Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość JapataŁopata

ciśnienie rozwalające czaszkę podczas snu

Polecane posty

Gość dalidoo
No właśnie, pierwsza sprawa, to zadbanie o tzw zdrowy sen. Czyli: wstajesz codziennie o tej samej porze i kładziesz się na tyle wcześnie, żeby spać tyle godzin, ile musisz (sama zaobserwuj, ile to jest). Dwa: nie śpisz po południu. Nie objadasz się przed snem, dbasz o właściwą temperaturę w pokoju. U mnie np paraliż senny wywołuje niewyspanie, przemęczenie, spanie pod czymś zbyt grubym, jak jest mi za gorąco. I w ogóle każde rozregulowanie naturalnego rytmu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
Mam nadzieję że wszystko się dobrze skończy dla Ciebie. Jednakże są rzeczy o których medycyna wie ile wie, ale miejmy nadzieję że będą potrafili Ci pomóc. Tylko nie daj sobie wmówić przez nikogo że zwariowałaś. Najważniejsze pozbyć się tego co przeszkadza w normalnym funkcjonwaniu i odsuwa od realnego, normalnego życia. Trzymam kciuki za Ciebie!!! ps.osobiście jestem osobą wierzącą, co dla niektórych wydaje się nienormalne, więc nie bierz niczego za pewnik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czesiek
halucynacje przy zapadaniu w sen i przy budzeniu sa normalnym zjawiskiem moze autorka tego tematu ma jakies zaburzenie snu, ale specjalistow od tych spraw jest malo wiele ludzi ma dziwne sny jak na to patrzec zalezy od teorii np. mozna szukac podloza fizycznego, chorobowego, ale tez mozna widziec te sprawy jako problem spirytualny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Japata Łopata
jestem dziwna tyle wiem. w sylwestra zapadłam w coś w rodzaju śmierci . przywoływałam miejsca w których kiedyś jako dziecko doświadczałam czegoś niesamowitego, bardzo podobnego... było to niesamowite, byłam tam, siadałam na murku, oglądałam źdźbła trawy, odfrunęłam z ciała by znaleźć się tam. jak medytacja, jak modlitwa, jak inny świat... nie wiem... naprawdę byłam tam, znowu... i o dziwo wszystko działo się spokojnie i tak jak chciałam, chciałam tam być i się gapić, być tam po prostu i tak się działo... a leżałam w pokoju, serce biło mi powoli niewyraźnie, jakby już nie chciało, oddychałam prawie nie oddychając, czułam że mnie nie ma w tym pomieszczeniu... gdy skupiałam się na głębszym oddychaniu żeby się nie przekręcić na drugi świat, leżałam nad swoim ciałem, widziałam pokój choć miałam oczy półzamknięte wlepione w poduszkę, dotykałam drzwi, dotykałam pomieszczenia by zaraz ulecieć przez ciemność i znaleźć się w tym miejscu w którym kiedyś chyba byłam, i chyba zbierałam tam jakieś roślinki, to wspomnienie tak odległe że nie wiem nawet czy prawdziwie. ale było tak... obok pola z marchewkami, i dzikimi kwiatkami... mizerów... połączyłam się z tym miejscem i ze sobą która tam siedziała, znowu mogłam tam być... to niesamowite a zarazem... jakie chore i nienormalne. zanim wyszłam z ciała w środku cała falowałam i odbijałam się od ścian swojego ciała. falowałam ja... która czuje, ciało nic nie robiło, wewnątrz falowałam, czułam to tak dokładnie, że mogłabym wybrać drogę wyjścia... przez głowę najbardziej odczuwalne i gwałtowne... mogłam wyjść przez dłoń ale bardzo powoli jakby z balona spuszczane powoli powietrze... Jestem chora w takim razie? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Japata Łopata
czesiek możesz rozwinąć? spirytualne doświadczenie czy fizyczne... to się chyba musi łączyć. u mnie to wygląda tak że ciało przechodzi przez dziwne doświadczenia, uśpienia jakby. nie wiem czy guzy czy inne medyczne przykrości mogą wpływać na coś takiego, pewnie tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Japata Łopata
np nie mam absolutnie podzielności uwagi, żadnej! robić coś i gadać z kimś np to dla mnie za dużo, albo przestaję coś robić i gadam albo robię i właściwie wyłączam się. na to przepisano mi tabletki ginko biloby :D nie lubie farmaceutyków ale i tak nie pomagało :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wacek z końskich
jestes walnieta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Japata Łopata
haha :) ładny epitecik, prosty i niewymagający, wszystko co dziwne do tego się sprowadza prawda? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
Nie przejmuj się takimi textami. Jak czegos nie wiedzą łatwiej kamieniem rzucić... Spirytualnie.... a robiłaś coś dziwacznego w swojim żciu kiedyś??? Z tego co wiem po wywoływaniu duchow przychodzi depresja a nawet myśli samobójcze. Nie mieszałabym tego. Ale może robiłaś coś innego? Spróbuj sobie przypomnieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JapataŁopata
