos chorób piesków, polecam ubezpieczać zwierzątka http://bezpiecznypupil.pl/ Leczenie tanie nie jest, a z takim ubezpieczeniem płaci się mniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Psy dostają raja od karmy pełnej chemii i GMO!!!! Nie dawajcie waszym psom tego syfu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to tylko pies cipo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tantan
Wczoraj odszedł mój piesek, od prawie dwóch miesięcy był stałym klientem u weterynarz która nie potrafiła wykryć raka w najcięższym stadium. Stwierdziła tylko ze pies ma złe wyniki, kiedy miał usuwane rzekome tłuszczaki, pani nie raczyła oddać próbek do sprawdzenia czy faktycznie nie był to rak... Pies czuł sie dobrze, jadł, pił, chętnie chodził na spacery :( pogorszyło mu sie dosłownie z godziny na godzine, moja siostra zabrała go do innego weterynarza który od razu stwierdził ze pies ma raka z przerzutami, i jest w stanie agonalnym ( pies wył z bólu, robił siku i kupę w całym domu) ;(((( niektórzy weterynarze nie powinni mieć w ogóle doczynienia ze zwierzętami!! Najgorsze jest to ze nie było mnie ani moich rodziców przy nim ponieważ wszyscy jesteśmy daleko poza domem ;(( piesek był z nami 12 lat.. Serce mi pęka ze nie zdążyłam sie z nim pożegnać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nam vet zalecił podawanie pieskowi ( ma też nowotór) jeszcze przed operacją, taki lek z papryczek chilli. Capsomasol na kapsaicynie. Ocywiście to nie wyleczy nowotwóru, ale są przypadki , ze zmniejszają sie rozmiary guza i zmniejsza się ryzyko przerzutów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie też słyszałem o tym Capsomasol. Ostatnio kolega vet mi mówił o nim , żeby podawać pieskowi, nawet w profilaktyce. Mój jest już starszy i tym samym narażony , tak więc podajemy. Co zauważyliśmy to że pies ma więcej energii i siły. Kolega też mówi , ze faktycznie regularne podawanie tego zmniejsza rozmiary guzków. na pewno nie wyleczy choroby , ale spowalnia proces rozwoju choroby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Polecam poczytać na temat najnowszych badań dotyczących kapsaicyny na stronie capsomasol. Wyniki są obiecujące i wykazują jak skuteczna jest ta substancja w leczeniu nowotworów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U naszego też widać poprawę po capsomasol.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćJolcia1
czy można psu wyciąć jednocześnie nerkę, śledzionę i macicę. Chodzi mi o to czy psinka przeżyje usunięcie tylu narządów na raz, bo po zrobieniu usg ma ropomacicze zamknięte i okazało się że ma raka nerki z przerzutem na śledzione.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moj piesek ma skonczone 11 lat miesiac temu mial usunieta sledzione bo mial raka odrazu doszedl do siebie ale niestety pocieszylam sie za szybko okazalo sie ze ma przerzuty na watrobie mial ostatnio znowu krwawienie do brzucha i bylismy u lejarza dostal kroplowke krwawienie ustepilo zabralam go do domu i wczoraj znowu go zawiozlam bo tracil sily balam sie ze odejdzie i dzisiaj po lekach jest lepiej ale dzisiaj mialam powazna rozmowe ze juz nic nieda sie zrobic moj pies jest dlamnie wszystkim to przykre ze mam czekac na jego koniec nie jestem gotowa nato