Dziwnego Aniu mówisz. Nie wywoływałam duchów nigdy. W sumie to kiedyś się modliłam jak byłam dzieckiem i to było dziwne. Przestałam wierzyć bo już tego nie czułam dlatego teraz mi się to wydaje dziwne. Z czarną magią czy czymś takim też nigdy nie miałam do czynienia. Nie wierzyłam zresztą w duchy, czarownice ale czasami czułam opętanie :) Oczywiście wytłumaczyć to było bardzo łatwo ponieważ byłam wtedy przemęczona, głodna więc chyba normalne odczucia. Jednak był taki dzień kiedy sprzątałam w pokoju. Dużo piszę więc kartek i zeszytów, książek i gazet miałam całe mnóstwo w pokoju. Rodziców denerwował bałagan więc nazbierałam tych niepotrzebnych papierów i zaczęłam je palić w piecu. Siedziałam i co chwila dorzucałam grube pliki kartek. No i gapiłam się czasami w to "ognisko" żeby wiedzieć kiedy znów dorzucić i zatrzymałam się na chwilkę bo zobaczyłam duszka :) Hehe :) Nie był prawdziwy ale z papieru. Zrobiłam nawet zdjęcie, taki bajkowy duszek z oczkami (dziurkami), łapkami i "dymkiem" na dole :) Tak kartka się ładnie przypaliła, no idealny był, jak wycięty. Spodobało mi się i patrzyłam dalej. A co tam widziałam to uwierzyć nie mogłam. Istny teatr. Kartki paliły się, podfruwały czasem od cugu. Coś odpadało, coś się waliło. Przypominało mi to niemy teatr w którym rzeczy dzieją się w zwolnionym jakby zamrożonym świecie. No może nie zamrożonym ale jakby powietrze było gęstości wody, no i czas w tym teatrze był inny. Pierwszą postacią jaką widziałam był duży pan, w starym stroju jakby z XVII wieku czy cóś :) i ruszał ręką. A potem usiadł mu na ramieniu czarny ptak, duży, jakby kruk :) a zaraz zamienił się w grudę popiołu. Wzięłam więc aparat i zaczęłam filmować bo chciałam się przekonać co inni będą widzieć i czy będą widzieć. I dalej oglądałam... Działo się wszystko powoli. Jakikolwiek ruch był gwałtowniejszy od całej reszty, np ten kruk był szybkim elementem, zawalenie się owego pana też, lecz kiedy stał i machał ręką wszystko powoli płynęło. Oglądałam więc dalej... Ciężko sobie wszystko przypomnieć ale była tam para tancerzy. Zaczęli powoli tańczyć jakby balet i tak się powyginali że ich ciała się poskręcały, stały się pokraczne aż w końcu zamieniły się w gruz. Jeden z wielu, bo jak spłonęli zobaczyłam że wszystko tam wygląda jak Warszawa po wojnie... gruzy, popiół, gdzieniegdzie coś co mogło coś przypominać, gdzieniegdzie coś się tliło, czasem płonęło. W końcu powstał jeden płomień, bardzo jasny, z lewej strony. Nie dorzucałam żadnych kartek, musiały się zapalić te z dołu. I choć nie wierzę przypominało mi to postać Jezusa, i tak błyskała ta postać aż w końcu wzięłam pogrzebacz. Dużo obrazów, scenek się tam odbywało. Kiedy na środku przedstawienie się kończyło z boku coś się działo i gdy skończyła się historyjka z zegarem w którym jakby odbita była twarz jakiegoś złego człowieka, miał straszną twarz, mordercy... to zobaczyłam trzech panów w sukniach pochylających się nad czymś lub kimś. Działo się to w prawej części pieca. Przyglądałam się twarzom, były takie dokładne. W końcu wyostrzyła się postać nad którą owi panowie się pochylali. To była dziewczyna... to byłam ja! I jeden zapłakał i zamienił się w popiół a zaraz wszystko inne. I choć były to majaki i wyobraźnia z pewnością, czułam że patrzę na piekło. Przeżywałam je jak spektakl. Byłam pewna, że to obraz piekła... życie było tu nieważne, przewijały się tylko nieme postacie, które zamieniały się w pył... nic nie miało sensu choć tu w świecie realnym to inaczej wygląda, czas przede wszystkim inaczej płynie czy też działa. Te scenki były jak migawki, nikt się nie mordował, ale nie pokazywały na pewno niczego pozytywnego. Nie wzbudzały pozytywnych odczuć tylko obłęd, szaleństwo. Paliłam tak te kartki chyba z 5 godzin, aż tyle tego miałam. Zrobiłam wiele zdjęć i filmików. Pokazałam bliskim. Byli w szoku. Co to jest? Gdzie to jest? Skąd to wzięłaś? To jakieś chore! Tu się dziwne rzeczy dzieją! Pytałam co widzą. I każdy coś widział. Sugerowałam co ja widzę. Też widzieli. Chcieli więc wiedzieć co to. Gdy im powiedziałam, że to ogień w piecu byli również w szoku. No ładnie to sobie wymyśliłaś. Ale jak to zrobiłaś? No samo się zrobiło :) Machnęli ręką i stwierdzili, że mnie to dziwne rzeczy spotykają. I tak sobie myślę, że to było dziwne :) Byłam zmęczona to fakt. Mogłam czuć nie tak przez to to fakt. Na oczy mi się zmęczenie dało we znaki to też fakt no ale to nie były halucynacje. Pokazywałam to innym, widzieli duszka, faceta, tancerzy, twarze, Jezusa, no i kota... Kot był straszny naprawdę :) Cały czarny oczywiście, ślipka mu się świeciły bo akurat w tych miejscach przebijał ogień, był chudy i wykręcony, zakradał się :) I różne dziwa niewidy. Śmieszne to ale wtedy czułam się dziwnie. Nie raz byłam zmęczona :) ale to mądre wytłumaczenie. Dziwne było to, że kiedy miałam pierwszy ten sen, nazwijmy go paraliż senny, w szoku obudziłam się i opisałam to a potem wyruszyłam do przyjaciółki żeby jej opowiedzieć a ona: No nie uwierzysz jaką miałam noc. Ja na to: no co ty :) Wysłuchałam jej i była bardzo dziwna, dziwne rzeczy się jej też działy, jej siostrze też coś odbijało w nocy. Pomyślałam, pełnia może była albo coś. Ciśnienie za wysokie, za niskie? Opowiedziałam jej potem swoje przypadki nocne. Stwierdziła, że to oddziaływanie jakieś z mojej strony musiało być, bo ja jestem dziwna i ona to czuje, że chciałam jej to przekazać. To się ubawiłam :) Na szczęście za drugim razem przyjaciółka miała słabsze dolegliwości niż ja mimo to działo się to jednej nocy. Było to jakieś 6 lat temu. Potem już tylko ja miałam te dziwne noce. Tylko, że ja jako dzieciak miałam wiele takich dziwnych sytuacji. Miałam strasznie bogatą wyobraźnię, naprawdę żyłam w innym świecie. Może rodzice powinni mnie już wtedy leczyć, bo dziecko z nadpobudliwą wyobraźnią może potem w dorosłym życiu zostać okrzyknięty wariatem, bo mu się dziwne rzeczy będą działy. Jeśli jeszcze Aniu dotrwałaś do końca to powiem ci, że jako dwunastolatka napisałam wierszyk z modlitwy Aniele Boże Stróżu Mój. I był on hmmm... jak wywołanie diabła :) Może to coś podobnego do wywoływania duchów jednak był to tylko tekst napisany i nic więcej. Żadnych ceremonii ani nic z tych rzeczy. Lubiłam pisać więc pisałam różne rzeczy. Spłodził mi się taki wierszyk ale satanistką nie jestem. Wiadomo że peel nie musi być nawet podobny do autora. Jestem niestety ateistką, poszukującą wiary więc nie miej mi jako osoba wierząca za złe napisanie takiego wiersza. Jeszcze raz napiszę, że nie było to absolutnie związane z moją wiarą bo nie wierzyłam w nic. Ale to chyba nawet gorsze niż wiara w diabła :) Eh... miałam talent też do opowiadania strasznych historii. Koleżanki straszyłam opowieściami o statkach widmo, ufo i innych fantazjach. One, piętnastoletnie dziewczyny w końcu nie dzieci, trzęsły się ze strachu a ja śmiechem próbowałam je uspokoić, bo nie spodziewałam się, że mogę je tak wystraszyć mówiąc, co to jest statek widmo na przykład. A że otoczenie mi sprzyjało wtedy, bo to się zasłonka odchyliła, to coś zleciało z szafki. Zwykły przeciąg ale efekt makabryczny :) Potem się nauczyłam nie opowiadać ludziom nic z takich dziwnych rzeczy, bo słowo "dziwak" to właściwie jak "trędowaty". Aha, no i poza tym byłam zawsze w czołówce najlepszych uczniów w szkole, nadal nie mam problemu z przyswojeniem czegokolwiek chociaż są dziedziny którymi niechętnie się zajmuję. Z moją główką wydawało by się, że jest wszystko ok. Poza tym jestem raz strasznie nieśmiała, innym razem bardzo śmiała... prawie jak dwubiegunówka :) No nie wiem co mi dolega w takim razie. Najbardziej martwi mnie to, że ludzie pogłębiając ze mną rozmowę mogą się źle do mnie nastawić, więc muszę uważać by się nie zwierzać. Nie wchodząc na te tematy, które jednak są częścią mojego życia uważają mnie za osobą miłą albo inteligentną. Mówiąc co mi się czasem przytrafia słyszę: dziwna jesteś. No nic. Za długo chyba już piszę. Z pewnością na pewno :) Mogłabym tak całą noc. Mam nadzieję, że ktoś zobaczy trochę lepiej moją "sylwetkę" i będzie w stanie mi pomóc, wesprzeć, albo polecić leczenie psychiatryczne :) Dziękuję Tobie Aniu i innym którzy nie machnęli na mnie ręką tylko zobaczyli we mnie normalnego człowieka z nienormalnymi objawami czegoś dziwnego, paraliż senny, oobe, ld, guzy nie guzy :) cokolwiek. Dziękuję :-) P.S. Mam kolegę, młody i przystojny, niezwykle inteligentny z darem do przemawiania (matura ustna 100%, nauczyciele z komisji bili brawa) ale jedną wadą. Powołaniem. Oj złamał parę niewieścich serc heh ale to jego jak najbardziej świadomy wybór-zakon. Mówił, że modli się czasami przez 3-4 godziny i znajduje się wtedy w transie. Że czuje obecność Boga który jest wtedy na jego wyłączność. W sumie... nikt go za wariata nie brał i nie bierze, bo to dar przecież nie choroba. Ale również doświadcza dziwnych rzeczy. Mam pytanie Aniu, czy tobie się coś takiego przytrafiło kiedykolwiek? Jeśli uznasz moje pytanie za obraźliwe lub nie na miejscu nie odpowiadaj. Jestem ciekawa po prostu dlaczego tu zajrzałaś :) P.P.S. Mój ojciec kiedy był młody wywoływał duchy z kolegami. Mówił, że dla zabawy, bo nie wierzyli by to działało i jako osoba wierząca odrzucał istnienie takich dziwot. Nie wywołali ducha ale przeciąg się zrobił, otworzył okno (kiedyś mieli takie okna na zasuwkę czy inne zdziorbo więc się zdarzało) i przewrócił jedną świeczkę. Poskładali to i poszli spać. Opowiedział mi o tym kiedy dowiedział się o śmierci jednego z kumpli który brał w tym udział. Stało się to po prawie 20-stu latach od tamtego wieczoru z tą zabawą. Przestrzegał, żeby tego nie robić nigdy w życiu, bo temu kumplowi właśnie ciągle dokuczał pech. Ludzie uważali, że dlatego iż jego życie było takie pechowe mógł popełnić samobójstwo. Ojciec mówił, że jednak ten duch przyczepił się do niego i może się teraz przyczepić do jakiegoś jego potomka. Nie uwierzyłam mu, że to właśnie dlatego, bo nie wierzyłam w takie zabobony, no człowieku, dzieci nawet w to nie wierzą już. To jak bajka z świętym Mikołajem. Syn tego pana również religijny poszedł potem na jakieś oczyszcanie czy coś w podobnie, żeby się pozbyć tego ducha. No i znowu miałam powód do