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie placz takie jest zycie ,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja sunia jest ofiarą nieuczciwego i nierzetelnego weterynarza. Kilka miesięcy temu pojawił jej się guz na udzie. Dostała leki, bez jakichkolwiek badań tego guza. Lekarz stwierdził, że lepiej nie ruszać, czekać czy urośnie i ewentualnie wyciąć. W międzyczasie na klatce piersiowej również pojawił się jakiś miękki guz. Pan doktor postawił diagnozę, że to tłuszczak i żeby się nie przejmować, póki nie rośnie. Minęło kilka m-cy, guz na udzie urósł kilkukrotnie...-sunia cały czas na tych samych lekach...bez żadnych badań, nic. Kilka dni temu usłyszałem o bardzo dobrej przychodni weterynaryjnej w moim mieście, że warto tam przejść się z czworonogiem. Dzisiaj byłem i...okazało się, że tłuszczak to tak naprawdę gruczolak sutka (czyli nowotwór złośliwy - w późnym stadium nie daje szans na wyleczenie), zaś guz na udzie powinno się poddać biopsji, aby dowiedzieć się, jakie są rokowania, pies natomiast powinien zostać poddany badaniu kardiologicznemu, jeśli zdecyduję się poddać ją zabiegowi wycięcia guza. Zdecydowałem, że poddam ją zabiegowi, bo nie chcę patrzeć, jak urośnie jej olbrzymi guz i będzie już za późno na cokolwiek. Czuję się oszukany, jakbym zmarnował mnóstwo czasu, który w leczeniu nowotworów jest tak ważny. Czuję się, jakbym mógł zaprzepaścić szanse na wyleczenie mojej ukochanej psiny :-( Dodam, że pies ma 11 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety, konowałów - lekarzy jest za dużo :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój pies, 11 lat. Dwa dni temu zdiagnozowany guz najprawdopodobniej na śledzionie. Piszę "najprawdopodobniej", bo jest już tak duży, że zasłania większość narządów jamy brzusznej. Przez 11 lat był zdrowy jak byk, u weta bywaliśmy tylko na szczepieniach i takich rutynowych osłuchaniach i obmacaniach. Niecały tydzień temu nagle przestał sikać. Pił dużo wody, jadł normalnie, był wesoły, biegał jak zawsze. Następnego dnia zaczął jako tako siusiać, nie tylko na spacerach, w międzyczasie robił również w mieszkaniu. Potem zaczęła się biegunka i takie mruczenie jak przewracał się z boku na bok na posłaniu, ze dwa razy zwymiotował, brzucho twarde jak kamień. Decyzja prosta - z rana lecimy do weta. Potem było już z górki. Pierwsze usg - nic nie widać, trzeba opróżnić pęcherz przez cewnik. Po spuszczeniu moczu dopiero było widać jak pies wychudł przez te 5 dni. Z 30kg zostało 26kg. W międzyczasie pobrana krew do badań. Drugie usg - obszerny guz, uciskający moczowód, jelita, żoładek i resztę organów. Śledziona przesunięta z lewej strony brzucha na prawą... po tych oględzinach wet stwierdza, że stan psiaka jest bardzo ciężki i należy szybko podjąc decyzję, czy operujemy, czy usypiamy, bo to cholerstwo może pęknąć w każdym momencie. Może być tak, że z operacji w ogóle nie zostanie wybudzony, bo guz będzie nieoperacyjny; może zawieść serce... ogólnie szanse na przeżycia szacuje na mniej niż 50%. Dostaliśmy zastrzyk przeciwbólowy i z antybiotykiem na wszelki wypadek oraz tabletki na ból, wymioty i biegunkę. Lekarz dał nam dwa dni do namysłu co chceny zrobić. Podjęłam decyzję. Nie będę go męczyć. 11 lat był ze mną i ja z nim szczęśliwa. Nieraz był nieznośny i dawał mi w kość, ale nigdy wcześniej nie pomyślałam o tym, że będę musiała tak wcześnie podjąć tą decyzję. Kocham tego psa najmocniej jak umiem. I nie pozwolę mu cierpieć. Jeżeli mogę mu tego zaoszczędzić, to to zrobię. Inaczej cierpielibyśmy oboje - tak tylko ja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie rozumie właścicieli. zwierząt ,tak niby je kochamy i z tej jednostronnej miłości nie umiemy racjonalnie myśleć .Pies czy kot. nie powie że BOLI ,CIERPI !!!!!!!! POMOCY!!!!!! ich życie w cierpieniu i bólu niestety jest w naszych rękach.I jak czytam Panią że będzie cierpiała z powodu odejścia kochanego psa ,że nie chce jej się żyć bo pies umiera itd!!!! Kobieto nie wypisuj co Ty czujesz tylko skieruj . cała wagę. na b.chorego pieska i pomóż mu w leczeniu uśmierceniu bólu a jak trzeba to i odejść z tego świata .Nie pozwól zwierzęciu CIERPIEĆ. !!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ptachol Katowice
Witam mam 8 letnią sunie mieszaniec doga z wilczurem i w grudniu przed swietami zdiagnozowano nowotwor tylnej łapy - załamka nasza niesamowita płacz i płacz bo diagnoza weterynarza w Katowicach 1-2 miesiace i uspac- nic gorszego nie mozna usłyszec . .szybkie tel. badania co gdzie jak i u kogo i ........ szybka jazda do czech do miasteczka BOHUMIN KLINIKA AB VET DR. MARTIN i amputacja łapy tylnej ( oczywiscie po wszystkich stosownych badaniach) Suczka nasza juz 3 dni po amputacji swietnie sobie radziła a teraz smiga jak na czterech. Jestesmy po drugiej chemii i narazie nie ma przerzutow . koszty ogromne bo operacja 3000 zl + kazda chemia ok. 800 zl X 5 + paliwo i wszystkie badania wiec mysle za okolo 10000 zl sie zamknie - ale warto walczyc jak ktoś KOCHA !!! My walczymy do samego konca a piesek na 3 łapkach jest bardziej szczesliwy niz miałby sie męczyc z tym nowotworem ( bo ból jest potworny jak juz kosci nie miał) - a uspać zawsze mozna w ostatecznosci jak bedzie cierpiala , ale walczyc należy do samego konca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a jest pod opieka dobrego weterynarza? W http://wetfranciszek.pl/ maja dobrych specjalistow moze jedz sie skonsultuj? Mozliwe ze wszystko est do wyleczenia? Nie podddawaj sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Milusi
Mojej suczce już żadne leczenie nie pomagało, byłam nawet u doktora Hildebranda z Wrocławia jednakże większych nadziei na odratowanie Milusi nie było. Na szczęście moja kochana lecznica z Piotrkowa poinformowała mnie że w Polsce pojawiła się radioterapia dla zwierząt. To była już ostatnia nadzieja dla Miluni, nie mając już nic do stracenia pojechałam do kliniki Vetspec z Groblic na leczenie radioterapią. Przede wszystkim należało by napisać że Pani doktor Estera z Vetspeca to skarb, tak czułej osoby dla zwierząt jeszcze nie widziałam. Samo leczenie radioterapią natomiast przyniosło niesamowite efekty, już po kilku zabiegach było widać ogromną zmianę w ranie rakowej Milusi, a po dłuższym leczeniu rak w ogóle znikł. To był dla mnie niemały szok, a niemożliwe stało się możliwe :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rany, współczuję :( strasznie się czyta o takich historiach... trzeba jednak zawsze mieć nadzieję. Może idzcie z psiakiem do kliniki vet4pet? Na Grenadierów w Warszawie. To świetna klinika i mają najlepszych specjalistów,może pomogą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MKH