wyśmiania ojca, że takie rzeczy to tylko na takim zadupiu na Mazurach :D No no... tyle mi miał do powiedzenia po tym. Zignorowałam go strasznie przez te jego opowieści dziwnej treści. Ale myślałam potem o tym człowieku, nie miał szczęśliwego życia widocznie. Nie wszyscy mogą być szczęśliwi. Samobójcy to wybrańcy-tak sobie pomyślałam. Sama miałam myśli samobójcze kiedyś, ale to okres dojrzewania był i poza moim wewnętrznym sprzeciwem przeciw systemowi, który wciska nas w ciasne ramy, oraz brakiem komunikacji (dobrej) w rodzinie, biedzie i takich tam, była też ciekawość... ciekawość co by było gdyby najechał by na ciebie pociąg (kiedyś ustawiałam na szynach kamienie, zostawał po nich pył) albo gdyby wpadł w ciebie rozpędzony samochód, albo też jakie to uczucie gdy się spada i się wie, że może to jedyny lot w twoim życiu. Na szczęście okres ten minął i ujrzałam więcej sensu i możliwości w swoim życiu. Kiedyś też próbowałam uciec z domu, bo za karę zamknięto mnie w pokoju a ja chciałam wyjść. Opracowałam plan ucieczki przez okno z pierwszego piętra... balkon, drzewo i jesteśmy na dole z możliwością połamania się. No to zrezygnowałam w końcu, zajęłam się czymś innym i postanowiłam następnym razem nie wdawać się w dyskusje z rodzicami. Nic dziwnego, dojrzewanie dla wielu jest trudne. Traktuję to teraz z przymrużeniem oka ;) Depresje też już chyba miałam, bo przez dobre 2 lata nie robiłam nic, nie mogłam, spałam całe dnie, do szkoły przychodziłam raz na ruski rok. Nic nie chciałam, nie miałam żadnych planów, nadziei... moje pasje, miałam ich wiele, zostały zapomniane, odrzucone w kąt. Nie dbałam nawet o siebie. To chyba można było nazwać depresją. Same problemy nie do rozwiązania. Myślałam, że jedyną bliską mi osobą jest mój chłopak. Odsunęłam się od ludzi, przyjaciół, od rodziny. Teraz... jest inaczej. Wstaję rano bo chcę, czasem później gdy mam wolne. Nawet głupie zmywanie naczyń daje mi satysfakcję. Mam ambitny plan dostania się do pewnej akademii na studia, które nie wymagały by żadnego wkładu finansowego z mojej strony. Pierwotnie był to plan na za 2 lata. Dziś chcę tam być już w październiku tego roku. Myślę, że odżegnałam depresję. Dlatego też interesuje mnie to co mi się przytrafia. Nie jestem obojętna na to. Podejmuję więcej decyzji i plany powoli wcielam w życie. Nie jest idealnie bo nie daję sto procent z siebie ale to chyba już normalniejsze ;) Najbardziej boję się jednak tego, że ktoś wykryje u mnie jakąś chorobę, nazwie ją i wrzuci mnie do wora. Bo wariatem się nie czuję, tylko zwykłym człowiekiem, któremu poza tak powszechnymi chorobami jak katar czy chandra, przytrafia się coś dziwnego. Druga przyjaciółka uważa, że jestem medium ale nie jestem. W takim razie nie wiem już co ze mną nie tak. Dobrze, ostatecznie kończę. Pewnie nikomu nie będzie się chciało tego czytać do końca... Nikomu? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JapataŁopata
Jej ale tego dużo wyszło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JapataŁopata
no i ucięło mi trochę :) cd: To jak bajka z świętym Mikołajem. Syn tego pana również religijny poszedł potem na jakieś oczyszcanie czy coś w podobie, żeby się pozbyć tego ducha. No i znowu miałam powód do wyśmiania ojca, że takie rzeczy to tylko na takim zadupiu na Mazurach :D No no... tyle mi miał do powiedzenia po tym. Zignorowałam go strasznie przez te jego opowieści dziwnej treści. Ale myślałam potem o tym człowieku, nie miał szczęśliwego życia widocznie. Nie wszycy mogą być szczęśliwi. Samobójcy to wybrańcy-tak sobie pomyślałam. Sama miałam myśli samobójcze kiedyś, ale to okres dojrzewania był i poza moim wewnętrzym sprzeciwem przeciw systemowi, który wciska nas w ciasne ramy, oraz brakiem komunikacji (dobrej) w rodzinie, biedzie i takich tam, była też ciekawość... ciekawość co by było gdyby najechał by na ciebie pociąg (kiedyś ustawiałam na szynach kamienie, zostawał po nich pył) albo gdyby wpadł w ciebie rozpędzony samochów, albo też jakie to uczucie gdy się spada i się wie, że może to jedyny lot w twoim życiu. Na szczęście okres ten minął i ujrzałam więcej sensu i możliwości w swoim życiu. Kiedyś też próbowałam uciec z domu, bo za karę zamknięto mnie w pokoju a ja chciałam wyjść. Opracowałam plan ucieczki przez okno z pierwszego piętra... balkon, drzewo i jesteśmy na dole z możliwością połamania się. No to zrezygowałam w końcu, zajęłam się czymś innym i postanowiłam następnym razem nie wdawać się w dyskusje z rodzicami. Nic dziwnego, dojrzewanie dla wielu jest trudne. Traktuję to teraz z przymrużeniem oka ;) Depresje też już chyba miałam, bo przez dobre 2 lata nie robiłam nic, nie mogłam, spałam całe dnie, do szkoły przychodziłam raz na ruski rok. Nic nie chciałam, nie miałam żadnych planów, nadzieji... moje pasje, miałam ich wiele, zostały zapomniane, odrzucone w kąt. Nie dbałam nawet o siebie. To chyba można było nazwać depresją. Same problemy nie do rozwiązania. Myślałam, że jedyną bliską mi osobą jest mój chłopak. Odsunęłam się od ludzi, przyjaciół, od rodziny. Teraz... jest inaczej. Wstaję rano bo chcę, czasem później gdy mam wolne. Nawet głupie zmywanie naczyć daje mi satysfakcję. Mam ambitny plan dostania się do pewnej akademii na studia, które nie wymagły by żadnego wkładu finansowego z mojej strony. Pierwotnie był to plan na za 2 lata. Dziś chcę tam być już w październiku tego roku. Myślę, że odżegnałam depresję. Dlatego też interesuje mnie to co mi się przytafia. Nie jestem obojętna na to. Podejmuję więcej decyzji i plany powoli wcielam w życie. Nie jest idealnie bo nie daję sto procent z siebie ale to chyba już normalniejsze ;) Najbrdziej boję się jednak tego, że ktoś wykryje u mnie jakąś chorobę, nazwie ją i wrzuci mnie do wora. Bo wariatem się nie czuję, tylko zwykłym człowiekiem, któremu poza tak powszechnymi chorobami jak katar czy chandra, przytrafia się coś dziwnego. Druga przyjaciółka uważa, że jestem medium ale nie jestem. W takim razie nie wiem już co ze mną nie tak. Dobrze, ostatecznie kończę. Pewnie nikomu nie będzie się chciało tego czytać do końca... Nikomu? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
Przeczytałam do końca :) Najpierw napisze co mnie się dziwnego przytrafiło. Otoż jak byłam dzieckiem nie starszym niż 4 lata pojechałam z moją babcią do ciotki w odwiedziny na kilka tygodni, było to 250 km od mojego rodzinnego domu w Zabrzu. Pamiętam że siedziałam w domu i że przeokropnie chciałam wyjść na zewnątrz... to była chęć nie do opanowania, chodziłam za babcią i ciotką i prosiłam, w końcu pozwoliły mi wyjść, miałam się nie oddalac spod bloku. Nie miałam zamiaru, byłam grzecznym dzieckiem, jednakże coś dziwacznego mi się wtedy przydarzyło... pamiętam jak patrzyłam na moją babcię z dołu i chodziłam sobie w tą i spowrotem przed bramą (plac zabaw był po drugiej stronie bloku), a potem.... ocknęłam się na środku skrzyżowania, gdzieś w mieście i zaczęłam płakać. Na szczęście pamiętałam ulicę i jakaś kobieta się mną zainteresowała, zaprowadziła mnie do domu, byłam przerażona do szpiku kości, nie wiem do dziś jak ja się tam znalazłam. Jakiś czas temu, około 3 lata temu zainteresowałam się reiki i gdy zakończyłam z tym, zaczęły się dziwne rzeczy dziać. Jak zasypiałam między jawą a snem, miałam odczucie że coś mną telepie, tak realnie, chociaż ciało spało a ja latałam w gorę i do dołu z niemałą prędkością. Trwało to z rok. Aby przestało, musiałam się kompletnie wybudzić i zacząć ponownie zasypiać, przez reiki rwnież miałam ze 2 razy paraliż senny. Nic przyjemnego. Nie mogłam się ruszyć wogle. Skąd wiem że reiki mi to narobiło-znalazłam na internecie gościa ktry jak ja chciał z tym skończyć, a ponieważ był mocniej w to wciągnięty, miał większe problemy. I miałam do tego straszliwe kołatania serca bez powodu. Wszystko minęło, ale potrzeba było lat żeby się uwolnić ze złych skutkow reiki z ktorym miałam do czynienia zaledwie 2 miesiące, zaledwie 2 miesiące!!! Haczyk był w tym, że ono o siebie się upomniało parę ładnych miesięcy poźniej. Szukałam baaardzo długo odpowiedzi skąd to się wzięło. Bałam się bo nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Ale mogę powiedzieć że się uwolniłam od tego dziadostwa.I jestem pewna że reiki mi to zrobiło. To jakaś straszna magia nie żadne leczenie. A co do opowieści z Twojim ojcem ... moj narzeczony też się kiedyś w to ''bawił'' i będąc z nim 11lat muszę sama przyznać, że rwnież na swoj sposob prześladuje go jakiś pech. Nie wiem jednak czy ma to jakis zwiazek z tamtą historią. Może to zbieg okoliczności, że te 2 przypadki się pokrywają. Sama nie wiem.On jest rownież niewierzący, więc jakakolwiek wizyta u księdza jest dla niego śmieszna. Z resztą, czy to pomoże? Czy tamtemu panu pomogło? Aha i jeszcze ostatnie moje sny... śpię w domu z małą coreczką w jednym pokoju. I nagle słyszę szarpanie za klamkę. Coraz głośniejsze i głośniejsze, w końcu przekształca się w hałas ktory mnie budzi i wszystko ustaje. Strach zasnąć spowrotem... Myślę że ważne jest by myśleć pozytywnie. Te dziwactwa spokojnie mogą być spowodowane jakimiś aktywnościami okultystycznymi, albo odbiciem naszej psychiki i brakiem poczucia bezpieczeństwa i miłości z dzieciństwa. Tam gdzie nie ma miłości wdzierają się inne, odwrotne mu uczucia i one moga być przyczyną problemow. Ja odnalazłam spokj dzieki temu, że zaufałam pierwszej wierze jaką mi wpojono w dzieciństwie i ta wiara mnie podniosła i dała mi zdrowie, chociaż kilkanaście lat żyłam bez Boga. To dlatego wrociłam do wiary-bo dała mi siłę i mnie uzdrowiła, odsunęła wszysko zło ktre się kręciło wokoło. Pamiętam tamtą reikową ''energię'' jak wysiadłam z metra, wielka gęsta kula przygladała mi się z wielkiego bliska. Myślałam że jest dobra, a tu... ups... Jest jeszcze jeden przypadek. Moja mama jest ciężko chora i ... pamiętam kiedyś na długiej przerwie w szkole coś mnie pcha i mi mowi bym biegła do domu i to jaknajszybciej, miałam problemy by rozmawiać z koleżanką bo ten głos mojego sumienia był naprawdę strasznie silny. Pchało coś lub ktoś mnie i kazało biec do domu. Jasna sprawa że zignorowałam, pomyślałam że to moja wyobraźnia i wrciłam do szkoły. Jak wrociłam do domu dowiedziałam się że moja mama jest w szpitalu, że probowała popełnić samobojstwo. Niedawno ktoś mi powiedział że jak człowiek targa się na swoje życie nić między nim a Bogiem zostaje zerwana i że trafia on do jakiegoś miejsca gdzie jest kompletnie opuszczony. Pomyślałam, skoro tak, to musiał być wtedy Bog. Albo Jego zwierzchnicy. Kazali mi ratować mamę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