2 dni temu zdiagnozowali u mojego psa najgorszego raka ze wszystkich - nowotwór serca. Prawdopodobnie złośliwy, nieoperacyjny i nieuleczalny. To średni kundelek-nie był nawet w grupie ryzyka. Nie dość ze ten nowotwór jest bardzo rzadki to jeszcze nietypowo nie zaatakował najpierw śledzony którą można usunąć i zapobiec przerzutom, tylko od razu uderzył w serduszko, ktorego zoperowac się nie da. Ma prawie 16 lat. Był ze mną od dziecka. Jeszcze 2 tygodnie temu na wakacjach szalał na plaży a dziś ledwie chodzi bo akurat ten typ nowotworu potrafi się rozwinąć w 2 tygodnie. Dają mu od dwóch tygodni (bez leczenia) do dwoch miesięcy (przy leczeniu). Ma wodobrzusze, płyn w płucach i zero nadziei. Jest mi cholernie ciężko, tym bardziej że gdyby nie to paskudztwo to pozylby jeszcze kilka lat bo mimo lat był w dobrej formie. Nie pamiętam czasów kiedy nie było go w domu. Zawsze myslalam ze odejdzie ze starości. Do konca pewnie będzie na lekkiej chemii żeby złagodzić objawy (o ile chemia bedzie działać), bo nie chcemy go męczyć agresywną chemioterapią. Najgorsza jest świadomość że NIC nie można zrobić, że walka nawet sie nie zacznie bo jedyne co można zrobić to zadbać żeby nie cierpiał na końcu swojego długiego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Moja Fisia  jest już za tęczowym mostem...

Przyszło nam się pożegnać  szybko i gwałtownie , nasze 11 lat  zostało  sprowadzone  do 5 minut  decyzji i odchodzenia ...lata w zdrowiu , spokoju , spacerach i wodzie ....

kocham ją i tak mi jej brakuje , co dzień za nią tęsknię ,co dzień  płaczę .

Współczuję wszystkim wam przed którymi dopiero  jest  ta   czarna  rozpacz , ta niemoc , ta  tęsknota ,

ale nic nie możemy  zrobi  jak  tylko  trwać i przeżywać następne  dni  licząc , że kiedyś  jeszcze  zobaczymy nasze Kochanie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MKH

Nawet pesymistyczny scenariusz 2 tygodni się nie sprawdził. Przyjechałam go wczoraj odwiedzić. Okazało się ze od rana miał już 3 ataki. Każdy wyglądał jak częściowy paraliż, z brakiem możliwości zlapania oddechu i skowytem. Moi rodzice pojechali do onkologa a ja zostałam z nim w domu. I wtedy przyszedł kolejny atak. A potem kolejny który nie przechodził. Cały się napiął, oddychał bardzo płytko i szybko i cicho warczal. Położyłam sie obok niego, głaskałam go i mówiłam ze był wspaniałym przyjacielem i bardzo go kochamy, ze wszystko bedzie dobrze, żeby już nie walczył. Że może odejść... Jego oddech zwolnił. Podniósł głowę, spojrzał na mnie a potem w górę. Bardzo powoli opuścił łepek, odetchnął jeszcze dwa razy po czym umarł w moich ramionach..

Żył 4 dni od diagnozy. Pocieszam się, że nie cierpiał długo i oszczedził nam trudnej decyzji, bo chciał odejść na własnych warunkach. Nie czyni to jeednak rozstania ani trochę łatwiejszym...

Biegnij mój mały. Biegnij za tęczowy most.

Do zobaczenia przyjacielu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×