Może wcześniejsza działalność Twojego taty odbija się teraz na Tobie? Nie wiem, ale podejrzewam. Z tego co piszesz zrobił sie przeciąg wtedy... to znak nadchodzących duchow, u mojego faceta było jedynie tak, że nagle otworzyły sie drzwi i... wszedł sąsiad z pytaniem co robią (bawili sie na klatce schodowej). Załączam ciekawą historię. Może w czymś pomoże. Trzeba jednak wiedzieć że działanie złego wygląda na 100000sposobow. http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZF/ZFS/gn200818_opetana.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale JAJA kobiety
Ja wam powiem.Psychiatra może by też się przydał ale szkoda tracić takiej fantazji. Ileż można byłoby napisać książek a przecież amatorów tego gatunku nie brakuje !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
Psychiatra na paraliż senny??? Żartujesz chyba. Poradziłam sobie bez nich. Psychiatra jest dobry na depresje, a nie na takie objawy. Naszpikują leakmi ktre otumaniają a efektu żadnego. Wspaniałomyślnym doradcom podziękujemy grzecznie. Poza tym jestem pewna że baaardzo wielu ludziom przytrafiają się rżne dziwactwa ale nie mowią o tym głośno bo sie boją właśnie tego co autorka topiku-takich wpsiow jak powyższy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JapataŁopata
Oj Aniu, też miałaś dziwne przypadki. Ale wyszłaś z tego tak? Już nic nienormalnego cię nie spotyka? Ja przez chwilę myślałam, że może to romantyczna dusza wyzwala we mnie takie zjawiska. Potem pomyślałam, że Bóg się upomina o moją duszę, że chce abym sama zaczęła wydzierać się ze szponów zła, ze złych duchów które zamieszkiwują moje ciało. Naprawdę miałam takie myśli i nie jestem pewna czy przypadkiem to moje ciche pragnienie odnalezienia Boga sprawia, że dzieją się rzeczy nad którymi zmuszona jestem przystanąć i pomyśleć o nich. Ja podobnie jak ty zaniechałam wiary. Kto wie... Czasami to się dziwiłam własnemu zachowaniu, nie dowierzałam własnym słowom. Coś mnie dusi gdy zaczynam myśleć, że mogłabym uwierzyć. Dlaczego nie? Otóż to nie takie proste. Zaraz gdy tylko pomyślę, że wierzę coś przedstawia mi mnóstwo argumentów przeciw. To ciężka ściana do przebicia. Nie głową ;) Pozdrawiam cię i wogóle tak, co u ciebie słychać? Co słychać w ogóle u innych zwariowanych osób-tych podobno nie brakuje :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej paraliz przysenny meczy mnie juz dosc dlugo, staram sie jakos z tym walczyc, ale to jest poza zasiegiem mojego dzialania, jedyne co moge zrobic, to zapanowac nad niemoca ruchem palca, albo mruganiem, dzisiaj w nocy nei moglam zasnac, sen mialam plytki, urywany, nawet myslalam, ze caly czas czuwam..nagle mnei tak trzeplo, ze marzylam tylko o ocknieciu sie z tego, dzisiaj oprocz szumu i neiokreslonych blizej uczuyc targaly mna jakies wibracje, nie wiem moze drgawki, az balam sie, ze to jakas epilepsja czy cos....z reguly mam to rano, mniej sie boje, ale tego czasami nei da si enei bac:( myslalam o psychiatrze, ale to chyb ana nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JapataŁopata
Witaj w klubie! Mnie się to zdarza zwykle nad ranem tak 2-3 w nocy. Dobrze, że masz jakiś sposób na wybudzenie. Niestety to samo męczy mnie. I puki co nie jestem w stanie za wiele na ten temat powiedzieć. Nie da się tego polubić niestety ;( Mnie też męczą drgawki, szum, pisk i halucynacje. Widzę objawy bardzo podobne. Szukam przyczyny aby usunąć to z życia. Widzisz nawet jakimiś guzami mnie straszono :((( Może chcesz opowiedzieć co nie co :) Jakoś raźniej się robi, kiedy nie człowiek nie jest taki wyalienowany ze swoim problemem. No bo co ja mam zrobić: iść do lekarza i powiedzieć mu "mam paraliże senne, chyba, no heloł!" albo do psychologa? W każdym bądź razie chyba się wybiorę w lustym do któregoś z nich i zobaczę co mi powiedzą. Szłaś gdzieś z tym problemem??? Pozdrawiam serdecznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
Dziewczyny pozdrawiam Was i przytulam :) Jestem pewna że ludzie maja to, moja kuzynka to miała... ściągała na siebie złe energie...ponieważ...ktoś jej wyrządzał wielką,ogromną krzywdę, gdy była dzieckiem, ale wolałabym o tym tu nie pisać. Też ją dusiło,każda noc była dla niej nowym koszmarem,walką o życie z CZYMŚ... miała sny na jawie, mogła kierować snem, w pokoju w którym spała było tak zimno że parę można było puszczać... to nie są opowieści wymyślone przeze mnie. Teraz jest dorosłą dziewczyną i pokonała to-wiecie jak? Przestała między innymi o tym myśleć, bo sama myśl może to sciągać, a poza tym urwała koszmar z dzieciństwa, ale jej rekonwalescencja trwała lata, jej ból ją prawie zabił-próbowała popełnić samobójstwo, chorowała na bulimię, ale już jest wszystko dobrze, powtarzam lat było trzeba, nic nie mija z dnia na dzień. Ja sobie nie wyobrażam nawet jak ona musiała cierpieć. Wiem o tym gdyż poza tym że to moja kuzynka również jest mi bardzo bliską osobą. Ja zawsze jak mam myśli zaprzeczające istnienie Boga, jeśli stają się one natrętne, są dla mnie tylko świadectwem na Boże istnienie. Co to wogóle jest ta natrętna myśl, zastanawiałyście się? I dlaczego wogóle jest taka...natrętna. U mnie w psychice panuje spokój :) śpie snem dziecka, nic mi już nie zakłóca spokoju od jakiegoś czasu. I myślę że już tak pozostanie. I Wam tego samego życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania 3
''Zaraz gdy tylko pomyślę, że wierzę coś przedstawia mi mnóstwo argumentów przeciw. To ciężka ściana do przebicia. Nie głową'' A ja bym powiedziała tak: jeśli jesteś dobrym człowiekiem, to działasz z Bogiem :) a skoro działasz z Bogiem, to Boga znajdziesz, to kwestia czasu, a gdy zdasz sobie z tego sprawę, takie myśli od Ciebie odejdą i poczujesz się szczęśliwa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość obikoni
upup wariaci, co teraz wymyślicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kathina
też miałam taki przypadek szumu w uszach, miałam wtedy ok. 20 lat. Taki stan trwał ok 3- 4 lat. W końcu zaniknął. Miałam koszmary, które zaczynały się szumem, wtedy przemieszczałam się bardzo szybko (nie spadałam) ale przesuwałam (zależało gdzie, najczęsciej przemieszczałam się tunelem) Po 15 min szum ustawał i zaczynał sie taki świadomy sen (koszmar) Łączył się z podświadomością, z rzeczami o których człowiek woli zapomnieć. Kiedy pojawiał się szum próbowałam ruszyć choć palcem zeby się wybudzic, było to trudne ale udawało sie. Bardziej niz szumu bałam sie tego co tym razem bedzie mi sie snic!! W momencie kiedy podczas takiego snu przyśniła mi sie Dina (moja psinka którą potrącił samochód), był to jeden z moich najmilszych snów. Od tamtej pory śniły mi się nie tylko koszmary. Przestałam się bać tego, a zaczełam próbować to kontrolować, tylko raz mi sie udało. Mimo tego wszystkiego bardzo chcialam nie mieć tych snów i często przed zaśnięciem obracałam się z boku na bok. Tak bardzo ich nie chciałam ze końcu zanikły, co mnie cieszy, ale do tej pory nie wiem co to było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja narazie też mam spokój, całe szczęście :) mnie owszem przerażały te sny ale tylko dlatego że towarzyszyły temu wszystkiemu takie efekty jak paraliż, niemy krzyk, szum, ciśnienie, szczękościsk i to w bardzo zaawansowanej formie. ufff! nigdy nie udało mi się tego skontrolować bo tylko się wybudzić chciałam. pierwsze sny to taka nieświadomka dla mnie była że trwały i trwały...co gorsza powracały bardzo szybko. same sny... ich treść... no nic nadzwyczajnego. trochę symboliczne wieści o przyszłości jak się okazało. ale "sny prorocze" też już miałam jako dzieciak i dotyczyły tylko moich pupilków. zawsze gdy mi się przyśniło że coś robię swoim pupilom-koty, psy- np cięłam je na pół, odrąbywałam głowy, albo widziałam poćwiartowane, to zawsze coś im się potem działo, samochód rozjeżdżał albo ginęły niewiadomo gdzie. po 3 takich snach gdy nadszedł kolejny dotyczący kolejnego pupila to niestety byłam pewna że długo z nami nie pobędzie... no i miałam rację :( teraz już mi się nie śni mój króliś na całe szczęście. a co u reszty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gdzie indziej otrzymałam pewien odzew i muszę stwierdzić że nie jest mało takich ludzi co mają takie same dolegliwości-czy też nie - jak ja np, my, nie wiem, jednakże nikt nie wie co to, po co i dlaczego i jak to sobie wytłumaczyć. hmmm dziwne tylko że wiele osób idzie najpierw w poszukiwania do działu kardiologia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po dość długiej przerwie znowu mnie to się stało dzisiaj w nocy. Śniła mi się króciutka historyjka, jakby ktoś opowiadał anegdotkę. Krótka scenka. Nie pamiętam co się działo ale na koniec coś zobaczyłam i zaczęłam piszczeć, jeden przeciągły bardzo głośny pisk. Był tak długi i głośny ( w realnym świecie w życiu bym tak nie zapiszczała ) , aż się przestraszyłam, bo nie wiedziałam jak to możliwe i dlaczego samowolnie zaczęłam piszczeć. Zaniepokoiło mnie to bo znowu czułam ten sen nie sen. To się czuje, że to ten sen i zapragnęłam się wybudzić by nie słyszeć tego własnego pisko-krzyku. Obudziłam się po chwili ale czułam, że muszę podtrzymać wybudzenie bo zamykając oczy słyszałam ten pisk coraz głośniej, kiedy otwierając je on cichł niemal momentalnie, jakby się wydobywał z radia z pokrętłem na głośność. I czułam się strasznie, jakby mnie jakiś demon nawiedził, jakbym go zobaczyła w tym śnie. Pamiętałam całą scenkę wybudzając się jednak teraz nawet jednej rzeczy sobie nie przypomnę. Co do zdrowia, hmmm..... Podobno mam tarczycę wewnętrzną czy coś ale czy to może mieć coś wspólnego? hmmm chyba nie. pzdr jeśli ktoś jeszcze kiedyś do mnie zaglądnie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mr white
Witam, No cóż, zdarzało mi się to wiele razy i zdarza do tej pory. Zaczęło się kiedy miałem jakieś 11-12lat. Budzę się w środku nocy. Pokój wygląda tak jak przed zaśnięciem. Nie mogę się ruszyć. Ciało przeszywa poczucie bezradności, przerażenia, do tego ból rozrywający od środka. Szczególnie głowa, dokładnie tak jakby miała eksplodować. Nagle zauważyłem, że wszystkie sprzęty w pokoju zaczęły pracować. Drukarka zaczęła wypuszczać strony, a w radiu słychać było głuchy szum. Gdy chciałem się ruszyć poczułem, że coś mnie przytrzymuje. Zaczynam się szarpać, próbuje zapalić światło im mocniej próbowałem obudzić pozostałych domowników tym bardziej byłem powstrzymywany przez tą nieokreśloną moc. To było jednorazowe, następna taka sytuacja zdarzyła się po 3-4latach. Wszystko było podobne choć nieco mniej przerażające. Jeden raz i znowu spokój. W ostatnim czasie po około 10 latach znowu zaczęło mnie to nękać. W ostatnim roku zdarzało mi się to 3-4 razy w tygodniu. Wszystko przebiegało podobnie. Budzę się, widzę pokój, dokładnie tak samo oświetlony jak na jawie, wszystko tak samo ułożone. Zaczynam czuć ból. Mogę się jedynie szarpać, nie mogę zrobić nic kontrolowanego. Zdarzało się, że zaraz po tym przenoszę się dalej. Staje przed drzwiami wejściowymi. Przez wizjer widzę postać. Mężczyzna w średnim wieku. Podświadomie czuje, że jest zły. Wiem, że nie mogę go wpuścić. Gdy odchodzę od drzwi, obracam się widzę go przed sobą. Już wiem, to on nie pozwala mi się ruszać. Przerażenie wzrasta, a ja całkowicie tracę kontrolę nad tym co dzieje się wokoło. Jeszcze kilka scen pourywanych niedokończonych w mieszkaniu. Widzę swoją matkę, jakieś inne wspomnienia. Sen z tym mężczyzną pojawiał się jeszcze 2-3 razy. Któryś z kolei snów w którym występował poza wymienionymi już fazami kończył się rzuceniem w niego rowerem, który przez cały tamten czas stał w przedpokoju ( tak we śnie jak na jawie ). Nim rower uderzył w niego przeniosłem się na wzgórze. Takie jak z filmów. Szczyt i jedno drzewo. Tam tylko ja i on. Średniowieczny pojedynek. Jeden cios miecza, dosięga go, wypowiadam słowa podobne do tych, które wypowiadali krzyżowcy podczas krucjat, budzę się. Miałem też taki przypadek, że krzątam się po mieszkaniu, w panice, amoku. Ściany rozpływają się, jak czuję się jak pijany. Tak świat odbierają moje zmysły. Umysł wie, że coś jest nie tak. Dlaczego to piszę. Nikt nie jest nie normalny, a problemy natury psychicznej dotykają wg mnie 95% społeczeństwa. Dla mnie jest to już jedynie zaburzenie snu. Choć podejrzewałem, że to jakieś złe moce, demony. Od kiedy pierwszy raz przeczytałem o paraliżu sennym, wszystko stało dużo mniej ekstremalne. Zacząłem rozumieć. Teraz kiedy zaczynam przechodzić w ten stan nie próbuje na siłę walczyć. Zamykam oczy i staram się poruszyć najmniejszą częścią ciała, pozostając świadomym tego co mnie dotyka. Co do leczenia nie posiadam na ten temat żadnych informacji, nie sądzę żeby lekarz internista skierował na jakiekolwiek badania pod jakimkolwiek kątem. Można liczyć na jakieś ziołowe środki na wyciszenie i lepszy sen. Samo fałszywe przebudzenie jest niesamowicie destabilizującym przeżyciem. BTW to co zauważyłem, że przyczynia się do PS aka FP: zbyt duże ciepło i spanie na plecach. Choć to pierwsze to zdecydowany nr1. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MACIE PODPISANY PAKT
Z DIABŁEM! cAŁKOWITCIE WAS OWŁADNĄŁ!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mr white no niezłe jazdy miałeś. ale widzę podobnie jak u mnie. z tym jest tak dziwnie bo nikt nic nie wie. widocznie ktoś musi to kiedyś zbadać i napisać o tym coś sensownego. pozdrawiam :) a ten ktoś od paktu z diabłem phi hahahahaha :) no właśnie tak. dostaliśmy cyrografy i krwią je podpisaliśmy i teraz ludzi mordujemy i szerzymy ciemną moc! haha :D opętanie lekkie to coś co doświadcza każdy kiedy ma pokusy hahaha :D też pozdrawiam haha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie cudo
heh paranoja to stąd te objawy haha :) uczymy się całe życie dobrowolne poddawanie się grzeszkom lekkim ... tak się za nie odpłaca...wierzcie mi, przeżyłam to... ale daleko do mety :) mamy jeszcze wrażliwych na grzechy?? zakładamy klub? ja pierwsza !! opętywana przez większe i mniejsze, prześladowana nimi codziennie. :) poszłabym pośpiewać... ..kościół był dobry do tego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×